Marek z Agatą spędzili kolejną noc wspolnie. Pierwszy obudził sie Marek, Agata była w niego wtulona, nie chciał wychodzić, ale musiał. Ogarnął się i zostawił Agacie kartkę i klucze po czym wyszedł zrobić testy DNA. Po godzinie obudziła się Agata, wzięła prysznic, owinięta ręcznikiem poszła do kuchni gdzie znalazla klucze i kartkę.
" Musiałem wyjść, spotkamy się w kancelarii. Kocham Cie Marek "
Agata spowrotem zlozyla kartke i sie usmiechnęła. Przepełniało ja szczęście, ale nie byli oficjalnie parą.
***
Weszła rozpromieniona do kancelarii. Przy biurku nie było Bartka, kancelaria otwarta a nikogo nie słychać. Weszła do swojego gabinetu, przeglądała papiery rozwodowe jej klientki. Marek przyszedł do kancelarii, chodził lekko zestresowany. Wszedł do swojego gabinetu, zostawił rzeczy i przeniosl sie do gabinetu Agaty.
- wyspałaś się? - przywitał ją tym jego maślanym spojrzeniem
- jasne - rzuciła mu uwodzicielskie spojrzenie - oddaje klucze, a właśnie jak tam testy ?
- czekam na telefon - mowil spięty Dębski
- Marek nie denerwuj się tak - Agata podeszła do siedzącego Marka i złapała go za ramię
- Jak mam się nie denerwować? Ostatnie trzy tygodnie zblizyly mnie z tym młodym, chciałbym być już ojcem.. - Agata zamarla nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Marek spojrzał na nią po czym wstał - nie myślałaś kiedyś o dziecku o rodzinie ?
- Nie myślałam o tym jeszcze .. - przerwał im telefon Dębskiego. Po krotkiej rozmowie Marek otrzymał.informacje ze sa wyniki testow. Wyszedl z kancelarii i udal sie dowiedziec prawy. Agata siedziała jeszcze chwile i zastanawiala sie o tym co powiedział jej Dębski, czy on jej proponuje załozenie rodziny , czy bylo to zwykle pytanie bez zadnych.podtekstow. Minęła gdzieś godzina Marek wrocil do kancelarii zdołowany.
- Nie jestem jego ojcem. Chodź miałem nadzieje że wreszcie zostane ojcem.. - wszedł do swojego gabinetu i przygotowywal sie do sprawy z urzędu. Pielęgniarka położnictwa oskarżona o morderstwo trzymiesięcznego Stasia. Dębski ruszył od razu do szpitala w którym pracowała pielęgniarka.
***
Widział pełno dzieci, sądził że to jakiś znak ze pora mieć własne dziecko. Marek zbierał dowodu uniewinnające jego klientke. Spędził na przyglądaniu się maluchą dobrą godzinę, aż jedna z pielęgniarek podeszła do niego.
- Które pana ? - zapytała się roześmiana pielęgniarka
- Niestety , żadne - spojrzał na dzieci - jestem adwokatem pani Piekarczyk
- A tak tak .. słyszałam o tej sprawie, została oskarżona o zabójstwo Stasia. Szkoda mi tej dziewczyny, była naprawde oddan tej pracy, ale pech chciał że poddczas jej dużuru zmarł ten chłopczyk.
- Wie pani coś więcej w tej sprawie? - uważnie jej słuchał
- Ordynator Kozdra to ojciec zmarłego Stasia, kiedy jego żona urodziła wcześniaka okazało się że ma problemy z sercem. Jednak ordynator nie wyraził zgody na operacje, kilka razy przychodziła taka chwila ze nawet ja zaczynałam bac sie o swoja prace. Dwa razy by mi umarł, ale udwało mi się go uratować.
- Mowiliście o tym ordynatorowi?
- Owszem, ale on twierdził że nie potrafimy się zająć Stasiem. Zapewnę ordynator nie podał w akcie zgonu ze dziecko zmarło na serce a nie o podanie zbyt dużej ilości lekow.
- Zezna to pani w sądzie ?
- niestety nie chce stracic tej pracy ale niech pan poszuka doltora Janowicza, on pomoze panu zdobyc dowod. - Marek zaczął szukać doktorka, i tak jak pielegniarka mowila pomogl zdobyc mu dowod.
***
Siedział już w swoim fotelu przy biurku , z sądu wrociła Agata. Marek usłyszywszy czyjeś kroki wyszedł i ujrzał Agatę.
- Dobrze że jesteś - uśmiechnął się, po czym wciagnal ja do swojego gabinetu - chce zaadoptować dziecko...
Agata była w szoku po tym co usłszała.
- Ty masz jakomś obsesje ? Marek opanuj się...
- Chcę być ojcem.. nic więcej na razie nie potrzebuje.
- Zastanowiłeś się nad swoją decyzją?
- Tak - przyglądał się jej
- Widze nie do konca - wyśmiała jego pomysł - działasz impulsywnie..
- To że ty nie chcesz mieć dzieci nie znaczy ze pozbawisz mnie tej ojcowskiej milosci.. postanowiłem..
- Nie powiedziałam nigdy że nie chce mieć dzieci - podniosla glos - powiedziałam ze nie zastanawialam sie nad tym. Zresztą rob sobie co chcesz to twoje życie. Żebyś nie żałował niektorych decyzji poraz kolejny. Koniec tematu. - wrocila do swojego gabinetu. Rozumiala że zalezy mu na dziecku , ale wiedziala ze przesadza.
***
Cisza ogarnęła jej pokoj , od ich kłotni nawet nie odezwał się słowem. Wybrała do niego numer.
- Marek , przeszedł Ci już twoj plan adopcji ?
- Nadal chce zaadoptowac - mowil powaznie
- Zachowujesz sie lekkomyslnie, to nie jest zabawka ona potrzebuje milosci, opieki i CZASU ktorego nie masz - mowila zdenerwowana - jestes piepszonym egoistą. Ty chesz i bum musi być. Nie Marek tak to nie działa , ludzie nie będą ustawiać się w kolejce do wszechwiedząceco ,najmądrzejszego i najważniejszego Mareczka - złośc z niej buzowała - żegnam
Rozłączyła się.
Koniec cz. 3 zakonczyłam na kłótni i troche kłótnia sie jeszcze pociągnie, ale w 4 części bedzie.coś naprawdę zaskakującego i niewybaczalnego. Mam nadzieje że podoba wam się owe opowiadanie. W przyszlosci pisac bede krocej lecz częściej ! :) czekam na wasze komentarze :) za błedy jakiekolwiek przepraszam :-(
Paulina.