sobota, 13 grudnia 2014

Opowiadanie Duśki - "Życie jak domek z kart" cz.2



Houk! Przychodzę z drugą częścią „Życie, jak domek z kart”. Obstawiam, że niektórzy czytali na „streemo”. Część krótka bo krótka, ale zawsze. Nie wiem, czy się spodoba. Zobaczymy. Zapraszam do lektury.

„Życie, jak domek z kart” cz. 2

Nie zabijaj tej miłości,
ratuj proszę to niechciane brzemię.
Nie wykrwawiaj serca z uczuć,
jeśli jeszcze nie wiesz...

Nie zabijaj tej miłości,
teraz gdy pierwszy chce wydać tchnienie.
Nie odtrącaj bezlitośnie,
jeśli jeszcze nie wiesz
czym jest miłość
dla ciebie.

Może byłoby i najprościej
tę miłość dziś w zalążku zdławić.
Ostatnią zabrać jej nadzieję,
dać się jej wykrwawić.

Lecz nie zabijaj tej miłości,
ocal proszę to niechciane brzemię.
Nie odtrącaj bezlitośnie,
jeśli jeszcze nie wiesz...
Edyta Bartosiewicz „Nie zabijaj tej miłości”

- Czego chcesz? – to były jedyne słowa, jakie zdołała w tym momencie z siebie wydusić.
- Cześć. Wpuścisz mnie do środka, czy mam stać pod tymi drzwiami, jak pies? – odsunęła się od drzwi, wpuszczając Dębskiego do mieszkania. Weszła do salonu i podeszła do okna. Stała tyłem do Marka tak, że nie mógł widzieć jej zaszklonych, od napływających łez, oczu.
- Po co przyjechałeś? Z tego co pamiętam, to nie chciałeś mnie już więcej widzieć!- głos jej się łamał.
- Agata, posłuchaj! Kiedy to mówiłem, byłem strasznie zmęczony, zły, rozdrażniony. Byłem wściekły, że nie powiedziałaś mi o dziecku, że ukrywałaś to przede mną. Kiedy przyszłaś do kancelarii, we mnie dalej gotowała się złość. Zdrowy rozsądek przegrał walkę z emocjami. – zbliżył się do niej i położył dłoń na jej ramieniu. Przez ciało Agaty przeszedł dreszcz. Tak dawno tego nie czuła. Była spragniona jego bliskości, dotyku. Do jej nozdrzy dotarł ten cudownie obezwładniający zapach jego wody kolońskiej. Jej oczy zalała kolejna fala łez. Tak bardzo za nim tęskniła.
- Czemu mi to mówisz? – coraz trudniej było jej powtrzymać drżenie głosu.
- Chcę tylko powiedzieć, że w momencie, kiedy przeczytałem, że chcesz odejść i zniknąć z mojego świata, zrozumiałem tak naprawdę jaki wielki błąd popełniłem. Agata… ta sytuacja też jest dla mnie strasznie trudna. Gdybyś odeszła… to… nawet nie wyobrażasz sobie, jak cholernie jesteś dla mnie ważna. Agata! – pociągnął ja za ramię i odwrócił ku sobie. Zbliżył twarz w jej stronę, tak że stykali się teraz czołami. Dłonie zaś powędrowały na biodra. Stał na tyle blisko, że Agata czuła jego nerwowo unoszącą się klatkę piersiową. Wciągnął głośno powietrze. – Zanim Cię poznałem, moje życie było proste, łatwe. Kiedy się pojawiłaś i wywróciłaś je do góry nogami, zrozumiałem że ono było nudne i monotonne. Wniosła życie do mojego świata. W tym momencie stało się ono idealnym światem. Ty się nim stałaś. Agata, to ty jesteś moim całym i idealnym światem. Gdybyś odeszła ja bym sobie tego nigdy nie wybaczył. Życie bez ciebie to nie życie, to wegetacja.
- Marek… - próbowała uwolnić się z jego uścisku, lecz on trzymał ją jeszcze silnej – nie wiesz co mówisz.
- Przestań pieprzyć! Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało! Agata, ja Cię kocham! – to ostatnie zdanie wypowiedział prawie bezgłośnie – Proszę Cię tylko o jedno, nie odchodź. Spróbujmy raz jeszcze, wróć do mnie.
- Marek. Nie da się odbudować domu na jego ruinach. Nigdy nie będzie stabilny, zawsze będzie obawa, że runie na nowo, jak budowla z kart… - zamknęła oczy, a po jej poliku spłynęła łza.
- Dlatego ja chcę zacząć od początku. Dlatego też tu przyjechałem. Chcę byśmy zaczęli od nowa, od czystej karty. Chcę zbudować nasz związek na silnych fundamentach… Proszę Cię. Wiem, że tobie też zależy. Gdyby tak nie było, nie pisałabyś do mnie tego maila. – westchnęła, nie wiedziała co ma powiedzieć. Czy ona go kocha? Czy jest wstanie przechodzić przez to wszystko jeszcze raz? Ma na tyle odwagi, by zacząć na nowo czuć i pragnąć? Kocha go miłością cierniową. Ona obojgu już nie raz raniła serce do krwi. Ale zawsze te rany się goiły. Czy i tym razem się zagoją? Czy może ciernie wbiją się tak mocno i głęboko, że nic poza śmiercią serca i tęsknoty nie będzie już istnieć?
- Nie wiem… nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. – odwróciła wzrok w stronę okna. Chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz nagle poczuła jego wargi na swoich. Jego język lekko rozchylił jej usta, wpił się w nie zachłannie. Każdy kolejny pocałunek był przepełniony pożądaniem, tęsknotą, prośbą, błaganiem. Ich języki, splątane w cudownym tańcu, były cichą odpowiedzią na zadawane w sercach pytania. Przyciągnął ją bliżej i zamknął w niedźwiedzim uścisku, twarz schował w jej włosach. Poczuł, jak jego koszula robi się mokra od jej łez. Nie mówił nic. Wiedział, że potrzebują czasu.
            - Ja już się będę zbierał. – puścił ją, wziął płaszcz i skierował się w stronę wyjścia.
            - Marek! – odwrócił się w jej stronę – Zostań, proszę. – podniosła oczy na niego. Ich spojrzenia się spotkały. Niewymowny ból i tęsknota była widoczna w ich niemym tańcu tęczówek. Jego maślany wzrok był przepełniony troską, nadzieją i pożądaniem. Spuściła wzrok. Pragnął szczęścia tej kobiety, pragnął ich szczęścia. Odłożył płaszcz z powrotem i podszedł do niej. Chwycił ją za podbródek i uniósł delikatnie do góry tak, że musiała na niego spojrzeć.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram. – odparł i na powrót zatopił swoje usta w jej malinowych, nabrzmiałych jeszcze od poprzedniego pocałunku, wargach.

Duśka

2 komentarze: