czwartek, 3 lipca 2014

"I know you" cz. 15

Pysiaki kochane, oto przed wami kolejna część IKY taka niespodzianka gdy wstaniecie. Tym razem poświęciłam dużo na retrospekcje, które w pewien sposób zobrazują moją Agatę, przynajmniej starałam się. Nie wiem naprawdę jak mam wam dziękować za te wszystkie komentarze, które sprawiają, że jestem trzy metry nad niebem. Przepraszam, że mało komentuje, ale naprawdę bardzo rzadko mam dostęp do laptopa a z telefonu nie lubię komentować, bo trzy razy więcej roboty mam z tym - a raczej z moim telefonem i jego odpałami. Bez długiego wstępu zapraszam do kolejnej części, która jest dedykowana dla was wszystkich kochani! :*
PS: Przepraszam, że czasami tak trochę chaotycznie mi to wychodzi, ale pracuje nad tym.

Pinky
____________________

"I know you" cz. 15

Kolejna bezsenna noc przemyśleń. Na nowo narastające się wątpliwości. To dziwne, mogłabym całować jego usta w każdej sekundzie mojego życia, ale boje się, że któryś z tych pocałunków byłby ostatnim. Mogłabym budzić się w jego ramionach, boje się jednak, że byłaby to ostatnia wspólna noc i poranek, że kolejne staną się samotnymi a jego ramiona będą tylko moją wyobraźnią i wspomnieniami, które po nim pozostaną. Mogłabym odpływać przy zapachu jego ciała, jednak boje się, że następnym razem odpłynę po raz ostatni i to będzie musiało pozostać mi do końca moich samotnych dni. Boje się, że wszystko pryśnie jak bańka mydlana, a to wszystko okaże się fikcją, która powstała w mojej głowie z tęsknoty za nim. Strach - to on nie pozwala mi w pełni oddać własnego życia w ręce losu i tego co przyniesie. To on powoduje, te wszystkie chaotyczne myśli w mojej głowie. Chciałabym choć raz spontanicznie poprowadzić własne życie, by móc budzić się w ramionach ukochanego, jeść z nim wspólne posiłki, kłócić się po to by zaraz się pogodzić i zasypiać w jego ramionach.Chciałabym po prostu by znów był. Musiało minąć dziesięć samotnych lat, bym uświadomiła sobie, że nigdy nikogo nie pokocham. Mogłabym miliony razy się zauroczyć, ale moje serce tylko raz pokochało i nigdy nie przestanie. Tylko przy jego obecności przyśpiesza, tylko dla niego bije. Byłabym pewna odpowiedzi jaką dam Przemkowi gdyby nie strach. To on wszystko komplikuje. Mimo, że wydaje się odpowiedź prosta, nigdy taka nie będzie do ostatniej chwili ludzie zastanawiają się, czy aby na pewno to dobra decyzja? Każda decyzja to ryzyko. A nigdy nie otrzyma się odpowiedzi na pytanie, jeżeli się nie zaryzykuje. Większość boi się ryzyka tracąc okazje, bądź też zyskując dużo więcej. Życie to ciągła gra. Nigdy nie wiadomo co się stanie. Czas pokaże. Czas który odgrywa jedną z ważniejszych rzeczy w naszym życiu. To on jest najbardziej zdradliwy, nigdy nie wiadomo ile na naszym zegarze jeszcze zostało. Jednego dnia wskazówki naszego życia pędzą do przodu, że nie orientujemy się kiedy wyrośliśmy z zabawkowych samochodzików przechodząc na zainteresowanie prawdziwymi autami. Czasami wskazówki pozwalają delektować się życiem, ale najczęściej w najmniej odpowiednim momencie. Wszystko jest przeciwko nam, nawet własne odbicie w lustrze. A raczej sumienie które odzywa się przechodząc moralnego kaca. Cokolwiek i jakkolwiek w życiu by się nie zrobiło, zawsze coś będzie nie tak. Dlatego ludzie się boją, boją się tego co przyniesie im kolejny dzień. Tego co przyniesie im przyszłość. Przekręciłam się na bok, wzrok utkwiony miałam w rozgwieżdżonym niebie. Migoczące na granatowym niebie gwiazdy układały się w różnorakie konstelacje. Co jakiś czas po niebie przeleciało kilka czerwonych światełek samolotu. Zaciskając dłoń na kołdrze, wspominałam wszystkie możliwe wspomnienia związane z podziwianiem gwiazd.

Rozejrzałam się dookoła, w pokoju panował mrok. Jasna poświata księżyca przedzierała się przez niedbale zasłonięte okna. Wdrapałam się na parapet i spojrzałam w niebo. Migoczące na niebie gwiazdy wyjątkowo pięknie prezentowały się na granatowym niebie. Położyłam dłonie na szybie i z nosem przyciśniętym do szyby wyszukiwałam różnorodnych konstelacji gwiazd. Po pokoju rozeszło się ciche skrzypnięcie drzwi. Odwróciłam się w ich kierunku. 
- Dlaczego jeszcze nie śpisz kochanie? - chwyciła mnie na ręce i spojrzała mi w oczy.
- Czekałam na spadającą gwiazdę - wskazałam rączką na okno.
- Jak chcesz możemy razem wypatrywać spadających gwiazd - uśmiechnęła się - to będzie taki nasz mały sekret w każdy weekend będziemy wychodzić na taras - nie czekała na moją odpowiedź słowną, wystarczył jej mój uśmiech. 

Jak powiedziała tak robiliśmy, w każdy weekend gdy błękit zamieniał się w granat przyozdobiony milionem gwiezdnych diamencików wychodziliśmy na taras. Nie wytrzymywałam jednak długo bez snu i po godzinie spędzonej w wpatrywaniem się w niebo zasypiałam. Jednak pewnej nocy, nie zmrużyłam oka i wyczekałam się pierwszej spadającej gwiazdy.

- Mamo, mamo, spadająca gwiazda! - szturchnęłam jej ramie i pobiegłam do krawędzi tarasu. Zamknęłam oczy i wypowiedziałam życzenie. 
- Jakie wypowiedziałaś życzenie? - zapytała zachrypniętym głosem. Odwróciłam się do niej i z uśmiechem na twarzy podeszłam, chwytając jej zimną rękę. Gasła w moich oczach. Z ledwością wysiliła się na uśmiech. To był jej ostatni uśmiech.

Oczy zaszły mi łzami. Ten strach, który nie pozwala mi się ponownie otworzyć przed Markiem wiąże się właśnie ze stratą matki i jego odejściem. A ja nie chcę by ponownie odchodził. Nie on. Osoba która na nowo pozwoliła uwierzyć w magię spadających gwiazd. Która ponownie otworzyła bramę do tajemniczego świata ukrytego w konstelacjach gwiazd. 

Siedząc samotnie na plaży z butelką piwa, wsłuchiwałam się w uderzające o brzeg fale. W tle rozbrzmiewała muzyka, a po całej plaży nosiły się śmiechy bawiących się tam ludzi. Przymknęłam powieki i oparłam czoło o kolana. Od kiedy Łukasz poznał Alicje, wszystko było nie tak. Nie miałam osoby z którą mogłabym bez problemu porozmawiać o męczącym mnie kłopocie. W pewien sposób byłam zazdrosna o to, że pojawiła się nie wiadomo skąd jakaś dziewczyna i tak po prostu zabrała mi przyjaciela. Gdy tak dumałam nad własnym życiem, na ramieniu poczułam przyjemne ciepło. Uniosłam wzrok i przed oczami ukazał mi się nieznajomy mężczyzna, którego twarz widziałam w przelocie na imprezie która odbywała się w tle. 
- Mogę? - jego głos sprawił, że całe ciało przeszło miliony małych dreszczy. 
- Jasne - odpowiedziałam zbyt drżącym głosem, co on wziął za drżenie z zimna. Może i dobrze, przynajmniej nie wyszłam na idiotkę. Zdjął skórzaną kurtkę i założył na moje ramiona. Gdy nachylił się nade mną w moje nozdrza uderzył zapach jego ciała i wody kolońskiej. Czułam jak tracę wszystkie zdrowe zmysły. 
- Marek Dębski - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Co? - zapytałam wyrwana z letargu. Spojrzałam na dłoń tuż przede mną.
- Nazywam się Marek Dębski - rzekł ukazując całe swoje uzębienie. 
- Agata Przybysz - podałam dłoń. 
- Jesteś przyjaciółką Łukasza? 
- Można tak powiedzieć - przełknęłam goryczkowy trunek.
- Coś nie tak?
- Nie chce mi się o tym gadać - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół. Milczeliśmy kolejne kilka minut. 
- Piękne mamy niebo tej nocy.
- Może - wzruszyłam ramionami.
- No spójrz tylko.
- Od kiedy skończyłam sześć lat nie patrze w gwiazdy - wypiłam resztę piwa i szyjkę butelki wbiłam w piasek - dużo zmieniło się od kiedy skończyłam sześć lat.
- Nie dziwie się, każdy zmienia się. Przecież dorastamy - spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z uśmiechem na ustach. 
- Moja zmiana nie wynikała z dorastania, tylko.. - przymknęłam powieki po raz kolejny biorąc głębszy oddech by powstrzymać zbierające się łzy.
- Jeżeli nie chcesz o tym mówić, to zrozumiem.
- Nie, to nie chodzi o to. Po prostu z nikim o tym jeszcze nie rozmawiałam - spojrzałam na niego. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że z Łukaszem nigdy nie poruszałam tego tematu, a siedząc przy nim mam wrażenie jakbyśmy znali się dużo dłużej niż te kilka minut. 
- Rozumiem.. - spojrzał przed siebie - ...ja też niektórych tematów nigdy nie poruszałem. Z nikim nie potrafiłem o nich rozmawiać, kiedy chciałem już zaczynać coś zawsze przerywało i nigdy już nie dokończyłem. 
- Nie patrze już w gwiazdy.. - wciąż wzrok utkwiony miałam na nim. Wciąż patrzył przed siebie - ..od kiedy zmarła moja mama. Wspólnie siadaliśmy na tarasie i patrzeliśmy w niebo. Otulone kocem i przytulone do siebie, rozmawialiśmy nie odrywając wzroku od gwiazd. Wyczekiwałam swojej pierwszej spadającej gwiazdy.. - spojrzałam przed siebie i z rozbawieniem dokończyłam zdanie - zawsze jednak usypiałam na jej kolanach i rano budziłam się w łóżku. Pewnej nocy jednak nie spałam i ujrzałam ją, pomyślałam życzenie - głos mi drżał - tego samego dnia zmarła. To była nasza ostatnia noc z gwiazdami, wtedy po raz ostatni usłyszałam jej głos, ujrzałam jej błękitne oczy i wtedy po raz ostatni obdarzyła mnie uśmiechem. Zmarła na moich oczach i już nigdy nie chciałam patrzeć w gwiazdy.
- Jakie to było życzenie, jeśli oczywiście mogę wiedzieć? - zapytał spoglądając na mnie.
- Chciałam, żeby była szczęśliwa. - wierzchem dłoni otarłam spływającą po policzku łzę.
- Może jej szczęście znajdowało się w niebie.
- Sugerujesz, że przy nas nie była szczęśliwa? - spojrzałam na niego mrużąc oczy - Gdy chorowała opiekowaliśmy się nią, dbaliśmy by nigdy niczego jej nie zabrakło.
- Nie sugeruje tego, ale skoro mówisz, że chorowała, być może czuła się nieszczęśliwa, że musicie patrzeć na to jak zostaje jej coraz mniej czasu, że zamiast skupić uwagę na tobie, skupialiście uwagę na niej. 
- Wierzysz w niebo? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy, spoglądając na niego.
- Staram się wierzyć - spojrzał na mnie - tak samo jak wierze w to, że moja mama właśnie tam się znajduje. 
- Cierpiała? - zapytałam zaciskając dłonie na materiale spodni
- Zmarła kiedy byłem jeszcze niemowlakiem, nie miałem szczęścia jej poznać. 
- Przykro mi - położyłam dłoń na jego przedramieniu.
- Zamknij oczy - rzekł lekko uśmiechnięty.
- Po co? 
- Proszę zamknij oczy - zamknęłam oczy - dobrze, teraz przypomnij sobie uśmiech swojej mamy. - nie rozumiałam do czego zmierza, ale przeszukałam wspomnienia by odnaleźć jej uśmiech. 
- Przypomniałam sobie i co? - usiadł za mną przysuwając się tak blisko, że czułam na plecach jego bijące serce. Dłońmi zasłonił oczy i delikatnie uniósł głowę do góry.
- Teraz otwórz oczy i spróbuj odnaleźć jej uśmiech.. - otworzyłam oczy - w gwiazdach. 
Oddychałam płycej i szybciej, nie było to spowodowane jednak jego obecnością, a wzrokiem utkwionym w gwiazdach. Szybko zamknęłam oczy i starałam się powstrzymać zbierające się do oczu łzy.
- Nie chcę. 
- Spójrz raz jeszcze, nawet nie jesteś tego świadoma, że być może twoja mama uśmiecha się do ciebie za pomocą gwiazd. Zawsze patrze w gwiazdy wyszukując uśmiechu, który przypomniałby choć trochę ten ze zdjęć matki. - otworzyłam oczy i uspokajając oddech patrzyłam w gwiazdy. Niebo wyglądało zjawiskowo, jakby ktoś srebrno - niebiesko - biało - fioletowym brokatem przyozdobił granatowe niebo. Kilkaset małych gwiazd ułożyło się w coś podobnego do uśmiechu. Wstałam energicznie i podchodząc bliżej brzegu wytężyłam wzrok i poczułam przechodzące ciepło przez moje ciało. Po raz pierwszy ktoś sprawił, że patrzyłam w niebo. Odwróciłam się do siedzącego w tym samym miejscu Marka. Z dłońmi wciśniętymi do kieszeni podeszłam do niego.
- Dziękuje - rzekłam gdy wstawał otrzepując spodnie.
- Nie ma sprawy - stanęłam na palcach i musnęłam kącik jego ust, po czym momentalnie spuściłam głowę. 

Wtedy zmienił wszystko w moim życiu. Sprawił, że wszystko co widziałam w szarych barwach widzę w kolorowych. Pod tysiącem ukrytych warstw kryje się jego ukryta wrażliwie romantyczna dusza, którą przed całym światem stara się ukryć. Nawet przede mną. Stojąc przed oknem, popijając drinka wciąż zastanawiałam się czy aby na pewno robię dobrze, zatajając przed nim większość zebranych przeze mnie dowodów. Jeszcze ta sprawa morderstwa, która nie daje mi od dwóch dni spokoju. Wszystkie dowody świadczą przeciwko Łukaszowi, ale nie mógłby tego zrobić siedząc w więzieniu. Ta sprawa robi się coraz bardziej pokręcona. Każde nowe dowody, sprzeczają się z tymi zebranymi wcześniej i wracam do punktu początkowego - nie mam nic. Jeszcze ten wyciek informacji i zacieranie dowodów przez Alicje. Dlaczego on jest taki nieostrożny rozmawiając z nią o sprawie Łukasza. No tak, gdyby mógł przecież powiedziałby jej o wszystkim - gdyby tylko wiedział. Chyba jednak dobrze robię nie mówiąc mu o większości, gdybym mu powiedziała wszystkie dowody zostały by zniszczone i zatarte. Od tego wszystkiego nabawię się tylko nie potrzebnie migreny. Raz jeszcze odpaliłam dostarczoną w kopercie sprzed dwóch dni płytkę. Ten sam niezmienny obraz idąca kobieta chodnikiem, następnie kolejna i kolejna, mężczyzna z kobietą i tak do rana. Puszczałam tę płytę od nowa i nowa, aż znałam na pamięć całą jej treść. Nic nie wnosiła.
- Cholera! - zamknęłam klapkę laptopa i wtedy jakby mnie olśniło. Uważnie przyglądałam się każdemu najmniejszemu szczegółowi. Cień lampy był początkiem odpowiedzi na zagadkę która pod tym wszystkim się kryła. Chwyciłam w pośpiechu telefon. Jeden sygnał, drugi, trzeci, aż wreszcie w słuchawce rozbrzmiał zachrypnięty głos odbiorcy.
- Przyjedź jak najszybciej do hotelu, mam coś i potrzebuje twojej pomocy - rozłączyłam się i zaczęłam w pośpiechu się ubierać. Następnie bezszelestnie opuściłam pokój i przemierzyłam korytarz. Po kwadransie auto podjechało przed wejście hotelu, natychmiastowo do niego wsiadłam.
- Spałem - rzekł przecierając zmęczoną twarz - to, że ty nie możesz spać, nie znaczy, że od razu cały Gdańsk nie może.
- Musisz coś zobaczyć - odpaliłam płytę - dostałam to od twojego człowieka.
- No i nic nie widzę.
- Też na początku nic nie widziałam, ale spójrz na ten cień. Myślisz, że w minute by zmienił aż tak radykalnie swoje położenie?
- Myślisz, że ktoś manipulował przy nagraniu?
- Na to wygląda - powiedziałam zamykając laptopa i odkładając go na tylne siedzenie auta - złożono zawiadomienie do prokuratury o morderstwie wszystkie dowody świadczą o winie Łukasza, prócz daty zgonu, siedział wtedy już w więzieniu.
- Może ma brata bliźniaka, nie wiesz nic na ten temat?
- To nie jest śmieszne Wojtek, mówię poważnie. Alicja coś podejrzewa?
- Wydaje mi się, że nie. Mecenas Dębski skutecznie zajmuje jej większość czasu. Mogę na spokojnie blokować przetarg z Niemcami i na nowo negocjować z Norwegami. A tak w ogóle to twój pomysł by on odwracał jej uwagę od sprawy a ty zajmowała się sprawą?
- On nic nie wie - opowiedziałam opierając się o szybę i wyobrażając sobie Marka i Alicje
- Myślałem, że to wasz plan - spojrzał na mnie.
- Patrz na drogę - uniosłam ton głosu - w tej sprawie nie mogę mu na tyle zaufać by powierzyć mu informacje o tak ważnych dowodach, znając go pewnie by się chciał upewnić czy aby na pewno te dowody są wiarygodne i popędzi do Alicji pytając się czy to prawda. Ona to przekręci przeciwko mnie i tak się skończy, że zostaniemy bez dowodów i w dodatku wszystkie pozostałe zatuszuje Alicja.
- A oni kiedyś coś tego?
- Co masz na myśli?
- No czy kiedyś byli razem, albo czy iskrzyło między nimi?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - może. Przez dziesięć lat, zdążyłam zapomnieć nawet o jego istnieniu.
- Mocno ci zalazł za skórę chyba co?
- Można tak powiedzieć. Pojawił się kilka miesięcy temu w mojej kancelarii pierwszy raz od naszego rozwodu i okazało się, że będziemy razem pracować - Wojtek gwałtownie zahamował - auć, co ty robisz? Chcesz nas zabić?
- Byliście małżeństwem?
- A co w tym takiego dziwnego?
- Prędzej pomyślałbym, że to Alicja jest byłą żoną Dębskiego niż ty. Za każdym razem kiedy przychodzi robi te swoje maślane oczka i zabiera go do swojego gabinetu. Przepraszam, że ci to wszystko mówię, ale po prostu nie wyglądasz na osobę która była mężatką.
- A na kogo ci wyglądam? - zapytałam złośliwie. Nie byłam zła na niego, byłam zła, a raczej zazdrosna o Dębskiego, którego każde spotkanie z klientem kończyło się w gabinecie tej siksy.
- Na osobę którą nie obchodzą związki czy też małżeństwa tylko praca.
- Dzięki - rzekłam oschle. Milczeliśmy przez resztę drogi do miejsca zbrodni. Przez godzinę chodziłam w okół parczku poszukując jakiegokolwiek dowodu - na marne. Usiadałam na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach.
- Co jest Przybysz, chyba się nie poddajesz? - zapytał stojący nade mną Wojtek.
- Jutro rozprawa a ja nic nie mam.
- Ta willa jest wyjątkowo interesująca nie sądzisz? - wskazał budynek na przeciwko parku
- A co chcesz sobie kupić?
- No, monitoring, ochroniarze nikt nie odważy się go okraść. Fajnie byłoby mieszkać w takim domu...
- Zaraz, zaraz co ty powiedziałeś?
- Że fajnie byłoby mieszkać w takim..
- Nie to, chodzi mi o to wcześniejsze.
- Monitoring, ochroniarz? - uśmiechnął się
- Zrobiłeś to specjalnie prawda - uderzyłam go w ramię i energicznie wstałam.
- Nie wiem o co ci chodzi - rzekł rozbawiony - ale chyba nie będziesz teraz szła tam?
- A czemu nie?
- Bo jest trzecia w nocy?
- Spokojnie mój urok osobisty powinien zadziałać - puściłam mu oczko i przechodząc przez ulice podeszłam do bramy i nacisnęłam biały guzik. Po chwili w środku budynku zapaliło się światło, a w drzwiach stanął mężczyzna. Zbliżył się do bramki z wyższym o głowę "gorylem".
- Czy wiedzą państwo która jest godzina?
- Wiem, przepraszam, ale ja w bardzo ważnej sprawie.
- To nie zmienia faktu, że chyba jest coś takiego jak cisza nocna.
- Jestem mecenas Agata Przybysz, prowadzę sprawę w której mój klient został niesłusznie oskarżony o morderstwo, ma pan może kamerę skierowaną na park? - zapytałam pokazując na jedną z kamer skierowanych na drzwi budynku.
- Jedną mam na tamtym drzewie - wskazał dłonią na drzewo po lewej - a drugą na tamtym. Od kiedy gówniarze zaczęli kręcić się w okół domu i majstrować przy bramie musiałem założyć te kamery.
- Czy mógłby pan udostępnić nagrania?
- Oczywiście, proszę wejść - wpuścił nas do środka i przyniósł pliczek płyt - to z ostatniego tygodnia.
- Dziękuje, jeżeli są panu potrzebne jeszcze jutro postaram się je odwieźć.
- Nie trzeba - rzekł - Mariusz odprowadź gości - spojrzałam na przypakowanego mężczyznę stojącego tuż przy ramieniu Wojtka, Widok ten był dość komiczny, biorąc pod uwagę posturę Wojtka i wyraz twarzy wyglądał jakby zaraz miał zemdleć.
- Do widzenia. - rzekł ochroniarz zamykając bramę.
- Musimy to dziś przejrzeć - rzekłam wsiadając do auta i biorąc laptopa na kolana - to zaczynamy.
Przejrzeliśmy tak większość płyt, aż wreszcie trafiliśmy na te właściwą, z której dużo nie było można zobaczyć poza kurtką z pyskiem pit bulla na plecach.
- Widziałem już gdzieś tę kurtkę - rzekł Wojtek - ten facet był w firmie u Alicji. Jestem tego pewny.
- Myślisz, że będzie nagranie?
- Możemy sprawdzić - odpalił silnik i ruszyliśmy do firmy. Na horyzoncie pojawiało się już słońce, niebo zmieniało odcień z granatowego na blado pomarańczowe. Podjechaliśmy pod budynek, do rozprawy było nie całe cztery godziny. A posiadałam jeden dowód który mógłby podziałać na korzyść Łukasza. Weszliśmy do budynku i przyśpieszonym krokiem szliśmy do jego gabinetu.
- Agata? Wojtek? - usłyszałam damski głos za swoimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam poprawiającą spódniczkę Alicje, a po chwili wychodzącego z gabinetu Dębskiego. Poczułam jak serce rozrywa się na tysiące małych kawałeczków.
- Mamy mało czasu - szepnął do ucha Wojtek chwytając mnie za rękę i ciągnąć do swojego gabinetu. Jeszcze przez chwile nie spuszczałam wzroku z Marka, po czym odwróciłam się i szłam za Wojtkiem.
- Agata poczekaj - stanęłam nie odwracając się. Wojtek stanął kilka kroków ode mnie. Odwróciłam się do niego twarzą i zrobiłam jeden krok w przód. Staliśmy na przeciwko siebie między Alicją i Wojtkiem mierząc siebie spojrzeniami.
- To nie jest to co myślisz - rzekł prawie szeptem
- Co ty możesz wiedzieć co ja myślę co? - zapytałam kpiąco
- Szukaliśmy haczyka, żeby uniewinnić Łukasz i zasnąłem. Do niczego nie doszło.
- Zasnąłeś.. - uśmiechnęłam się ironicznie -.. wiesz co Marek. Nie obchodzi mnie już co i z kim robisz.
- Agata - chwycił moje przedramię.
- Nie dotykaj mnie. Brzydzę się tobą - wyrwałam rękę z jego uścisku - a i jeszcze coś..
- Co? - zapytał
- Pieprz się! - odwróciłam się na pięcie i odeszłam razem z Wojtkiem.
Czułam złość, zmieszaną z bólem i zazdrością. Krew wrzała w żyłach a w głowie huczały słowa "to nie tak jak myślisz". Siedziałam na fotelu próbując skupić się na nagraniach, jednak bezskutecznie. Nalałam sobie szklankę wody i drżącą dłonią chwyciłam szklankę wypijając jej zawartość. Wojtek w tym czasie widząc moje roztrzęsienie, sam próbował odszukać właściwego nagrania. Czas pędził jak oszalały. Miałam coraz mniej czasu.
- Mam! - krzyknął odwracając wyświetlacz laptopa twarzą do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz