środa, 18 czerwca 2014

"I know you" cz. 14

Cześć i czołem kochani! :*
Przybywam z czternastą już częścią opowiadania, jest mi niezmiernie miło, że coraz więcej przybywa komentujących moje opowiadanie, jest to naprawdę cudowne bo nic tak jak wasze komentarze nie uskrzydla mnie do pracy nad kolejnymi częściami. Osobiście nie jestem w pełni zadowolona z tej części, ale mam nadzieje, że coś znajdzie się w opowiadaniu co wam się spodoba. Nie przedłużając zapraszam do opowiadania. Ach no dedykacja, oczywiście tym komentującym i poczytującym :)
Buźka kochani! ;*
PS: Teraz to macie bardzo dużo Marka. Większość opowiadania jest pisane w jego osobie, chciałam wlepić trochę tajemnicy która mi nie wyszła pewnie jak zwykle :D A opowiadanie, z części na część ostatnio robi się coraz gorsze. :<
Pinky
________________________

"I know you" cz.14

Telefon milczał od kiedy udała się na spotkanie. Martwiłem się - znowu! Białe ściany korytarza, po którym wędrowałem sprawiały, że czułem się coraz bardziej jak wariat, brakowało tylko lekarzy w białych fartuchach, pokoju z pojedynczą pryczą - oczywiście z białymi ścianami - i kaftana bezpieczeństwa. Chodziłem z jednego końca korytarza na drugi. Mijało mnie kilkanaście osób, po których wyrazie twarzy mogłem dojść do wniosku, że już mnie wzięli za niezrównoważonego psychicznie. Chyba nawet byłem wariatem, bo szaleńcze byłem w niej zakochany. Szalałem na jej punkcie. Wszystkie myśli skupione były na jej osobie. Teraz mogę przyznać, że w pewien sposób jestem psycholem. Co ta kobieta ze mną robi? To ja miałem rozdawać karty, ale zmieniona Agata nie pozwoli na to. Tym razem to ona rozdaje karty. Gdzie w tym wszystkim jest dawny niezależny Marek? Stałem się potulny i z uśmiechem na twarzy przyjmuje każdą jej decyzje. Czas nas zmienił, ale najbardziej zmieniło nas przeznaczenie. Przeznaczenie które ponownie pokierowało nas na jedną drogę. Na drogę prawdziwej i jedynej miłości. Tylko od nas zależy jak to wszystko się potoczy. Tylko my jesteśmy teraz odpowiedzialni za przyszłość. Tylko ona i ja.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu - zero wiadomości. Nie chciałem zasypywać jej kolejną setką połączeń i wiadomości, ale nie dlatego, że się nie martwiłem wręcz przeciwnie cały się telepałem ze strachu o nią - albo z zazdrości? Nie to nie możliwe, by tym spotkaniem była randka. Na pewno jest to spotkanie z.. no właśnie z kim? Łukasz jest w więzieniu, Alicja też odpada, więc kto? Świadek? A może jednak jest jakiś mężczyzna? To jest cholernie frustrujące, że Agata działa na własną rękę. Chyba nigdy nie nauczy się współpracować, zawsze działa indywidualnie co nie zawsze jest opłacalne i bezpieczne. Nie raz przez jej tajemnice i nieoficjalnie prowadzone śledztwa wpadała w kłopoty. Ona naprawdę uwielbia chyba przyciągać do siebie kłopoty. Wyszedłem przed hotel, podchodząc do krawędzi schodów i przystając, wsłuchiwałem się w tętniące życiem miasto, przy okazji rozglądając się za brunetką. Gdy ją ujrzałem zamarłem w bezruchu. Serce niebezpiecznie przyspieszyło. Wysiadła z granatowej osobówki, przyjrzałem się kierowcy, ale nie była to znana mi osoba. Z uśmiechem na twarzy kroczyła w moim kierunku. Zwolniła kroku gdy znajdowała się dwa schodki niżej. 
- Co ty tutaj robisz? - zapytała wciąż uśmiechnięta.
- Stoję, oddycham, podziwiam - splotłem ręce na klatce.
- Wydaje mi się, że z balkonu masz dużo lepszy widok. 
- Być może, ale ten tutaj widok jest wyjątkowy - uniosłem zawadiacko brew.
- No to ty sobie podziwiaj, ja idę do siebie - poklepała mnie po ramieniu, a po moim ciele przeszedł przyjemny prąd.
- Kto to był? - zapytałem, gdy mnie mijała.
- Ale kto? 
- No ten kto Cie odwiózł - mój głos zadrżał. 
- Znajomy - zbliżyła się - chyba nie jesteś zazdrosny? 
- Ja zazdrosny? To nie w moim stylu - każde kolejne słowo pogrążało mnie przez drżenie głosu. Spojrzałem nerwowo na zegarek. - robi się już późno, a chciałem jeszcze popracować. 
- Jasne.. - poklepała mnie po policzku i odwracając się na pięcie znikała za drzwiami hotelowymi. Spojrzałem w niebo wypuszczając głośno powietrze. Może za szybko zrobiłem sobie nadzieje, ale przecież pocałowaliśmy się - żeby to raz. Być może dla niej były to nic nieznaczące pocałunki - nie to nie możliwe. W takim razie skoro jest szansa, że wciąż do mnie coś czuje to skąd się wziął ten facet. Raczej powinienem zadać sobie inne pytanie : Kim jest ten facet? W każdym bądź razie, nie jesteśmy razem, ona jest dorosła i ma prawo aby się z kimś spotkać. Nie rozumiem, tylko czemu jest wobec mnie taka tajemnicza.

Otworzyłem na oścież drzwi do swojego pokoju, wślizgnąłem się do ciemnego pokoju i po raz kolejny tego dnia wziąłem głęboki oddech. Rozejrzałem się dookoła próbując odnaleźć włącznik światła. Zbliżyłem się do ściany i nim wcisnąłem włącznik, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem je i moim oczom ukazała się uśmiechnięta brunetka z plikiem papierów.
- Nie przeszkadzam? - spytała
- Jasne, że nie. Wejdź.
- To nie będzie konieczne - podała mi pliczek dokumentów.
- Co to? - przejrzałem kilka pierwszych kartek.
- Podobno chciałeś popracować - uśmiechnęła się - to pracuj, a ja idę do baru jakbyś mnie szukał.
- Myślałem, że razem popracujemy.
- Za dużo myślisz Mareczku - puściła mi oko i nim zdążyłem jakkolwiek zareagować była już na końcu korytarza. Przed oczyma ukazał mi się kolejny obraz Agaty w towarzystwie innych mężczyzn. Uczucie zazdrości ściskało mój żołądek. Rzuciłem na szafkę papiery i dogoniłem brunetkę na schodach.
- Wiesz, jakoś naszła mnie ochota na drinka - uśmiechnąłem się - będzie mi się lepiej pracować.

Siedziałem skulony nad szklanką szkockiej. Musiałem posiedzieć i wypić jednego albo i trzy drinki. Widok jej wysiadającej z auta nieznajomego sprawiał, że miałem ochotę jak najszybciej się upić i wymazać ten obraz z mojej głowy. Gdy zauważyła, że patrze w ciecz w szklance, uniosła drinka do ust.
- Wszystko w porządku? - zamoczyła usta w trunku, robiła to w tak zmysłowy sposób, że miałem ochotę tu i teraz ją pocałować - żeby tylko pocałować.
- Tak, tak - odpowiedziałem natychmiastowo. Zamówiłem kolejnego drinka dla siebie i brunetki. Nie obyło się bez nachalnych mężczyzn dosiadających się do jej boku. Wszystkich skutecznie przegoniłem, prócz jednego, który niestety nie dawał za wygraną i na każdym kroku flirtował z Agatą.
- Pan tak każdą kobietę podrywa? - zapytałem barmana.
- Tylko te najładniejsze - nawet na mnie nie spojrzał. Wciąż przyglądał się brunetce, a ona mu. Opuszkiem palców jeździła po krawędzi szklanki. Z każdą sekundą coraz bardziej się we mnie gotowało.
- Chyba dużo takich musiało tutaj być - rzekłem oschle.
- Ta pani jest pierwszą - krew mi wrzała. Musiałem zareagować.
- Idziemy, mamy jeszcze masę roboty - gdy ta jednak wciąż siedziała przy barze, chwyciłem ją przerzucając przez ramię i opuściliśmy bar wchodząc do windy.
- Puść mnie do cholery! - krzyczała uderzając pięściami w moje plecy od kiedy wyszliśmy z baru. Postawiłem ją gdy winda zamknęła drzwi - co to miało znaczyć do cholery?
- Ratowałem Cię.
- Nie potrzebowałam pomocy - uderzyła mnie w tors. Każdy jej atak złości powodował, że na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.
- Wolałem jednak nie pozostawiać Cię na pastwę tego napalonego barmana.
- I co tak teraz będziesz ratował mnie przed wszystkimi facetami, którzy się do mnie zbliżą.
- Na odległość mniejszą niż metr.
- To chore - przewróciła oczami - jesteś zazdrosny!
- Od razu zazdrosny, po prostu nie chcę byś zrobiła coś głupiego - odrzekłem niezwykle spokojnie, zbliżając się do niej.
- Może pozwolisz, że sama będę decydować, co jest głupie a co nie? - spojrzała mi w oczy - jak na razie to ty jesteś głupi i ta twoja chora zazdrość.
- Wypraszam sobie, jestem inteligentnym, przystojnym mecenasem - poprawiłem krawat. Ona zbliżyła się do mnie i stając na palcach szepnęła do ucha:
- Tylko się nie zakochaj - zaraz po tym jak drzwi się otworzyły wysiadała z windy i przyśpieszonym krokiem zmierzała do swojego pokoju. Szedłem za nią przyglądając się jak uwodzicielko kołysała biodrami.
- Nie możesz znaleźć klucza? - zapytałem.
- Nie odzywaj się do mnie - przeszukiwała nerwowo torebkę. Wzruszyłem ramionami i rozbawiony udałem się do swojego pokoju.
- Jakbyś jednak potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Poradzę sobie. Najwyżej spędzę noc z barmanem - znieruchomiałem i w dwóch krokach znalazłem się ponownie na korytarzu - a ty nie idziesz do swojego pokoju?
- Całkiem przypadkiem odnalazłem twoją zgubę w mojej kieszeni.
- Całkiem przypadkiem? - uśmiechnęła się odwracając do mnie twarzą.
- Mógłbym Ci oddać, ale nie ma nic za darmo.
- Nic za darmo? - zbliżyła się do mnie. Najpierw chwyciła za krawat luzując go, ściągnęła go i powiesiła na swojej szyi. Jej drobne dłonie zabrały się teraz za guziki. Po moim ciele przeszedł dreszcz, żeby to jeden. Było ich tysiące, gdy jej dłonie błądziły po torsie, karku i włosach. Zsunęła marynarkę z moich ramion stając na palcach musnęła kącik ust, sprawiając, że jeszcze bardziej drżałem. Położyłem dłoń na jej plecach i przysunąłem ją jeszcze bardziej do siebie. Zbliżyła usta do moich ust, przymknąłem powieki oczekując jej słodkich ust.
- Palant - rzekła rozbawiona i zwinnym ruchem zabrała kartę do pokoju i wyswobodziła się z moich objęć wchodząc do pokoju. Długi oddech. Przystanąłem niepewnie przy jej drzwiach. Moja zawieszona w powietrzu dłoń drżała, już zbierałem się do tego by zapukać i dokończyć to co w tak brutalny sposób rozpoczęła. Jednak moja podświadomość nakazywała bym poczekał.
- Dobranoc - szepnąłem i udałem się do swojego pokoju. 

Przecierając zaspane oczy miałem dziwne wrażenie, że jestem spóźniony. Chwyciłem leżący w stercie papierów telefon i spojrzałem na niego.
- Świetnie - zerwałem się z łóżka jak poparzony i wskoczyłem pod prysznic. Lodowate strumienie wody sprawiły, że tak szybko jak wskoczyłem pod prysznic, tak z niego wyskoczyłem. Przekręciłem korek ciepłej wody i ponownie wskoczyłem pod prysznic. Zmierzwiłem mokre włosy, pobudzając zaspany jeszcze umysł. Po jakże szybkim prysznicu, tak samo szybko przygotowałem się do wyjścia. Całą drogę do auta zastanawiałem się jakim cudem mogłem zaspać. Zawsze pamiętałem o budziku, czasami budzę się nawet nim zadzwoni. Od kiedy otworzyłem powieki miałem dość dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Oby nie było to coś złego. Westchnąłem głośno wsiadając do auta. W więzieniu miałem być pół godziny temu, telefon Agaty nie odpowiadał - jak zwykle zresztą. Dociskając pedał gazu od razu pojechałem do firmy. Zaparkowałem auto przed wielkim szklanym wieżowcem. Wysiadając z samochodu od razu udałem się w stronę drzwi, w których wpadł na mnie pędzący facet. Zaklnąłem pod nosem i poprawiając torbę podszedłem do ochroniarza.
- Niektórzy ludzie powinni bardziej uważać.
- Pan Wojciech śpieszył się na spotkanie.
- Wojciech?
- Wiceprezes firmy. A pan do kogo?
- Mecenas Marek Dębski. Jestem obrońcą pana Łukasza.
- Wiceprezes właśnie udał się na spotkanie z prawnikami, a raczej z atrakcyjną panią mecenas. Jak wczoraj przyjechał z nią do biura to do wieczora z niego nie wyszli. Bóg wie co tam robili - spojrzałem na ochroniarza pytająco.
- Pan Wojtek jest kobieciarzem i sprowadza sobie często kobiety do biura - rozejrzał się dookoła - ale ta była wyjątkowo atrakcyjna. Jakbym zdobył taką to nigdy bym nie pozwolił jej odejść.
- Którędy do gabinetu pani Alicji Stolarskiej? - nie miałem ochoty słuchać opowieści o życiu "uczuciowym" wiceprezesa.
- Żony szefa nie ma, ma spotkanie z Niemcami. Jakiś duży przetarg szykują. Ale jeśli pan chcę to może poczekać w bufecie.
- Dziękuje - minąłem go po czym po chwili odwróciłem się nagle olśniony. Skoro wie tak dużo o życiu wiceprezesa, to na pewno wie co dzieje się w całej firmie - Chciałbym się zapytać, czy w ostatnim czasie nikt nie groził panu Łukaszowi?
- Ależ skąd pracuje tutaj czterdzieści lat, kiedy dziadek prezesa zakładał firmę był to mały budyneczek, jednak z roku na rok powiększał się o kolejne piętra, ale największy sukces odniósł pan Łukasz. Wypłyną z biznesem na zagraniczne wody, jego firma to maszynka do robienia pieniędzy.
- Nie miał żadnych wrogów?
- Jedynymi wrogami byli prezesi firm, którym się nie powodziło. Ale to nie możliwe by podrzucili narkotyki prezesowi. Tutaj pracują zaufani pracownicy. A prezes do świętych przecież w  przeszłości nie należał, sam byłem świadkiem jak dawno temu policja znalazła przy nim narkotyki.
- To jeszcze raz dziękuje, ale jakby panu coś się przypomniało to proszę zadzwonić dobrze? - wręczyłem wizytówkę i mijając go udałem się do bufetu. Oczekiwałem na Alicje godzinę, wlałem w siebie chyba trzy filiżanki kawy.
- Ochroniarz mówił, że cie tutaj znajdę - musnęła mnie w policzek i dosiadła się do stolika zamawiając filiżankę kawy - a gdzie Agata?
- Chyba u Łukasza - wzruszyłem ramionami.
- Mogłam się tego spodziewać - rzekła drwiąco. Spojrzałem na nią pytająco - nie ważne. Macie już coś co pomoże Łukaszowi?
- Na tym etapie nie mamy nic. Nie miał wrogów, nikt mu nie groził. W dokumentach firmy czysto, brak powiązań z mafią.
- A mimo to jest oskarżony o współpracę z mafią.
- Jeden eksport tylko jest powiązany z mafią, ale na tym dokumencie nie ma podpisu Łukasza - otworzyłem notatnik - tylko niejakiej Aleksandry Ślęzak. 
- Pokaż mi ten papier - przyjrzała się zapełnionej kartce - to niemożliwe by podpisała to Olka, ona nie pracuje od roku w tej firmie.
- Czyli ktoś w waszej firmie próbuje wrobić nie tylko Łukasza, ale i firmę. Nie masz podejrzeń kto to mógłby być? Albo kto się ostatnio podejrzanie zachowywał?
- Nie, nie wiem.. - zamoczyła usta w kawie, wciąż przyglądając się mi - chociaż.
- Chociaż co?
- Ostatnio Wojtek zachowuje się dość dziwnie, od kiedy Łukasz wylądował w więzieniu więcej go nie ma w tej firmie niż jest. 
- Myślisz, że wrobiłby przyjaciela.. - Alicja wzruszyła ramionami - ...z zazdrości?
- Co masz na myśli? 
- Chyba Ciebie i Wojtka coś łączyło. Łukasz was podobno przyłapał.
- Skąd o tym wiesz? - zapytała oburzona - nie poczekaj, zgadnę. Agata.
- Nie ważne skąd wiem. Wojtek mógłby mieć powód do zemsty.
- Nie wiem jakich głupot ci naopowiadała Agata, ale nie sypiałam z Wojtkiem. Przynajmniej nie z własnej woli.
- Czy ty coś sugerujesz? 
- Wojtek zgwałcił mnie. Gdy chciałam o tym powiedzieć zagroził, że ma dowody na to, że zdradzam ważne informacje konkurencyjnym firmą.
- A zdradzałaś? 
- Nie, ale dowody były zmanipulowane i nie dałabym rady ich podważyć. 
- A jak zareagował Łukasz, gdy zobaczył to co zobaczył?
- Był wściekły, chciał za wszelką cenę pozbyć się Wojtka. Odgrażał mu, że doniesie na jego czarne interesy. Łukasz szykował się do ważnego przetargu z Norwegami i nic nie powiedział o tym Wojtkowi, który uważał, że ten kontrakt pociągnie firmę na dno. Łukasz nie chciał go słuchać i padły słowa z ust Gołębiewskiego "nie dopuszczę do tego by ta firma poszła na dno". Dalszy ciąg znasz.
- A co z rozwodem?
- Jakim znowu rozwodem?
- Łukasz chciał się rozwieść.
- Co Agata Ci tak powiedziała? - odstawiła filiżankę na stół i nerwowo stukała paznokciami w stół - może nie należałam do świętych. Ale nigdy świadomie i z własnej woli nie zdradziłam Łukasza. Ona zawsze była zazdrosna o relacje między mną a Łukaszem. Wybrał mnie a nie ją. Ale gdybyś nie pojawił się ty, byłaby z Łukaszem.
- Nie rozumiem.
- Nim jeszcze poznałeś Agatę, między nią a Łukaszem było coś czego nie było można nazwać zwykłą przyjaźnią. Gdy jednak weszłam do ich życia, on zaczął więcej czasu spędzać ze mną odsuwając na drugi plan Agatę. Próbowała nas nawet skłócić, wymyślając historyjkę, że zdradziłam go z jego kuzynem. Czego ani ja, ani Dawid nie potwierdziliśmy. Wtedy poznała Ciebie i zakochała się, ale ten idiota zaczął wtedy przez nią brać.
- Przez nią?
- Oświadczył się jej, ale odrzuciła oświadczyny, proponując mu tylko przyjaźń. Nie zdziwiłabym się naprawdę gdyby te jego wyjazdy służbowe nie kończyły się tylko na kawie. Widzę jak się zachowuje gdy ktoś o niej wspomni, pamiętam jak na nią patrzył. Mimo, że kocha mnie, nigdy nie przestał jej kochać. Ona to po prostu wykorzystuje przeciwko mnie. Manipuluje nim jak tylko chcę - każde jej słowo przyprawiało mnie o nieprzyjemny dreszcz. Czułem jak żołądek zaciska się z zazdrości. Zacisnąłem pięść i przygryzając dolną wargę wsłuchiwałem się w dalszą wypowiedź Alicji - nie tylko manipuluje nim, ale i tobą. Jesteś jej marionetką.
- Przestań - wstałem i uderzyłem dłonią w stół - przestań pieprzyć!
- Niedługo sam się przekonasz - odpowiedziała spokojnie popijając kawę. Wyszedłem z bufetu nerwowo poprawiając torbę. Kulminacja negatywnych emocji, niebezpiecznie zbliżała się do wybuchu. Modliłem się tylko, by jak najszybciej dojechać do hotelu. Chciałem poznać prawdę, którą ukrywała od kiedy się poznaliśmy.  Spojrzałem na zegarek. Powoli zbliżała się czwarta, dość długo siedziałem w firmie. Starałem się przez cały czas opanowywać emocje. 

Pewnym krokiem pokonywałem korytarz zmierzając do jej drzwi. Przed oczami ukazywał się już obraz naszej kłótni, krzyk, trzaski drzwi i.. złość nagle przeminęła. Ujrzałem ją w zwiewnej czarnej sukni. Włosy opadały jej na ramiona. Wyglądała zjawiskowo.
- Byliśmy umówieni? - zapytałem zbliżając się do niej.
- Ja tak, nie wiem jak ty - poprawiła sukienkę.
- Idziesz tak na spotkanie z klientem?
- Nie jadę do restauracji.
- Tak wcześnie?
- To przesłuchanie? - spojrzała na mnie - w takim razie gdzie byłeś, jak cie nie było?
- Byłem w firmie - i wtedy kolejne fale złości zaczęły uderzać we mnie niczym pociski z pistoletu - dowiedziałem się interesujących rzeczy.
- Doprawdy? Na jaki temat?
- Twój. 
- Mój?
- Tak twój. Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, o oświadczynach Łukasza, albo inaczej.. - zbliżyłem się do niej - ..czy kiedykolwiek zamierzałaś mi o tym powiedzieć?
- O czym ty mówisz?
- Łukasz Ci się oświadczył, jak byliśmy już razem.
- No i co oświadczył się, nie przyjęłam i co w związku z tym? 
- Nie powiedziałaś też, że byliście bardzo blisko.
- Teraz będziesz wylewał żale przeszłości? Idź do Alicji na pewno Cię pocieszy zresztą nie pierwszy raz.
- Posuwasz się za daleko.
- A rozumiem twoja przyjaciółeczka pewnie powiedziała, że sypiałam z Łukaszem, że miałam romans a ty łyknąłeś wszystko bo przecież zawsze jej wierzyłeś. Ona taka idealna, nieskazitelna.. - przerwała zbliżając się krok do mnie -.. było trzeba z nią wziąć ślub. Teraz żegnam jestem umówiona.

Nie byłem zły - byłem wściekły. Miałem ochotę rozwalić wszystko co mi tylko trafi do ręki. Opierałem się o chłodną ścianę budynku stojąc na balkonie. Miałem dość. Serdecznie dość tych tajemnic. Cały czas mnie okłamuje. Gdy tylko odkrywam jej tajemnice atakuje mnie słownie. Ostatnio między nami było dobrze, nie myślałem o błędach przeszłości, staraliśmy - a przynajmniej ja się starałem - odbudować tę relacje, ale musiały się pojawić tajemnice - musiały!! Było po północy gdy ktoś po drugiej stronie drzwi próbował się dostać do środka. Spodziewałem się, kim jest ta osoba - ba byłem pewny! Uchyliłem drzwi i spojrzałem na zdenerwowaną brunetkę.
- No proszę, proszę. Czyżby mecenas Przybysz, skruszona stała u mych drzwi?
- Daruj sobie. Chciałabym pożyczyć twoje auto jutro, muszę dojechać w jedno miejsce.
- Mogę Cię zawieźć. 
- Nie dziękuje, poradzę sobie. Pożyczysz mi auto?
- Mogłabyś mi chociaż powiedzieć po co i gdzie się wybierasz?
- W odpowiednim czasie, więc jak dasz mi te auto?
- No nie wiem, nie wiem..
- Wiesz, co łaski bez. Poradzę sobie i bez twojego auta - machnęła ręką i poszła do swojego pokoju. 

Przesiedziałem pół nocy gapiąc się w niewidzialny punkt na ścianie. Moje myśli nieustanie krążyły, wokół jednej osoby, a konkretnie Agaty. Siedziała w mojej głowie i nie zamierzała nawet z niej wyjść, każde nawet te miłe wspomnienie sprawiało, że czułem narastającą złość. Która zdwajała się ze wspomnieniem słów Alicji. Za oknami zaczynało pojawiać się już słońce. Pierwsze promienie słoneczne przedzierały się przez żaluzje, padając na moje plecy. Powieki stawały się coraz cięższe, aż zasnąłem. 

***

Przebudziłam się, nawet nie pamiętam kiedy przysnęłam. Znajdowałam się w łóżku, na którym walała się sterta papierów. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Zegarek wiszący na ścianie wskazywał godzinę piątą trzydzieści. Mam do spotkania jeszcze godzinę. Najpierw udałam się pod prysznic, następnie nałożyłam lekki makijaż i opuściłam hotel. Jak na tak wczesną porę ruch na ulicach, był dość spory. Wsiadałam do taksówki i udałam się w wyznaczone miejsce, z którego musiałam przejść kolejne kilka metrów, by dostać się do miejsca docelowego. Rozejrzałam się wokół byłam w dość odludnym parczku na obrzeżach miasta. Oczekiwałam przybycia towarzysza, po kwadransie rozpoznałam stojący na poboczu samochód i rozglądając się wcześniej wsiadłam do auta.
- To już nie jest tylko sprawa o narkotyki - spojrzałam na kopertę, którą wręczył mi kierowca - to jest również sprawa o morderstwo. 


1 komentarz: