wtorek, 23 grudnia 2014

Opowiadanie Joan "Say Something" cz. 1

Zapraszam na opowiadanie, które jest moim debiutem. Mam świadomość, że jest mało realistyczne, na pewno jest wiele błędów, ale wybaczycie mi te niedociągnięcia oraz mam nadzieję, że komuś się spodoba. Przedstawiam wam dwie części - jedną nową, a drugą, którą mogliście już przeczytać na zastępczej stronie. Miłego czytania. 

Z podziękowaniami dla Kataszy :)

„Say Something" cz. 1

"Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
Będę tym jedynym, jeśli tego zechcesz
Gdziekolwiek, podążałbym za tobą
Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie

I czuję się taki mały
Nic z tego nie rozumiem
I nic już nie wiem"

~ "Say Something"

„Chyba faktycznie lepiej będzie jak zrobimy sobie przerwę”

Brunetka o intensywnie niebieskich oczach, wciąż w myślach słyszała echo jego słów. Mężczyzny już nie było. Została sama gabinecie, gdzie przed momentem padły słowa, których się nie spodziewała. Ułożona historia w roli głównej z blondynem właśnie się zmieniła. Tak po prostu. Świat, w którym czuła się tak bezpiecznie rozsypał się na miliony małych części trudnych do poukładania. Poczuła lekkie ukłucie serca. Było to oznaką stracenia kogoś ważnego? Czy może tego, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Nie miała wątpliwości było to oznaką tęsknoty, tęsknoty za nim. Przyspieszone bicie serce, które wzrosło w wraz z opuszczaniem przez mężczyznę gabinetu powoli się normowało. Dochodziła do niej wiadomość, która zraniła jej duszę oraz serce. Ale tym razem wiedziała, że winy nie może zrzucić na niego. Czuła się odpowiedzialna za to co przed momentem miało miejsce. Doskonale znała powód wypowiedzianych przez niego słów. Hubert Sułecki. To ten mężczyzna był odpowiedzialny za to, że nie potrafiła ponownie zaufać płci przeciwnej. To on po raz pierwszy skrzywdził jej duszę i na nowo musiała uczyć się okazywania uczuć. Ponownie mu zaufała i  to był błąd. Nie była pewna dlaczego ciągle to robi, brnie w coś co nie ma większego sensu. Tłumaczyła sobie, że przecież w więzieniu siedzi niewinna kobieta, ale czy na pewno to było tego powodem? W głowie miała mętlik. Rozmyślenia zostały przerwane zamknięciem drzwi kancelarii przez Marka. Powoli także i ona cofnęła się do swojego gabinetu, zamykając za sobą cicho drzwi. Po drodze potykając się o krzesło stojące przed biurkiem,
a w myślach karcąc się za zaistniałą sytuację. Usiadła, musiała się opanować. Nerwowo obracając biały telefon powróciła wspomnieniami do dnia, w którym postanowili zostać kimś więcej niż parą dobrych przyjaciół lub jak kto woli wspólników.

Wszystko zaczęło się od chińczyka. Otwierając drzwi i widząc jego uśmiechniętą twarz jej serce zaczęło szybciej bić, oddech przyspieszył, a na bladej twarzy pojawił się rumieniec. Wpuściła go do środka, do końca nie wierząc, że to on. Z niedowierzaniem zajrzała do swojego salonu wychylając się za rogu - stał tam mężczyzna ze średnio ostrym chińczykiem. Powoli ruszyła w jego kierunku zahaczając o kuchnię i biorąc sztućce. Usiadła obok niego przy stole. Uśmiech, który malował się na jego twarzy doskonale podkreślał promieniujące błękitne tęczówki. Koniuszkiem małego palca dotknął przypadkiem jej dłoni, na twarzy kobiety można było dostrzec lekko uniesione kąciki różowych ust. Drgnęła, a przez ciało przeszło przyjemne uczucie, które miało kres w brzuchu. Przeszywający dreszcz spowodował zamkniecie powiek na dłuższą chwilę, co nie uszło uwadze mecenasa.

Na samą myśl wspomnianego momentu poczuła ściśnięty żołądek. Dźwięk dzwoniącego telefonu przywrócił jej myśli do teraźniejszości. Na wyświetlaczu zobaczyła twarz dobrze znanej jej osoby. Była to Dorota Gawron – jej przyjaciółka. Nie mając ochoty teraz rozmawiać jednym sprawnym ruchem kciuka nacisnęła czerwoną słuchawkę. Przymknęła oczy, aby je po chwili ponownie otworzyć - odrzucała powrót do wspomnień, które rozpalały jej serce, były jednocześnie tak blisko, a zarazem tak daleko. Wrzuciła telefon do czarnej torebki i w pośpiechu opuściła pomieszczenie. Wychodząc z kancelarii na twarzy kobiety pojawił się grymas niezadowolenia, chłodne powietrze, które uderzyło ją w twarz spowodowało, że szybszym krokiem ruszyła do samochodu. Przyjemne schronienie od wiatru ukoiło jej jeszcze pieczącą skórę. Mimowolnie spojrzała w kierunku gdzie Marek zawsze parkował. Nie było go tam, kolejny raz poczuła dziwne uczucie pustki. Przemierzając zakorkowaną Warszawę myślami była w zupełnie innym miejscu. „Chyba faktycznie lepiej będzie jak zrobimy sobie przerwę”  poczuła, że w kącikach oczu zbierają się łzy. Zacisnęła powieki, kilka razy w duchu powiedziała „wszystko będzie w porządku”, była pod swoim mieszkaniem. Otwierając drzwi mimowolnie wspomnienia same wróciły.

- Jak smakuje Ci chińczyk? - zapytał po czym kolejny kęs powędrował do jego ust.
- Bardzo dobry. Myślałam, że to średnio ostry. Nie chcę nawet sobie wyobrażać jaki musi być ostry. - przepiła napojem palące uczucie.
- Jest o wiele bardziej pikantny. - czy jej się wydawało czy on z nią flirtuje? Wyłapała zmieniony ton głosu, który doskonale znała.
- Hmmm. - tylko na tyle mogła sobie pozwolić. Zaciśnięte gardło nie pozwoliło powiedzieć ani słowa więcej.  Kolejne uśmiechy, skrywane spojrzenia. Przyłapywanie się nawzajem na tym, że ich myśli krążą tylko i wyłącznie wokół tej drugiej osoby. Przypadkowe zetknięcia się dłoni. W pokoju panowała cisza - było ledwie co słychać ich miarowe oddechy. Dwójka przyjaciół siedziała nadal przy stole popijając czerwoną ciecz. Pozostałości leżące po kolacji na stole, zostały przesunięte na krawędź przez mężczyznę zostawiając pustą przestrzeń oraz wyciągniętą dłoń w kierunku kobiety. Zdziwienie. Poszerzone źrenice, przyspieszone tętno oraz to dziwnie uczucie w brzuchu nie dawało jej spokoju. Im spokoju.
- Spokojnie nie gryzę - spojrzał na swoją dłoń dając jej znak, aby podała swoją. Niebieskooka wykonała ruch. Lekko spoconą dłoń położyła na jego także wilgotnej. Ponowne spojrzeli sobie prosto w oczy. - Naprawdę dziękuję. - zamilkł.
- Ale za co - powiedziała ciszej niż jej się zdawało. Spróbowała ponownie, ale tym razem głośniej – Ale za co. -  pewniej, lecz nie tak jakby tego oczekiwała.
- Za to, że byłaś. Byłem faktycznie bardzo nerwowy. - nie zdołała nic powiedzieć. Lekkie uniesienie kącików ust było oznaką, że rozumie. Poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej szczupłych palcach.

