piątek, 1 maja 2015

Opowiadanie anagosik cz.2

 Nowy Ty nowa Ja cz.2
* Ślicznie dziękuję Anonimkowi za komentarz pod poprzednią częścią :D *
Minoł już miesiąc od ich rozstania i tu nasuwa sie pytanie czy w ogóle byli razem ? Zawsze był przy niej kiedy potrzebowała gdyby nie on to pewnie nie była by nadal adwokatem był jej przyjacielem może potrzeba bliskości pchnęła ich w swoje ramiona , oboje nie mieli nikogo nic nie stało na przeszkodzie by sie do siebie zbliżyli.
Wszedł do sądu spowolnił kroku by poszukać w torbie przepustki , przeszedł kolo ochroniarzy ukazując dowód tożsamości ruszył dalej przed siebie. Siedziała przy jednym ze stolików, przeglądała akta popijając kawę z dużego białego papierowego kubka który trzymała w swojej drobnej dłoni. Włosy wyjątkowo nie miała związane w koński ogon, a upięte w kok , czarna bluzka w żółte wzory była wpuszczona do ciemnych eleganckich przylegających spodni które uwydatniały jej szczupłe nogi. Była jak płatki śniegu piękna , niezwykła , perfekcyjna w każdym calu ale i zimna. Jednak on wiedział że to tylko maska , kostium który wkłada by ukryć przed innymi jaka naprawdę jest ciepłą ,wrażliwą osoba, a wszystko po to by nie zostać zranioną. Ciężko jest zdobyć jej zaufanie , zbyt wiele razy sie już sparzyła , jednak jemu sie udało ,po dłuższym czasie. Wiedział że odchodząc z kancelarii zawiódł tym ją znowu, w akcje wkroczyła jego chora zazdrość, obecnie wiedział że jest na przegranej pozycji dał ciała po całości. Brakowało mu jej osoby, w nowej kancelarii nie mógł już wpatrywać się w jej sylwetkę która zamazywały dzielące ich gabinety drzwi , nie mógł już słuchać jej nerwowego chodzenia po gabinecie gdy miała jakiś problem. Tak wiele stracił  przez swoją głupią decyzje. Podszedł do niej stając po przeciwnej stronie stolika przy którym siedziała.
- Cześć - powiedział gdy dalej zaczytana w aktach nie spojrzała w jego stronę
Podniosła głowę i spojrzała zaskoczona - Cześć odpowiedziała
- A ty to tu mieszkasz w tym sadzie ? - powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy
,klasyczny żart mecenasa Dębskiego.
Uniosła jedna brew niemo pytając do czego zmierza
- No co mam jakąś rozprawę cały czas cie tu widuje ,wiec pomyś...
 - To może lepiej nie myśl źle ci to wychodzi-
przerwała mu , teraz mógł zobaczyć że, na jej twarzy malowało się zmęczenie. W oczach nie mógł dostrzec tych iskierek szczęścia, był za to w nich smutek i żal. Wiedział że to przez niego sumienie podsunęło mu tą myśl.
- A Pani mecenas to ... - chciał rozluźnić napiętą atmosferę panująca pomiędzy nimi jednak znowu mu przerwała
- A Pani mecenas - powtórzyła za nim - musi iść na rozprawę !- powiedziała zimnym tonem
Zeszła z krzesła , chwyciła granatową torbę która leżała na stoliku obok akt ,zrzucając przy tym swoją czarną aktówkę z której wysypały się dokumenty.
- Cholera ! - przeklęła dość głośno , kucnęła i zaczęła zbierać rozrzucone kartki
Marek automatycznie zrobił to samo i pomagając prawniczce zaczął zbierać papiery.
- Agata, co jest ? - widząc jej rozdrażnienie taką błahostką zapytał z troską w głosie.
- Nic ! - odpowiedziała szybko dalej zbierając dokumenty.
Po chwil ich ręce sie dotknęły , oboje poczuli przyjemne ciepło. Spojrzeli na siebie oboje tonęli w swoich tęczówkach koloru nieba.
- Nic - powtórzyła prawie bezgłośnie, jednak tym razem jej głos był ciepły.
Jednak jej odpowiedź nie była szczera, zdradzały ją oczy - zwierciadło jej duszy coś czego nie umiała ukryć nawet pod maską nakładaną co dzień.
Przybysz wzięła swoją dłoń odebrała kartki od byłego wspólnika , wsadziła je do aktówki zamykając do końca jej zamek. Przymknęła na chwilę oczy.
- Poza tym to chyba cie już nie powinno interesować - dodała normalnym tonem podnosząc się, on zrobił to samo. Chwyciła togę wiszącą na niedawno zajmowanym przez nią krześle i ruszyła w stronę schodów.
Stał jak osłupiały, tyle emocji w jednym momencie. Chciał żeby było między nimi jak dawniej ale czy kiedykolwiek może jeszcze tak być ? Patrzył za oddalającą się Agatą, po chwili przeniósł wzrok na drewniany stolik przed nim, leżał tam kalendarz , jej czerwony kalendarz. Wiedział że bez tego brunetka jest jak bez ręki. Może to będzie przepustka by zobaczyć ją po raz kolejny dzisiejszego dnia.

