Siedziała w kawiarni, czekała na Bitnera. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł nimi – jak zwykle poważny – mężczyzna w garniturze. Zamówił kawę i usiadł.
-Witam, pani Agato. Chciała pani ze mną rozmawiac, więc
słucham.
-Chciałam tylko poinformowac, że przejmujemy kancelarię. – odpowiedziała szybko.
-Chciałam tylko poinformowac, że przejmujemy kancelarię. – odpowiedziała szybko.
-Dobrze pani wie, że kancelaria jest teraz moja, a ja nie
mam zamiaru jej oddawac. – mówił zdecydowanym tonem. – więc jak pani zamierza
to zrobic?
-Dowiedziałam się wczoraj, że jest pan powiązany z
Marczakiem, a także był pan u niego w więzieniu, kiedy przegraliśmy sprawę.
Nadal pan uważa, że nic nie mogę zrobic?
Widac było, że miał chwilę zaskoczenia, ale nie pokazał tego
po sobie, nadal miał minę pełną powagi.
-Nie mam pojęcia o czym pani mówi. – odparł poważnym tonem.
-Dobrze pan wie o czym mówię! – podniosła głos. – pracuje
pan dla Marczaka. Powinnam iśc z tym do prokuratury. – powiedziała pewnym
głosem.
-A ja mogę pozbawic pani prawa do wykonywania zawodu.
-Nie ma pan żadnych podstaw żeby mnie pozwac.
-Mam, ostatnio miałem dla pani sprawę, a pani wyjechała do
Bydgoszczy. Nie wywiązała się pani z niej. Sprawa była pani, a zajął się nią
mecenas Dębski. – skomentował.
-Nikt nie przyjmie pańskiego pozwu, jeśli okaże się, że jest
pan powiązany z Marczakiem. – odparła pewnie.
-Przypominam pani, że zawsze coś niemiłego może stac się
pani znajomym.
Agatę zamurowało, nie wiedziała co powiedziec. Bitner
korzystając z jej wahania po raz kolejny przemówił.
-Do widzenia. Miłego dnia życzę. – pożegnał się i położył na
stole 10-złotowy banknot.
Kobieta patrzyła długo na drzwi, którymi wyszedł. Nie mogła
otrząsnąc się z szoku. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Na ekranie pojawił
się się kontakt: dzwoni Dębski. Nie
odebrała, wzięła komórkę do ręki i szybkim krokiem ruszyła w stronę samochodu.
***
Stała przy oknie i wpatrywała się w szybę, a może raczej w to co było za nią. Patrzyła na ludzi, domy, auta jadące po ulicach i myślała o słowach Bitnera zawsze coś niemiłego może stac się pani znajomym, te słowa były jak wyrok. Nie wiedziała co zrobic, idąc do prokuratury narazi Dorotę, Bartka albo Marka, a w najgorszym wypadku swojego ojca. Nie zniosłaby, jeśli coś, by im się stało. A jeśli tego nie zrobi, to Bitner na pewno złoży pozew o pozbawienie jej prawa do zawodu, a ona nie będzie potrafiła się wybronic. Miała mętlik w głowie, musiała wybierac kariera czy bliscy. Chociaż wiedziała co by zrobiła, gdyby musiała zadecydowac w tej chwili, to jednak potem nie wiedziałaby czy nie powinna raczej zrobic obu tych rzeczy naraz. W myśleniu przeszkadzał jej dźwięk komórki. W końcu postanowiła go wyciszyc. Popatrzyła na ekran, a na nim wyświetlała się wiadomośc: 39 nieodebranych połączeń od Dębski. Nie chciała z nim rozmawiac, nie chciała z nikim rozmawiac, aż nie podejmie decyzji. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszła niechętnie, spojrzała przez wizjer i ujrzała Marka… Nie otwierała, nie miała ochoty ani czasu by z nim rozmawiac.
Stała przy oknie i wpatrywała się w szybę, a może raczej w to co było za nią. Patrzyła na ludzi, domy, auta jadące po ulicach i myślała o słowach Bitnera zawsze coś niemiłego może stac się pani znajomym, te słowa były jak wyrok. Nie wiedziała co zrobic, idąc do prokuratury narazi Dorotę, Bartka albo Marka, a w najgorszym wypadku swojego ojca. Nie zniosłaby, jeśli coś, by im się stało. A jeśli tego nie zrobi, to Bitner na pewno złoży pozew o pozbawienie jej prawa do zawodu, a ona nie będzie potrafiła się wybronic. Miała mętlik w głowie, musiała wybierac kariera czy bliscy. Chociaż wiedziała co by zrobiła, gdyby musiała zadecydowac w tej chwili, to jednak potem nie wiedziałaby czy nie powinna raczej zrobic obu tych rzeczy naraz. W myśleniu przeszkadzał jej dźwięk komórki. W końcu postanowiła go wyciszyc. Popatrzyła na ekran, a na nim wyświetlała się wiadomośc: 39 nieodebranych połączeń od Dębski. Nie chciała z nim rozmawiac, nie chciała z nikim rozmawiac, aż nie podejmie decyzji. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszła niechętnie, spojrzała przez wizjer i ujrzała Marka… Nie otwierała, nie miała ochoty ani czasu by z nim rozmawiac.
-Agata, jeśli tam jesteś, błagam, otwórz. Albo chociaż
powiedz, że nic Ci nie jest. Dzwonię do Ciebie od 14, a ty nie odbierasz.
Martwię się… - mówił błagalnym tonem.
Agata podeszła do drzwi i otworzyła je.
-Nic mi nie jest. – popatrzyła na Marka, a on ujrzał jej
zapłakane oczy.
-Agata, co się dzieje? – zapytał z troską.
-Nic. – chciała zamknąc drzwi, ale Marek utrudnił jej to
wkładając między nie nogę.
-Marek, proszę Cię, idź. Nie mam ochoty rozmawiac. –
powiedziała oschle.
-Najpierw powiesz mi co się stało.
-Nic Ci nie powiem, idź sobie! – podniosła głos.
Chciała podejść do okna, ale Marek chwycił ją za rękę i
przyciągnął do siebie. Przez chwilę patrzył jej w oczy , a potem delikatnie ją
pocałował. Oddała pocałunek, po czym wyrwała mu się i podeszła do okna. Czuła
napływające do jej oczu łzy.
-Myślę, że powinieneś już iśc. – powiedziała zdecydowanym
tonem, ukrywając płacz.
-Agata, naprawdę się martwię. Nie możesz mnie tak wyrzucic.
– mówił.
-Mogę i to zrobię. – odparła.
-Dobrze, wyjdę, ale najpierw powiesz mi o co chodzi. –
naciskał.
Obróciła się ze spuszczoną głową, poddała się.
-O was. – wyszeptała.
-Jak to o nas?
-Nic więcej! – krzyknęła. – Spadaj!
Po czym z impetem wyrzuciła go z mieszkania. Usiadła na
kanapie i zalała się łzami…
Domcia
Domcia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz