Marek siedział w kancelarii, miał spotkanie z klientką.
Jakaś wiolonczelistka chcąca wziąć rozwód… Dziwne było to, że najzwyczajniej w
świecie go podrywała.
-A pan, panie Mecenasie, to ma dziewczynę? No, bo taki
przystojny mężczyzna nie mający u boku kobiety. To byłoby dziwne… - flirtowała.
-Znaczy, tak właściwie to ja… - próbował coś powiedzieć, ale
nie dała mu dojść do słowa.
-To może dałby się pan wyciągnąć na jakiś obiad czy coś? –
nie odpuszczała.
-Może moglibyśmy wrócić do sprawy? – pytał.
-Wrócimy, wrócimy, ale najpierw odpowie mi pan na moje
pytanie. – drążyła.
-Mogłaby pani chwileczkę poczekać? – zapytał, po czym
wyciągnął telefon.
Wystukał jedno zdanie Błagam
pomóż. i wysłał do Agata.
-Dobrze to wróćmy do sprawy. – powiedział.
-Ja już swoje powiedziałam, teraz czekam, aż pan odpowie na
moje pytanie.
***
Agata miała już wychodzić, gdy nagle jej telefon zabrzęczał.
Odczytała wiadomość Błagam pomóż i
szybkim krokiem wyszła z gabinetu.
-Bartek, gdzie jest Dębski? – zapytała.
-Bartek, gdzie jest Dębski? – zapytała.
-U siebie w gabinecie, ma spotkanie z klientką. –
odpowiedział.
-Dzięki. – odparła i ruszyła w kierunku gabinetu.
Nikt nie musiał jej tłumaczyć tego SMS-a, wiedziała, że
pewnie jakaś napalona na mężczyzn klientka teraz z nim flirtuje. Nie wiedząc
czemu zrobiła się troszkę zazdrosna.
„No, ale w sumie, to chyba na każdą kobietę działa urok
Marka.” – pomyślała.
Ona też była w nim zakochana, ale bała się kolejnego
zranienia, kolejnego kobieciarza gotowego złamać jej serce. Niby znała Marka
już długo, zawsze ją wspierał, ale przecież po tym jak się całowali, wrócił do
Okońskiej.
„Nigdy tego nie zrozumiem.” – myślała.
I tak w tych kilku sekundach, idąc do gabinetu, zdążyła
wymyślić plan i jeszcze zatłoczyć swoją głowę niepotrzebnymi myślami…
Otworzyła drzwi i od razu ją zobaczyła. Blondynkę, która
coraz bardziej przybliżała się do Marka.
-Marek, proszę Cię. Czekam na ciebie już 10 minut. Chodź. –
podeszła i ucałowała go w policzek.
W jednej sekundzie mina klientki zmieniła się z
uśmiechniętej na zazdrosną, a potem na wściekłą. Marek wstał i objął Agatę
ramieniem.
-To jest właśnie moja dziewczyna, mecenas Agata Przybysz. –
przedstawił z uśmiechem.
-Miło mi. – odparła brunetka.
-Mi również. – powiedziała to z takim głosem, że równie
dobrze mogłaby ją teraz na śmierć skazywać. - To może ja już pójdę.
-Do widzenia. – odpowiedzieli jednocześnie.
Ale już im nie odpowiedziała, chyba zbyt się zdołowała.
-Stawiasz mi obiad. – odrzekła szybko.
-A nie lepiej kolacje? – zapytał z uśmiechem.
-Dębski, Dębski nie przesadzaj… - i zaczęła się śmiać.
I wyszli tak z gabinetu, a Bartek czekał na nich z pytającą
miną.
-Co jej zrobiliście? Dawno nie widziałem tak wkurzonej klientki.
-Co jej zrobiliście? Dawno nie widziałem tak wkurzonej klientki.
A oni wybuchnęli śmiechem.
-Powiedzmy, że zastosowaliśmy chwyt ala’Marek. – powiedziała chichotając Agata.
-A buziaka dostane jeszcze jednego? – zapytał Marek z
błagalną miną.
Bartek patrzył na nich w osłupieniu.
-Ha ha ha. Nie… - odpowiedziała. – Chyba, że stawiasz
jeszcze deser.
-Dobra, stawiam deser. – i przyłożył palec do nadstawionego
policzka.
Agata lekko go ucałowała i wyszli z kancelarii cały czas się
śmiejąc…
Domcia
Domcia
Awwww ... Fajne <3
OdpowiedzUsuńHehe niezłe :D
OdpowiedzUsuń