Czołem! Opowiadanie miało być jednoczęściowe, ale ilość stron które napisałam lekko mnie przeraziła i nie chciałam was zamęczyć tym opowiadaniem. Standardowo pomysł w mojej głowie wyglądał tak idealnie i cudownie, ale kiedy przyszło mi to przelać na papier zaczęły się schody, do ostatnich chwil nie wiedziałam czy aby na pewno mam to opowiadanie udostępnić. Mimo moich wątpliwości stwierdziłam, że podzielę się z wami moim opowiadaniem, które jest dla mnie szczególną pracą, gdyż będzie to 240 praca którą napisałam z bohaterami właśnie tego serialu. I czuję, że na tych 240 się nie zakończy w mojej głowie już powstają nowe pomysły a na elektrycznym papierze pojawiają się nowe fragmenty starych opowiadań. Opowiadanie oddaje w wasze ręce, krytykujcie ile wlezie, chwalcie ile wlezie.. każde słowo od was mnie motywuje. Z dedykacją dla wszystkich tajnych agentów, dla wszystkich chowających się po krzakach i wszystkich, którzy czekają na coś ode mnie. Oczywiście nie może zabraknąć dedykacji dla #dreamteamposamepachy ♥
Nie przedłużając zapraszam do czytania.
Pixel
______________________________________________________
" W oczekiwaniu na spadająca gwiazdę"
Hej, Ty! Tak, właśnie Ty. Poświeć mi chwilę. Chcę tylko odpowiedzi na krótkie pytanie. Wierzysz w przeznaczenie? Pytam całkiem poważnie. Wierzysz w te wszystkie drugie, trzecie, czwarte szansy? W te lepsze starty, które podobno zdarzają się każdego dnia? Wierzysz w te piękne, rozjaśniające niebo spadające gwiazdy, które spełniają marzenia, jak tylko je im powierzysz? Wierzysz w to wszystko? Hej! Czy wierzysz w to wszystko? A może wierzysz tylko w niektóre? Może myślisz, że wszystko może zacząć się od nowa, że może odmienić twoje życie? Ale pewnie nie wierzysz, że te małe istotki na niebie spełniają marzenia, prawda? Myślisz, że to bzdura. Mylę się? Pomyśl. Tylko pomyśl. Co by było, gdyby jednak to była prawda? Co by było, gdybyś mógł uwolnić te kruche sny w cichą wieczorną przestrzeń, wierząc, że już następnego dnia staną się rzeczywistością? Co by było, gdybyś mógł znaleźć się w zupełnie innym miejscu i czasie? Gdybyś mógł wszystko zmienić? Chciałbyś tego? Chciałbyś wiedzieć, co by było gdyby?
Kolejna nie przespana noc, kolejne godziny rozmyślania, kolejne sekundy wstrzymywania oddechu. Spojrzał na puste łóżko i przez jego głowę przeszło miliony nieprzyjemnych wspomnień i tysiące niepotrzebnych i bolesnych słów. Jednym energicznym ruchem pozbył się wszystkiego ze stolika. Pojedyncze kartki jako ostatnie opadły na ziemię wcześniej kołyszac się w powietrzu. W stercie porozwalanych po całej podłodze papierów dostrzegł fotografie. Pamiętał bardzo dobrze miejsce ze zdjęcia. Piękny wiosenny plener parku Oliwskiego i zapatrzona w siebie dwójka osób. Brakowało mu jej obecności, ale nie umiał też dobrać odpowiednich słów by przeprosić w odpowiednim czasie. Nigdy nie umiał przepraszać. Nie doszło by do tego wszystkiego, gdyby choć raz powstrzymał kilka slow przed wypowiedzeniem. Gdyby je powstrzymał i nie pozwolił odejść. Trzymając w dłoni fotografię podszedł do okna i spojrzał w gwiaździste niebo.
"Gdyby tak dostać więcej czasu" '
Wypowiedział te słowa patrząc na jej uśmiechniętą twarz i w tym momencie na niebie przemknęła pojedyncza smuga która większość nazywa "spadającą gwiazdą". Odłożył fotografię na stolik, tylko ona tam leżała. Położył się jeszcze przed wschodem słońca,by choć trochę się przespać. Przymknął powieki na ułamek sekundy i to wystarczyło by ujrzeć kłęby dymu, przestraszonych ludzi, biegających strażaków, policjantów i lekarzy. Otworzył momentalnie oczy i patrzył się w biały sufit zaciskając dłonie. Przewracał się z boku na bok, aż wreszcie zasnął.
Rankiem zbudziły go promienie słoneczne wpadające do jego pokoju. Przyciągnął się i przecierając zasypane oczy poszedł do łazienki. Przemył twarz lodowata wodą, następnie wytarł ją wiszącym ręcznikiem. Spojrzał w lustro. Ono, jakby odzwierciedlając kogoś innego, pokazało na jego twarzy grymas. Chwilę później z jego gardła wyrwał się głośny krzyk. Nie. Nie krzyk. Pisk. Tak donośny, że zapewne kilka przecznic dalej unosił się w powietrzu. Drżącą ręką dotknął swojej twarzy, nie wierząc w to, co widzi.
- To jakiś żart? - zapytał sam siebie przerażony - To tylko sen.
Starał się uspokoić, gdy zza drzwi dobiegły hałasy. Wybiegł wręcz z łazienki, krzycząc jej imię z nadzieją, że to ona.
- Kim jest Agata? - zapytała starsza kobieta - To twoja dziewczyna?
Stał jak wryty, nie wiedział czego chcę bardziej wyciskać tę kobietę, czy uciekać. Nie wiedział nawet co ma powiedzieć. Rozejrzał się dookoła i wtedy ujrzał siedzącego nad książkami młodszego brata. Pokój w którym się znajdował by identyczny jak ten w jego dzieciństwie, ale przecież nie mógł cofnąć się w czasie, to jest nierealne, ale co jeśli faktycznie cofnął się w czasie?
- Co mamy dzisiaj? - zapytał spoglądając na matkę.
- Poniedziałek, tym razem bądź na wszystkich zajęciach - powiedziała zamiatając stłuczone szkło.
- Który rok mamy dzisiaj?
- Marek co z Tobą, mamy dziewięćdziesiąty ósmy.
- Czyli jestem na trzecim roku? - zapytał wciąż nie wierząc w to co się dzieje.
- Marek co się dzieje? - spojrzała na niego troskliwie. Siedzący nad książkami Robert spojrzał na brata poprawiając okulary.
- Nie nic.. - wszedł ponownie do łazienki i opierając dłonie na umywalce, nie mógł zrozumieć co się stało. Wciąż w jego głowie, była myśl, że to tylko i wyłącznie sen z którego zaraz się obudzi. Czas gnał jednak do przodu, a on wciąż stał w tym samym miejscu. Postanowił ostatecznie żyć w tym śnie do czasu aż się zwyczajnie w świecie z niego obudzi. Z łazienki wyszedł przygotowany do wyjścia, w jadalni wszyscy siedzieli przy stole. Ojciec surowo spoglądał w kierunku pierworodnego, a Marek nerwowo przełykał posiłek. Pamiętał, że w dzieciństwie relacje z ojcem nie należały do najlepszych.
- Marek ma dziewczynę! - powiedział naglę siedzący przy stole młody Dębski.
- Brawo. Która to już będzie w tym miesiącu, trzecia, czwarta czy może piąta? - rzekł obojętnie ojciec, który nie był zadowolony z tego jak Marek obchodzi się z kobietami, a na studiach Dębski należał do tych facetów, którzy zdecydowanie mają szczęście u płci przeciwnej. Nie miał żadnych trudności z poznawaniem nowych osób – a zwłaszcza kobiet, które lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Taaak, niewątpliwie był kobieciarzem. A te małe i kruche osóbki, na które wpadał, potrafił zbajerować w taki sposób, że robiły co tylko zechce.
- Kazik.. - uderzyła go w ramię żona - ..więcej zrozumienia.
- Zrozumienia? Gówniarz zachowuje się jak jakiś lowelas. Co on sobie myśli, że będzie traktował kobiety jak przedmioty? Jedna się znudzi, znajdzie sobie drugą. Z takim podejściem nie doczekamy się wnuków..
Marek nie chcąc dłużej słuchać wywodów ojca, opuścił dom. Na uczelni znalazł się po godzinie i spóźniony na zajęcia biegł korytarzem. Niefortunne zdarzenie i wpadł na stojącą na korytarzu kobietę.
- Uważaj co robisz palancie! - krzyknęła.- Przepraszam - rzekł dalej biegnąc, przed siebie. Wbiegł do auli w której odbywały się zajęcia i zajął miejsce obok znajomej mu osoby.- Dużo mnie ominęło? - zapytał spoglądając na rudowłosą.- Przepraszam, a my się znamy? - spojrzała na niego. - To ja Marek, nie poznajesz mnie? - Nie przypominam sobie.. - wtedy zrozumiał, że kobietę przy której siedzi poznał na samym końcu studiów. - W takim razie Marek jestem, skoro chodzimy razem na zajęcia powinniśmy przynajmniej się poznać. - Mhm. Dorota. - podała mu dłoń rudowłosa.
Po wykładach na korytarzu podeszła do niego grupka znajomych, witająca się z nim. Była tam też i Czerska, która za wszelką cenę próbowała uwieść Dębskiego, ten jednak zbyt ochoczo nie podchodził do znajomości właśnie z nią. Wiedział tez, że kiedyś w końcu udało jej się uwieść właśnie jego i źle to się skończyło. Iwona zrobiła sobie zbyt wielkie nadzieje i nie potrafiła zrozumieć, że to co było było zwyczajną pomyłką. Otoczony grupką znajomych, którzy wciąż do niego coś mówili dostrzegł Dorotę ze stojącą tuż obok uśmiechniętą brunetką. Nie przypominał sobie by Agata chodziła na te same studia co on. Przecież pamiętał by o niej.
- Przepraszam was, ale muszę iść.. - oddalił się z towarzystwa i podszedł do roześmianych przyjaciółek. - Cześć - powiedział spoglądając na brunetkę.- O cześć Marek, poznaj Agatę. - Przybysz spojrzała na niego swoimi błękitnymi tęczówkami.- To ty jesteś tym palantem co wpadł na mnie na korytarzu? - zapytała.- Przepraszam, spieszyłem się na wykład. Może dasz się w ramach rekompensaty zaprosić dziś na kawę?- Raczej nie, mam już plany na dzisiaj - rzekła obojętnie, po czym dodała - i nie zadaję się z ludźmi takimi jak ty.- Takimi jak ja? - zapytał zaskoczony.- Co uważają się za niewiadomo kogo, myśląc tym samym, że są lepsi od innych.
Marek przyglądał się Agacie uważnie starając się rozpoznać co zmieniło się w niej. Dorota spoglądała to raz na Marka to na Agatę. Wiedziała jakie zdanie ma o Dębskim Agata, ale miała nadzieję, że ta dwójka znajdzie wspólny język, który pozwoli im wejść w szeregi tych popularnych, do których zalicza się odwiedzający co jakiś czas uczelnie Wojtek, w którym rudowłosa zakochała się jak nastolatka.
- Może pójdziesz z nami na obiad? - zapytała Dorota, która momentalnie tuż po wypowiedzeniu pytania została zaatakowana morderczym spojrzeniem Przybysz.
- Jeżeli Agata nie ma nic przeciwko?
