Przedstawiam wam oto moje kolejne opowiadanie jednoczęściowe opowiadanie, które byłoby duuużo szybciej, ale utknęłam przez dziewczyny na fejsie i nie mogłam z niego wyjść. Niczym czarna dziura wciągnęły mnie a potem pod presją czasu musiałam pracować. No ale na moje kochane pyszczki narzekać nie będę przecież, bo to one natchnęły mnie do tego. I to właśnie w ich kierunku leci dedykacja dla kochanej Ady za najwspanialszy pomysł na tytuł ♥, dla Kini za nadziewanego indyka ♥, dla Asi za ciągłe wyganianie mnie z teamu ♥, Madzi i Asi za to, że są i Dominice za dobre chęci! No to nie przedłużając zapraszam do czytania i hejtowania bądź wielbienia.
Pinky
Kiełbasa vs. Szparaga. Ostateczne starcie.
- Myślisz, że za bardzo się przejmuje? - zapytała siedzącej obok niej Doroty. Dorota spojrzała na nią, następnie na Marka.
- Tak. Myślę, że tak. Gdyby ktoś nakręcił o tobie film, zatytułowałby go "Za bardzo się przejmuję".
Uśmiechnęła się. Uwielbiała szczerość przyjaciółki i to w jaki sposób zawsze ją przekazywała. Jednak nie mogła przestać o nim nie myśleć.
Mijali się tak na korytarzu bez słowa, jedno obserwowało drugie z dwóch końców korytarza. Czasami nawet przyłapywali się i chwilę prowadzili niemą grę spojrzeń. Tak wyglądała ich znajomość przez kolejne miesiące. Cisza, spojrzenia i jeszcze więcej ciszy. Nic by się pewnie nie zmieniło, gdyby pewnego pięknego południa brunetka nie trafiła na niego w kawiarni. Siedział przy oknie popijając kawę i zagłębiony w czytaniu gazety, nawet nie zorientował się kiedy przysiadła się do niego. Dopiero, gdy chrząknęła spojrzał na nią znad gazety, po czym ponownie przeniósł wzrok by dokończyć czytanie artykułu. Czuli się dziwnie siedząc pierwszy raz tak blisko siebie i milcząc. Kiedyś potrafili godzinami rozmawiać o błahostkach, a teraz? Teraz po prostu milczeli, tak jakby na środku stolika odgradzał ich mur. Z sekundy na sekundę robiło się coraz dziwniej. Stwierdziła, że poczeka aż to on wykona ruch. Prędzej czy później musi chociaż powiedzieć jej "Cześć". Wyczekiwała tej chwili, gdy odłożył gazetę, spoglądał na zegarek a nawet wtedy kiedy zarzucał na ramię swoją torbę, ale wciąż cisza. Tak jakby stała się niewidzialna.
- Nawet, się nie pożegnasz? - zapytała zirytowana jego zachowaniem. Spojrzał na nią, następnie poprawiając kołnierz marynarki rzekł :
- Cześć.. - rzucił jej obojętne spojrzenie, po czym dodał - ..było miło, ale muszę iść.
"Było miło?" obiło je się pytanie w głowie. Nie wiedziała, czy w tym momencie ma się śmiać, czy płakać, ale jego obojętność wręcz zabijała ją od środka. Nie wiedziała, czy jest na nią zły, czy coś zrobiła. Poszukiwała w swojej głowie, jakiegokolwiek wspomnienia świadczącego o tym, że w jakikolwiek sposób mogła go urazić, ale nic takiego nie było. Położyła niebieski banknot tuż obok tego położonego przez niego wcześniej i wyszła z kawiarni.
Następnego dnia, gdy wyjadała z paczki słodycze na zjedzenie stresu przed ważną poniedziałkową rozprawą, w jej drzwiach ku jej zaskoczeniu stanął Dębski. Przyglądała się mu milcząc. Zachowywał się w dość komiczny sposób, tak jakby zastanawiał się czy aby na pewno wie co robi. Bo dłuższej walce nóg z umysłem, wreszcie usiadł w jej fotelu i przyglądając się jej zastanawiał się jak zacząć, by nie powiedzieć niczego głupiego, ani banalnego.
- Głupio wczoraj wyszło.. - powiedział uciekając wzrokiem - ..ostatnio nie mam chwili spokoju, a kiedy wreszcie taki znalazłem pojawiłaś się ty i w sumie nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Może powinieneś wziąć kilka dni wolnego nie uważasz? - zapytała rozwijając kolejny papierek czekoladki.
- Nie da rady, od kiedy stałem się wspólnikiem. Praktycznie wszystkie obowiązki spadły na mnie. Czerska w dodatku na dniach wyjeżdża, nie ufa innym na tyle by pozostawić im swoje sprawy, więc wszystko spada na mnie.
- A podobno macie taki dobry zespół.. - powiedziała rozwijając kolejny papierek i wsadzając w usta kolejną czekoladkę. Przyglądał się jej mrużąc oczy.
- Napiłbym się kawy.. - rozsiadł się wygodnie fotelu - ..oczywiście o ile mogę o nią prosić.
- Mam ci może jeszcze usługiwać? - uniosła zaskoczona brew - Sam sobie zrób wiesz gdzie jest ekspres - dodała, po czym kolejna czekoladka wylądowała w jej ustach.
Gdy Marek wrócił do jej gabinetu z kawą, na biurku pojawiło się z tuzin papierków nie licząc tych które były już w śmietniku. Agata wzrok miała zawieszony gdzieś przed sobą i wciąż pchała w swoje usta kolejne słodycze. Sączący kawę Marek uważnie się jej przyglądał.
- Aż tak stresuje cie ta rozmowa?
- Nie schlebiaj sobie.. - rzekła wciąż wpatrzona w jeden punkt. Tak jakby tylko na chwilę wyłączyła się z jakiś głębokich rozmyśleń, po czym do nich ponownie wróciła. Jednak gdzieś tam przebijała się myśl o nim. Żenująco często o sobie myśleli. Oboje mimo, że od dawna żyli w osobnych kancelariach, byli blisko myślami. Nie potrafili jednak tego przetworzyć w słowa i zamienić od czasu do czasu dwóch trzech zdań, które na pewno by potrzymały w jakimś stopniu ich relacje, a tak na własną prośbę tylko sobie ją oziębili. Wreszcie spojrzała na niego, ale nie jakoś za specjalnie, spojrzała najzwyczajniej w świecie, bez wyrażania jakichkolwiek emocji, zwykłe puste i nic nieznaczące spojrzenie.
- Skoro tak ci tam źle, to czemu nie zrezygnujesz jestem pewna, że nie jedna kancelaria będzie ciebie chciała - dodała obojętnie rozwijając kolejny papierek. Wsłuchiwał się w jej słowa, jakby próbował odnaleźć ukryty przekaz gdzieś głęboko między wierszami.
- Agata, czy mogłabyś chociaż przez dziesięć minut przestać szeleścić tymi papierkami? - zapytał błagalnie na nią spoglądając. - Naprawdę nie masz innego sposobu na zabijanie stresu? - Agata spojrzała na niego. Znali się na wylot, i nie było dla niej zaskoczeniem, że wiedział, że właśnie w tym momencie zjada stres. Odłożyła rozwiniętą czekoladkę na blat biurka i splatając ręce na piersi przyglądała mu się mrużąc oczy.
- Nie, nie mam innego sposobu.
- Kiedyś inaczej radziliśmy sobie z twoim stresem.. - spojrzał na nią zalotnie i unosząc brew dodał - ..pamiętasz?
- Wiesz co Marek... - powiedziała zwracając teraz całą uwagę na leżące przed nią akta - ..może idź zobacz czy nie ma cie za drzwiami?
Wzruszył tylko ramionami. Poczuł jak dostaje skurczu twarzy od uśmiechu, tak dawno się nie uśmiechał i zrozumiał, że tak naprawdę brakowało mu tego. Jakkolwiek by nie było, to ona zawsze wywoływała na jego twarzy prawdziwy, a nie wymuszony uśmiech. Stało się między nimi coś dziwnego, jeszcze przed chwilą nawet nie wiedział czy aby na pewno dobrze zrobił przychodząc do niej, a teraz nawet nie ma ochoty opuszczać jej azylu. Pragnie tylko patrzeć w jej nieobecny wzrok i co jakiś czas drżący kącik ust. Ona czuła się dziwnie, kiedy tak na nią patrzył, ale chyba bardziej była zdziwiona uśmiechem jaki mu towarzyszył. Nie wiedziała co się stało, że nagle oboje nie wyobrażali sobie kolejnych minut bez swojego milczącego towarzystwa. Gdyby osoba z zewnątrz właśnie weszła do jej gabinetu, zostali by przyłapani na świdrujących spojrzeniach i milczeniu. Oboje byli zdania, że lepiej pomilczeć niż się kłócić. W jej gabinecie rozbrzmiewało tylko tykanie naściennego zegara i co jakiś czas szelest zahaczonych przez nią papierków. O dziwo, cisza panująca między nimi nie była krępująca, czy niezręczna - wręcz przeciwnie. Gdyby nie biurko między nimi, dłoń Marka zwinnie wsunęłaby się pod jej spódniczkę, a ona nawet by temu nie przeczyła. Przybysz by przestać o nim myśleć, chwyciła w dłonie akta i przeglądając spokojnie kartka po karce, zastanawiała się jak ma to wszystko rozegrać.
- Może pomóc? - zapytał zerkając w akta.
- Nie potrzebuje pomocy.. - odpowiedziała natychmiastowo, nawet na niego nie spoglądając. Z akt wyślizgnęła się fotografia, która trafiła natychmiastowo w ręce Dębskiego.
- Bronisz tego polityka?
- Jak widać.. - zabrała mu z dłoni fotografię i dalej zajęta przeglądaniem akt, nawet nie zwróciła uwagi, kiedy z jej gabinetu wyszedł Marek.
Huk zamykanych drzwi sygnalizował, że albo ktoś z impetem opuścił kancelarię, albo do niej przybył. Iwona wyszła na korytarz trzymając w dłoni fioletowy kubek z kawą. Spojrzała na zdenerwowanego Dębskiego.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Agata broni Filipowicza? - spojrzał na nią mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- A to jakiś problem dla ciebie? - zapytała spokojnie, umaczając usta w kawie. Na jej fioletowym kubku, został ślad intensywnej czerwieni jej szminki, którą kciukiem otarła i wchodząc do jego gabinetu, gdzie obecnie zajmował swoje miejsce przy biurku dodała - myślałam, że umiesz oddzielić, życie prywatne od zawodowego.
- Tutaj nie chodzi o to, ona może pomyśleć, że przyszedłem do niej szpiegować. Nie będę w poniedziałek stawał przeciwko niej - rzekł oburzony rzucając aktami na blat biurka.
- Gdyby rozprawa była szybciej wiesz, że bym Mareczku nie przekazywała ci tej sprawy - położyła dłoń na jego ramieniu - przecież nie zrobiłam Ci tego po złości. Przecież wiem, że to wygrasz. Wierzę w ciebie.
Marek pozostał sam ze swoimi myślami w gabinecie. Był zły, na siebie i na Czerską. Z każdą kolejnym dniem spędzonym w kancelarii Iwony, żałował swojej decyzji o odejściu od Agaty. Teraz pewnie siedział by nadal przy jej biurku, prowadząc burzliwą dyskusje, albo ukradkowo spoglądałby na nią z byłego gabinetu. Za oknami zapadał już zmrok, a on nawet nie przejrzał ani razu akt sprawy, przez cały czas myślał jak ma jej powiedzieć, że spotkają się w poniedziałek na jednej sali rozpraw po przeciwnych stronach barykady. Zdecydował się wreszcie odwiedzić kancelarię z nadzieją, że ją jeszcze tam zastanie. Pędził przez miasto łamiąc wszystkie możliwe przepisy, przed budynkiem stał wciąż samochód Agaty oraz auto Gawronów. Wszedł po schodach na górę i wszedł pewnie do środka.
- O cześć Marek - rzekła lekko podpita Dorota - dobrze Cię widzieć.
- Cześć. - spojrzał na wszystkich zgromadzonych.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz - dodała poprawiająca płaszcz Dorota.
- Ale o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Dębski.
- Nie dostałeś wiadomości?
- Jakiej wiadomości.. - wyciągnął z kieszeni telefon - ..faktycznie mam wiadomość.
- Brawa dla tego pana.. - rzekła wychodząca z Hynkiem z gabinetu Agata. - ..myślałam, że to ja będę tą dowiadującą się wszystkiego w ostatniej chwili, ale ty Mareczku przebijasz wszystko. - rzekła gdy Piotr pomagał jej założyć płaszcz. W Dębskim zawrzało.
- No to jak wszyscy jesteśmy, to chyba możemy już iść? - zapytał ledwo trzymający się na nogach Bartek.
- Ty jedynie gdzie możesz iść to do domu.
- Mówiłam wam, że to picie przed wam źle zrobi.. - rzekła Agata mijając wszystkich kierując się ku wyjściu - idziecie czy nie?
Wszyscy równym rokiem zmierzali do najbliższej knajpy - prawie wszyscy. Z tyłu szła rozmawiająca przez telefon Przybysz. Marek co jakiś czas starał się wybrać jak najlepszy moment do tego, by zostać z nią sam na sam, ale takiego samego momentu wyczekiwał też Piotr. Panowie spojrzeli na siebie i walkę spojrzeń przegrał Marek wykonując trzy kroku w tył do Agaty, uśmiechnął się złośliwie do Hynka i szedł ramię w ramię z brunetką, co jakiś czas na nią spoglądając.
- Dobra tato muszę kończyć. Zadzwonię jutro. Dobranoc. - rozłączyła się i wrzucając telefon do kieszeni spojrzała na Marka - a ty co się tak patrzysz? - Dębski wzruszył ramionami i szli dalej przed siebie.
- Agata.. - powiedział, po dłuższej drodze milczenia.
- Tutaj może być fajnie - krzyknęła Dorota z przodu, przerywając Markowi. Całe towarzystwo weszło do środka, brakowało wewnątrz tylko Agaty i Dębskiego.
- Chciałeś coś powiedzieć? - spojrzała na niego unosząc kącik ust. Nie był w stanie zepsuć tak dobrze zapowiadającego się wieczoru.
- Nie nic. Wchodzimy? - uśmiechnął się do niej i oboje dołączyli do pozostałych.
Alkohol wlewał się strumieniami w organizmy wszystkich. Pierwszy odleciał siedzący przy oknie Bartek, całe towarzystwo pozowało razem ze śpiącym Janowskim. Hynek od kwadransa przebywał na parkiecie wyginając się i tańcząc w rytm muzyki.
- Idę tańczyć! - oznajmiła brunetka i dołączyła do roztańczonego Piotra. Po chwili dołączyła też do nich Aniela z Dorotą. Cała czwórka tańczyła najpierw wspólnie, Marek siedzący na kanapie przy stoliku miał idealny widok na brunetkę. Sączył whisky z lodem i przyglądał jej się coraz bardziej łapczywie.
- Jak tak się patrzysz na nią, to wyglądasz jak seryjny morderca który właśnie pilnuje swojej zdobyczy, by nie uciekła z zasięgu jego wzroku. - rzekł rozbawiony Gawron.
- Nie podoba mi się ten cały prokurator Hynek.. - spojrzał na dłoń prokuratora, która spoczęła na plecach jego drobnej brunetki. Mimo, że nie była jego brunetką i nie miał już prawa tak jej nazywać od rozstania, wciąż była to jego Agata i nie chciał się nią z nikim dzielić.
- Nie nazywa się to przypadkiem zazdrość?
- Dzięki stary myślałem, że jesteś po mojej stronie.. - odstawił szklankę na stoliku i dodał - ..trzeba rozprostować nogi.
- No, no.. - rozbawiony przyglądał się zmierzającemu ku towarzystwu Dębskiemu.
Na biodrach brunetki spoczęły jego dłonie, a na szyi poczuła ciepło jego oddechy. Oplotła dłonie wokół jego szyi, wciąż stojąc tyłem do niego i kołysząc biodrami ocierała się o jego ciało. Zjeżdżała coraz niżej do momentu kiedy doszła do jego kola, wtedy wyprostowała się i zwróciła twarzą do niego. Gdyby nie te okoliczności i miejsce, dawno zatopił by już swoje usta w jej ustach. Chwycił jej dłonie wciąż splecione na jego karku i opuszkami palców drażnił jej skórę. Wojtek poklepał po plecach przyjaciela i porwał do tańca swoją małżonkę. Hynek w tłumie wyrywał partnerkę do tańca i nie musiał jakoś zbytnio starać się by jakaś dotrzymała mu kroku przez resztę wieczoru. Aniela wróciła do Bartka, który przebudził się i z odrazą patrzył na stojący na stoliku alkohol. Po kolejnych pięciu obrotach Doroty, ruda spojrzała na męża prawie zielona.
- Muszę usiąść - chwyciła go za dłoń i wrócili do stolika. Na parkiecie wciąż przebywała Agata z Markiem. Rudowłosa spojrzała na przyjaciół, którzy po chwili zniknęli gdzieś w tłumie tańczących. Tańczyli do białego rana, robiąc sobie kilka przerw na uzupełnienie płynów.
- Do zobaczenia! - rzekła wsiadająca do taksówki Dorota z Wojtkiem
- Widzimy się u nas na kolacji! - dodał Wojtek przed zamknięciem drzwi. Następnymi którzy zniknęli w taksówce była Aniela wraz z chłopakami. Pozostali przed knajpą tylko oni.
- I co teraz? - spojrzał zalotnie w jej kierunku.
- No jak to co, każde jedzie do domu - dodała rozbawiona i spojrzała w kierunku zbliżającej się taksówki. Odprowadził ją wzrokiem do samych drzwi auta. Tuż po zamknięciu drzwi, odwrócił się i już miał wykonywać krok do przodu, gdy zza pleców usłyszał głos Agaty - no chodź, przecież nie zostawię cię tu samego - Dębski uśmiechnął się i dołączył do Przybysz. Jechali w ciszy co jakiś czas spoglądając na siebie. Ku jego zdziwieniu Agata położyła dłoń na jego dłoni i splotła palce z jego, następnie głowę oparła o jego ramię. Uśmiechnęła się do niego i gdy taksówka zatrzymała się pod jej klatką spojrzała na niego uwodzicielko.
- Wejdziesz? - zapytała robiąc mimowolnie maślane oczy.
- Nie chciałbym Ci przeszkadzać - rzekł wbrew samemu sobie, chciał wejść do niej - nawet pragnął, ale nie chciał wykorzystywać sytuacji przez stan w jakim była. Pragnął by zaproponowała mu to na trzeźwo, wtedy kiedy tak ciężko im się rozmawia.
- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz - szepnęła do jego ucha i wyciągnęła go za dłoń z taksówki. Zapatrzona w uśmiechniętego towarzysza, nie zauważyła nierówności na chodniku i gdyby nie szybka reakcja Dębskiego, leżałaby w parterze. Ściągnęła szpilkę i przyglądając się jej uważnie dodała - to była moja ulubiona para szpilek. Pozwę ich wszystkich!
- Jakby co to ci pomogę, wiesz masz właśnie przyjemność spędzić czas z najlepszym prawnikiem w Warszawie - spojrzał na nią rozbawiony.
- I tak nie dorównujesz, najlepszej prawniczce w POLSCE - zaakcentowała ostatnie słowo i ściągając drugą szpilkę szła boso do klatki.
- No to prawda, nie mam tyle seksapilu co ty - podparł się dłonią o ścianę gdy ta wpisywała kod.
- Mam rozumieć, że właśnie teraz zostałam wyróżniona i otrzymałam komplement z twoich ust - uśmiechnęła się i po raz kolejny starała się wpisać kod.
- Oczywiście - zabrał jej dłoń z urządzenia - daj ja spróbuję.
- Automat stwierdził, że ma dość poprawek i wreszcie nas wpuścił, więc nie szczerz się tak - rzekła wchodząc do środka. Podchodząc do windy czuła przez cały czas na sobie jego wzrok. Odwróciła się energicznie do stojącego za jej plecami Dębskiego - a winda stwierdziła, że mamy młode nogi i pójdziemy schodami.
- No już tak nie marudź.. - powiedział idąc obok niej.
- Dzięki wiesz.. - uderzyła go w ramię - ..tak ogóle, nie wiedziałam, że tak dobrze tańczysz.
- Tym razem nikt nam nie przerwał, mogliśmy przetańczyć całą noc.
- Dorota nie miała tyle szczęścia, kilka obrotów jej wystarczyło do tego by już do końca wieczoru nie wchodzić na parkiet - rzekła rozbawiona.
- Ale za to prokurator Hynek to wytańczył się chyba za wszystkich..
- Coś ty się go tak uczepił? - zapytała stając na półpiętrze
- Nie przepadam za nim..
- A może jesteś zazdrosny co? - spojrzała na niego uwodzicielko.
- Wygrywam z nim na starcie, nie mam o co być zazdrosny - odgarnął kosmyk włosów za jej ucho i zbliżając usta do jej ust, gdzieś przez ich głowy rozszedł się dźwięk dzwonka.
- O cholera - chwyciła go za dłoń i wbiegając piętro wyżej stanęli w ciszy uspokajając oddech. Drzwi niżej otworzyły się i wyszedł z nich starszy mężczyzna. Dębski zerkając przez poręcz czekał aż mężczyzna zamknie drzwi by mogli wejść dalej bez zbierania podejrzeń.
- Cholerne gówniarze! - krzyknął i zamknął drzwi. Agata momentalnie wybuchnęła śmiechem, na reakcję Dębskiego długo czekać nie musiała, zawtórował jej. Ich śmiech rozniósł się echem po klatce i gdy stali już przed drzwiami. Usłyszeli donośny głos z dołu.
- Zaraz was dostane cholerne żartownisie - rozniósł się trzask drzwi i nasilające się kroki w ich kierunku. Brunetka przekręciła zamki i wpadli do mieszkania od razu zamykając drzwi. Marek przygwoździł ją natychmiastowo do drzwi, kładąc na jej ustach dłoń starał się powstrzymać jej śmiech. Spojrzał przez wizjer upewniając się, czy goniący ich sąsiad minął jej drzwi. Spojrzeli na siebie i znów wybuchnęli śmiechem.
- Napijesz się wina? - zapytała ocierając łzę spływającą po jej policzku.
- Jasne - ściągnął marynarkę i przewiesił ją przez oparcie fotela.
- Cała twarz mnie boli od tego śmiechu, w dodatku się popłakałam - postawiła na stole dwa kieliszki i butelkę wina. Na kolejne salwy śmiechu długo nie było trzeba czekać. Za oknami robiło się coraz jaśniej, a tej dwójce nie w głowie był sen.
- Najśmieszniejsze jest to, że w poniedziałek mamy stanąć po przeciwnej stronie barykady - rzekł rozbawiony. Agata wybuchła śmiechem, ale gdy po chwili dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Marka spoważniała.
- Zaraz zaraz.. - wstała odstawiając kieliszek - ..więc to wszystko zaczynając od twojego przyjścia do kancelarii, po wspólne wyjście i te twoje komplementy, to było tylko po to, aby dostać się do akt tak? Jesteś idiotą Dębski, nie to ja jestem idiotką, że dałam ci się tak omamić.
- Agata, możesz przestać pieprzyc? - podniósł ton głosu - Nie miałem zamiaru cie szpiegować, dowiedziałem się, że jesteś po drugiej stronie dopiero jak zobaczyłem to zdjęcie co wypadło z akt. Wcześniej nic nie wiedziałem.
- Jestem idiotką.. - wciąż powtarzała coraz ciszej.
- Agata! - krzyknął stając przed nią.
- Co?! - krzyknęła patrząc surowo wprost w jego oczy.
- Zamknij się! - krzyknął i wpił się w jej usta, następnie z impetem przywarł ją do ściany. Przygryzła jego wargę, do momentu wyczucia na języku smaku jego słodkiej krwi. Oderwał się od niej swoje usta, wolną dłonią strzeliła mu siarczystego policzka. Odszedł dwa kroki przyglądając się jej. Patrzyła na niego i miała wrażenie, że zaraz przebije się ściana, która jako jedyna powstrzymuję ją od tego by nie przepaść w jego spojrzeniu. Ponownie zbliżył się do niej zatapiając się w jej ustach. Odepchnęła go od siebie i wymierzyła mu kolejny strzał w policzek.
- Jeszcze raz.. - nie dokończyła zdania, bo na jej ustach ponownie znalazły się jego usta. Ponownie go odepchnęła wymierzając kolejny policzek - ..długo masz zamiar być taki nieugięty?
- Nie wytrzymam z tobą kobieto! - chwycił ją i unosząc przygwoździł energicznie do stołu. Gdy ta chciała raz jeszcze go uderzyć, złapał jej dłoń i patrząc w jej oczy zapytał - Naprawdę chcesz mnie uderzyć? - przepadła w jego oczach, jak kamień w wodzie. Puścił jej nadgarstek i zamiast wymierzyć mu policzek, położyła dłoń na jego karku i przyciągnęła do siebie wpijając się w jego usta. Wciąż wyczuwała ten słodki smak jego krwi, która sączyła się z rany na wardze. Ich pocałunki były tak zachłanne jakby właśnie walczyli o ostatni haust powietrza. Przyjemny dreszcz przeszedł jej ciało, gdy jego dłoń gładziła jej plecy. Drugą dłoń wplątał w jej włosy i ciągnąc w dół odchylił jej głowę. Całował jej szyje drażniąc jej delikatną skórę kilkudniowym zarostem. Dłonie zaciśnięte miała na blacie stołu, kostki jej zbladły a paznokcie wbijały jej się w skórę. Ciało jej przeszła gorąca fala przyjemności, która rozeszła się do najmniejszych zakamarków jej organizmu. Zwinnie pozbył się jej koszulki i jego dłoń sunęła płynnym ruchem po jej gładkiej skórze brzucha, ku ukrytych pod koronkowym stanikiem piersiach. Szybkim ruchem pozbył i się tej przeszkody. Równomiernie pieścił jej piersi, sprawiając jej tylko tym samą przyjemność. Rozpalona już, ostatkiem sił walczyła by nie rzucić się na niego jak dziki zwierz. Przyciągnął ją do siebie i w czasie gdy odgrywali miłosny taniec ich języków, Agata rozrywała guziki jego koszuli i zsuwała mu ją z ramion. Oplotła nogi wokół jego tułowia zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nimi. Chwycił ją za biodra i unosząc przeniósł na kanapę. Tam już wszystko szło dużo szybciej. Pocałunki były intensywniejsze, paznokcie robiły jeszcze bardziej krwiste ślady niż wcześniej, a oddechy przyśpieszały z każdą sekundą. Oddech za oddechem, sekunda za sekundą. Stawali się jednością - byli jednością. Byli podobni, dlatego tak się dopełniali i rozumieli. Byli dla siebie przeznaczeni. Marek w bezdechu opadł przy jej ramieniu uśmiechnięty, natomiast ona starała się uspokoić oddech.
Stała nad śpiącym w jej łóżku Markiem w jego błękitnej koszuli w której ocalał jeden guzik. Chwyciła w dłoń leżącą na podłodze poduszkę i cisnęła nią w jego uśmiechniętą przez sen twarz. Spojrzał na nią ciężko przestraszony i jeszcze zaspany.
- I co masz zamiar zrobić? - zapytała otulając się jego koszulką.
- W związku z czym? - zapytał zdezorientowany.
- Z poniedziałkową rozprawą.. - usiadła na krawędzi łóżka.
- Przecież odpowiedź jest prosta - przyglądała mu się - przekażę sprawę komuś innemu.
- A co z Czerską?
- Nie myślę o tym teraz.. - przyciągnął ją do siebie i objął - ..teraz myślę tylko wyłącznie o tobie i o tym jak będzie wyglądała nasza następna godzina. - ucałował kącik jej ust i patrząc prosto w jej oczy, pragnął jej tyle powiedzieć, ale nie umiał dobrać odpowiednich słów, by nie było to zbyt banalne. Ona zasługiwała na coś zupełnie wyjątkowego. Odgarnął kosmyk jej włosów na bok i zbliżając usta do jej ust szepnął - cholernie mi tego wszystkiego brakowało..
- Seksu? - zapytała uśmiechnięta.
- Ciebie mi cholernie brakowało.. - spojrzał na nią, ona na niego. Pogładziła jego policzek i pocałowała go tak jak nigdy go jeszcze nie całowała. Chciała by wiedział, że to co powiedział działało w dwie strony i wiedział. Gdyby nie tęskniła uciekła by, albo wyprosiła by go z mieszkania, ale ona wciąż była przy nim, wtulona jak skrzywdzone przez świat dziecko. Schował jej ciało w niedźwiedzim uścisku i już nigdy nie chciał jej puszczać. Niektórzy nie rozumieli ich miłości, nie popierali tej relacji, ale dla nich zdanie innych się nie liczyło. Byli tylko oni i ich mały zamknięty dla innych świat.
fajne opowiadanie tylko skąd ten tytuł??
OdpowiedzUsuńTo zrozumieją tylko streemowicze :D Ale wiedz, że jest on adekwatny do opowiadania ;)
UsuńDuśka
mi się bardzo podobało twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuń