Pinky
________________
"I know you" cz. 17
Ból. Musisz go pokonać, bo nie da się go ominąć. Czasami wystarczy przeczekać, ale nigdy nie wolno uciekać - prędzej czy później i tak to do nas wraca. Wszystko co złe do nas wraca szybciej niż to przewidzimy. Najczęściej wtedy kiedy, staramy się być szczęśliwi. Im bardziej pragniemy własnego szczęścia, tym szczęście staje nam się odległe i na naszym polu pojawiają się nowe miny, z którymi musimy się uporać. Gdy wszystkie przeszkody na naszej drodze zostają pokonane i czujemy, że jest bezpiecznie pojawiają się kolejne przeszkody - i tak w kółko. Z tego złożone jest ludzkie życie z ciągłych komplikacji, które przyprawiamy sobie na własne życzenie. Bo nie potrafimy powiedzieć o kilka słów mniej, bo nie potrafimy być szczerymi i nie potrafimy zaufać. A zaufanie to główny fundament budowania jakichkolwiek relacji. Bez tego ani rusz. Największym paradoksem jaki może nam się w życiu przytrafić, jest moment kiedy czujemy się samotni i potrzebujemy bliskości drugiej osoby, jednak jak na złość nie możemy tego otrzymać i dobijającym widokiem dla takiej samotnej osoby są szczęśliwe pary mijające ją na chodniku. Tak to bywa w tym życiu. Kiedy musimy pokonywać stromy szczyt inni z niego właśnie schodzą i cieszą się efektem jaki osiągnęli. Ja jestem w drodze na właśnie taki szczyt. Mam przed sobą strome zbocza i wiele innych przeszkód, które w drodze do szczęścia są koniecznym elementem. Zegarek wskazywał trzecią w nocy, po Marku nie było ani śladu. Nawet zniknął jego samochód z podjazdu. Po prostu odpuścił. W końcu tego chciałam. Chciałam samotności, chciałam by odszedł.
Przekręciłam zamki w drzwiach i nim zdążyłam otworzyć drzwi wszedł do mieszkania. Stałam ze spuszczoną głową, nie chciałam mu spojrzeć w oczy - a może po prostu nie potrafiłam?
- Czemu to robisz? - zapytał zbliżając się do mnie - Czemu wyjeżdżasz?
- Tak będzie lepiej - odpowiedziałam mu łamiącym się głosem.
- Lepiej dla kogo? Agata.. - gdy chciał dotknąć mojego policzka odsunęłam głowę, a on wycofał dłoń. Chciałam poczuć jego dotyk, ale wiedziałam, że muszę być silna, że nie mogę mu się poddać - ..nie rób tego.
- To już postanowione i lepiej będzie jeśli wyjdziesz - spojrzałam na jego twarz, jednak nie patrzałam mu prosto w oczy. Nie byłam w stanie powiedzieć mu tego wszystkiego patrząc w oczy. Nie potrafiłabym stać bezczynnie widząc jak jego tęczówki gasną. Unikałam jego spojrzenia wiedząc, że wystarczy jeden moment i przepadnę. Wpadnę w jego objęcia i już nigdy nie będę chciała się z nich wydostać. A na tym nie polegał mój plan. Musiałam być silna. Silna by przetrwać.
- Tego naprawdę chcesz?
- Tego chcę - rzekłam pewnie.
- W takim razie żegnaj.. - rzucił przelotne spojrzenie i minął mnie ocierając koniuszkiem palca zewnętrzną część mojej dłoni. Przymknęłam powieki, a w brzuchu wybuchł kumulujący się wulkan. Chciałam płakać i krzyczeć. Nie sądziłam, że organizm człowieka tak bardzo może tęsknić za dotykiem drugiej osoby. Ale nie byle jakiej osoby, a osoby która jest całym światem. Odwróciłam się z ledwością powstrzymując łzy. Spojrzał na mnie ostatni raz wyciągając z kieszeni pogiętą białą kopertę.
- To dla ciebie. Może trochę za późno.. - zacisnął dłoń na kopercie, tak jakby właśnie walczył sam ze sobą z tym czy aby na pewno mi ją dać. Wcisnął papier do mojej dłoni i rzuciwszy krótkie - ..przepraszam - opuścił piętro. Przyjrzałam się kilkakrotnie pogniecionej kopercie. Chciałam otworzyć ją stojąc w progu drzwi, ale podświadomość kazała jeszcze poczekać. Wcisnęłam więc kopertę do wiszącej marynarki w korytarzu i zamknęłam drzwi.
Kolejna deszczowa noc. W ostatnim czasie pogoda była zbyt ponura. Stawałam się jeszcze bardziej przygnębiona i przybita. Strumienie deszczówki spływały po moim oknie równymi ścieżkami. Okno. Dlaczego większość ludzi właśnie duma przy oknach? Czyżby były magiczną bramą między dobrem a złem? Są psychiczną podporą dla naszego organizmu i pomagają nam dokonywać słusznych wyborów? Czy po prostu ludzie bardziej dostrzegają to co niedostrzegalne, patrząc właśnie przez szklaną bramę, która oddziela monotonne życie w czterech ścianach, od tego tętniącego życiem na dole? Odwieczna zagadka większości z nas. Opadłam na łóżko, potrzebowałam snu. Chciałam zasnąć i obudzić się siedząca już na lotnisku. Czułam zmęczenie fizyczne i psychiczne, ale co z tego, że powieki stawały się cięższe, jak mimo to nawet nie mogłam odpłynąć w krainę Morfeusza. Irytujący dźwięk przeskakującej wskazówki w drażniącej ciszy mieszkania nie pozwalał mi zasnąć.
***
Piątek
Dzieliły mnie już minuty od podejścia do bramki. Przemek położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się. Oddał mi mój bagaż podręczny i staliśmy w milczeniu. Oddech za oddechem. Dreszcz za dreszczem. To teraz. Odpowiedni moment na pożegnanie.
- Myślę, że postępujesz słusznie - chwycił moją dłoń - nie dał bym ci tego, co on może ci dać. Nie dam ci szczęścia.
- Nie jesteś zły?
- Nie. Cieszę się twoim szczęściem. Widząc twoje szczęście nic więcej już nie potrzebuje - otarł spływającą po moim policzku łzę - nie płacz. Przecież nie rozstajemy się na zawsze. Możesz przylecieć do mnie kiedy tylko będziesz chciała, ale mam wrażenie, że nie będziesz potrzebowała ucieczki. No chyba, że prosto w jego ramiona - pierwszy raz od wyjazdu z Gdańska na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Prawdziwy szczery uśmiech. Uderzyłam go w tors, a on bez słowa przytulił mnie. To było jedno z najsmutniejszych pożegnań jakie miałam okazje przeżyć. Mimo, że wybrałam innego czułam coś do niego. Sympatie i nieumierająca przyjaźń. Był dla mnie ważny w życiu. - rozumiem twój wybór.
- Życzę ci abyś i ty odnalazł swoje szczęście - musnęłam jego usta. Po raz ostatni złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był to pocałunek miłości. Był on pocałunkiem pożegnalnym.
- Idź już bo ci samolot odleci - ucałował czubek czoła i pozostawił mnie przy bramce znikając w tłumie.
Samolot ruszył a ja wciąż oparta o szybę wspominałam, kolejne pożegnanie. Kolejne łzy wylane przy pożegnaniu i kłótni. Kolejne wstrzymane oddechy i kolejne przyśpieszone tętna. Wspomnieniami wróciłam do spotkania z Łukaszem. Nie rozumiałam jego postępowania, ale byłam mu wdzięczna z jednej strony, bo nie umiałabym chyba powiedzieć o tym sama Markowi. Stchórzyłabym i zaszyłabym się w mieszkaniu nawet z niego nie wychodząc.
Ciągnął walizkę idąc tuż przy moim ramieniu. Milczeliśmy. Atmosfera była coraz bardziej napięta między nami. Idący tuż przy moim drugim ramieniu Przemek nie pomagał nam w załagodzeniu tej atmosfery.
- Weźmiesz walizki? Chciałabym zamienić kilka słów z Łukaszem - spojrzałam na Przemka. Skinął tylko głową i zabrał walizki. Odwróciłam się twarzą do przyjaciela, który nerwowo strzelał kostkami. Co powodowało, że przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze.
- No dobra, jeżeli chcesz mnie zabić to zrób to teraz, ale oszczędź mi tego wzroku.
- Łukasz dlaczego? - zapytałam wplątując dłonie we włosy - wiesz jak było mi ciężko powiedzieć, żeby wyszedł?
- Agata, robisz błąd. Wiem, że miałem zaakceptować każdą twoją decyzje, wiem bardzo dobrze o tym wiem, ale nie chcę patrzeć jak wykonujesz największy życiowy błąd. Nie chcę byś straciła taką okazje. Wiedziałem, że mu nie powiesz. Miałem nadzieje, że chociaż jemu się uda ciebie namówić byś jednak została.
- To był chwyt poniżej pasa. Wykorzystałeś mój słaby punkt.
- Wiem przepraszam. - położył dłoń na moim przedramieniu - Przemek jest naprawdę w porządku, ale jeśli masz szanse aby odzyskać Marka, to walcz o niego.
- Wszystko spieprzyłeś! Cały plan!
- Myślisz, że gdyby mu nie zależało przyjechałby do ciebie? - kontynuował - zaraz, zaraz jaki znowu plan?
- Nie ważne. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. A teraz przepraszam, ale muszę już iść.
- Nie pożegnasz się nawet ze mną? Aż tak zalazłem ci za skórę? - przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. Z oczu mimowolnie spływały łzy. Nie wiedziałam, co jest tego powodem ani dlaczego akurat tak bardzo stałam się wrażliwa na otaczających mnie ludzi.
- Proszę cię tylko nie rób tego nigdy więcej - spojrzałam w jego oczy.
- Nie obiecuje. Muszę pilnować, żebyś nie robiła głupstw.
- Dziękuje.. - ucałowałam jego policzek i ocierają wierzchem dłoni łzy przyśpieszonym krokiem doszłam do Przemka.
Każdy człowiek ma cień. A jedynym sposobem, żeby pozbyć się cienia, to zgasić światła, przestać uciekać przed ciemnością i zmierzyć się ze swoim strachem. Znałam bardzo dobrze ganek przed którym stałam, wystarczyło tylko unieść zaciśniętą dłoń i kilkakrotnie uderzyć we wrota, do ciepłego i dawno nie odwiedzanego domu. Wystarczyła sekunda by drżąca dłoń mieszkańcom domu dała sygnał, że ktoś stoi po drugiej stronie drzwi. Światło na ganku się zapaliło, a w drzwiach ukazał się trochę starszy - niż ostatnim razem gdy tu byłam - mężczyzna. Przywitał mnie uśmiechem i najbardziej ciepłym objęciem jakie w całym moim życiu otrzymałam. Tęskniłam za nim i tęskniłam za odrobiną czułości. Nie ważne czy ojcowskiej czy miłosnej - po prostu czułości.
- Córcia mogłaś zadzwonić przygotowałbym jakąś kolacje - powiedział krzątający się po kuchni Andrzej.
- Nie jestem głodna - rzuciłam torbę przy ścianie i usiadłam na krześle przyglądając się wyświetlaczowi. Żadnych zmian. Wciąż brak jakichkolwiek wiadomości. Pustka w telefonie. Pustka w głowie. Pustka w sercu.
- Coś się stało? - zapytał zmartwiony ojciec przyglądając się dłuższą chwilę mojej osobie - jesteś jakaś nieobecna.
- Wydaje mi się, że potrzebuje rozmowy - odrzekłam zerkając zeszklonymi oczami w kierunku ojca. Znalazł się przy mnie w kilka sekund. Pieprzyłam to, że nigdy przy nim nie płakałam. To, że o niczym mu nie mówiłam. Potrzebowałam rozmowy i to właśnie z nim. Pieprzyłam dawne życie. Zmieniłam się w delikatną i narażoną na zranienie kobietę. Zawsze taka byłam, ale ukrywałam to pod tysiącem betonowych warstw, których pozbył się właśnie Marek.
- W takim razie zamieniam się w słuch - usiadł tuż obok mnie. Opowiedziałam, krok po kroku wszystko co się działo w moim życiu. O pojawieniu się Marka, o Przemku o kłótni z Dorotą.
- Wiedziałam już następnego ranka, że mimo wszystko nie potrafię od tak wyjechać i zostawić Ciebie, przyjaciół i..
- Marka? - zapytał. Próbowałam wyczytać z jego twarzy jaki ma do niego stosunek po tym wszystkim co między nami zaszło. Jednak jego twarz była bez wyrazu. Nie było na niej żadnej emocji która mogłaby mnie choć trochę poprowadzić do jego odczuć.
-..i Marka. Na lotnisku długo myślałam, czy aby na pewno robię dobrze przyjeżdżając tutaj. Ale musiałam wiedzieć, co ty o tym sądzisz?
- Córcia to jest twoje życie, nigdy nie przestałem lubić Marka, ale nie ukrywam, że mam do niego uraz po tym co zrobił. Jednak mogę wybaczyć mu i to. Skoro przyszedł błagać cię o to byś została. Musi my zależeć. - i pojawił się uśmiech na jego twarzy. On wystarczył bym już wiedziała.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się mimowolnie - wiesz co napiłabym się chyba herbaty.
- Już robię - oparłam się o krzesło a dłonie wsunęłam do kieszeni marynarki. Pod palcami wyczułam papier i wtedy mnie olśniło. Koperta od Marka. Wyciągnęłam pognieciony papier i spojrzałam raz jeszcze na stojącego przy kuchence ojca.
- Wiesz, co? Jednak nie rób mi herbaty idę do siebie, jestem padnięta - wstałam z krzesełka zaciskając w dłoni papier - raz jeszcze dziękuje i dobranoc.
- Dobranoc. - zabrałam torbę i udałam się z bagażem do pokoju. Rozsiadłam się na łóżku i zapaliłam stojąca na biurku lampkę. Odgięłam wyciągnięty z koperty papier i zaczęłam czytać.
"Wydawać by się mogło, że list to trochę oznaka tchórzostwa, bo ludzie zapisują swoje uczucia na białej kartce w środku nocy, zamiast powiedzieć to prosto w twarz - a daleko przecież nie mam. Wystarczy kilka kroków na korytarzu i stoję już przy twoich drzwiach. Nie jeden raz nocą podchodziłem do twoich drzwi z zamiarem przełamania się i wyznania co leży mi na sercu. Jednak za każdym razem, gdy moja dłoń zbliżała się niebezpiecznie blisko drzwi, uciekałem. Byłem tchórzem, jestem tchórzem i nim zostanę, ale chciałbym abyś wiedziała, że największym darem jaki mi się trafił było ponowne spotkanie Ciebie. Uświadomiłem sobie, że pozwoliłem aniołowi odejść z mojego życia. Bo zawsze byłaś i będziesz moim aniołem. O niebiańskiej twarzy, o oczach koloru nieba i uśmiechem sprawiającym, że chcę się żyć. Chcę się żyć właśnie dla Ciebie. Myślałem, że pisanie listów jest dużo łatwiejsze, niż powiedzenie tego wszystkiego, ale gubię się w tym wszystkim co chcę powiedzieć. Zegarki wskazują godzinę trzecią a ja cierpię na bezsenność bo nie ma Ciebie przy mnie. Nie mogę zasnąć bo wciąż czuje smak twoich ust, zapach twojego ciała i dotyk twoich dłoni. Jestem nikim, kiedy nie ma Ciebie u mojego boku. Uwielbiam każda sekundę spędzoną w twoim towarzystwie, każde spojrzenie i każdy uśmiech w moim kierunku. Bo to właśnie w twoim uśmiechu i spojrzeniu się zakochałem. A co najśmieszniejsze w tym wszystkim jest - zakochałem się w nich po raz drugi. Nie to, że przestałem Cię kiedykolwiek kochać. Co to, to nie! Absolutnie, po prostu to uczucie zamurowane było tysiącem murów, które ty zburzyłaś jednym spojrzeniem i uśmiechem. Nie wiem czy to tak późna godzina, czy brak Ciebie przy mnie sprawia, że plącze się w tym co chcę powiedzieć, że powtarzam się bo chcę przekazać jak najszczersze uczucia do Ciebie. Przyjeżdżając tutaj miałem zamiar odzyskać mojego anioła. Wiedziałem, że będzie to trudne, ale ten moment na molo, rozwiał wszystkie wątpliwości związane z tym, czy ty tego też chcesz. Bałaś się, ja też się bałem. Wciąż się boję,że zrobię coś co sprawi, że znów odejdziesz. Co spowoduje, że nie będę miał dla kogo żyć. Los nie da mi już trzeciej szansy. Jeśli i tą zmarnuje stanę się wrakiem człowieka. Będę nikim bo Ciebie nie będzie. Serce mi się rozrywa na samo wyobrażenie takiej sytuacji. Nie mogę przywoływać takich wyobrażeń, muszę przywoływać te bardziej optymistyczne. Ale chyba najbardziej boję się tego, że Cię zranię, że znów odpuszczę i odejdę. Boję się, sam siebie. Chyba potrzebuje Ciebie by przestać się bać o następny dzień i o to co zrobię, a czego nie. Potrzebuje Ciebie by zmierzyć się ze strachem. Tylko tyle potrzebuje. Tylko Ciebie chcę.
M."
Spływające łzy na kartkę papieru i rozmazujące kolejne słowa. Czułam się jak coś we mnie pęka. Wszystko czego się bałam okazało się bezpodstawne, a moje wyobrażenia o tym, że może się udać okazały się trafne. Ostanie kilka dni utwierdziło mnie w przekonaniu, że to był najlepszy wybór jaki mogłam dokonać. Wybierając Marka, wybieram lepsze życie. Potrzebuje tylko czasu, by naprawić to co się zepsuło. Potrzebuje czasu, by udowodnić Markowi, że darze go tak samo silnym uczuciem jak on mnie. A on potrzebuje czasu, by mi wybaczyć moje zachowanie i wyjazd. Skrycie modle się o to by serce, które przekazał mi na kartce tego papieru wciąż biło jeszcze dla mnie. Modle się o to by mi wybaczył.
Musisz "nasmarować" tą 18 !!! :D
OdpowiedzUsuń