czwartek, 30 października 2014

Opowiadanie Gabrysi "Poznać się jeszcze raz"



Przybywam z moim drugim autorskim opowiadaniem. Chociaż pierwsza, druga część będzie się wydawać taka jak w serialu, to nie dajcie się zwieść. Zaczęłam pisać ‘Poznać się jeszcze raz” na wakacjach w oczekiwaniu na nowy sezon, i nie sądziłam, że chociaż w małym stopniu trawię w rzeczywistą fabułę serialu. Dedykuję to opowiadanie wszystkim autorom prac, które chętnie czytam :) To wy daliście mi kopa, żebym zaczęła pisać coś swojego. Przepraszam za błędy, ale jak już mówiłam to moje pierwsze kilkuczęściowe opowiadanie. Powinniście już kojarzyć, moją jednoczęściową historię „Po prostu bądź”. Mile widziane opinie, najróżniejsze :) Przynajmniej będę wiedzieć czy pisać dalej. Mam już gotowe jakieś 7 części, a to dopiero rozgrzewka, więc nie zniechęcajcie się :) 
Pozdrawiam, i życzę innym weny twórczej :) 
Gabrysia

Poznać się jeszcze raz.

Część I

Od kilku tygodni byłam załamana. Nie chciałam dzielić się swoimi zmartwieniami z innymi. Nie jedna kobieta chciałaby być na moim miejscu, ale co ja poradzę, że dla mnie to problem, koniec świata..
Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu. Stan zdrowia zaniepokoił mnie. Miałam mdłości, kręciło mi się w głowie, ogólnie jakaś katastrofa. Otóż po wizycie u lekarza dowiedziałam się że jestem w ciąż. Przed wizytą w gabinecie specjalisty zrobiłam test ciążowy. Wynik wbił mnie w ziemie.
Po tym wszystko zaczęło się sypać. Maria Okońska po dyscyplinarce została zwolniona z prokuratury, i złożyła papiery by tak jak my zostać członkiem adwokackiej palestry. Jej gabinet był już przygotowany, przez samą zainteresowaną, czekał jedynie na „wielkie otwarcie”. Siedziałam w swoim gabinecie, rozgryzając jaki motyw miałaby córka, po zabiciu własnego ojca, jednak nie mogłam znaleźć żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Za dwie godziny czekała mnie rozprawa przejęta od Doroty, która musiała w tym czasie iść z Zuzią na szczepienie. Bartek wpadł do kancelarii z butelką wina pokrzykując, co nie było w stylu tego poukładanego młodego człowieka. Od czasu kiedy Dębski nas zostawił, chodził ze spuszczoną głową. Nie dziwiłyśmy się temu. Wcześniej było 2 na 3, a teraz 4 na jednego to faktycznie przesada. Jeszcze kiedyś, pomimo częstych sprzeczek między nim, a Markiem, trzymali męską solidarność. Teraz nie ma zbyt dużego poparcia, no cóż.. życie!
-Dziewczyny wyciągajcie kieliszki! Mam syna!-oznajmił nim jak na strzał wypadłyśmy z gabinetów. Ja, Dorota i Marek oczywiście wiedzieliśmy kto jest odpowiedzialny za stan Justyny, ale Maria nie miała o tym pojęcia, więc nie zdziwiło nas jej pytanie:
-Jak to jesteś ojcem? Ty w ogóle kogoś masz? Nic nie rozumiem, ale gratuluje-posłałam uśmiech w stronę młodego prawnika.
-My też na początku nic nie rozumiałyśmy, ale po pracy Ci wszystko wyjaśnimy.-zwróciłam się do blondynki, a dwie pozostałe słuchaczki zgodnie przytaknęły.
-No to gdzie te kieliszki?-dopominał się młody. Aż tak bardzo chciał „ochrzcić” narodziny swojego potomka. Dorota, jako odpowiedzialna żona, matka i adwokatka ukróciła nadzieje na zbyt wczesne oblewanie małego Janowskiego, czy Winogrockiego. Na dobrą sprawę nie wiedziałyśmy po kim junior odziedziczył nazwisko.
-Młody, ty się teraz uspokój. Wiem wszystko w tobie szaleje, ale na tą chwilę się uspokój. Jest jedenasta więc schowaj trunek do kuchni. Wieczorem się spotkamy i wypijamy za zdrowie małego. Teraz bierz się do roboty, bo i tak mamy zastój.
Wiedząc, że z Dorotą nie ma żartów, spuścił uszy i zabrał się do pracy. Po odejściu przyjaciela, pieczę nad wszystkim trzymała ruda. Wróciłyśmy do gabinetów, to znaczy ja i Maria, a Dorota ruszyła do przychodni z córką. Po raz ostatni przejrzałam akta i również opuściłam kancelarię.
Jeszcze tylko jego mi brakowało. Po raz kolejny miałam rywalizować z Dębskim. Nie ma co liczyć na chwilę spokoju. Po ponad godzinie nerwowej rozprawy wyszłam z Sali rozpraw.
-Jak zawsze niepokonana.-usłyszałam z ust Marka.
-No bez przesady, po prostu dobrze prześledziłam sprawę. –uśmiechnęłam się. Staliśmy chwilę patrząc na siebie. Nie mogliśmy wydusić z siebie żadnego słowa. Ja koniec końców, akurat miałam temat do rozmowy, jakim było nasze rodzicielstwo, ale doszłam do wniosku, że najpierw sama muszę się pogodzić, z zaistniałą sytuacją, a dopiero potem zacznę działać dalej. Chciałam go zapytać, czy nie zamierza wrócić, ale to by oznaczało, że mi go brakuje, co było prawdą, ale na razie nie mógł się o tym dowiedzieć.  Muszę się z tym uporać i tyle.
-No to cześć-powiedziałam po dłuższym lustrowaniu się. Odniosłam wrażenie, że chcieliśmy zapamiętać się jak najlepiej. Tak jakbyśmy mieli się już prędko nie zobaczyć.
-Cześć Agata.-usłyszałam w odpowiedzi. Jego mina jakby zbladła. Może liczył na coś z mojej strony? Nasze relacje nigdy nie należały do zbyt prostych, więc się tym nie przejęłam.
-Jak coś, to wiesz gdzie mnie znaleźć.-pomyślałam, ale nie sądziłam, że na głos. Podziękował i z uśmiechem ruszył przed siebie. Czemu to do cholery powiedziałam?! Zaczęłam karcić się w myślach. Z perspektywy czasu widzę, że po prostu tęsknota była silniejsza, niż zdrowy rozsądek. Głos mojego serca i rozumu nie dobierał się w parę. Nie miałam ochoty wracać do kancelarii, więc poszłam na spacer do parku. Natłok myśli sprawił, że siła którą w sobie zdołałam ponownie zbudować, pękła jak bańka mydlana. Opadłam na ławkę, a z moich oczu zaczęły spływać potoki łez. Chwileczkę potem z nieba zaczął padać rzęsisty deszcz. Moja babcia zawsze powtarzała, żeby płakać wtedy kiedy pada, bo nie wiadomo czy to deszcz, czy faktycznie łzy.

8 komentarzy:

  1. Bardzo fajne :) Czekam na kolejną część :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Fajnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak mój przedmówca fajnie się czyta :) Ogólnie interesujące, powiem, że czekam na więcej, bo coś czuję, że dopiero się rozkręcasz :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest takie lekkie, niewymuszone. Podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby podobne do wszystkich innych a jednak inne. Lekkiego pióra. Zwracaj uwagę na drobne literowki.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sprawdźcie skrzynkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nastepna czesc?

    OdpowiedzUsuń