* Chciałam podziękować
każdej osobie która czyta moje opowiadanie, jest mi bardzo miło jeżeli
zostawiacie po sobie jakiś ślad w postaci komentarza i za to tez serdecznie
dziękuję. Mam nadzieje że nie zawiodę was tą częścią którą dedykuję dla
wszystkich czytelników <3 - anagosik*
Nowy Ty nowa Ja
cz.4
Przekroczyli
próg salonu w którym z wieży rozbrzmiewała wesoła muzyka i usiedli przy ładnie
zastawionym stole kiedy Dorota nakładała potrawę na talerze.
Pomiędzy nimi
panowała niezręczna cisza, od czasu kiedy wszytko się posypało nie umieli już
ze sobą normalnie rozmawiać. Dębski próbował nawiązać nić porozumienia z
prawniczką jednak ona zawsze zaczynała wojnę.
Zerkali co
chwilę w swoim kierunku posyłając sobie ukradkowe spojrzenia z ich oczu nie
dało się nic wyczytać żadnych emocji jak by założyli żelazne maski. Agata
czekająca na to jak jej przyjaciółka poda posiłek zaczęła bawić się widelcem
obracając go w smukłych palcach.
- A wy co
języków w buzi zapomnieliście ? - zapytała kąśliwie wychodząc z kuchni otwartej
na przestrzenny salon w którym siedzieli jej przyjaciele.
Podała gościom
dania stawiając przed nimi talerze z Lansanie
- Marek mógłbyś
nalać wina ? - poprosiła rudowłosa
- Ja to zrobię
bo zanim on się ruszy to będziemy czekać do kolejnej zimy - powiedziała
Przybysz
Wzięła lezący na
wyspie kuchennej korkociąg i zaczęła otwierać wino. Dębskiego bardzo zirytowała
uwaga byłej wspólniczki, a po dzisiejszym dniu w którym nic mu się nie udawało
miał zszargane nerwy.
- Tylko uważaj z
tym winem bo tą koszule akurat lubię - powiedział złośliwie, nie miał siły na
udawanie że wszytko jest ok. Nie miał ochoty już niczego naprawiać pomiędzy ich
relacjami bo wiedział że brunetka i tak nie będzie tego chciała. Miał dość
walczenia o jej ponowne zaufanie, o przyjaźń bo na razie nie było mowy mówić o
czymś więcej. Chciał się zatopić w jej malinowych ustach dotknąć jej
aksamitnego ciała. Kochał ją ale sam się do tego nie przyznawał. Od dnia kiedy
ją zobaczył spodobała mu się, miała bardzo zgrabne ciało i te magnetyczne niebieskie
oczy, jednak wiedział że to jest jedna z tych kobiet które uważają że są
najważniejsze - wielka pani z korporacji
jeszcze ten jej narzeczony od razu wiedział że to jakiś dupek. Później gdy
poznał ją bliżej zobaczył w niej człowieka, osobę która pod milionem warstw
jest krucha, delikatna. Zaimponowała mu swoją siłą, determinacją była inna niż wszystkie kobiety które spotkał, ale
miała w sobie mnóstwo sprzeczności - wiedział że się bała.
Agata spojrzała
przymrużonymi oczami w stronę Marka, prawnik by już nie żył gdyby wzrok
Przybysz mógł zabijać. Dębski przypomniał jej początki ich znajomości - sprawa
o prawa autorskie. Pamiętała ten wieczór kiedy oglądali komedie romantyczną na
której on zasnął, a później akcja z winem które wylądowało na białej koszuli
Dębskiego. Zrobiło jej się smutno, dlaczego to wszystko musiało się tak
potoczyć ? - pytała siebie w duchu stawiając juz ostatni kieliszek napełniony
różową cieczą.
Wszyscy zaczęli
w ciszy jeść kolacje przygotowaną przez Gawron, jedynym dźwiękiem otaczający
pomieszczenie była muzyka włączona wcześniej przez gospodynie tego domu. Dorota
siedziała na białym drewnianym krześle przyglądając się całej sytuacji. Na
razie nie interweniowała bo wiedziała że prawnicy lubią sobie podokuczać.
Dziwiła się jak to jest kiedy 2 samotnych ludzi, których zawsze do siebie
ciągnęło ( wiedziała to od początki kiedy ich zobaczyła razem) nie może być ze
sobą przez swoją dumę i honor, uważała to za głupie.
Przybysz
spojrzała na komodę swojej przyjaciółki na której stały zdjęcia jej rodziny.
Jasiek najstarszy syn razem ze swoim młodszym bratem Filipem, uśmiechnięci
zadowoleni, a w tle znajdował się ładny krajobraz stromych gór. Obok zdjęcia
synów Doroty była ramka z fotografią Wojtka całującego rudowłosą. Gawron nie
tylko mogła się pochwalić sukcesami zawodowymi - otworzyła w końcu własną
kancelarie, ale i życiem prywatnym miała kochającego męża i trójkę wspaniałych
dzieciaków. A ona ? No właśnie jej życie to praca, praca i tylko praca, czasem
spotka się z Dorotą na jakieś babskie pogaduchy, w weekend jeździ do ojca i
Zosi - jego drugiej żony do Bydgoszczy. Nawet Bartek miał ciekawsze życie
spotykał się chyba z Justyną. Brakowało jej kogoś ... ten ktoś siedział tuż
obok i jego życie było zaskakująco podobne do życia brunetki, tylko on nawet
nie miał takiej osoby jaką był dla Agaty Andrzej, on był sam. Z bratem nie
utrzymywał kontaktów, rodzice nie żyją nie miał także żony, narzeczonej a tym
bardziej dzieci. Oboje tęskno spoglądali na siebie, ale są zbyt dumni by to
pokazać. Jej brakowało go przede
wszystkim jako przyjaciela, niedawno stwierdziła to co wiedziała od dawna - nie
nadaje się do związków. Jego myśli były takie same, że był by kiepskim
partnerem - wielokrotnie sie o tym przekonał. Brakowało mu jej - całej, jej
uśmiechu, humoru, dotyku jej ust, dotyku jej ciała. Ciekawe czy gdyby nie
Hubert dalej byli by razem, trwali w tym związku bez zobowiązań związku który
opierał się na sexie. Może lepiej że tak sie to skończyło ?
Dorota
przerwała niezręczną ciszę
- Wiecie tak sobie myślałam że może...
- Dorota jeśli
znowu masz ochotę mówić że byliśmy świetnym zespołem to daruj sobie - przerwał
jej Dębski
- Ruda spojrzała
na niego z pod byka - nie chodziło mi raczej o to że nadal byśmy mogli być
przyjaciółmi, zachowywać sie jak przyjaciele - poprawiła się natychmiast
- Z nim ?!
Dorota chyba nie wiesz co mówisz, taki typ jak on tylko bawi się ludźmi, to
narcyz który ma w dupie innych - włączyła się Agata
Dorota spojrzała
z zaskoczeniem na przyjaciółkę, nie mogła uwierzyć ze powiedziała te słowa.
Marek przecież zawsze jej pomagał kiedy wpadała w kłopoty, ale i ją rozumiała
że ma do niego żal, ze zawiódł ją w tym ważnym dla niej momencie.
- Lecz się na
nogi co bo na głowę już za późno - odpowiedział na jej zaczepkę bo pomimo
wszytko nie chciał się z nią kłócić, nie chciał wypowiedzieć kilka słów za dużo
- Powiedzonko z
podstawówki poniżasz się Dębski
- I kto to mówi
? Myślisz że jak założysz tą maskę twardej pani mecenas to wszytko ci wolno i
wszytko możesz mieć w gdzieś ?
- Marek ! -
oburzyła się Dorota
- Nie zostaw,
tacy jak on sie nigdy nie zmieniają, nie miał brać z kogo przykładu dlatego
wyrósł na takiego dupka.
- Agata !
Zapadła ponownie
tego wieczoru cisza, oboje myśleli nad tym co powiedzieli. Przybysz miała
wyrzuty sumienia po tym co przed chwilą powiedziała. Jak zwykle za szybko mówi
za wolno myśli. Nie miała prawa wciągać w ich sprawy jego nie żyjącego ojca
mimo, że nie powiedziała tego wprost. Milczenie przerwał dzwoniący telefon
Agaty. Prawniczka sięgnęła po białego smartfona by odebrać połączenie jednak
przyjaciółka jej w tym przeszkodziła zabierając telefon.
- Odbierz to
przecież klient oni są dla ciebie najważniejsi. Nasza matka Teresa w akcji -
kpił
- Zamknij się! -
odpowiedziała ostro w stronę prawnika
- A co boisz się
usłyszeć trochę prawdy ? Nigdy nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa,
jesteś przez cholerną egoistką. Używasz ludzi jak przedmiotów, nie obchodzą cię
ich uczucia. - ostatnie zdanie mocno ja zabolało, a w oczach pojawiła się
szklana szyba niewidzialnych jeszcze łez.
Z malutkiego
pokoju zaczął dobiegać głośny płacz dziewczynki
- Zadowoleni
jesteście ? - podniosła głos Dorota i szybkim krokiem udała się do pokoju
córeczki. To dało im chwilę do namysłu.
- Odezwał się
święty Mareczek, odsuwasz od siebie wszystkich ludzi dla których twoja osoba ma
dla nich większe znacznie niż zeszłoroczny śnieg. Manipulujesz innymi by tylko
osiągnąć to co ty chcesz bo tak jest wygodniej, w końcu po co się przemęczać ?
- walczyła dalej pomimo że bardzo chciała się poddać " Tylko frajerzy
poddają się bez walki ". Ona walczyła całe życie o pozycje w pracy, o to
by być niezależną on nikogo. Wtedy wygrywała, odnosiła sukcesy a teraz ? Czy w
tej walce można wygrać ? Raniąc siebie nawzajem ?
- Proszę, proszę
minęłaś się z powołaniem, psycholog był by z ciebie I-DE-AL-NY - akcentował
każdą sylabę. Głośno wstał od stołu i kierował się w stronę dużego okna.
- Daruj sobie co
?
Prawnik obrócił się w stronę brunetki która właśnie szła w
jego kierunku
- Myślisz ze
jesteś taki wspaniały ? - powiedziała z ironią podchodząc do niego tak że
słyszeli swoje oddechy. Że jesteś taki
ważny ? Jesteś nikim, marną kopią człowieka. Zwykłym bufonem który manipuluje
innymi - powiedziała z wielkim bólem w
sercu przez zęby, patrząc na jego tęczówki które miały teraz odcień szarości.
Musiała kłamać mu prosto w oczy.
Wbiła mu nóż w
plecy tym zdaniem, naprawdę miał dużo kompleksów. Nie czuł się najlepszy, w
dzieciństwie zawsze musiał walczyć o uznanie ojca. Czuł sie zagubiony, nie
wierzył w siebie do końca. W tej chwili puściły mu wszelkie hamulce.
- Bez względu ile ktoś dla ciebie zrobi nie
umiesz nawet podziękować bo to przecież jest dla ciebie jakaś ujma, że nie
mogłaś sobie z czymś poradzić sama. Nigdy nie słuchasz innych i przez to
lądujesz w takim gównie jakim np. jest Hubert - na własne zasrane życzenie !
-Jakim prawem w
ogóle mnie oceniasz ? - warknęła, ile razy on będzie jej wyciągał to jak
naiwnie się zachowała w stosunku do
Huberta ? Przecież się przyznała do błędu, wie jak było jej ciężko to zrobić,
ale się przyznała. Pokazała że i ona nie jest człowiekiem nie omylnym.
Przyznała mu racje czyli coś o co mu prawdopodobnie chodziło.
Zignorował jej
pytanie i kontynuował swoją wypowiedz pełną jadu.
- Wiesz żałuję
dnia w którym cię poznałem, w którym zgodziłem się na propozycje Doroty od
nośnie kancelarii. I wolałbym żeby cie
nie było w moim życiu - powiedział spokojnie tak jak by dokładnie przemyślał
każde słowo, jednak jego głos nadal był podniesiony. Teraz łzy które pokryły
jej oczy stały się widoczne, a ból psychiczny rozrywał jej serce na miliony
drobnych kawałeczków. Sama się o to prosiła zaczynając ta "kłótnie".
Nie sądziła ze może to powiedzieć, że nic dla niego nie znaczyła, że chce o niej zapomnieć na zawsze. To
zabolało ją najbardziej że dla niej pomimo wszytko był ważny, a chwil z nim
spędzonych nie wymieniła by na inne. A on ? Bez ogródek powiedział jej teraz że
żałuje każdej spędzonej z nią minuty.
- Totalnie was
już pogięło ? - podniosła głos Gawron
wchodząc do pokoju z cicho płaczącą córeczką na rękach. Niemowlę odbierało
wszystkie złe emocje od mamy i było niespokojne.
Agata spojrzała
na niego wzrokiem pełnym żalu i smutku - był on jeszcze gorszy od tego kiedy
opuszczał kancelarie.
Stała przez
chwilę w bez ruchu nie mogąc uwierzyć w to co wypłynęło z jego ust. Pod wpływem
impulsu wzięła lezący na stole biały telefon i chwyciła wiszącą na oparciu
krzesła torbę którą wcześniej
przyniosła z wieszaka. Spojrzała przepraszającym wzrokiem na
przyjaciółkę i skierowała się w stronę wyjścia za plecami słysząc jego słowa.
- Uciekasz ? No
tak przecież to ci wychodzi najlepiej chowanie głowy w piasek - podsumował
Po jej policzku
spłynęła pojedyncza łza wzięła szybko swój szary płaszcz i z hukiem drzwi
opuściła mieszkanie.
Zbiegała po
schodach najszybciej jak się dało, a w jej niebotycznie wysokich szpilkach nie
było to najprostsze zadanie. Cholernie zabolało ją to co powiedział jej były wspólnik.
Stanęła koło swojego czerwonego samochodu który zaparkowała tuż obok bloku
Gawron, a do jej oczu napłynęły ponownie łzy. Będąc w emocjonalnej rozsypce
usilnie przeszukiwała torebkę w poszukiwaniu kluczyków do auta. Następnie
otworzyła bagażnik i z jednej z reklamówek wyciągnęła białe trampki, które po
chwili znajdowały się juz na jej stopach. Zamiast szpilek które towarzyszyły
jej cały dzisiejszy dzień. Resztki zdrowego rozsądku podpowiadały jej ze w
takim stanie nie powinna prowadzić bo po pierwsze piła alkohol, a po drugie
była zbyt roztrzęsiona i przez swoją nieuwagę mogła by spowodować wypadek.
Postanowiła się przejść. Bolało ją to, cholernie bolało tylko dla tego, że był
dla niej ważny i że te słowa wypłynęły z jego ust. Nie przejmowała się tak
opinią na jej temat od przechodniów kiedy krzywo na nią patrzyli czy od
klientów, którzy nie byli zadowoleni z przebiegu rozprawy. Ale od niego ? Znał
ją bardzo dobrze, chyba najlepiej. Ojcu nie wyjawiała wszystkiego by się nie
martwił, Dorota miała swoją rodzinę - nie chciała sie narzucać, a on ? Nawet
jak nic nie mówiła wiedział że coś jest nie tak. Wiec czy znając ją tak dobrze
jako panią adwokat i tą po prostu Agatę mógł ją tak ocenić ? Czy naprawdę uważa
że nie liczy się z innymi ? Uważa że wszystko ma gdzieś ? Bólu który wywołały
te słowa nie można było porównywać z tym kiedy usłyszała od niego ze nie chce
jej znać - był on jeszcze gorszy. Po jej policzkach spłynęły 2 duże gorzkie
łzy.
Każdy ma swoją
dobra i jak to można określić złą stronę, nic nie jest czarne i białe. Tych 2
ludzi raz było swoimi wrogami i działali na siebie jak płachta na byka ale i
raz przyciągali się jak magnes. Ale czy to nie tak zbudowany jest świat na
rzeczach innych, przeciwstawnych ? Byli jak słońce i księżyc, jak ogień i woda.
Tak różni ale i tak podobni. Gdyby spojrzeć na tą parę z boku jak na dwoje
obcych ludzi czy ktoś w ogóle by pomyślał że się znają, a co dopiero że są dla
siebie całym światem ? Tylko o tym nie wiedzą.
Siedział jak
zahipnotyzowany, chciał jej dopiec. Przecież o to mu chodziło odbijali piłeczkę
od siebie jak w jakiejś głupiej grze. Czy naprawdę nie chce jej znać ? Nawet
przez moment nigdy tak nie pomyślał wiec czemu to powiedział ? Kłamał
oczywiście, że kłamał dokładnie pamięta każdą chwilę spędzoną w jej obecności,
i chce pamiętać. Złe emocje gromadzone z całego dnia wyładował na niej, na
kobiecie dla której zaryzykowałby swoje życie. Zranił ją i to bardzo - widział
to w jej smutnych oczach. Nie chciał
tego, próbował się powstrzymać, ale nie potrafił. Wiedział że przesadził, nie
chciał być dłużny za jej słowa.
W między czasie
Dorota uspokoiła swoją małą córeczkę i po raz kolejny tego wieczoru weszła do
pokoju w którym siedział zamyślony Dębski.
- Zadowolony
jesteś z siebie ? Pogięło cię totalnie ! - mówiła cicho by nie obudzić Zuzi
jednak jej głos był ostry jak brzytwa
Prawnik wziął
głośny oddech
- ok, trochę
przegiąłem
- trochę ? -
zakpiła z jego wypowiedzi - ty chyba siebie nie słyszałeś, wiem że ostatnio
macie na pieńku i wszyscy zawaliliśmy sprawę ale to nie powód by ... -
przerwała by wziąść głęboki oddech - nie poznaję cię Marek
- Sorry poniosło
mnie
- To nie mnie
powinieneś przepraszać - odpowiedziała szybko
Prawnik spojrzał
Gawron prosto w oczy dając jej do zrozumienia że doskonale rozumie co ruda chce
mu przekazać. Podniósł kieliszek i przechylając go wypił jego całą zawartość
następnie wstał z drewnianego krzesła
- Chyba lepiej
będzie jak już pójdę
Dorota miała
dość już tego wieczora i postanowiła nie komentować dalej. Teraz żałowała swojej
decyzji odnośnie kolacji z przyjaciółmi. Domyślała się że nie będzie im łatwo
rozmawiać, ale żeby rozpocząć awanturę.
Zaczął wiać
silny wiatr, a wtórowały mu łzy nieba - deszcz, rozpoczynający prawdziwą ulewę.
Ulice oświetlało jedynie ciemne światło latarni. W taką pogodę wszyscy
siedzieli poukrywani w domach, a ona ? Przemoczona do suchej nitki szła
środkiem chodnika nie obchodziło ją to, że pada teraz nic nie było ważne.
Musiała sobie to uporządkować, a spacer jej pomagał. Szła powoli nie oglądając
się za siebie. Jej wzrok był skierowany na jej przemoczone, brudne buty jakby
to one były najciekawszą rzeczą na świecie. Kierowała się do swojej kamienicy
koło placu Zbawiciela, drogą którą jakby znała na pamięć, jakby w jej głowie
pojawiała się mapa według której wskazówek podążała. Weszła na mokrą drogę nie
rozglądając się na boki. W jej oczach ciągle pojawiały się nowe łzy które
uniemożliwiały jej całkowitą ostrość widzenia. Znajdując się już na środku
ulicy zauważyła pędzący w jej kierunku czarny samochód. Zabrakło jej czasu by
uskoczyć na bok, by uniknąć konsekwencji swojego roztrzepania. Wszystko stało
się tak szybko, nie trwało nawet minuty. Jeszcze przed chwilą po prostu
przechodziła przez ulice i nagle silne uderzenie rozpędzonego pojazdu. Próby hamowania
przez kierowcę były nadaremne, śliska nawierzchnia zrobiła swoje i czarne Audi
uderzyło w nią z dużą mocą. Chwilę później już leżała na betonowej podłodze
drogi.
Wszytko działo
się jak w zwolnionym tempie wysiadający kierowca który powoli podbiega do jej
już bezwładnego ciała. Zamknięcie ociężałych powiek przez prawniczkę, a przed
jej oczami zapanowała ciemność.