No i tak dla odmiany kłótnia ;) Miłego czytania ;)
Rozległo się pukanie. Zza drzwi wyłoniła się głowa Marka.
-Agata, możemy porozmawiać? – zapytał.
-Nie za bardzo. – odpowiedziała oschle.
-Proszę, chciałem Cię przeprosić. – mówił.
-Wiesz co, daruj sobie… - odparła.
Wszedł, miał zatroskaną minę. Popatrzyła na niego tak, jakby chciała go zabić wzrokiem.
-Za 5 minut wychodzę, mam rozprawę. – rzuciła.
-Wystarczy mi jedna. – powiedział z nadzieją.
-Wiesz
co Ci powiem Marek?! Zdecyduj się! – wiedziała, że będzie tego żałować.
– Najpierw mnie oskarżasz, potem krytykujesz, a na koniec przychodzisz
jak gdyby nigdy nic i chcesz mnie przeprosić… Masz w ogóle jakiś honor
czy coś?! Wracaj do domu, do Marii, na pewno na Ciebie czeka!
-Ale pozwól mi wytłumaczyć. – prosił.
-Za późno na przeprosiny! Cześć! – wyszła trzaskając drzwiami.
***
Krzyków tych słuchali Dorota z Bartkiem.
-Co tam się dzieje?
-Nie wiem, a nie krzyczą tak głośno, żeby usłyszeć…
I wtedy zobaczyli Agatę wybiegającą z gabinetu. Nie pamiętali, kiedy ostatnio była taka zdenerwowana.
-Cześć! I pa! – krzyknęła do nich.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a Dorota szybkim krokiem ruszyła w stronę gabinetu Marka.
-Co się stało? – zapytała mężczyzny.
-To wszystko przez moją niewyparzoną gębę… - skomentował.
-A dokładnie?
-Nie chcesz wiedzieć. – odparł, wziął torbę i wyszedł do sądu.
Domcia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz