Już skomentowałam na streemo, ale powiem jeszcze raz :) Podoba mi się Twój intrygujący język i tak lekko budujesz przemyślenia :D "Może to był błąd?" - lubię, gdy jakieś zdanie się tak przewija w prologach/opowiadaniach :) Czekam na coś od Ciebie :)
I jeszcze jedno: witamy na pokładzie! :D
D.
Czuwka! Jestem tu z Wami już dosyć długo ale przez brak
nawyku do komentowania, mało mnie widać. Ostrzegam, debiutuję. Szczerze
przyznam, że potrzebuję Waszej opinii i 'nie boję się nawet klapsów' :P Wręcz
przeciwnie, pomogą mi. Napisałabym coś więcej ale boję się, że popsuję więc..
Zapraszam.
Może to
błąd? – pomyślała, kiedy w jej drzwiach stanął wysoki brunet.
Poczuła nagły skurcz w sercu a chwilę później oblewającą ją Jak to się stało,
że zdołał przebić się przez jej tak skrupulatnie i dokładnie stawiany mur,
który miał ją chronić przed wszelkimi emocjami? Już chciała tak po prostu
zamknąć przed nim drzwi jednak jej wątpliwości szybko zostały zagłuszone przez
pocałunek, który zupełnie odebrał jej zdolność trzeźwego myślenia.
Może to
błąd? – pomyślała leżąc na jego klatce piersiowej, przykryta
jedynie cienką, satynową pościelą, która nosiła na sobie jeszcze zapach
namiętności sprzed kilkunastu chwil. Wsłuchując się w coraz spokojniejsze bicie
jego serca powtarzała sobie w myślach, że to musi być ten facet. Nie, to JEST
ten mężczyzna! To przy nim po raz pierwszy poczuła się tak naprawdę bezpieczna
i to właśnie on sprawiał, że na jej zwykle surowym obliczu zaczynał jaśnieć
uśmiech. – Marek? – zawahała się nagle przestając kreślić niewidzialne
kółeczka, które od dłuższej chwili pojawiały się na jego piersi. On jakby
wyczuwając niepewność w głosie kobiety, objął ją mocniej ramieniem i spojrzał w
jej błękitne tęczówki. – Kocham Cię – powiedział a w jej oczach przez chwilę
zamigotało przerażenie, które szybko ustąpiło miejsca bezgranicznemu zaufaniu.
– Ja Ciebie też – wyznała cichutko. Twarz adwokata natychmiast pojaśniała i ani
się spostrzegła a jego usta spoczęły na jej ustach. Po chwili jednak przerwała
pocałunek by spojrzeć mu prosto w oczy. – Kocham Cię – I jakby czerpiąc siłę z
tego wyznania to ona tym razem zbliżyła się do niego.
Może to
błąd? – pomyślała, wybierając mu drogi zegarek na urodziny. Od
kilku dni jest dziwnie zamyślony, szybciej wychodzi z łóżka, coraz mniej ma dla
niej czasu. Coś zaczęło się dziać od ostatniej kolacji u Doroty, ale na każde
pytanie On zdawkowo odpowiada, że wszystko w porządku i nie potrzebnie się martwi.
Czy naprawdę myśli, że jestem taka głupia? Przecież każda kobieta, nawet nie w
moim zawodzie, zauważyłaby zmianę w jego zachowaniu. Z drugiej strony, to
przecież jest TEN mężczyzna. Kocha ją, sam tak powiedział. Nie okłamałby jej
prosto w oczy, przecież by to wyczuła… W takim razie… Co się z nim dzieje?
Może to
błąd? – pomyślała, chwilę po swoim postanowieniu. Słysząc
otwierające się drzwi od łazienki i ciężkie kroki mokrych stóp zmierzające w
jej stronę, natychmiast udała zainteresowanie dokumentem czytanym w laptopie.
Moment później poczuła jego rozgrzane wargi na swojej szyi, oddała się temu
uczuciu. Poczuła się, jakby nic się nie stało, jakby wszystko było tak, jak
dawniej. – Kto to był? – zapytał swoim niskim, zmysłowym głosem jakby dla
zasady, skupiając się raczej na jej ciele niźli na jej odpowiedzi. Przeszedł ją
dreszcz. W jej głowie rozpoczęła się galopada myśli. Powiedzieć prawdę i
zniszczyć to, co właśnie udało im się odbudować czy może…? Dalsze rozmyślanie
przerwały jej niezwykle subtelne usta mecenasa, które rozpoczęły wędrówkę po
jej obojczyku. – Cholera, pieprzyć to! – pomyślała a po chwili, tym razem już
na głos powiedziała: - Jakieś dzieci bawią się domofonem.
Może to
błąd? – pomyślała. Ale teraz już za późno, powiedziała to na głos.
Bo przecież co by było, gdyby tamtego dnia nie skłamała i powiedziała prawdę?
Jego oczy, ta bezkresna głębia, nagle zaczęła ją świdrować wzrokiem. Jeszcze
nigdy nie widziała w jego oczach tyle zdziwienia wymieszanego ze
zdenerwowaniem. – A stanęła? – rzucił wściekły w przestrzeń i nie słysząc
odpowiedzi, ponownie starał się zagłębić w akta sprawy w laptopie. Nie spojrzał
na nią. A gdyby tak właśnie zrobił, zauważyłby jak na twarzy pani prokurator
malują się tysiące emocji. Od wściekłości spowodowanej awanturą, poprzez
ogromny żal, kończąc na poczuciu winy. – Tak, stanęła.
Może to
był błąd? – pomyślała, siedząc w krześle z kieliszkiem wina w ręku.
Zaczęła analizować swoją sytuację na spokojnie, weszła w swój tryb
prokuratorski i przejrzała w głowie wszystkie ich wspólne momenty. Kochała go,
to pewne. Kto by pomyślał, że pani prokurator jest zdolna do takich uczuć. Na
co dzień, podczas rozpraw zimna i bezwzględna a w domu, spokojna i uległa.
Tylko jemu. Kiedyś usłyszała pewne zdanie, które nagle wypłynęło, jak gdyby specjalnie
przyszykowane na tę właśnie chwilę: „Kiedy kochasz prawdziwie przestaje zależeć
Ci na sobie, myślisz o szczęściu tej drugiej osoby. Nawet, jeśli oznaczałoby to
Wasze rozstanie.”
To
stanowczo był błąd, że stanęłam na drodze do ich szczęścia.
Genialne <3
OdpowiedzUsuńIntrygujące, i jednak trzeba myśleć, o które sceny z ubiegłych odcinków chodzi. Pomimo tego skłaniania do myślenia mi się bardzo podoba. I czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńŚwietne ♡
OdpowiedzUsuń