- Ja nie mam nic do gadania w tej sprawie i nie przypominam sobie abyśmy przeszli na "ty".
- No to idziemy! - rzekła podekscytowana Dorota. Cała drogę rudowłosa przegadała z Markiem, Agata milcząca szła obok nich co jakiś czas przewracając oczami. Nie lubiła Marka Dębskiego i nie miała nawet zamiaru go polubić, starała trzymać się od takich ludzi z daleka, ale dla swojej przyjaciółki była wstanie wytrzymać jego obecność.
- Agata a ty co o tym myślisz? - zapytała nagle Dorota.
- Co?
- O imprezie w środę, mamy przecież wolne w czwartek to możemy w sumie iść.
- Wracam do Bydgoszczy w środę zaraz po zajęciach z Maćkiem - powiedziała wchodząc do środka. Marek zmarszczył czoło na imię chłopaka Agaty.
- To twój chłopak? - zapytał Dębski siadając przy stoliku.
- To jest wielka miłość od przedszkola - powiedziała Dorota.
- To chyba fajnie, co?
- Nie mogę narzekać - wysiliła się na uśmiech. I znów zapadła między nimi niezręczna cisza.
- To jak idziemy na tą imprezę? - przerwała milczenie Dorota, posyłając Agacie błagalne spojrzenie. Nie potrafiła jej odmówić gdy patrzyła na nią w ten sposób, wzruszyła ramionami i odpowiedziała :
- Zastanowię się.
Na twarzy Marka pojawił się uśmiech, który momentalnie dostrzegła Agata. Uniosła kącik ust w geście odwzajemnienia uśmiechu, nie byl to jednak uśmiech szczery.
- Mam ochotę na deser - powiedziała Agata spoglądając na wystawę ciast i ciasteczek - chcecie też coś?
- To może siedź, ja kupie - wstał i nim zdążyła się sprzeciwić Marek stał już przy ladzie. Przyniósł ciasto czekoladowe które postawił przed Agata i szarlotkę dla siebie i Doroty. Przybysz spojrzała na ciasto, następnie na Marka. Jednak się nie odezwała, zastanawiała się skąd może wiedzieć, że to jej ulubione. Zastanawiała się też czy jest to tylko i wyłącznie zwykły zbieg okoliczności, czy może jednak wiedział. Gdy wrócił do lady po kawę, Przybysz wymieniła się spojrzeniami z Dorotą.
- Skąd wiedział? - zapytała szeptem - Nie wiem czy mam się go bać, a może to jakiś psychopata który mnie obserwuje.
- Agata jesteś strasznie przewrażliwiona na jego punkcie, wiem nie lubisz go, ale mogłabyś chociaż spróbować dać mu szansę. Wydaje się w porządku.
- No nie wiem. - w tym momencie do stolika wrócił Marek z kawą dla pań. Dorota nie narzekała na towarzystwo Dębskiego, prowadziła z nim przez cały czas dialog, w który co jakiś czas wtrącali niechętnie odpowiadająca Agatę. Marek starał się w nienachalny sposób zagadywać brunetkę, jednak ta nie miała ochoty z nim rozmawiać i nawet się z tym nie kryła. Przybysz poczuła na swojej twarzy dłonie i zapanowała ciemność. Dotknęła dłoni i wiedziała już do kogo należą.
- Maciek - powiedziała pewnie za co została nagrodzona buziakiem w usta. Żołądek Marka zacisnął się kurczowo i po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Cześć Dorota - spojrzał na rudą następnie na siedzącego obok Dębskiego - my się chyba nie znamy?
- Nie mieliśmy przyjemności się poznać - rzekł z nutką sarkazmu po czym podał dłoń - Marek, Marek Dębski.
- Jesteś chłopakiem Doroty? - siedząca obok niego ruda zachłysnęła się kawa.
- Raczej przyjacielem, chodzę z nią na wykłady.
- A to przepraszam.. - spojrzał na Agatę - tęskniłaś?
- Długo was na tej uczelni przetrzymali, miałeś przyjść dziś po nas na uczelnie. Wiesz, że nie lubię czegoś takiego. Mogłeś nie obiecywać.
- Przepraszam kochanie, musiałem przyjacielowi zawieźć notatki.
- Tak jest zawsze.. - powiedziała obojętnie. Marek uśmiechał się w duchu, że jest coś w czym może być lepszy. Wyobrażał sobie jak plusuje u brunetki w momencie kiedy jej chłopak łapie minusy.
- Możecie przestać się kłócić? - wtrąciła się Dorota. Oboje spojrzeli na siebie następnie na Dorotę.
- Dzisiaj chyba rozmowa z Agatą jest niemożliwa, pójdę już. Przyjadę po ciebie jutro o 16 na uczelnie. Pa.
- Maciek - rzekła do wychodzącego chłopaka przyjaciółki Dorota, następnie spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie patrz tak na mnie, to nie ja od trzech tygodni mam okres tylko on.. - rzekła Agata.
- Tutaj ty kłótnię zaczęłaś..
- Proszę cię Dorota, on zachowuje się jakby chodził w głową w chmurach. Proszę go by coś zrobił to albo robi trzy tysiące innych rzeczy, albo zwyczajnie w świecie zapomina. A ja już nie mam siły mówić, że nic się nie stało, każdemu się zdarza.. - powiedziała oburzona nie zwracając uwagi nawet na siedzącego przy stoliku Marka. Dorota nie wiedząc co ma powiedzieć wzruszyła tylko ramionami i dokończyła szarlotkę.
- Może jest po prostu zakochany.. - powiedział po chwili Marek. Przybysz zmierzyła go morderczym spojrzeniem, że w tym momencie pożałował tego, że się odezwał.
- Znalazł się specjalista - zabrała płaszcz - będę lecieć. Cześć.
- Chyba niepotrzebnie się odzywałem - powiedział podążając wzrokiem za odchodzącą od stolika Agatą.
- Przyzwyczaj się, jutro jej powinno przejść.
Dorota spędziła w kawiarni z Dębskim jeszcze kwadrans, po czym każde z nich poszło w swoją stronę. Marek chciał się znaleźć już w domu, chciał wybudzić się z tego snu, był to jego koszmar. Wsiadł do swojego samochodu i wrócił do domu. Miał nadzieje, że koszmar minionego snu już się skończył, ale był w błędzie, gdy tylko wrócił do domu czekał na niego wściekły ojciec.
- Przyszedł list z uczelni.. - rzucił mu kopertą w twarz - ..zaczniesz wreszcie gówniarzu chodzić na te zajęcia, a jak nie to zacznij szukać sobie pracy. Darmozjada w domu trzymać nie będę. - Przepraszam.. - spojrzał na list - ..powinienem chyba znaleźć sobie dorywczą pracę. Wydaje mi się, że to jest najlepszy czas na zmianę i poprawę.
Zdziwiony postawą syna przyglądał mu się uważnie, był z niego dumny ale nie chciał tego okazywać. Chciał z tym poczekać do niosących za tymi słowami efektami. Dębski przyglądał się odchodzącemu ku swojemu pokojowi Markowi, chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nawet w nim opadły chęci na kłótnie. Po krótkiej kąpieli wskoczył do łóżka z nadzieją, że obudzi się wreszcie w rzeczywistości.
Irytujący dźwięk budzika rozbrzmiał w jego głowie, dłonią poszukiwał urządzenia aby rzucić nim o ścianę, jednak budzik był po drugiej stronie pokoju. Przetarł zaspane oczy i uniósł w dłoń zabytkowy budzik. Rozejrzał się dookoła i zrozumiał, że wciąż jest w tym śnie. Przerażony szczypał się w dłonie, nie przynosiło to jednak efektu. Zajęło mu trochę czasu nim oswoił się z myślą, że utknął w przeszłości. Na uczelni Marek spędził większość czasu z Dorotą zamiast z grupką znajomych z którymi spędzał większość swojego uczelnianego czasu. Nie uszło to jednak uwadze zazdrosnej Iwony, która za wszelką cenę próbowała dać do zrozumienia wszystkim dookoła, że Marek należy tylko do niej.
- Wybierasz się z kimś na imprezę? - zapytała podczas jednych z zajęć. - Nie wiem a co? - odpowiedział nawet na nią nie spoglądając.- Może wybierzemy się razem? - położyła dłoń na jego udzie. Dębski spojrzał na jej dłoń następnie zabrał ją i spoglądając w jej oczy rzekł.- Iwona zrozum to wreszcie, jesteśmy tylko i wyłącznie dobrymi znajomymi. Nie będę z tobą.. - wstał z ławki i odszedł w głąb korytarza. Irytowało go zachowanie Iwony, pamiętał, że zawsze taka była ale wcześniej nawet mu się to podobało. Tylko, że wtedy nie znał swojej przyszłości. Rozejrzał się po korytarzu i dostrzegł na jednej z ławek uczącą się Dorotę. Przysiadł obok niej witając się wcześniej.- Wiesz już może czy Agata idzie jutro na imprezę? - zapytał.- Szczerze powiedziawszy nie wiem, wróciłam do mieszkania ale jej nie było. Dziś na uczelni też jej nie widziałam. Chyba wcześniej wróciła do Bydgoszczy.- Szkoda.. - w jego głosie słyszalna była nutka zawodu. Liczył na to, że ta impreza w jakiś sposób zbliży ich do siebie, ale musiał z tym poczekać.- A co zależy ci na niej? - spojrzała na niego rozbawiona.- Co? Nie. Po prostu.. - nie wiedział co ma powiedzieć. Plątał się w odpowiedzi, co dało do zrozumienia Dorocie, że jednak Dębskiemu zależy. - Podoba ci się.. - uśmiechnęła się po czym dodała - ..ale nie masz u niej szans. - Tak? A to dlaczego?- Jakby ci to powiedzieć.. - zamknęła książkę i spojrzała przed siebie - ..Agata nie gustuje raczej w mężczyznach bawiących się uczuciami, a ty niestety do takich należysz.- Przecież to kłamstwa same i plotki wyssane z palca - bronił się, mimo iż sam wiedział jaka jest prawda. Taki był w liceum i na studiach, tego nie da się oszukać, popełniał błędy których gorzko potem żałował.- W każdej plotce jest ziarenko prawdy.. - Dorota spojrzała na twarz Dębskiego. Był nieobecny i sprawiał wrażenie osoby intensywnie nad czymś myślącej - coś się stało?- A czemu pytasz?- Widać, że coś cię gryzie.- Wywalą mnie z uczelni jeżeli nie zaliczę egzaminu w poniedziałek - powiedział jedną drugą prawdy. Nie chciał mówić, że przeżywa też obojętność Agaty wobec niego. - To kiepsko, ale dasz radę… - Dorotę korciło by zadać Markowi pytanie, które od poprzedniego dnia wciąż nie daje jej spokoju - Marek?- Hm?- Skąd wiedziałeś wczoraj, że ciasto czekoladowe jest ulubionym Agaty? - Marek uśmiechnął się pod nosem. Znał ją przecież, wiedział co ją smuci i pociesza, co ją wkurza i rozśmiesza. Znał każdy milimetr jej ciała na pamięć. - Intuicja.. - spojrzał na nią uśmiechnięty. Dorota odwzajemniła uśmiech.- Jeżeli ją spotkam dzisiaj, porozmawiam z nią, żeby przyszła na tą imprezę i pokaż się lepiej z tej dobrej strony co? - poklepała go po ramieniu i odeszła.
Pozostał sam ze sobą na ławce i rozmyślał. Widział jak pogoda za oknem stawała się coraz bardziej ponura, jak krople deszczu uderzają o szyby, a biegający przechodni potykają się o własne nogi. Mniej więcej tak zachowywały się jego myśli, każda potykała się o inną i nie mógł dojść do sedna, wciąż błądził i błądził. Jego nieobecność dostrzegali wszyscy dookoła, ale wiedzieli wtedy że Marek Dębski już szykuję się na podryw, ale tym razem się mylili, gdyż głowił się nad tym jak przekonać do siebie brunetkę. Po zajęciach każdy student poszedł w swoją stronę, ostatni z uczelni wychodził Marek, dostrzegł wtedy stojącą pod drzewem i drepczącą w miejscu Agatę. Przemoczony deszczówką zbliżył się do niej.
- Czekasz na kogoś? - starał się powiedzieć głośniej od uderzających kropel deszczu. Ona tylko spojrzała na niego i swój wzrok ponownie skierowała przed siebie. Nie dawał za wygraną i podszedł jeszcze bliżej - Może cię podwieźć?- Nie dziękuje. - Może jednak cię podwiozę, bo nie wygląda na to aby miało się poprawić, a nie wiadomo jak długo będziesz musiała tutaj czekać.. - rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale nie odezwała się słowem - ..długo już czekasz?- A czemu ciebie tak to interesuje? - Nie chcę abyś się przeziębiła.- Martwisz się? - zapytała kpiąco.- Nawet jeżeli tak to co? - To nie masz o co, zaraz przyjedzie Maciek. - To może chociaż poczekasz w samochodzie? - Agata chwyciła torebkę i poszła za Dębskim w stronę jego samochodu. Siedzieli w aucie i milczeli, żadne się nie odezwało. Wsłuchiwali się w rytmicznie uderzające krople o dach i maskę samochodu, przyglądali się spływającym po szybach kroplą. - Minęła już godzina, nadal wierzysz, że przyjedzie? - zapytał zerkając na zegarek.- Odwieziesz mnie do domu? - zapytała zrezygnowana po dłuższej chwili. Całą drogę milczeli, Przybysz była wściekła na Maćka, kolejny raz ją wystawił, kolejny raz nie dotrzymał słowa. Była już tym wszystkim zmęczona. Podjechali pod kamienicę pod którą mieszkała wspólnie z Dorotą. Spojrzała na niego i kącik ust mimowolnie uniósł się ku górze.- Dzięki - wysiadła z samochodu i już miała wchodzić do klatki, kiedy w ostatniej chwili cofnęła się do jego samochodu, zapukała w szybę. Marek otworzył drzwi i spojrzał się na nią pytająco - może wejdziesz na herbatę?- Może innym razem, muszę spędzić trochę czasu nad książkami.. - wymyślił najbardziej beznadziejną wymówkę jaką tylko mógł, wiedział bardzo dobrze o tym, ale nie mógł wyjść na desperata, że chwyta się każdej możliwej okazji by spędzić z nią odrobinę czasu. - Jesteś aż tak pilnym uczniem? - uśmiechnęła - Zaskakujesz mnie Dębski. W takim razie do następnego razu.
Nadal za nim nie przepadała, ale starała się przekonać do niego. Zaskoczył ją tym, że pomógł jej mimo iż nie musiał, że mimo jego nachalności było coś zabawnego i przyciągającego w jego osobie. Mimo kilku plusów które u niej złapał wciąż był na przegranej pozycji, wciąż uważała go za zakochanego w sobie bufona, którego nie obchodzą uczucia innych. Wyczekiwał momentu aż wejdzie do klatki by móc odjechać spod jej kamienicy. Jednak ku zaskoczeniu jej i jego samego wysiadał z auta i dogonił ją uciekając również przed kroplami deszczu.
- Chyba jednak mam ochotę napić się herbaty - uśmiechnął się stając obok niej. Agata pchnęła drzwi i weszli do środka. Na szczęście dużo schodów do pokonania nie mieli, brunetka wspólnie ze swoją współlokatorką mieszkały na pierwszym piętrze.- Cześć już jestem.. - powiedziała ściągając przemoknięty płaszcz. - Cześć dzwonił.. - Dorota wyszła na przedpokój i zawiesiła się w pół zdania widząc stojącego za Agatą Marka.- Kto dzwonił? - zapytała przyjaciółki.- Co? A tak. Dzwonił Maciek, kazał przekazać, że nie mógł przyjechać i przeprasza. Wspomniał coś też byś oddzwoniła. - mówiła wciąż patrząc na stojącego w przedpokoju Marka.- A ty co ducha zobaczyłaś? - Agata spojrzała na Dorotę - Marek podwiózł mnie, bo przecież pewnie bym nadal czekała na Maćka pod uczelnią. Chociaż pewnie po godzinie zorientowałbym się, że jednak się nie pojawi.
Agata nastawiła wodę i wspólnie usiedli w salonie. Dorota siedząca w fotelu i popijająca wcześniej zrobioną herbatę przyglądała się siedzącej obok siebie dwójce. Śmiała się w duchu z tego, że rozmowa im się nie kleiła ale przynajmniej starali się rozmawiać. Mimo, że w ich dialogu było więcej niezręcznego milczenia, Dorota była podekscytowana faktem, że wreszcie zaczynają rozmawiać, gdyż ich znajomość może stworzyć coś niezwykle wyjątkowego i trwałego. Mimo wad obojga, rudowłosa widziała w nich to czego zabrakło w związku Agaty i Maćka. Wiedziała jednak, że ich zejście jest nieprawdopodobne, gdyż Przybysz negatywnie nastawiona jest do Dębskiego. Liczyła na to jednak, że mimo małych szans zaiskrzy między nimi.
- I jak wybierasz się jutro na imprezę? - rudowłosa przerwała milczenie.- Mogłabym pójść, ale nie licz na to, że zostanę tam długo. Nie moje towarzystwo.- Będzie fajnie - powiedziała Dorota - wyluzujesz się, zapomnisz przez chwilę o Maćku. -Polubisz ich, mimo powierzchownych opinii innych ludzi, są naprawdę w porządku. Zresztą gdyby coś, będę przecież tam i ja - spojrzał najpierw na Dorotę, następnie na Agatę. -I to ma mnie przekonać? - A przekonuje?- Raczej nie.. - rzekła z lekkim uśmiechem. Gwizdek zasygnalizował, że woda się zagotowała. - Ja zrobię i tak szłam do kuchni - powiedziała Dorota wstając z fotela. - Będzie na imprezie Wojtek? - zapytała szeptem.- A co wpadł ci w oko? - Nie, ale Dorocie owszem.. - wciąż szeptała - ..nie powinnam tego mówić, ale mógłbyś zapoznać ich na tej imprezie co? Bo ja już nie mam siły wysłuchiwać tych jej miłosnych monologów.- Żaden problem, a co będę z tego miał? - uniósł zalotnie brew.- Nie zabije cię przy najbliższej okazji?- Dobra przekonałaś mnie.. - na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech od ucha do ucha, którym zaraził brunetkę i na jej twarzy też pojawił się identyczny.
Cała trójka w radosnych nastrojach spędziła na rozmowach i opowieściach kilka godzin. Nawet nie zauważyli kiedy wskazówki zegara wskazały jedenastą wieczorem. Marek zarzucił na plecy jeszcze wilgotny płaszcz po czym żegnając się z towarzyszkami opuścił ich mieszkanie. Był szczęśliwy, że spędził z Agatą tyle czasu, że rozmawiali i nawet się uśmiechała. Wiedział jednak, że czeka go jeszcze długa droga, wciąż była z Maćkiem, jednak mimo ich kłótni i jego niesłowności nie zapowiadało się w najbliższym czasie na rozstanie tej dwójki. Musiał rozkochać w sobie brunetkę do tego stopnia, by zerwała swój długotrwały związek. Nie należało jednak to do łatwych rzeczy, biorąc pod uwagę fakt opinię jaką przyczepili do niego i jej wciąż negatywne nastawienie. Najważniejszą czynnością którą musi zrobić jako pierwszą, jest ściągnięcie z siebie plakietki kobieciarza, a to raczej do łatwiejszych nie należy. Po powrocie do domu, zastał palącego na tarasie Roberta, rozglądającego się z przerażeniem. Marek skradając się, starał się wystraszyć młodszego brata, który bał się przyłapania.
- Robercie! - rzekł tonem podobnym do ich ojca. Młody Dębski z przerażeniem spojrzał na Marka, po czym odetchnął z ulgą. - Nie strasz mnie! - Rodzice śpią? - zapytał siadając obok niego.- Gdyby nie spali, nie siedziałbym tutaj.. - powiedział zaciągając dym papierosowy w płuca.- Powinieneś to rzucić, nim ojciec się skapnie, że giną mu papierosy. - Sam w moim wieku paliłeś.. - rzekł z wyrzutem.- Paliłem do czasu, póki ojciec mnie nie przyłapał. Uwierz mi nie ma gorszej rzeczy na świecie niż jego kara. - Marek? - Robert spojrzał na brata, który patrzył w horyzont przed sobą.- Tak?- Kim jest ta Agata? W nocy często przez sen wypowiadasz jej imię. To ktoś ważny?- Bardzo ważny.. - uśmiechnął się do siebie. - A ładna chociaż?- Najpiękniejsza - patrzył przed siebie - gdy się uśmiecha śmieją się wszyscy dookoła, błękit nieba nie dorównuje błękitowi jej oczu, z wierzchu wydaje się zimna jak lód, ale w środku jest osobą ciepłą, która wszystko poświęci dla dobra innych, jej zapach.. - przerwał przymykając oczy - ..jest uzależniający, jej dłonie drobne, ale silne...- Zakochałeś się.. - przerwał mu Robert - ..mój brat się zakochał. To jest aż niemożliwe. Zaprosisz ją kiedyś do nas prawda? Chciałbym zobaczyć czy faktycznie jest taka wyjątkowa i piękna jak o niej mówisz.- Kiedyś na pewno zaproszę. Wtedy sam się przekonasz o jej wyjątkowości.
Spojrzał w gwieździste niebo i cieszył się z tej milczącej chwili którą spędzał wspólnie z bratem. Wcześniej nie miał tyle okazji do spędzenia choćby kilku minut na rozmowie z bratem, głownie było to jego winą. Wszystko inne było ważniejsze, ale nie rodzina. Wstydził się się swojego ojca, uważał go za cudzołożnika i nie potrafił z nim rozmawiać ani spojrzeć mu w oczy, ale teraz kiedy znał prawdę żałował swoich swoich wszystkich słów i czynów przeszłości.
Następny ranek również przywitał w swoim dawnym życiu i był zupełnie inaczej już do tego nastawiony niż wcześniej. Cieszył się, że może choć w ten sposób nadrobić stracony czas z najbliższymi mu osobami. Na śniadanie zszedł dużo szybciej niż zazwyczaj miał w naturze schodzić, przywitał się z domownikami z uśmiechem od ucha do ucha. Ojciec przyglądał mu się uważnie, nie poznawał swojego własnego syna. Ten Marek, który siedział przy tym stole był zupełnie innym niż ten sprzed kilku dni, który w arogancki sposób odnosił się do ojca i sposób chamski do brata. Robert wiedział co - a nawet kto, był przyczyną jego zmiany. Uśmiechnął się do siebie i nie komentując zachowania brata dokończył swój posiłek, pozostawiając Marka z ojcem samych. Panowało między nimi przez chwilę milczenie, które przerwał młody Dębski.
- Pomyślałem, że moglibyśmy wspólnie naprawić motocykl - spojrzał na ojca. Jego reakcja była bezcenna.- Jeszcze niedawno mówiłeś.. - powiedział oschłym tonem, ale przerwał mu Marek.- Wiem, co mówiłem… - przerwał wstając od stołu, po czym dokończył przy wyjściu zerkając na ojca - ..ale tak nie myślałem.
Wyszedł z domu uśmiechnięty. Wiedział, że na ojca to podziałało i że to może ich do siebie zbliżyć. Zadowolony z postępów jakie wykonał w relacjach z Agatą, ojcem a nawet Robertem, odjechał spod domu ku centrum Warszawy. Do zajęć było jeszcze wystarczająco dużo czasu, by odwiedzić Dorotę i Agatę w mieszkaniu. Ulice były bezproblemowo przejezdne i po dwóch kwadransach dojechał na miejsce. Nim jednak nacisnął guzik domofonu, przechodził wewnętrzną walkę sam ze sobą, czy aby na pewno dobrze zrobił przyjeżdżając do nich. Ostatecznie jednak serce wygrało nad rozumem i nacisnął odpowiednią cyferkę na domofonie i wyczekiwał. Sekunda, dwie, trzy i z każdą kolejną jego serce przyśpieszało. Oddech stawał się coraz bardziej płytszy, czuł jakby miał zaraz zemdleć.
- Słucham? - usłyszał wreszcie głos rudej przyjaciółki.- Cześć, tu Marek. Nie przeszkadzam?- Marek? - zapytała rudowłosa, a opierająca się o ścianę brunetka spojrzała na nią zaskoczona - Wejdź.
Na chwilę jego mózg zapanował nad nerwami, ale tylko na chwilę im bliżej ich drzwi, tym serce ponownie przyśpieszało w jego klatce. Starał się nie okazywać zdenerwowania stając przed ich drzwiami, gdy tylko drzwi się otworzyły nie dało się ukryć jego zdenerwowania, ale na jego szczęście przyjaciółki prowadziły rozmowę i nie zwróciły uwagi na jego uzewnętrznione już nerwy, które ukazywały się drżącymi dłońmi, albo spływającymi po czole kroplami potu.
- Agata dramatyzujesz! Skorzystasz na tym przeniesieniu tylko. Profesor Lubicki polubi cię biorąc pod uwagę twoją inteligencje, no i oczywiście pomoże to też mi bo będę miała z czyich notatek się uczyć.- A teraz nie możesz? - zapytała przewracając oczami.- No mogę, ale jak będziesz w jednej sali ze mną to zmotywuje mnie do nauki.- Dorota ja naprawdę zaraz pożałuje, że się przeniosłam. - Też cię kocham - przytuliła Agatę i spojrzała na Marka - napijesz się czegoś?- Co? Nie nie. - opowiedział zdezorientowany. - Może jednak? - ponownie zapytała Dorota.- Dziękuje, ale nie. - No jak chcesz, a co cię do nas sprowadza? - ruda wzruszyła ramionami.- Przejeżdżałem obok i pomyślałem, że zajadę po ciebie, ale widzę, że zastałem was obie, więc mogę podwieźć was obie. - Zupełnie przypadkiem tędy przejeżdżałeś? - zapytała niedowierzająca wciąż Agata.- Od trzech lat tędy jeżdżę, wcześniej nie wiedziałem, że tutaj mieszkacie - uśmiechnął się.- To super.. - powiedziała Dorota - ..przynajmniej nie będziemy musiały wychodzić pół godziny szybciej żeby zdążyć na uczelnie. - Tak myślałam, że będzie to dla ciebie największym plusem. - Cholera! - krzyknęła Dorota patrząc na zegarek.- Co sie stało? - zapytali równocześnie.-Miałam wyjść z psem, znowu będę musiała sprzątać po nim. - Przybysz wybuchnęła śmiechem. Marek do końca nie wiedział o co chodzi. Agata widząc zmieszanie Marka uśmiechnęła się i wytłumaczyła mu wszystko.- Dorota chciała być sąsiadką roku i postanowiła, że zaopiekuje się psem sąsiadki który jeżeli nie wyjdzie w określonym przedziale godzinnym na dwór zostawia na środku salonu dużą niespodziankę.. - wtedy i Marek wybuchnął śmiechem. Dorota zmierzyła oboje wzrokiem dodając :- Bardzo zabawne ha ha ha.. - minęła ich i biorąc klucz od mieszkania sąsiadki wyszła.
This time, This place
Misused, Mistakes
Too long, Too late
Who was I to make you wait
Marek z Agatą spoglądali na siebie rozbawieni całą sytuacją. Przyglądał się jej w taki sposób, że nie uszło to jej uwadze jednak nie zwróciła mu uwagi, w pewien sposób nawet jej się to spodobało, bo Maciek nigdy na nią tak nie patrzył. Jej ciemne kosmyki włosów przykryły jej zarumienione policzki, po czym odwróciła się i udała do salonu.
- Będziesz tam tak stał? - zapytała zerkając przez ramie na niego.
Chwilę minęło nim dotarły do niego jej słowa. Skierował się do salonu i w jego głowie pojawiło się teraz pytanie, które miejsce ma zająć czy na fotelu tuż na przeciwko niej, czy może na kanapie siedząc ramie w ramie przy brunetce. Ostatecznie wygrała ta druga opcja, która była bardziej ryzykowną i wydawać by się mogło nachalną. Siedząc kilka centymetrów przy niej zdał sobie właśnie sprawę, że przez najbliższy kwadrans jest zdany tylko i wyłącznie na siebie. Nie będzie pomocy Doroty, która ratowała go przed milczeniem panującym między nimi. Czuł, że ma po swojej stronie właśnie tą zwariowaną rudą, która o dziwo pomaga mu i ma dziwne wrażenie, że robi nawet wszystko by miał jak najwięcej wspólnych chwil wyłącznie sam na sam za Przybysz.
- Przeniosłaś się do naszej grupy? - rozpoczął lekko drżącym głosem.- Po miesięcznych namowach Doroty wreszcie mnie przekonała, albo po prostu już nie miałam siły słuchać tej jej marudzenia.. - wzruszyła ramionami - ..wydaje mi się jednak, że to drugie - uśmiechnęła się. - Nie pamiętam jednak ciebie od początków szkoły, albo dobrze się kamuflowałaś, albo.. - Przeniosłam się na drugim roku - weszła mu w pół zdania - Maciek miał możliwość przeniesienia się na najlepszy wydział w Polsce, długo nie myślał nad decyzją. A ja wiedząc, że Dorota tutaj studiuje przeniosłam się razem z nim, nie chcieliśmy się rozstawać, ale z biegiem czasu zaczynam uświadamiać sobie, że odległość mogłaby wyjść nam na poprawienie relacji… - spojrzała na niego - ..chyba nie powinnam ci o tym mówić. Was facetów raczej nie interesują nasze problemy, a zwłaszcza jeśli chodzi o innego faceta - uśmiechnęła się.- Chyba jestem jednym z niewielu, który wysłucha - uśmiechnął się na samo wspomnienie ich rozmowy na dachu - doradzi i mimo wszystko zawsze gdzieś tam będzie.
Kolejne wspomnienie jakie przewinęło się przez jego głowę było to z jej mieszkania. Ich drugi, ale za razem dojrzały pocałunek, który poniósł za sobą wiele komplikacji, a za razem jeszcze bardziej zbliżył ich do siebie i uświadomił, że zawsze mimo wszystko do siebie wracali, po miesiącach przerwy, kłótni, rozczarowań, ale wracali. Brunetka spojrzała na niego zaskoczona, z każdym nowym dniem zaskakiwał ją coraz bardziej, nie był takim facetem jakim go nazwano. Zaczynała pomału rozumieć słowa Doroty i jej przekonywania do jego osoby, brunetka zaczynała zauważać w nim to, czego nikt inny nie zauważał. Widziała w nim wrażliwego i troskliwego faceta a zarazem aroganckiego i bufonowatego.
- Nie przejmujesz się opinią jaką masz ma uczelni? - zapytała spoglądając wprost w jego błękitne oczy.- Czasami nie można wszystkiego brać do siebie, trzeba do niektórych rzeczy podchodzić z dystansem i ja właśnie te wszystkie opinie biorę z dystansem. Najczęściej źródłem takich opinii są ludzie, którzy w życiu nie osiągną niczego i zazdroszczą tym którym się udaje - jeden przypadkowy ruch i sekundowe zetknięcie się dwóch dłoni.
Dwa przyjemne dreszcze przeszły oba ciała. Dwa spojrzenia wbite w dwie pary błękitnych tęczówek, dwa wstrzymane oddechy i dwa przyśpieszone serca. Chwila która mogłaby trwać wiecznie. On czuł się nie raz tak kiedy przypadkowo dotykał się w przyszłości z Agatą, ale ta z przeszłości Agata przeżyła to uczucie po raz pierwszy i czuła się dziwnie. Nie wiedziała co to jest ani jak to nazwać. Nie wiedziała też skąd u niej taka reakcja, a może wiedziała, ale nie chciała się do tego przyznać? W tym momencie nieco szybciej niż planował jej powrót Marek wróciła Dorota, ale mimo to cieszył się z jej powrotu. Czuł, że do czasu powrotu Doroty byłoby między nim a Agatą niezręczne milczenie, przerywane co jakiś czas głośniejszym wydechem powietrza.
- A wy co się tak patrzycie? - zwróciła się do nich. Przybysz nerwowo bawiła się palcami, a wzrokiem uciekała po całym pokoju. Marek również zachowywał się podejrzanie, unikał wzrokiem Agaty, przecierał spocone dłonie o nogawki spodni. Dorota od razu widziała, że zachowują się w dość dziwny sposób, jakby właśnie zrobili coś czego się teraz wstydzą, albo żałują.
- Ziemia do Agaty i Marka! Mówi się do was! Mam coś na twarzy? - ruda lekko poirytowana ich zachowaniem podeszła do nich i machnęła dłońmi przez ich oczami.
- Jesteście dziwni! - podsumowała ich gdy ponownie nie otrzymała od nich odpowiedzi. Byli jak w jakimś transie, z którego wyrwali się dopiero po dłuższej chwili. Spojrzeli przelotne na siebie po czym każde zwróciło wzrok w innym kierunku.
- Naprawdę jesteście dziwni i z każdą sekunda, coraz bardziej zaczynam się was bać - Marek uśmiechnął się pod nosem, Przybysz minęła stojąca przyjaciółkę i zniknęła za drzwiami pokoju. Ukrywając się przed całym światem spędziła tam przeszło kwadrans. Pewnie gdyby nie fakt, że musi iść na uczelnie nie wchodziłaby z pokoju. Wmawiając sobie, że to nie on jest przyczyną jej ucieczki, starała się naprawdę przekonać samą siebie, że był to tylko impuls, który pokierował nią do pokoju i kazał zamknąć się w nim na dość spory czas.
- Przepraszam, że przerywam wam sielankę.. - spojrzała na nich stając w progu - ..ale jeżeli chcemy zdążyć na uczelnie powinniśmy już się zbierać.
Agata jako jedyna pamiętała o tym, że jest w ich życiu jeszcze coś takiego jak uczelnia. Oni jedynie o czym nie mogli zapomnieć, to impreza która szykuje się już od dłuższego czasu w rezydencji jednego z tych bogatych chłoptasi należącego do dworku Dębskiego. I znów go nie lubiła, jedyne o czym opowiadał przez ostatni czas Dorocie, to były jego wystrzałowe imprezy. Był naprawdę banalny i przereklamowany, ale rudowłosa przyjaciółka odnajdywała się w tych tematach, sama nie raz zamiast spędzić wieczór z książkami jak planowała na początku spotykała się gdzieś na mieście ze znajomymi i wracała o siódmej wieczorem dnia następnego.
- Wy powinniście zastanowić się nad tym czy nie powinniście być razem.. - spojrzała na nich wciąż oparta o ścianę, trzymając przyciśnięte do klatki książki. Dorota oburzona jej sugestią zabrała swoje książki i trącając barkiem Agatę minęła ją - ..a co ja takiego powiedziałam złego?- Wiesz co Agata? - wróciła się by dogryźć jeszcze swojej przyjaciółce, ale w ostatniej chwili zrezygnowała - Zresztą nieważne. - A ciebie co ugryzło? - jej pytanie przeleciało echem po mieszkaniu wspólnie z hukiem zamykanych drzwi. Przybysz spojrzała na mijającego ją Dębskiego, który w milczeniu zmierzał ku drzwiom.- Będziemy czekać w aucie.. - rzekł nim zamknął drzwi. Przybysz lekko zdezorientowana nie wiedziała o co chodzi tej dwójce. Nie wiedziała też, co złego powiedziała, chciała tylko i wyłącznie zażartować, ale widocznie nie wszyscy poznali się na jej żarcie.
Gdy zeszła na dół w aucie już siedziała Dorota z Markiem, żywo o czymś dyskutowali zajmując siedzenia z przodu. Widząc ten obrazek brunetka nie była do końca przekonana, czy aby na pewno ma iść na tą imprezę. Dorota i bez jej wsparcia dogaduję się świetnie z Markiem, a ona nawet nie potrafi z nim rozmawiać, a co dopiero z resztą jego znajomych. Wsiadła do auta i odjechali spod kamienicy. Całą drogę dwójka siedząca z przodu nie przestawała rozmawiać, cały pierwszy wykład też nie przestawali rozmawiać. Wciąż i wciąż rozmawiali, tak jakby przez chwilę ta drobna brunetka przestała istnieć. Z jednej strony Agata cieszyła się, że nie mieszają ją już do tych rozmów o imprezach, wspólnych wyjazdach i o tym jak planują spędzić następne wolne, i następne, ale z drugiej strony czuła się odsunięta przez przyjaciółkę i nawet Marka. Przez ostatnie dni praktycznie chodził za nią krok w krok, a teraz wydreptuję wspólną drogę z Dorotą, która wspólnie z Markiem stała się nierozłącznym zespołem. Już nawet zdążyła wmieszać się w sferę tych popularnych.
- Rozumiem, że będziesz na imprezie? - zapytał rozbawiony jeden z towarzyszących im chłopaków. - Oczywiście, to jest pewne! - opowiedział mu Dębski.- Uważaj tylko, bo Iwona ostatnio ostro na ciebie poluje, wiesz co co chodzi.. - poklepał go po ramieniu i reszta wybuchnęła śmiechem - ..a ty Dorota też będziesz prawda? - uniósł zawadiacko brew.- Nawet nie myśl, że będziemy przebywać w odległości mniejszej niż dwa metry od siebie. - Dorotko kochanie, ranisz mnie a dopiero co mnie poznałaś! - rzekł komicznie przykładając dłoni do klatki. - Stary, następnym razem jak będziesz chciał przekupić kobietę, to przynieś jej kwiaty, a nie jakieś beznadziejne wiązanki słów. - To i tak mu nie pomoże.. - dodała rozbawiona Dorota, a wszyscy stojący w ich otoczeniu wraz z Markiem wybuchli gromkim śmiechem.- No to stary już pozamiatane - poklepał go po ramieniu Dębski. - Mam nadzieje, że będzie ta śliczna brunetka z naszego roku.. - rzekł rozbawiony Krzysiek - ..pokazałbym jej najciemniejszy kąt mojego domu.- Mówisz, o Darii? - zapytał rozbawiony Dębski.- Nie, nie. O tej nowej co do naszej grupy się przepisała.. - dodał jeszcze bardziej rozbawiony. Na twarzy Marka pojawił się grymas niezadowolenia. Chwycił przyjaciela za koszulę i cisnął nim o ścianę.- Jeszcze raz wspomnisz coś o Agacie, to tą twoją piękną buźkę trochę poprzestawiam, rozumiesz? - rzekł z pięścią przy jego twarzy. Brunetka przechodząca obok i widząc całe zajście przewróciła tylko oczami i minęła całe towarzystwo. Nie znała jednak przyczyny całego zamieszania, więc doszła do wniosku, że pewnie znowu panowie skaczą sobie do gardeł przez jakąś kobietę i miała racje, ale nie wiedziała wtedy, że to chodzi o nią. Dorota odciągnęła Marka na bok i uderzając go w twarz by oprzytomniał spojrzała mu w oczy.- Czy ty jesteś normalny? Chcesz, żeby cie wywalili? Trzymaj nerwy na wodzy i nie unoś się zbytnio, bo to tylko może ci zaszkodzić.. - rzekła.
Martwiła się o niego, nie chciała by przez jakiegoś dupka wywalili go, a po drugie zaczynało jej zależeć. Może nie czuła trzepoczących skrzydełkami motylków w jej brzuchu, może nie wstrzymywała oddechu gdy mijał ją i gdy szli obok siebie. Może jej ciało nie przechodziło milion dreszczy gdy przypadkiem ich dłonie się spotkały, i może nie była zakochana, ale była zauroczona nim. Fascynował ją, był jej wymarzonym ideałem i to stawało się, aż nierealne, że kiedykolwiek ze sobą będą. Najczęściej wymarzony ideał jej faceta stawał się jej najlepszym przyjacielem i czuła, że będzie też i tak w tym przypadku.
- Chodź poszukamy Agaty.. - powiedziała i tak zrobili.
Jednak odnalezienie Agaty do najłatwiejszych nie należało. Dopiero zupełnie przypadkiem, wtedy kiedy już stracili nadzieje, że odnajdą ją w wielkim budynku uczelni, dostrzegli ją siedzącą na ławce. Zajęli miejsce po obu jej stronach i spojrzeli na nią.
- Stało się coś? - zapytała zerkając najpierw na Marka, następnie na Dorotę i towarzyszące im irytujące uśmieszki - Jesteście przerażający jak tak się uśmiechacie. - Jest taki piękny dzień, że uśmiech sam wkrada się na twarz.. - powiedziała patrząca w dal Dorota.
W tym czasie kończył już swoją pracę jeden z wykładowców siedzącej na ławce trójki przyjaciół, który mijając ich dostrzegł Marka.
- Przypominam, że w poniedziałek jest ostateczny termin.. - rzekł stanowczo patrząc na Dębskiego. Agata spojrzała najpierw na profesora Śmiałkowskiego, następnie na Marka.- O co chodzi z tym ostatecznym terminem? - zapytała, choć domyślała się odpowiedzi.- Jeżeli nie zaliczę egzaminu, wywalą mnie z uczelni. Można powiedzieć, że mam nóż na gardle.. - wzruszył ramionami.- Może Agata cię pouczy, to będzie dla was obu korzyść. Ona i tak wciąż powtarza ten materiał, a przy okazji może czegoś ciebie nauczy - powiedziała Dorota. Agata jednak niechętnie rozpatrywała propozycje Doroty. Spojrzała ukradkiem na schowaną w jego dłoniach twarz, był przybity faktem, że może wylecieć z uczelni i ten widok właśnie rozczulił ją. - Mogłabym poświęcić ci kilka godzin.. - powiedziała zerkając na niego. Zabrał dłonie ze swojej twarzy i spojrzał na nią swoim hipnotyzująco błękitnym spojrzeniem.
Uczelnia z każdą kolejną minutą stawała się coraz bardziej pusta, wszyscy studenci zrywali się szybciej z wykładów by przygotować się do wieczornej imprezy, która była tematem numer jeden przez ostatnie dni. Ku niespodziance całej trójki, przed uczelnią czekał na Agatę nie kto inny jak jej niesłowny i niepunktualny facet. Ciało Dębskiego przeszło tysiące nieprzyjemnych dreszczy i myśli, że jednak pojedzie z nim do Bydgoszczy. -Idę z nim porozmawiać, poczekacie chwilę? - zapytała zerkając na nich. Oboje skinęli głową. Przybysz wolnym krokiem zbliżyła się do swojego chłopaka - Nie spodziewałam się ciebie tutaj. -Mieliśmy wrócić razem do Bydgoszczy.. - powiedział chwytając ją za dłoń. Ona jednak nie patrzyła mu w oczy.-Odwołałam przyjazd do ojca i zaplanowałam wieczór z przyjaciółmi.. - uniosła wzrok na niego, on tylko uśmiechnął się ironicznie.-Skoro tak, to nie będę przeszkadzać. Jak postanowisz czasami spędzić odrobinę czasu z chłopakiem, to wiesz gdzie mnie znaleźć.. - -Maciek, ale to ty nie masz wiecznie czasu.. - uniosła ton swojego głosu - ..to tobie wiecznie coś wypada ważniejszego.
Ponownie na jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek, po czym wsiadł do auta i odjechał. Zrobiło jej się smutno, znowu wywołał u mniej poczucie winy, mimo iż wina leżała po jego stronie. Znowu sprawił, że czuła się źle i na jedyne na co miała ochotę to zamknąć się w swoim pokoju i spędzić cały wieczór na oglądaniu telewizji. Stała w miejscu już jakiś kwadrans bez wykonywania żadnego ruchu. Na ramieniu poczuła silną męską dłoń a za plecami usłyszała głos przyjaciółki.
- Wszystko w porządku? - Agata odwróciła się uśmiechnięta. Dłoń która znajdowała się na jej ramieniu, należała do Marka, który z troską przyglądał się brunetce. - Tak, tak. Jedziemy? - wymusiła najbardziej szeroki uśmiech jaki tylko mógł zostać przyklejony do jej twarzy.
Marek co jakiś czas podczas podróży pod kamienicę spoglądał w lusterko i widział nieobecność brunetki. Widział również smutek w jej oczach a usta wykrzywione w grymasie nawet nie drgnęły ku górze, gdy Dorota puentowała kolejny dowcip. Nie tylko on dostrzegał smutek jej towarzyszący, widziała to też Dorota, która starała się pocieszać przyjaciółkę, bezskutecznie jednak.
- Przyjadę po was za godzinę. - Nie opłaca ci się tak krążyć, może wejdziesz napijesz się kawy? - zapytała Dorota, która miała rację.
Cała trójka weszła na górę i chwilę później Przybysz zamknęła się w swoim pokoju. Dorota wiedziała do czego to wszystko zmierza i nie była zadowolona tym faktem. Była nawet wściekła, miała ochotę wybrać numer do Maćka i powiedzieć mu kilka słów, bo wiedziała, że to jego wina. To on manipulował uczuciami Agaty, to on sprawiał, że traciła w jednej chwili ochotę na wszystko. Jednak obiecała sobie, że nie tym razem. Tym razem nie da mu takiej satysfakcji, że Agata spędzi samotny wieczór na oglądaniu telewizji, albo siedzeniu nad książkami. Weszła z impetem do pokoju Przybysz i otwierając na oścież jej szafę poszukiwała odpowiednich na dzisiejszy wieczór ubrań dla przyjaciółki. Agata nawet nie zwracała uwagi na to co właśnie robi je przyjaciółka, leżała na łóżku wciąż gapiąc się w biały sufit.
- To będzie odpowiednie! - rzuciła ubranie przed Agatę - Przychodzę za kwadrans i masz być już ubrana, jeżeli nie sama cię w to ubiorę. - Dorota.. - wyrzuciła z siebie z wielką niechęcią - Nawet mi nie dyskutuj, ubierasz się, uśmiechasz się i wychodzimy. Pamiętaj, że nie lubię się powtarzać. Zamknęła drzwi i wróciła do oczekującego przy stoliku w kuchni Marka. Do końca nie wiedział, czy brunetka tego wieczoru planuje opuścić swój pokój. Spoglądał co jakiś czas na drzwi do jej pokoju. - Pójdzie na tą imprezę.. - uśmiechnęła się widząc jego nieobecność.- Myślisz?- Ja to wiem! - powiedziała pewnie i napiła się kawy, której aromat roznosił się po całym mieszkaniu. Dębski ufając słowom przyjaciółki uśmiechnął się do niej. Chciał, a nawet pragnął by brunetka pojawiła się na tej imprezie, chciał jej udowodnić, że potrafi skupić się tylko i wyłącznie na jednej kobiecie, że potrafi się skupić tylko i wyłącznie na niej. Drzwi jej pokoju zaskrzypiały i w ich progu stanęła Przybysz. Niepewnie kroczyła ku kuchni, w oczach Marka pojawiły się migoczące iskierki szczęścia. - Myślę, że trochę za odważnie.. - spojrzała na przyglądającą się jej Dorotę. - Żartujesz? Wyglądasz jak milion dolarów! - rzekła podekscytowana. Marek nie potrafił oderwać oczu od niej. Wyglądała olśniewająco, długie nogi podkreśliła wysoką szpilką, włosy swobodnie opadały jej na ramiona, oczy zaakcentowała czarną kreską, a usta zostały przyozdobione cielistym odcieniem.
Wciąż jednak na jej twarzy towarzyszył jej smutek. Dorota wspólnie z Markiem starali się rozweselić Agatę, ale było to prawdziwą syzyfową pracą. Gdy tylko na jej twarzy pojawiał się uśmiech momentalnie znikał. Nawet podczas drogi na imprezę przyglądała się zmieniającemu się krajobrazowi za szybą samochodu. Marek co jakiś czas zerkał w lusterko rzucając jakimś żartem. Tylko siedząca z przodu Dorota wybuchała śmiechem, mimo naprawdę śmiesznych żartów siedzącej z tyłu Agacie do śmiechu nie było. Nie lubiła takich sytuacji jaka miała miejsce pod uczelnią, nie lubiła się tak czuć. Po kolejnym kwadransie przebytym na podróży wreszcie dojechali do domku nad jeziorem.
- Sporo ludzi.. - rzekła lekko zestresowana Dorota. Marek tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym rudowłosa dodała - ..myślałam, że będzie mniej.- Imprezy tutaj zawsze organizowane są na więcej niż dwieście osób.
Cała trójka opuściła samochód i równym krokiem zmierzała ku wejściu. Wchodzącego do środka Marka od razu dostrzegła Iwona, która rzuciła mu się na szyję gdy tylko postawił krok w salonie.
- Wiedziałam, że przybędziesz.. - szepnęła mu na ucho, po czym chwytając za koszulę przyciągnęła do siebie i ucałowała jego policzek. Dorota z Agatą przerwóciły równocześnie oczami. Iwona spojrzała złośliwie na towarzyszące mu osoby, po czym rzekła ironicznie - ..przyprowadziłeś towarzystwo. - Wojtek! - krzyknął nie zwracając uwagi na Iwonę. Gawron w dwóch krokach znalazł się przy przyjacielu.- Cześć Marek, cześć Iwona.. - przywitał się z przyjaciółmi - ..Iwona słyszałem, że szukają ciebie chłopacy, mają jakąś sprawę czy coś. - Jak zwykle.. - rzekła lekko oburzona i zniknęła w tłumie.- Dzięki stary! Wiedziałem, że mogę na tobie polegać.. - Wojtek spojrzał na nieznane mu jeszcze dwie kobiety. - My się chyba nie znamy. Wojtek jestem.. - podał dłoń najpierw stojącej z jego lewej Agacie.- Agata, miło poznać - następnie swój wzrok skierował na uśmiechniętą Dorotę.- Dorota, miło. - Lubię rudę.. - dodał puszczając jej oczko - ..dobra stary idę szukać Alicji, by przypadkiem nie zbliżała się do Fabiana, bo znowu zaczną rzucać w siebie czym popadnie jak ostatnim razem - spojrzał na Agatę i Dorotę - miło było poznac, mam nadzieję, że jeszcze dzisiejszego wieczoru się zobaczymy. Dorota odprowadziła Wojtka wzrokiem póki nie zginął jej w tłumie. Następnie cała trójka udała się do stolika na którym stały różnego rodzaje alkohole. Wszyscy prócz Marka coś chwycili w dłoń i obie kobiety zaczęły rozglądać się po wnętrzu, w czasie gdy Marek witał się z pozostałymi znajomymi. Krzysiek od razu rozpoznał towarzyszącą Markowi brunetkę. - Widzę przyprowadziłeś ze sobą Agatę.. - rzekł rozbawiony i lekko już zalany. Dębski posłał mu tylko mordercze spojrzenie i rozglądał się w poszukiwaniu swoich towarzyszek. - Marek! Dobrze, cie widzieć - powiedział na oko młodszy od Dębskiego chłopak - ..moja siostra chciałaby się przywitać.- Siostra? - zapytał nie zwracając uwagi na stojącego przy nim chłopaka. Jego wzrok w tłumie wyszukiwał brunetki. Dostrzegł jedynie rudowłosą, która rozmawiała przy oknie z Wojtkiem. - Cześć Marek.. - rozpoznał ten głos. Bardzo dobrze go pamiętał, rozpoznał też ten dotyk i dreszcz mu towarzyszący. Spojrzał w jej zielone oczy i na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Cześć Marta.. - kobieta zmierzwiła jego włosy i spoglądając w jego oczy odwzajemniła jego uśmiech. Była jego miłością szkolnych lat i wtedy kiedy wszystko między nimi się zaczynało układać wyjechała. Długo dochodził do siebie po jej wyjeździe, a teraz kiedy stanęła przed nim, miał wrażenie jakby nigdy nie wyjechała. Jednak to nie ona była jego celem i bardzo dobrze o tym wiedział, mimo tęsknoty za nią, kto inny teraz zawładnął jego sercem. - Wróciłaś? - zapytał rozglądając się w poszukiwaniu brunetki.- Można tak powiedzieć.. - opuszkiem palców rysowała niewidzialne kółka na jego karku. Mimo ogromnej tęsknoty i setek wspomnień to uczucie jakim darzył Agatę górowało nad wygasłymi już uczuciami do Marty. - Przepraszam, muszę kogoś odnaleźć.. - ucałował jej policzek po czym wyruszył w poszukiwania Agaty. Podszedł do rozbawionych przyjaciół stojących przy oknie, którzy pokierowali nim na zewnątrz. Dostrzegł ją w towarzystwie nachalnego Krzyśka. Zacisnął pięść widząc jak jego dłoń znajduje się na jej biodrze, jednak nie była tam mile widziana i Agata za każdym razem starała się odsuwać. Marek złapał przyjaciela za koszulę i wymierzył mu cios prosto w twarz. - Pogieło cię stary? - wybełkotał oburzony po czym wymierzył w twarz przyjaciela. Dębski zrobił unik, ale zbyt późno i oberwał w łuk brwiowy, który rozcięty wylał z siebie kilkaset mililitrów krwi. Marek nie byłby sobą, gdyby mu nie oddał i w taki sposób rozpoczęła się bójka przyjaciół. Cios za cios, kolejne rozcięte miejsca i kolejne mililitry krwi wylane. Obserwujący całe zajście ludzie, zamiast rozdzielić bijących się przyjaciół wiwatowali lepszemu. Dopiero Wojtek odciągnął Marka, przyciskając go do barierki tarasu tak, że nie miał możliwości ruchu. Zalany już nie tylko alkoholem, ale i krwią Krzysiek splunął krwią i wściekły odszedł w głąb domu. - Weź może idź na spacer ochłoń.. - rzekł Wojtek do Marka - ..bo jeszcze kogoś dziś zabijesz.
Just one chance
Just one breath
Just in case there's just on left
Marek wyrwał się i zszedł z tarasu. Zdenerwowany udał się nad jezioro i tam zajął miejsce na jednym z pieńków. Po chwili dołączyła do niego Agata, która w milczeniu zajęła miejsce tuż obok niego. Dębski co jakiś czas spoglądał na nią, w świetle księżyca wyglądała jeszcze piękniej. Położyła dłoń na jego policzka i zmusiła go do tego by na nią spojrzał. Drugą dłonią wycierała jego zakrwawioną twarz zabraną z domu Krzyśka ścierką. Ośmielił się dotknąć jej policzka i odgarnąć opadające na jej twarz kosmyki włosów. Spojrzał głęboko w otchłań jej błękitów i miał wrażenie jakby właśnie tonął. A Przybysz? Przybysz opuszkiem palca zahaczyła o jego wargę i w jej brzuchu zatrzepotał jeden z tysiąca wciąż uśpionych motyli. Nie wiedziała, co było przyczyną przyczyną przebudzenia motyla, czy to jego waleczność, czy może rozczulił ją widok Dębskiego całego w krwi. Cokolwiek to było skutecznie na nią podziałało, bo poczuła się tak jak nigdy sie jeszcze nie czuła. Maciek nie należał do osób, które dały by w twarz przyjacielowi za to, że dobiera się do dziewczyny, która była niechętna do zalotów adoratora. Pochyliła się nad nim i zbliżyła się do niego. Czuł już jej oddech na swojej twarzy.- Możemy wracać? - przerwała tę jakże namiętnie zapowiadającą się chwilę Dorota. - Oczywiście.. - powiedział Marek. Agata spojrzała na przyjaciółkę i energicznie się podnosząc minęła Dorotę. W jej głowie szalały myśli. Nie wiedziała czy ma dziękować, że tę chwilę przerwała rudowłosa, czy żałować, że nie doszło między nimi do pocałunku. Wciąż w jej brzuchu trzepotał pojedynczo krążący motyl i nie umiała nad tym zapanować. - Umówiłam się jutro na randkę z Wojtkiem.. - powiedziała podekscytowana Dorota, przerywając panujące milczenie w aucie. Marek spojrzał tylko na przyjaciółkę i uśmiechnął się. Cieszył się, że jej dużo szybciej wyszło z Wojtkiem, niż jemu z Agatą. - Co za entuzjazm z waszej strony.. - spojrzała najpierw na Marka, następnie na siedzącą z tyłu Agatę - ..myślałam, że bardziej ucieszycie się z mojego szczęścia. - Cieszę się, naprawdę się cieszę! - powiedziała oparta o szybę Agata. Mimowolnie jej wzrok skierował się na Marka, a na twarz wkradł się uśmiech. - Skoro umówiłaś się z Wojtkiem to czemu nie zostałaś na tej imprezie jeszcze? - Dębski spojrzał na Dorotę - Czyżby Wojtek też już pojechał z imprezy? Nie musiała mu odpowiadać, znał odpowiedź bardzo dobrze i wiedział, że Wojtek należał do osób, które swoją osoba zaszczycały tylko początek imprezy. Po niezręcznym milczeniu podczas podróży, wreszcie dojechali pod kamienicę i obie panie wysiadły z auta. Dębski postanowił odprowadzić je pod same drzwi, wtedy w świetle lamp można było dostrzec jak mocno ucierpiał w starciu z przyjacielem. - Nieźle oberwałeś, ale z tego co widziałam, twój przyjaciel wyglądał dużo gorzej! - pocieszyła go Dorota i weszła na górę zostawiając Agatę samą z Markiem. Nie zrobiła tego celowo, była zbyt podekscytowana spotkaniem z Wojtkiem, że nawet nie myślała o niczym innym. Marek stał ze spuszczonym wzrokiem, spoglądając na nierówny chodnik. Jego serce biło w tempie super szybkim, nie wiedział jak ma teraz się zachować. Swoją drogą Agata przeżywała mniej więcej to samo.- Nawet nie zdążyłam podziękować.. - odparła cicho. Marek spojrzał jej w oczy. Napawał się jej głosem z obawy przed tym, że może usłyszeć jej głos po raz ostatni. Tak jakby bał się tego, że może obudzić się rankiem w rzeczywistości, w której już nie może usłyszeć jej głosu. - Każdy zrobił by tak na moim miejscu.. - Nie, nie każdy.. - powiedziała posyłając Markowi ledwo widoczny uśmiech. Powoli zbliżyła się do niego i wspinając na palcach, złapała go za głowę. W kącik jego ust powędrował czułu i delikatny pocałunek. - Szkoda.. - szepnął, do przyglądającej mu się Przybysz, która nie rozumiała jego wypowiedzi - ..szkoda, że wtedy przerwała nam Dorota.Wypowiedział te słowa pewnie, jej policzki momentalnie przybrały odcień czerwony, a w brzuchu przebudził się kolejny motyl. Odgarnął kosmyk jej włosów za ucho i opuszkiem kciuka dotykał jej policzka. Serce jeszcze bardziej przyśpieszyło w klatkach obojga, krew w żyłach wrzała. Stali tak zatraceni w swoim spojrzeniu, jej dłonie wciąż znajdowały się na jego twarzy, a jego kciuk wciąż znaczył niewidzialne ślady na jej policzku, swoją drugą dłonią przejechał po jej plecach. Pod palcami czuł materiał jej koszulki i gęsią skórkę, która powstała wraz z jego dotykiem. Czuł jak drżała, ale oboje wiedzieli, że nie drżała z zimna. To on tak na nią wpłynął. Gdy jego dłoń znajdowała się na jej biodrze, delikatnie przyciągnął ją do siebie. - Powinnam już pójść.. - szepnęła wprost w jego usta. - Dobrze, więc dobrej nocy.. - nie ruszyła się nawet o milimetr.Oboje stali wciąż w tej samej pozycji, ciało przy ciele i usta przy ustach. Wystarczył jeden impuls, by ich usta połączył czuły i delikatny pocałunek. Nie śpieszyli się z niczym, chcieli nacieszyć się tą piękną chwilą. Mimo krzyczącego w jej głowie sumienia, nie przerywała tego pocałunku, brnęła w niego jakby spragniona takich czułości. Wplatając dłonie w jego włosy, Agata nie wiedziała co nią zawładnęło, że pragnęła tego jeszcze więcej. On zamykając ją w swoich ramionach nie potrafił, przestać upajać się tym pocałunkiem. Pragnął by ta chwila już trwała wiecznie, pragnął tylko jej w swoich ramionach. Nic więcej się dla niego nie liczyło, tylko ona i on. Odrywając się wreszcie od jego ust, nie czuła wyrzutów sumienia, że zdradziła Maćka, nie czuła się nawet źle z myślą, że pocałowała osobę, która do niedawna mogłaby dla niej nie istnieć, ale coś się zmieniło. Sprawił, że w oczach brunetki od dawna pojawiły się tańczące iskierki, że w jej brzuchu zbudziły się dwa trzepoczące do tej pory motyle. Sprawił, że uzależniła się od jego dotyku, ale wciąż była emocjonalnie zaangażowana w związek i nie było łatwym też zrezygnowanie ze swojego przyzwyczajenia. - Dobranoc.. - szepnęła i nim weszła do klatki posłała mu delikatny uśmiech. Nim dotarło do obojga co właśnie się stało, Marek był już w domu, a Agata leżała w swoim łóżku gapiąc się w sufit.Emocje które towarzyszyły brunetce były tak silne, że nie potrafiła nawet nad nimi zapanować, potrzebowała porozmawiać z kimś. Jedyną osobą na której zawsze mogła polegać była Dorota. Wyskoczyła z łóżka i udała się do salonu w którym Dorota oglądała telewizję. - Ty jeszcze nie śpisz? - zapytała rudowłosa.- Zrobiłam coś.. - usiadła obok niej i schowała twarz w dłoniach. - Co? - Całowałam się z Markiem.. - spojrzała na przyjaciółkę, która wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem - ..najgorsze jest to, że mi się to podobało.- To rzeczywiście straszna wiadomość, powinnaś się załamać.. - rzekła rozbawiona Dorota.- To nie jest śmieszne, jakbyś zapomniała to wciąż jestem z Maćkiem..- No fakt zapomniałam, że z nim jesteś.. - po tym jak Dorota została potraktowana jednym z morderczych spojrzeń Agaty, rudowłosa dodała spokojnie - ..nie rozumiem czemu się tak przejmujesz. Stało się, może i dobrze. Wreszcie zerwiesz z Maćkiem i tak od dłuższego czasu wam się już nie układało i nawet nie zaprzeczaj. Może to najwyższy czas na zmiany..- Wiem co zrobię.. - powiedziała tak jakby wcale nie słuchała słów przyjaciółki - ..po prostu będę udawać, że nic się nie stało.- To gratuluje podejścia. Naprawdę bardzo mądrze! - rzekła ironicznie, po czym wróciła do oglądania telewizji.W tym czasie Marek ekscytował się pocałunkiem z Agatą, wszystkie emocje towarzyszące mu przy pierwszym poważnym pocałunku z Agatą wróciły do niego ze zdwojoną siłą podczas tego pocałunku, który miał miejsce pod jej klatką. Tej nocy po raz pierwszy pragnął obudzić się wciąż w tym śnie, nie chciał przerywać tych chwil z Agatą. Chciał by takie dni jak te trwały wiecznie, by czas już nigdy mu nie odebrał Agaty i szczęścia które mu towarzyszyło gdy była w zasięgu jego wzroku.Następnego dnia rano obudziła go matka z informacją, że czeka na niego śniadanie. Ucieszył się, gdy obudził się wciąż przebywając w tym śnie, ale też zmartwił, że tak długo to trwa. W jego głowie zaczęły nawet snuć się przypuszczenia, że naprawdę cofnął się w czasie, mimo to radosny zszedł na śniadanie i przywitał się z siedzącymi przy stole członkami rodziny. - Nie będziecie mieli nic przeciwko jeżeli zaproszę koleżankę dziś do siebie, pomoże mi z nadrobieniem materiału? - zapytał niepewnie Marek. Ojciec spojrzał na pierworodnego zaskoczony. Nie wiedział nawet co ma powiedzieć, nie zabroni mu przecież nauki, ale martwił się, że ta cała nauka może być tylko i wyłącznie przykrywką. - Ty i nauka? Jakoś tego nie widzę.. - rzekł stanowczo Kazimierz. - Czasami przychodzi w życiu czas na zmiany.. - powiedział, po czym po chwili dodał - ..może zajmiemy się dziś naprawą motoru? - Jeżeli masz czas na spędzenie czasu z ojcem.. - uniósł zaskoczony brew - .. do wieczora mam czas. Później jedziemy na urodziny wujka Zygmunta.- Wujka Zygmunta? - w głowie starał sobie przypomnieć to wydarzenie w przeszłości i przypomniał sobie nawet dlaczego nie pojechał wtedy z rodzicami i Robertem. Spędził cały weekend nad książkami i z ledwością zaliczył egzamin. - Nie udawaj, że nie pamiętasz. Matka przypomina o tym od tygodnia. - Nie mogę jechać, muszę się uczyć w poniedziałek mam zaliczenie. Nie chcę was zawieźć.. - kolejne słowa które zaskoczyły starego Dębskiego. Nie wiedział co się działo z jego synem, nie poznawał go. Zmieniał się z dnia na dzień i z dnia na dzień zaskakiwało go to coraz bardziej.- No cóż, skoro tak uważasz to zostań - wzruszył ramionami. Po obfitym śniadaniu Kazimierz wraz z Markiem udali się na zewnątrz reperować motor. Przez okno przyglądała się im matka, która wzruszona tym widokiem ocierała spływające po jej policzkach łzy. - Znowu płaczesz? - zapytał wchodzący do pokoju Robert - Nie jestem do końca przekonany czy aby na pewno ten widok jest taki wzruszający.. - rzekł rozbawiony. Mimo tego, że z rozbawieniem przyglądał się relacją ojca z Markiem cieszył sie, że chociaż w ostatnim czasie nie ma już między nimi kłótni. Cieszył się, że wreszcie po tak długim czasie zaczęli się dogadywać. Na nim najbardziej rzutowała napięta relacja Marka z ojcem, on przeżywał to najbardziej. Nie raz starał się przekonać brata by pogodził się z ojcem, jednak każda taka rozmowa kończyła się wyrzuceniem z pokoju, albo trzaskaniem drzwi.
W czasie pory obiadowej Marek postanowił złożyć wizytę przyjaciółkom, bo tak też już mógł nazwać Agatę. Dorota wpuściła go do środka.- Agaty jeszcze nie ma, ale powinna niedługo być.- Jak tam przed randką z Wojtkiem? - zapytał zmieniając temat.- Nie wiem w co się ubrać, nie wiem nawet co mam mówić, nie wiem o czym będę z nim rozmawiać.. - powiedziała zdenerwowana.- Bądź sobą - uspokoił ją - nawet nie będziesz wiedziała, kiedy wasza rozmowa się rozwinie.- I mówi mi to osoba, która nie umie nawet rozmawiać z Agatą.. - spojrzała na niego i usiadła obok niego lekko załamana.- Sytuacja między mną i Agatą, jest trochę bardziej skomplikowana niż myślisz..- O tak.. - przewróciła oczami na samo wspomnienie poprzedniej nocy i rozmowy z przyjaciółką - ..ja nie wiem, ja nie rozumiem jej czasami. - Chyba teraz to ja ciebie nie rozumiem..- Chodzi o to, że jednego dnia mam wrażenie, że jedyne o czym marzy to jest by ciebie zamordować a innego sprawia wrażenie jakbyś był niezbędny do jej życia… - spojrzała na niego - ..oboje jesteście dziwni. Ona wciąż tkwi w tym chorym związku z Mackiem, który wraz z jej przyjazdem tutaj się zakończył, a ty nawet nie potrafisz nią porządnie potrząsnąć, żeby każdego dnia nie mogła bez ciebie funkcjonować. - Jak już mówiłem, relacja między mną a Agatą jest dużo bardziej skomplikowana niż myślisz.. - Pieprzenie, jeżeli chcesz z nią być to zamiast obchodzić się z nią jak z myszką, rzuć nią na łóżko, albo zabierz ją gdzieś do lasu i uprawiajcie seks pod gwieździstym niebem z dźwiękami przyrody w tle.. - powiedziała poważnie do takiego stopnia, że przez głowę Marka przeleciała nawet taka wizja. W jego głowie pojawiło się wspomnienie, gdy ich ulubionym miejscem gry wstępnej był stół w jej mieszkaniu. Dorota widząc nieobecność Marka nawet nie przerywała mu podczas intensywnej pracy mózgu, wiedziała, że raz na jakiś czas zdarza mu się włączyć myślenie i miała nadzieje, że tym razem jego myślenie przyniesie oczekiwany przez nią skutek, że wreszcie zadzieje się miedzy nimi coś co sprawi, że staną się nierozłączni, że będą mogli stworzyć dwie pary i wspólnie wszędzie chodzić, że będzie miała o czym rozmawiać z Przybysz, że wreszcie w życiu brunetki zacznie się coś dziać. Jednak jego intensywną pracę szarych komórek przerwał dźwięk zamykanych drzwi i jej głosu. Gdy tylko go ujrzała stanęła w progu jak wryta. Nie wiedziała ani jak ma się zachować ani co powiedzieć.- Cześć - tyle była wstanie z siebie wydusić. Dorota stojąca za Agatą przyglądała się komizmowi całej tej sceny. Wiedziała, dlaczego między nimi panuje takie niezręczne napięcie i to jeszcze bardziej ją bawiło. - I jak było? - zapytała nagle Dorota przerywając im niemą grę skrępowanych spojrzeń.- Powiedział mi, że po raz ostatni raz zrobiłam taką jak on to powiedział “szopkę” - powiedziała cicho do Doroty, ale każde słowo słyszał Marek i wiedział gdzie podziewała się Przybysz jak jej nie było. Ruda parsknęła śmiechem i minęła ją udając się do salonu. Agata uśmiechnęła się delikatnie do Dębskiego i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Marek energicznie podniósł się z krzesełka i poszedł do salonu za Dorotą. Usiadł blisko niej, tak blisko, że mogła poczuć jego oddech na swoim karku.- Wybacz mi kochaniutki, ale Agata znajduje się w pokoju obok - spojrzała na niego zabawnie. - Jesteśmy przyjaciółmi prawda? - No tak, ale to nie sprawia, że zastąpię ci teraz Agatę - mówiła rozbawiona.- Dorota.. - No dobra, co jest grane.- Spraw by Agata pojechała ze mną, do mnie - powiedział cicho.- Planujesz rzucać nią na łóżko? - zapytała cicho- Dorota! - Tylko żartowałam! - Chcę żeby mi pomogła w tej nauce. A tam przynajmniej będę mieć pewność, ze nie odwiedzi ją ten cały Maciek. - Postaram się.. - kończąc cichą rozmowę, spojrzała na niego i krzycząc mu w twarz jej imię wyczekiwała, aż brunetka pojawi się w progu salonu. Długo czekać nie musiała zaraz po tym jak ją zawołała Przybysz pojawiła się w drzwiach.- Coś się stało? - Marek chciał o coś zapytać - Agata spojrzała na Marka pytająco. W tym czasie Dębski rzucał spojrzenie w stylu “jeszcze się zemszczę” Dorocie.- Wydaje mi się, że potrzebuje twoje pomocy trochę bardziej niż myślałem. - Nie rozumiem chyba o co chodzi.- Potrzebuje twojej wiedzy inaczej nie zaliczę egzaminu.- Poczekaj chwilę zaraz przyniosę notatki.. - Dębski szturchnął Dorotę. - No już dobra, dobra… - szepnęła, po czym dodała głośniej - ..chyba nie planujesz się z nim tutaj uczyć.- A czemu nie?- Zapomniałaś? Mam dzisiaj randkę z Wojtkiem. - No tak, wybacz Marek może innym razem.. - powiedziała.- Ale przecież możecie pojechać do niego.- Moi rodzice będą, ale nie powinni raczej zbytnio nam przeszkadzać w nauce, brat raczej będzie też miał inne rzeczy do roboty. - No dobrze, tylko wezmę notatki i możemy jechać.. - powiedziała niechętnie. Dębski ucałował policzek przyjaciółki w podziękowaniu, a ona tylko przewróciła oczami.Stresował się z przyjazdu do domu, bał się, że ktoś powie coś co może sprawić, że wyjdzie na głupka, albo desperata. Musiał też polegać na sobie, ale czuł, gdzieś wewnątrz siebie czuł, że ten dzień będzie wyjątkowy. - Mieszkasz tutaj? - zapytała gdy wjechali na podwórko.- Mhm. - Ładna okolica.. - powiedziała wysiadając z auta. Przybysz dostrzegła bawiącego się pod dębem chłopca. Wyglądał jak mniejsza kopia Marka. Gdy tylko dostrzegł ich, podbiegł do nich i lustrował towarzyszącą mu kobietę.- Cześć Robert jestem, a ty to pewnie Agata? - A skąd wiesz jak mam na imię? - zapytała uśmiechając się do młodszego brata Marka.- Raz czy dwa razy twoje imię przewinęło się w naszym domu.. - Marek miał ochotę zapaść się pod ziemię, ale najpierw miał zamiar udusić swojego rozgadanego brata. - Chodźmy do środka.. - ratował sytuacje ostatkiem sił, które mu pozostały po morderczej walce spojrzeń z bratem. Przybysz wzięła wszystkie notatki i szła krok za Dębskim. W środku Agata poznała rodziców Marka.- Jesteś pierwszą dziewczyną, którą mamy okazję poznać. - Ale to nie jest moja dziewczyna.- Tak nie jestem jego dziewczyną. - powiedziała szczerze się uśmiechając.- Nie rozumiem na co czekasz, powinieneś walczyć o względy takiej dziewczyny.- Agata ma chłopaka.. - powiedział modląc się w duchu by ta rozmowa już dobiegła końca, ale nie było mu to dane.- Agata? - ojciec wraz z matką spojrzeli na siebie następnie na dziewczynę.- Tak mamo, Agata wie, że raz czy dwa razy rozmawialiśmy o niej. Robert powiedział. Idziemy się uczyć.Gdy zamknął drzwi odetchnął z ulgą, że już nikt nie powie czegoś co może go skompromitować.- Miłych masz rodziców.. - powiedziała siadając na jego łóżku - ..powiesz mi chociaż czy w dobrym słowa znaczeniu rozmawiałeś o mnie z rodzicami i bratem.- W bardzo dobrym.. - uciął temat i nie planował do niego wracać. Zamknięci w pokoju spędzili kilka godzin na nauce. Nie spoglądali na siebie ukradkowo, naprawdę mu zależało na tym by zdać ten egzamin i być wciąż na jednym roku z Agatą, jeżeli wciąż miałby tkwić w przeszłości. W między czasie robili sobie przerwę na przekąskę i herbatę, Agata oglądała jego trofea sportowe stojące na półce i na samą myśl sportu przechodził ją dreszcz po plecach. Nie lubiła sportu, ale wciąż jej towarzyszył w życiu. Ojciec zabierał ją w każdą niedziele na mecz młodzików i wspólnie później chodzili na plac zabaw. Po śmierci matki to on stał się jej obojgiem rodziców. Miał pełen etat opieki nad nią. Zajął się młodzikami, gdyż oni nie pochłaniali aż takiej ilości czasu co jego kariera sportowa. Agata zawsze przez to czuła wyrzuty sumienia, że przez nią jej ojciec musiał zrezygnować z kariery. - Robi się już późno, a umówiłam się jeszcze z Maćkiem. Podwieziesz mnie? - zapytała spoglądając na niego. - Oczywiście.. - mimo, ze w jego gardle stanęło słowo sprzeciwu, bo pragnął ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie, sprzeciwił się swoim własnym myślą i zgodził się, że ją odwiezie. Gdy weszli do kuchni na stole leżał liścik informujący, że już wyjechali zabierając samochód. Na szczęście wspólnie z ojcem zdążył naprawić motor, który nie wymagał aż tak radykalnej naprawy, wystarczyło przykręcenie kilku śrubek i wymiany niektórych uszczelek. Marek wręczył jej lezący na ganku kask.- A po co mi to? - zapytała zaskoczona.- Mam na stanie tylko motor, jeżeli chcesz abym cię odwiózł musisz to włożyć. Przybysz posłusznie nałożyła kask na głowę i usiadła za Markiem na motorze. Gdy tylko ruszył chwyciła go z całej siły w pasie. Czuła jak wiatr otula jej całe ciało, a pojedyncze krople deszczu uderzają w nią. Pędzili drogą nie słyszeli swoich myśli, ale to się nie liczyło. Byli tylko oni i świat, który stał przed nim otworem. Przez jej głowę przeszła myśl, by pędzili przed siebie zostawiając wszystko w tyle, ale nie tylko w jej głowie taka myśl się pojawiła, była też i w jego głowie. Po wjechaniu do centrum Agata naprowadziła go na ulicę na której mieszkał Maciek. Zgasił motor przed jego kamienicą i spojrzał na ściągającą kask Agatę. - Dziękuje.. - ucałowała jego policzek i znów w jej brzuchu przebudziły się dwa motyle.Uśmiechnęła się oddając mu kask i szybko zniknęła za rogiem. On odjechał spod kamienicy do siebie. W połowie drogi pojedyncze krople deszczu zmieniły się w prawdziwą nawałnicę i do domu dojechał przemoczony do suchej niteczki. Szybko wskoczył do gorącej wody i wspominał, wszystkie chwile które spędził z Agatą w przyszłości, oraz te które spędził z nią w ostatnim czasie i te wydawały mu się jeszcze bardziej wyjątkowe, były takie niepewne, ale szczere. Wiedział, że nie bez powodu całowała się z nim pod jej klatką, nie bez powodu pocałowała go w policzek przed klatką Maćka. Gdzieś głęboko w środku miał przeczucie, że ona do niego coś zaczyna czuć i to było cholernie piękne. Poznawanie jej uczuć od nowa, bez popełniania błędów z przyszłości, tutaj mógł zapanować nad tym by nie poddać się pokusie i nie wybrać łatwiejszego celu jakim jest Iwona, a w przyszłości łatwym celem była Maria. Po długiej relaksującej i pełnej wspomnień kąpieli ułożył się w łóżku i odpłynął w krainę Morfeusza. Nie było mu jednak dane długo pospać, w środku nocy między pierwszą a drugą po całym mieszkaniu rozniósł się dzwonek do drzwi. Zwlekł się z łóżka ocierając zaspane powieki.- Już idę, idę! - krzyknął kierując się do drzwi. Zaskoczeniem dla niego był widok przemoczonej Agaty w jego drzwiach.Mogę wejść? - spojrzała na niego błękitnymi, ale zapuchniętymi oczami.-Wchodź, wchodź..