Witam!
Przybywam z drugą częścią jednopartowca… taaak brzmi to bardzo logicznie. Z
góry przepraszam za chaos panujący w opowiadaniu, ale starałam się w nim
umieścić to wszystko, czego bym nie chciała rozkładać na dalsze części,
ponieważ miał być to jednopartowiec, a nie chciałabym ciągnąć dwóch opowiadań
na raz. Więc to co się dzieje w tej części, dzieje się bardzo szybko… może aż
za? No mniejsza z tym. Trochę utemperowałam charaktery naszych bohaterów w tej
części, ponieważ inaczej opowiadanie nie miałoby końca. Nie zanudzając dłużej
zapraszam do czytania i komentowania, mam nadzieję, że się spodoba.
„Ale obiecuję, że
wszystkiego dowiesz się w swoim czasie” cz.2
„…Nie wie nikt co się może stać
Nie wie nikt co się jeszcze zdarzy
Gdy ból skrzywi bladą twarz
To i tak zostaniemy z tym sami
Ja nie mówię, że to ma sens
Ja nie twierdzę też, że to na nic
Tylko życie tak trudne jest
Potrzeba siły, by sobie z nim radzić…”
Nie wie nikt co się jeszcze zdarzy
Gdy ból skrzywi bladą twarz
To i tak zostaniemy z tym sami
Ja nie mówię, że to ma sens
Ja nie twierdzę też, że to na nic
Tylko życie tak trudne jest
Potrzeba siły, by sobie z nim radzić…”
- Agato, powiedz mi o co chodzi! – marszczy
brwi, a ton jego głosu wskazuje na to, że nie odpuści.
- Powiedziałam, że dowiesz się
wszystkiego w swoim czasie. – próbuje wydostać się z jego niedźwiedziego
uścisku. – Nie teraz Marek. Jeszcze nie pora, pozwól że poukładam najpierw sama
swoje problemy.
- Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem
się, co jest grane! – warczy, a jego maślane oczy stają się w jednej chwili pociemniałe
od gniewu, troski, zagubienia? Sam chyba tego nie wie.
- Powtarzasz się! – przewraca
oczami, głos jej się łamie. Przez ostatnie pięć minut, ten człowiek zdążył
wyznać jej miłość, nakrzyczeć na nią i postawić rozkaz. – Przepraszam Cię, ale
nie jestem w stanie… Lepiej będzie ja już wyjdziesz. – Marek na te słowa stanął
jak wryty. Nie tego się spodziewał po tym, co właśnie jej powiedział. A może
tego? Co on sobie myślał? Że od tak Agata rzuci mu się na szyję, wybaczy, że
będzie skakać z radości na jego widok?
- No tak… - wciąga głośno powietrze
i powoli otwiera drzwi, aby wyjść – mogłem się tego spodziewać. Przepraszam, że
cię zraniłem i nie byłem przy Tobie, kiedy Twój „idealny świat” się walił. –
ironia w wypowiadanych przez niego słowach nabierała na sile – Może, któregoś
dnia będziesz gotowa, żeby wyjawić mi tę wielką tajemnicę. Ale wiedz, że
któregoś dnia może już być za późno… Może nie powinienem tego teraz mówić, bo
już kolejny raz wyrzucasz mnie z domu, ale… - wciąga powietrze i zamyka drzwi, które
przed momentem sam otworzył. Podchodzi do niej tak blisko, że ich twarze dzielą
centymetry, łapię ją za brodę i unosi do góry. Przybysz jest zmuszona spojrzeć
na niego. – Agatko, nie potrafię zostawić Cię w spokoju i nie myśleć o tobie. W
głębi serca ufam, że ta skrywana tajemnica w końcu ujrzy światło dzienne. Nie
zniósłbym kolejnej rozłąki z Tobą. Moje odejście od ciebie i kancelarii było
wielkim błędem, którego już nigdy w życiu nie chcę powtórzyć, bo… Cholera,
Agata. Ja kocham Cię tą naszą chorą miłością. Zrozum! – Puszcza ją, odwraca się
na pięcie i wychodzi, zostawiając za sobą głuchy dźwięk zatrzaskujących się
drzwi. Teraz stoi sama, ogarnięta zamętem. Powietrze w przedpokoju jest ciężkie
od nagromadzonych w nim emocji, bańka ostatnich słów unosi się nad głową
Przybysz, by zaraz pęknąć. Nie jest wstanie dłużej powstrzymywać łez, osuwa się
na podłogę i zatraca w płaczu. Czemu prawda jest taka trudna?
Ociera łzy z polików, podchodzi do
szafki, na której kilka godzin temu zostawiła torebkę i wyciąga z niej
kalendarz. Idzie do pokoju i siada na kanapie, kładąc kalendarz na stolik, tak
jakby bała się jego zawartości. Wpatruje się w niego dłuższą chwilę, w końcu
bierze go do ręki, wertuje i wyjmuje spomiędzy kartek wydrukowane zdjęcie USG.
W morzu szarości, na samym jej środku widać małe coś, jakby przerośniętą
fasolkę. Jedną ręką ściska mocniej kartkę, jakby bała się, że ona odleci,
rozpłynie się, a drugą kładzie delikatnie na brzuchu.
- Moja małą fasolko, jeszcze chyba
nie dojrzałam do tego, by powiedzieć tacie o twoim istnieniu. – Delikatnie
głaszcze się po brzuchu, a do jej oczu napływa kolejna fala łez. – Zrozum, że
dla mnie to też nie jest łatwe i muszę się sama z tym oswoić. Ohhh… fasolko,
nie jestem jeszcze na ciebie gotowa. – z jej ust wypływają niecodzienne jak dla
niej słowa, przepełnione, jeszcze tak niedawno, obcymi jej uczuciami. Wkłada
zdjęcie z powrotem do kalendarza i zatraca się, w powoli zasypiającą Warszawę.
***
Szybkim krokiem przemierza sądowy
korytarz, za dziesięć minut ma kolejną rozprawę. Jest obładowana, jak zawsze.
Akta, telefon, kalendarz, torba, kubek z herbatą… jeszcze tylko czołgu brakuje.
Jest nieobecna duchem, myślami ciągle powraca do wczorajszego dnia i do jego
słów. Zatracona w myślach nagle na kogoś wpadła, wszystko jej z rok wyleciało,
a gorąca herbata rozlała się na… o losie, Marka! No tak… wpadła na Dębskiego, a
na kogóż by innego mogła wpaść w sądzie, gdzie dziennie przewija się ponad
setka ludzi oraz kilkudziesięciu prawników. Szybko się schyliła, zaczęła zbierać
to, co jej wypadło, starała się nie zwracać uwagi na Marka, który postanowił
jej pomóc. Beznamiętnie wzięła od niego swoje rzeczy, siłując się z samą sobą
aby się nie rozkleić. Nie dziękując minęła go i odeszła równie szybko. Dopiero
teraz Dębski dostrzegł, że Agata nie podniosła jednej kartki, musiała jej nie
zauważyć. Wziął ją do ręki, licząc że dogoni jeszcze panią mecenas.
- Agata! Czekaj! – Zniknęła za rogiem, nie
usłyszała go. Marek spojrzał na kartkę i zamurowało go. Trzymał w ręce zdjęcie
USG małej fasolki, fasolki którą nosi Agata. Cholera! To jest to, co Agata boi
mu się powiedzieć? Ta informacja spadła na niego jak grom, chyba nie tego się
spodziewał.
***
Podjechał pod jej kamienicę, wysiadł
z samochodu i wszedł do klatki. Trzymając w ręku zdjęcie, pokonywał kolejne
stopnie, aż dotarł pod jej drzwi. Nie namyślając się długo zadzwonił dzwonkiem,
po chwili drzwi się otworzyły. Jego oczom ukazała się zapłakana, zmęczona i
zmarznięta Agata. Patrzyła na niego spod zmęczonych płaczem powiek, jej oczy
były pełne smutku, żałości, tęsknoty. Zrobiła krok w boku, umożliwiając mu
wejście do mieszkania.
- Czemu przyjechałeś? – zachrypnięty
głos łamał się w wypowiadanych słowach. Pokazał jej zdjęcie, a jej poliki znów
stały się mokre.
- To mi się bałaś powiedzieć? – jego
słowa nie były głośniejsze od szeptu. Kiwnęła prawie niezauważalnie głową. Nie
była wstanie nic powiedzieć. Zamknął oczy, jakby toczył w sobie wewnętrzną
walkę, a palcami przeczesał włosy. – Który tydzień?
- Szósty… - odpowiedziała, a wzrok
miała wbity w podłogę.
- Czemu dopiero teraz się o tym
dowiaduje, czemu nie chciałaś mi powiedzieć? – Podchodzi do niej.
- Bałam się! Rozumiesz, że ja się po
prostu cholernie bałam? Byłam w szoku jak się dowiedziałam. Starałam się
pozbierać po twoim odejściu, a ta informacja mnie jeszcze bardziej dobiła. Nie
chciałam ci mówić, bo wtedy byłbyś ze mną tylko ze względu na nasze dziecko. A ja czegoś takiego nie chcę, nie chcę litości.
Postanowiłam, że lepiej będzie, jak sama się o nie zatroszczę, nie obciążając
cię jakimś dodatkowym problemem. Gdybym ci powiedziała, nie byłbyś ze mną „dla
mnie” lecz „przeze mnie”, przez dziecko. – Objął ją, pocałował w głowę i
przytulił do siebie.
- Nawet tak nie mów! Informacja o
dziecku nie jest dla mnie łatwa. Ale po raz kolejny ci powtarzam, że kocham
cię. Kocham cię tą chorą miłością. Myśląc o przyszłości, nie potrafię nie
umiejscowić w niej ciebie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie ani teraz, ani
nigdy. Chcę do ciebie wrócić, Agato! Nie ze względy na dziecko, ale dlatego, że
jesteś moim całym światem. – Otarł jej łzy, kciukiem przesuwając po dolej
wardze. Uniósł jej brodę do góry i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. –
Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka walka się we mnie toczyła, bym był wstanie ci
to powiedzieć.
Koniec
Duśka
Podobało
się? Mam taką nadzieję. Jeszcze raz przepraszam za chaos. Komentujcie J
Błagam, niech ktoś skomentuje bo nie wytrzymie zaraz z ciekawości, co o tym myślicie.
OdpowiedzUsuńDuśka
Pierwsza część wydawała mi się lepsza.Ta jest taka jakby, nie wiem jak to ująć- mało margatowa.
OdpowiedzUsuńJa wiem. Miałam pomysł, ale chyba spalił na panewce. Za słodka jak na MarGate... za dużo uzewnetrznienia uczuć naszych bohaterów w stosunku do tego drugiego.
UsuńDziękuję za... konstruktywną krytykę? Nwm jak to nazwać. :P
Może aż za bardzo utemperowalam charakterki naszej MarGacie XD
Duśka
Hm dziwna część.. Ach.. czemu on do niej mówi Agato? nie stanowczo to do nich nie pasuje.
OdpowiedzUsuńHahaha... tez się zastanawiałam kiedy to pisałam XD Chyba, a raczej na pewno wpłynęło na to, to że właśnie zakończyłam czytanie 50 twarzy Greya. I tak jakoś taka dziwna nie MarGatowa cześć wyszła.
Usuń