PS: Z dedykacją dla tych co lubią poranne niespodzianki i dla tych co lubią takie niespodzianki. ♥
Przejeżdżające za oknem pogotowie zbudziło chyba wszystkich mieszkańców kamienicy. Nawet i brunetkę, która wyrwana z pięknego snu podeszła do okna by wybadać co się dzieje. Jednak nic nie działo się, pogotowie pojechało dalej. W drzwiach stanęła mniejsza i młodsza kopia stojącej przy oknie kobiety, przecierając zaspane oczy.
- Powinniśmy się wyprowadzić na obrzeża Warszawy.. - rzekła ziewając i siadając na krawędzi łóżka. Błękitne zaspane tęczówki spojrzały na brunetkę przy oknie - ..nie patrz tak na mnie. Mówię poważnie.
- Aniu złotko, gdziekolwiek byśmy nie mieszkały i tak zawsze by coś ci przeszkadzało - wgramoliła się do łóżka, by spróbować zasnąć - idź spać. Jutro idziemy na świąteczne zakupy.
- Mamo.. - spojrzała na usypiającą Agatę - ..mogę spać z tobą?
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz o to pytałaś.. - spojrzała na córkę, z jednej strony była zaskoczona jej pytaniem, a z drugiej wzruszona - ..miałaś chyba wtedy 13 lat.
- Oj mamo nie przeżywaj tego tak.. - przewróciła oczyma - bo zaraz pożałuje, że w ogóle zapytałam.
- No kładź się kładź - rzekła. Ania położyła się obok i leżała wgapiając się w sufit. Milczała, ale wewnątrz biła się ze swoimi myślami. Miała tyle pytań które chciała jej zadać, ale nawet nie wiedziała jak ma zacząć. Leżąca twarzą do ściany Agata, pomału zapadała w głęboki sen z którego wyrwało ją pytanie zza jej pleców.
- Dlaczego nigdy nie rozmawiamy o tacie? - spojrzała na matkę. Agata układała w głowie sensowną wymówkę, ale jej córka zadawała tyle pytań, że nawet nie potrafiła skupić się na jednej odpowiedzi. Odwróciła się do niej twarzą.
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać teraz? W środku nocy? - zapytała.
- Zawsze unikasz tego tematu. Dlaczego nie chcesz bym go poznała?
- Nie to, że nie chcę. Minęło piętnaście lat myślisz, że tak łatwo będzie mu powiedzieć, że ma piętnastoletnią córkę?
- Dlaczego szybciej mu nie powiedziałaś?
- Nie miałam okazji by mu powiedzieć.
- A czy kiedykolwiek będziesz zamiar mu o tym powiedzieć? Chciałabym go poznać.
- Naprawdę chcesz go poznać? - Agata spojrzała na córkę. Zrobiłaby dla niej wszystko, była jedyną szczęśliwą koniczynką w jej życiu. Los podarował jej wreszcie odrobinę szczęścia nie tylko problemów. Po pewnym czasie nawet przyzwyczaiła się do nieobecności miłości jej życia. Przestała wyczekiwać od niego telefonu, albo tego, że zaraz najzwyczajniej w świecie stanie w jej drzwiach.
- Tak.. - przerwała rozentuzjazmowana - ..chciałabym wiedzieć jaki on jest, do kogo jestem podobna, czy mamy wspólne zainteresowania. Chciałabym, żeby uczestniczył w moim życiu.
- Porozmawiamy o tym jeszcze jutro, dobrze? - spojrzała na córkę. Ania uśmiechnęła się i przytuliła się do matki. Znów zapadła cisza, wreszcie brunetka mogła odpłynąć w głęboki sen i obudzić się rankiem. Jednak jeszcze to nie była widocznie pora na sen, gdyż jej córka znów zadała kolejne pytanie.
- Czemu wam nie wyszło?
- Widzisz córeczko, nie wszystkie historie kończą się szczęśliwym zakończeniem - powiedziała nawet nie otwierając powiek - teraz idź spać. Porozmawiamy rano.
Wreszcie po dłuższym czasie obie zasnęły. Rankiem gdy Agata smacznie spała jeszcze w łóżku, Ania przygotowywała śniadanie. Dziewczyna nie mogła doczekać się chwili w której znów wrócą do rozmowy, od tak dawna ma wreszcie okazje poznać swojego ojca i nie chciała tego zaprzepaścić. Natomiast Agata nie miała zamiaru wcześnie wstawać.
- Mamo śniadanie.. - rzekła stojąc nad nią wgryzając się w tosta.
- Jeszcze chwilę.. - przewróciła się na drugi bok i tak było za każdym razem. Zniecierpliwiona napisała kartkę i opuściła mieszkanie. Płatki śniegu pomału upadały na ziemie, wręcz tańczyły na delikatnym wietrze. W ostatniej chwili udało jej się wsiąść do tramwaju by dojechać w okolicę kancelarii. Spoglądała w okno przyglądając się mijającym budowlą i ośnieżonym na poboczu samochodom. Minęła Plac Zbawiciela, na którym kolorowa tęcza wręcz kontrastowała z kilkunastu centymetrową warstwą śniegu. Po dojechaniu na miejsce i po przebyciu jeszcze dodatkowych kilkunastu metrów doszła wreszcie do znajomego jej budynku. Weszła na odpowiednie piętro i pchnęła drzwi wchodząc do środka. Od razu przywitał ją serdeczny uśmiech Bartka stojącego przy biurku.
- Na zastępstwo przyszłaś? - zapytał żartobliwie.
- Ja i prawo.. - uniosła brew - ..to nie dla mnie. Mama postanowiła, że pośpi sobie dłużej mimo iż byłyśmy umówione na zakupy, ale mniejsza o to. Jest może ciocia Dorota? - zapytała rozglądając się dookoła.
- U siebie, ale ma obecnie klienta. Może poczekasz, a ja zapytam ile jej to zajmie co? - Bartek miał do tej małej słabość. Uwielbiał ją, jej specyficzne poczucie humoru, otwartość, pewność siebie, dystans do samej siebie i to, że była córką Agaty, którą uwielbiał pod każdym względem.
- Jasne, to ja skoczę sobie zrobić czekoladę - ściągnęła płaszcz rzucając go na kanapę. Bartek uśmiechnął się do swojej narzeczonej, po czym udał się do gabinetu Doroty. Ania z kubkiem czekolady usiadła na szafce obok Anieli.
- I co wiecie już czy chłopak czy dziewczynka? - zapytała umaczając usta w gorącej cieczy.
- Chyba poczekamy z tym do porodu.. - uśmiechnęła się do niej.
- Fajnie byłoby gdyby była dziewczynka, byłoby trzy do dwóch i tak za dużo facetów na tym świecie. Nawet u mnie w klasie jest jakaś plaga na trzy dziewczyny osiemnaście chłopaków, wyobrażasz to sobie Aniela? - zapytała poirytowana.
- Pewnie masz w czym wybierać co? - zażartowała.
- Kilku znajdzie się nawet fajnych, ale jednak chyba wolałabym aby zaczęło rodzić się więcej dziewczyn, niestety ale nawet badania dowodzą, że jesteśmy inteligentniejsze. - obie zaczęły się śmiać, gdy do biurka podszedł Bartek.
- A was co tak bawi? - zapytał zdezorientowany
- Nic tak sobie gadamy - puściła mu oczko i usiadła na kanapie wyciągając nogi - no i dowiedziałeś się?
- Tak za chwilę kończy.. - Bartek z Anielą spojrzeli na córkę Agaty. Była identyczna, ta sama gestykulacja, ten sam uśmiech, nawet piły tak samo. Oczy miała po ojcu tak samo jak i ten zły charakterek, to odziedziczyła akurat po nim. Przyglądali jej się dłuższą chwilę, dopóki nie zostali przez nią przyłapani.
- No co jest? Oblałam się, mam coś na twarzy, że się tak patrzycie? - zapytała rozbawiona.
- Do zobaczenia w sądzie - rzekła Dorota opuszczając gabinet. Gdy tylko klient opuścił kancelarię, rudowłosa spojrzała na Anię - kogo moje oczy widzą, a jeszcze niedawno mówiłaś, że nie lubisz tu przychodzić.
- Bo nadal nie lubię, niedobrze mi się robi na widok akt - wzdrygnęła się na samo wspomnienie stosu akt matki na stole w mieszkaniu - ale musiałam się przełamać i przyjść.
- Niech zgadnę masz sprawę jakąś? - zapytała uśmiechnięta Dorota.
- Widzisz jak mnie dobrze znasz - uniosła się z kanapy i podeszła do cioci przytulając się do niej - ale to raczej taka delikatna sprawa.
- Coś nabroiłaś i boisz się powiedzieć Agacie? - spojrzała na nią surowo.
- Przeceniasz mnie ciociu, chodzi o mojego ojca.. - wszyscy spojrzeli na dziewczynę. Wiedzieli, że Agata musiała czegoś jej nie powiedzieć, czego właśnie jej córka próbuje się dowiedzieć, ale oni na wyraźną prośbę Przybysz, nie mogą nic mówić, a nawet wspominać. Tak jakby ta osoba nigdy nie istniała.
- Jeśli chodzi o niego nie mogę ci pomóc - młoda spuściła wzrok, a Dorota spojrzała na Bartka. Nie chcieli się mieszać w sprawy rodzinne Agaty, ale widok smutnej Ani sprawił, że coś w nich pękło.
- Poczekaj Dorota.. - powiedział Bartek zza pleców dziewczyny - ..może najpierw dowiedzmy się czego konkretnie oczekuje?
- Chciałabym się z nim spotkać.. - przerwała spoglądając na oboje dorosłych przed nią - ..ale nie wiem gdzie szukać.
- A nie pomyślałaś o tym, żeby popytać w kancelarii w której pracuje? - rzekła zza biurka Aniela. Dorota z Bartkiem spojrzeli na nią wręcz mordując ją spojrzeniem.
- Nie żartujcie sobie, że mój ojciec jest prawnikiem.. - spojrzała na nich wyczekując zaprzeczającej odpowiedzi, jednak gdy takiej nie otrzymała spojrzała w sufit i dodała - ..za jakie grzechy!
- Masz prawo we krwi - dodał Bartek.
- Nadal dużo mi to nie mówi, powiedzcie po prostu jak się nazywa..
- Dębski.. - rzekła Dorota gryząc się w język. Właśnie w tym momencie zdradziła największy sekret Agaty, który chciała ukrywać przed córką. Anna ubrała się szybko i rzucając krótkie "cześć" opuściła kancelarię.
- No to Agata nas zabiję! - rzekła Dorota.
- Wydaje mi się, że ciężarnej nie skrzywdzi - dodała rozbawiona Aniela.
- Ja idę zamawiać miejsce na cmentarzu.
Nastolatka od kwadransu przeszukiwała internet w poszukiwaniu Dębskiego. W całej Polsce była setka Dębskich i nie wiedziała od którego zacząć. Ograniczyła przedział wiekowy, zawód wykonywany i na jej liście znalazła się garstka prawników o takim nazwisku. Przeglądając listę od Amadeusza po Lucjana spoglądała na zdjęcia, by rozpoznać osobę z fotografii przez nią znalezioną, na prawie końcu niealfabetycznej listy wreszcie znalazła osobę której szukała. Zerwała się z miejsca kładąc na stoliku banknot. Złapała pierwszą lepszą taksówkę i wskazała taksówkarzowi drogę. Im bliżej celu była tym serce jej drżało. Taryfa stanęła przed budynkiem. Wysiadła z niej wcześniej płacąc kierowcy. Spojrzała w górę, serce w jej klatce waliło jak dzwon, oddech stał się szybszy i płytszy. Bała się, pierwszy raz tak cholernie się bała. Starała się zapanować nad emocjami, ale to było silniejsze. Wreszcie pewnie kroczyła ku górze, weszła do środka wypełnionego fioletem.
- Przepraszam.. - zaczepiła przechodzącą młodą kobietę - szukam mecenasa Dębskiego.
- Mecenasa Dębskiego - kobieta zmierzyła ją wzrokiem, po czym wzruszyła ramionami i wskazując gabinet prawnika oddaliła się. Pewnie weszła do środka, ale gdy tylko na niego spojrzała, pewność siebie gdzieś zniknęła i miała ochotę uciekać.
- Dzień dobry, byliśmy umówieni? - zapytał zmieszany spoglądając na zegarek.
- Nie.. - jąkała się. Brakowało jej tlenu w płucach.
- Wszystko w porządku? - podszedł do niej. Miała ochotę z tych nerwów puścić pawia, nigdy jeszcze nie była tak zdenerwowana, jak właśnie teraz.
- Tak, tak.. - spojrzała mu w oczy - ..przyszłam tylko...chciałam tylko..muszę panu powiedzieć...
- Tak? - spojrzał dociekając odpowiedzi.
- Jestem pana córką.. - rzekła uwalniając blokadę z jej płuc. Poczuła ulgę, wreszcie mogła oddychać.
- Słucham? - zapytał niedowierzająco - To ma być jakiś szczeniacki żart?
- Nie.. - spojrzała na niego wyciągając zdjęcie z portfela - ...to pan jest na tej fotografii? - zabrał z jej dłoni fotografię po czym wciskając ją do jej dłoni dodał :
- Nie mam ochoty na głupie żarty, weź sobie to zdjęcie i więcej nie pokazuj mi się na oczy.. - rzekł oburzony po czym zamknął jej drzwi przed nosem do jego gabinetu. Nie spodziewała się takiej reakcji, była przekonana, że przynajmniej zamieni z nią kilka zdań nim wyrzuci ją za drzwi. Wracała do domu smutna kopiąc chyba każdą możliwą bryłkę zbitego śniegu, która stawała na jej drodze. Była tak cholernie zawiedziona jego postępowaniem i zła na niego, wyobrażała go sobie raczej jako miłego i zabawnego kolesia, a nie gburowatego ignoranta. Kopnęła z całej siły w bryłkę, która uderzyła w nogi stojącej kilka metrów przed nią kobiety.
- Przepraszam.. - rzekła podnosząc na nią wzrok.
- Uważaj co robisz, bo możesz komuś wyrządzić krzywdę.. - rzekła oburzona otrzepując śnieg z butów, po czym spoglądając na nią dodała - ..rodzice nie wspominali, że takim czymś możesz wyrządzić nie tylko sobie krzywdę, ale i innym?
- Przecież powiedziałam przepraszam - rzekła nie rozumiejąc słów przesiąkniętych złością.
- Dzisiejsza młodzież - zwróciła się do stojącego obok mężczyzny, poprawiając fioletowy szal. Dziewczyna ominęła kobietę i szła dalej przed siebie. Z minuty na minutę robiło jej się coraz zimniej, więc długo nie myśląc wsiadła do taksówki i wróciła do domu. Mieszkanie było puste, na stole leżała karteczka z wiadomością od matki."Myślałam, że pójdziemy razem, ale skoro wybierasz ważniejsze sprawy od swojej matki, trudno. Będę wieczorem.Całuje mama!"
Młoda Przybysz odłożyła karteczkę na stół i urwała z gałązki winogrono. Zaparzyła sobie kubek gorącej herbaty i usiadła na kanapie rozmyślając o tym czy aby na pewno dobrze rozegrała spotkanie z ojcem. Czy nie za szybko powiedziała, mu o tym, że jest jego córką? Po dłuższych analizach doszła wreszcie do wniosku, że zrobiła to zdecydowanie za szybko, mogła najpierw z nim porozmawiać zanim prosto z mostu powiedziała mu, że jest jej ojcem. Zaczęła nawet rozumieć jego zachowanie, przychodzi nastolatka i ni stąd ni zowąd nagle wypala z takim czymś. Odstawiła kubek na stolik i okrywając się kocem położyła się.
- Co się stało, to się stało - rzekła do siebie nim zamknęła powieki i odpłynęła w głęboki sen.
W tym czasie Agata przebywająca w centrum poszukiwała pięknego prezentu świątecznego dla swojej córki. Z jednej strony cieszyła się, że przyjechała na te zakupy sama mogła bez problem kupić wszystkim prezenty, bez zbędnego marudzenia. Rozejrzała się dookoła i po drugiej stronie centrum ujrzała Wojtka. Podeszła do niego, następnie witając się z nim zagadała :
- W poszukiwaniu prezentu dla ukochanej?
- Ja już naprawdę Agata nie wiem co mam jej kupić, ona ma wszystko! - rzekł zmartwiony Gawron.
- Najlepszym przyjacielem kobiety są diamenty - uśmiechnęła się poklepując przyjaciela po ramieniu
- A ty jak tam masz coś dla tej swojej łobuziary? - zapytał.
- Najchętniej to pod choinkę dałabym jej rózgę, mówię poważnie ona robi się coraz gorsza. Czasami to nie mam do niej siły... - powiedziała spuszczając głowę.
- Brakuje jej ojcowskiej ręki... - dodał naglę, po czym po chwili pożałował widząc jeszcze bardziej smutny wzrok - ..przepraszam, nie chciałem.
- Masz rację Wojtek. Brakuje jej ojcowskiej ręki.. - przerwała spoglądając na niego - ..słuchaj może najpierw wspólnie pomożemy sobie z prezentami, a później usiądziemy przy kawie i pogadamy co?
- Jasne.
Weszli do każdego sklepu jubilerskiego jaki tylko znajdował się w centrum i okolicy. W końcu po długim czasie poszukiwań znaleźli odpowiednie prezenty. Następnie według wcześniejszego planu wstąpili do kawiarni na kawę.
- Wczoraj mnie o niego pytała.. - wzrok wbity miała w ciemną ciecz w filiżance - ..i tak szczerze, nawet nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.
- Może najwyższy czas by wreszcie oboje poznali prawdę. Dla niej pewnie to będzie wyjątkowe, że pozna ojca, natomiast dla Marka.. - przerwał - .. może być mu ciężko odnaleźć się w takiej sytuacji, a wasze relacje z gorszych staną się jeszcze gorsze.
- Nie wiem Wojtek co ja mam robić, chciałabym aby w jej życiu uczestniczył Marek.
- No to w czym problem, przecież nie musicie z Markiem pałać do siebie sympatią. Wystarczy, że być może uszczęśliwisz Anię.
Agata westchnęła i spojrzała w okno. Z jednej strony chciała chronić córkę przed rozczarowaniem, a z drugiej nie chciała jej zabraniać kontaktu z ojcem, jeżeli podejmie decyzje o tym, że chce go poznać. Obiecała sobie, że zaraz po powrocie do domu szczerze z nią porozmawia. Tymczasem w mieszkaniu wciąż spała jeszcze Ania, przekręcała się co jakiś czas z jednego boku na drugi. Wieczorem tak jak było zanotowane na karteczce, w mieszkaniu pojawiła się Agata. Młoda Przybysz otworzyła swoje zaspane oczy i spojrzała na stojącą nad nią brunetkę.
- Co? - zakryła się kocem, gdy światło żarówki raziło jej oczy.
- Nic. - uśmiechnęła się siadając obok niej.
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? - spojrzała na nią i dodała - Zamiast tak dziwnie się na mnie patrzeć.
- Przecież normalnie się na ciebie patrzę.
- Nie mamo, nie patrzysz się normalnie. Więc powiesz mi o co ci chodzi?
- Chcesz pogadać o ojcu? - Ania przeraziła się widząc jak momentalnie mina matki zmienia się z roześmianej na poważną, bała się, że dowiedziała się o tym, że u niego była.
- W jakim znaczeniu? - zapytała starając się nie brzmieć podejrzanie.
- Ogólnie. Kim jest, jaki jest..? - ulżyło jej. Uśmiechnęła się do matki i przytuliła ją do siebie. Agata zaskoczona jej reakcją spojrzała na nią dodając - Coś się stało?
- Nie nic. - przytuliła ją mocniej - Wiesz co? Na razie dobrze jest jak jest, może kiedyś postanowię się z nim spotkać, ale jeszcze nie teraz.
- Jeszcze w nocy mówiłaś, że chcesz go poznać. Myślałam, że to nadal aktualne.
- Nie już nie jest aktualne. - uśmiechnęła się i stanęła przed matką. Pocierając dłońmi dodała - pakujemy prezenty?
- Jasne - dziewczyna wyłożyła wszystkie prezenty na podłogę. Po chwili dołączyła do niej Agata i zaczęły wspólnie pakować prezenty.
- Mamo, bo ja w sumie teraz nie wiem.. - rzekła zaklejając papier.
- Czego nie wiesz?
- No jak to będzie z tymi świętami, w tym roku też jedziemy w Wigilię do dziadka i Zosi, a później do cioci Doroty czy dopiero w pierwszy dzień świąt?
- Dziadek i Zosia w tym roku spędzają święta nad morzem. Czyli jedziemy tylko do Doroty.
- To super. Wiesz nie to, że nie lubię świąt w Bydgoszczy. Wręcz je uwielbiam, ale męczy mnie ta podróż w tą i z powrotem. Może w przyszłym roku to my urządzimy święta?
- Zobaczymy jak to będzie a teraz pakuj te prezenty! - poczochrała jej włosy i znów zajęły się pakowaniem.
***
Następny ranek przywitał Warszawę opadami wielkich płatków śniegu, które wirowały na wietrze. Obie kobiety stały przy oknie i głośno westchnęły.
- Wychodzę spotkać się dziś z przyjaciółmi, będę w centrum - powiedziała Ania wiążąc włosy w niedokładny kok - będziesz coś potrzebowała to dzwoń.
- Nie wiem do której będę w sądzie, więc w razie czego może lepiej zjedz coś dziś na mieście.
- Nie musisz się martwić mamo, dam sobie radę, przecież nie jestem dzieckiem - rzekła do ubierającej się teraz w przedpokoju Agaty.
- Oczywiście, to do zobaczenia! - rzekła spóźniona już Agata. Dzień mijał wszystkim szybko, Agata nie opuszczała praktycznie sądu, Bartek spędził pół dnia nad studiowaniem akt, Ania szwendała się z przyjaciółmi po centrum, a Dorota latała między sądem a kancelarią. Między godziną trzynastą a czternastą, gdy Agata była jeszcze na sali rozpraw w jej torebce zawibrował telefon. Wyciągnęła go, i odczytując szybko wiadomość wrzuciła go z powrotem do torebki. Po kwadransie rozprawa się skończyła i brunetka natychmiastowo po wyjściu z sali zadzwoniła do córki.
- Co się stało? - zapytała momentalnie gdy jej córka odebrała po trzecim sygnale.
- Nic się nie stało. Jesteś w kancelarii? - zapytała.
- Nie ale właśnie miałam wracać, a co chcesz?
- To przyjedź jak najszybciej. - rozłączyła się. Ania w tym czasie krążąc w okolicach kancelarii weszła do środka i otrzepując śnieg z ramion weszła do środka.
- Czołem - krzyknęła na wejściu do Bartka - stęskniliście się?
Bartek z Anielą wymienili się spojrzeniami. Nie uszło to uwadze dziewczyny zwłaszcza, że nie były to spojrzenia których zazwyczaj była świadkiem, te były zupełnie inne.
- Co się stało, ktoś umarł? - spojrzała na nich po czym powiesiła kurtkę na wieszak.
- Co cię tutaj sprowadza? - zapytał zestresowany Bartek.
- Też się cieszę, że cie widzę. Muszę poczekać na mamę. - wskoczyła na biurko i machając nogami dodała - ej coś się stało? Bo wyglądacie jakbyście co najmniej mieli pełno w gaciach. Sory za wyrażenie.
- Co? Nie. Wydaje Ci się. Może poczekasz w gabinecie Agaty? - rzekł coraz bardziej zestresowany Bartek.
- Tutaj jest dużo lepiej - wciąż machając nogami wgryzła się w jabłko, które sobie wcześniej kupiła. Drzwi gabinetu rudowłosej zaskrzypiały, a po plecach Anieli i Bartka przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zza rogu wyłoniła się postać Marka i Doroty, gdy tylko ujrzał siedzącą na biurku dziewczynę, na jego twarzy zagościła złość.
- Ty mnie śledzisz dziewczyno! - rzekł zdenerwowany podchodząc do niej.
- Marek przestań - próbowała powstrzymać go Dorota. Młoda Przybysz rozbawiona tym widokiem przyglądała się zdenerwowanemu mężczyźnie.
- Co przestań, co przestań? Przychodzi do mnie jakaś gówniara, która śmie twierdzić, że jest moja córką. W dodatku jeszcze jest jakaś psychiczna i mnie śledzi.. - rzekł oburzony.
- Marek! - uniosła się Dorota.
- Co! - wrzasnął na nią.
- Może najpierw porozmawiaj z nią, co? - Ania wciąż przyglądała się komizmem tej sceny.
- To może ja jednak poczekam tam - wskazała dłonią gabinet Agaty i zeskoczyła z biurka zabrała swoje rzeczy. Zmierzając w kierunku gabinetu, rozbawiona przyglądała się Dębskiemu.
- Jeżeli twierdzisz, że to oszustka, to chociaż wyjaśnij z nią dlaczego to zrobiła.. - starała się nakłonić Marka do rozmowy. On tylko spojrzał na nią i po chwili wahania wszedł do gabinetu Agaty. Czuł się dziwnie przebywając w tym gabinecie. Spojrzał na siedzącą wygodnie w fotelu dziewczynę i chodząc po pomieszczeniu zapytał :
- To był jakiś zakład?
- Nie. - odpowiedziała wciąż rozbawiona.
- Więc po co to wszystko? - spojrzał na nią wrogo.
- Byś poznał wreszcie prawdę..
- Jaką prawdę dziewczyno! Chyba mnie z kimś pomyliłaś. - w tym czasie do kancelarii weszła Agata. Trzy pary tęczówek zwróciły się na nią.
- Jest tu moja zguba? - zapytała zabawnie.
- W gabinecie, ale.. - nim jednak Dorota skończyła, brunetka pokonała próg swojego gabinetu.
- Następnym razem jak będziesz pisała mi, że to pilne to wystarczy jeden wykrzyknik nie trzydzieści. Martwiłam się - rzekła do córki siedzącej na kanapie. Gdy wzrok Ani przeniósł się w inne miejsce, Agata podążyła za jej wzrokiem i zamarła.
- Cześć Agata - rzekł spokojnie. Ciało jej zadrżało, czuła jak lodowata kropla potu spływa po jej kręgosłupie. Strach? Przerażenie? Panika? Dokładnie nie wiedziała co jej towarzyszyło. Uśmiechnął się do niej zalotnie, widok jej jeszcze piękniejszej niż wcześniej sprawił, że miał ochotę w tym momencie klęknąć u jej stóp i prosić o wybaczenie, ale gdy tylko wzrok przeniósł na dziewczynę na kanapie, połączył jedno do drugiego i zrozumiał. Był teraz wściekły, pragnął założyć z Agatą rodzinę, ale ona zawsze sceptycznie do tego podchodziła, tłumacząc się tym, że nie jest jeszcze to odpowiedni dla niej czas, a tutaj ku jego zaskoczeniu prawdopodobnie siedząca mniejsza kopia Agaty jest jego córką.
- Nie poznajesz mnie? - zapytał stojąc wciąż w tym samym miejscu.
- Możesz nas zostawić? - zapytała zwracając się bezpośrednio do Ani. Młoda Przybysz skinęła głową i wyszła z gabinetu. Od razu jak tylko wyszła za drzwi zasypana została tysiącem pytań. Tymczasem w środku gabinetu Agaty panowała cisza i narastające z każdą sekundą napięcie. Położyła torebkę na biurku i spojrzała na Marka.
- Co tutaj robisz? - zapytała zła. Była wściekła na wszystkich, nawet na siebie.
- Przyszedłem do Doroty negocjować polubowne zakończenie sprawy i wtedy w korytarzu zobaczyłem tą dziewczynę.. - przerwała mu Agata.
- No moją córkę i co w związku z tym? - splotła dłonie na piersi i patrząc się na niego surowo oczekiwała odpowiedzi.
- Była u mnie w kancelarii no i powiedziała, że jestem jej ojcem.. - rzekł podchodząc do Agaty - ..to prawda?
- Nie.. - powiedziała nawet nie spoglądając mu w oczy. Minęła go i usiadała za biurkiem, przeglądała akta dalej kontynuując wypowiedź - ..widocznie musiała cię z kimś pomylić.
- Pokazała mi zdjęcie.. - oparł dłonie o biurko.
- Pewnie znalazła jeszcze stare twoje zdjęcia, które walają się gdzieś w kartonach i pomyślała, że jesteś jej ojcem.
- Agata.. - rzekł, gdy jednak nie było żadnej reakcji z jej strony dodał - ..spójrz na mnie.
- Co? - uniosła na niego wzrok.
- Nie umiesz kłamać. - rzekł lekko zdenerwowany - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
- Marek.. - rzekła odkładając akta na bok i spojrzała na niego - ..może powinniśmy porozmawiać kiedy indziej i w innym czasie. Raz, że się śpieszę. Dwa, ściany mają uszy.
- W takim razie spotkajmy się wieczorem, chciałbym jak najszybciej usłyszeć wyjaśnienia.
- Nie wiem czy będę miała czas wieczorem na rozmowy z tobą - dodała oschle.
- Powinnaś go znaleźć inaczej zrobię wszystko by poznać prawdę.
- Nie będziesz mi układał życia.. - wstała rzucając mu mordercze spojrzenie i wyszła trzaskając drzwiami. Cztery pary tęczówek spojrzały na nią. Tuż po niej wyszedł Marek i wszystkie pary oczu wcześniej zwrócone na Agatę teraz przyglądały się jemu. Milczenie wypełniło całe wnętrze kancelarii.
- Fajnie by było mieć siostrę, chociaż może nie wszystko by mi podbierała z szafy, ale jakoś chyba bym to wytrzymała, może być nawet brat.. - spojrzała na Agatę i Marka. Wszyscy nie rozumieli do czego zmierzała nastolatka - ..to kiedy będziecie starali się o kolejne dziecko? Byłaby większa rodzina i byłoby tak fajniej.
- Następnym razem zanim coś powiesz zastanów się trzy razy co? - Agata przewróciła oczami i dodała - zbieraj się jedziemy do domu.
- Nawet pożartować sobie nie można - marudziła pod nosem ubierając kurtkę - mogę coś jeszcze powiedzieć?
- Nie - powiedzieli równocześnie Agata z Markiem.
- Możesz nie zabraniać mojej córce wypowiadania się? - jej wzrok zabijał.
- Sama też jej zabroniłaś..
- Bo to jest moja córka! Mogę jej pozwalać na wszystko i mogę też jej wszystkiego zabraniać, a ty nie masz prawa głosu.
- Zobaczymy... - uniósł palec wskazujący -.. prawda wyjdzie na jaw. Szybciej niż o tym myślisz, a wtedy...
- A wtedy co? - wybuchnęła śmiechem - Przestań się kompromitować Dębski.
- Wiem dlaczego się rozstaliście, zwyczajnie w świecie nie umiecie się dogadać. Będziecie w końcu musieli jeżeli okaże się, że faktycznie jestem jego córką. - dodała zapinając płaszcz.
- Aniu proszę cię nie udzielaj się przez dziesięć minut co? - Agata spojrzała błagalnie w jej kierunku. Wszyscy przyglądali się kłótni nie kiedyś jeszcze dobrych przyjaciół teraz już wrogów. Po przerwanej kłótni Ania z Agatą opuściła kancelarie, a Marek pozostający w środku zapytał zgromadzonych przy biurku Anieli.
- To jest moja córka prawda? - wszyscy jednak milczeli, on jednak nie poddawał się - Wy na pewno wiecie. Dorota proszę.. - jego głos był z każdą chwilą błagalny - .. przecież nie przychodziłaby do mnie gdyby nie była moją córką. Idiota, prawdziwy idiota ze mnie. Zamiast wtedy z nią porozmawiać wyrzuciłem ją za drzwi... - wszyscy milczeli nie chcieli mieszać się w ich sprawy, mieli też do niego uraz, że po prostu zniknął z jej życia zostawiając ją samą, że zostawił kancelarię bez słowa po prostu wyjechał. Marek bez skutku próbował ich przekonać, lecz oni nie chcieli mu powiedzieć. Wyszedł więc z kancelarii i jak najszybciej chciał dostać się do mieszkania Agaty, by szczerze z nią porozmawiać. Gdy dojechał na miejsce, okazało się, że nie mieszka już tam gdzie mieszkała. Kolejnym rzeczą o której musiał się dowiedzieć był aktualny adres zamieszkania Agaty, wiedział jednak, że z tym też nie będzie łatwo. Tymczasem w drodze do mieszkania była Agata z córką. Zdenerwowana matka co jakiś czas spoglądała na Anie.
- Zrób co masz zrobić i zamknijmy ten temat.. - rzekła spoglądając w okno.
- Zrób co masz zrobić? - zapytała zdenerwowana - Ty chyba nie masz pojęcia o czym mówisz. Myślisz, że opieprze cie i wszystko będzie dobrze?
- A nie będzie?
- Nie Ania, nie będzie. Czekają cie badania DNA.. - w pół zadania weszła jej córka.
- To dlaczego nie powiesz mu, że jestem jego córką i dlaczego wcześniej mu tego nie powiedziałaś? - zapytała podnosząc ton swojego głosu
- Bo wyjechał. Zostawił nas! - krzyknęła - A teraz w sądzie pewnie będzie chciał dobiegać się swoich praw, jeżeli na tym pozostanie to będzie naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę jego możliwości, może nawet.. - przerwała uspokajając oddech.
- Może nawet co? - zapytała zirytowana.
- Może nawet mi ciebie odebrać - cisza. Ania spojrzała na matkę. Oczy jej się szkliły na widok zeszklonych oczu Agaty.
- Przecież nie może... - jąkała się - ...to ty mnie wychowywałaś. To ty jesteś moją jedyną rodziną, przecież nie mogą nas rozdzielić.
- Biorąc pod uwagę twoją kartotekę w policji i moją przeszłość mogą zabrać mi do ciebie prawa, a twoim jedynym prawnym opiekunem będzie Marek.
- A jeżeli już obiecam, że już nigdy nie będę zadzierać z prawem i stanę się lepsza, to będzie szansa, żebym została z tobą, albo gdybyś dogadała się z Dębskim może byście to załatwili.. - przerwała pstrykając palcami - ..jak to się u was w tym prawie mówi?
- Porozumienie stron?
- O właśnie. Dało by to coś.
- Marek jest raczej osobą, której zajmuje trochę czasu na pogodzenie się z ukrywaną przez długi czas tajemnicą..
- Mamo proszę, zrób wszystko by było tak jak jest. Ja nie chcę zmian. Mamo przepraszam, że poszłam do niego. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. W końcu i tak byś musiała go poznać. - stanęła przed kamienicą - Zobaczymy się później. Muszę jechać na rozprawę.
- Pa. - weszła do kamienicy i wciąż rozmyślając nad tym jak rozwiązać tę sprawę wchodziła schodek po schodku. Nie miała nic sensownego co mogłoby wypalić. Weszła zrezygnowana do mieszkania i rzuciła się na kanapę.
Agata do mieszkania wróciła późno w nocy, weszła bezszelestnie do środka by nie zbudzić śpiącej córki. Po szybkim prysznicu zrobiła sobie gorącą herbatę. Usiadła przy stoliku i spoglądała kilkakrotnie na telefon. Wzięła go do ręki i przeglądała wszystkie zdjęcia od USG po teraźniejsze zdjęcia córki. Bała się tego, że może ją stracić. Napięcie między Markiem a nią, odbijało się na niewinnej osobie w tym całym sporze. Zbyt świeżą dla niego była informacja o tym, że ma córkę by tak łatwo sobie teraz odpuścić kontakty z nią. Był zdolny do wszystkiego i Agata o tym bardzo dobrze wiedziała, zwłaszcza, że od zawsze pragnął mieć rodzinę. Przeglądając zdjęcia natrafiła na wspólne zdjęcia z Markiem. Mimowolnie po jej policzkach spłynęło kilka słonych łez. Wciąż ocierała wierzchem dłoni kolejne spływające łzy. Upiła łyk jeszcze gorącej herbaty i spojrzała ponownie na zdjęcie. Była kiedyś taka szczęśliwa, była taka przy nim. Później gdzieś ta radość z niej się ulotniła, by ponownie wrócić gdy identyczne oczy znalazły się na jej córeczce. Mogli mówić co chcieli, że jest kropla w krople podobna do niej, że nic po nim nie odziedziczyła, ale te oczy mimo, że były łudząco podobne to tych które miała Agata, jednak były identyczne do tych Marka. Dlatego tak bardzo uwielbiała te jej oczy. Przeglądała dalej i natrafiła na filmik. Odpaliła go i ponownie na jej policzkach pojawiły się łzy, ale tym razem towarzyszył im uśmiech. Mała Ania podnosząca się na swoich nóżkach i wykonująca swoje pierwsze kroki. Spojrzała przez ramię na śpiącą w jej łóżku córkę i wygaszając telefon podeszła do niej całując ją w czoło i kładąc się obok. Nie minęła chwila a dziewczyna wtuliła się w matkę. Nie ważne jak bardzo będzie cierpiała przy spotkaniach Marka, nie mogła pozwolić sobie na to by zabrał jej Anie. Obiecała sobie, że jak najszybciej musi tę sprawę załatwić.
Rankiem szybciej tym razem obudziła się Agata, przygotowywała śniadanie i siedząc przy laptopie drukowała zdjęcia. Wyczekiwała, aż jej nastoletnia córka otworzy swoje oczy i przywita z uśmiechem kolejny nowy dzień. Długo nie musiała oczekiwać pojawienia się na ustach dziewczyny uśmiechu. Zwlekła się z łóżka i ziewając zmierzała w kierunku stołu. Nalała sobie pełny kubek jej ulubionej herbaty i przyglądając się zamyślonej matce rzekła :
- Jeżeli nie masz pomysłów na jutro, to może zamówimy coś i obejrzymy wspólnie jakiś film?
- Co? - zapytała wyrwana z chmur.
- Mówię, że jutro możemy coś zamówić i obejrzeć film. - powiedziała przewracając oczami - Ziemia do mamy!
- Zamyśliłam się.
- Nadal myślisz o tym co dalej będzie? - Agata nie odpowiedziała, co było tylko potwierdzeniem pytania zadanego przez nieletnią. - Wiem jak możemy załatwić tę sprawę.
- Jak?
- Zrobię sobie te całe badania DNA, porozmawiam z nim, że możemy się spotykać kiedy będzie chciał, ale tylko na mieście albo będę przyjeżdżać do niego. Wiesz nie chcę byście się spotykali, skoro macie się kłócić.
- Jesteś tego pewna?
- To, że jest godzina siódma i dopiero chwilę temu wstałam, nie oznacza tego, że trzeźwo nie myślę.
- Jeżeli chcesz mogę dziś zawieźć cię do jego kancelarii, ale najpierw muszę zabrać akta z kancelarii bo zapomniałam, a o dwunastej mam rozprawę.
Tak jak obiecała tak zrobiła, zaskoczeniem dla obojga kobiet był widok wysiadającego z srebrnej terenówki Dębskiego.
- Możemy porozmawiać? - zapytał podchodząc do nich.
- Będziesz teraz nas śledził? - rzuciła oburzona Agata.
- Mamo, poczekaj. Może idź po te akta, a ja porozmawiam sobie z mecenasem Dębskim - spojrzała na matkę. Nie chciała znowu widzieć ani słyszeć ich kłótni. Brunetka nawet nie odpowiadając odwróciła się i udała w kierunku wejścia do kamienicy.
- Postawię sprawę jasno, zrobimy wyniki DNA dla świętego spokoju, jeżeli okaże się, że jesteś moim ojcem to będziesz mógł widywać mnie kiedy chcesz, pod warunkiem, że będzie to spotkania odbywać będą się na mieście, albo u ciebie w domu. Jeżeli chcesz możemy wyniki zrobić dziś zaraz, ale wiadomo, że trzeba na nie czekać. chociaż wy prawnicy macie te swoje sposoby na wykonanie ich dużo szybciej.
- A jak okaże się, że nie jestem twoim ojcem?
- To dasz spokój naszej rodzinie. Zwłaszcza mamie. Być może udaje, że nie widzi w jaki sposób na nią parzysz, albo na prawdę nie widzi.. - przerwała - ..ale mnie pan nie oszuka.
- Nie wiem o czym mówisz, ale jeżeli jesteś gotowa zrobić te wyniki teraz zaraz, to może pojedźmy.
- Dobrze, chciałabym najpierw poinformować o tym mamę nie chcę żeby się martwiła. Powinna zaraz przyjść, poszła tylko po akta.
- W takim razie poczekajmy - tak jak młoda powiedziała, matka jej przybyła do nich po chwili.
- Podwieźć cię gdzieś? - zapytała zerkając na córkę.
- Pojadę na badania.. - powiedziała i wyczekiwała reakcji matki - ..mogę?
- To tylko i wyłącznie twoja decyzja, przecież nie raz ci powtarzałam, że w tej kwestii to jest twoja decyzja i tylko ty możesz odpowiedzieć sobie na to czy tego chcesz czy nie.
- Zobaczymy się w domu - powiedziała przytulona do Agaty, Ania. Ten widok wręcz rozczulił Marka. Nie wyobrażał sobie mecenas Przybysz w roli matki, w dodatku tak oddanej i dobrej. Z pracoholiczki stała się matką polką. Ania podeszła do Marka i wciąż patrząc na matkę dodała - Kocham cię!
- Ja ciebie też - rzekła ciszej, po czym wsiadła do swojego auta i odjechała spod kamienicy. Dziewczyna wraz z Markiem również odjechała spod kamienicy wprost do szpitala.
Siedzieli na krzesełkach oczekując, aż ktoś wreszcie się nimi zajmie. Milczeli spoglądając co jakiś czas na siebie.
- Dlaczego akurat prawo?
- Chciałem robić coś dla innych, nie tylko dla siebie.
- To dlaczego nie zostałeś lekarzem, przecież oni ratują życie? - spojrzała na niego.
- Może dlatego, że widok ludzkich wnętrzności trochę mnie odrzuca. - rzekł rozbawiony po czym dodał - jakby nie patrzeć, czasami też my prawnicy ratujemy czyjeś życie, małżeństwo, rodziny..
- Sądziłam, że mój ojciec będzie kimś innym. Myślałam, że jeden prawnik w rodzinie wystarczy..
- Może też powinnaś pomyśleć o prawie w przyszłości.
- Słabo to widzę.. - podparła brodę na zaciśniętej dłoni.
- A co miałaś na myśli mówiąc kimś innym?
- Że będzie astronautą albo wynalazcą, to są naprawdę fascynujące zawody.
- Mówisz - uśmiechnął się do niej a ona odwzajemniła tym samym. - w takim razie pewnie interesujesz się astronomią i wynalazkami?
- Nie. To jest nudne.. - rzekła obojętnie.
- Ale astronauta i wynalazca podobno to takie fascynujące zawody.
- Bo zawód jako zawód jest fajny, ale żeby od razu tym się interesować to nie. Jeszcze nie wiem czym się interesuje, nie trafiłam na coś co mogłoby mnie pochłonąć.
- A co już próbowałaś?
- Skrzypce, śpiew, piłka nożna, koszykówka, siatkówka, piłka ręczna, boks, jazda konna, komponowanie piosenek, żegluga, narty, deska, malarstwo.. mama co miesiąc zapisywała mnie na coś nowego. Nudziłam się wszystkim...
- Sporo tego.
- Musiałam czymś się zajmować, żeby nie broić. Trochę narobiłam w ostatnim czasie mamie problemów.
- Problemów? - zapytał unosząc brew.
- Nie powinnam o tym rozmawiać z tobą, ale jest mi przykro, że mama przechodziła piekło kiedy prawie co tydzień do domu przywoziła mnie policja.
- Co takiego robiłaś, że policja musiała interweniować?
- Głownie palenie i picie w miejscu publicznym, czasami to nawet słyszałam jak płakała przeze mnie. Było mi cholernie przykro i zrozumiałam, że nie mogę jej ranić, miałam tylko ją. Odcięłam się od toksycznego towarzystwa, wybrałam prywatną szkołę. Od czasu do czasu jeszcze coś wywinę, ale tak to już staram się być lepsza, by była ze mnie dumna. Mimo, że jestem uczennicą wzorową i na każdym kroku mama powtarza jak bardzo cieszy się z każdej mojej oceny, chcę aby była ze mnie tak stu procentowo dumna, a zwłaszcza chciałabym aby dziadek przestał obwiniać mamę za to wszystko.
- Andrzej obwinia Agatę? - zapytał niedowierzająco.
- Mówi, że to wszystko jej wina, bo wychowuje mnie bez ojca. Mówił, że teraz w tych czasach trudno wychować dziecko obojgu rodzicom, a co dopiero samotnej niedoświadczonej matce. On chciał po prostu tego by wreszcie mama powiedziała tobie o mnie. - spojrzała przed siebie i wzdychnęła - Ale to ja nie chciałam ciebie poznać. Widziałam nie raz jak przegląda fotografię, jak unika twojego tematu. Wiedziałam, że bezpodstawnie nie unika tematu i musiało coś się stać, że tak cholernie cierpi. Nie chciałam narażać jej na to by cierpiała, aż do teraz..
- Teraz cierpi? - zapytał, ona tylko skinęła głową potwierdzając jego pytanie.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne.
- Chcesz zabrać mnie mamie, by jeszcze bardziej cierpiała? - zapytała spoglądając na niego.
- Na początku jak się o tobie dowiedziałem, byłem zły i miałem takie myśli, ale jak się dłużej zastanowić chyba nigdy bym tego nie zrobił Agacie.
- Dlaczego nie walczyłeś o nią? - zapytała nagle.
- Byłem tchórzem. Bałem się spojrzeć jej w oczy, nie wiedziałem nawet co mam jej powiedzieć.
- Może po prostu, wystarczyło by, że zależy ci na niej i że ją kochasz. Nie byłoby teraz tego wszystkiego.
- Nie umieliśmy nigdy rozmawiać o uczuciach - przetarł twarz dłonią. I gdy chciał dalej prowadzić z nią rozmowę, przerwał im lekarz prosząc jedno z nich. Po skończonych badaniach wyszli na zewnątrz.
- Może chcesz spędzić jeszcze chwilę ze mną? - zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nie jesteś zajęty?
- Nie. Chciałbym, żebyś poznała mnie a ja chciałbym poznać ciebie. - dodał. Nie mógł się odnaleźć w tej sytuacji, ale był cholernie szczęśliwy, że prawdopodobnie jego marzenie o rodzinie może lada moment się spełnić. - Może masz ochotę na jakiś obiad?
- Chińczyk! - rzekła podekscytowana. Marek uśmiechnął się na samo wspomnienie jego odwiedzin u Agaty z chińczykiem.
- No to jedziemy na chińczyka - powiedział rozbawiony. Wsiedli do auta, dziewczyna czuła się dużo bardziej swobodnie niż wcześniej. Nie towarzyszył już stres, jak to było na początku. Przez resztę dnia towarzyszył tej dwójce uśmiech na twarzy. Wciąż żartowali i śmieli się do łez. W drodze powrotnej do mieszkania Przybysz głośno śpiewali.
- Masz kogoś? - zapytała ściszając radio
- W sensie?
- Normalnym. Czy masz dziewczynę, narzeczoną, żonę inne dzieci, bo jeśli tak to chciałabym poznać ich.
- Nie, nie, nie i nie. A twoja mama ma kogoś?
- Nie.. - uśmiechnął się pod nosem - ..ale ostatnio często spotyka się z kolesiem z prokuratury, był nawet kilka razy u nas.
- Czyli jednak ma kogoś? - rzekł zawiedziony.
- Nie wiem czy oni są razem, czy nie. Pracują nad sprawą, która w nieskończoność się dłuży. Wydaje mi się, że on próbuje podbić do mamy, ale ona nie ma ochoty na nic poważnego.
- Podobić? - zapytał zdezorientowany.
- No poderwać.. - przewróciła oczami - ..wy dorośli i wasz staroświecki język. Tutaj możesz mnie wysadzić.
- Mieszacie tutaj? - zapytał rozglądając się dookoła.
- Nie. Dwie ulice dalej.
- To czemu mam cie tutaj wysadzić.
- Mama by nie chciała byś wiedział gdzie mieszkamy. - rzekła pewnie. Marek zatrzymał się na przystanku autobusowym.
- Widzimy się też jutro? - zapytała wysiadając.
- A chcesz?
- No pewnie! - rzekła rozentuzjazmowana.
- To się widzimy, przyjadę po ciebie, albo przyjdź do mojej kancelarii.
- Spoko, się zgadamy. - zamknęła drzwi i chwilę się jeszcze przyglądała jak odjeżdża po czym poszła do domu. W mieszkaniu czekała już na nią Agata, widząc radość na twarzy córki uśmiechnęła się.
- I jak było? - zapytała zerkając na nią.
- On jest super, przez cały dzień opowiadał dowcipy. Jutro też się widzimy, nie masz nic przeciwko nie?
- Oczywiście, że nie. - była szczęśliwa, że szczęścia córki. Nie pamiętała kiedy ostatni raz tak bardzo była szczęśliwa.
Ania od rana chodziła podekscytowana kolejnym spotkaniem z ojcem. Brunetka pijąca kawę śmiała się w duchu patrząc na ciągle zerkającą na zegarek córkę. Po śniadaniu od razu pojechali do kancelarii. Ostatni dzień w kancelarii i święta. Dziewczyna w głowie już układała sobie plan by spędzić te święta wspólnie z matką i ojcem, ale wiedziała, że mogą być sprzeciwy ze strony Agaty.
- Dobrze, że jesteś - rzekła zestresowana Dorota.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona Agata.
- Aniela jest w szpitalu nic nie zrozumiałam co on do mnie mówi, jakiś wypadek czy coś. Nie mogę jechać za chwilę mam klientów i tak musiałam kilku odwołać na święta by przejąć Bartka. A widziałam, że masz dziś jedną rozprawę może byś pojechała zobaczyć co się dzieje?
- Dorota spokojnie oddychaj. Nie denerwuj się, zaraz po rozprawie od razu pojadę do szpitala.
- Jak mam się nie denerwować, jak wy potraficie wszyscy tak przekazywać informacje, że wychodzi jakaś makabryczna sytuacja z czegoś drobnego.
- Ania posiedzisz sobie sama u mnie w gabinecie do przyjazdu Marka?
- Na Marka? - zapytała ciszej Dorota.
- Później ci to wytłumaczę.
- A nie możesz mnie zawieźć do niego?
- To choć. Zajadę przed rozprawą jeszcze do szpitala. - wyszły z kancelarii i od razu pojechały do kancelarii Marka. Obie weszły do góry mijając w wejściu mierzącą wzrokiem Czerską. Ania weszła do gabinetu Dębskiego siadając wygodnie na krześle.
- A ty co tak wcześnie?
- Mama musi jechać do szpitala.. - rzekła rozglądając się - ..a ją gdzie wcięło. - wstała z fotela i weszła na korytarz, ujrzała stojącą matkę i przeszukującą torbę.
- Cholera! - powiedziała pod nosem. Dołączył do nich Marek przyglądając się Agacie.
- Przepraszam, że tak szybko przywiozłam ci ją, ale muszę jechać do szpitala, jeszcze nie wzięłam tego cholernego telefonu. Przywieziesz mi go Aniu?
- Spokojnie Agata, pomału - rzekł kładąc dłonie na jej ramionach i uśmiechając się do niej spojrzał w jej błękitną otchłań. Stojąca obok Ania przyglądała się całej sytuacji i momentalnie na twarzy pojawił się uśmiech. Po ciele Agaty przeszedł przyjemy dreszcz, wzięła kilka głębszych oddechów.
- Aniela jest w szpitalu, Dorota przerażona, Bartek nie potrafi przekazać nam wiadomości, nie wzięłam cholernego telefonu.
- Mam trochę wolnego teraz jeżeli chcesz mogę zawieźć Anie do mieszkania i przywieźć ci telefon.
- Dam jej na taksówkę. - rzekła natychmiastowo.
- Agata.. - rzekł zalotnie.
- Dobrze.. - spojrzała na Anie i dodała - ..zobaczymy się w domu.
Brunetka opuściła kancelarie i pojechała od razu do szpitala. Natomiast Marek wspólnie z Anią pojechali do mieszkania. Dwa kwadransy zajęło im przedostanie się przez zakorkowaną Warszawę. Weszli do mieszkania i zaczęli szukać telefonu. W pewnym momencie Marek dostrzegł leżącą na blacie kopertę z danymi jego kancelarii i jego imieniem i nazwiskiem.
- Wydaje mi się, że miała to wysłać - rzekła zza pleców i chwyciła telefon leżący nieopodal. Wychodząc z mieszkania przez głowę małego klona Agaty, przeszła myśl aby jednak wziąć ze sobą ową kopertę. Wróciła do wnętrza mieszkania wrzucając kopertę do torebki. Następnie pojechali do szpitala. Agatę spotkali siedzącą wspólnie z Bartkiem, widząc minę chłopaka musiało stać się coś poważnego. Ania podała matce telefon, gdy Agata go podświetliła zerwała się na równe nogi.
- Cholera spóźnię się na rozprawę - przeszukiwała torbę w poszukiwaniu kluczy - gdzie te cholerne kluczyki. Nienawidzę tego dnia!
- Spokojnie, sprawdź w kieszeniach.
- Nie mam.. - wyrzuciła całą zawartość torby na podłogę i przegrzebując lezące na ziemi jej rzeczy chwyciła za kluczyki i zaczęła pakować resztę do środka -.. przyjadę później. Pa!
- Co się dzieje młody? - zapytał Bartek.
- Wieszała ozdoby świąteczne i spadła, ma krwiaka w mózgu i dzieckiem. Operują właśnie. Mówili coś o cesarskim cięciu... - rzekł załamany chłopak. Ania długo nie myśląc przytuliła swojego wujaszka i szepnęła.
- Aniela się nie da, jest silniejsza nawet od ciebie.. - na ułamek sekundy wskoczył na jego usta uśmiech. Marek został wspólnie z Anią przy Bartku. Nie chciał zostawiać go samego bez wsparcia przyjaciół.
Agata przybyła do szpitala po godzinie, jednak nie było już Marka ani jej córki. Usiadła obok obok Bartka.
- I jak jakieś nowe informacje?
- Nie.. wciąż cisza. Im dłużej nic nie mówią, tym bardziej przeczuwam najgorsze.
- Nie mów tak Bartek.. - położyła dłoń na jego ramieniu - ..operacja na mózgu jest jednak czasochłonna.
- Wiem, ale mogliby powiedzieć choćby, że nadal żyje.. - schował twarz w dłoniach. Położyła dłoń na ramieniu przyjaciela i starała się podnieść go na duchu. Do szpitala wróciła Ania z Markiem. Wręczyli kawę i kupione w piekarni kanapki Bartkowi, jedną kawę wręczyli też Agacie. Marek usiadł między Agatą a Anią. Wskazówki zegara mozolnie przeskakiwały. Bartek chodził z miejsca na miejsce, mała Ania spała z głową opartą na nogach Marka, a Agata piła kolejną już kawę, ale nie ze zmęczenia a z nerwów.
- Informujesz na bieżąco Dorotę? - spojrzał w wyświetlacz jej telefonu.
- Czytasz moje wiadomości?
- Co? Nie. Tak się pytam po prostu. - odwrócił wzrok.
- Mhm.. - spojrzała kątem oka na nią - na pewno nie jest ci niewygodnie?
- Pytałaś o to już trzydzieści razy, daj jej spać. O mnie się nie martw.
- Nie mogę się przyczaić do tego, że jesteś w jej życiu.. - rzekła naglę.
- Chyba w waszym, jakby nie patrzeć wkroczyłem też do twojego życia.
- Przepraszam, że straciłeś piętnaście lat jej życia - zaskoczony był jej przeprosinami. Ona i przeprosiny to była rzadkość.
- Straciłem piętnaście lat, ale teraz będę przez resztę mojego życia - błękit ich tęczówek złączył się i wywołał prawdziwą eksplozje głęboko zakorzenionych emocji. Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, oboje mieli dziwne wrażenie jakby od nowa się zakochiwali. Ich jakże romantyczną grę spojrzeń przerwało wyjście lekarza. Bartek wstając o mało nie wyrżnął się na korytarzu.
- I co z nią? Co z dzieckiem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku.. - przerwał
- A co z Anielą?
- Pana narzeczona miała długą operacje, ale na szczęście wszystko jest dobrze.
- Czyli nie umarła? Nadal żyje?
- Będzie mógł pan wejść do narzeczonej, ale jutro. Niech pan jedzie do domu się wyspać.
Agata z Markiem spojrzeli na szczęśliwego Janowskiego i następnie na siebie. Rozemocjonowany Janowski spojrzał na przyjaciół.
- Agata?
- Tak?
- Odwiozłabyś mnie do domu?
- Nie ma problemu. Tylko najpierw zawiozę Anie, niech położy się spać dobra? - wskazała na śpiącą córkę.
- Agata, odwiozę ją do domu. Daj mi tylko kluczę.
- Podaj mi jej torbę - Marek chwycił bliżą dłonią jej torbę. Agata otwierając od razu ujrzała kopertę którą adresowała do Dębskiego. Wyciągnęła ją wraz z kluczami. On od razu rozpoznał w jej dłoni kopertę.
- Tu masz kluczę, a tutaj.. - podała mu kopertę - ..mam nadzieje, że chociaż tak wynagrodzę ci stracony czas.
Marek wziął kopertę i kluczę wrzucając do aktówki, po czym trzymając na rękach Anie zamierzał do auta. Brunetka pomogła mu przy otwarciu jego terenówki i po umieszczeniu śpiącej na siedzeniu i zapięciu pasem. Spojrzeli na siebie ukradkowo i oboje wsiedli do swojego samochodu odjeżdżając w dwóch różnych kierunkach.
Będący w mieszkaniu Dębski ułożył do spania Anię, która podczas jego wyjścia przebudziła się zawracając go.
- I jak się historia zakończyła? - zapytała spod przymkniętych powiek.
- Szczęśliwie.
- To dobrze. Lubię szczęśliwe zakończenia. Zawołasz mamę? - rzekła otwierając jedną z powiek.
- Pojechała odwieźć Bartka.
- To jak przyjedzie to powiedz jej, żeby przyszła do mnie, bo muszę jej powiedzieć coś ważnego.
- Chciałem właśnie wychodzić - powiedział.
- Chyba nie zostawisz mnie samej, nie możesz! - rzekła otwierając obie powieki.
- Dobrze, już dobrze śpij - nie było mu dane wykradnięcie się cichaczem z jej pokoju, gdyż przez cały czas bełkotała coś pod nosem zmęczona. Siedział przy niej i odgarniając jej kosmyk włosów wpadający do jej ust, dotknął jej ciepłego czoła. Przestraszył się, wyszedł do kuchni w poszukiwaniu termometru w tym czasie do mieszkania weszła Agata przyłapując go na przeszukiwaniu szuflad i szafek.
- Nie schowałam tam, żadnego faceta. Nie musisz mnie sprawdzać - rzekła rozbawiona.
- Szukam termometru, Ania ma chyba gorączkę.. - rzekł zestresowany. Agata odłożyła torbę na fotel i poszła do pokoju córki, a zaraz za nią wszedł Dębski. Przyłożyła do jej czoła dłoń i spojrzała uśmiechnięta na Marka, kręcąc zaprzeczająco głową.
- Mamo?
- Tak?
- W torbie jest koperta.
- Dobra, teraz idź spać.
- A jest tata? - na to słowo stojący w progu Marek miał watę w nogach i po całym ciele rozeszło się ciepło. Nigdy nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy to czteroliterowe słowo, nie spodziewał się też tego, że po tych słowach poczuje się jak prawdziwy ojciec. Tak jakby nie było nigdy tych straconych piętnastu lat. Agata spojrzała na Marka.
- Jeszcze jest a co?
- Powiedz mu, że jest najlepszym ojcem na świecie i że kiedyś w końcu musi być szczęśliwe zakończenie.
- Dobrze. Dobranoc. - ucałowała jej skroń i zamykając drzwi do jej pokoju stanęła twarzą w twarz z Markiem. Trzymając dłoń na klamce odszukiwała jego tęczówek, on odszukiwał jej.
- Będę się zbierał - rzekł, by nie przedobrzyć chwil, które nie są zepsute kłótnią.
- Może jednak zostaniesz? - zapytała niepewnie.
- Mogę chwilę jeszcze zostać.. - uśmiechnął się i poszli do salonu.
- Napijesz się czegoś?
- Może kawy..
- Planujesz nie przespać pół nocy?
- W takim razie co proponujesz?
- Wino - uniosła brew i dodała - zamówię ci taksówkę, albo prześpisz się w gościnnym.
- W takim razie poproszę wino. - zdjął marynarkę i rzucił ją na zagłówek kanapy - fajnie się urządziłaś.
- Jest okej, ale myślimy o własnym domku.. - powiedziała wchodząca do salonu Agata. Postawiła przed nim zapełniony już kieliszek, a swój właśnie wypełniała.
- Otworzyłeś kopertę? - zapytała zamaczając usta w winie.
- Jeszcze nie.
- Otworzysz?
- Teraz?
- Gdybyś mógł.
- Przecież wiesz co jest w środku.
- Chciałabym widzieć twoją reakcje po prostu.
- Mam się bać? - zapytał rozbawiony, po czym sięgnął po kopertę z torby. Zwinnym ruchem rozerwał papier, Agata uważnie przyglądała się jak zareaguje po wyciągnięciu zawartości. Wyciągnął pliczek zdjęć i nie rozumiejąc spojrzał na Agatę. Następnie przeglądał zdjęcia z coraz większym uśmiechem na twarzy. Brunetka zbliżyła się do niego na minimalną odległość.
- Na tym dowiedziałam się, że będzie to dziewczynka - wskazała dłonią jedno ze zdjęć. Marek przeglądał dalej niechronologicznie ułożone zdjęcia - tutaj miała kilka godzin.
- Wyglądałaś jak sto nieszczęść - rzekł rozbawiony przyglądając się fotografii, za co Agata wymierzyła mu kuksańca w bok. Przewijały się zdjęcia ze świąt, urodzin, z przedszkola, szkoły z ważnych w życiu Ani wydarzeń.
- Mam jeszcze filmik, którego nie miałam jak ci przekazać - wyciągnęła z kieszeni telefon i przeglądając galerie poszukiwała filmiku. Marek dostrzegł jedno z ich wspólnych zdjęć.
- O proszę, a to co? - kliknął na miniaturkę. Agata momentalnie zakryła telefon i powróciła do poszukiwania filmiku. Gdy wreszcie go znalazła, odpaliła go i pokazała mu. Dłoń Marka która znajdowała się tuż za jej plecami, niebezpiecznie blisko zaczęła zbliżać się do jej pleców. Nachylił się bardziej nad nią oglądając filmik pierwszych kroczków Ani. Pokazywała mu kolejne i kolejne filmiki, ich odległość diametralnie się zmniejszała. Położył dłoń na jej biodrze zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nimi. Spojrzała na niego i przepadła.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - rzekł wprost do jej ust.
- Mhm..
- To może być dziwne, ale już wtedy wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna.
- Mam traktować to jako komplement? - dłoń Marka wślizgnęła się pod jej bluzkę, rysując niewidoczne ślady na jej ciele.
- Agata? - szepnął.
- Tak Marku?
- Chcę być nie tylko kimś ważnym w życiu Ani, pragnę też być ważny w twoim życiu.
- Jesteś przecież ważnym elementem mojego życia.. - powiedziała.
- Chcę być całym twoim życiem, tak jak ty jesteś moim.
- Oddajmy swoje życie w ręce losu, jeżeli jest nam pisane życie razem tak będzie, jeżeli nie... - przerwał jej Marek kładąc palec na jej ustach.
- Jest nam to zapisane w gwiazdach.. - zabrał palec z jej ust i złożył na jej ustach najbardziej delikatny a zarazem czuły pocałunek.
Rok później.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak wszystko się potoczy.
Że co dzień będę czuł Twój zapach i patrzył w te oczy.
Że każda chwila z Tobą będzie dla mnie wszystkim.
Że gdy nie będziesz przy mnie, będę tracił zmysły.
Wszyscy zgromadzeni stanęli przy choince przyglądając się jak ich pociechy rozrywają wręcz paczki. Byli wszyscy - prawie wszyscy. Brakowało Marka, którego ostatnio nawet nie widywała córka. Agata stała oparta o ścianę przyglądając się Ani, która pomagała małej córeczce Janowskich w rozpakowywaniu prezentu. W połowie rozpakowywania do środka wpadł zdyszany Dębski. Rozejrzał się dookoła, złożył wszystkim życzenia i zaczął od rozdania prezentów. Agatę zostawił na koniec. Wszyscy przyglądali się tej dwójce.
- Zawsze musisz się spóźnić? - zapytała zirytowana.
- Musiałem.. - wyciągnął kluczyk z kieszeni - .. musiałem sprawdzić czy aby na pewno wszystko skończone.
- O czym ty mówisz?
- Kilkanaście miesięcy temu kupiłem surowy dom, poprosiłem przyjaciela o pomoc w tych wszystkich dekoracjach i tym wszystkim co jest z tym związane. Po południu zadzwonił do mnie, że jest już wszystko skończone.
- Nadal chyba nie rozumiem do czego zmierzasz.. - rzekła zdezorientowana.
- Teraz... - spojrzał na jej powiększony brzuch i znów na jej twarz - ..będziemy potrzebowali więcej miejsca. Zresztą zawsze chciałaś zamieszkać w domku jednorodzinnym, a że byłaś grzeczna w tym roku mikołaj spełnił twe życzenie - wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Agata otarła wierzchem dłoni spływającą łzę.
- To te buzujące hormony - tłumaczyła. Marek przyciągnął do siebie narzeczoną i pocałował.
- Też mógłbyś zrobić mi taką niespodziankę.. - rzuciła z wyrzutem Wojtkowi Dorota.
- Gdybym tak jak Marek nie pojawiał się często w domu, pomyślałabyś, że mam romans.
- Każda kobieta by tak pomyślała... - dodała stojąca w objęciach Bartka Aniela.
- Wypijmy za zdrowie wszystkich obecnych i tych jeszcze nienarodzonych.
- Czemu mówisz o swoim dziecku w liczbie mnogiej? - zwrócił uwagę na przejęzyczenie Marka, Bartek.
- No chyba, że o czymś nie wiemy - dodał rozbawiony Wojtek. Agata z Markiem milczeli wymieniając się spojrzeniami.
- Bliźniaki, będę miała siostrę i brata. Wielkie mi halo. - rzuciła stojąca przy choince Ania.
- Ty to jednak potrafisz zepsuć wszystko - rzekł uderzając ją w ramie Filip. Wszyscy gratulowali przyszłym rodzicom. Agata z Markiem, nie wspominali o przeszłości. Zamknęli ten rozdział i nie chcieli do niego wracać, żyli dniem obecnym, nie myśląc o konsekwencjach. Czas nie miał dla nich znaczenia, kiedy budzili się w objęciach kochanej osoby.
<3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńMerytorycznie jest cudownie. Pracuj nad językiem, stylem i orotgrafią (jeden z takich powtarzających się błędów, nie tylko u Ciebie to "choć" i "chodź", które nie mają tego samego znaczenia). Jak poprawisz to, to będzie się jeszcze lepiej czytać. :) wierzę w Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńchoć - chodź zawsze ale to zawsze gdzieś wstawię nie to co trzeba, ale w porównaniu do dawniejszych błędów robię ich o wiele mniej, ale dziękuje :)
UsuńCzy Filip i Ania są parą? Między nimi jest tak 7 lat różnicy nie? Idelany wiek różnicy podobno xD
OdpowiedzUsuńA ogólnie to opowiadanie super ;D
Pinky komentowałam juz na streemo, ale i tu również skomentuje. Mistrzyni moja <3 Uwielbiam Cię, Twoje opowiadania i Twój styl. Boskie opo ^^
OdpowiedzUsuńDuśka
Cudo <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało. tylko mam jedno pytanie do autorki ile Agata w tym opowiadaniu ma lat, bo to pytanie prześladuje mnie odkąd przeczytałam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńwszyscy o to pytają, jest młodsza niż ta serialowa :)
UsuńCzytałam wszystkie Twoje opowiadania i to jest również genialne, a zwłaszcza zachwyca jego długość, ale na końcówce, chyba za bardzo popłynęłaś w zbyt dużą sielankę
OdpowiedzUsuńnarzekali ostatnio, że pragną chwil sielankowych - więc takie dostali. Nie miałam już serca kończyć tego opowiadanie nieszczęśliwym zakończeniem. Takim oto sposobem więc stworzyłam sielankę :)
UsuńSuper opowiadanie duzy plus za dlugosc :) od poczatku zastanawialam sie ile lat moze miec Agata i wyszlo mi ze kolo 55 haha bardzo dobre opowiadanie podoba mi sie wlasnie to ze jest wiecej dialogow niz opisow ... Liczylam na szczesliwe zakonczenie ale myslalam ze bardziej rozwiniesz "odnowe starej milosci" margaty , dziekuje za to cudowne opowiadanie czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńchciałam rozwinąć, no ale jakoś zapomniałam i potem umknęło mi to :) I dziękuje ;*
UsuńSuper opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń