Nie widziałem jeszcze ludzi, którzy spotkaliby się w dobrym miejscu życia.
- Marek Hłasko
- Zrobiłem śniadanie! Wstawaj bo spóźnimy się na uczelnię!
Przeciągnęła
się i już miała mu odpowiedzieć, kiedy nagle zdała sobie sprawę, że
głos, który usłyszała różni się nieco od głosu ukochanego. Otworzyła
oczy.
- Gdzie ja do cholery jestem? – zapytała samą siebie. Pokój znajdował
się na poddaszu. Nie był duży ale nadrabiał przytulnością. Zza okna
słychać było poranny gwar a przez żaluzje nieśmiało przebijały się
promienie słońca. Podniosła się ale czując ogromny ból głowy natychmiast
z powrotem usiadła na łóżku. Postanowiła się rozejrzeć w poszukiwaniu
jakichkolwiek wskazówek do tego, gdzie jest i jak mogła się tu znaleźć.
Na szafce, zaraz przy łóżku znajdowało się zdjęcie pięknej,
uśmiechniętej kobiety a zaraz przy nim model motocykla. Z kolei na
podłodze otwarte kodeksy mieszały się z jej ubraniami i garderobą
mężczyzny. Zapewne tego, który przed chwilą ją obudził. - Kim on jest?
Jak ja się tu znalazłam i… Chwila, skoro moje rzeczy są na podłodze to
co ja mam na sobie? - szybko spojrzała na siebie. Duża, sporo za duża
męska koszula…? – O mamo! W co ja się wpakowałam? - dopiero teraz
zobaczyła, że w drzwiach do pokoju stoi mężczyzna i z rozbawieniem jej
się przygląda. Zlustrowała go spojrzeniem. Długie, brązowe włosy,
flanelowa koszula w kratę i wytarte dżinsy a do tego… fartuszek? – No
no, przynajmniej nawet po pijaku mam dobry gust – uśmiechnęła się do
siebie i powiedziała:
- Przepraszam, musiałam wczoraj nieźle narozrabiać...
- Bywało gorzej
– odpowiedział z jeszcze większym uśmiechem. Widząc niezrozumienie na
jej twarzy zaczął tłumaczyć: - No więc wpadłaś tu krzycząc coś o jakimś
idiocie Wojtku a potem wypiłaś moje zapasy. Później poszło już dosyć
szybko bo zatańczyłaś na stole i zrzuciłaś z siebie koszulkę – na to
wspomnienie roześmiał się a widząc czerwieniejące policzki dziewczyny
kolorem coraz bardziej przypominające jej włosy, roześmiał się jeszcze
bardziej.
- Przepraszam, strasznie mi głupio… Tym bardziej, że nawet nie wiem jak
się nazywasz.. – powiedziała nieśmiało, w duszy klnąc na siebie i swoje
zachowanie. Czując się zażenowana tą sytuacją
- Marek Dębski, student
III roku prawa, nie wiem czy mnie kojarzysz ale jestem z Tobą w grupie –
uśmiechnął się podając jej rękę.
- Dorota Kowalewska. Faktycznie! Wiedziałam, że skądś Cię kojarzę!
Strasznie Cię przepraszam za swoje zachowanie, pokłóciłam się wczoraj
dosyć ostro z chłopakiem i…
- Wiem, wiem. Wszystko wczoraj dokładnie
mi opowiedziałaś. Po szalonym tańcu, stwierdziłaś że musisz się
przytulić i przykleiłaś się do mnie na resztę wieczoru…Nawet gdy w końcu
udało mi się Cię położyć do łóżka, nie dałaś mi odejść.
- Ja.. Nie wiem co powiedzieć… Strasznie Ci dziękuję i przepraszam, że
poznałeś mnie w taki sposób. Na co dzień jestem raczej… spokojniejsza –
poczuła jak na jej policzki znów wypływa rumieniec. Nie wiedząc gdzie
podziać wzrok, spojrzała na zegarek. – O matko! Zajęcia z
ubezpieczeniowego zaczynają się za 20 minut a muszę jeszcze wrócić i się
przebrać i.. – nie myśląc o konsekwencjach, gwałtownie wstała z łóżka i
zaczęła podnosić swoje ubrania, nie przewidziała jednak, że jej
wczorajsze balowanie nie zamierza dać o sobie zapomnieć tak łatwo. Nie
minęła chwila a przed oczami mignęły jej mroczki. Zdążyła tylko poczuć,
że nagle jej nogi odmówiły posłuszeństwa a potem już tylko ciemność..
- Halo! Dorota! Słyszysz mnie? Boże, dziewczyno proszę, otwórz oczy bo
mnie Twój Wojtek ukatrupi na miejscu! – dziewczyna poczuła jak ktoś ją
klepie po policzku. Uśmiechnęła się na ostatnie słowa chłopaka i powoli
otworzyła oczy.
- Co się stało? – nad sobą zobaczyła zatroskaną twarz Marka, na której coraz bardziej widoczna była ulga.
-
Ale mnie przestraszyłaś! Nigdy więcej już tak nie rób! Tak się rzuciłaś
do tego sprzątania, że Twoja poszkodowana po wczorajszych wybrykach
ruda głowa, nie wytrzymała i zemdlałaś. Wobec tego mam propozycję. O ile
pamiętam, dzisiaj mamy tylko wykłady z nudnego jak flaki z olejem
ubezpieczeniowego… Poproszę kumpla, wpisze nas na listę a ja tymczasem
zajmę się Tobą. Co Ty na to? – chłopak zaserwował swój firmowy uśmiech
numer pięć, chcąc ją zachęcić.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, mój chłopak…
W tym momencie
przypomniała sobie dlaczego się upiła i co za tym idzie, wylądowała u
Marka. W jej oczach pojawiły się łzy. Marek widząc w jakim stanie jest
Dorota, natychmiast usiadł obok niej na łóżku i mocno przytulił.
- Heeej, Dora.. Mogę tak do Ciebie mówić? – widząc niemrawe kiwnięcie głową mówił dalej
-
Wszystko będzie dobrze. No już, proszę Cię nie płacz. Przecież Wojtek
nie może być aż tak głupi, zobaczysz uwierzy Ci. Wtedy był
zdenerwowany.. A teraz z pewnością Cię szuka..
Dorota tylko mocniej wtuliła się w bruneta i bez skrępowania moczyła
jego koszulę. Jej ciało co chwilę drżało w spazmach rozpaczy. Dopiero
kojący dotyk Marka i szeptane przez niego uspakajające słowa sprawiły,
że dziewczyna uspokoiła się na tyle by móc mu odpowiedzieć.
- A co jeśli nie? Przecież ja nawet specjalnie przeprowadziłam się do
niego, żebyśmy mogli spędzać więcej czasu razem a teraz? Zdradziłam go
po pijaku z facetem, który teraz mnie pociesza… I pewnie nie mam już
gdzie mieszkać – powiedziała łamliwym głosem.
- Hola! Wersji o zdradzie nie słyszałem, to przez to się pokłóciliście? – zapytał.
-
Nie udawaj głupiego! Może i nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru
ale potrafię jeszcze wywnioskować co nieco z rozwalonych rzeczy przy
łóżku! – krzyknęła Dorota jednocześnie wybiegając z pokoju.
- Ale my… Dorota! Uspokój się proszę, przecież my nic… Dorota! –
wykrzyknął za wychodzącą dziewczyną – Zrobiłem śniadanie, nie zjesz?
Tylko pamiętaj, żeby się ubrać zanim wyjdziesz – powiedział, mając
nadzieję, że w ten sposób przyjdzie z powrotem a mu uda się wytłumaczyć
całą sytuację.
- Wiem, że próbujesz mnie pocieszyć ale przynajmniej nie kłam, proszę Cię! – powiedziała wracając do pokoju po rzeczy.
Dębski od razu złapał ją za ręce i usadził obok siebie na łóżku a widząc, że dziewczyna chce wstać, zaczął mówić:
- Dora, naprawdę, nie spaliśmy ze sobą. To znaczy.. Spaliśmy ale w
jednym łóżku. Poza tym nic się nie wydarzyło! Mam tę resztkę manier by
nie spać z pijanymi kobietami. Mimo wszystko wolałbym, żeby pamiętały o
takich rzeczach jak noc spędzona ze mną – powiedział i puścił oczko do
niej mając nadzieję, że choć trochę ją udobrucha.
- Dlaczego miałabym Ci wierzyć, hę? Znamy się zaledwie kilkanaście
godzin i wiem o Tobie tylko tyle, że jesteś ze mną w grupie i lubisz
motocykle – stwierdziła a po chwili dodała: - Każdy normalny facet
skorzystałby z okazji, gdyby jakaś dziewczyna rozbierałaby mu się w
pokoju.
- W takim razie nie jestem normalnym facetem tylko dobrze wychowanym.
-
Gdzie się podziało w takim razie Twoje dobre wychowanie rano, kiedy
mnie budziłeś? Gdybyś faktycznie był tak dobrze wychowany, wiedziałbyś,
że nie budzi się kobiet po ciężkiej nocy z samego rana.
- Moje dobre wychowanie przeważyło bo nie chciałem żeby Ci kawa
wystygła, co pewnie przez Twoją histerię już dawno się stało. Nawet
kanapeczki Ci zrobiłem. Ech, miej człowieku dobre serce – westchnął
nieco teatralnie a Dorocie od razu zmiękło serce. Jak mogłaby się
gniewać na tego nieco wyrośniętego ale uroczego faceta, który nie dość,
że ją przygarnął na noc, nie wykorzystał to nawet zrobił śniadanie?
- No już, dobra, przekonałeś mnie tymi kanapeczkami – powiedziała z
uśmiechem, wstając i ciągnąc za sobą Marka. Nie zdążyli wyjść z pokoju
bo nagle Dorota zatrzymała się, odwróciła się do niego i szepnęła
„Dziękuję” stając na palcach i całując go w policzek.
- Do usług, moja droga. Pamiętaj, że w Dębskim zawsze masz przyjaciela! –
roześmiał się i chwytając ją w pół, zaniósł do kuchni.
hm... gdzie inne części? Opowiadanie dobre i nie zasługuje na takie olewanie. Magdo przepraszam Cię w imieniu czytelników za takie olewanie. Coś cicho tu. Jakby trochę zaniedbane. Adimki częściej zaglądajcie na maila.
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz. Na mailu jest tylko jedna cześć, która zresztą już powędrowała tutaj. Wiem, że jest kolejna, ale przecież nie będę przekopiowywać ze streemo - tak po prostu, bo coś się pojawiło.
UsuńDruga - cicho jest, co my możemy poradzić? Po części, nie oszukujmy się, jest to też wina czytelników, którzy, znowu się nie oszukujmy, praktycznie się nie udzielają.
Trzecia sprawa - nie olewam Magdy w żaden sposób. Jeżeli tak to odebraliście - albo gdyby Magda to tak odebrała - przepraszam.