Pierwsze opowiadanie, mogłoby się zdarzyc gdzieś pod koniec 12 odcinka tego sezonu ;)) Miłego czytania życzę ;)
Chodziła po pokoju, cały czas zdenerwowana. Nagle usłyszała dzwonek. Niechętnie otworzyła drzwi. Zobaczyła go, miała mu się rzucić na szyję. Cieszyła się, że nic mu nie jest, ale jak zwykle tego nie okazywała. Zaprosiła go do środka i znowu zaczęła chodzić po pokoju. Jego mina wyrażała zdziwienie.
-Agata, co się dzieje? – zapytał.
Chodziła po pokoju, cały czas zdenerwowana. Nagle usłyszała dzwonek. Niechętnie otworzyła drzwi. Zobaczyła go, miała mu się rzucić na szyję. Cieszyła się, że nic mu nie jest, ale jak zwykle tego nie okazywała. Zaprosiła go do środka i znowu zaczęła chodzić po pokoju. Jego mina wyrażała zdziwienie.
-Agata, co się dzieje? – zapytał.
-Nic, nic… - odparła zdenerwowana.
-Przecież widzę, nie kłam.
Tego by się nigdy nie spodziewał, przytuliła go, a łzy
pociekły jej po policzkach.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. – mówiła
płacząc.
-Zaczynam się martwić, proszę, powiedz co się stało.
-Powiedzmy, że mafiozi nigdy nie odpuszczają. – powiedziała
i puściła go, następnie podeszła do okna.
-Czekaj, czekaj. Widziałaś się z Marczakiem?
-Nie, ale Bitner naprawdę jest mistrzem szantażu.
-Bitner?! – zapytał zdziwiony. – Co Ci powiedział?
I znowu zaczęła chodzić po pokoju. Marek patrzył na to z
przerażeniem w oczach i wyłapywał tylko niektóre zdania.
-mówił, że wam coś zrobi… już wolę stracić prawo do
wykonywania zawodu… nigdy sobie nie wybaczę jeśli coś się wam stanie… bo mi na
was ZALEŻY… - ostatnie słowo dotarło do Marka tak szybko, że nie wiedział co
powiedzieć.
Dalej nerwowo krzątała się po pokoju.
-Agata, uspokój się, proszę – mówił, ale nic to nie dawało.
– proszę Cię.
Nic do niej nie docierało, jakby była w innym świecie. Nie
wytrzymał, chwycił jej twarz w dłonie i popatrzył głęboko w oczy.
-Proszę Cię – wyszeptał, a potem delikatnie ją pocałował.
Jej reakcja była natychmiastowa, chociaż nie taka jakiej się
spodziewał. Myślał, że po raz kolejny wyrzuci go z mieszkania, a ona oddała
pocałunek, po czym podeszła do okna.
-Przepraszam… - wyszeptała.
-Pewnie mnie teraz wyrzucisz, pra…? – nie dokończył,
pocałowała go.
-Nie, nie wyrzucę. – spojrzała mu w oczy i znowu podeszła do
okna.
-To powiesz mi o co chodzi? Powoli i dokładnie.
Popatrzyła na niego, potem na szybę i zaczęła swoją
opowieść. A Marek tylko słuchał i wpatrywał się w nią tymi swoimi „maślanymi
oczami” pełnymi współczucia i przerażenia.
Domcia
Domcia
Więcej miłości, prosssze :3
OdpowiedzUsuń