środa, 22 kwietnia 2015
Opowiadanie anagosik
Nowy Ty nowa Ja cz.1
Siedziała w kuchni na jednym z blatów i niecierpliwie wpatrywała się w okno. Po raz kolejny los jej nie oszczędzał znowu została sama ale cóż chyba powinna się przyzwyczaić do tego jest naiwną kobietą z trudnym charakterem wielokrotnie się myliła ale nie chciała przyznać innym racji to by uraziło jej dumę - honor na to nie pozwalał. Przez to dużo traciła -ale do cholery ! to on mnie zostawił odszedł z kacelarii do tej całej czerskiej - boże jak ja nie znosze tej kobiety jakaś fioletowa pinda. Znów zadziałał jej system obronny szukała winny w innych tylko nie w sobie, jednak jakiś cichutki głosik z tyłu głowy jej podpowiadał że to także jej wina ze się rozstali to ona przewróciła ten pierwszy klocek który wywołał reakcje łańcuchową no tak przecież życie nigdy nie da jej w prezencie szczęścia zawsze musi dołączyć limit czasowy po którym wszytko się pieprzy jak zawsze. Chcąc odetchnąć od dręczących ja wspomnień przymknęła oczy, a przez jej myśli przewinęły się wszystkie piękne chwile które razem spędzili : rozmowa na dachu , malowanie kancy , wspólny pokój na wyjeździe , pierwszy pocałunek później następny a na końcu te najświeższe wspomnienia to jak na nią patrzył a w jego oczach widziała miłość ? nie to pewnie była jej wybujała fantazja , odezwały się gdzieś z głębi skrywane pragnienia. Brakowało jej jego obecności chciała poczuć jego oddech na swoim karku poczuć jego usta na swoich brakowało jej jego... czyżby to była tęsknota ? Bolało ją to wszystko lecz nie płakała nie pozwalała sobie na to. Stwierdziła że musi się wziąć w garść jak nie ten facet to inny ale ona nie chciała innego chciała jego - skończ już Przybysz ! nakazała sobie w duchu. Zeskoczyła z blatu by następnie udać sie do łazienki chciała znaleźć ukojenie w kroplach wody to zawsze dawało jej chwile wytchnienia pozawalało na moment zapomnieć o rzeczywistości która ją przygniatała.
Ranek , w dodatku poniedziałek jak by to powiedział kot Garfield " i hate mondays" usiadła na sofie której wczorajszego wieczoru nie chciało jej się rozkładać, a może zrobiła to specjalnie by nie poczuć pustki która wynika z tego ze nie ma obok niej drugiej osoby ? Spojrzała na godzinę , rozprawa dopiero o 12 to zdążę pojechać do kancelarii pomyślała. Udała się do szafy z której wyciągnęła ołówkową spódnice oraz żakiet tego samego koloru dobrała do tego prostą koszule w kolorze pudrowego różu, następnie wykonała starannie delikatny makijaż spojrzała ostatni raz w lustro po czym założyła bezowe szpilki udając sie do wyjścia. Pozornie nic sie w niej nie zmieniło ale cóż jak to mówią pozory mylą w środku jej smutek wędrował do każdej komórki jej ciała.
Weszła zdyszana do kancelarii bo jak zwykle winda była zepsuta od progu przywitał ja ciepły uśmiech Anieli
- Houk
- cześć ty nie miałaś być w sądzie ? - spytała zdziwiona dziewczyna
-rozprawa za 2 godziny wiec jeszcze wpadłam na moment, jest jakaś poczta dla mnie ?
- yyy tak tutaj
Aniela podała swojej starsze koleżance kilka kopert.
- chcesz kawy ?
- no ba - uśmiechnęła się promiennie po czym udała się do swojego gabinetu dalej zapatrzona w korespondencje.
Blondynka weszła do jej świątyni z parującą cieczą po czym oznajmiła
- zapomniałam ci powiedzieć Bartka dziś nie będzie bo idzie z frankiem do lekarza , Dorota ma dziś do 15 rozprawy i mówiła że nie wraca
- przetwarzając informacje pokiwała głową w geście zrozumienia - ok dzięki
przeniosła wzrok na ekran laptopa a następnie chwyciła filiżankę z poranną dawką kofeiny
Bylińska wychodzą przystanęła przy drzwiach
- a i Dębski jeszcze cię szukał - powiedziała nagle
Prawniczka słysząc ego nazwisko prawie za krztusiła się napojem przełknęła go powoli próbując doprowadzić by jej głos zabrzmiał jak najbardziej normalnie
- a mówił czego chciał ? spytała zaskoczona
- nie ale był dość zdenerwowany wiec wydaje mi się że to ważne - rzuciła od nie chcenia opuszczając gabinet brunetki.
Czego on może chcieć , może chce to naprawić ? przemkło jej przez mysl głupia idiotko skarciła sie w myślach życie to nie komedia romantyczna a Dębski to Dębski. Nie miała ochoty z nim rozmawiać nie teraz nie po tym wszystkim nadal czuła do niego żal. Sądząc po ich wybuchowych charakterkach od razu by się pozabijali wytaczając działa do przeciwnika w postaci słów które zawsze zostały wyryte głęboko w ich pamięci
Zaparkowała przed sądem, oczami wyobraźni widziała scenę z przed kilku dni
mierzyli się spojrzeniami próbowała coś wyczytać z jego oczu ale nie potrafiła były jakby obce nie mogąc już znieść tej niezręcznej ciszy zaczęła
- no to ... - powiedziała niepewnie
- do zobaczenia - przerwał jej
widziała jak by na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech czy to oznacza że ...
- w sądzie - dokończył wbijając jej tym nie widzialną szpilkę w samo serce jej oczy pokryła szklana mgła uświadamiając jej że coś właśnie się skończyło i już nie wróci. Wysiliła sie by jej fałszywy uśmiech wyglądał chodź trochę na prawdziwy
- Cześć - powiedziała cicho i zaczęła iść powoli przed siebie mrugając szybciej oczami by z jej oczu nie wypłynęła żadna łza , odwróciła się by jeszcze raz na niego spojrzeć. Uśmiechnęła sie do siebie smutno a wiec jednak to nie było nic prawdziwego na tyle by przetrwało
westchnęła głośno wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i udała się do budynku sądu zauważyła go przy jednym ze stolików stwierdziła ze chce mięć to już za sobą podeszła do niego
- słyszałam ze mnie szukasz - powiedziała oschle
oderwał wzrok z nad akt by następnie przenieść go na nią wyglądała jak zawsze , zawsze piękna wielokrotnie widział ile facetów się na nią gapi ale to on jeden z nielicznych mógł byc przy niej , i to spieprzył jak zwykle
- tak bo wiesz , jest sprawa chodzi o panią Kaczorowską pamiętasz ?
no tak klient tego mogła sie spodziewać nadzieja matką głupich niestety tu się sprawdziło
- yhmm i co z nią ? - ciągnęła dalej rozmowę
- przyszła do mnie ze sprawą , a z była nasza wspólną klientką to stwierdzam ze powinienem ci się spytać czy mogę ją przejąć ?
- skoro przyszła do ciebie , powiem anieli by przekazała ci papiery
- ok dzięki, słuchaj może ma... - nie dokończył
- rozprawa mi się zaraz zaczyna , cześć
minęła go udając się w stronę schodów bała się tego co powie nie chciała po raz kolejny słuchać co robi nie tak jaka to ona nie jest nie chciała kolejnej nadziei że jednak mu zależy by do siebie wrócili by byli razem.
Miała w sobie mnóstwo sprzeczności bała się bardziej w coś angażować dlatego umowa " na sex" jej odpowiadała ale z 2 strony chciała tak po prostu normalnie być z nim w związku , miała do niego żal i znienawidziła go za to co zrobił ale tęskniła. Kątem oka zauważyła swojego klienta wysoki szatyn, lekko przy kości - pan informatyk podejrzany o hackerstwo. Przywitali się uściśnięciem dłoni i omówili jeszcze raz rzeczy dotyczące procesu.
***
Po kolejnej juz rozprawie podeszła do automatu z kawą była zmęczona tym wszystkim. Nacisnęła przycisk swojego wymarzonego obecnie napoju czekając zaczęła się rozglądać w oczy rzuciła jej się mała uśmiechnięta dziewczynka biegnącą do swojego taty a za nią powoli szła jej matka. Rodzina przemknęło przez myśl prawniczce Przybysz dobiegasz za chwile do 40 i co ? co udało ci się w tym życiu ? Po aplikacji schowałaś głowę w piasek i uciekłaś do tych swoich ubezpieczeń , zostałaś dyrektorem ,miałaś super auto, apartament. Szancun , tylko później to straciłaś przez 1 podpis, byłaś tak naiwna ze dałaś sie nabrać na sztuczki Huberta juz po raz 2 , kiedy straciłaś prawo do wykonywania zawodu tez uciekłaś. Markowi tez po tym pocałunku który sama zaczęłaś, kazałaś wyjść bo sie bałaś i właśnie przez to stoisz w tym miejscu gdzie stoisz i gapisz sie na ta szczęśliwą rodzinkę. Bo przez swoje tchórzostwo i chore ambicje spieprzyłaś coś koncertowo po raz kolejny! Gratulacje !
- Buu ! - Dorota klepnęła przyjaciółkę w plecy
Agata wyrwana z morza myśli wzdrygnęła się momentalnie
- Jezu Dorota chcesz żebym na zawał tu legła ? Jak rozprawy ?- powiedziała szybko
- kurcze odkryłaś mój plan , całkiem, całkiem jedna właśnie mi odroczono i zbieram sie do domu , tobie tez to radze bo - spojrzała na wyświetlacz telefonu który trzymała w ręce
popatrzyła na przyjaciółka przepraszającym wzrokiem
- no co tam ? odebrała telefon
- co ? - przewróciła oczami - tak juz jadę
- Wybacz musze lecieć - zwróciła się do Przybysz
- jasne lec odpowiedziała jej z delikatnym uśmiechem
Spojrzała na zegarek dochodziła 4 brunetka zaczęła kierować się w stronę schodów mijając się z krótko ściętą blondynką.
- Cześć - powiedziała cicho
- Cześć - odpowiedziała jej pani prokurator
Już miała iść dalej kiedy głos Marii nagle ja zatrzymał
- Agata , przyjdź do mnie dziś tak koło 7 mam coś co cię może zainteresować
Agata kiwnęła głową i ruszyła przed siebie pewnie chodzi o Huberta , Okońska prowadzi jego śledztwo.
Weszła po raz kolejny tego dnia do kancelarii tym razem nie powitał ja ten miły uśmiech co rano nie było nikogo poza ...?
Siedział na kanapie odwrócony w kierunku położonego na stole laptopa. Spodziewałabym się tu nawet Marczaka który siedzi w wiezieniu ale on ? Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło, jednak nie mogłam mu tego okazać przecież to by było jak przyznanie się do błędu.
Odwrócił się w moją stronę odrywając wzrok od komputera
- No jesteś wreszcie - powiedział niezwykle miękko tym głosem który był melodia dla jej uszu, uśmiechając się delikatnie.
- czekam tu jak jakiś petent - dokończył
Zwykle zaczęła by się z nim droczyć ale zbyt dużo się wydarzyło pomiędzy nimi. Jej serce chciało znaleźć ukojenie w jego ramionach ale w głowie zapalała się czerwona lampka ostrzegająca przed kolejnym zranieniem. Rozsądek wygrał w tej walce ale , nie właściwe nie można tak powiedzieć ze rozsadek bo czy tak zachowują sie dorośli ludzie ? Wygrał żal kierowany do jego osoby
- A może ktoś kto juz tu nie pracuje - bardziej oznajmiła niż zapytała oschle
- Noc śmierci Biłgorajskiego - zaczął swoją wypowiedz -monitoring przed bankiem 2 przecznice za szpitalem
podeszła bliżej by wyraźniej widzieć obraz z monitora rzuciła swoją brązową torbę na szara kanapę i przysiadła się z boku blisko niego.
- Skąd to masz ? - zapytała zaciekawiona odpowiedzą
On jednak nie odpowiada udaje jak by nie słyszał mojego pytania i kontynuuje a ja słucham z zainteresowaniem ,kiedy nastaje chwila ciszy wrzucam swoje złośliwe stwierdzenie
- Popacz a myślałam ze ta sprawa cie już nie interesuje - z moich ust wypływa kąśliwa uwaga
- Ale ciebie zainteresuje - mówi , chyba nie chce wszczynać kłótni do której nieświadomie dążę z jego twarzy mogę wyczytać ze jednak przemilczał to co chciał naprawdę mi odpowiedzieć - kto widnieje w rejestrze wypożyczających ten samochód
- Kto ? - rzuciła automatycznie
- przełyka ślinę, widzę jak chyba próbuję się trochę uspokoić - Nowak - odpowiedział
To dało jej do myślenia, to jest kluczowa poszlaka do rozwiązania tej cholernej zagadki , wzięła jego komputer i zamaszystym krokiem kieruje się do gabinetu
Opowiadanie Avren cz. 2
Powracam z drugą częścią opka ;) nie powiem, żeby była jakaś wybitna, praktycznie nic się nie dzieje, nudy, także nie zabijajcie mnie, postaram się poprawić. Jeśli oczywiście nadal będziecie chcieli kontynuację ;) nie przynudzam i zapraszam do lektury, komentarze mile widziane :) I oczywiście życzę wszystkim wesołych świąt choć to dopiero czwartek ;)
KROPLA MAGII CZ. 2
Stali przez chwilę w drzwiach otoczeni niezręczną ciszą. W końcu Agata cofnęła się żeby go wpuścić. Wszedł ciągnąc za sobą gigantyczną walizkę. Czarownica rzuciła na nią okiem i z lekką drwiną rzuciła
-Większej nie znalazłeś? Zrozumiałabym gdybyś był kobietą, ale nie podejrzewam cię o to, bo kobiety zwykle są uprzejmiejsze.
-Doprawdy? Zawsze myślałem, że to one pierwsze stoją w kolejce do wyrwania sobie ostatniej pary butów.
-Chyba masz racje. Może więc jesteś kobietą, jestem pewna, że z twoimi umiejętnościami udałoby ci się zdobyć miliony par obuwia. – odwróciła się do niego plecami i ruszyła długim korytarzem. Marek wściekły, że wspomniała o ich niefortunnym spotkaniu, zacisnął zęby nie mogąc wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi.
-Tylko trzy miesiące- pomyślał- tylko trzy miesiące, a potem będę mieć spokój.
Doszli do pokaźnych rozmiarów schodów, przed którymi brunetka się zatrzymała i zwróciła na nowo do swojego gościa.
- Pierwszy pokój po prawej jest twój. – machnęła ręką aby wysłać walizkę od razu do miejsca przeznaczenia, ale Marek ją powstrzymał.
- Poradzę sobie- burknął i chwycił za rączkę.
-Ach, no tak, rozumiem, męskie ego. Żadnej pomocy od kobiet. Proszę bardzo, nie będę się kłócić. Za dwie godziny będzie kolacja, do tego czasu rób co chcesz, tylko niczego nie zniszcz…
- Nie mam dziesięciu lat, wiem jak się zachować.
- Nie byłam pewna z tym zachowaniem, wolałam uprzedzić – uśmiechnęła się ironicznie - Możesz zwiedzić dom, choć większa część pokoi i tak jest pozamykana. – z tymi słowami odwróciła się szybko i zniknęła w drzwiach pokoju obok. Dębski ruszył po schodach ciągnąc ze sobą ciężką walizkę. Jeszcze tego by brakowało, żeby mu ją wniosła na górę. Marek nienawidził, kiedy ktoś traktował go niepoważnie, a ta brunetka wyraźnie się z niego naśmiewała. Sytuację pogarszał fakt, że była jego nauczycielką choć byli praktycznie w tym samym wieku. Być może nawet jest kilka lat młodsza.
Dotargał się w końcu na piętro i otworzył drzwi do pokoju. Jego oczom ukazała się przestronna sypialnia z dużym oknem wychodzącym na ogród. W pomieszczeniu znajdowało się również duże łóżko małżeńskie, szafa, biurko oraz dwa regały z książkami. Na stoliku nocnym zauważył wazonik ze świeżo ściętymi kwiatami. Pomimo upalnego lata panował tu przyjemny chłód. Odstawił walizkę i ruszył w stronę łazienki. Ta również była całkiem przestrzenna. Popatrzył na swoją ponurą i zmęczoną twarz odbijającą się w lustrze naprzeciwko niego. - Trzy miesiące, chłopie, trzy miesiące i wrócisz do domu z odzyskanym honorem.
-Większej nie znalazłeś? Zrozumiałabym gdybyś był kobietą, ale nie podejrzewam cię o to, bo kobiety zwykle są uprzejmiejsze.
-Doprawdy? Zawsze myślałem, że to one pierwsze stoją w kolejce do wyrwania sobie ostatniej pary butów.
-Chyba masz racje. Może więc jesteś kobietą, jestem pewna, że z twoimi umiejętnościami udałoby ci się zdobyć miliony par obuwia. – odwróciła się do niego plecami i ruszyła długim korytarzem. Marek wściekły, że wspomniała o ich niefortunnym spotkaniu, zacisnął zęby nie mogąc wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi.
-Tylko trzy miesiące- pomyślał- tylko trzy miesiące, a potem będę mieć spokój.
Doszli do pokaźnych rozmiarów schodów, przed którymi brunetka się zatrzymała i zwróciła na nowo do swojego gościa.
- Pierwszy pokój po prawej jest twój. – machnęła ręką aby wysłać walizkę od razu do miejsca przeznaczenia, ale Marek ją powstrzymał.
- Poradzę sobie- burknął i chwycił za rączkę.
-Ach, no tak, rozumiem, męskie ego. Żadnej pomocy od kobiet. Proszę bardzo, nie będę się kłócić. Za dwie godziny będzie kolacja, do tego czasu rób co chcesz, tylko niczego nie zniszcz…
- Nie mam dziesięciu lat, wiem jak się zachować.
- Nie byłam pewna z tym zachowaniem, wolałam uprzedzić – uśmiechnęła się ironicznie - Możesz zwiedzić dom, choć większa część pokoi i tak jest pozamykana. – z tymi słowami odwróciła się szybko i zniknęła w drzwiach pokoju obok. Dębski ruszył po schodach ciągnąc ze sobą ciężką walizkę. Jeszcze tego by brakowało, żeby mu ją wniosła na górę. Marek nienawidził, kiedy ktoś traktował go niepoważnie, a ta brunetka wyraźnie się z niego naśmiewała. Sytuację pogarszał fakt, że była jego nauczycielką choć byli praktycznie w tym samym wieku. Być może nawet jest kilka lat młodsza.
Dotargał się w końcu na piętro i otworzył drzwi do pokoju. Jego oczom ukazała się przestronna sypialnia z dużym oknem wychodzącym na ogród. W pomieszczeniu znajdowało się również duże łóżko małżeńskie, szafa, biurko oraz dwa regały z książkami. Na stoliku nocnym zauważył wazonik ze świeżo ściętymi kwiatami. Pomimo upalnego lata panował tu przyjemny chłód. Odstawił walizkę i ruszył w stronę łazienki. Ta również była całkiem przestrzenna. Popatrzył na swoją ponurą i zmęczoną twarz odbijającą się w lustrze naprzeciwko niego. - Trzy miesiące, chłopie, trzy miesiące i wrócisz do domu z odzyskanym honorem.
***
Obudził się kiedy było zupełnie ciemno. Spojrzał na zegarek stojący na etażerce i zaklął. Dochodziła 23:00. Planowana kolacja odbyła się dwie godziny wcześniej. Wstał i wszedł do łazienki. Zapalił światło które oślepiło jego wciąż zaspane oczy. Spróbował ułożyć jakoś włosy, które bo długiej drzemce sterczały we wszystkie strony. Nawet nie wiedział, że aż tak był zmęczony. Spał ponad trzy godziny. Teraz powinien zejść i się usprawiedliwić, żeby nie wyjść na totalnego chama i ignoranta. - Piękny początek – mruknął – gratuluję… Zszedł powoli ze schodów i rozejrzał się po korytarzu. Przez szparę w drzwiach jednego z pokoi wylewało się delikatne, żółte światło. Podszedł i zapukał w drewno. Uchylił je lekko i wszedł. Pokój był duży, ale prawie całą jego powierzchnię zajmowały książki. Leżały dosłownie wszędzie, na podłodze, na kilkunastu starych regałach oraz na dużym biurku przy którym siedziała teraz brunetka pogrążona w lekturze jakieś starej i poniszczonej księgi. Podniosła na niego swoje błękitne oczy i oparłszy się na krześle i założywszy ręce utkwiła w nim spojrzenie. Marek przestał rozglądać się po pomieszczeniu i również na nią spojrzał. W świetle lampy wyglądała przepięknie. W brązowych włosach i oczach odbijały się refleksy, długie rzęsy zdawały się rzucać cień na policzki. Ciemnogranatowa suknia opinała jej szczupłe ciało uwypuklając dokładnie to co powinna. Wpatrywał się w nią przez kilkanaście sekund.
-Dlaczego wcześniej nie zauważyłem jaka jest śliczna? – pomyślał - No tak, okoliczności nie sprzyjały.
- Napatrzyłeś się już? A może wydaje ci się, że nadal śnisz?
Dębski lekko się speszył i spuścił wzrok na książki walające się na biurku. Kodeksy.
- Ciekawe-pomyślał. – Zaspałem… nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak byłem zmęczony. To chyba ta podróż…- powiedział spoglądając z powrotem na kobietę. Ta nadal się w niego wpatrywała.
- Przepraszam… nie mam w zwyczaju spóźniania się.
- To się okaże – stwierdziła – kolacja nadal jest w kuchni, trzecie drzwi na prawo. Skoro jesteś taki zmęczony lepiej się połóż, jutro zaczynamy o 8:00. Chcesz herbatę czy kawę?
- Słucham?
- Do kolacji. Herbata czy kawa?
- Woda, jeśli można.
Brunetka pstryknęła palcami.
- Dobranoc – uśmiechnęła się lekko i powróciła do czytania księgi.
Dębski zrozumiał, że to już koniec ich rozmowy, więc rzuciwszy ostatnie spojrzenie w stronę Agaty wycofał się z pokoju.
Trafił do kuchni dopiero za drugim razem. Na stole znajdowała się waza z parującym kremem z warzyw, obok dzbanek z wodą oraz koszyk z pokrojoną bagietką. Zupa okazała się zaskakująco dobra, nie za gorąca i idealnie doprawiona. Musiał przyznać, że jest to jedna z potraw jakie można dostać tylko w najlepszych restauracjach. Nie podejrzewał gospodyni o wielkie umiejętności kulinarne, ale najwyraźniej najlepsza czarownica w kraju musi być dobra we wszystkim. Z przekąsem pomyślał, że skoro już musi tu wytrzymać trzy miesiące, to chociaż będzie miał dobre wyżywienie. I szczerze mówiąc jego nauczycielka też była niczego sobie.
Kiedy wrócił do pokoju i położył się na łóżku przypomniał sobie, że powinien zadzwonić do narzeczonej. Spojrzał na zegarek, który wskazywał kilka minut przed 00:00. Już i tak jest za późno. Zadzwoni jutro. Maria będzie zła, ale zrozumie.
-Dlaczego wcześniej nie zauważyłem jaka jest śliczna? – pomyślał - No tak, okoliczności nie sprzyjały.
- Napatrzyłeś się już? A może wydaje ci się, że nadal śnisz?
Dębski lekko się speszył i spuścił wzrok na książki walające się na biurku. Kodeksy.
- Ciekawe-pomyślał. – Zaspałem… nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak byłem zmęczony. To chyba ta podróż…- powiedział spoglądając z powrotem na kobietę. Ta nadal się w niego wpatrywała.
- Przepraszam… nie mam w zwyczaju spóźniania się.
- To się okaże – stwierdziła – kolacja nadal jest w kuchni, trzecie drzwi na prawo. Skoro jesteś taki zmęczony lepiej się połóż, jutro zaczynamy o 8:00. Chcesz herbatę czy kawę?
- Słucham?
- Do kolacji. Herbata czy kawa?
- Woda, jeśli można.
Brunetka pstryknęła palcami.
- Dobranoc – uśmiechnęła się lekko i powróciła do czytania księgi.
Dębski zrozumiał, że to już koniec ich rozmowy, więc rzuciwszy ostatnie spojrzenie w stronę Agaty wycofał się z pokoju.
Trafił do kuchni dopiero za drugim razem. Na stole znajdowała się waza z parującym kremem z warzyw, obok dzbanek z wodą oraz koszyk z pokrojoną bagietką. Zupa okazała się zaskakująco dobra, nie za gorąca i idealnie doprawiona. Musiał przyznać, że jest to jedna z potraw jakie można dostać tylko w najlepszych restauracjach. Nie podejrzewał gospodyni o wielkie umiejętności kulinarne, ale najwyraźniej najlepsza czarownica w kraju musi być dobra we wszystkim. Z przekąsem pomyślał, że skoro już musi tu wytrzymać trzy miesiące, to chociaż będzie miał dobre wyżywienie. I szczerze mówiąc jego nauczycielka też była niczego sobie.
Kiedy wrócił do pokoju i położył się na łóżku przypomniał sobie, że powinien zadzwonić do narzeczonej. Spojrzał na zegarek, który wskazywał kilka minut przed 00:00. Już i tak jest za późno. Zadzwoni jutro. Maria będzie zła, ale zrozumie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)