Leżała w łóżku czując niemal zaciśniętą jego dłoń na swojej. To tylko wspomnienie, spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że dwójka idealnie pasujących do siebie ludzi, oddala się? Odmienne charaktery się przyciągają i czy to nie przez te przeciwności ich związek stoi pod znakiem zapytania? Co miał na myśli „zróbmy sobie przerwę” Mózg, a raczej jej podświadomość nie dawały za wygraną. Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny. Bezsenność oraz myśli obecnie były jej największymi wrogami. W głowie układała idealne scenariusze jak poinformować Dorotę o obecnej sytuacji oraz jak zacząć rozmowę z Markiem i czy w ogóle ją zacząć. Dochodziła godzina czwarta, kobieta dopiero poczuła zmęczenie. Zasnęła.
Kolejne dni były bezustannie trudniejsze niż mogło się jej wydawać. Rozmowa
z rudowłosą, pakowanie się Marka. Tego było za wiele. Zamknęła się szczelnie w gabinecie, który obecnie był dla niej oazą spokoju oraz zapomnienia. Dzień za dniem przebiegał tak samo. Rutynowe czynności doprowadzały ja do szału. Brunetka wstawała, malowała się, wychodziła do pracy, której aktualnie poświęcała najwięcej czasu. Nie potrafiła i nie chciała wracać do mieszkanie, gdzie wspomnienia mimowolnie same powracały. Palące uczucie pustki nie dawało za wygraną. Mimo iż jej dusza była zraniona, na zewnątrz starała się być profesjonalną pani mecenas. Wszystkie jej postanowienia, analizy zdały się na marne kiedy musiała stanąć pierwszy raz od 2 lat po przeciwnej stronie barykady z byłym kochankiem. Usiłowała z całych sił się skoncentrować, być twardą. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a jej świat wywracał się do góry nogami. Było cholernie trudno. Kiedy już „nauczyła” się ponownie przebywać w jego obecności, nie tracić kontroli nad własnymi myślami oraz ściskającym żołądkiem, wtedy Dorota zaprosiła ich, a raczej kazała się stawić na kolację. To był błąd.
Ironia losu, kpina wszechświata, przeznaczenie? Zaczęło się od chińczyka. Przebywanie
w tym samym pomieszczeniu wcale nie było prostsze. Brunetka nie chcąc spotkać jego spojrzenia co rusz unikała jego wzroku. Tak bardzo chciała wiedzieć o czym teraz myśli. Czy naprawdę jej nienawidzi, gardzi nią czy jest tylko zły. Kłótnia, której wcale nie chciała. Nie chciała też żeby wychodził, w głębi duszy pragnęła, aby jeszcze na chwilę został, żeby spojrzeć mu prosto w oczy
i przekonać się czy to koniec. Tak się nie stało, mężczyzna opuścił pomieszczenie zostawiając przyjaciółki.
Bieżący dzień był walką ze sobą, własnymi myślami oraz już dobrze znanym jej poczuciem pustki. Od ich rozstania minęły zaledwie trzy tygodnie, a jej wciąż czegoś brakowało. Doskwierała jej samotność, brak jego towarzystwa, wspólnych wieczorów, delikatnych muśnięć jego ust na jej szyi, poniekąd ich kłótni, lecz kłótni o głupstwa. Uwielbiała się z nim droczyć. Teraz siedziała i zmagała się sam na sam ze wspomnieniami.

Drobna dłoń znajdowała się w szczelnym uścisku mężczyzny. Kąciki ust poszybowały w górę. Spojrzenie, którym ją obdarzył było czymś więcej, lśniące tęczówki hipnotyzowały ją swoim blaskiem, nie pozwalały oderwać od nich wzroku. Wyciągnął drugą rękę dając znak, że oczekuje od niej tego samego. Nie mogła opanować drżenia, podnosząc ją ze swojego kolana jej serce zaczęło kołatać, palce zaczęły wykonywać ruchy, których nie była w stanie kontrolować. Oczy zaczęły bacznie przyglądać się jego królewskim tęczówkom. Perlisty uśmiech Marka dodał jej otuchy, ale tylko na chwilę. Obejmując jej kruche dłonie, nie zapomniał o pieszczocie. Łagodnymi ruchami kciuka kręcił kółka na zewnętrznej stronie dłoni. Subtelna czułość przyprawiła brunetkę o ściśnięty żołądek oraz przymknięcie powiek. Kiedy już zdążyła oswoić się z przyjemnością i miała ochotę coś powiedzieć, jego palec wskazujący skierował się w kierunku jej różowych ust, dając znak, aby milczała. Lekko uchylone usta były oznaką zaskoczenia. Zamilkła. Mężczyzna wstał poprawiając krawat, onieśmielona spuściła wzrok, zabierając równocześnie wilgotne ręce ze stołu i kładąc je ponownie na kolanach. Wykonując jeden krok znalazł się za  prawniczką dłonie, które kilka sekund temu trzymały w objęciach jej, obecnie spoczywały na jej barkach. Intymna atmosfera, która powstała przyprawiła kochanków o szybsze bicie serca. Koniuszkami palców zaczął rozważnie pieścić jej skórę. Wydobyła z siebie cichy jęk, pragnęła, aby nie przestawał, żeby ta chwila trwała wiecznie. Zmrużyła oczy, przełknęła ślinę głośniej niż zawsze i w tym momencie poczuła jego oddech na karku. Jej aksamitne włosy powędrowały na bok, a usta adwokata obdarowały szczupłą szyję pocałunkiem. Jeden za drugim, tworzyły linię schodząc w kierunku jej obojczyka. Błogie mrowienie, które miało swój początek na szyi, a kończyło się na opuszkach jej palców wywołało gęsią skórkę. Rozdrażniona skóra od jego muśnięć domagała się więcej i więcej. Gdyby nie zdrowy rozsądek, pokusa wygrałaby tę nierówną walkę, na chwilę wstrzymała oddech, aby uspokoić płynącą krew w żyłach. Dwa szybkie wdechy i pośpiesznie wstała. Odwrócona do niego plecami ciągle próbowała przytłumić pożądanie. Nie minęły 3 sekundy jak dłoń Dębskiego znalazła się na jej przedramieniu i opiekuńczo odwrócił ją w swoją stronę. Nie miała dokąd uciec, znalazła się pomiędzy stołem, a krzesłem. Nieznośną przeszkodę w postaci siedzenia szybko odsunął, a jej ciało coraz to bardziej przybliżało się do stołu. Dyskretne spojrzenie w jej oczy i wiedziała, że jej szansa na ucieczkę maleje z każdą sekundą. Wtulił swoją twarz w jej jedwabne włosy szukając skrawka skóry na szyi, który może dotknąć ustami. Znalazł go wraz z napływającą endorfiną poczuł drobną dłoń, która opiera się na jego brzuchu. Szczupłe palce zaczynają odpychać postać niebieskookiego. Oczy, które przed chwilą świeciły swoją najjaśniejszą barwą w ułamku sekundy straciły swój blask.
- Coś nie tak? - szukał wytłumaczenia. Jej bez przerwy niemiarowy oddech, zaczynał się opanowywać.
- Masz prezerwatywy? - badała teren. - Wiesz nie chcę mieć niespodzianki. - odzyskała panowanie nad sobą. On dalej nie rozumiał, co do niego mówi.
- To nie bierzesz.... - zamilkł na chwilę, aby się opanować. - Jakiś tabletek czy coś? - zmarszczył brwi, buzująca krew w żyłach spowodowała szybsze bicie serca.
- Wyobraź sobie, że nie biorę jakiś tabletek czy coś. - roześmiała się.
- To może - przerwał na chwilę, aby zebrać myśli. - Może pójdę do apteki. - szukał jakiego rozwiązania. Spostrzegł tylko jak brunetka za wszelka cenę powstrzymuje się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Myślę, że to mija się z celem - zrobiła pauzę, figlarnie uśmiechając się dodała - Jeżeli jutro, pojutrze, za tydzień nadal będziemy chcieli tego samego nic nie szkodzi na przeszkodzie. - uśmiechnęła się naturalnej jak tylko potrafiła. - Tylko musimy się dobrze przygotować. - zachichotała, a jej dłonie spoczęły na jego klatce. Czuła jak szybko oddycha, jak serce mocno bije.

Sprawa Huberta Sułeckiego dobiegła końca. Oszukana, z wyrzutami sumienia, świadomością, że nawaliła na całej linii, zaczynała oswajać się z myślą, że wszystko uciekło bezpowrotnie. Pozostały jej ukradkowe spojrzenia, skryte marzenia oraz wrażenie, że została teraz sama. Wchodząc na salę rozpraw zobaczyła jak siedzi w jednej z pierwszych ławek ubrany w granatowy garnitur, który tak uwielbia. W tle słyszała wyrok skazujący byłego narzeczonego na karę pozbawienia wolności, ale jej myśli krążyły wyłącznie wokół Marka. Kropla łzy, która zaczęła kierować się w stronę kącika oka za wszelką cenę chciała się wydostać na zewnątrz. Oddech, kolejny wdech. Opanowała na chwilę swoje emocje. Bacznie przyglądała się postaci z przodu, nie odwrócił się, ale był obecny. Przyszedł na rozprawę znienawidzonego przez niego Huberta. „Uspokój się”- skarciła  się w myślach. Kolejny etap w jej życiu został zamknięty, sprawiedliwości stała się zadość. Powinna być zadowolona były narzeczony, który zranił jej duszę został skazany, lecz podświadomość ciągle krążyła wokół mężczyzny, który siedział tuż przed nią. Nie potrafiła zapomnieć o jego niebieskich oczach, które za każdym razem śmiały się na jej widok tworząc przy tym drobne kurze łapki w ich okolicach, dłonie, które delikatnie pieściły jej rozpaloną skórę oraz usta, te delikatne wargi. Jej rozmyślenia przerwał stuk sędziowskiego młotka.
Sąd opuścili niemal w tym samym momencie, przepuścił ją w drzwiach, a kiedy do jej nozdrzy dotarł zapach jego perfum lekko zakręciło się jej w głowie. Zmusiła się do sztucznego uśmiechu, nie potrafiła wytrzymać tej krępującej ciszy z drobnych ust wydobył się ledwo słyszalny głos „no to”. Zamilkła. Już sama nie wie czy jej się tylko zdawało czy wyobraźnia płata figle, zobaczyła lekko podniesione kąciki jego ust. Oczy jakby weselsze. Przerażona usłyszała jedynie „do zobaczenia”, po czym pauza. Jej oddech na chwilę się zatrzymał, spuściła wzrok
i usłyszała „w sądzie”. Zdobyła się na fałszywy uśmiech. Serce zabiło mocniej, poczuła  pustkę. Nie chcąc przeciągać chwili ruszyła na odchodne dodając „cześć”. Nie mogła dostrzec jak odwraca się, a jego łagodny uśmiech i wyraz twarzy jest pełen dla niej podziwu. Promienie światła oraz przyjemny wiosenny wiatr lekko potargały jej włosy. Teraz to ona była odwrócona w jego stronę,
a mężczyzna oddalał się z każdą sekundą w przeciwnym kierunku.  Ze  świadomością, że to już koniec udała się do samochodu. Ukradkowe spojrzenie w stronę srebrnego Jepp'a wystarczyło by dostrzec jak badawczo się jej przygląda. Zatrzymała się na chwilę, aby nacieszyć swoje oczy widokiem prawnika. Cicho westchnęła i wsiadła do czerwonego pojazdu. Pod swoim mieszkaniem znalazła się w przeciągu kwadransa.

- No to - nie wiedział jak ma się zachować. - Zrobiło się trochę niezręcznie. - nawet on potrafił się zawstydzić. Spojrzał na brunetkę, która bacznie mu się przyglądała.
- Marek - przygryzła dolną wargę, mężczyzna poczuł jak zabiera swoje drobne dłonie z jego klatki - Ja mówiłam poważnie. - ręce schowała w kieszenie jak to miała w zwyczaju
i figlarnie się uśmiechnęła.
Niezręczny moment postanowiła przerwać niebieskooka, wyjmując jedną dłoń z kieszeni skierowała ją w kierunku prawnika, lekko go poklepując rzekła - „usiądź, a  ja posprzątam”. Posłusznie wykonał jej polecenie. Usiadł na kanapie i zaczął bacznie przyglądać się brunetce. Mogłoby się zdawać, że spoczywanie w tym przypadku siedzenie nie może być trudne, wcale tak nie było.  Podniesione ciśnienie, chęć spróbowania przysłowiowego zakazanego owocu skutecznie odwracały jego myśli od teraźniejszości. Bez ustanku przyspieszany oddech oraz drżące dłonie, na które spojrzał kierowały jego myśli do zdarzenia, które miało miejsce kilka chwil temu. Łobuzersko się uśmiechnął i objął spojrzeniem Agatę, która w tym momencie podnosiła pudełka po posiłku. Jego usta wygięły się w jeszcze większy łuk, co nie uszło uwadze mecenas „już kończę” usłyszał co przywróciło jego myśli do obecnej chwili. Mały gest taki jak poprawienie kosmyka włosów przez kobietę sprawił, że poczuł jak napięcie wzrasta w jego żyłach. Widoczna kość obojczykowa, która została obdarowana przez niego pocałunkami teraz została dyskretnie schowana kawałkiem bawełnianego podkoszulka. Wiedział, że już dłużej tak nie wytrzyma.
- Wiesz co ja już będę się zbierał - zebrał swoje myśli. - Nie będę Ci przeszkadzał. - zmusił swój organizm do opanowania głosu. Poprawił koszulę i czekał na jej ruch.
- Nie przeszkadzasz mi - jej głos wcale nie był w lepszym stanie. Przełknęła ślinę, swój wzrok skierowała na jego królewskie tęczówki, nie była pewna, ale dostrzegała w nich blask być może odrobinę szczęścia. Zmarszczki, które powstały od jego uśmiechu dodawały mu męskości. - Przed chwilą wcale mi nie przeszkadzałeś - powiedziała ciszej jakby trochę się wstydziła. - Ale skoro musisz. - podniosła ręce w geście, że taka kolej rzeczy. Nie wiedzieli jak mają się zachować. Jak mają się pożegnać. Ich spojrzenia ponownie się spotkały.
- Także - wziął głęboki wdech. - Do zobaczenia. - zdobył się na odwagę i swoje usta skierował
w stronę mecenas, niepewność która go dopadła spowodowała, że obdarzył jej wargi lekkim muśnięciem. Blade poliki kobiety lekko się zarumieniły, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz.  Po chwili już go nie było, została sama w pomieszczeniu gdzie unosiła się jego woń oraz zapach pożądania.













„Say Something” cz. 2

I potknę się i upadnę
Wciąż uczę się kochać
Dopiero zaczynam raczkować

Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
I przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Gdziekolwiek, podążałbym za tobą
Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie

~ Say Something

Zachodzące promienie słońca ogrzewały jej twarz, pieściły ciepłem skórę, która domagała się przyjaznego dotyku wiosny. Wchodząc do swojego mieszkania poczuła zapach Marka, co mogło być trochę dziwne biorąc pod uwagę, że rozstali się 5 tygodni temu. Pomarańczowe promienie, które jeszcze dostawały się do jej mieszkania ukazywały jak pyłki kurzu tańczą swój codzienny taniec. Wykończona po całodniowej pracy rzuciła się na łóżko, oczy mimo woli zamykały się od zmęczenia. Przyjemna woń własnej pościeli sprawiła, że przymknęła powieki na dłużej niż jej się zdawało. Miała wrażenie, że otworzyła je dosłownie po kilku sekundach, ale na zewnątrz panował już mrok. Światło latarni nocnych oświetlały salon, spojrzała na telefon – początkowo niewyraźny obraz po chwili uregulował się i dostrzegła dokładnie godzinę 22:01. Podniosła się, siedząc na rogu kanapy rozmasowała napięte mięśnie karku, przeciągnęła się i kiedy już miała wstać poczuła napływającą krew w okolicach skroni, chwilowe zaciemnienie przed oczami. Usiadła, dała czas organizmowi, aby doszedł do siebie. Chwilę później była już pod prysznicem, ciepłe krople otulały jej skórę, które przyniosły ulgę zmęczonym mięśniom. Woń miodowego balsamu roznosiła się po całej łazience, pachniał inaczej niż zawsze. Poczuła aromat cytryny, której wcześniej nigdy dotąd nie czuła. Nie zagłębiając się dłużej w skład kremu, ubrana w piżamę pomaszerowała do łóżka.  
Kolejne dni były łaskawsze. Wiosna, która mimowolnie powodowała lepszy nastrój, budząca się natura sprawiała, że każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Wszystko było prostsze nawet dla Agaty, która nie narzekała na ilość prowadzonych spraw - nowi klienci, nowe zlecenia potrzebowała ich jak nigdy dotąd. Były odskocznią od życia osobistego, które w przeciwieństwie do zawodowego nie układało się najlepiej. Bezsenność sprawiała, że pierwsza pojawiała się
w kancelarii i ostatnia ją opuszczała. Smutek, który jej towarzyszył każdego dnia oddalał się tak samo jak wspomnienia związane z Markiem. Bieżący dzień też miał być tym lepszym, w którym jej największym problemem stają się problemy jej klientów, a ona sama może zapomnieć o swoich kłopotach. Tak się nie stało.
-Agata możemy porozmawiać. - ciepły głos rudowłosej oderwał ją od pracy, brunetka kiwnęła głową na znak zgody. Smutne oczy przyjaciółki zaniepokoiły ją, widziała w nich niepokój, przygaszone spojrzenie sprawiło, że serce prawniczki zabiło mocnej.
-Czy coś się stało? - zapytała drżącym głosem. Znajoma w tym czasie usiała naprzeciw niej w fotelu, dłonią zgarnęła niesforny kosmyk grzywki, który opadł na jej oczy.  - Dorota, wszystko
w porządku?- zamknęła laptop.
-Wojtek znalazł pracę w Polsce. - uśmiechnęła się sztucznie wywołując u towarzyszki podobne zachowanie.
-To chyba świetnie. - perlisty uśmiech szybko zmienił się w minę pełną uwagi po zobaczeniu przyjaciółki.
-W Gdańsku - dodała szybko. Źrenice Agaty rozszerzyły się badawczym wzrokiem dokładnie obserwowała nawet najmniejsze gesty Doroty. Przełknęła głośno ślinę spodziewała się najgorszej odpowiedzi tego, że po raz kolejny zostanie sama. Opuści ją kolejna ukochana osoba. - Dla mnie też znaleźli posadę. - spuściła wzrok, czuła się winna całej tej sytuacji. Speszył ją widok wspólniczki, której oczy zaszkliły się.
-Od kiedy o tym wiesz? -  jakby z wyrzutem, zapytała Dorotę.
-Od tygodnia. - ledwo słyszalny dźwięk wydobył się z gardła rudowłosej. Strach, panika, żal te emocje towarzyszyły adwokat. Jej świat po raz kolejny został zaburzony, chociaż niedawno została opuszczona przez Marka teraz czuła większy ból, bo odjeżdżała jej najlepsza przyjaciółka. Przyjaciółka, której tyle zawdzięczała począwszy od pracy, a kończąc na pięknych chwilach z jej życia. Wstała niepewnie i podeszła do znajomej, wyciągając ręce.
-Mam nadzieje, że będziesz szczęśliwa. - „chociaż Ty” dodała w myślach po czym mocno ją przytuliła, kiedy poczuła odwzajemnienie uścisku jeszcze mocniej zacisnęła ramiona na postaci rudowłosej, niemalże nie chcąc jej puścić w pewnym sensie dodając jej otuchy, ale i sobie. Poczuć słodkie perfumy, zapamiętać jej zapach. Zachować w pamięci tylko to co dobre.
-Też mam taką nadzieje - wtuliła swoją twarz w jej brązowe włosy.  - Dosyć tego. Ja nie umieram. - uwolniła się z objęcia, a swoje ręce skierowała na ramiona brunetki. -  Tylko wyjeżdżam na chwilę. Przecież będziemy się widywać, rozmawiać. -  otarła jedną samotną łzę. Spojrzała w oczy współtowarzyszki dostrzegła w nich żal i smutek jak też odrobinę radości. Podniosła dłoń i otarła tym razem łzę, która spływała po poliku czarnowłosej. - Punkt 20:00 u mnie. - dodała wychodząc
z gabinetu. Agata pokiwała głową na znak zgody. W tym samym momencie poczuła jak
w początkowej fazie dźwięki zaczynają się oddalać, głowa staje się cięższa. Dłonią oparła się
o biurko, ciężko zaczerpnęła powietrza.  Wirowanie, które czuła w głowie ani na chwilę nie zmalało. Aby utrzymać równowagę dołożyła drugą dłoń do poprzedniej, a głowę skierowała w dół. - Wszystko w porządku? - odwróciła się w stronę koleżanki. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi powtórzyła. - Agata, wszystko ok? - szybkim krokiem zmniejszyła dystans je dzielący. Ciągła dezorientacja nie pozwalała nic odpowiedzieć. Wszystko wydawało się dziać w zwolnionym tempie. Fala gorąca, która ją oblała spowodowała większe osłabienie. Po kilku sekundach wszystko zdawało się wracać do normy.
-Chyba tak. - z pomocą usiadła na krześle, nabrała powietrza w płuca i przymknęła powieki. Rudowłosa w tym czasie udała się po wodę. Trzęsącymi się dłońmi niosła szklankę wypełnioną cieczą, gubiąc przy tym kilka kropel. Podała ją szybko i poczuła jak adrenalina, która wzrosła, zaczęła opadać, kołatające serce pompowało krew dwa razy szybciej, przyspieszony oddech zaczynał powoli się normować. Ciemnowłosa upiła łyk zimnego napoju i poczuła błogi stan, zimna ciecz orzeźwiła ją, powodując przy tym gęsią skórkę.
-Co to było? - zaskoczona prawnicza, usiadła naprzeciw. Sekundę potem dostrzegła jak duże niebieskiego oczy są tak samo zaskoczone jak ona. Spod ciemnych rzęs dostrzegła zaszklone oczy, które wręcz błagały o zrozumienie.
-Śniadanie. - zamilkła. Dłonią zakryła usta, do jej nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach kawy. Pewnie Bartek robi kofeinowy napój – pomyślała. Spojrzała w kierunku drzwi uchwyciła w nich młodego prawnika sączącego parującą ciecz. Opanowała chwilowo dolegliwość. - Nie jadłam dziś śniadania. - skłamała szybko. Przyszła sędzina spojrzała wymownie na przyjaciółkę, zmarszczyła czoło. Podążyła także w kierunku, który przed momentem był głównym zainteresowaniem Agaty. Aby nie czuć wnikliwego spojrzenia Doroty przymknęła powieki, a w myślach rozważała wszystkie możliwości złego samopoczucia.  
Dalsza część dnia kręciła się wokół spraw sądowych. Jedna za drugą, brak chwili do odpoczynku sprawiła, że kolejne zawroty głowy pojawiły się dwukrotnie. W łagodniejszej formie, ale osłabiony organizm domagał się relaksu, przyjemnego odprężenia i zapomnienia o dzisiejszym dniu. Niestety była już umówiona na wieczór. Dylemat – odpocząć czy iść na spotkanie
z przyjaciółką, której już nie będzie widywać codziennie. Wybrała tę drugą opcję. Ostatnia rozprawa, ostatnie chwile w sądzie. Charakterystyczny dźwięk młotka sędziowskiego był dla niej najpiękniejszym sygnałem. Radość nie trwała długo. Wychodząc z sali rozpraw na korytarzu spotkała Marka, z którym wymieniła się speszonym spojrzeniem. Zatrzymała się na chwilę,
a mężczyzna zdawał się podążać w jej kierunku. Odpiął togę i w tym samym momencie podeszła do niego kobieta. Piękna blondynka z długimi kręconymi włosami, kokietując go swoim urokiem osobistym, tajemniczym uśmiechem oraz dotykiem. To tylko klientka, prawnik otworzył akta
i z lekkim uśmiechem odpowiada na jej pytania. W tym samym momencie prawniczka dostrzegła jak młoda kobieta kładzie swoje dłonie na lekko zaokrąglonym ciążowym brzuszku. Przyciąga tym samym spojrzenie Marka, który zdaje się gratulować przyszłej mamie. Myśl, a w niej nadchodzi rozwiązanie. Strach, który ją ogarnął sprawił, że ściśnięty żołądek spowodował nieprzyjemny ból brzucha. Niemiłe uczucie przerażenia paraliżowało jej ciało. Wzięła dwa głębokie wdechy
i poczuła jak serce zaczyna mocniej bić. Szybkim krokiem udała się do toalety. Nabrała wody
w dłonie i lekko zmoczyła twarz, chłodne krople spływały po polikach sprawiając chwilowe orzeźwienie. Trzęsącymi się rękoma wyjęła z torebki biały telefon, który natychmiast zaczęła przeglądać. Palce zaczęły odmawiać posłuszeństwa wciskając kilkakrotnie złą opcję - zaklęła cicho. Usłyszała dźwięk otwierających się drzwi pośpiesznie spojrzała w ich kierunku, w progu stanęła ta sama blondynka, którą widziała przed momentem. Mimowolnie spojrzała jeszcze raz na jej ciążowy brzuch. Jasnowłosa początkowo spojrzała w tym samym kierunku, chwilę potem przeniosła swoje spojrzenie na brunetkę i uśmiechnęła się przyjaźnie. Zaskoczona Agata wypuściła jasny przedmiot z rąk, który znalazł się tuż pod nogami kobiety. W mgnieniu oka podeszła po niego i szybko go podniosła. Ich spojrzenia ponownie się spotkały.„Przepraszam” powiedziała pół szeptem i szybko wróciła na swoje uprzednie miejsce. Ciężarna minęła ją i znikła za drzwiami kabiny. Doprowadzając się do stanu wyjściowego prawniczka opuściła toaletę, zamknęła szybko drzwi i w pośpiechu opuściła budynek sądu. W mieszkaniu znalazła się po 30 minutach. Przekraczając jego próg, poczuła charakterystyczny zapach, a wtedy uśmiechnęła się w duchu. Powiesiła płaszcz na wieszak, drobną torebkę, którą trzymała w dłoniach odstawiła na stół, a sama usiadła na kanapie. Po kwadransie ciągle siedziała w tym samym miejscu przyglądając się uważnie małej białej paczce. Jej zawartość z każdą sekundą napawała ją strachem. Przerażało ją to co może okazać się prawdą. To, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Drobna rzecz, która
w przeciągu zaledwie dwóch minut może zmienić jej świat o 180 stopni. Niepewnie wzięła ją do ręki i wyjęła z niej małe pudełeczko koloru różowego. Przestraszona szybko odłożyła je na blat jakby poparzyło jej drobne palce. Wstała, podeszła do okna i uchyliła je. Jej organizm domagał się świeżego powiewu, nabrała powietrza w płuca i ponownie powróciła na swoje miejsce zabierając ze sobą purpurowe opakowanie chwilę później zniknęła za drzwiami łazienki.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dzwonka. Zwinnie wygrzebała się spod koca. Czując zimny dreszcz, założyła szarą bluzkę, która wisiała na krześle. Pocierając dłonią o ramiona ogrzewała swoje ciało, które w pewnym stopniu doznało szoku. Stojąc przed drzwiami, przekręciła zamek i wpuściła mężczyznę znajdującego się po ich drugiej stronie. W ręce trzymał chińczyka, a na jego twarzy malował się uśmiech. Pewnie wszedł do mieszkania obdarowując brunetkę figlarnym spojrzeniem. To dziwne uczucie w brzuchu ponownie się pojawiło, ściskający narząd działał na nią motywująco. Ten ból należał do przyjemnych. Przeszedł ją dreszcz od stóp do głów, uśmiechnęła się tajemniczo
i zamknęła drzwi. Stał tuż za nią, czuła jego obecność. Wstrzymała oddech i powoli odwróciła się
w jego stronę. Jak gdyby nigdy nic ruszył w kierunku salonu odstawił siatkę na stół i w przeciągu zaledwie kilku sekund ponownie znalazł się tuż przed nią. Ona stała w tym samym miejscu, hipnotyzujący zapach pożądania sprawiał, że myślała irracjonalnie. Zdjął płaszcz powiesił go na wieszaku, a chwilę później zbliżył się do niej. Widząc jego wzrok szybko spuściła swój, przybliżał się, a ona z każdym jego krokiem zbliżała się ku tyłowi. Poczuła zimny przedmiot za plecami, były to drzwi. Nie pozwalały dalej się jej ruszyć, przybliżał się z każdą kolejną sekundą, gdy był wystarczająco blisko oparł rękę na drewnianym wyjściu, drugą skierował ku jej twarzy. Odgarnął kosmyk włosów opadający na jej oczy. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego błękitnych tęczówek, które świeciły takim samym blaskiem jak wtedy, gdy pierwszy raz ją pocałował. Pamiętała doskonale ten ogień w jego oczach. Swoją uwagę przeniosła na jego wąskie usta, które lekko uchylone dodawały mu uroku. Przyspieszony rytm serca czuł każdą komórką ciała, bijące serce sprawiło, że jego oddech stał się płytki. Koniuszkami palców musnął jej gładką skórę na szyi, poczuł jak drży pod wpływem jego dotyku. On także drżał. Odgarnął jej aksamitne włosy na bok
i zbliżył swoje wargi do jej obojczyka obdarowując go lekkimi pocałunkami. Stłumiła w sobie cichy jęk. Przymknęła powieki, a jego usta zbliżały się niebezpiecznie do jej. Pachniał słodkimi perfumami, które tak uwielbiała. Pieściły jej nozdrza, zaciągnęła się jego zapachem i odpłynęła na chwilę. Kolejny raz poczuła to dziwne uczucie w brzuchu, które rozpalało jej ciało. Dotarł do jej ust. Początkowo niepewnie musnął górną wargę, by po chwili zachłanniej ją pocałować. Szybko odwzajemniła pieszczotę, jego intensywnie miętowy oddech poczuła w swoich ustach. Przygryzła lekko jego dolną wargę, cicho jęknął. Drobne palce przeniosły się na szyję, pieszcząc koniuszkami jego kark zgrabnie wsunęła je pomiędzy włosy, przeczesując je z każdą dozą przyjemności. Mocniej przyległ do jej ciała, zachłanniej całując jej usta. Pociągnął za suwak rozluźniając jej szarą bluzę, swobodnie wsunął ręce pod materiał jej t-shirt'a. Zadrżała od jego dotyku jak i chłodnych dłoni, które ostudziły jej rozgrzane ciało. Schodząc w dół pieszcząc skórę pocałunkami, zatrzymał się przy zagłębieniu jej szyi. Gorący oddech rozpieszczał jej już i tak rozpaloną cerę. Cicho westchnęła,
a mężczyzna uśmiechnął się. Zdjął z ramion prawniczki szary materiał, który swobodnie opadł na podłogę. Swoje dłonie skierował na plecy, masując je rozważnie. Chwilę potem znalazły się na jej pośladkach. Ujął je w dłonie lekko ściskając, ona w tym czasie przygryzła płatek jego ucha, a zaraz po tym podniósł jej ciało. Chude nogi objęły prawnika w biodrach, przyciskając ją mocniej do siebie ruszyli w kierunku sypialni.
Szybki i niemiarowy oddech towarzyszył obojgu, wtuleni w siebie dyszeli. Szczęśliwy jeszcze raz na chwilę wtulił się w jej szyję, poczuł perfumy, które wywołują przyjemny ścisk żołądka. Wyswobodził się z jej objęcia, które dopiero po chwili zmalało. Zaciskając dłonie na kołdrze chciała, aby ta chwila trwała wiecznie. Czuła przez skórę jego serce, które biło w ten sam rytm co jej. Oparła swą głowę na jego ramieniu wciąż głośno dysząc, zawstydzona okryła się granatowym materiałem najszczelniej jak tylko potrafiła. Na jego twarzy można było dostrzec triumfalny uśmiech taki, który jest przeznaczony tylko dla tych jednych. Dla kobiet, które są niezwykłe, tajemnicze, a zarazem tak pociągające. Ta chwila bywa zdecydowanie dla nich, dla uspokojenia ich niemiarowych oddechów oraz rozpalonych ciał. Podnosząc rękę lekko kciukiem uderzyła go
w ramie, powtarzając czynność kilkakrotnie.
- Lepiej już idź.- wydobyła, w końcu z siebie. Zmarszczył brwi, nie potrafił jej zrozumieć. Zszokowany jej słowami z niedowierzaniem odpowiedział.
- A co, nie chcesz mnie oglądać rano w skarpetkach przy śniadaniu?- starał się zażartować
i wybadać teren.
- A Ty chcesz oglądać jak nakładam tapetę?- szybko odpowiedziała. Wcale tak nie myślała, jej podświadomość cholernie się bała, że to wszystko może okazać się złym snem, że jak się obudzi już go tu nie będzie. Chciała dać sobie czas.
- Raczej nie. - uśmiechnął się.
- Ja też nie. - powiedziała miną pełną powagi, a jego usta wygięły się w większy łuk. Doskonale wiedział, że się boi. Tylko jeszcze nie wiedział czego. Wtuliła swoją twarz w jego ramię, odwrócił się w jej stronę. Pełne radości, ale i smutku oczu ukradkiem spojrzały w jego spojówki – wiedział, że musi dać jej czas. Im czas.
Wstał i zostawił ją samą w łóżku. Gdy zbierał swoje rzeczy z podłogi ich spojrzenia kilkakrotnie się spotkały. Oparta na łokciu baczne mu się przyglądała, każda komórka jej ciała domagała się jego powrotu, aby ponownie zatracić się w ekstazie i czuć jego bliskość oraz oddech na swoim karku.  Usiadł na skraju łóżka, aby zapamiętać jej każdy milimetr ciała. Zadrżała od jego dotyku, pieścił delikatnie jej ramię wywołując gęsią skórkę. Uśmiechnęła się mimowolnie, to mu wystarczyło.
- Do jutra. - wstał i poczuł jak długie palce chwytają go za dłoń. Odwrócił się, a brunetka zdążyła usiąść owinięta nadal szczelnie materiałem.
- Do jutra. - jej chabrowe tęczówki zaświeciły, skóra na polikach przybrała różowych barw. Nachylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej czole. Chwilę potem usłyszała jak zamyka za sobą drzwi.

Zamknęła cicho drzwi. Przestraszona jeszcze na chwilę usiadła na brzegu wanny, aby uspokoić myśli oraz płynącą szybciej krew w żyłach. Przymknęła oczy, aby nie pozwolić by łzy przejęły kontrole nad jej ciałem. Drżącymi dłońmi wzięła ponownie różowe pudełeczko do ręki. Powoli otworzyła, wyjęła instrukcję, a po chwili wydostała test ciążowy. Płuca zaczęły łapać coraz to więcej powietrza, serce mocniej bić. Odłożyła go na umywalkę i zaczęła czytać białą kartkę. Litery zaczęły układać się w słowa, ale zaszklone oczy przeszkadzały w czytaniu prostej instrukcji – widziała tylko niewyraźny obraz. Otworzyła szerzej oczy, by ułatwić odczytanie ulotki. To nic nie pomogło. Pierwsza łza wydostała się na zewnątrz spadając na papier i tworząc w tym miejscu małą plamę, która po chwili rozmazała się pod wpływem słonej kropli. Otarła mokre poliki oraz zaczerpnęła dużo powietrza. Wypuszczając je z płuc powróciła do czytania. Z każdą sekundą,
z każdym przeczytanym słowem ból brzucha nasilał się. Mrowienie w okolicach podbrzusza kurczyło i rozluźniało napięte mięśnie. Kończąc czytać, odłożyła wydruk i odruchowo złapała za pierścionek obracając go przy tym kilka razy. Zdejmując i zakładając. Zawsze tak robiła kiedy nie potrafiła poradzić sobie z stresem czy nerwową sytuacją, a ta zdecydowanie do takich należała. Zdjęła go, podniosła na wysokość twarzy i wnikliwie spojrzała, jakby szukając w nim odpowiedzi. Należał do jej matki, dostała go od ojca na osiemnaste urodziny, aby pamiętała o tym, że zawsze będzie ją wspierał, pomagał. Ma za zadanie przypominać o mamie, która kochała ją ponad życie. Mimowolnie przypomniała sobie opowieść ojca jak wyczekiwanym dzieckiem była, jak marzyli
o córce. Uwielbiała słuchać godzinami jak bardzo szczęśliwymi rodzicami byli kiedy się urodziła, jak dorastała. Niesamowita historia rodem z książki, która wydarzyła się naprawdę. Kąciki różowych ust prawniczki wygięły się w lekki łuk, cicho westchnęła i spojrzała na biało-niebieski przedmiot. Wzięła go do ręki, a obawy powróciły jeszcze większe.
Powróciła do salonu trzymając go cały czas w ręce, sekundy które trwały wieczność płynęły wolnej niż zawsze. Odłożyła test na stolik, a sama usiadła. Stres, niepewność nie dawały spokoju. Wstała podchodząc do okna, ponownie podniosła przedmiot spojrzała na małe prostokątne okienko, które nic się nie zmieniło. Uchyliła okno, zaczerpnęła powietrza. Nadal nic. „Wieczność” to jedna
z myśli, które pojawiły się w jej głowie. Innych starała się nie dopuszczać do świadomości. Powróciła na kanapę. Cisza. Słyszała tylko jak wskazówki zegara z każdą sekundą wydają charakterystyczny dźwięk, bicie swojego serca, które także wydawało głośniejszy dźwięk niż zawsze. Napięcie, które rosło spowodowało, że jej ciało zaczęło się kołysać do przodu i do tyłu. Synchroniczne ruchy pozwalały poradzić sobie ze stresem. Nieśmiało podniosła test. Świat na chwilę się zatrzymał, serce zabiło mocniej, a jej oczy dostrzegły dwie czerwone kreski. Chcąc zmienić magiczną siłą wynik, spojrzała ponownie, ale ten ciągle pokazywał dwie małe pionowe znaczki. Odłożyła go na stolik. Nogi, które zaczęły drżeć pod wpływem opuszczającej jej ciało adrenaliny podniosła w górę i skrzyżowała ze sobą. Irytujący dźwięk dzwoniącego telefonu nie dawał spokoju. Cisza, ponownie usłyszała tylko ciszę. Zaledwie przez chwilę mogła usłyszeć własne myśli, bo urządzenie ponownie zaczęło wydawać charakterystyczny sygnał. Podniosła biały przedmiot.
- No hej. - niepewnie zaczęła rozmowę. Gardło, które nadal było ściśnięte nie pozwalało powiedzieć nic więcej.
- Gdzie ty jesteś? - Agata odgarnęła kosmyk włosów, który niedbale opadał na jej twarz.
- A gdzie mam być? - nabrała powietrza. - Jestem w domu. - powiedziała w miarę spokojnie.
I w tym samym momencie przypomniała sobie o spotkaniu. Zamilkła, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Zapomniałaś o naszym spotkaniu? - radosny głos Gawron wcale nie dodawał jej odwagi. Zamknęła powieki i cicho westchnęła.
- Wiesz co, źle się czuje. To chyba nie jest najlepszy pomysł. - szukała za wszelką cenę jakiego wyjaśnienia. Mimowolnie spojrzała na test oczy ponownie naszły łzami. - Możemy to przełożyć? Chcę położyć się spać. - skłamała. - Pa Dorota. - nie dała przyjaciółce czasu na odpowiedz, szybko nacisnęła czerwoną słuchawkę.
Jej podświadomość nie była w stanie przeanalizować tego co przed momentem się stało. Przerażający strach paraliżował jej ciało, bezwładnie opadła na łóżko twarz zanurzyła
w puchowym kocu. Teraz już było słychać tylko szloch. Wołanie o pomoc z bezradności, tak samo jak małe dzieci, które płaczem potrafią zdobyć wszystko. A jednak ona jest dorosłą kobietą, która nie potrafi sobie poradzić z informacją, że zostanie matką. Jej życie właśnie się zmieniło. Dwie małe czerwone kreski sprawiły, że wszystko powróciło ze zdwojoną siłą. Żal do Marka, żal do siebie. Jak to możliwe? Oczywiście myślała o dziecku, ale jeszcze nie teraz. Z roku na rok ta myśl stawała się coraz to bardziej odległa. Obecnie nie była z nikim. Układ z Markiem był prosty – jest fajnie, przyjemnie nie psujmy tego rozmowami o czymś stałym, o czymś co zmieni bieg naszego życia. Los chciał inaczej. Postawił ją, ich przed faktem dokonanym. Małe zapomnienie, które zaowocuje nowym człowiekiem. Człowiekiem, który będzie posiadał jej geny jak i Marka. Nie miała siły już płakać, kolejne wylane łzy nic nie zmienią. Beznamiętnie wpatrywała się w mały przedmiot leżący na stoliku, po chwili ze zmęczenia zasnęła. Przyjemność nie trwała długo, bo po 30 minutach usłyszała dzwonek do drzwi. Nieznośny dźwięk, który wyrwał ją ze snu, gdzie była szczęśliwa, gdzie śniła się jej mama. Kolejny sygnał, a po chwili usłyszała walenie do drzwi. Zwinnie wygrzebała się spod koca, głośno westchnęła i ruszyła w kierunku drzwi. Wyjrzała przez judasza i dostrzegła Dorotę z butelką wina. Przymknęła oczy, oparła się o drzwi. Nie miała ochoty na spotkania, na pożegnania na cokolwiek.
- Wiem, że tam jesteś. Otwieraj! - uderzyła ręką o drzwi. - Zaraz wyjdą sąsiedzi i będziesz miała nieprzyjemności. - zaśmiała się głośno. Agata niepewnie przekręciła zamek. Złapała za klamkę i w tym samym momencie pomyślała „test”. Szybko wróciła do salonu i schowała mały przedmiot, który wywoływał u niej panikę. Powróciła do drzwi pociągnęła za chłodną klamkę i cicho powiedziała.
- Spałam, przepraszam. - kolejny raz oszukała przyjaciółkę. Dorota, która uśmiechnięta od ucha do ucha emanowała radością zatrzymała się na chwilę, złapała brunetkę za ramiona, a przestraszona mina sprawiła, że przyklęknęła ślinę głośniej niż zawsze.
- Agata co się stało? - nie rozumiała jej pytania. Zmarszczyła brwi. - Wszystko w porządku? - nie była świadoma swojego wyglądu. Opuchnięte oraz podkrążone oczy, lekko rozmazany makijaż.
- Wszystko w porządku. - spuściła wzrok, dłonią zaprosiła Dorotę do mieszkania. Kłamstwa. Jej obecnie życie opiera się tylko na kłamstwach i nawet nie potrafi powiedzieć, że nic nie jest
w porządku, a jej życie to pasmo porażek. Nie umiała opowiadać o swoich uczuciach. Nie teraz.
- To na pewno poprawi Ci humor. - pokazała słodkie wino, które uniosła wyżej. Brunetka uśmiechnęła się naturalniej jak tylko potrafiła.
- Wiesz co mam inny pomysł. Ty będziesz piła wino, a ja napije się herbaty? Co Ty na to? - ruszyła w kierunku kuchni. Po chwili przyniosła jeden kieliszek i postawiła go na stole, a sama zabrała się za parzenie naparu.
Niezręczna cisza, która trwała znacznie dłużej. Nie potrafiła tego zmienić. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać. Dorota była, tą która ratowała sytuację. Co rusz opowiadała o tym jak się poznały, wspominała sprawy, które razem prowadziły, a ona słuchała - tylko tyle być może, aż tyle. Co jakiś czas pokiwała głową dając tym samym znak, że żyje, słucha. Jej myśli były w zupełnie innym miejscu, a mianowicie krążyły wokół zdarzenia, które miało miejsce niecałą godzinę temu. Upiła kolejny łyk herbaty. Kiedy zdążyły przenieść się do salonu, usiadły wygodnie na kanapie. Otulone w puchowy koc przez chwilę milczały. Dorota dostrzegła smutne oczy prawniczki, które mimo uśmiechu na twarzy błagały o pomoc. Przygaszone spojrzenie, które co rusz uciekało od jej wzroku. Kilkukrotne próby wyciągnięcia jakiś informacji kończyły się tym samym. „Wszystko jest w porządku”.
Wiedziała doskonale, że coś ukrywa. Chciała dać jej czas. Miała świadomość, że jedyne czego obecnie Agata potrzebowała to samotność, ale także widziała w tych smutnych oczach wdzięczność, że nie jest sama, że jest tuż obok niej. Kilka razy poczuła jak zaciska jej dłoń na swojej. Być może w ten sposób chciała podziękować jej za pozostanie czy mimo wszystko spotkanie w dniu dzisiejszym. Zawsze odwzajemniała jej uścisk dając jej znać, że jest tutaj, nic się nie zmieni, zawsze może na nią liczyć. Dzisiejszego dnia nie będzie sama. Butelka, która była już połowie opróżniona spowodowała częstsze wizyty w toalecie, a ta była tą pierwszą. Gdy weszła do małego pomieszczenia wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Zapach miodowego balsamu, a nawet światło, które czasem płatało figle i gasło na kilka sekund. Uśmiechnęła się w duchu. Kiedy myła ręce jej uwagę zwróciło małe różowe pudełeczko, które leżało tuż za stertą ręczników. Nieświadoma podniosła je, a jej oczom ukazał się napis „test ciążowy”. Zastygła na chwilę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nic nie znalazła. Myśli, które przyszły jej do głowy były tylko potwierdzeniem złego samopoczucia Agaty, jej obecnego zachowania. Poczuła przyspieszone bicie serca i gniew do siebie, że nic nie zauważyła. Jej przyjaciółka jest w ciąży, a ona zadręcza ją swoimi problemami. Skarciła się w myślach za swoje zachowanie. Kiedy pierwsze emocje opadły ruszyła w kierunku drzwi, lekko nacisnęła na klamkę, a te chwilę potem otworzyły się. Dostrzegła  skuloną postać kobiety, która owinięta szczelnie w fioletowy materiał patrzyła w okno. W dłoni trzymała kubek z herbatą. Jak mogła się nie domyśleć. Zrobiła krok na przód, a podłoga lekko zaskrzypiała i tym samym stała się głównym obiektem zainteresowania Agaty. Zatrzymała się na chwilę nie mogła wykonać żadnego kroku, ale jej podświadomość krzyczała, aby podeszła do niej
i porozmawiała. Przecież to może być test sprzed miesiąca, ba sprzed pół roku, a pudełko o niczym nie świadczy. Kiedy zmniejszyła dystans je dzielący, spojrzała prosto w błękitne tęczówki
i wiedziała. Wiedziała, że to musi być prawda. Agata Przybysz będzie mamą. Podeszła do brunetki, zabrała czerwony kubek, odstawiła na stolik i przytuliła ją z całej siły. Czuła jak ciało prawniczki jest spięte jak z każdą sekundą emocje opadają. „Przepraszam, że nie zauważyłam” - tylko tyle
z siebie wydusiła.
Agata, początkowo zaskoczona nie wiedziała jak ma zareagować. Co to wszystko miało oznaczać? Potem zaczęła analizować – łazienka, test, pudełeczko. Nie potrafiła dłużej kłamać, łzy same zaczęły płynąć. Stłumiony szloch stał się nieco głośniejszy. Poczuła jak Dorota ją mocniej przytula. Uwolniła się na chwilę. Drobna dłoń rudowłosej zgarniała płynące łzy po polikach powtarzając co rusz „wszystko będzie dobrze”. Kolejny raz przytuliła ją najmocniej jak tylko potrafiła tym razem odwzajemniła czułość. Kołysząc się w jeden rytm uspokoiły swoje emocje oraz mocno bijące serca.
- Od kiedy wiesz? - ciągle ją przytulając zapytała Dorota.
- Od... od godziny. - ledwo słyszalny głos wydobył się z drobnych ust. Jeszcze mocniej ją do siebie przytuliła, a na czułku głowy złożyła delikatny pocałunek.
- Czy to... - zamilkła na chwilę, nie wiedziała jak ma ułożyć zdanie.
- Tak. - wiedziała jakie chce zadać pytanie. Ponownie próbowała stłumić w sobie płacz. Teraz sama mocniej wtuliła się w przyjaciółkę. Nie musiała udawać, że wszystko jest w porządku. Dała upust emocjom dnia dzisiejszego.
***
Para, która wydobywała się z jej ust tworzyła małe obłoczki dymu. Na zewnątrz panowała temperatura minusowa. Wychodząc z samochodu chłodne powietrze wręcz uderzyło z podwojoną siłą. Szybko zamknęła samochód i pospiesznym krokiem ruszyła ku drzwi. Biały budynek, w którym kierunku podążała przywoływał raczej te złe myśli. Wspomnienie ogniska, a wraz z nim negatywnych emocji. Deszcz, który z każdą sekundą stawał się gęstszy. Z każdym wykonywanym przez nią krokiem oddalały się ciepłe płomienie, które ogrzewały jej ciało. Przemoczone ubranie, włosy, po których spływała ciurkiem woda ukrywała płaczące oczy. Szybko odgoniła od siebie złe wspomnienia. Teraz liczyło się tylko to, że przybyła tutaj dla niego. Potrzebowała jego spojrzenia, które dodawało jej otuchy. Cicho zapukała w drewniane drzwi. Cisza. Ponowiła próbę, ale tym razem znacznie mocniej, głośniej. W oddali usłyszała, że ktoś zmierza w jej kierunku. Charakterystyczny dźwięk otwierającego zamka. Zobaczyła błyszczące niebieskie oczy, nie potrafiła się nim oprzeć. Podeszła pewnie do Marka i go pocałowała. Początkowo niepewnie, aby chwilę potem zachłanniej wbić się w jego usta. Zapach starego mieszkania mieszał się z słodkim zapachem prawnika.
- Cześć. - rzuciła szybko przy czym oblizała dolną wargę.
- Cześć. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj. - zgodnie z myślami wycedził. Gestem dłoni zaprosił ją, aby weszła dalej. - Rozgość się. - zabrał płaszcz. - Napijesz się czegoś?
- Tak poproszę herbaty. - zaśmiała się na widok zdziwionego prawnika, który zabrał się za poszukiwania kubków. - Zmarzłam trochę. - potarła dłonie, aby chociaż trochę je ogrzać. Kiedy zobaczył wykonany gest podszedł do kobiety, ujął jej drobne ręce i zamknął szczelnie w swoich. Chuchnął do środka ciepłym powietrzem, aby jeszcze bardziej je rozgrzać. Uśmiechnęli się nawzajem do siebie. Kciukiem delikatnie pieścił jej skórę, która z każdą sekundą stawała się coraz cieplejsza. - Dziękuję. - różowe kąciki ust uniosły się najwyżej jak tylko potrafiły. Pojawił się szczery uśmiech, który tak uwielbiał.
- Podobno kto ma zimne ręce ten ma gorące serce. - ucałował jedną dłoń. Dotyk jego dwudniowego zarostu wywołał kolejny promienny uśmiech. Zaśmiali się oboje.
- Podobno. - zabrała dłonie z ciepłego objęcia. Usiadła na krześle.
- Co Cię tu sprowadza?
- Chciałam pooddychać świeżym powietrzem. - zaciągnęła w płuca sporą ilość tlenu.
- Doprawdy? - uśmiechnął się wymownie. Postawił przed nią gorący wywar.
- Czy pan mecenas mi nie wierzy? - wbiła wzrok w jego chabrowe tęczówki.
- Oczywiście, że wierzę. - zaśmiał się pod nosem. Uwielbiał kiedy się z nim droczyła, kiedy patrzyła na niego wzrokiem pożądania. Stanął za jej plecami i zaczął masować jej napięte mięśnie karku. - Co się stało? - kolejny mięsień od przyjemnego dotyku rozluźnił się.
- Czy coś  musiało  się stać? - poczuł jak mięśnie ponownie się naprężają. Zaczęła szybciej oddychać, wzrokiem krążyć po pomieszczeniu.
- Agataa. - przedłużył ostatnią literę. Przestał na chwilę masować, a jej twarz w tym samym momencie wylądowała na jego dłoni, otulając ją delikatnie czarnymi włosami. Westchnęła cicho. Głowę odchyliła w tył, aby spojrzeć na jego twarz.
- Naprawdę nic się nie stało. - uśmiechnęła się najszczerzej jak tylko potrafiła. Zbliżył swoją twarz do jej i złożył na jej wargach delikatny pocałunek.
- Niech Ci będzie. - wypowiedział prosto w jej usta, nie przestając całować.
Chwilę później pili wino. Byli szczęśliwi tak po prostu. Ich oczy świeciły radością, co chwilę zerkając na siebie, a chwilę potem przesyłając sobie serdeczny uśmiech. Oboje zdawali się o czymś myśleć. Spojrzenia skierowane w dal zdradzały ich nieobecność.
- Wiesz co, uwielbiam takie pomieszczenia. - odezwała się po dłużej ciszy, Marek rozejrzał się po kuchni. - To znaczy takie z klimatem. Czuć w nich - zamilkła na chwile. - Rodzinną atmosferę. - uśmiechnęła się.
- Hmmm, czy ja wiem. - upił łyk wina.
- Jak byłam dzieckiem tata zabierał mnie na wieś do dziadków, a tam zawsze siedziałam na nalepie. - przymknęła na chwilę oczy, aby powrócić wspomnieniami do tamtych dni.  - Obserwowałam jak babcia szykuje obiad, a dziadek rozmawia z ojcem. - zrobiła pauzę. - Uwielbiałam tamtą atmosferę. Było czuć to coś. Tutaj jest podobnie. - uśmiechnęła się ponownie.
- Faktycznie coś w tym jest. - przyznał jej rację. - Chociaż ja mam inne wspomnienia. Mieszkałem tutaj, więc raczej mam tylko sentyment do tego miejsca bo dorastałem w nim, ale nigdy tego nie czułem. - przyznał się szczerze. Upił łyk czerwonej cieczy po czym wstał. Podszedł do Agaty i złapał ją za rękę. - Chodź. - pociągnął ją za sobą. Jej źrenice powiększyły się do granic możliwości.
- Maarek. Co Ty robisz. - zaśmiała się.
- Nie marudź. - zgarnął rzeczy, które leżały na przypiecku i usiadł na nim.
- No chyba sobie jaja robisz. - stuknęła się w czoło.
- Jak chcesz. - opadł się głową o kafelki oraz przymknął oczy. - Jeszcze ciepłe. - dodał na zachętę. Uśmiechnęła się najszczerzej jak tylko potrafiła. Niepewnie podeszła do pieca i stała się ofiarą. Poczuła jak Marek łapie ją kolejny raz za rękę i przyciąga do siebie. Jej serce zaczęło mocniej być. Usiadła na przyjemnie ciepłym siedzeniu.
- Palant. - stuknęła go pięścią w pierś. Cudowne ciepło mimowolnie przywróciło jej wspomnienia. Opadła głowę o kafelki, a chwilę później osunęła ją na ramię prawnika. - Jest idealnie, dziękuję.
- Masz rację. Ponoć jestem palantem. - przypomniał jej:- Czasami – dokończył, a po chwili oboje się roześmiali.
- Ale czasem masz przejawy...- zamilkła ponownie. - Przejawy dobroci. - dodała pół szeptem. Marek tylko się uśmiechnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz