poniedziałek, 6 października 2014

"Ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie" cz.2



Witam! Przybywam z drugą częścią jednopartowca… taaak brzmi to bardzo logicznie. Z góry przepraszam za chaos panujący w opowiadaniu, ale starałam się w nim umieścić to wszystko, czego bym nie chciała rozkładać na dalsze części, ponieważ miał być to jednopartowiec, a nie chciałabym ciągnąć dwóch opowiadań na raz. Więc to co się dzieje w tej części, dzieje się bardzo szybko… może aż za? No mniejsza z tym. Trochę utemperowałam charaktery naszych bohaterów w tej części, ponieważ inaczej opowiadanie nie miałoby końca. Nie zanudzając dłużej zapraszam do czytania i komentowania, mam nadzieję, że się spodoba.

„Ale obiecuję, że wszystkiego dowiesz się w swoim czasie” cz.2

„…Nie wie nikt co się może stać
Nie wie nikt co się jeszcze zdarzy
Gdy ból skrzywi bladą twarz
To i tak zostaniemy z tym sami

Ja nie mówię, że to ma sens
Ja nie twierdzę też, że to na nic
Tylko życie tak trudne jest
Potrzeba siły, by sobie z nim radzić…”

- Agato, powiedz mi o co chodzi! – marszczy brwi, a ton jego głosu wskazuje na to, że nie odpuści.
            - Powiedziałam, że dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. – próbuje wydostać się z jego niedźwiedziego uścisku. – Nie teraz Marek. Jeszcze nie pora, pozwól że poukładam najpierw sama swoje problemy.
            - Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się, co jest grane! – warczy, a jego maślane oczy stają się w jednej chwili pociemniałe od gniewu, troski, zagubienia? Sam chyba tego nie wie.
            - Powtarzasz się! – przewraca oczami, głos jej się łamie. Przez ostatnie pięć minut, ten człowiek zdążył wyznać jej miłość, nakrzyczeć na nią i postawić rozkaz. – Przepraszam Cię, ale nie jestem w stanie… Lepiej będzie ja już wyjdziesz. – Marek na te słowa stanął jak wryty. Nie tego się spodziewał po tym, co właśnie jej powiedział. A może tego? Co on sobie myślał? Że od tak Agata rzuci mu się na szyję, wybaczy, że będzie skakać z radości na jego widok?
            - No tak… - wciąga głośno powietrze i powoli otwiera drzwi, aby wyjść – mogłem się tego spodziewać. Przepraszam, że cię zraniłem i nie byłem przy Tobie, kiedy Twój „idealny świat” się walił. – ironia w wypowiadanych przez niego słowach nabierała na sile – Może, któregoś dnia będziesz gotowa, żeby wyjawić mi tę wielką tajemnicę. Ale wiedz, że któregoś dnia może już być za późno… Może nie powinienem tego teraz mówić, bo już kolejny raz wyrzucasz mnie z domu, ale… - wciąga powietrze i zamyka drzwi, które przed momentem sam otworzył. Podchodzi do niej tak blisko, że ich twarze dzielą centymetry, łapię ją za brodę i unosi do góry. Przybysz jest zmuszona spojrzeć na niego. – Agatko, nie potrafię zostawić Cię w spokoju i nie myśleć o tobie. W głębi serca ufam, że ta skrywana tajemnica w końcu ujrzy światło dzienne. Nie zniósłbym kolejnej rozłąki z Tobą. Moje odejście od ciebie i kancelarii było wielkim błędem, którego już nigdy w życiu nie chcę powtórzyć, bo… Cholera, Agata. Ja kocham Cię tą naszą chorą miłością. Zrozum! – Puszcza ją, odwraca się na pięcie i wychodzi, zostawiając za sobą głuchy dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Teraz stoi sama, ogarnięta zamętem. Powietrze w przedpokoju jest ciężkie od nagromadzonych w nim emocji, bańka ostatnich słów unosi się nad głową Przybysz, by zaraz pęknąć. Nie jest wstanie dłużej powstrzymywać łez, osuwa się na podłogę i zatraca w płaczu. Czemu prawda jest taka trudna?
            Ociera łzy z polików, podchodzi do szafki, na której kilka godzin temu zostawiła torebkę i wyciąga z niej kalendarz. Idzie do pokoju i siada na kanapie, kładąc kalendarz na stolik, tak jakby bała się jego zawartości. Wpatruje się w niego dłuższą chwilę, w końcu bierze go do ręki, wertuje i wyjmuje spomiędzy kartek wydrukowane zdjęcie USG. W morzu szarości, na samym jej środku widać małe coś, jakby przerośniętą fasolkę. Jedną ręką ściska mocniej kartkę, jakby bała się, że ona odleci, rozpłynie się, a drugą kładzie delikatnie na brzuchu.
            - Moja małą fasolko, jeszcze chyba nie dojrzałam do tego, by powiedzieć tacie o twoim istnieniu. – Delikatnie głaszcze się po brzuchu, a do jej oczu napływa kolejna fala łez. – Zrozum, że dla mnie to też nie jest łatwe i muszę się sama z tym oswoić. Ohhh… fasolko, nie jestem jeszcze na ciebie gotowa. – z jej ust wypływają niecodzienne jak dla niej słowa, przepełnione, jeszcze tak niedawno, obcymi jej uczuciami. Wkłada zdjęcie z powrotem do kalendarza i zatraca się, w powoli zasypiającą Warszawę.
***
            Szybkim krokiem przemierza sądowy korytarz, za dziesięć minut ma kolejną rozprawę. Jest obładowana, jak zawsze. Akta, telefon, kalendarz, torba, kubek z herbatą… jeszcze tylko czołgu brakuje. Jest nieobecna duchem, myślami ciągle powraca do wczorajszego dnia i do jego słów. Zatracona w myślach nagle na kogoś wpadła, wszystko jej z rok wyleciało, a gorąca herbata rozlała się na… o losie, Marka! No tak… wpadła na Dębskiego, a na kogóż by innego mogła wpaść w sądzie, gdzie dziennie przewija się ponad setka ludzi oraz kilkudziesięciu prawników. Szybko się schyliła, zaczęła zbierać to, co jej wypadło, starała się nie zwracać uwagi na Marka, który postanowił jej pomóc. Beznamiętnie wzięła od niego swoje rzeczy, siłując się z samą sobą aby się nie rozkleić. Nie dziękując minęła go i odeszła równie szybko. Dopiero teraz Dębski dostrzegł, że Agata nie podniosła jednej kartki, musiała jej nie zauważyć. Wziął ją do ręki, licząc że dogoni jeszcze panią mecenas.
- Agata! Czekaj! – Zniknęła za rogiem, nie usłyszała go. Marek spojrzał na kartkę i zamurowało go. Trzymał w ręce zdjęcie USG małej fasolki, fasolki którą nosi Agata. Cholera! To jest to, co Agata boi mu się powiedzieć? Ta informacja spadła na niego jak grom, chyba nie tego się spodziewał.
***
            Podjechał pod jej kamienicę, wysiadł z samochodu i wszedł do klatki. Trzymając w ręku zdjęcie, pokonywał kolejne stopnie, aż dotarł pod jej drzwi. Nie namyślając się długo zadzwonił dzwonkiem, po chwili drzwi się otworzyły. Jego oczom ukazała się zapłakana, zmęczona i zmarznięta Agata. Patrzyła na niego spod zmęczonych płaczem powiek, jej oczy były pełne smutku, żałości, tęsknoty. Zrobiła krok w boku, umożliwiając mu wejście do mieszkania.
            - Czemu przyjechałeś? – zachrypnięty głos łamał się w wypowiadanych słowach. Pokazał jej zdjęcie, a jej poliki znów stały się mokre.
            - To mi się bałaś powiedzieć? – jego słowa nie były głośniejsze od szeptu. Kiwnęła prawie niezauważalnie głową. Nie była wstanie nic powiedzieć. Zamknął oczy, jakby toczył w sobie wewnętrzną walkę, a palcami przeczesał włosy. – Który tydzień?
            - Szósty… - odpowiedziała, a wzrok miała wbity w podłogę.
            - Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduje, czemu nie chciałaś mi powiedzieć? – Podchodzi do niej.
            - Bałam się! Rozumiesz, że ja się po prostu cholernie bałam? Byłam w szoku jak się dowiedziałam. Starałam się pozbierać po twoim odejściu, a ta informacja mnie jeszcze bardziej dobiła. Nie chciałam ci mówić, bo wtedy byłbyś ze mną tylko ze względu na nasze dziecko. A ja czegoś takiego nie chcę, nie chcę litości. Postanowiłam, że lepiej będzie, jak sama się o nie zatroszczę, nie obciążając cię jakimś dodatkowym problemem. Gdybym ci powiedziała, nie byłbyś ze mną „dla mnie” lecz „przeze mnie”, przez dziecko. – Objął ją, pocałował w głowę i przytulił do siebie.
            - Nawet tak nie mów! Informacja o dziecku nie jest dla mnie łatwa. Ale po raz kolejny ci powtarzam, że kocham cię. Kocham cię tą chorą miłością. Myśląc o przyszłości, nie potrafię nie umiejscowić w niej ciebie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie ani teraz, ani nigdy. Chcę do ciebie wrócić, Agato! Nie ze względy na dziecko, ale dlatego, że jesteś moim całym światem. – Otarł jej łzy, kciukiem przesuwając po dolej wardze. Uniósł jej brodę do góry i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. – Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka walka się we mnie toczyła, bym był wstanie ci to powiedzieć.

Koniec

Duśka

Podobało się? Mam taką nadzieję. Jeszcze raz przepraszam za chaos. Komentujcie J

5 komentarzy:

  1. Błagam, niech ktoś skomentuje bo nie wytrzymie zaraz z ciekawości, co o tym myślicie.

    Duśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza część wydawała mi się lepsza.Ta jest taka jakby, nie wiem jak to ująć- mało margatowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem. Miałam pomysł, ale chyba spalił na panewce. Za słodka jak na MarGate... za dużo uzewnetrznienia uczuć naszych bohaterów w stosunku do tego drugiego.
      Dziękuję za... konstruktywną krytykę? Nwm jak to nazwać. :P
      Może aż za bardzo utemperowalam charakterki naszej MarGacie XD
      Duśka

      Usuń
  3. Hm dziwna część.. Ach.. czemu on do niej mówi Agato? nie stanowczo to do nich nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha... tez się zastanawiałam kiedy to pisałam XD Chyba, a raczej na pewno wpłynęło na to, to że właśnie zakończyłam czytanie 50 twarzy Greya. I tak jakoś taka dziwna nie MarGatowa cześć wyszła.

      Usuń