środa, 27 sierpnia 2014

"Czas jest twym wrogiem" czyli krótkie opowiadanie Pinky

Nie wiem co mnie skłoniło do tego opowiadania, naprawdę nie wiem. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Ostatnio cierpię na naprawdę dołujące nastroje. Nie mam ochoty na nic,  relaksuje się podczas pisania opowiadań. Dość często płaczę i mam zrypany nastrój. Dlatego spodziewajcie się w przyszłości jakiegoś smutnego opowiadania. Nawet szczerze powiedziawszy nie wiem czy to opowiadanie, nie będzie smutne. Nie będę tutaj gadać o sobie, jakoś tak niezręcznie mi teraz pisać... nie ważne zresztą. Zapraszam do czytania i opiniowania.

PS: Dedykuje opowiadanie Dębskiej za te pięć lat na yt, mojej kochanej Joan, mijo z ktorą muszę częściej rozmawiać i yellow która mam nadzieje użyczy mi swojej wycieraczki ;*
Najwytrwalsi siedzieli do końca :*
Pinky
________________________________

"Czas jest twym wrogiem"


- Marek? - zapytała brunetka otwierając drzwi. W progu jej mieszkania stał on, ten który pojawiał się i znikał w jej życiu nie pierwszy i nie ostatni raz. Za każdym razem gdy się pojawiał wiedziała, że zniknie. Zawsze znikał, zawsze bała się tego, że zniknie po raz ostatni, że nigdy już go nie zobaczy. Zaczynała układać sobie życie i pojawiał się znowu on. Jakby nadprzyrodzone siły nie pozwoliły jej postawić kroku naprzód.
- Mogę wejść? - zapytał, kładąc dłoń na biodrze. Wyglądał wtedy tak bardzo seksownie. Skinęła głową, wyrażając zgodę by po raz kolejny przekroczył granicę jej mieszkania. By znów zaistniał w jej życiu.
- Na długo przyjechałeś? - zapytała zamykając drzwi.
- Na kilka dni - usiadł na kanapie wyciągając nogi. Czuł się jak u siebie. Jakby jej mieszkanie było i jego mieszkaniem.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytała stojąc w progu salonu - Masz rozprawę w Warszawie?
- Nie - odpowiedział biorąc pilota w dłoń
- Zwariowałam, ja naprawdę zwariowałam - usiadła na fotelu na przeciwko niego chowając twarz w dłoniach
- Wcale nie zwariowałaś - odpowiedział obojętnie
- Więc czemu tutaj jesteś? - spojrzała na niego
- Bo Cię kocham.
- To moja wyobraźnia, zawsze miałam wybujałą wyobraźnie jeśli chodziło o ciebie - wstała i podeszła do okna - to się nie dzieje naprawdę, miałeś już się nie pojawiać, miałeś zniknąć z mojego życia.
- Agata, ale tutaj jestem - odrzucił pilot na kanapę i podszedł do brunetki kucając przy niej - jestem tutaj dla Ciebie.
Spojrzała w jego oczy, uśmiechał się do niej. Bała się znów jego odejścia. Bała się następnego poranka. Bała się ponownie samotności.
-  Dlaczego? - szepnęła łamiącym się głosem
- Ciii.. - wsunął dłonie pod jej koszulkę i przyciągnął ją do siebie, składając na jej ustach niezwykle czuły, ale i zmysłowy pocałunek. Długo nie musiał czekać na odwzajemnienie, uległa będąc w jego ramionach. Koniuszkiem palca przejechała wzdłuż jego szyi, wbijając długie paznokcie w jego kark. Obiecywała sobie, że już nigdy nie ulegnie jego urokowi, ale mimo tylu ucieczek i powrotów, wciąż na nią działał. Jej paznokcie zostawiały krwiste ślady na jego plecach, przygryzła dolną wargę jego ust. Jego usta smakowały zawsze tak samo, jakby przesiąknięte były już szkocką whisky i litrami kawy wypitymi przez niego. Czuła, jakby całując jego usta, odkrywała nieznaną jej wyspę, ukrywającą wielką zagadkę wszechświata.

***
Spał na drugiej stronie łóżka, mrucząc coś cicho przez sen. Ona natomiast stała przy oknie owinięta w jego koszulę, patrzyła jak błyszczące gwiazdy przyozdabiają granatowe niebo. Zerkała co jakiś czas na śpiącego w jej łóżku mężczyznę życia, który prędzej czy później znowu zniknie - tak jak zawsze. Zniknął z jej życia, kancelarii, a teraz pojawia się raz na jakiś czas i zawraca jej w głowie. Bywa wtedy szczęśliwa, że ma choć na chwilę go przy sobie, że może znów napawać się jego zapachem, że znów może nacieszyć oczy jego umięśnionym torsem, by potem płakać dniami i nocami w poduszkę. O ich relacjach nie wie nikt, prócz ich samych. Nie umiałaby powiedzieć przyjaciółce, że raz na jakiś czas ma przy sobie mężczyznę życia, ale nie wie kiedy się pojawia i kiedy znika. Spojrzała na śpiącego w jej łóżku Marka, poczuła jak łzy palą ją pod powiekami. Przełknęła ślinę i ponownie wtuliła się w jego ramiona. Nie chciała przegapić tego momentu w jego ramionach, który w każdej chwili może być ostatnim. Rankiem zbudził ją dzwoniący telefon, wyskoczyła z łóżka i w dwóch krokach znalazła się przy szafce na której leżał telefon. Spojrzała na wyświetlacz i na Dębskiego. Patrzył na nią badawczo.
- To Dorota. Muszę iść - zacisnęła w dłoni telefon.
- Okej. Idź - powiedział układając się wygodnie w łóżku.
- To jest ten moment, kiedy po udanym seksie wracasz do siebie,spotykasz kumpli i rozmawiacie o tym jak cudownie było podarować mi ostatnią noc, którą będę później musiała opłakiwać i żyć dalej, do następnego naszego przypadkowego spotkania?
- Ja i moi przyjaciele, głownie rozmawiamy o sporcie.
- Marek.. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Agata, idź - uśmiechnął się -  Nigdzie się nie wybieram. - odwzajemniła jego uśmiech i zarzucając marynarkę na plecy opuściła swoje mieszkanie.

***

Stojąc przed drzwiami mieszkania, zastanawiała się czy aby na pewno w mieszkaniu znajduje się Marek. Drżącą dłoń trzymała na chłodnej klamce, bała się ponownego rozczarowania. Po kolejnym wdechu i kolejnych minutach weszła do mieszkania. Panowała przerażająca cisza. Wiedziała, że zniknął, tym razem nie powstrzymywała łez. Pozwoliła aby płynęły po jej policzkach strumienie słonych łez. Nie rozumiała dlaczego płacze, powinna przecież przywyknąć do jego ucieczek, ale każde jego zniknięcie z każdym kolejnym razem bolało jeszcze mocniej. Serce rozdzierało jej się na maluteńkie kawałeczki, które ciężko było później posklejać. Opadła na łóżko i twarz wcisnęła w poduszkę. Płakała - z godziny na godzinę jeszcze bardziej. W kącie ujrzała kolejną pozostawioną koszulę, kolejne pozostawione wspomnienia. Na poduszce wciąż wyczuwalny był jego zapach. To już było dla niej za dużo. Nie wytrzyma kolejnego pojawienia się i zniknięcia Dębskiego. Warszawa pokryła się już gwieździstym niebem, siedziała przy oknie cicho łkając i wtedy z korytarza dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Zerwała się energicznie i pobiegła na korytarz, patrzyła na niego zeszklonymi oczami. 
- Coś nie tak? - to słowo sprawiło, że w jej organizmie aż zawrzało. Podeszła do niego i z całych sił uderzała w jego tors. 
- Nienawidzę cię! - krzyknęła wciąż go uderzając.
- Agata...- chwycił ją za nadgarstki i spojrzał wprost w jej smutne i czerwone oczy. Nie minęła chwila, a drobne ciało brunetki schowane było w jego niedźwiedzim uścisku, walczyła by wyswobodzić się z jego objęcia, jednak bezskutecznie. Jego uścisk sprawił, że uspokoiła się. Ucałował czubek jej głowy, następnie spojrzał w jej oczy.
- Miałam zły dzień.. - skłamała i wyswobadzając się uścisku udała się do salonu. Zajęła się stosem akt na jej stole, byleby nie myśleć o Marku. Skutecznie jej się to udawało, przez godzinę nie myślała o nim. 
- Idziesz do łóżka? - zapytał wycierając włosy
- Muszę to skończyć, zaraz dołączę - odpowiedziała nawet na niego nie zerkając. Podszedł do niej i ucałował jej skroń po czym położył się do łóżka. Nie minęło dziesięć minut, a oddech Dębskiego stał się spokojniejszy. Zasnął. Zamknęła przewertowane wcześniej akta i podeszła do okna. Dumała przy nim. Uspokajało ją to i pomagało myśleć. Każdy ma swój kąt, w którym można się wyciszyć i spokojnie pomyśleć. Ona właśnie za takie miejsce uważała swoje własne okno. 
- Czemu nie śpisz? - odpowiedział zachrypniętym głosem.
- Zastanawiam się - oparła głowę o chłodną ścianę, a dłoń położyła na szybie.
- Nad czym? - podszedł do niej i chwycił ją za biodra. Drgnęła i wykonała unik stając za jego plecami.
- Dlaczego robisz mi to przez cały czas?
- Nie rozumiem..
- Pojawiasz się i znikasz. Myślisz, że mi to odpowiada taki układ. Myślisz, że nie boję się kolejnego dnia i kolejnego poranka.
- Ale Agata..
- Nie Marek, nie ma tutaj żadnego ale.. nie mogę tak dalej rozumiesz? Chciałabym wychodzić z tobą na kolacje, iść do kina, powiedzieć Dorocie o nas. Nie mam siły już dalej cierpieć rozumiesz?
- Agata..
- Musisz podjąć decyzje albo zostajesz już na zawsze albo odchodzisz i już nigdy nie pojawiasz się w moim życiu.
- Zrozum, że nie mogę - odpowiedział łamiącym się głosem.
- No właśnie tego nie rozumiem Marek. Nie rozumiem.
- To jest trudne do wytłumaczenia.
- A myślisz, że mi nie jest trudno budzić się jednego dnia przy twoim boku, a następnego dnia samotnie. Myślisz, że łatwo mi jest się pozbierać, za każdym razem jest coraz trudniej, bo zawsze mam nadzieje, że tym razem zostaniesz - przerwała wycierając wierzchem dłoni spływające po jej policzku łzy - że zostaniesz już na zawsze. Marek wiesz co jest trudne do wytłumaczenia?
- Co? - zapytał siadając na krawędzi łóżka.
- To, że nadal pozwalam ci wchodzić do mojego życia i w oka mgnieniu zamieniać je w piekło - spojrzała na niego, głowę miał spuszczoną a dłonie zaciśnięte.
- Chciałbym.. - spojrzał na nią, w jego oczach szkliły się pojedyncze łzy -.. tutaj zostać już na zawsze. Móc cieszyć się twoją obecnością codziennie a nie tylko w przelocie, ale to nie jest takie proste Agata.
- Co takiego sprawia, że nie możesz tutaj zostać? - usiadała na stole na przeciwko niego.
- Na pewno chcesz poznać prawdę? - chwycił jej dłonie
- Tak Marek, chcę poznać prawdę - powiedziała spokojnie kładąc dłoń na jego policzku - chcę wiedzieć dlaczego wciąż mnie unieszczęśliwiasz.
- Jestem zaręczony za miesiąc biorę ślub.. - zabrała dłoń z jego policzka i w milczeniu podeszła do okna. Wciąż milczała nawet nie potrafiła na niego zerknąć. Z całych sił starała się powstrzymać spływające po jej policzkach łzy.
- W takim razie dlaczego powiedziałeś, że jesteś tutaj dla mnie, że mnie kochasz? - zapytała po dłuższej ciszy milczenia odwracając się do niego twarzą - co chciałeś osiągnąć?
- Przyjechałem tutaj dla ciebie i cię kocham - zbliżył się do niej, a gdy tylko chciał jej dotknąć zrobiła szybki unik i rzuciła mi pogardliwe spojrzenie - wiem, że to jest nie fair wobec ciebie i jej, ale ten ślub...On nie jest z mojej woli, zostałem do niego zmuszony.
- Marek ile ty masz lat? W tych czasach bierze się ślub z własnej woli.. - krzyknęła.
- Pozwól, że ci to wszystko wyjaśnię.
- Masz pięć minut.
- Zaraz po śmierci ojca poznałem Laurę, pomagała mi w tym ciężkim okresie kiedy zostałem z tym wszystkim sam. Po pewnym czasie zmarł jej brat, był jeszcze dzieckiem nie zasługiwał na śmierć. Odwzajemniłem jej tym samym wsparciem, które jej rodzice odebrali jako miłość. Tłumaczyłem im, że jedyne co łączy mnie z ich córką to tylko i wyłącznie przyjaźń nic więcej. Oni za każdym razem twierdzili, że wciąż się wstydzę przyznać do tego co do niej czuje. Wyprawili nam zaręczyny,kupili pierścionek...wystarczyło bym się oświadczył.. - przełknął ślinę -..wszyscy wyczekiwali aż jej się oświadczę, czekali wbijając we mnie tysiące spojrzeń, czułem jak mam nóż na gardle nie potrafiłem tak po prostu wyjść na środek i im wszystkim oznajmić, że nic nie czuje do Laury.
- Oświadczyłeś się więc? - zapytała siadając przy oknie. Dębski usiadł na przeciwko niej opierając głowę o ścianę.
- Tak. Wtedy dopiero zrozumiałem, że nie ma już odwrotu. Żyłem z dnia na dzień modląc się o to by to wszystko okazało się snem. Nie chciałem aby doszło do tego ślubu, bo przy ołtarzu nie było by kobiety którą kocham - spojrzał na uważnie go słuchającą Przybysz - rok temu Laura dowiedziała się o tym, że ma białaczkę,
- I zostałeś z nią bo jest chora? Marek wiesz, że tak nie można.
- Nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego momentu by jej powiedzieć o tym, że jej nie kocham. Zresztą jakby to wyglądało, zerwałem bo jest chora?
- Marek, tutaj nie chodzi o to czy jest chora, czy też nie. Tutaj chodzi o ciebie i twoje własne sumienie. Chcesz żyć resztę życia w świadomości, że okłamałeś swoją przyszłą żonę, że gdy ta była chora zamiast siedzieć przy jej łóżku przyjechałeś do mnie. To niemoralne.
- Zachowujesz się egoistycznie, przestań myśleć tylko o sobie Agata - powiedział poddenerwowany.
- Jedyne zachowanie egoistyczne w tym pokoju występuje u ciebie, ty nie myślisz ani o mnie, ani o niej. Ona leży w łóżku chora, a ty przyjeżdżasz do mnie, by następnie wyjechać znów do niej. Jedynym egoistą jesteś ty Marek. Zacznij czasem myśleć o innych, bo my też mamy uczucia i każda sytuacja może nas boleśnie zranić. Ja już dałam ci wybór reszta należy do ciebie.
- To nie jest proste.
- Wiem, ale ja nie potrafię dłużej żyć w niszczącej mnie od środka znajomości. Muszę wreszcie zacząć żyć i być szczęśliwa. Z tobą bądź bez ciebie.
- Muszę to przemyśleć - wstał i zabierając swoje rzeczy opuścił salon udającą się w stronę drzwi.
- Dużo czasu nie masz - powiedziała nim wyszedł dodała - Od dziś czas jest twym wrogiem.

***

Pół roku później

- Agata, widziałaś gdzieś akta Pawłowskiego? - zapytała nerwowo przeszukująca półki Dorota.
- Zapytaj Anieli albo Bartka - powiedziała Przybysz odstawiająca filiżankę kawy.
- Nie ma ich.. - weszła do jej gabinetu i stanęła zaskoczona widokiem znajomego mężczyzny w gabinecie brunetki - ..o cześć. Nie wiedziałam, że jesteś.
- Przyjechałem zobaczyć Agatę i lecę za chwilę do sądu - odpowiedział wypijając kawę.
- Chyba dnia bez niej wytrzymać nie możesz co? - zażartowała rudowłosa.
- Aż tak to widać? - uśmiechnął się najpierw do Doroty następnie do Agaty.
- Codziennie ją odwiedzasz i sprawiasz, że jest szczęśliwa. Może wpadniecie dzisiaj na kolacje? 
- Mieliśmy dziś inne plany, chcieliśmy jechać na weekend do ojca do Bydgoszczy. Chciałam by wreszcie Rafał poznał mojego ojca. 
- No to najwyżej innym razem - uśmiechnęła się. Drzwi wejściowe zaskrzypiały cała trójka skierowała wzrok w kierunku wejścia. Serce brunetki przyśpieszyło na jego widok, zrobiła się nerwowa i spięta co od razu zauważył Rafał.
- Cześć, co ty tutaj robisz? - zapytała Dorota zaskoczona wizytą Marka.
- Chciałem porozmawiać z Agatą - odpowiedział słabo.
- To ja lecę do sądu, do zobaczenia później - ucałował kącik jej ust i wyszedł z kancelarii. Dorota również pozostawiła ich samych poszukując dalej zagubionych akt. W milczeniu mierzyli się badawczymi spojrzeniami. 

J'ai tout quitté, mais ne m'en veux pas / Zostawiłam wszystko, ale nie wiń mnie
Fallait que je m'en aille, je n'étais plus moi / Musiałam odejść, już nie byłam sobą
Je suis tombée tellement bas /Upadłam tak nisko

- Co cię do mnie sprowadza? - zapytała
- Jeżeli powiem, że miłość, nie będzie to zbyt banalne? - odpowiedział siadając w fotelu na przeciwko niej.
- Marek.. - rozpoczynała już zadnie gdy przerwał jej Dębski.
- Tym razem to ja będę mówił. Pół roku temu wyszedłem z twojego mieszkania i więcej się nie pojawiłem do dzisiaj. Jednak wciąż o tobie myślałem, dniami i nocami. Potrafiłem całej nocy nie przespać, bo myślałem o powrocie do ciebie, ale Laura... - przerwał zaciskając dłoń w pięść - ..jej stan stawał się coraz gorszy. Nie mogłem jej zostawić, chciałem zostać przy niej do końca jej dni, nie jako mąż, a jako przyjaciel. Spędzałem przy jej łóżku godziny, dni, tygodnie, miesiące, wciąż myśląc i o tobie. Gdy zmarła nie chciałem pozwolić by więcej osób ważnych w moim życiu odeszło, a zwłaszcza ty.
- Jesteś wdowcem Marek, uszanuj swoją małżonkę nawet w zaświatach.
- Nie pobraliśmy się.. - spojrzała na niego i po jej ciele przeszło przyjemne ciepło i mniej przyjemny dreszcz - ..chciałem wrócić wcześniej, ale zrozum ja na prawdę nie chciałem jej zostawić.
- Do czego ty zmierzasz?
- Agata, chcę zostać z tobą tutaj już na zawsze.- chwycił jej dłonie uśmiechając się subtelnie.
- Marek.. - wzięła głęboki wdech i wyswobodziła dłonie z jego dłoni - ..spóźniłeś się o jakieś dwa miesiące. Widziałeś tego faceta który tutaj był? - Dębski skinął głową - Jesteśmy razem i jestem szczęśliwa, musiałeś brać pod uwagę fakt, że wiecznie czekać nie będę i że prędzej czy później kogoś sobie znajdę. Ten moment nadszedł właśnie dwa miesiące temu.
- Jak się poznaliście? - zapytał próbując ukryć łamiący się głos
- Na sali rozpraw. Byliśmy po przeciwnych stronach barykady. 
- Co to była za sprawa? - z trudem przechodziły mu jakiekolwiek słowa przez gardło.
- Ubezpieczeniowa.
- My też poznaliśmy się na sali rozpraw podczas sprawy ubezpieczeniowej pamiętasz? 
- Marek proszę..- powiedziała błagalnie.
- Od kiedy zaczęłaś pić czarną kawę? - zapytał zerkając na jej filiżankę. Przybysz nie odpowiedziała - On cię zmienił. Wewnątrz może jesteś wciąż tą samą osobą, ale zmieniły się małe drobiazgi w twoim życiu. 
- Nic by się nie zmieniło, gdybyś był.. - spuściła głowę - ..ale wcześniej.
- Agata, ale jestem teraz.. - ponownie chwycił jej dłonie.
- Nie byłoby cię tutaj gdyby ona nadal żyła, siedziałbyś wciąż przy niej. 
- Nie mów tak.. - ucałował jej dłoń - ..gdyby nadal żyła bym wrócił do ciebie. 
- I byś ją zostawił w chorobie? 
- Nie rób tego proszę. Nie łap mnie za słówka. Wiesz, że mi zależało, zależy i zależeć będzie, całe życie.
- Spóźniłeś się o pieprzone dwa miesiące - odpowiedziała z trudem powstrzymując łzy - mam kogoś i nie chcę tego schrzanić, bo ponownie pojawiłeś się w moim życiu. 
- Nie chcę sobie ciebie odpuścić.
- Chyba powinieneś - wyswobodziła dłoń i chwyciła torebkę, następnie opuściła kancelarię zostawiając Marka w jej gabinecie. 

- Nadal tutaj jesteś? - zapytała zachrypniętym głosem Laura, ściągając maskę tlenową.
- Jak widać.
- Jedź do niej. Nie chcę byś potem żałował, że zostając przy mnie straciłeś ją. 
- Nie chcę też żałować tego, że nie byłem przy tobie.
- Opowiedz mi o niej - rzekła natychmiastowo z ledwością wysilając się na uśmiech.
- Jest niesamowicie wrażliwą kobietą, która skrywa tę cechę pod tonami betonu, przez który naprawdę ciężko czasami przejść. Walczy zaciekle o każdego klienta, po części nawet o tych winnych. Jej oczy mienią się tysiącem gwiazd i są odzwierciedleniem jej cudownej duszy. Potrafi rozbawić towarzystwo jednym uśmiechem, ona nim zaraża wszystkich dookoła. Ma wielkie serce, oddałaby wszystko by jej klienci byli niewinni. Stawia dobro innych ponad swoje, jest duszą towarzystwa. 
- A jak się poznaliście?
- Prowadziłem rozprawę z ProSpectrum, po przeciwnej stronie barykady stał niejaki Hubert Sułecki, jej były narzeczony, ona siedziała na publice i już wtedy przykuła moją uwagę. Co jakiś czas podczas rozprawy przyglądałem się jej i kiedy uśmiechała się na mojej twarzy również pojawiał się uśmiech. Wtedy te uśmiechy nie były kierowane do mnie, dopiero po jakimś czasie połączyła nas chemia, którą wyczuwałem już wtedy na sali i to ja byłem obdarzany jej uśmiechem. Miałem kilka sekund w raju, jej uśmiech był moim edenem.. - uśmiechnął się na samo wspomnienie jej uśmiechu. 
- Wydaję się być wyjątkowa.
- Taka też jest.
- Na co więc czekasz. Jedź do niej, nie wybieram się na drugą stronę na razie - starała się za wszelką cenę zmusić go do wyjazdu, by nie był przy jej śmierci. Chciała umierać sama. 
- Zostanę jeszcze 

Wyszedł kancelarii i spojrzał w górę na okna kancelarii, następnie wcisnął dłonie do kieszeni i mrucząc pod nosem wsiadł do samochodu rzucając ostatnie spojrzenie w kierunku jego dawnego "domu".
- Czas jest twym wrogiem - powiedział - teraz już o tym wiem. 




3 komentarze:

  1. Szczerze to chciałabym 2 część z dobrym zakończeniem, niż dołującą jednoczęściówkę. Ale cóż poradzić :(

    OdpowiedzUsuń