wtorek, 29 kwietnia 2014

"Jak ja sobie w życiu dawałam radę, zanim ciebie poznałam" - po odcinku 9 :)

No i skończyła się sielanka... Nie wiem czemu, ale wciąż mam wrażenie, że te wcześniejsze odcinki były jedynie snem i zaraz obudzę się 4 marca – przed premierą.
To naprawdę był odcinek z cyklu: „jak rozwalić system emocjonalny widza”. Czuję się totalnie, doszczętnie zniszczona. Płakałam przy końcowej scenie, a potem nie mogłam spać w nocy – i teraz sama nie wiem dlaczego.
Na początku Gdańsk – w którym gościła Paula, kiedy kręcili :) – razem z Agatą i Dorotą. Sprawa była bardzo fajna, wciągnęła mnie. Początkowo nie mogłam zrozumieć ostatnich słów żony Wielochy, ale później jakoś udało mi się to uporządkować :)
Maria i jej przeniesienie. Widać, że Marek się zmartwił. Przecież wiele jej zawdzięcza, Agata również.
Dalej drążą sprawę, a raczej wszystko co się na nią składa, Jadwigi. Hubert, Prospectrum, zapewne mafia i inne przekrętne „firmy”. Czyli historia, które potowarzyszy nam do ostatniego odcinka.
Dorota, Wojtek, Tuliński i jego żona. Już wiadomo, że będzie romans. Pytanie tylko, czy małżeństwo Gawron się rozpadnie?
No i Margata. Właściwie teraz to już Marek i Agata. Przeskok z bardzo dobrze na bardzo źle. Szybki. Gwałtowny. Smutny. I właściwie nie wiem, na kogo mam się gniewać. Obie sceny z nimi w samochodzie były boskie. Te uśmiechy, spojrzenia – no jak mogłoby być po czymś takim źle? A jednak… Byłam zła na Marka, bo zjebał to. Bez żadnych wątpliwości zawiódł zaufanie Agaty. Jeszcze ten Hubert i jego: „Mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego”... Zirytowałam się. Ale jak patrzyłam na nich, na te praktycznie załzawione oczy i ten wzrok, to serce mi się łamało na pół. Dębski zadzwonił do Doroty, a Agata… ona tak tęsknie patrzyła na telefon i zastanawiała się: „dlaczego nie zadzwonił do mnie?” (Ale chwila, chwila, ja tak za tą Agatą – no, bo bez wątpienia Dębski zawalił, ale przecież ona też głucha na wszystko -.- Marek się stara. Pomaga, chce na drinka zaprosić, zabiera ją do Zambrowa… Teraz jak słyszę jej odmowę: „innym razem”, to mi się ciśnie na usta: „innego razu już nie będzie” – tfu! odpukać… Oboje winni, sami sobie życie utrudniają.) I ostatnia scena. Czuję się rozbita emocjonalnie. Maluśkie kawałeczki, nie mogę się pozbierać. Przyszła, zapewne chciała się pogodzić, a tutaj taka niespodzianka. Jej spojrzenie – no płaczę i nie mogę przestać. Cały czas mam wrażenie, że nie odezwała się, bo bała się, że głos się jej załamie. Rozsypka. To było w takim starym, dobrym, Margatowym stylu. I chyba potrzebowałam takiego otrzęsienia, ale O GOD! myślę, że to za chwilę jakoś się rozwiąże, prawda? Już nie ufam sobie, miałam nadzieję, że będzie dobrze i kicha.
Zapowiedzi nie było i chyba dobrze. Zeżre mnie coś od środka do następnego wtorku, ale jakoś przetrzymam. I pewnie odcinek znowu mnie załamie…

Piosenki: MISTRZOSTWO! Dawno nie było tak dobrze dobranych tytułów, więc teraz muszę wymienić te dwie, które chodzą mi wciąż po głowie. Słowa są idealne.

I Feel Alive - Joel Dean, Shaina Zaid
Heart pounding - Karolina Kozak feat Dawid Podsiadło

Infinite - Epic Pop 


D.

sobota, 26 kwietnia 2014

Pierwszy rok za nami!

Wszystko zaczęło się od jednego pomysłu, a braku jego realizacji póki nie natrafiłyśmy na siebie dokładny rok temu. Zaczęło się bardzo nerwowo, z powodów stresu przyjęcia naszego bloga do grona odbiorców i fanów Prawa Agaty. Nasze początki były naprawdę trudne, biorąc pod uwagę fakt, iż była już stronka poświęcona, że tak powiem opowiadaniom o serialu i dodatkowo wzbogacona była o informacje, zdjęcia i filmiki. Ale wreszcie po kilku miesiącach naszą stronkę zaczęło odwiedzać coraz więcej osób i zaczęło pojawiać się coraz więcej opowiadań. Naszą pierwszą fanką, która wysłała nam opowiadanie była Klara. Jej opowiadanie pojawiło się 9 maja 2013 roku, był to czwartek (Dzień Unii Europejskiej oraz Światowy Dzień Ptaków Wędrownych) cytatem dnia był pasujący do naszej pary cytat „Chcąc doznać pełni szczęścia, trzeba je dzielić z kimś drugim.” - Mark Twain. Od tamtej pory wszystko zaczęło nabierać rumieńców. Następnymi osobami które wysyłały do nas swoje opowiadania były:  Klaudia, Marzena, Duśka, Anime, Maja, Ani, Shadow Sky, Basia, Justyna, Ada, -SH-, Nela, Weronika, Magda, Szalona Zakręcona, Angie, Muszelka, An, Daisy, Klakierka, Leszkowelove, Paola, J., Agnieszka, Avren, Katnise, Shadow Sky, MarzeTyna, Paulusia, Sonia (Marzena), Julka, M.S, Ania, Marzena i Natalia, Basia, K., M., Lily, Yahvi, Marta, Asia, Kruszynka, Agatka Przybysz i Ewelina.

Pojawiły się też autorki, które naprawdę zrobiły furorę na naszym blogu, a mianowicie:
 23.06.2013, pierwsze pojawienie się twórczości eM. Był to czwartek (Dzień Spedytora, Światowy Dzień Żółwia) cytatem dnia był: „Nigdy nie mów prawdy ludziom, którzy na nią nie zasługują.” - Mark Twain.
 11.07.2013, pierwsze pojawienie się twórczości Ewy. Był to wtorek i cytatem dnia był: „Mądrość jest morzem płytkim, ale burzliwym, a głupota bezdennym, ale martwym.” - Aleksander Świętochowski
 22.08.2013, pierwsze pojawienie się twórczości A. Był to czwartek (Dzień Pracownika Ochrony) i cytatem dnia był: „Im jestem starszy, tym mniej podzielam powszechne przekonanie, że mądrość przychodzi z wiekiem.” - Harold Mencken
 1.02.2014, pierwsze pojawienie się twórczości Two of us. Była to sobota i cytatem dnia był: Jeśli nie chcesz być zapomnianym szybko po śmierci, albo zaraz pisz rzeczy warte przeczytania, albo czyń rzeczy warte opisania.” - Benjamin Franklin


Obchodziliśmy też w ciągu tego roku urodziny osób takich jak :

Domci i Agnieszki  (29 września) najpierw o Domci - adminka, autorka opowiadań, które pisze bardzo rzadko, niestety. Natomiast jeśli chodzi o Agnieszkę, być może było jej opowiadanie tutaj, nawet znalazłam jedno, ale nie jestem pewna czy to tej Agnieszki opowiadanie. Jeżeli było, a nie przekierowałam linkiem w tej notce, to przepraszam z całego serducha! :<
Daisy (28 października) znana z 25 częściowego opowiadania, z emocjonujących jednopartówek po "Człowieczy los", który przez cały czas trzyma w napięciu. Jej całą twórczość odnajdziecie tutaj Opowiadania Daisy.
Mychy ( 1 listopada) jej twórczość możecie znaleźć na naszym blogu w zakładce Opowiadania Mychy.
♥ Pauli   (19 listopada) jedna z adminek na blogu, głównie znana z chaotycznych opowiadań, których tutaj jest pełno. Od niedawna też próbująca sił w tworzeniu filmików jej efekty pracy możecie znaleźć tutaj PaulaWoo.
 A.  (13 grudnia) znana z niesamowitych opowiadań, nie raz wracam do jej twórczości czy to w deszczowy dzień, czy to w słoneczny. Czy jadąc pociągiem, czy idąc, zawsze gdzieś tam jej opowiadania mi towarzyszą. Jeżeli ktoś jeszcze nie poznał pięknego posługiwania się słownictwem w jej wykonaniu, zapraszam do przeczytania Opowiadań A.
 Beci   (16 marca) znana z niesamowitej twórczości, której prace możecie znaleźć tutaj BeciaxD98.

Powstawały też ankiety w których to wy wybieraliście najlepsze opowiadania i autorów :
Wrzesień - najlepszym opowiadaniem zostało Opowiadanie A.  Najlepszą autorką Paula.
♠ Październik -
najlepszym opowiadaniem zostało Biorąc szanse. Najlepszą autorką Paula.
Listopad
najlepszym opowiadaniem zostało Biorąc szanse. Najlepszą autorką Paula.
Grudzień
najlepszym opowiadaniem zostało "Start over" Najlepszą autorką Paula.
Styczeń
najlepszym opowiadaniem zostało "Start over" Najlepszą autorką Paula.
Luty
najlepszym opowiadaniem zostało Opowiadanie Two of us. Najlepszą autorką Two of us.
Marzec
najlepszym opowiadaniem zostało Opowiadanie Two of us. Najlepszą autorką Two of us i Paula.
Nie zabraknie też oczywiście naszych mistrzów dzięki którym powstają opowiadania zainspirowane ich filmikami :


Zgromadziłyśmy 612 notek, a wyświetlenia dobiły do 300-tu tysięcy (aktualnie wynoszą około 376 455).

Chciałyśmy podziękować za ten cały rok - za wszystko - i za to, że jesteście tutaj z nami! :) DZIĘKUJEMY! :)



Z okazji urodzin naszego bloga Paula stworzyła te dwa filmiki - żeby nie było, że ja nic nie zrobiłam, to zaznaczam, że jeden projekt jest mój, chociaż i tak główna uwaga przypada Pauli, ona wszystko połączyła :) 
Zapraszamy do oglądania!

No to chyba tyle co chciałyśmy powiedzieć w tym szczególnym dla nas dniu. Mamy nadzieje, że osób zaglądających na naszego bloga będzie coraz więcej! :)

♥ DZIĘKUJEMY!  ♥


Pinky i Mózg.


EDIT BY PINKY : DZIĘKUJE CI DOSIU ZA WSPANIAŁY ROK PRZYJAŹNI!

Podsumowanie ankiet

Kolejne opóźnienie wynikające z pracą nad jubileuszowa notką, chyba tak mogę ją nazwać, ale przejdźmy do wyników.

OPOWIADANIE MARCA
I miejsce :
Opowiadanie Two of us
20 głosów ( 57 % )
II miejsce :
"I can't unlove you"
"Start over"
18 głosów ( 51 % )
III miejsce :
" I know you" 
17 głosów ( 48  % )

Liczba głosujących : 35

AUTORKA MARCA
I miejsce :
Two of us
Paula

21 głosów ( 70 % )
II miejsce:
Duśka
Daisy, Paula, Leszkowelove, Mycha

14 głosów ( 46 % )
III miejsce :
Mycha 
13 głosów ( 43 % )

Liczba głosujących : 30

Gratulacje dla wszystkich!
Najaktywniejszą osobę wybierzemy po ankiecie kwietnia, wtedy promować będzie ponownie dwa opowiadania i tak chyba będzie już przez cały czas, że będziemy wybierać najaktywniejszych co dwa miesiące :)


Pinky

czwartek, 24 kwietnia 2014

Opowiadanie Kruszynki cz.2

Hej! Przychodzę z 2 częścią opowiadania :D
3 część być może będzie dopiero pewnie w maju, gdyż dopiero zaczynam ją pisać i w szkole mam dużo roboty, a wakacje już za pasem i trzeba się brać za naukę :/


"Inna historia Agaty i Marka"- Część II

Rozpoczęła się uroczystość. Urzędniczka stanu cywilnego przywitała się z parą młodą, świadkami i gośćmi. Agata czuła się, jak w bajce. W końcu miała mężczyznę, którego kochała, a on kochał ją. Była pewna, że z Arturem będzie tworzyć szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Marek znowu zapomniał o całym świecie. Widział siebie na miejscu Artura. Jak obejmuje jej dłoń, która lekko się trzęsie, jak uspokaja ukochaną, gładząc ją opuszkami palców, co chwilę zerkając na twarz kobiety, uśmiechając się przy tym lekko…
Widząc wstających młodych, znowu wrócił do rzeczywistości i wstał z Dorotą, podchodząc do Agaty i Artura. Był obok mężczyzny, który odwrócił się w stronę Przybysz. Tak pragnął, żeby to był tylko zły sen. Chciałby się obudzić i uświadomić sobie, że Artur był tylko koszmarem. Że nie istnieje, a on ma jeszcze szansę, by zdobyć serce Agaty. Prawda była jednak okrutna i nie do pomyślenia. Słysząc wypowiedziane przez Artura słowa przysięgi już był pewien tego, że Agata jest już nie do zdobycia. Że staje się właśnie mężatką i będzie nosić nazwisko męża. Nie wyobrażał tego sobie…
„Milewska… Agata Milewska. Agata Przybysz Milewska… Agata Dębska… Marek! Uspokój się!”- krzyknął w myślach, przeganiając te myśli. A właściwie próbując je przegonić…
Teraz mówiła Agata. Z każdą sekundą czuł się psychicznie coraz gorzej. Chciał przerwać ceremonię, zanim ona skończy mówić. W oczach wyobraźni zobaczył retrospekcję wspomnień, na którym był on z Agatą. Z chęcią wrócił do ich pierwszego spotkania, pierwszego podawania sobie dłoni, przejście na „ty”, pierwsze wygrane z nią sprawy, pierwsza „randka” w obecności ojca Agaty, pierwszy pocałunek w kancelarii, i ten drugi w mieszkaniu Agaty… Pierwszy wspólny wyjazd służbowy, pierwszy bal, gdzie tańczyli razem (niestety przerwany przez Okońską) i wiele innych przyjemnych, oraz nawet mniej przyjemnych chwil. Kiedy usłyszał urzędniczkę, która prosi o obrączki, zamarł.
„To już koniec!”- pomyślał, wyciągając drżącymi rękoma pudełeczko z zawartością. Mało by brakowało, aby upuścił obrączki na podłogę, jednak udało mu je ułożyć na tacy. Ta chwila była dla niego koszmarem, jednak pragnął, by chociaż Agata była szczęśliwa. Małżeństwo przypieczętowali delikatnym pocałunkiem na oczach wszystkich obecnych. Goście nagrodzili to gromkimi brawami. Marek również bił brawa, udając, że jest szczęśliwy ze szczęścia kobiety…

Po uroczystym ślubie, goście zostali zaproszeni na skromny obiad do restauracji. Agata i Artur nie chcieli hucznego wesela dla setek gości. A ponieważ było kameralnie, woleli spokojniejsze świętowanie. Bez żadnej orkiestry i sporych wydatków. Tylko oni i najbliżsi. Lekko to zdziwiło Dorotę, która miała nadzieję, że wyszaleje na weselu swojej najlepszej przyjaciółki. Nie chciała jednak się narzucać, wiedząc, że to Agaty decyzja i ją uszanowała. Były jednak zniesione toasty przez ojca Agaty, Bartka i Wojtka. Przybysz z dumą mówił o córce, którą kocha. Wspominał w skrócie czasy dzieciństwa Agaty, młodości i te teraźniejsze. Życzył wszystkiego dobrego dla młodej pary. Bartek chwalił swoją patronkę optymizmem, chęcią do pokonywania słabości, realizowania własnych celów i przyjaźnią, jaką mu obdarowała. Wojtek żartobliwie opowiadał czasy, kiedy poznał Agatę. Był on jedynym mężczyzną Doroty, którego Agata polubiła. I za to podziękował kobiecie. Za to, że dzięki jej pomocy i akceptacji tworzy już wieloletnią, szczęśliwą rodzinę u boku Doroty i trójki kochanych dzieci. To samo życzył Agacie- szczęśliwej i kochającej się rodziny…
Jako ostatni zabrał głos Marek. Wstał ze stolika od razu, kiedy Wojtek usiadł na swoim miejscu. Spojrzał się na Agatę, która zaczęła obserwować twarz przyjaciela. Czekała, kiedy zacznie mówić. Szczerze już od samego początku czekała właśnie na niego. Uśmiechnęła się w jego stronę, a Dębski, widząc ten uśmiech, również oznajmił i rozpoczął przemówienie…
- Od razu mówię, że w takich uroczystościach nie wiem, co powiedzieć. Czy to ślub, czy pogrzeb, nie potrafię ułożyć dobrych słów. Co innego w sądzie, bo już mam wieloletnie doświadczenie… Ale mam nadzieję, że uda mi się coś powiedzieć, bez wszelkich problemów.
Agata z coraz to większym zaciekawieniem zerkała na Marka.
- Agatę nam już trzy lata. Trzy lata… A i tak mi się wydaje, jakby to było wczoraj- lekko się zaśmiał- Gdyby ktoś mi te trzy lata temu powiedział, że zostanę świadkiem na jej ślubie, na pewno bym tą osobę zaśmiał. Z początku nie pałaliśmy się do siebie przyjaźnią. Albo ja jej walałem riposty, albo na odwrót… Ale jakiś czas po naszym pierwszym spotkaniu, zaczęliśmy siebie poznawać. Nie sądziłbym, żeby Agata przeszła w życiu aż tyle. Podziwiam jej determinację i siłę do walki nad sobą i naszą kancelarią. Potyczki z mafią, choroba ojca, utrata prawa do wykonywania zawodu… Tyle ona przeżyła, ale jednak się nie poddawała. Walczyła do samego końca. Nie była jednak z tym wszystkim sama. My- koledzy z kancelarii stawaliśmy do góry nogami, by pomóc Agacie. Nie, jako wspólniczce, nie jako zwykłej koleżance z pracy, ale jako naszej kancelaryjnej rodzicielce. Bo cała czwórka… Nie! Właściwie to piątka!- poprawił, szybko zerkając na Anielę- Cała piątka jest związana nicią przyjaźni, której nikt nie rozdzieli. Jesteśmy wyjątkową, nieoficjalną rodziną, która może liczyć na siebie nawzajem zawsze, i wszędzie. Dzisiaj jest dzień, kiedy wszyscy się radujemy ze szczęścia Agaty. Znalazła mężczyznę swojego życia i mam wielką nadzieję, że ta miłość przetrwa całe wieki. 
Ledwo przychodziły mu te słowa do gardła. Przecież to była bzdura!
- Jak ona jest szczęśliwa, to ja również jestem szczęśliwy i cieszę się razem z nią… Życzę wam wytrwałości i miłości!- skończył przemowę, podnosząc kieliszek do góry i szeroko się uśmiechając w stronę pary młodej. Agata była pod wrażeniem przemówienia Marka. Cieszyła się, że ma takiego przyjaciela. Opróżniła swój kieliszek, zerkając się na Dębskiego, który również się patrzył w jej stronę. Jak na komendę, znowu się uśmiechnęli do siebie…

Jakiś czas po ślubie, świeżo upieczeni małżonkowie wybrali się na miesiąc miodowy, na Kanary. Przez co w kancelarii panował harmider, spowodowanym wzrostem klientów Agaty, którymi musieli się zajmować trójka adwokatów. Jednak czasami dzwonili do Agaty, która z chęcią pomagała, kiedy potrzebowali pomocy. Trochę to irytowało Artura, który chciał, by Agata odpoczywała i spędzała ten urlop u jego boku. Zapewniał, że jej koledzy na pewno sobie poradzą, gdyż są profesjonalistami i sami dojdą do rozwiązania sprawy. Jednak Agata chciała nie tylko pomagać, ale też porozmawiać, chociaż przez chwilę z Dorotą, Bartkiem, ojcem i przede wszystkim z Markiem. Najczęściej to właśnie on do niej dzwonił. Nie było dnia, żeby Dębski o niej nie myślał. Nawet, jak została mężatką, uczucia do niej nie wygasły, wręcz przeciwnie- pokochał ją jeszcze bardziej. Wyliczał dni do powrotu Agaty do Warszawy. Chciał ją znowu zobaczyć, kiedy rozmawia z nim, uśmiecha się, żartuje… Po prostu jest obok. Jednak małżonkowie wrócili do Polski tydzień później. Dorota próbowała zrozumieć przyjaciółkę, jednak Marek był trochę zły, bo musiał wziąć za nią sprawę, do której Agata przygotowywała się przed wyjazdem na Kanary. Jednak przeprosiny w postaci małej pamiątki z ciepłych krajów i paczki jego ulubionych delicji od prawniczki, szybko usatysfakcjonowały mężczyznę, który nie potrafił się długo gniewać na ukochaną i jej wybaczył.
Wszystko szło w swoim tempie. Agata pracowała w kancelarii tak samo długo, jak przed ślubem. Artur również miał dużo roboty w firmie, więc pogodzili się z faktem, że widzą siebie jedynie wieczorami i w weekendy. Również wyjeżdżali na swoje wyjazdy służbowe, kiedy musieli. Mieli do siebie zaufanie i wiedzieli, że kilkudniowe wyjazdy są dla nich pracą i nie są w głowie im zauroczenia, czy zdrady. Chcąc, nie chcąc, Marek w końcu się pogodził z myślami, które go męczyły od kilku miesięcy. Taka jest kolej rzeczy. Agata ma swoje życie i może z nim robić, co chce. Jest z Arturem małżeństwem już od czterech miesięcy i jest szczęśliwa. Ukrywana miłość do Agaty spowodowała jednak, że Marek nie chciał się związać z inną kobietą. Wolał w samotności patrzeć do końca życia, jak jego ukochana jest szczęśliwa u boku innego, aniżeli znaleźć pocieszenie u kogoś, kogo nigdy tak bardzo nie pokocha, jak Agatę…

W sumie można w tym momencie napisać, że wszyscy (no, prawie wszyscy) żyli długo i szczęśliwie. Jednak nigdy nie wiadomo, co może być jeszcze po zakończeniu szczęśliwej historii. Niestety, jak się okazuje, nie każda bajka ma swoje dobre strony…



Kruszynka

"Co przyniesie los?" cz.2

Cz. 2

W drodze do Agaty zatrzymał się przy sklepie i wysiadając z auta wybrał się na zakupy rozglądając się za czymś na obiad myśląc co by mógł upichcić co kupić Agacie na zapas. 
Gdy zajechałam do domu, z lekka ogarnęłam salon i najbliższą jego okolicę z ubrań i papierków oraz innych interesujących rzeczy. 
Kiedy udało mu się zrobić nieco większe zakupy po dłuższym czasie spędzonym w sklepie zapłacił za nie po czym wyszedł i zapakował wszystko do auta po czym wysłał tylko Sms-a do Ojca by nie czekali na niego z obiadem bo zje u Agaty i odjechał do domu. 
Nawet w miarę szybko mi poszło to sprzątanie więc zrobiłam sobie herbatkę i się nią rozkoszowałam w salonie czekając aż Marek przyjedzie z zakupami, bo na prawdę w lodówce świeciło się tylko światło. Chociaż uznałam, ze co drugi dzień Mareczek mógł by tak wpaść obiad upichcić nie dlatego że mnie się nie chce bo ja bez problemu, ale takie wpadanie może by poprawiło nasze relacje a po drugie nudno tak samej siedzieć w dużym domu. 
Docierając na miejsce wysiadł z auta przy okazji biorąc siatki z bagażnika po czym skierował się w stronę domu a wchodząc do środka pomaszerował od razu do kuchni. - Jestem - Oznajmił stawiając siatki na stole i wypakowując z niej rzeczy, które od razu układał w lodówce. 
- No w końcu już miałam dzwonić po pizzę, bo zaczynam umierać z głodu. 
Oznajmiłam wchodząc do kuchni, a widząc same pyszności aż mi ślinka na samom myśl o nich ciekła, 
- Chociaż z tym telefonem się wstrzymam ale pyszności.. 
Zerknął na Agatę uśmiechając się ledwo dostrzegalnie, - Były kolejki... ale Nie martw się nie pozwolę Wam z głodu umrzeć i już się zabieram za robienie obiadu. - Odparł podchodząc do zlewu i opłukał dokładnie ręce po czym zaczął krzątać się po kuchni. 
Oparłam się o framugę drzwi w kuchni i się przyglądałam Markowi. 
- I dlatego nie chodzę na zakupy ostatnio.. 
Mruknęłam sama do siebie pod nosem. Czując na sobie wzrok Agaty spojrzał przelotnie w jej stronę. - Jeśli byś kiedyś potrzebowała zakupów albo innych rzeczy to mi powiedz podrzucę Ci... - Powiedział po chwili ściągając brwi. - Czy kurczak w ziołach Pani odpowiada? - Spytał zaciekawiony zawieszając wzrok na małżonce 
- Zastanowię się nad Twoją propozycją.. 
Uśmiechnęłam się leciutko o propozycji na obiad. 
- My w tej chwili jesteśmy jedno głośni i woleli byśmy jakąś pyszną zupkę a kurczak może być na drugie.. A zupa bynajmniej będzie jeszcze na jutro.. 
Uniósł brew ku górze przypatrując się małżonce. - Agatko Zupka też będzie... Musicie się dobrze najeść - odpowiedział szykując wszystko do obiadku, w planach miał pyszny Barszczyk. 
- Ale tak barszczyku byśmy sobie zjedli.. 
Zerknęłam na męża uśmiechając się niewinnie. Bo same pyszności na obiad chyba będą. 
Słysząc Agatę spojrzał w jej stronę unosząc brew ku górze. - Czytasz w moich myślach bo zamierzam go ugotować... Dawno barszczyku nie miałem - Odparł z nutką wesołości a widząc ten niewinny uśmieszek zrobił słodkie oczka.
- To Ty czytasz w naszych żołądkach, bo mamy na niego wielką ochotę. 
Zastanawiałam się czy sama zaproponować małżonkowi aby wpadł w piątek upichcić obiadek czy czekać aż sam się domyśli. Uznałam, ze jednak na razie nie będę poruszała tego tematu sama jak coś wspomnę o nim później jak nic nie padnie z jego ust. 
W takim jest mi bardzo miło, że nasze żołądki myślą podobnie - Odparł z lekka rozbawionym tonek krzątając się przy garnkach a jednocześnie zastanawiając się czy uda im się chociaż dzisiaj na spokojnie pogadać już nie o Iwonie i innych sprawach jakie były dość bolesne ale ogólnie o wszystkim. W końcu musieli spróbować... zwłaszcza dla dobra maluszka. 
- No to już obiad na dwa dni mam.. Oby tak częściej a nie będę musiała w cale gotować. 
Zaśmiałam się wesoło, siadając do stołu. 
- Może Ci w czymś pomóc? 
- Nie... Poradzę sobie - Zerknął na Agatę z lekkim uśmiechem. - mhm... na dwa dni na pewno. - Odparł rzucając buraczki do gotowania i pogwizdując wesoło po czym zabrał się za obieranie ziemniaczków 
- Nie to nie ja się tam prosić nie będę.. 
Oparłam brodę na łokciach i wpatrywałam się uważnie w męża. 
Obierając ziemniaczki zmarszczył lekko czoło jakby się nad czymś zastanawiał po czym zerknął kątem oka na Agatę. - Jeśli... zechcesz mogę w piątek wpaść i ugotować Ci obiadek.. nie będziesz musiała stać przy garach poświęcisz ten czas na co innego.. - Powiedział niepewnie, nie chcąc też się jakoś za bardzo narzucać a jedynie jej pomóc by mogła sobie odpocząć co w Błogosławionym stanie było wskazane. Jednak jeśli nie zechciałaby zrozumie. 
Zastanowiłam się na moment i ucieszyłam się w duchu iż Marek sam to zaproponował, dal mnie znaczyło to dość dużo. Widać, ze zaczął się bardzo starać. 
- Ja tam ostatnio mam strasznego lenia i nie mam ochoty go z siebie wyganiać, więc nie będę protestować tylko zgadzam się na Twoją propozycję,. 
Ucieszył się, że Agata zgodziła się na tą propozycję, bo zatliła się mu nikła iskierka nadziei, że zaczną ze sobą jeszcze normalnie ze sobą rozmawiać a sam fakt iż Agacie na tym zależało był dla niego powodem do radości. - Jeśli masz lenia, to nie wyganiaj go z siebie jak dla mnie możesz się lenić do woli a ja bardzo chętnie będę dla Ciebie gotował. - Stwierdził z nieco weselszym uśmiechem. 
- A Ci się żart Mareczku udał.. 
Uśmiechnęłam się wesoło, 
- No dobra a teraz już na poważnie to miło, że jesteś taki chętny do gotowania obiadków. A powiedz co u Ciebie? 
Słysząc pytanie Agatki zerknął na nią udając zastanowienie. - U mnie w porządku nie mogę narzekać.. jak wiesz mieszkam u rodziców trochę tam im pomagam ale cieszę się, że wróciłem do pracy. Tak to bez większych zmian - Odpowiedział odwracając się na moment do małżonki i spojrzał na nią poważniejąc. - U Ciebie...? Coś się zmieniło? - Zapytał patrząc na nią z iskierkami ciekawości w oczach. 
Wysłuchałam odpowiedzi Marka z uwagą. 
- Jak dobrze pamiętam, to jak jeszcze żeś tu mieszkał to pracowałeś ale dobra nie ważne. 
Słysząc pytania skierowane do mojej osoby spojrzałam na małżonka uważnie. 
- No wiesz u mnie bez jakiś większych zmian. Nudzę się jak mops w tych czterech ścianach. Muszę wysłuchiwać upierdliwego Bartka w kancelarii bo inaczej mnie na nadzór policyjny wystawi.. Z ojcem za bardzo nie gadam bo nie gadam mało ważne z Dorotą też tylko służbowo, więc życie jak w Madrycie 
Słysząc odpowiedź Małżonki uznał, że nie będzie za bardzo o nic dopytywał by niepotrzebnie nie powiedzieć o jedno słowo za dużo i jej nie zdenerwować. - No to... nie zazdroszczę.. - Mruknął pod nosem po czym odwrócił się do garów a widząc, że buraczki się ugotowały odcedził je obierając szybciutko ze skórki i pogwizdując pod nosem - Zaraz będzie obiadek. 
- Nic mi nie wychodzi.. wszystko jest do bani.. Nawet durnego obiadu nie chce mi się ugotować i zakupów zrobić.. 
Mruknęłam pod nosem, zaczynałam mieć wszystkiego dość. Najchętniej bym czas cofnęła do dnia tej przeklętej kłótni i wszystko bym zmieniła. 
Zabrał się za ścieranie buraczków do zupy a słysząc pomrukiwania małżonki zmarszczył czoło, jednak milczał. Po chwili wrzucił starte warzywa do zupy i podszedł do zlewu opłukując dłonie, i wycierając je w ręcznik a zaraz potem stanął za Agatą opierając dłonie na jej ramionach. - Uspokój się.. - Szepnął łagodnym tonem delikatnie rozmasowując ramiona Agaty. - Na pewno nie jest tak źle ja Ci pomogę... nie martw się.. 
- Mam tego wszystkiego dość i czasem żałuję, że nie mona czasu cofnąć bo bym wiele rzeczy zmieniła w swoim życiu. 
Wyszeptałam po czym przymknęłam powieki aby się uspokoić i już nie marudzić tylko docenić to co teraz mam. 
Wsłuchiwał się w Agatę i westchnął cicho, nadal masując jej ramiona. - Agata... ja też bym dużo rzeczy zmienił ale niestety czasu nie cofniemy i trzeba żyć dalej cieszyć się tym co jest... Wiem, że nie jest łatwo, ale Ty dasz radę jesteś przecież silną Kobietą... niedługo wszystko się zmieni... będzie dobrze. - Wyszeptał i odetchnął ciężko zamyślając się na chwilę. Dręczyło go poczucie winy i wyrzuty sumienia bo przecież to on zrujnował ukochanej życie swoim wyskokiem i zakłamaniem. To bolało go najbardziej... bo przecież kiedyś obiecał, że zrobi wszystko aby była przy nim szczęśliwa i nie musiała cierpieć... a tymczasem okazał się największym draniem i cierpieniem dla niej... Dla kobiety którą kochał nad życie... a przyczynił się do rozpadu małżeństwa, pogardził tym wszystkim i zburzył to co było między nimi. Mimo iż tak bardzo nie chciał jej ranić i zarzekał że nigdy tego nie zrobi zdawało mu się, że Robi to jeszcze bardziej niż ktokolwiek inny i gdy tylko o tym pomyślał ogarniała go złość, żal, bezradność, bo zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli nie wiadomo jakby się starał nigdy nie będzie już tak jak dawniej że utracił Agatę z własnej głupoty czego nie mógł przeboleć. Cierpiąc z powodu tego wszystkiego, choć nie okazywał tego... nie użalał się nad sobą. 
Ale prawa była taka, że momentami myśląc o tym odechciewało mu się żyć i najchętniej zapadłby się pod ziemię za to co zrobił. 
Odsunąwszy się od małżonki po chwili zmyśleń wrócił na ziemię i podszedł do szafki wyjmując z niej dwa talerze po czym upewniając się, że zupa już jest gotowa rozlał ją w talerze po czym postawił je na stole sięgając jeszcze po łyżki i jedną z nich bez słowa podając Agacie. 
Wsłuchałam się uważnie w słowa Marka, ale ich nie skomentowałam. Widziałam tylko jedno, ze dla dobra malca zrobię wszystko. A przecież chciałam, aby miał oboje rodziców gdy tylko przyjdzie na świat i muszę schować swoją dumę oraz żal do kieszeni i postarać się jakoś dogadać z mężem. Było mi przykro, że mnie okłamał i to co zrobił nadal bolało, ale ważniejsze jak dla mnie było dobro nadrzędne. Na pewno tak szybko i tak łatwo nie zapomnę o tym co sie wydarzyło w naszym wspólnym życiu, ale postanowiłam zaryzykować i dać Markowi drugą szansę, bo przecież nadal kochałam go do szaleństwa. Wzięłam kilka głębokich wdechów i spojrzałam na męża. 
- Marek posłuchaj mnie uważnie po powiem to tylko raz.. Przemyślałam sobie już kilka spraw, bo w końcu jak się samej siedzi w czterech ścianach to ma się dużo czasu do myślenia. 
Zamilkłam na krótką chwile, ale przecież to co chce powiedzieć to, ze chce ratować naszą rodzinę więc czego tu sie bać. Przełknęłam głośno ślinę i kontynuowałam dalej. 
- Uważam, ze każdy ma prawo do możliwości wyjaśnienia wszystkiego i szansę aby naprawić to co się zawaliło przez swój błąd, więc jeśli jesteś zainteresowany aby ratować jeszcze naszą rodzinę, która za kilka miesięcy powiększy się o jedną osobę. To moja propozycja jest taka abyś wrócił do domu i zajął jeden z pokoi.. 
Spojrzał na Agatę zajmując miejsce u stołu i skupiając na niej wzrok słuchając jej uważnie a gdy padła propozycja by wrócił do domu spuścił wzrok. Oczywistym było, że chce wrócić i nawet ogarnęło go uczucie lekkiego szczęścia, kiedy Agata wyszła z ową propozycją. Nie oczekiwał zbyt wiele, zdając sobie sprawę, że ani jemu ani jej nie będzie łatwo z tym wszystkim ale kochał ją całym sercem i chciał być przy niej... przy nich... Pragnął by jego dziecko było szczęśliwe i mało pełną rodzinę jego dobro jak i Dobro Agaty było dla niego najważniejsze i zamierzał ratować ten związek... Nie chciał niczego zaprzepaszczać zwłaszcza że przekonał się jak to jest stracić ukochaną więc teraz robiłby wszystko by jej to wynagrodzić. - Oczywiście, że wrócę... - Powiedział po dłuższej chwili milczenia Dziękuję... - Dodał unosząc wzrok na małżonkę. Nie chciał już nic obiecywać a zamiast tego postarać się by teraz to wszystko inaczej wyglądało.
- Nie dziękuj, bo robię to dla dobra ogółu a nie dla tego abyś nie wiem co sobie wyobrażał. Ja chcę bynajmniej jak na razie aby nasze relacje się poprawiły i dla naszego maluszka, który jest i będzie najważniejszy. 
Zerknęłam na Marka, po czym zabrałam się za jedzenie bo na prawdę byłam strasznie głodna. 
Wysłuchał Agaty i skinął głową na znak, że przyjął to do wiadomości i w pełni się z tym wszystkim zgadza. Bo nawet nie śmiał niczego sobie wyobrażać a dobro maluszka było dla niego najważniejsze. - Nic sobie nie wyobrażam... możesz być spokojna. Malec jest najważniejszy i oboje dla niego chcemy jaj najlepiej. - Odpowiedział półgłosem zabierając się za jedzenie barszczyku, chociaż nie był za bardzo głodny 
- I dobrze, ze się chociaż tu oboje teraz zgadzamy z tym.. A barszczyk pyszny i częściej musisz nam go tu gotować 
Zerknęłam na małżonka zajadając się barszczykiem, który na prawdę był pyszny. 
Zerknął na Agatę znad talerza uśmiechając się lekko. - Cieszę się, że wam smakuje.. i skoro jest tak pyszny to chętnie będę wam go gotował - Odpowiedział jedząc zupę bez pośpiechu. 
- My jesteśmy za, bo pychota a co z tym kurczakiem? 
Dokończyłam zupę, oblizując się po niej. 
Spojrzał na Agatę unosząc lekko brew ku górze - Jednak Macie ochotę na kurczaka? Zaraz się zrobi a tym czasem może dokładki? - Spytał wstając z miejsca. i zerkając przelotnie na małżonkę. 
- Nie no to nie rób tego kurczaka tylko dolej mi zupki.. 
Uśmiechnęłam się lekko do Marka. 
Upiekę Ci go później słowo.. - Mruknął biorąc talerz małżonki i nalewając do niego kolejną porcję barszczu stawiając z powrotem przed Agatą. - Proszę... - Uśmiechnął się lekko wracając na miejsce. - Co Masz jeszcze dziś w planach? - Spytał po chwili z czystej ciekawości opierając głowę na łokciu i przypatrując się małżonce. 
Zajadałam się zupką, bo serio była pyszna. 
- Nie mam planów na dzisiaj, bo szanowny syn jak słyszał o myciu okien to chciał mnie zagdakać Więc obiecałam iż grzecznie będę siedziała na tyłku. 
I bardzo dobrze, że będziesz siedzieć na tyłku popieram synka. - Odparł z lekkim uśmiechem, ciesząc się w duchu, że Bartuś tak dba o mamę bo sam absolutnie by na to nie pozwolił Agata musiała odpoczywać i się oszczędzać a o żadnych cięższych pracach nie było nawet mowy. - Ja pomyje Ci okna będą błyszczeć... 
- Ej no ludzie umycie okien to nic strasznego ani trudnego więc czemu się tak ich czepiacie.. Firanki też zmienisz? 
Spojrzałam uważnie na małżonka. 
- Ale nie będę się sprzeczać 
Spojrzał na Agatę uśmiechając się lekko. - Agata nie czepiamy się tylko nie chcemy abyś się przemęczała a firanki też zawieszę więc niczym się nie przejmuj... 
- To ja sobie chętnie na to popatrzę.. 
Uśmiechnęłam się wesoło. 
- To jak nie masz nic do roboty to zapraszam do mycia okien 
Jeśli obserwowanie mnie myjącego okna i wieszającego firanki jest tak ciekawe to nie mam nic przeciwko byś sobie popatrzyła - Zaśmiał się cicho. - Już mnie tu nie ma idę zaopatrzyć się w wodę płyn i ścierki - Powiedział dumnie wstając z miejsca i ulatniając się do łazienki. 
- Jak dokończę zupkę i sobie popatrzę jak Ci praca idzie. 
Wcinałam zupkę degustując się jej smakiem.
Na Odchodnym usłyszał słowa żony ale już ich nie skomentował,tylko udał się na górę do łazienki skąd wziął rzeczy potrzebne do mycia okien postanawiając że zacznie od okien w pokojach na górze, więc opuściwszy łazienkę wszedł do pierwszego pokoju zabierając się za mycie okien. 
Skonsumowałam obiad i pozmywałam po nim. Następnie uśmiechnięta udałam się na górę, bo nawet mi się podobało iż Mareczek jest taki pomocny. Udałam się do pierwszego pokoju mając nadzieję, ze znajdę tam małżonka. 
Bawił się w "pokojówkę" myjąc dokładnie okna i pogwizdując wesoło. Cieszył się z tego, że chociaż tak może odciążyć Agatkę a przy okazji też się porusza. 
Widok Marka myjącego okna bez cenny.. 
- No nie sądziłam, ze Pan Mecenas się odnajduje nawet w myciu okien 
Słysząc za Sobą głos Agaty zdziwił się troszeczkę nie spodziewając się, że rzeczywiście przyjdzie sobie popatrzeć na myjącego okna Mecenasa. - A odnajduje... - Odparł przecierając szybę i marszcząc czoło. 
- No nawet dobrze Ci idzie ale tam u góry jeszcze nie domyłeś.. 
Wskazałam palcem na małą plamkę na szybie 
Zlustrował uważnie szybę wzrokiem ścierając plamkę - Dziękuję... - Mruknął z rozbawieniem. - Agata gdzie masz firanki to je od razu zawieszać będę... 
- Gdzie ja mam firanki? Niech ja pomyślę.. tam gdzie zawsze były. Proszę Cię nie zachowuj się jakbyś tu pierwszy raz był. Wszystko jest tak jak było w domu nic nie zmieniałam, no dobra zamki tylko w drzwiach ale zostawiłam Ci komplet u rodziców.. 
Zerknął na Agatę odwracając się na moment. - To ja idę po firanki... a co do kluczy wiem mama wspominała.. - Mruknął lekko zakłopotany nie dało się ukryć, że po tak długim czasie czuł się tu nieco niezręcznie. 
- Więc mam prośbę zachowuj się w miarę normalnie, wiem ze Cię tu jakiś czas nie było ale jak dobrze pamiętam to jest nasz dom 
Wpatrywałam się w Marka z uwagą. 
Wpatrywał się przez chwilę w małżonkę, po czym skinął tylko twierdząco głową i podszedł do szafy, otwierając ją i z górnej półki wyjmując firany, po czym wrócił do okna i rozkładając je zaczął zawieszać. 
Pokręciłam tylko głową i bez słowa wyszłam z pokoju. Oparłam się o ścianę w korytarzu i zastanawiałam się czy uda się nam jakoś to skleić do pupy i ułożyć na nowo razem życie.. 
Zawiesiwszy Firany przypatrzał się jeszcze oknu po czym wziął ze sobą wszystkie rzeczy i wyszedł zamierzając iść do kolejnego pokoju, jednak widząc Agatę przystanął lustrując ją uważnie wzrokiem. - Coś się stało..? - Spytał podchodząc bliżej. 
Zerknęłam na małżonka. 
- Nie, tak.. 
Sama już nie wiem co się ze mną działo, ulżyło mi z jednej strony że Marek wie o wszystkim i bardzo mnie cieszyło, ze jest i chce być ale z drugiej strony czy to się uda.A teraz chyba najbardziej potrzebowałam aby ktoś tu ze mną w domu był ale tak cały czas. Chciałam bym w końcu poczuć się bezpiecznie tak jak kiedyś. 
Usłyszawszy tą niejasną odpowiedź żony odstawił wszystko podchodząc do niej i patrząc jej w oczy z uwagą i cieniem troski. - Co się dzieje Agata powiedz mi... powiedział półgłosem nie spuszczając z niej wzroku. Nie chciał by znowu czymś się zamartwiała zwłaszcza teraz kiedy oczekują dziecka. Tęsknił za nią ale nie chciał tego za bardzo okazywać bo przecież jasno mu powiedziała, że nie ma jej niańczyć ani słodzić, więc wolał jej już zbytnią troską czy też czułościami nie podnosić ciśnienia, choć nie było to dla niego łatwe... 
Sama siebie już nie poznawałam rano mówiłam co innego a teraz myślałam co innego. 
- Po prostu bądź.. 
Mruknęłam pod nosem i w tej chwili liczyła się dla mnie ta chwila i to co w jednej sekundzie zrobiłam, wtuliłam się w ramiona męża jak gdyby nigdy nic. Po prostu teraz tego potrzebowałam najbardziej na świecie. Mieć przy sobie ukochaną osobę, którą był Marek. 
Zaskoczony zachowaniem żony a jednocześnie szczęśliwy ze słów, które w tej chwili były dla niego najpiękniejsze... i tak wiele znaczyły objął ją niepewnie ramionami - Jestem przy Tobie... i zawsze będę... - Wyszeptał jej do uszka wtulając się w jej ramię i przymykając oczka, jakby chciał nacieszyć się tą chwilą. 
- Zostaniesz? Potrzebujemy Cię.. Ja Cię potrzebuje już dłużej tak nie mogę.. 
Szepnęłam do uszka męża, a to że zmieniłam zdanie o 180 stopni znaczyło, ze jest mi na prawdę bardzo potrzeby a po drugie kobiety w ciąży często zmieniają zdanie i swoje zachowanie. 
Wsłuchiwał się w Agatę i niepewnie wplótł palce w kosmyki jej włosów lekko je przeczesując - Uspokój się Agatko... Zostanę... Będę przy Was... Przy Tobie... - wyszeptał jej do uszka. - Ja też Was potrzebuję... 
Słysząc słowa Marka uśmiechnęłam się słodziutko. Wtulając się mocno w niego. 
- Zostań z nami od dziś już na zawsze.. 
Uśmiechnął się lekko całując żonę w czubek głowy i opuszkami palców lekko gładząc kark. - Zostanę... To mogę wam obiecać... nigdzie już się nie wybieram - Szepnął patrząc na małżonkę z rozczuleniem i tęsknotą. w oczach. 
Utęsknionym wzrokiem wpatrywałam się w ukochanego, dziękując mu za razem że będzie tu ze mną. 
- Nigdzie Cię już nie wypuścimy, no chyba że po rzeczy bo za wiele w szafie ich tu nie masz.. 
spoglądał Agatce w te cudowne kojące go oczka z wdzięcznością, że mimo tego wszystkiego dała mu szansę choć wcale na to nie zasługiwał. - Na jutro coś się znajdzie a po pracy pojadę po rzeczy... - Szepnął nie spuszczając z niej wzroku. - Muszę sobie tylko pokoik u patrzeć. 
- Nie... Jak wracasz to tylko i wyłącznie do sypialni tam jest Twoje miejsce.. Ja zapominam o przeszłości i zaczynamy wszystko od zera. 
Wiedziałam,zę zmieniam zdanie co chwila i wprowadzam zamieszanie ale byłam pewna podjętej decyzji. Chce zacząć wszystko od początku i ułożyć sobie teraz życie jeszcze raz na nowo z mężem, którego kochałam najbardziej na świecie. 
Na słowa żony zrobił duże oczy przypatrując jej się uważnie. Co prawda był wniebowzięty ale nie mógł uwierzyć w to wszystko bo jeszcze chwilę temu Agatka dała mu do zrozumienia zupełnie co innego... i zastanawiał się skąd nagle taka odmiana w tym wszystkich, choć znów poczuł się szczęśliwy... Usłyszeć takie słowa od ukochanej osoby, było jak moment kiedy pierwszy raz usłyszał od niej że go kocha... uczucie entuzjazmu, radości nie do opisania. Milczał przez chwilę gładząc ukochaną po przedramionach . Jesteś... tego pewna..? - Spytał niepewnie ściągając lekko brwi nadal będąc w lekkim szoku. 
Spojrzałam w błękitne oczka małżonka i chwyciłam jego dłonie. 
- Ja wiem, ze zmieniam zdanie co 5 minut ale jestem pewna, ze chce żyć jak dawniej. Mieć przy sobie ukochanego mężczyznę, który miał okna umyć ale jakoś mu nie idzie w tej chwili, bo jakaś zakręcona baba go zatrzymuje. 
Uśmiechnęłam sie lekko. 
- Tak jestem pewna tego co mówię, jak wracasz to tylko tam gdzie Twoje miejsce jest w naszym domu. A ten smerf tutaj mnie popiera więc z nami się nie dyskutuje. 
Położyłam prawą dłoń Marka na brzuszku. 
Wpatrywał się w ukochaną zaś na jego twarzy zagościł lekki czuły uśmieszek. Zapewnienie najdroższej mu kobiety w zupełności wystarczyło i teraz tylko zamierzał w pełni wykorzystać tą szansę jaką ostał od Agaty i odwdzięczyć się za to wielkie złote, kochające serduszko, jakie po raz kolejny wobec niego okazała. 
Na kolejne stwierdzenie żony zaśmiał się krótko. - Okna mogą poczekać... a skoro nasz Skarbek Cię popiera to już nie mam żadnych wątpliwości i wracam do was - Odpowiedział półgłosem gładząc lekko jej brzuszek. 
- No popiera, popiera i to bardzo mamusie popiera.. A okna masz racje poczekają, bo mam coś ciekawszego Tobie do pokazania. 
Poczułam pewną ulgę mówiąc Markowi czego teraz chce a raczej, ze chce zacząć wszystko na nowo i mieć swoje kochanie przy sobie, szczerze mówiąc strasznie się stęskniłam za nim. A teraz czuję, ze wszystko będzie tylko i wyłącznie dobrze nie inaczej. 
Przypatrywał się Agatce z zaciekawieniem nadal się uśmiechając. Tera wszystkie negatywne uczucia jakie władały nim jeszcze nie tak dawno przerodziły się w radość i ulgę. Był szczęśliwy, że teraz zaczną wszystko od nowa zapominając o tym co było a najważniejszym było, iż Agatka zechciała mu wybaczyć za to teraz będzie starał się odbudować to zaufanie jakie stracił jednocześnie będąc przy najcudowniejsze, najukochańszej małżonce, po za którą świat mógłby nie istnieć. - A co takiego chcesz mi pokazać? Spytał z nutką ciekawości unosząc brew ku górze i uśmiechając się uroczo. 
- Chodź i nie biadol a zobaczysz.. Mruknęłam pod nosem ciągnąc Marka za rękę w kierunku sypialni. Od tego popołudnia moje życie się zmieniło liczyła się dla mnie teraźniejszość i przyszłość a o przeszłości tej złej nie chciałam pamiętać więc starałam się ją wymazać z pamięci i cieszyć się każdym dniem oczekiwania maleństwa a później doceniać uroki macierzyństwa. 
- Zobaczysz tzw. "sweet focie" naszego małego smerfa, oczywiście jeśli chcesz.. 
No idę już... - Zaśmiał się idąc za Agatą do sypialni. - Oczywiście, że chcę zobaczyć naszego smerfa - Odpowiedział dumnie szczerząc ząbki. 
- To nie było śmieszne, tata śpisz dzisiaj na podłodze.. 
Uśmiechnęłam się wesoło wchodząc do sypiali i podchodząc do komody, z której wyjęłam teczkę i udałam się na łóżko. Na którym wyjęłam całą jej zawartość. Czyli wszelkie wyniki badań, książeczkę ciąży, tzw. "sweet focie" prze ze mnie. 
- No tatuś pozagłębiaj się troszkę w lekturze.. 
Mam spać na podłodze? - Mruknął robiąc smutną minkę i wchodząc za Agatą do sypialni a kiedy wyjęła z teczki wszystkie dokumenty ogarnął łóżko wzrokiem, nie sądząc, iż jest tego troszeczkę. - No to tatuś ma co czytać - powiedział uradowany siadając na brzegu łóżka i rozglądając się po dokumentach uznał iż zacznie od obejrzenia sweet foci, więc sięgnął po zdjęcie USG Maleństwa przyglądając się mu z lekkim rozczuleniem. - nasza kruszyna... Będzie z niej silne i piękne dzieciątko po mamusi - Stwierdził ukazując szereg białych ząbków w szerokim uśmieszku i zerkając na ukochaną. - Nigdy by nie pomyślał, że nasze akcje w całym domu zakończą się tak owocnie... 
- Tu masz jeszcze inne "sweet focie" i nie długo dojdzie jeszcze jedna więc spokojnie będziesz miał co oglądać i czytać. 
Uśmiechnęłam się wesoło. 
- Nie bo tatusiu coś tak czuję będzie miał więcej niz po mamusi.. 
Usiadłam obok małżonka i przyglądam mu się uważnie, a widząc iż jest prze szczęśliwy i tak tym wszystkim zajęty, ze uznała iż nie będę mu przeszkadzać 
Agatko ja sobie wszystko obejrzę..- Odparł z wesołością zerkając na małżonkę kątem oka. - Po tatusiu... Coś Ty w tatusia niech się lepiej nie wdaje. - Mruknął marszcząc zabawnie brwi, przeglądając dalsze sweet focie - Jak Znosisz ciążę..? 
- Nie tu raczej bardziej chodziło o to, że będzie Dębski po tatusiu a nie Dębska po mamusi. Takie mam po prostu przeczucie. 
Uśmiechnęłam się wesoło, po czym pogładziłam się po brzusiu. A słysząc pytanie małżonka spojrzałam na niego. 
- Nie mam mdłości i bardzo sie z tego cieszę. Lenia mam strasznego ale to juz mówiłam wcześniej, zachcianki czasem miewam jak z kosmosu. 
Spojrzał na małżonkę unosząc brew ku górze - Jeśli to będzie Dębski to tatuś będzie dumny a jeśli Dębska będzie miał kogo rozpieszczać - Oznajmił uszczęśliwiony. - Agata.. mi Twój leń w ogóle nie przeszkadza a wręcz przeciwnie dla mnie może Cię nie opuszczać a zachcianek to jestem aż ciekaw. - Zaśmiał się poruszając lekko brwiami. 
- To mnie Mareczku pocieszyłeś.. ale jak na razie my się z malcem mamy zamiar lenić ile się da.. 
Zaśmiałam się wesoło. 
- Oj zachcianki to my mamy różne, ostatnio o 1 w nocy naleśniki piekłam, bo miałam taką chandrę na nie.. 
Przypatrywał się małżonce z szerokim wesołym uśmiechem na twarzy, a słysząc o zachciankach zmarszczył lekko brwi. - Mhhm... w razie czego mnie obudź... nie będziesz musiała wstawać. 
- Masz to zagwarantowane jak w banku.. 
Zaśmiałam się wesoło. 
- To na co Pan Mecenas stawa na Dębskiego czy na Dębską? 
Spojrzałam uważnie na małżonka. 
Zamyślił się na chwilę poruszając zabawnie noskiem - Pan Mecenas stawia na Dębskiego - Odpowiedział dumnie spoglądając na Agatę słodkimi oczkami 
- No to się niebawem przekonamy czy dobrze obstawiasz.. 
Tak jak to się dawniej robiło a tradycja nie przemija wgramoliłam się na kolana małżonka i posłałam w jego stronę ciepły uśmiech. 
- To nasz bobas chciał do taty na kolana..
- Jeszcze 7 miesięcy. - Zaśmiał się a kiedy Agatka wgramoliła się na jego kolanka obdarzył ją ciepłym spojrzeniem, kładąc dłonie na jej brzuszku i gładząc delikatnie. - Mam nadzieję, że będzie mu wygodnie u tatusia. - Odpowiedział z wesołością wpatrując się w oczka ukochanej. 
- No ja widzę, ze z matematyki to był Pan strasznie słaby.. No ale cóż ja nic nie mówię.. 
Troszkę nie pewnie wtuliłam się w ramiona Marka, a czując delikatnie łaskotanie w brzuszku uśmiechnęłam się wesoło. 
- Nasz bobas nie protestuje i stwierdzam iz mu się bardzo podoba. 
Zgadza się... Matematyka to nie jest moja mocna strona. - Odpowiedział lekko rozbawionym tonem całując Agatkę w skroń. - Jeśli mu się to podoba to się cieszę. - Mruknął opuszkami palców błądząc po brzuszku żony - Nasz Kochany Szkrabek. 
- No to przekichane Mareczku, a szkrab to rośnie jak na naleśnikach bo cały czas by jej jadł albo pizzę. A później się dziwią ludzie kobietą w ciąży, że tyle tyją jak to maleństwo by tylko czasami jadło i odpoczywało. 
Agatko... to bardzo dobrze będzie zdrowo rosło i nie wiem czemu ludzi to tak dziwi... Kobiety w ciąży muszą jeść za dwóch. - Stwierdził wesoło i niepewnie otarł noskiem o polik żony. 
- No ok, tylko ja na początku jadłam za dwóch, miesiąc temu za trzech a teraz za czterech więc się obawiam co to będzie w przyszłym miesiącu.. 
Spojrzałam na Marka słodkimi oczkami, opierając głowę na jego ramieniu. 
No to jeszcze lepiej Kochanie jedz jak najwięcej... nasz bobasek musi się dobrze odżywiać - Mruknął zerkając na ukochaną maślanymi oczkami. - Wygodnie Ci Agatko?
- A talia mamusi się nie liczy, ja już się w nic nie mieszczę a w takim tempie to cała garderoba do wymiany.. Już nie mam jak maskować nawet brzuszka bo nawet w luźnych ubraniach go widać.. 
Mruknęłam pod nosem, bo wolałam aby jak na razie wszystko było jeszcze sekretem o którym wiedzą nie liczni. 
- Mnie jest bardzo wygodnie.. 
Na pewno nie będzie tak źle... - Zaśmiał się krótko otulając żonę ramionami. - Ciekaw jestem po kim z niego tali głodomorek... 
- No i to jest dobre pytanie, bo na pewno nie po mnie.. 
Uśmiechnęłam się wesoło. 
A że niby po mnie..? - Zerknął na Agatę z zaskoczeniem marszcząc nosek. - Na pewno nie... - Ucałował ramię żony spoglądając jej w oczka. 
- Nie no po naszym szanownym sąsiedzie Tadeuszu taki głodomorek.. 
Zaśmiałam się na wspomnienie starszego bardzo miłego i pomocnego ostatni mi czasy sąsiada, 
- Chociaż nie bo też z niego taki niejadek jest.. 
Hmm No to jak po sąsiedzie ani po nas nie to może po Wujaszku Robercie - Mruknął udając zastanowienie i zaśmiał się wesoło. - A zresztą to mało ważne Kocham tego cudownego głodomorka... - Dodał z rozczuleniem wyobrażając sobie już takiego słodkiego uroczego brzdąca. 
- Uważasz, ze Twój brat to głodomorek..? 
Spojrzałam na Marka, poruszając zabawnie noskiem. 
- A zresztą najważniejsze by było zdrowe 
Nie wiem może... - Mruknął wesoło delikatnie wtulając się w Agatę. - Masz rację najważniejsze by było zdrowe... 
W ramionach ukochanego czułam się bardzo bezpieczna i chciałam aby już tak zostało do końca życia. 
- A moja szanowna pokojóweczko okna jutro skończysz myć bo dziś to nie ma najmniejszego sensu.. 
Właśnie tak pomyślałem Agatko... Zresztą dzisiaj to mam o wiele ciekawsze zajęcia - Szepnął z lekkim uśmiechem. -Wolę zająć się wami... Stęskniłem się za Tobą.. 
- No nie będziemy ukrywać, ze my za Tobą też tęskniliśmy.. 
Szepnęłam do uszka męża. 
Uśmiechnął się lekko opierając czoło o ramię ukochanej. Nie zamierzał już więcej popełnić takiego błędu doskonale wiedząc co stracił... ale teraz to nie miało znaczenia nie chciał żyć przeszłością a skupić się na tym co jest teraz i na dwóch ukochanych osobach, dla których można by powiedzieć, iż stracił głowę. 
Od dziś liczyła się dla mnie teraźniejszość i przyszłość a co dobre z przeszłości jest tylko w moim sercu i wspomnieniach, bo przecież było wiele takich super chwil.
- No to może nie doprowadzając rodziców do nerwicy czy czegoś tam zadzwoń iż do domu nie wrócisz na noc. Bo my Cię z domu nie mamy zamiaru wypuszczać. 
Usłyszawszy słowa żony uniósł głowę i spojrzał jej w oczka uśmiechając się słodziutko. - Jeśli nie chcecie mnie wypuścić to zadzwonię.. Rodzice będą wniebowzięci, że żona mnie przygarnęła... Mruknął wesoło nie spuszczając wzroku z tych cudownych zielonych oczek. 
Uderzyłam lekko męża w ramię bo mnie normalnie tu osłabiał. 
- Młody prosił, bo podpadłeś mu za coś. 
Uśmiechnęłam się niewinnie. 
Uułłaa.. - Mruknął rozbawiony marszcząc z niezadowoleniem brwi. - Już nic nie mówię... Nie gniewajcie się na mnie.. Ja już lepiej zadzwonię do mamy.. 
- No to dzwoń do tej babci na co czekasz.. 
Zerknęłam na małżonka, wtulając się bardziej w jego ramiona. 
Pogładził Agatkę po pleckach wyjmując z kieszeni marynarki telefon i wybierając numer Mamusi. 
Danusia widząc, ze dzwoni starszy syn odebrała szybko połączenie. 
D. - No gdzie jesteś? Czekam z obiadem na Ciebie.. 
Słysząc mamę zrobił lekko wielkie oczy, bo był przekonany, że tato przekazał iż będzie na obiedzie u żony ale widocznie może zapomniał. - Mamo pisałem tacie Sms-a, że mnie na obiedzie nie będzie... może zapomniał przekazać... - Mruknął z zastanowieniem w głosie. - Ale to.. przepraszam Mamuś... ja nie wrócę do domu Zostanę na noc u Tusi, więc nie czekajcie na mnie... 
D. - Ojca w domu nie ma, na ploty znowu poszedł. Że co i ze jak? Możesz powtórzyć bo chyba źle zrozumiałam.. 
Danusia się uśmiechnęła w duchu mając nadzieję, ze dzieciaki się dogadały. 
Zerknęłam, na Marka. 
- Jak pojedziesz jutro po rzeczy to poproś mamusię aby zrobiła te pyszne krokiety co miała na imieninach i jutro je przywieziesz.. 
No tak tatuś na plotkach - Zaśmiał się. - Mamo mogę powtórzyć zostaje u Agatki. - Powiedział wesoło spoglądając na małżonkę i skinął lekko głową. - Mamuś.. a ja mam taką prośbę mogłabyś zrobić krokiety? Agatce zasmakowały... a ja jutro jak wpadnę to je wezmę.. 
D. - No jasne, ze mogę jak smakowały synowej.. 
Danusia się uśmiechnęła sama do siebie. 
D. - Ale mam rozumieć, ze się jakoś z Agatą dogadaliście? A co z nowinami od sąsiadki potwierdzasz czy też zaprzeczasz.. Bo ojciec poszedł na zwiady aby się czegoś więcej dowiedzieć.. 
Mamo dogadaliśmy się... jutro przyjadę po rzeczy i wracam do domku. A co do nowin... - Westchnął cichutko. - Mroźcie szampana... 
D. - No to są wspaniałe nowiny, ojciec jak wróci to się bardzo ucieszy a szampana mrożę od wczoraj, bo dobrze przeczuwałam.. 
Danusia się bardzo cieszyła, ze chyba zaczyna wszystko wracać do normy i będzie tylko lepiej. Tym bardziej, ze za jakiś czas rodzina się powiększy.. 
D. - Jak cos potrzebujecie to dzwoń mamusia będzie gotować. 
Już sobie wyobrażam jaki ojciec będzie szczęśliwy i mogę się założyć, że jak za jakiś czas przyjedziemy cała okolica będzie trąbić. - Roześmiał się wesoło. - Miałaś racje mamo... a co do obiadków będę dzwonił.. Dziękuję - Powiedział entuzjastycznie zerkając na ukochaną maślanymi oczkami. 
D. - Ja coś czuję, że juz jutro wszyscy będą wiedzieć, ze będziesz ojcem więc jak wpadniesz po rzeczy to nie dziw się zebraniem połowy sąsiadów w domu.. Mogę się założyć, że Twój teść też już połowię Bydgoszczy powiedział iż będzie dziadkiem.. 
Mamo w to nie wątpię i wcale się nie zdziwię jeśli jutro w domu będzie nalot sąsiadów. - Powiedział rozbawiony. - Teściu już na pewno się pochwalił a jaki dumni będą że w końcu wnuka albo wnuczki się doczekają. 
- Jeśli chodzi o Bydgoszcz to nic nie wiedzą.. 
Mruknęłam pod nosem. 
D. - No dobra to ja się biorę za krokiety a ojca będę trochę stopowała aby wszystkiego nie paplał. 
Dobrze Mamuś to już Ci nie przeszkadzam i będę wdzięczny, jeśli przypilnujesz tatę. - Wyściskaj go mocno ode mnie u widzimy się jutro - Uśmiechnął się lekko. - Pa... - Rozłączył się spoglądając na Agatę - Teraz nie wie ale tata pewnie zaraz zadzwoni do niego z nowinami - Powiedział z wesołością chowając telefon i wtulając się w nią. - Jesteś zmęczona? - Spytał szeptem wpatrując się w małżonkę z troską. 
- No to niech dzwoni mnie to.. 
Zatrzymałam się aby dobrać odpowiednie słowa. 
W sumie dużej różnicy nie ma... najwyżej potwierdzisz nowiny. - Powiedział wesoło wtulając się delikatnie w ukochaną. 
- A dlaczego ja? 
Spojrzałam na Marka. 
- Może teść zechce z Tobą rozmawiać o Pańskim wyczynie.. 
Zerknęłam na swój brzuszek, bo o nic innego mi nie chodziło w końcu Przybysz nie wiedział o niczym co się wydarzyło z Iwoną i tak było dla niego lepiej. 
Jeśli zechce ze mną rozmawiać to chętnie się pochwalę swoim wyczynem - odparł dumnie delikatnie zakładając kosmyk jej włosków za uszko i uśmiechając się lekko. 
- Dobrze to zaraz się o tym przekonamy co Ty na to.. 
Zerknął na Agatę pytająco marszcząc lekko brwi. - A Proszę bardzo Agatko jeśli tak bardzo chcesz się przekonać.. 
- Daj telefon, albo wybierz numer do teścia z mojego.. 
Zerknęłam na małżonka 
Sięgnął po telefon, podając go małżonce. - Mogę się założyć, że jeśli tata już wrócił i wie to wszystko wyklepał... 
Wybrałam numer do taty. 
Andrzej akurat coś czytał, gdy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i odebrał połączenie. 
A - Cześć córcia. Mam nadzieję, ze Ci już przeszło ja na prawdę chce dla Ciebie jak najlepiej. 
- Cześć, w tej chwili to jest mało ważne zięć chciał by Ci coś powiedzieć. 
Andrzej się uśmiechnął, bo jednak córcia go posłuchała bynajmniej miał taką nadzieje. Wiedział, ze młodzi mają jakieś zgrzyty ale chciał jak najlepiej dla nich. 
A. - No to daj mi zięcia do telefonu. 
Podałam telefon małżonkowi. 
dzień Dobry Tato a tutaj mam do przekazania wspaniałe nowiny. Otóż będzie tata dziadkiem... Mareczek się wystarał - Powiedział dumnie zadowolony, że w końcu praca nad potomstwem okazała się owocna.. 
Andrzej słysząc takie nowiny uśmiechnął się szeroko. 
A. - Ale że możesz powtórzyć, bo chyba Twój teść się przesłyszał. 
Teść będzie dziadkiem i się nie przesłyszał - Oznajmił wesoło poruszając zabawnie brwiami. 
A. - No gratuluję dzieciaki, a to już potwierdzone? Mówi mi tu Mareczku wszystko.. 
Andrzej był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 
- Tak Tatuś wszystko potwierdzone i udokumentowane, właśnie przejrzałem tutaj zdjęcia naszego maluszka i je cały czas podziwiam będzie miał Tato albo wnuczka albo wnuczkę - powiedział radośnie będąc wniebowzięty z tego faktu. 
A. - Bardzo się cieszę z waszego szczęścia i jestem strasznie dumny z Ciebie Mareczku, czuję że będzie wnuk. To za jaki czas będzie mój wnusiu na świecie..? 
A dziękuję tato nie będę skromny i powiem, że też jestem z siebie dumny. - Wyszczerzył szeroko ząbki. - To dopiero drugi miesiąc.. więc jeszcze troszeczkę... 
A. - No to początek w sumie to nawet nie widać.. ale bardzo się cieszę 
- Ja się normalnie zastanawiam jak Ty z matematyki zdałeś.. 
Zerknęłam na Marka 
M: Ja też się cieszę - Zerknął na Agatkę i przysunął się bliżej ocierając noskiem o jej nosek. 
- Tato Ty go nie słuchaj, bo on nawet nie wie za przeproszeniem kiedy dzieciaka mi zrobił.. 
Mruknęłam pod nosem.. 
A. - Co tam Agatka marudziła bo nie za bardzo usłyszałem.. 
Nic takiego tato źle kalkuluje chyba miesiące ale z matematyki dobry nie byłem, więc niech się tato nie sugeruje. - mruknął wesoło. - teraz tylko czekać 
- Bo on z matmy jest kiepski i nie umie liczyć A po drugie koniec tego gadania głodni jesteśmy.. 
A. - No widzę, ze mojej córce humor powrócił a z matematyka to u facetów normalne więc się nie przejmuj tym jej gadaniem.. 
Tato ja się niczym nie przejmuje ale teraz już kończę i oddaję Agatę a sam idę do kuchni szykować jedzonko dla głodomorka. Niech tata pozdrowi Zosie - Uśmiechnął się oddając Agacie telefon. 
A. - Pozdrowię ją jak wróci od koleżanki, a Ty mi tam o nich dbaj i melduj co i jak.. 
- Ja z tym jedzeniem to żartowałam.. Więc się nie musisz fatygować do kuchni. 
Wzięłam telefon od Marka. 
- Pogadamy w weekend. Cześć. 
A. - Ok. Cześć. 
Andrzej pokręcił głową z niezadowolenia bo nie sądził, ze rozmowa z córka będzie tak krótka. Cieszył go fakt, ze będzie dziadkiem i to była wiadomość dnia. 
Spojrzał na Agatkę z mizernym uśmiechem marszcząc lekko brwi. - Agatko... Który to miesiąc, że źle kalkuluje? - Spytał lekko zakłopotany, bo nie ukrywając było mu głupio, że nie wie takiej rzeczy. 
- Marek czy Ty mnie słuchasz co do Ciebie mówię..? 
Spojrzałam na małżonka. 
Oczywiście że słucham... mówiłaś, że na matematyce się nie znam.. - westchnął bez większego entuzjazmu przypatrując sę małżonce. 
- A co mówiłam wcześniej..? Ja bardzo ładnie Ci to opisałam więc ja nadal nie wiem dlaczego uważasz, ze to jest 2 miesiąc 
Mój taki urok że muszę wszystko przekręcić... - Mruknął z niezadowoleniem i pogładził Agatę po ramieniu. - Nie słuchaj mnie... marudzę.. 
- No to ziemia wzywa.. Rzeczywistość jest brutalna i bolesna więc zacznij słuchać tego co mówię do Ciebie. 
Dobrze już schodzę na ziemię.. i uważnie Cię słucham Agatko... 
- To powtórzę jeszcze raz.. Dwa miesiące jadłam za dwóch, miesiąc temu jadłam za trzech a teraz jem za czterech. 
Teraz już wszystko rozumiem... przy najbliższej okazji wyprowadzę teścia z błędu. - Poruszył lekko noskiem. - rzeczywiście nie potrafię liczyć... 
- No ja mam nadzieję i będziesz miał to okazję naprostować w ten weekend. A tak da sprawdzenia, który miesiąc..? 
4 Miesiąc... to już duża różnica wyjaśnię to teściowi. - Mruknął spuszczając wzrok. 
- No to bynajmniej już wiesz.. A teraz głowa do góry 
Dobra koniec smęcenia z mojej strony. - Odchrząknął unosząc głowę i spoglądając na Agatę. 
- No to się do nas uśmiechnij i powiedz mi co będziemy robić przez resztę dnia. 
Zastanowił się przez moment ściągając brwi. - Macie ochotę na spacerek? - Spytał zaciekawiony.uśmiechając się wesoło. 
Słysząc propozycję męża uśmiechnęłam się wesoło. 
A gdzie pójdziemy na ten spacerek? 
Widząc, iż jego propozycja chyba spodobała się Agacie uśmiechnął się nieco szerzej. - Hmm A gdzie chcielibyście pójść... możemy się przejść po okolicy i przy okazji wstąpić na deserek do cukierni.. 
- No już lecę do cukierni przejść się możemy po okolicy ale nic więcej.. 
Mruknęłam pod nosem. 
Dobrze nie było mowy o cukierni pochodzimy tylko troszeczkę - mruknął zerkając na Agatę. - Może park? 
- A nie możemy się po prostu przejść po okolicy..? 
Oczywiście, że możemy... przejdziemy się - mruknął zerkając na Agatę. 
- Sąsiedzi się ucieszą, ze Cię zobaczą bo się dopytywali o Pana.. 
Tak? - Spytał lekko zaskoczony - To miłe z ich strony też się ucieszę bo dawno ich nie widziałem. 
- Mamy super sąsiadów, więc się o Ciebie martwią.. 

Bardzo ich lubię - Odpowiedział z uśmiechem całując Agatę w policzek. - Zbieramy się Agatko.