poniedziałek, 2 marca 2015

"W oczekiwaniu na spadającą gwiazdę" cz. 3

Czołem załogo! Trzecia część poprawiana była chyba trzysta razy, coś gdzieś było dodawane, usuwane i coś czuje, że wyszło to dużo gorzej niż planowałam, no ale im więcej nanoszę poprawek tym bardziej staję się rozczarowana tym opowiadaniem. Tak więc dodaje tę część niech nie staję się jeszcze gorszą niż jest. Czwarta mam nadzieje, że was zadowoli - po pierwsze będzie dużo Doroty, ród Dębskich powróci w dęby, będzie dużo wspomnień i rozmów, no i oczywiście będzie długie. Życzę kolorowych snów i gwiazd na niebie! :*


- Chyba się nie zrozumieliśmy.. - powiedziała Agata, rzucając pęczkiem kluczy na stół - ..skoro powiedziałam, że nie potrzebuje pomocy, to jej nie potrzebuje. Co w tym zdaniu jest niezrozumiałe?
- Wszystko zrozumiałem, ale nie chcę byś znowu ładowała się w mafijne porachunki.. - rzekł spokojnie, kładąc dłonie na jej ramionach.
- Powiedz jeszcze, że mam tę sprawę oddać tobie.. - odwróciła się do niego twarzą. 
- Tak byłoby najlepiej, chyba już dość w twoim życiu Marczaka, Bitnera.. - przerwał biorąc powietrze w płuca - ..i Huberta. 
- A więc, to chodzi o niego? 
- Każda sprawa mafii, którą dostajesz ma powiązanie z twoją przeszłością, a zwłaszcza z Hubertem.
- Zawsze będziesz mi o nim przypominał? - rzuciła oburzona.
- Agata ja się po prostu martwię, nie chcę byś znowu miała kłopoty.. - spojrzał w jej oczy, ale nawet te słowa nie sprawiły, że złość kumulująca się w jej organizmie opadła. 
- Nie mam zamiaru oddawać tobie tej sprawy. Wiedziałam za co się biorę.. - minęła go. Złość w nim aż zawrzała, po raz kolejny potraktowała jego troskę małostkowo, po raz kolejny pakuje się w kłopoty.
- Hubertowi też zaufałaś i co z tego wyszło.. - odwrócił się do niej, ona stanęła jak wryta. Chwilę zajęło jej przetworzenie słów przez niego wypowiedzianych. Nie mogła uwierzyć, że wypomina jej błędy przeszłości, a może nie chciała w to wierzyć. 
- Co powiedziałeś? - zapytała, stojąc wciąż do niego plecami chcąc się upewnić. 
- To co słyszałaś Agata.. - rzekł oschle. Brunetka odwróciła się do niego twarzą i wykonała dwa kroki w jego kierunku. 
- Tobie, też wiele razy zaufałam..
- Ale ja nie jestem kryminalistą i to nie ja zniszczyłem ci życie jak Hubert..
- Nigdy więcej nie wypowiadaj jego imienia, rozumiesz? - z jej błękitnych oczu wylewała się nienawiść.
- Na własne życzenie pakujesz się w kłopoty.. - dodał ciszej. 
- Ale to ja się pakuje w kłopoty i kancelaria, a nie ty. Jakbyś nie zauważył od dawna twoje nazwisko widnieje już pod innym szyldem kancelarii i masz mało do powiedzenia w kwestii mojej kancelarii.
- Nie tylko w kwestii kancelarii mam mało do gadania, ale też i twojej.. - rzekł z wyrzutem.
- Co ty pieprzysz!? - złość z każdą sekundą nasilała się jeszcze bardziej i bardziej. 
- Od kiedy wzięłaś tę sprawę, wciąż się mijamy. Nic mi nie mówisz, mógłbym nawet powiedzieć, że mnie od siebie odsuwasz.
- Ciężko pracuje.. - powiedziała na odczepnego. 
- Agata ja też, ale staram się spędzić jak najwięcej czasu z tobą, jednak tego czasu od ciebie nie dostaje, wciąż gdzieś uciekasz.. - uniósł się - ..jakbyś nie zauważyła od dłuższego czasu nie ma mojego i twojego życia osobno, tylko jest nasze wspólne życie i wypadało by spędzić odrobinę czasu razem.
- Masz racje.. - rzekła po chwili milczenia. Uniosła swoje błękitne oczy i patrząc mu prosto w oczy powiedziała, coś czego nigdy w życiu się nie spodziewał - ..może najwyższy czas wrócić do życia osobno. 
- Słucham? - zapytał niedowierzając w to co właśnie usłyszał.
- Życie osobno wychodziło nam dużo lepiej, niż wspólne życie - jej głos nawet nie zadrżał. Nie było w nim nawet odrobiny wątpliwości, była pewna słów które wypowiedziała. Nie wiedziała czy to ta złość i ostatnie ich kłótnie czy sprawa Smolnego, z którą powiązany był Hubert i reszta jej przeszłości wpłynęła na jej decyzje. W ułamku sekundy świat Dębskiego legł w gruzach, był pewny tego, że już nic nie zniszczy ich miłości i mimo małych sprzeczek wciąż będą razem. 
- Wiesz co Agata? 
- Co Marku?
- Jesteś pieprzoną egoistką, myślisz tylko wyłącznie o sobie, masz w dupie uczucia i pomoc innych. Wszystko chcesz robić sama, chcesz pokazać całemu światu, że dasz radę ze wszystkim, ale tak nie jest. Popełniasz błędy i nawet nie potrafisz się do nich przyznawać. Myślałem, że dostałaś już nauczkę, że wreszcie zrozumiesz, że masz przy sobie ludzi, którzy chcą twojego dobra, ale ty chyba nigdy się nie zmienisz.. - nie wytrzymał. Słowa uderzały w nią jak pociski rozrywając jej aortę. Brakowało jej tlenu i jedyne na co było ją stać to wymierzenie siarczystego policzka.
- Prawda boli? - zapytał kpiąco. 
- Jak wrócę, ma cie tu nie być! - krzyknęła zalana łzami, po czym opuściła mieszkanie trzaskając drzwiami. Emocje zwyciężyły nad nimi, przegrali walkę o swoją miłość z nienawiścią. Dębski długo nie myśląc rozpoczął pakowanie swoich rzeczy do torby. Po kwadransie stojąc spakowany przy drzwiach, po raz ostatni spojrzał na jej mieszkanie pełne wspomnień i opuścił jej lokum. Był wściekły, ale nie wiedział na kogo bardziej - na siebie, czy na nią. W głębi duszy miał też nadzieje, że niebawem wszystko rozejdzie się po kościach i jak gdyby nigdy nic wrócą do siebie. Wyjeżdżając spod kamienicy minął się z pędzącym pogotowiem i strażą pożarną. Wtedy nawet przez myśl mu nie przeszło, gdzie tak naprawdę te dwa samochody zmierzają. Dopiero kiedy zbliżył się do miejsca w którym oba samochody się zatrzymały rozpoznał stojącego w głębie dymu jej czerwony samochód. Swoje auto zatrzymał na poboczu i przedzierając się przez zgromadzone tłumy rozpoznał leżącą na noszach brunetkę. Podbiegł do niej i kładąc dłonie na jej zakrwawionych włosach przepraszał czując się winny temu co się stało.

Obudził się wykrzykując jej imię. Brunetka spojrzała na niego i kładąc dłoń na jego ramionach starała się go uspokoić. Serce w jego klatce waliło jak oszalałe, odwrócił wzrok w jej kierunku.
- Wszystko w porządku? - zapytała troskliwie.
- To tylko zły sen.. - powiedział uspokajając oddech - ..przepraszam, że cię obudziłem.
- Nic się nie stało.. - spojrzała na niego - ..często miewasz takie sny?
- Nie.. - skłamał i uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła jego uśmiech i dotykając jego policzka czule  pocałowała w usta. Następnie wtulił się w nią i zasnęli.

Słońce na horyzoncie ukazywało już swoje pierwsze promienie słoneczne, kiedy zbudzony już Dębski rąbał drzewo przed domem. Brunetka obudziła się samotnie w łóżku i gdy tylko otworzyła szerzej swoje powieki rozejrzała się dookoła. Dopiero po chwili dostrzegła go przez okno i uśmiechnęła się w duchu. Czuła się cudownie w jego towarzystwie i już nawet  nienawiść do niego gdzieś ulotniła się między jednym a drugim pocałunkiem. Zarzuciła lezącą na krzesełku jego bluzę i przygotowaną przez nią herbatą wyszła na ganek. Uważnie się mu przyglądała jak każdy mięsień jego klatki napinał się z kolejnym uderzeniem w drzewo. Stała tak kilka dobrych chwil i przyglądała się mu. Kiedy jednak przyłapał ją na tym jak mu się przyglądała, jej policzki pokrył rumieniec. Z każdym krokiem wykonywanym w jej kierunku serce tej drobnej brunetki szalało w jej klatce.
- Już nie śpisz? - zapytał stawiając nogę na pierwszym stopniu.
- Jak widać.. - upiła łyk herbaty. Wzrok Dębskiego skierowany był na jej odkrytych nogach, uwielbiał jej nogi. Wręcz nawet je kochał, ale nie tak jak jej błękitne spojrzenie w którym teraz się zatapiał.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał mijając ją i kierując się do wnętrza domu.
- Uważam, że powinniśmy wreszcie wrzucić coś do tej twojej głowy.. - powiedziała idąc za nim.
- Czyli nauka? - uśmiechnął się pod nosem.
- A miałeś inne plany? - zapytała zawadiacko. Marek odwrócił się do niej twarzą i z uśmiechem pokręcił przecząco głową.
- Wezmę szybką kąpiel i wracam robić ci śniadanie.. - powiedział, po czym zniknął za drzwiami łazienki. Przybysz kusiło wciąż by wejść do tej łazienki, wręcz przebijała wzrokiem drzwi. Po kilku kolejnych sekundach i oddechach, pewnie weszła do łazienki i usiadła na krawędzi wanny.
- No co się tak patrzysz widziałam przecież cię już nago i nie masz się czego wstydzić.. - spojrzała na zaskoczonego Marka - .. mówię całkiem poważnie. Nudziło mi się tak na ciebie czekać, więc postanowiłam, że posiedzę tutaj z tobą chociaż porozmawiamy.
- Naprawdę przyszłaś tutaj porozmawiać? - zapytał rozbawiony.
- Oczywiście, przecież ja uwielbiam rozmawiać... - spojrzała na Marka, a następnie wciągnięta przez niego do wanny dodała zabawnie - ..jak chciałeś abym się umyła wystarczyło powiedzieć, że śmierdzę.
- Pachniesz pięknie.. - pocałował jej szyję - ..ale w ubraniach raczej się nie bierze kąpieli.
Przybysz zwinnie pozbyła się swoich ubrań i leżąc wtulona w niego w wannie przygryzała co jakiś czas jego skórę. On nie był obojętny na jej zaloty, czuł jakby na nowo się w niej zakochiwał, jakby na nowo poznawał każdy milimetr jej ciała. Uniósł jej podbródek i pocałował czule. Pocałunek przesiąknięty był taką ilością emocji, że po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Ta Agata była zupełnie inną kobieta, którą znał w przyszłości. Ta drobna brunetka, była dużo bardziej otwarta i spontaniczna, niż pracowita i ułożona mecenas Przybysz z przyszłości. Podobała mu się nowa Agata, jednak w jego sercu jest tylko miejsce na tą jego Agatę z przyszłości. Wraz z każdym wspomnieniem związanym z Agatą w jego głowie pojawiały się również te nieprzyjemne. Na jego twarzy pojawił się grymas, który momentalnie ujrzała brunetka.
- Coś się stało? - drugi raz obdarzyła go troskliwym spojrzeniem.
- Chodź na śniadanie.. - odgarnął mokry kosmyk włosów z jej twarzy - ..chyba zgłodniałem.
Pierwsza z wanny wyszła brunetka owinięta w ręcznik rozczesywała dłonią włosy co jakiś czas przyglądając się stojącemu u jej boku Dębskiemu. Kilka spojrzeń tej dwójki wystarczyło by coś w nich wybuchło. Oboje rzucili się na siebie jakby spragnieni swojej bliskości. Szklane buteleczki perfum stojące na umywalce, rozbijały się o podłogę z każdym kolejnym mocniejszym przygwożdżeniem brunetki do zlewu. Agresywnie jeździł dłonią po jej ciele, nie przeszkadzała jej ta agresja, wręcz podobała się jej ona i pragnęła jej jeszcze więcej. Pragnęła by był jeszcze bardziej agresywny, chciała poczuć to uczucie nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Gdy jej nogi splecione były wokół jego tułowia, on znaczył pocałunkami ścieżkę od szyi bo piersi. Uśmiechnął się składając pocałunek na jej ustach, po czym mocniej przycisnął ją do siebie. W jej pośladki wbijały się brzegi umywalki, jednak to jej nie przeszkadzało. Jej ciało całe płonęło, jedyne o czym pragnęła to zatopić się w tym uczuciu i już nigdy z niego nie rezygnować.
- Dlaczego wcześniej byłeś takim bufonem? - zapytała mrucząc.
- Bo nie poznałem ciebie.. - wplotła dłonie we włosy bruneta i przygryzła jego dolną wargę. Jego zgubiona i agresywnie poszukująca jej ciała dłoń, znalazła się na wewnętrznej stronie jej uda. W jej dolnej części brzucha, aż się zagotowało. Przymknęła powieki i odchylając głowę poddawała się towarzyszącemu uczuciu pożaru w jej ciele.
- Więc.. więc, to dzięki mnie tak się zmieniłeś - jej głos drżał z każdym jego dotykiem.
- Wszystko zawdzięczam dzięki tobie - uśmiechnął się do siebie widząc, jak każdy jego dotyk sprawia jej przyjemność. Westchnęła błogo, czując jego gorące usta na swojej skórze, w tym czasie Marek mocniej zacisnął dłonie na jej biodrach. Brunetka jęknęła głośno zaciskając dłonie na jego ramionach, potem już tylko wydobywały się z niej ciche jęknięcia i westchnięcia. Nie wiedziała co się z nią działo, czuła tylko jak jej organizm przechodzi miliony dreszczy na zmianę z falami gorąca. Dębski wciąż trzymając na rękach Przybysz starał się uspokoić oddech, ale nie tylko on uspokajał swój oddech.
- Jak tak.. - przerwała nabierając powietrze w płuca - ..dalej pójdzie, to się nigdy nie nauczysz na zaliczenie.
- Następnym razem postaram się opanować.. - rzekł rozbawiony wciąż dysząc.Oparł czoło o jej czoło i spojrzał w jej rozpalone do granic możliwości spojrzenie, wciąż czuł jak drżała i z każdą kolejną sekundą jej ciało przechodziły nowe dreszcze.
- Nie rozumiem jednego.. - spojrzała w jego oczy, a dłonią dotykała jego karku.
- Czego? - odgarnął kosmyk jej włosów.
- Na uczelni sprawiasz wrażenie człowieka pozbawionego jakichkolwiek uczuć, a teraz tutaj.. - przerwała wplątując dłoń w jego włosy - ... po prostu wtedy kiedy myślę, że już nic nie może mnie zaskoczyć pojawiasz się ty i mam wrażenie, że jesteś innym człowiekiem, pełnym ciepła, optymizmu i radości życia.
Marek doskonale pamiętał, jak dawniej uważał, że wiele ludzi jest gorszych od niego - bo nie mieli takiego powodzenia u kobiet jakie miał on. Myślał też, że uplasowanie się na pierwszym miejscu w ilości kobiet w jednym roku sprawi, że ludzie będą patrzyć na niego z podziwem - był w błędzie. Jednak dopiero po opuszczeniu studiów zrozumiał jak wielkie błędy popełniał, ile krzywd wyrządził niewinnym ofiarą nieszczęśliwej miłości.
- Czasami nie wszystko jest takie jakie się nam wydaje.
- Jesteś dla mnie prawdziwą zagadką.. - spojrzała w jego oczy, a klatka jej uniosła się przy kolejnym oddechu. Stali chwilę patrząc w niekończącą się przestrzeń w swoich oczach. Trwali tak dłuższą chwilę, pozbawieni rachuby czasu. Nie obchodziło ich tykanie zegara, które przerywało milczenie między nimi. Byli tylko oni w swoim własnym świecie, całkowicie wyłączeni na wszystkie dźwięki ich otaczające. Nawet uderzające krople wody o dno wanny z kranu nie sprawiły, że choć na chwilę ich powieka zadrżała. Trwała prawdziwa rywalizacja spojrzeń. Zwycięstwo odnieść mogła tylko jedna osoba i był nią Marek. Oparłszy dłonie o brzegi umywalki, zbliżył do niej twarz i szepnął wprost do jej ust :
- Może lepiej będzie jak pozostawimy odrobinę tajemnicy.. - musnął kącik jej ust, następnie chwycił jej drobną dłoń i wspólnie udali się do kuchni przygotowując śniadanie. Tylko chęć zjedzenia śniadania wygrała z pożądaniem krzątającego się po kuchni bruneta, ale wiedziała, że musi mu pomóc i zrobić to w jak najlepszy sposób, by zaliczył egzamin. Nie mogła rozpraszać się jego świdrującym spojrzeniem, które powodowało za każdym razem dreszcze na jej ciele, musiała walczyć z emocjami, które eksplodowały w jej wnętrzu, kiedy dotykał jej.
- Twoi rodzice, kiedy wracają? - zapytała zerkając na niego znad gorącej herbaty.
- Znając ich wrócą po weekendzie.. - spojrzał na nią zalotnie - ..więc mamy jeszcze trochę czasu.
- Dębski! - przewróciła oczami i zabrała się na apetyczne śniadanie. Marek przez cały czas się jej wyglądał. Przypominał sobie czasy, kiedy jego związek z Agatą przechodził kryzys, a on nie był wstanie nawet nic zrobić. Pamiętał dobrze, jak wybaczała mu za każdym razem, kiedy już byli tak blisko siebie, kiedy mogli być już razem, ale on spieprzał sprawę ponownie pakując do swojego życia Marię. Popełniał zbyt dużo błędów, zbyt dużo razy rozczarował nie tylko siebie, ale i ją. Zbyt często pozwalał jej odejść. Błękitne spojrzenie brunetki przyłapało go na tym jak jej się przygląda. Westchnęła cicho.
- Długo tak będziesz się przyglądać? - uśmiechnęła się do niego. W jego oczach zamigotało jeszcze więcej szczęścia. On jednak nie odpowiedział, uśmiechnął się i dokończył posiłek. Gdy brunetka wstała od stołu i kierowała się w stronę jego pokoju owinięta wciąż tylko ręcznikiem, jego wzrok podążył za nią. Widział jak uwodzicielsko kołysała biodrami i zarzucała włosami. Energicznie wstał z miejsca i udał się za nią. Przy drzwiach do pokoju dogonił ją i odwrócił do siebie. Dotknął chłodną dłonią jej odkrytego obojczyka, czuła jak pali ją miejsce jego dotyku. Zbliżył wargi do jej warg i pocałował tak zachłannie, że całe jej ciało pokryła gęsia skórka. Chłonął ją całą, zapach, dotyk skóry, ciepło warg.. Rozpływał się czując jej dotyk dłoni na swoim karku. Prawą dłonią rozpoczął poszukiwanie jej bioder, czuł jak drży, jak przygryzając jego warki stara się zapanować nad okazaniem słabości na jego dotyk.
- Nie tak szybko.. - wbiła paznokcie w jego kark i szepnęła do jego ust - ..najpierw nauka, później przyjemności - brunetka odwróciła się i weszła do pokoju. Ręcznik zsunął się z jej ciała upadając na podłogę. Walczył tym razem on z pokusą. Widział jak co jakiś czas posyła mu spojrzenie, sprawdzała go, a on nie lubił przegrywać, więc w jego ciele odbywała się prawdziwa walka pożądania z rozsądkiem.
- Robisz to specjalnie, prawda? - zapytał, gdy zarzuciła ciemnymi włosami odsłaniając ramię.
- Skąd ci taki pomysł przyszedł do głowy? - zapytała rozbawiona.
- Jakbym cię nie znał.. - zrobił dwa kroki w jej kierunku. Rozum mówił jedno, ale nogi miały swój własny cel. Stanął przed nią.
- A znasz? - uniosła uwodzicielsko brew.
- Oczywiście.. - odgarnął kosmyk włosów zasłaniający jej błękitne oko. Stali tak patrząc się sobie w oczy. Uniosła swoją lekko drżącą dłoń w kierunku jego twarzy i uśmiechając się do niego czule, wzniosła się na palcach składając w kąciku jego ust szybki buziak. Nie poznawała siebie, nie była tą Agatą Przybysz, jaką znali jej najbliżsi. Zmienił ją, stała się jeszcze bardziej delikatniejsza niż była, stała się osobą umiejącą kochać. Uczucie jakim darzyła Maćka, było chyba tylko zabezpieczeniem przyszłości, bała się samotności, która może ją czekać. Bała się, że i jej poranki będą samotne, że tak jak jej ojciec samotnie będzie spędzać każdy dzień i noc, ale w jego przypadku sytuacja wyglądała zupełnie inaczej - on kochał. Kochał kobietę, która dała mu najcenniejszy dar, jakim okazała się Agata, która z jednej strony boi się samotności, a z drugiej.. boi się zakochać. Nie chcę cierpieć, nie chcę przeżywać tego co jej ojciec. Dystansuje się od ludzi, ale nie tym razem. Na jej drodze stanął ktoś obdarzony niezwykle magicznym urokiem, który zahipnotyzował ją swoim spojrzeniem, uzależnił od swojego dotyku i rozpalił zlodowaciałe serce. Nie umiała wyobrazić sobie momentu, kiedy miałby zniknąć.

Kolejne godziny spędzili na nauce, nie obyło się bez ukradkowych spojrzeń, przypadkowego zetknięcia dłoni i miliona uśmiechów. Spoglądali na siebie w ciszy, żadne z nich nawet nie mrugnęło. Atmosfera coraz bardziej nasączała się pożądaniem. Niewidzialne iskry między nimi toczyły właśnie bitwy, starcie dwóch różnych światów, dwóch różnych osobliwości, dwóch różnych i charakterów. Na pozór tak wiele ich dzieliło i różniło, ale byli idealnym połączeniem. Byli czymś co niektórzy nazywają bratnimi duszami. W całym świecie ludzi, to właśnie oni stanowią ze sobą spójną całość, uzupełniają się swoimi wadami i zaletami, nikt ani nic, nie jest w stanie zniszczyć budującego się w nich niezwykle silnego uczucia, które rozkwitnie tylko wtedy, kiedy sami tego zapragną. Tylko oni mogą zdecydować, co tak naprawdę stanie się z ich miłością. Brunetka pierwsza przerywając niewidzialną wieź między ich spojrzeniami zabrała się za układnie porozrzucanych po całej podłodze książek, wciąż jednak czuła palące jej ciało spojrzenie bruneta, które powodowało, że jej policzki zalewał czerwony rumieniec.


Marcowe słońce przedzierało się przez żaluzje w jej pokoju. Tuż przy jego ramieniu wciąż spała jeszcze brunetka, nie pamiętał, kiedy, ani jak to się stało, że zaczęli wspólne życie.. nie stop. Wspólnym życiem jeszcze nie mogli tego nazwać, żyli razem, ale wciąż osobno. Był to pierwszy poranek, który spędzili wspólnie, który nawet mu się nie marzył. Po raz pierwszy od tak dawna usłyszał od niej magiczne słowa, które wciąż wywoływały uśmiech na jego twarzy "A teraz lepiej zostań". Podparty na łokciu przyglądał się jak spokojnie śpi, a z jego twarzy nawet na chwilę nie zniknął towarzyszący mu uśmiech. Agata poruszyła się i mrużąc swoje zaspane oczy spojrzała na przyglądającego się jej Dębskiego.
- Długo nie śpisz? - zapytała przewracając się bokiem do niego.
- Krótko, ale już zdążyłem nacieszyć swoje oczy twoim widokiem.
- Uważaj Dębski.. - uśmiechnęła się do niego, po czym dodała - ..bo następnym razem, nie będziesz miał przywileju zostać.
- W takim razie musimy znaleźć neutralny grunt z którego mnie nie wyrzucisz i do którego będę miał takie samo prawo jak ty.
- Czy to jakaś propozycja? - zapytała drżącym głosem.
- Pozostawiam wolność interpretacji.. - zbliżył do niej swoje usta i pocałował czule.

Był to czas w którym nie było czasu na kłótnie, kiedy cieszyli się ze swojej obecności i mogli snuć plany. Czas, który za każdym razem wywołuje przyjemne dreszcze na jego ciele. Nie było w nim jeszcze Huberta i całej sprawy od której wszystkie kłótnie się rozpoczęły. Była to ich chwila. Oczy brunetki skierowane były na Dębskiego, który z przymkniętymi powiekami i uśmiechem na ustach, siedział z głową opartą o ścianę. Zbliżyła się do niego i wyrywając go z myśli rzekła:
- O czym myślisz? - usiadła na przeciwko niego.
- Zastanawiam, co się stanie jeżeli jednak zdasz sobie sprawę, że nie jestem facetem dla ciebie i wrócisz do Maćka - otworzył oczy i spojrzał na nią. Zapanowało między nimi milczenie, nie umiała mu odpowiedzieć, nie była gotowa, a może po prostu nie była przygotowana na taką sugestie. Jedynie stojący na parapecie budzik mącił ciszę między nimi, z każdym przeskokiem wskazówki na jej ciele pojawiał się nieprzyjemny dreszcz, spowodowany ich milczeniem. Pod wpływem impulsu chwyciła go za dłoń i wyciągnęła z pomieszczenia na zewnątrz. Z każdym silniejszym podmuchem wiatru kurczowo zaciskała jego dłoń, jakby bojąc się, że każdy następny może ich rozdzielić.
- Może nie jestem jeszcze wstanie zadecydować.. - powiedziała cicho. Zatrzymała się i po raz kolejny tego dnia spojrzała w jego oczy. Widziała jak gdzieś nagle ulotniła się z nich nadzieja i towarzyszące mu szczęście, bo nawet nie towarzyszył mu uśmiech. - ..ale chciałabym abyś wiedział, że nie ważne jaką decyzję podejmę, stałeś się kimś cholernie ważnym w moim życiu.. - przerwała powstrzymując napływające do jej oczu łzy - ..i nie potrafię z ciebie zrezygnować.
- To nie rezygnuj.. - powiedział spokojnie, dotykając jej policzka.
- I nie chcę, ale to wszystko jest dużo trudniejsze niż myślisz. Nie umiem złamać serca Maćkowi.. - powiedziała szybko z nadzieją, że jednak nie usłyszy.
- A mi potrafisz? - dodał nagle.
- Marek proszę.. - z jej oczu popłynęły łzy, które spływały po jej policzkach. Drżącą dłonią dotknęła jego policzka.

- Powiem tak. To, że do tej pory udawało ci się wszystkimi dookoła manipulować, to nie znaczy, że ze mną też się uda. 

Powstrzymała spływające łzy i przyglądała się mu przerażona z zawieszoną dłonią. Nie wiedziała, co się stało. Miała wrażenie, że właśnie wypowiedział te słowa, które teraz siedzą w jej głowie, ale tamten Marek nie był tym stojącym przed nią.
- Stało się coś? - zapytał widząc jej przerażenie. Nie odpowiedziała. Stała przed nim zastanawiając się co właściwie się przed chwilą stało, czy to deja vu, czy po prostu jest tak bardzo zmęczona, że mózg płatał jej figle. Jednego była pewna, cokolwiek to było spowodowało na jej ciele nieprzyjemny dreszcz. W milczeniu odwróciła się na pięcie i wracała do domu. Szedł dwa kroki za nią, nie wiedział co się z nią stało, ani co jej się stało, że stała się taka milcząca i nieobecna. Całą drogę powrotną milczała. Nawet będąc już w domu wciąż go zbywała, starając się zrozumieć co to wszystko znaczyło.
- Agata, co się dzieje?! - nie wytrzymał tego milczenia. Usiadł obok niej i zmusił ją by spojrzała mu w oczy.
- Po prostu.. - nie wiedziała jak ma dobrać słowa by nie wyjść na wariatkę - ..nie wiem nawet jak mam to nazwać.
- Jakkolwiek to powiesz, postaram się zrozumieć.
- Dotykając twojego policzka, wtedy na spacerze.. - przerwała odwracając wzrok i podchodząc do okna -.. poczułam coś. Coś nieprzyjemnego.
- A mogłabyś to jakoś opisać? - starał się ją zrozumieć.
- Ty byłeś tym czymś nieprzyjemnym, a raczej twoje słowa... - spojrzała na niego smutno - ..nie umiem pozbyć się tych słów z mojej głowy.
- Agata, jeżeli cokolwiek powiedziałem co cię uraziło, przepraszam.. - powiedział pochodząc do niej i kładąc dłonie na jej ramionach.
- Nie Marek, nie rozumiesz. Te słowa były.. - jąkała się - ..cholera, nawet nie wiem jak mam to sformułować. Było to coś w stylu wspomnienia, ale przecież pamiętałabym gdybyś tak powiedział, ale nie pamiętam. Przeszukuję swoją głowę, ale nie umiem sobie przypomnieć tych cholernych słów.
- Może będę w stanie ci pomóc.
- Było to jakoś tak "To, że do tej pory udawało ci się wszystkimi dookoła manipulować, to nie znaczy, że ze mną też się uda." - rzekła odwracając się twarzą do niego. Zamarł. Bardzo dobrze pamiętał tamten wieczór, pamiętał ile w nim kumulowało się złości. Przybysz zauważyła, że rozpoznał te słowa. Widziała jak zmarszczył czoło i nerwowo zgrzytał zębami.
- Rozpoznajesz je, prawda?

4 komentarze:

  1. No nareszcie się doczekałam! <3
    Mimo, że Twoje opowiadanie jest nierealne, to mnie bardzo zaciekawiło. :D
    Do poprawki jedynie gdzieniegdzie powtórzenia, ale rozumiem i się nie czepiam, bo sama mam z tym kolosalny problem. :)
    Życzę weny i czekam na ciąg dalszy! Ciekawe, czy Dębski wszystko jej opowie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj wróciłam do tego opowiadania i kolejny raz się zachwycałam za idealną fabułę, lekkość i oryginalność. Chciałam się dowiedzieć, czy planujesz 4 część tego opowiadania. Bardzo chciałabym poznać ciąg dalszy i ucieszyłabym się jakbyś jednak zdecydowała na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana mam pytanie co z 4 cześcia tego opowiadania prosze serdecznie o odpowiedz

    OdpowiedzUsuń
  4. 21 year-old Physical Therapy Assistant Eleen Tolmie, hailing from Happy Valley-Goose Bay enjoys watching movies like "Trouble with Girls, The" and Vehicle restoration. Took a trip to La Grand-Place and drives a Ferrari 250 MM Berlinetta. przeskocz to strony

    OdpowiedzUsuń