sobota, 21 marca 2015

Opowiadanie Avren.

Hej, tu Avren! Zainspirowana tumblrem i innym opowiadaniem postanowiłam stworzyć coś dość niecodziennego i raczej niespotykanego na naszej grupie. Mianowicie, nie widziałam jeszcze opka tak bardzo związanego z fantastyką i szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak się przyjmie. Większość jest chyba przyzwyczajona do realnych historii, a ta bardziej przypomina jakąś baśniową, przez co totalnie nieprawdopodobną i niemożliwą do umieszczenia w serialu. To jest taka próbka, zależałoby mi na waszej opinii, więc jeżeli miałabym kontynuować piszcie proszę w komentarzach. Chciałabym wiedzieć, czy moja szalona wyobraźnia jest jeszcze akceptowana, czy publika woli normalniejsze opowiadania i powinnam wrócić na ziemię jeśli chodzi o ten wątek. Historia dzieje się w AU (alternatywny świat) no i cóż... zresztą co będę długo gadać, przekonacie się sami ;) Mam nadzieję, że mnie za bardzo nie zlinczujecie za ten pomysł :)              
Pozdrawiam
Avren


                                                                                  KROPLA MAGII

 Marek nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Z natury był osobą, która zwykle stawia siebie ponad innymi, w czym pomagała mu również jego wysoka pozycja wśród mieszkańców Warszawy. Ród Dębskich od dawna słynął z potężnych magów, będąc jedną z silniejszych rodzin czarodziejskich w całej Polsce. Pech chciał, że Marek dotychczas nie mógł wykrzesać z siebie chociaż najdrobniejszej iskry magii, co sprawiało mu wiele problemów w początkowych latach jego życia. Wyśmiewany przez resztę dzieci, zamykał się w sobie, z dnia na dzień stając coraz bardziej ponury. Po latach, poprzez niedostępność i zgryźliwość, a także wielką wiedzę w dziedzinie prawa, wypracował sobie szacunek społeczeństwa i można byłoby powiedzieć, że mało kto pamięta, iż nie jest on w stanie zapalić za pomocą czarów nawet świeczki. Niestety cała starannie budowana reputacja legła w gruzach, gdy ojciec Marii, jego narzeczonej, pochodzącej z równie silnego rodu, z którą małżeństwo miał zaaranżowane od najmłodszych lat, oświadczył, że nie odda swojej córki mężczyźnie nie posiadającemu żadnych umiejętności magicznych. Tak więc Marek został upokorzony nie tylko odrzuceniem oświadczyn, ale również to, że miasto na nowo przypomniało sobie o jego problemie z magią. Na domiar złego jego ojciec oddał go na nauki do najpotężniejszej czarownicy w kraju, jednej z ważniejszych w Europie. Marek jednak nie do końca dbał o jej umiejętności czy tytuły, w które i tak nie wierzył. Najbardziej upokarzającym był fakt, że była kobietą. A żaden szanujący się mężczyzna nie chciał by uczyć się od kobiety.
 Analizując na nowo swoją sytuację, odprowadzany na ulicy przez ukradkowe spojrzenia, z grymasem na twarzy wszedł do sklepu z ziołami, aby dokupić ostatnie potrzebne mu przedmioty, jakie znalazł na liście przesłanej przez jego nową nauczycielkę. Naburmuszony, sięgał po buteleczki z ingrediencjami, mrucząc pod nosem „mam przecież trzydzieści pięć lat, a wyglądam teraz jak jakiś cholerny dziesięciolatek”. Zły stanął przed półką na której powinno znajdować się Wilcze Ziele, a która teraz świeciła pustkami. Po ostatnie pudełeczko z rośliną sięgała właśnie wysoka brunetka. Podbiegł do niej i szybko chwycił skrzyneczkę, praktycznie wyrywając ją brązowowłosej z rąk. Kobieta podniosła głowę spojrzała na niego błękitnymi oczami.
-Przepraszam pana, ale byłam pierwsza.
-Jak widać to nie prawda – odpowiedział unosząc rękę z pudełeczkiem.- Zresztą z całym szacunkiem, ale myślę, że mi bardziej się przyda.- stwierdził nonszalancko, wymijając brunetkę i kierując się w stronę sprzedawcy.
- Z całym szacunkiem wątpię.- usłyszał i odwrócił się, żeby zobaczyć jak nieznajoma machnęła ręką i buteleczka znalazła się w jej koszyku. Na pozór łagodne błękitne oczy rzucały teraz groźne iskry. Zły chciał do niej podejść, ale nie mógł się ruszyć.
–Nie radzę- powiedziała przechodząc obok niego. Odwróciła się i popatrzyła przez chwilę na jego unieruchomioną postać. – A tak przy okazji, nawet gdyby to pan pierwszy zdobył Wilcze Ziele, to miło by było, gdyby ustąpił pan kobiecie, ale jak widzę zasady savoir vivre są panu obce.
Kiedy wyszła ze sklepu mógł się w końcu poruszyć, wściekły i upokorzony jeszcze bardziej, wybiegł za nią na ulicę, ale wśród tłumu ludzi nie mógł jej odnaleźć.
-Cholera!- rzucił- Jeszcze tego brakowało, żeby po mieście rozniosły się plotki, że zostałem pokonany przez byle kobietę.

***
 Tydzień później podjechał taksówką pod wyznaczony adres. Stojący na uboczu dom z numerem 10, cały pokryty bluszczem znajdował się tuż przed nim. Ogród pełen ziół i kwiatów zdawał się być wielką, aczkolwiek uporządkowaną, dżunglą i sprawiał dość imponujące wrażenie, ponieważ budynek, bądź co bądź, nadal znajdował się w mieście. Dębski przeszedł przez bramę i dotarł do drzwi. Zastukał kołatką w grube drewno. Kiedy przez chwilę nikt się nie odezwał, zaczął mocniej uderzać. Chciał już odwrócić się i odejść, mamrocząc coś o tym, że skoro się człowiek z kimś umawia, to chyba powinien być w domu o wyznaczonej godzinie. W tym momencie jednak z głębi domu odezwał się kobiecy głos.
-Chwileczkę! Spokojnie! Cierpliwość to podstawa.- i usłyszał zbliżające się kroki.
-Kobiety- mruknął pod nosem. Normalnie nie był aż tak niecierpliwy, ale ostatnie tygodnie wytrąciły go z równowagi, a przedstawicielki płci żeńskiej jawiły mu się teraz trochę jako sprawczynie wszelkich możliwych kłopotów. Nie zmieniało to jednak faktu, że szanował kobiety, w tym również jego narzeczoną, dla której wystawiał się teraz na pośmiewisko. Chciał właśnie zapukać po raz kolejny, aby popędzić gospodynię, ale przerwał mu szczęk klucza w zamku. Drzwi uchyliły się lekko, ukazując kobietę w granatowej sukni.
-Jeszcze chwila, a urwałbyś mi kołatkę- stwierdziła z rozbawieniem- Agata Przybysz- podała mu rękę i spojrzała na niego z uśmiechem, który powoli zbladł. – Ach, teraz rozumiem…
-Marek Dębski- odrzekł lekko speszony pod wpływem znajomych mu błękitnych oczu. Pomimo wszystkich innych problemów los postanowił mu jeszcze bardziej dokopać. Z tysiąca osób mijanych na ulicach jego nauczycielką musiała zostać akurat ta kobieta, na którą natknął się w sklepie. 

4 komentarze:

  1. Niesamowicie oryginalny pomysł! Gratuluję kreatywności :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za! :p Chociaż jeżeli to ma być alternatywny świat, to nie wiem po co dawałaś Polskę i Warszawę, dość mocno ściągają na ziemię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie się zastanawiałam czy zostawić miejscowości czy nie, bo mnie też razily w sumie ;) no to chyba muszę ruszyć głową i wymyślić ambitniejsze nazwy :D cieszę się, że się podoba!
    Avren

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią przeczytałabym kolejną część. Dla mnie najważniejszy jest pomysł, a ty go masz ;)

    OdpowiedzUsuń