Słońce chowało się za horyzontem, a na ulicach zapalały się światła ulicznych lamp. Wieczór był ciepły, sprzyjał mu lekki wiatr który porywał do tańca zielone liście drzew. Pod jedną z kamienic w której mieściła się kancelaria "Przybysz, Gawron & Janowski" zaparkował duży , srebrny, Jeep. Jego właściciel wysiadł z auta i spojrzał w górę na okna tak dobrze znanego mu miejsca.
Wchodził do góry po schodach które znał na pamięć jeszcze niedawno przemierzał nimi drogę niemalże codziennie do jego miejsca pracy, obecnie byłego miejsca pracy. Stanął przed drewnianymi drzwiami i naciskając klamkę wszedł do środka, było ciemno całe pomieszczenie jedynie oświetlała lampka zza zamkniętych drzwi. Spojrzał na zegarek było dość wcześnie dochodziła 19, stanął na środku pomieszczenia tak dobrze mu znanego. W kancelarii nie było już chyba nikogo poza jego pracoholiczką, nie, już nie jego. Zapukał do delikatnie uchylonych drzwi jej gabinetu, ale nie usłyszał odpowiedzi. Wszedł do środka i rozczulił go widok który zobaczył. Mecenas Przybysz siedziała oparta o kanapę wśród rozwalonych zdjęć i różnych kartek. Głowę miała opartą na beżowej poduszce, na biurku stała butelka otwartego, do połowy wypitego czerwonego wina a obok pusty kieliszek.
- Agata - zawołał ją miękkim głosem lecz brunetka się nie poruszyła, spała jak kamień. Podszedł i przykucnął przy niej patrzył na jej cudowną twarz, usta miała delikatnie rozchylone, mógłby tak podziwiać ją godzinami.
- Agata - zawołał ponownie kładąc przy tym rękę na jej ramieniu. Kobieta wzdrygnęła się i spojrzała na Dębskiego nieprzytomnym spojrzeniem, przymrużyła oczy i przetarła dłonią twarz.
- Marek ? - spojrzała niewyraźnie na mężczyznę, rozejrzała się wokoło - Co ty tu robisz ? - zapytała sennym głosem.
Zignorował jej pytanie.
- Może powinnaś już jechać do domu - bardziej oznajmił niż zapytał
- Może jednak sama o tym zdecyduje co ? - odpowiedziała oschle
- Agata spójrz na siebie wyglądasz jak byś z tydzień nie spała i domyślam sie że tak jest- powiedział z troską w głosie
- Chyba powinnam ci podziękować bo z twoich ust to komplement - w jej głosie można było wyczuć ironię. Zaczęła wstawać, on zrobił to samo. Wzięła głęboki oddech i schowała ręce do kieszeni ciemnych jeansów.
- Może się czegoś napijesz ? - zapytała trochę onieśmielona jego wizytą i to w jakim stanie ją zastał. - Skoro tu jesteś - dodała z przekąsem przewróciła oczami które miały w sobie odcień szarości.
- Wina ? - wskazała na nie pełną już butelkę.
- Nie dzięki, prowadzę
Stali dość blisko siebie a wokół rozbrzmiewał cichy hałas pochodzący z uchylonego okna w jej świątyni. Oboje chyba nie czuli się komfortowo w takiej sytuacji a, z pewnością ona. Nie chciała pokazywać przed nim słabości, próbowała ukryć że wszytko jest dobrze - ze daje sobie rade z kancelarią i swoim prywatnym życiem które bez niego było puste przynajmniej na razie - powtarzała sobie w myślach.
- To może kawy ?
- Herbatę poproszę
Podniosła brwi do góry które ukryły się na tę chwile pod jej grzywką.
- No ok
Minęła go i ruszyła pewnym krokiem w stronę aneksu kuchennego zastanawiając się nadal nad celem jego wizyty. Wyjęła dwa kolorowe ceramiczne kubki z górnej szafki i zaparzyła wodę w czajniku. Wyjęła małe ,tekturowe ,żółte pudełeczko z herbatą Liptona i jedną z torebek herbaty umieściła w jednym z naczyń - przeznaczone dla niego. Dla siebie po raz kolejny tego dnia zaparzyła kawę z ekspresu który dzięki bogu nie popsuł się jak ma to w zwyczaju.
- Z cytryną ? - krzyknęła z kancelaryjnej kuchni
- A macie cytrynę ? - odpowiedział ze zdziwieniem w głosie
- Dorota coś tam kupiła bo witamina C to chcesz ? - spojrzała na drzwi gabinetu w których się pojawił
- No skoro macie takie all in clusive to czemu nie - powiedział delikatnie się uśmiechając i zniknął z powrotem w jej gabinecie
Zaczęła powoli kroić 2 plastry cytryny a następnie ułożyła ja na małym talerzyku. Wyciągnęła jeszcze białą miskę z czekoladowymi ciastkami i postawiła je na blacie. Tylko jak się z tym wszystkim zabrać ? Dobra jakoś dam radę bo nie będę liczyć na jego pomoc już w żadnej kwestii - pomyślała. Wzięła do rąk kubki, na to ponastawiała talerzyk z cytryną , cukierniczkę oraz naczynie z słodkościami. Wszystko przytrzymywała brodą uważając by nie wywalić sie a, przede wszystkim upuścić żadnej z rzeczy. Szła powoli do gabinetu uważnie stawiając krok za krokiem.
Weszła do pomieszczenia z piramidą którą niosła zmierzając do biurka. Na ten widok Dębski od razu się odezwał
- Agata czemu nie zawołałaś przecież bym ci pomógł, ty uparta babo - skomentował jej zachowanie i szybkim krokiem podszedł jej pomóc postawić każdą rzecz by obyło się bez strat. W oczy rzuciła mu się porcelanowa cukierniczka. Usiadł na jasnym fotelu centralnie na przeciwko niej.
- A ten cukier to dla konia przyniosłaś ? Tylko wiesz ja tu żadnego nie widzę - zaczął się śmiać ze swojego żartu
Zrobiła minę w stylu "mnie to nie śmieszy" i odpowiedziała na tą jak uważała głupią zaczepkę
- Nie dla ciebie na wszelki wypadek by nie latać 5 razy jak mecenasowi Dębskiemu zachce sie cukru - powiedziała uszczypliwie, dodając z nutką melancholii - przez tyle czasu mogło się coś zmienić. Gusta się zmieniają proszę Pana - uśmiechnęła się a na lewym policzku uwydatnił się mały dołeczek, starała się naprowadzić rozmowę w luźniejsze tereny rozmowy dla ich oboje.
Kochał jej uśmiech tak bardzo mu go brakowało - zarażała nim wszystkich dookoła. Była osobą z którą mógłby przegadać całą noc , z którą milczenie nie było uciążliwe. Mimo że często się kłócili o błahe rzeczy i z ich ust często wypływały raniące słowa uwielbiał spędzać z nią czas.
- Tu akurat się nic nie zmieniło prze Pani - patrzył jej prosto w oczy i odsunął cukiernice dalej od nich prawie na sam koniec biurka
Speszyła się lekko i opuściła na chwile wzrok na swoje dłonie 
- No wiec jaka to ważna sprawa spowodowała że, mecenas Dębski musiał się sam do mnie pofatygować ?  - zapytała wygodniej opierając plecy na swoim czarnym skórzanym fotelu
- A znalazłem takie coś - mówiąc to sięgnął po filcową torbę z którą praktycznie się nie rozstawał i wyciągnął z niej czerwony kalendarz z twardą oprawą
- A ty skąd to masz ? - w jej oczach malowało się zdziwienie
W pierwszej chwili miał ochotę droczyć się z nią dalej ale jednak postawił sprawę jasno co zdarzało się bardzo rzadko bo generalnie w ich  rozmowach było mnóstwo niedopowiedzeń.
- Zostawiłaś w sądzie
- Aham, dzięki myślałam że zostawiłam go w domu a co gorsza zgubiłam - zaśmiała się nerwowo
- Tak wiem bez tego jesteś jak bez ręki
- Dokładnie - kąciki jej ust delikatnie drgnęły ku górze
Wzięła od niego zgubiony przedmiot i zaczęła coś do niego wpisywać piórem które dostała od Maćka
Nastała cisza a jedyny dźwięk pochodził od poruszającej się płynnymi ruchami stalówki po kartkach notesu. Odłożyła zakładając wcześniej skuwkę na srebrny przedmiot który trzyma w dłoni i chwyciła łyżeczkę.
- Aga czy między nami nie może być normalnie , jak kiedyś ?
Upuściła łyżeczkę która wydała dźwięczny odgłos obijającego się metalu o podłogę
- Normalnie ? - powiedziała podnosząc z podłogi upuszczoną rzecz
- No normalnie - powiedział ponownie na co ona prychnęła
- A jak ty to sobie wyobrażasz co ? Nie sądzisz że od twojego "kiedyś" się dużo zmieniło i nigdy już nie będzie jak dawniej. Teraz chcesz sie zaprzyjaźniać ? - podniosła głos prawie na niego krzycząc emocje jakie w niej panowały były nie do opisania
- Agata o co ci chodzi ? - odpowiedział szybko również podnosząc głos na jej wybuch
- O co mnie chodzi, chyba o co tobie chodzi jesteś najgorszym bufonem jakiego znam zachowujesz sie jak nastolatek albo gorzej. Nie chcieli się ze mną bawić to zabieram zabawki i poszedłem do innej piaskownicy - pod koniec zaczęła go parodiować
- No tak ja jestem ten zły, bo nigdy ci nie pomagałem zawsze byłem przeciwko tobie i to ja naiwnie po raz kolejny dałem się omamić temu kryminaliście bo wielka pani mecenas Agata Przybysz musi zbawiać świat od zła chce uratować wszystkich, wszystkim pomóc jak sama nie radzi sobie z własnym życiem
- Przynajmniej jestem szczera nie jestem fałszywa tak jak ty !
- wybacz zapomniałem jaka jesteś idealna - jego głos przepełniony był sarkazmem
- Daruj sobie co ? to że tobie coś nie wyszło nie znaczy że musisz się odegrać na innych jak szukasz wsparcia to mecenas Czerska przyjmie cię z otwartymi ramionami a jak nie to zostaje ci jeszcze Maria. Do wyboru do koloru - wstała i wyszła z gabinetu kierując sie do aneksu kuchennego
Podszedł do niej po chwili a ona obróciła się do niego przodem gotowa na kolejny atak z jego strony bo sama nie miała już siły walczyć dalej
- Przyszedłem żeby z tobą normalnie porozamawiać ale widzę że się nie da bo zawsze rozpoczynasz kłótnie - powidiał z wyrzutem opuszczając kancelarie z głosnym hukiem zatrzaskując drzwi
To wszystko nie tak miało się ułozyć miał przyjść, mieli pogadać jak kiedyś ale nie ona zawsze musi wyrzucać mu to co było. Zostawił ją i kancelarie ale czy zawsze musi mu to wypomieć ? Miał tego dość po raz kolejny nie potrafią się dogadać , ile czasu ona może chować urazę po tym co zaszło? Ja jej już wybaczyłem chyba ... ta mysl nadal bolała że bardziej zaufała temu bandycie. Przed oczami jak na zawołanie pojawił się obraz kiedy spotkali się pod jej kancelarią w dniu balu adwokatów.
- Spóźniłeś się wyszła
- Co tu robisz
- Jeżeli jeszcze raz zobaczę że ją nachodzisz - mówiąc to spojrzał w górę w kierunku okien jej mieszkania
- widzę że się boisz - przerwał mu odchodząc w przeciwnym kierunku
- ciebie ? - popatrzył na niego z politowaniem nie rozumiejąc o co dokładnie mu chodzi
- Boisz się że ją stracisz - obrócił się ponownie w jego kierunku i dokończył wcześniejszą nie zrozumiałą dla Marka wypowiedz
Musiał mu przyznać racje bał się że ją straci był zazdrosny o Huberta, nie ufał mu (miał racje by tego nie robić) a na końcu stracił ją przez własną głupotę.
Siedziała sama w kancelarii skulona pod oknem w swoim gabinecie przywołując co się właśnie niedawno wydarzyło przyszedł do niej normalnie na świecie z tym swoim uśmiechem i co chciał żeby było normalnie jak dawniej ? co on sobie myślał ? - te pytania krążyły po jej głowie
Oboje pogrążone w myślach, każde we własnym kącie Czy przez ten prowizoryczny związek warto rozwalić taką przyjaźń jaka ich łączyła ? Czy to jest tego warte ? Dwoje ludzi kompletnie zagubionych w życiu, nie potrafiących rozszyfrować swoich uczuć a co dopiero o nich mówić.
Czy to faktycznie samotność skłoniła ich do tego a może to była miłość ? Ta jedyna? Wyjątkowa ?
Jedno jest pewne obojgu na sobie zależy jak na przyjaciołach ale tu pojawia się wątpliwość jedno słowo - może ? Bo może byli dla siebie kimś więcej ?


13 komentarzy:

  1. Po "minoł" na wejściu odechciało mi się czytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie przepraszam. Wiem że ortografia u mnie to DUŻY minus, jednak staram się poprawiać błędy. Może mogę liczyć na jeszcze jedną szansę, i zdecydujesz się jednak przeczytać tą i kolejne części ? Dziękuję za twój komentarz - anagosik

      Usuń
  2. Bardzo fajne czekam na kolejne części

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję <3 - anagosik

      Usuń
  3. Na streemo chyba już były te części. Coś nowego będzie? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak opo pojawiło się na streemo jednak przez to ze stronka nie działa postanowiłam wrzucić tutaj. Powysyłam te "stare" części i pojawi się nowa :) - anagosik

      Usuń
    2. Tak mi się wydawało; -) w takim razie mimo błędów czekam na nową część :-)

      Usuń
  4. Nie przejmuj się błędami każdemu może się zdarzyć ważne że opowiadanie świetne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, DZIEKUJĘ - to wiele znaczy kazdy koment <3 - anagosik

      Usuń
  5. Jest bardzo dobrze, a po poprawce błędów będzie jeszcze lepiej. :)
    Czekam na ciag dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, cały czas nad nimi pracuję :P Kolejna cz. wysłana czeka na wstawienie :D - anagosik

      Usuń
  6. Jejku jak dobrze że już wysłana aby szybko była wstawiona bo opo naprawdę świetne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak miło to słyszeć xoxo mam nadzieje że, nie zawiodę :D

      Usuń