Cz. 2
W
drodze do Agaty zatrzymał się przy sklepie i wysiadając z auta wybrał się na
zakupy rozglądając się za czymś na obiad myśląc co by mógł upichcić co kupić
Agacie na zapas.
Gdy
zajechałam do domu, z lekka ogarnęłam salon i najbliższą jego okolicę z ubrań i
papierków oraz innych interesujących rzeczy.
Kiedy
udało mu się zrobić nieco większe zakupy po dłuższym czasie spędzonym w sklepie
zapłacił za nie po czym wyszedł i zapakował wszystko do auta po czym wysłał
tylko Sms-a do Ojca by nie czekali na niego z obiadem bo zje u Agaty i odjechał
do domu.
Nawet w
miarę szybko mi poszło to sprzątanie więc zrobiłam sobie herbatkę i się nią
rozkoszowałam w salonie czekając aż Marek przyjedzie z zakupami, bo na prawdę w
lodówce świeciło się tylko światło. Chociaż uznałam, ze co drugi dzień Mareczek
mógł by tak wpaść obiad upichcić nie dlatego że mnie się nie chce bo ja bez
problemu, ale takie wpadanie może by poprawiło nasze relacje a po drugie nudno
tak samej siedzieć w dużym domu.
Docierając
na miejsce wysiadł z auta przy okazji biorąc siatki z bagażnika po czym
skierował się w stronę domu a wchodząc do środka pomaszerował od razu do
kuchni. - Jestem - Oznajmił stawiając siatki na stole i wypakowując z niej
rzeczy, które od razu układał w lodówce.
- No w
końcu już miałam dzwonić po pizzę, bo zaczynam umierać z głodu.
Oznajmiłam
wchodząc do kuchni, a widząc same pyszności aż mi ślinka na samom myśl o nich
ciekła,
-
Chociaż z tym telefonem się wstrzymam ale pyszności..
Zerknął
na Agatę uśmiechając się ledwo dostrzegalnie, - Były kolejki... ale Nie martw
się nie pozwolę Wam z głodu umrzeć i już się zabieram za robienie obiadu. -
Odparł podchodząc do zlewu i opłukał dokładnie ręce po czym zaczął krzątać się
po kuchni.
Oparłam
się o framugę drzwi w kuchni i się przyglądałam Markowi.
- I
dlatego nie chodzę na zakupy ostatnio..
Mruknęłam
sama do siebie pod nosem. Czując na sobie wzrok Agaty spojrzał przelotnie w jej
stronę. - Jeśli byś kiedyś potrzebowała zakupów albo innych rzeczy to mi
powiedz podrzucę Ci... - Powiedział po chwili ściągając brwi. - Czy kurczak w
ziołach Pani odpowiada? - Spytał zaciekawiony zawieszając wzrok na
małżonce
-
Zastanowię się nad Twoją propozycją..
Uśmiechnęłam
się leciutko o propozycji na obiad.
- My w
tej chwili jesteśmy jedno głośni i woleli byśmy jakąś pyszną zupkę a kurczak
może być na drugie.. A zupa bynajmniej będzie jeszcze na jutro..
Uniósł
brew ku górze przypatrując się małżonce. - Agatko Zupka też będzie... Musicie
się dobrze najeść - odpowiedział szykując wszystko do obiadku, w planach miał
pyszny Barszczyk.
- Ale
tak barszczyku byśmy sobie zjedli..
Zerknęłam
na męża uśmiechając się niewinnie. Bo same pyszności na obiad chyba będą.
Słysząc
Agatę spojrzał w jej stronę unosząc brew ku górze. - Czytasz w moich myślach bo
zamierzam go ugotować... Dawno barszczyku nie miałem - Odparł z nutką wesołości
a widząc ten niewinny uśmieszek zrobił słodkie oczka.
- To Ty
czytasz w naszych żołądkach, bo mamy na niego wielką ochotę.
Zastanawiałam
się czy sama zaproponować małżonkowi aby wpadł w piątek upichcić obiadek czy
czekać aż sam się domyśli. Uznałam, ze jednak na razie nie będę poruszała tego
tematu sama jak coś wspomnę o nim później jak nic nie padnie z jego ust.
W takim
jest mi bardzo miło, że nasze żołądki myślą podobnie - Odparł z lekka
rozbawionym tonek krzątając się przy garnkach a jednocześnie zastanawiając się
czy uda im się chociaż dzisiaj na spokojnie pogadać już nie o Iwonie i innych
sprawach jakie były dość bolesne ale ogólnie o wszystkim. W końcu musieli
spróbować... zwłaszcza dla dobra maluszka.
- No to
już obiad na dwa dni mam.. Oby tak częściej a nie będę musiała w cale
gotować.
Zaśmiałam
się wesoło, siadając do stołu.
- Może
Ci w czymś pomóc?
-
Nie... Poradzę sobie - Zerknął na Agatę z lekkim uśmiechem. - mhm... na dwa dni
na pewno. - Odparł rzucając buraczki do gotowania i pogwizdując wesoło po czym
zabrał się za obieranie ziemniaczków
- Nie
to nie ja się tam prosić nie będę..
Oparłam
brodę na łokciach i wpatrywałam się uważnie w męża.
Obierając
ziemniaczki zmarszczył lekko czoło jakby się nad czymś zastanawiał po czym zerknął
kątem oka na Agatę. - Jeśli... zechcesz mogę w piątek wpaść i ugotować Ci
obiadek.. nie będziesz musiała stać przy garach poświęcisz ten czas na co
innego.. - Powiedział niepewnie, nie chcąc też się jakoś za bardzo narzucać a
jedynie jej pomóc by mogła sobie odpocząć co w Błogosławionym stanie było
wskazane. Jednak jeśli nie zechciałaby zrozumie.
Zastanowiłam
się na moment i ucieszyłam się w duchu iż Marek sam to zaproponował, dal mnie
znaczyło to dość dużo. Widać, ze zaczął się bardzo starać.
- Ja
tam ostatnio mam strasznego lenia i nie mam ochoty go z siebie wyganiać, więc
nie będę protestować tylko zgadzam się na Twoją propozycję,.
Ucieszył
się, że Agata zgodziła się na tą propozycję, bo zatliła się mu nikła iskierka
nadziei, że zaczną ze sobą jeszcze normalnie ze sobą rozmawiać a sam fakt iż
Agacie na tym zależało był dla niego powodem do radości. - Jeśli masz lenia, to
nie wyganiaj go z siebie jak dla mnie możesz się lenić do woli a ja bardzo
chętnie będę dla Ciebie gotował. - Stwierdził z nieco weselszym
uśmiechem.
- A Ci
się żart Mareczku udał..
Uśmiechnęłam
się wesoło,
- No
dobra a teraz już na poważnie to miło, że jesteś taki chętny do gotowania
obiadków. A powiedz co u Ciebie?
Słysząc
pytanie Agatki zerknął na nią udając zastanowienie. - U mnie w porządku nie
mogę narzekać.. jak wiesz mieszkam u rodziców trochę tam im pomagam ale cieszę
się, że wróciłem do pracy. Tak to bez większych zmian - Odpowiedział odwracając
się na moment do małżonki i spojrzał na nią poważniejąc. - U Ciebie...? Coś się
zmieniło? - Zapytał patrząc na nią z iskierkami ciekawości w oczach.
Wysłuchałam
odpowiedzi Marka z uwagą.
- Jak
dobrze pamiętam, to jak jeszcze żeś tu mieszkał to pracowałeś ale dobra nie
ważne.
Słysząc
pytania skierowane do mojej osoby spojrzałam na małżonka uważnie.
- No
wiesz u mnie bez jakiś większych zmian. Nudzę się jak mops w tych czterech
ścianach. Muszę wysłuchiwać upierdliwego Bartka w kancelarii bo inaczej mnie na
nadzór policyjny wystawi.. Z ojcem za bardzo nie gadam bo nie gadam mało ważne
z Dorotą też tylko służbowo, więc życie jak w Madrycie
Słysząc
odpowiedź Małżonki uznał, że nie będzie za bardzo o nic dopytywał by
niepotrzebnie nie powiedzieć o jedno słowo za dużo i jej nie zdenerwować. - No
to... nie zazdroszczę.. - Mruknął pod nosem po czym odwrócił się do garów a
widząc, że buraczki się ugotowały odcedził je obierając szybciutko ze skórki i
pogwizdując pod nosem - Zaraz będzie obiadek.
- Nic
mi nie wychodzi.. wszystko jest do bani.. Nawet durnego obiadu nie chce mi się
ugotować i zakupów zrobić..
Mruknęłam
pod nosem, zaczynałam mieć wszystkiego dość. Najchętniej bym czas cofnęła do
dnia tej przeklętej kłótni i wszystko bym zmieniła.
Zabrał
się za ścieranie buraczków do zupy a słysząc pomrukiwania małżonki zmarszczył
czoło, jednak milczał. Po chwili wrzucił starte warzywa do zupy i podszedł do
zlewu opłukując dłonie, i wycierając je w ręcznik a zaraz potem stanął za Agatą
opierając dłonie na jej ramionach. - Uspokój się.. - Szepnął łagodnym tonem
delikatnie rozmasowując ramiona Agaty. - Na pewno nie jest tak źle ja Ci
pomogę... nie martw się..
- Mam
tego wszystkiego dość i czasem żałuję, że nie mona czasu cofnąć bo bym wiele
rzeczy zmieniła w swoim życiu.
Wyszeptałam
po czym przymknęłam powieki aby się uspokoić i już nie marudzić tylko docenić
to co teraz mam.
Wsłuchiwał
się w Agatę i westchnął cicho, nadal masując jej ramiona. - Agata... ja też bym
dużo rzeczy zmienił ale niestety czasu nie cofniemy i trzeba żyć dalej cieszyć
się tym co jest... Wiem, że nie jest łatwo, ale Ty dasz radę jesteś przecież
silną Kobietą... niedługo wszystko się zmieni... będzie dobrze. - Wyszeptał i
odetchnął ciężko zamyślając się na chwilę. Dręczyło go poczucie winy i wyrzuty
sumienia bo przecież to on zrujnował ukochanej życie swoim wyskokiem i
zakłamaniem. To bolało go najbardziej... bo przecież kiedyś obiecał, że zrobi
wszystko aby była przy nim szczęśliwa i nie musiała cierpieć... a tymczasem
okazał się największym draniem i cierpieniem dla niej... Dla kobiety którą
kochał nad życie... a przyczynił się do rozpadu małżeństwa, pogardził tym
wszystkim i zburzył to co było między nimi. Mimo iż tak bardzo nie chciał jej
ranić i zarzekał że nigdy tego nie zrobi zdawało mu się, że Robi to jeszcze bardziej
niż ktokolwiek inny i gdy tylko o tym pomyślał ogarniała go złość, żal,
bezradność, bo zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli nie wiadomo jakby się starał
nigdy nie będzie już tak jak dawniej że utracił Agatę z własnej głupoty czego
nie mógł przeboleć. Cierpiąc z powodu tego wszystkiego, choć nie okazywał
tego... nie użalał się nad sobą.
Ale
prawa była taka, że momentami myśląc o tym odechciewało mu się żyć i
najchętniej zapadłby się pod ziemię za to co zrobił.
Odsunąwszy
się od małżonki po chwili zmyśleń wrócił na ziemię i podszedł do szafki
wyjmując z niej dwa talerze po czym upewniając się, że zupa już jest gotowa
rozlał ją w talerze po czym postawił je na stole sięgając jeszcze po łyżki i
jedną z nich bez słowa podając Agacie.
Wsłuchałam
się uważnie w słowa Marka, ale ich nie skomentowałam. Widziałam tylko jedno, ze
dla dobra malca zrobię wszystko. A przecież chciałam, aby miał oboje rodziców
gdy tylko przyjdzie na świat i muszę schować swoją dumę oraz żal do kieszeni i
postarać się jakoś dogadać z mężem. Było mi przykro, że mnie okłamał i to co
zrobił nadal bolało, ale ważniejsze jak dla mnie było dobro nadrzędne. Na pewno
tak szybko i tak łatwo nie zapomnę o tym co sie wydarzyło w naszym wspólnym
życiu, ale postanowiłam zaryzykować i dać Markowi drugą szansę, bo przecież
nadal kochałam go do szaleństwa. Wzięłam kilka głębokich wdechów i spojrzałam
na męża.
- Marek
posłuchaj mnie uważnie po powiem to tylko raz.. Przemyślałam sobie już kilka
spraw, bo w końcu jak się samej siedzi w czterech ścianach to ma się dużo czasu
do myślenia.
Zamilkłam
na krótką chwile, ale przecież to co chce powiedzieć to, ze chce ratować naszą
rodzinę więc czego tu sie bać. Przełknęłam głośno ślinę i kontynuowałam
dalej.
-
Uważam, ze każdy ma prawo do możliwości wyjaśnienia wszystkiego i szansę aby
naprawić to co się zawaliło przez swój błąd, więc jeśli jesteś zainteresowany
aby ratować jeszcze naszą rodzinę, która za kilka miesięcy powiększy się o
jedną osobę. To moja propozycja jest taka abyś wrócił do domu i zajął jeden z
pokoi..
Spojrzał
na Agatę zajmując miejsce u stołu i skupiając na niej wzrok słuchając jej
uważnie a gdy padła propozycja by wrócił do domu spuścił wzrok. Oczywistym
było, że chce wrócić i nawet ogarnęło go uczucie lekkiego szczęścia, kiedy
Agata wyszła z ową propozycją. Nie oczekiwał zbyt wiele, zdając sobie sprawę,
że ani jemu ani jej nie będzie łatwo z tym wszystkim ale kochał ją całym sercem
i chciał być przy niej... przy nich... Pragnął by jego dziecko było szczęśliwe
i mało pełną rodzinę jego dobro jak i Dobro Agaty było dla niego najważniejsze
i zamierzał ratować ten związek... Nie chciał niczego zaprzepaszczać zwłaszcza
że przekonał się jak to jest stracić ukochaną więc teraz robiłby wszystko by
jej to wynagrodzić. - Oczywiście, że wrócę... - Powiedział po dłuższej chwili
milczenia Dziękuję... - Dodał unosząc wzrok na małżonkę. Nie chciał już nic
obiecywać a zamiast tego postarać się by teraz to wszystko inaczej wyglądało.
- Nie
dziękuj, bo robię to dla dobra ogółu a nie dla tego abyś nie wiem co sobie
wyobrażał. Ja chcę bynajmniej jak na razie aby nasze relacje się poprawiły i
dla naszego maluszka, który jest i będzie najważniejszy.
Zerknęłam
na Marka, po czym zabrałam się za jedzenie bo na prawdę byłam strasznie
głodna.
Wysłuchał
Agaty i skinął głową na znak, że przyjął to do wiadomości i w pełni się z tym
wszystkim zgadza. Bo nawet nie śmiał niczego sobie wyobrażać a dobro maluszka
było dla niego najważniejsze. - Nic sobie nie wyobrażam... możesz być spokojna.
Malec jest najważniejszy i oboje dla niego chcemy jaj najlepiej. - Odpowiedział
półgłosem zabierając się za jedzenie barszczyku, chociaż nie był za bardzo
głodny
- I
dobrze, ze się chociaż tu oboje teraz zgadzamy z tym.. A barszczyk pyszny i
częściej musisz nam go tu gotować
Zerknęłam
na małżonka zajadając się barszczykiem, który na prawdę był pyszny.
Zerknął
na Agatę znad talerza uśmiechając się lekko. - Cieszę się, że wam smakuje.. i
skoro jest tak pyszny to chętnie będę wam go gotował - Odpowiedział jedząc zupę
bez pośpiechu.
- My jesteśmy
za, bo pychota a co z tym kurczakiem?
Dokończyłam
zupę, oblizując się po niej.
Spojrzał
na Agatę unosząc lekko brew ku górze - Jednak Macie ochotę na kurczaka? Zaraz
się zrobi a tym czasem może dokładki? - Spytał wstając z miejsca. i zerkając
przelotnie na małżonkę.
- Nie
no to nie rób tego kurczaka tylko dolej mi zupki..
Uśmiechnęłam
się lekko do Marka.
Upiekę
Ci go później słowo.. - Mruknął biorąc talerz małżonki i nalewając do niego
kolejną porcję barszczu stawiając z powrotem przed Agatą. - Proszę... -
Uśmiechnął się lekko wracając na miejsce. - Co Masz jeszcze dziś w planach? -
Spytał po chwili z czystej ciekawości opierając głowę na łokciu i przypatrując
się małżonce.
Zajadałam
się zupką, bo serio była pyszna.
- Nie
mam planów na dzisiaj, bo szanowny syn jak słyszał o myciu okien to chciał mnie
zagdakać Więc obiecałam iż grzecznie będę siedziała na tyłku.
I
bardzo dobrze, że będziesz siedzieć na tyłku popieram synka. - Odparł z lekkim
uśmiechem, ciesząc się w duchu, że Bartuś tak dba o mamę bo sam absolutnie by
na to nie pozwolił Agata musiała odpoczywać i się oszczędzać a o żadnych
cięższych pracach nie było nawet mowy. - Ja pomyje Ci okna będą
błyszczeć...
- Ej no
ludzie umycie okien to nic strasznego ani trudnego więc czemu się tak ich
czepiacie.. Firanki też zmienisz?
Spojrzałam
uważnie na małżonka.
- Ale
nie będę się sprzeczać
Spojrzał
na Agatę uśmiechając się lekko. - Agata nie czepiamy się tylko nie chcemy abyś
się przemęczała a firanki też zawieszę więc niczym się nie przejmuj...
- To ja
sobie chętnie na to popatrzę..
Uśmiechnęłam
się wesoło.
- To
jak nie masz nic do roboty to zapraszam do mycia okien
Jeśli
obserwowanie mnie myjącego okna i wieszającego firanki jest tak ciekawe to nie
mam nic przeciwko byś sobie popatrzyła - Zaśmiał się cicho. - Już mnie tu nie
ma idę zaopatrzyć się w wodę płyn i ścierki - Powiedział dumnie wstając z
miejsca i ulatniając się do łazienki.
- Jak
dokończę zupkę i sobie popatrzę jak Ci praca idzie.
Wcinałam
zupkę degustując się jej smakiem.
Na
Odchodnym usłyszał słowa żony ale już ich nie skomentował,tylko udał się na
górę do łazienki skąd wziął rzeczy potrzebne do mycia okien postanawiając że
zacznie od okien w pokojach na górze, więc opuściwszy łazienkę wszedł do pierwszego
pokoju zabierając się za mycie okien.
Skonsumowałam
obiad i pozmywałam po nim. Następnie uśmiechnięta udałam się na górę, bo nawet
mi się podobało iż Mareczek jest taki pomocny. Udałam się do pierwszego pokoju
mając nadzieję, ze znajdę tam małżonka.
Bawił
się w "pokojówkę" myjąc dokładnie okna i pogwizdując wesoło. Cieszył
się z tego, że chociaż tak może odciążyć Agatkę a przy okazji też się
porusza.
Widok
Marka myjącego okna bez cenny..
- No
nie sądziłam, ze Pan Mecenas się odnajduje nawet w myciu okien
Słysząc
za Sobą głos Agaty zdziwił się troszeczkę nie spodziewając się, że rzeczywiście
przyjdzie sobie popatrzeć na myjącego okna Mecenasa. - A odnajduje... - Odparł
przecierając szybę i marszcząc czoło.
- No
nawet dobrze Ci idzie ale tam u góry jeszcze nie domyłeś..
Wskazałam
palcem na małą plamkę na szybie
Zlustrował
uważnie szybę wzrokiem ścierając plamkę - Dziękuję... - Mruknął z rozbawieniem.
- Agata gdzie masz firanki to je od razu zawieszać będę...
- Gdzie
ja mam firanki? Niech ja pomyślę.. tam gdzie zawsze były. Proszę Cię nie
zachowuj się jakbyś tu pierwszy raz był. Wszystko jest tak jak było w domu nic
nie zmieniałam, no dobra zamki tylko w drzwiach ale zostawiłam Ci komplet u
rodziców..
Zerknął
na Agatę odwracając się na moment. - To ja idę po firanki... a co do kluczy
wiem mama wspominała.. - Mruknął lekko zakłopotany nie dało się ukryć, że po
tak długim czasie czuł się tu nieco niezręcznie.
- Więc
mam prośbę zachowuj się w miarę normalnie, wiem ze Cię tu jakiś czas nie było
ale jak dobrze pamiętam to jest nasz dom
Wpatrywałam
się w Marka z uwagą.
Wpatrywał
się przez chwilę w małżonkę, po czym skinął tylko twierdząco głową i podszedł
do szafy, otwierając ją i z górnej półki wyjmując firany, po czym wrócił do
okna i rozkładając je zaczął zawieszać.
Pokręciłam
tylko głową i bez słowa wyszłam z pokoju. Oparłam się o ścianę w korytarzu i
zastanawiałam się czy uda się nam jakoś to skleić do pupy i ułożyć na nowo
razem życie..
Zawiesiwszy
Firany przypatrzał się jeszcze oknu po czym wziął ze sobą wszystkie rzeczy i
wyszedł zamierzając iść do kolejnego pokoju, jednak widząc Agatę przystanął
lustrując ją uważnie wzrokiem. - Coś się stało..? - Spytał podchodząc
bliżej.
Zerknęłam
na małżonka.
- Nie,
tak..
Sama
już nie wiem co się ze mną działo, ulżyło mi z jednej strony że Marek wie o
wszystkim i bardzo mnie cieszyło, ze jest i chce być ale z drugiej strony czy
to się uda.A teraz chyba najbardziej potrzebowałam aby ktoś tu ze mną w domu
był ale tak cały czas. Chciałam bym w końcu poczuć się bezpiecznie tak jak
kiedyś.
Usłyszawszy
tą niejasną odpowiedź żony odstawił wszystko podchodząc do niej i patrząc jej w
oczy z uwagą i cieniem troski. - Co się dzieje Agata powiedz mi... powiedział
półgłosem nie spuszczając z niej wzroku. Nie chciał by znowu czymś się
zamartwiała zwłaszcza teraz kiedy oczekują dziecka. Tęsknił za nią ale nie
chciał tego za bardzo okazywać bo przecież jasno mu powiedziała, że nie ma jej
niańczyć ani słodzić, więc wolał jej już zbytnią troską czy też czułościami nie
podnosić ciśnienia, choć nie było to dla niego łatwe...
Sama
siebie już nie poznawałam rano mówiłam co innego a teraz myślałam co
innego.
- Po
prostu bądź..
Mruknęłam
pod nosem i w tej chwili liczyła się dla mnie ta chwila i to co w jednej
sekundzie zrobiłam, wtuliłam się w ramiona męża jak gdyby nigdy nic. Po prostu
teraz tego potrzebowałam najbardziej na świecie. Mieć przy sobie ukochaną
osobę, którą był Marek.
Zaskoczony
zachowaniem żony a jednocześnie szczęśliwy ze słów, które w tej chwili były dla
niego najpiękniejsze... i tak wiele znaczyły objął ją niepewnie ramionami -
Jestem przy Tobie... i zawsze będę... - Wyszeptał jej do uszka wtulając się w
jej ramię i przymykając oczka, jakby chciał nacieszyć się tą chwilą.
-
Zostaniesz? Potrzebujemy Cię.. Ja Cię potrzebuje już dłużej tak nie
mogę..
Szepnęłam
do uszka męża, a to że zmieniłam zdanie o 180 stopni znaczyło, ze jest mi na
prawdę bardzo potrzeby a po drugie kobiety w ciąży często zmieniają zdanie i
swoje zachowanie.
Wsłuchiwał
się w Agatę i niepewnie wplótł palce w kosmyki jej włosów lekko je przeczesując
- Uspokój się Agatko... Zostanę... Będę przy Was... Przy Tobie... - wyszeptał
jej do uszka. - Ja też Was potrzebuję...
Słysząc
słowa Marka uśmiechnęłam się słodziutko. Wtulając się mocno w niego.
-
Zostań z nami od dziś już na zawsze..
Uśmiechnął
się lekko całując żonę w czubek głowy i opuszkami palców lekko gładząc kark. -
Zostanę... To mogę wam obiecać... nigdzie już się nie wybieram - Szepnął
patrząc na małżonkę z rozczuleniem i tęsknotą. w oczach.
Utęsknionym
wzrokiem wpatrywałam się w ukochanego, dziękując mu za razem że będzie tu ze
mną.
-
Nigdzie Cię już nie wypuścimy, no chyba że po rzeczy bo za wiele w szafie ich
tu nie masz..
spoglądał
Agatce w te cudowne kojące go oczka z wdzięcznością, że mimo tego wszystkiego
dała mu szansę choć wcale na to nie zasługiwał. - Na jutro coś się znajdzie a
po pracy pojadę po rzeczy... - Szepnął nie spuszczając z niej wzroku. - Muszę
sobie tylko pokoik u patrzeć.
-
Nie... Jak wracasz to tylko i wyłącznie do sypialni tam jest Twoje miejsce.. Ja
zapominam o przeszłości i zaczynamy wszystko od zera.
Wiedziałam,zę
zmieniam zdanie co chwila i wprowadzam zamieszanie ale byłam pewna podjętej
decyzji. Chce zacząć wszystko od początku i ułożyć sobie teraz życie jeszcze
raz na nowo z mężem, którego kochałam najbardziej na świecie.
Na
słowa żony zrobił duże oczy przypatrując jej się uważnie. Co prawda był
wniebowzięty ale nie mógł uwierzyć w to wszystko bo jeszcze chwilę temu Agatka
dała mu do zrozumienia zupełnie co innego... i zastanawiał się skąd nagle taka
odmiana w tym wszystkich, choć znów poczuł się szczęśliwy... Usłyszeć takie
słowa od ukochanej osoby, było jak moment kiedy pierwszy raz usłyszał od niej
że go kocha... uczucie entuzjazmu, radości nie do opisania. Milczał przez
chwilę gładząc ukochaną po przedramionach . Jesteś... tego pewna..? - Spytał
niepewnie ściągając lekko brwi nadal będąc w lekkim szoku.
Spojrzałam
w błękitne oczka małżonka i chwyciłam jego dłonie.
- Ja
wiem, ze zmieniam zdanie co 5 minut ale jestem pewna, ze chce żyć jak dawniej.
Mieć przy sobie ukochanego mężczyznę, który miał okna umyć ale jakoś mu nie
idzie w tej chwili, bo jakaś zakręcona baba go zatrzymuje.
Uśmiechnęłam
sie lekko.
- Tak
jestem pewna tego co mówię, jak wracasz to tylko tam gdzie Twoje miejsce jest w
naszym domu. A ten smerf tutaj mnie popiera więc z nami się nie
dyskutuje.
Położyłam
prawą dłoń Marka na brzuszku.
Wpatrywał
się w ukochaną zaś na jego twarzy zagościł lekki czuły uśmieszek. Zapewnienie
najdroższej mu kobiety w zupełności wystarczyło i teraz tylko zamierzał w pełni
wykorzystać tą szansę jaką ostał od Agaty i odwdzięczyć się za to wielkie
złote, kochające serduszko, jakie po raz kolejny wobec niego okazała.
Na
kolejne stwierdzenie żony zaśmiał się krótko. - Okna mogą poczekać... a skoro
nasz Skarbek Cię popiera to już nie mam żadnych wątpliwości i wracam do was -
Odpowiedział półgłosem gładząc lekko jej brzuszek.
- No
popiera, popiera i to bardzo mamusie popiera.. A okna masz racje poczekają, bo
mam coś ciekawszego Tobie do pokazania.
Poczułam
pewną ulgę mówiąc Markowi czego teraz chce a raczej, ze chce zacząć wszystko na
nowo i mieć swoje kochanie przy sobie, szczerze mówiąc strasznie się stęskniłam
za nim. A teraz czuję, ze wszystko będzie tylko i wyłącznie dobrze nie
inaczej.
Przypatrywał
się Agatce z zaciekawieniem nadal się uśmiechając. Tera wszystkie negatywne
uczucia jakie władały nim jeszcze nie tak dawno przerodziły się w radość i
ulgę. Był szczęśliwy, że teraz zaczną wszystko od nowa zapominając o tym co
było a najważniejszym było, iż Agatka zechciała mu wybaczyć za to teraz będzie
starał się odbudować to zaufanie jakie stracił jednocześnie będąc przy najcudowniejsze,
najukochańszej małżonce, po za którą świat mógłby nie istnieć. - A co takiego
chcesz mi pokazać? Spytał z nutką ciekawości unosząc brew ku górze i
uśmiechając się uroczo.
- Chodź
i nie biadol a zobaczysz.. Mruknęłam pod nosem ciągnąc Marka za rękę w kierunku
sypialni. Od tego popołudnia moje życie się zmieniło liczyła się dla mnie
teraźniejszość i przyszłość a o przeszłości tej złej nie chciałam pamiętać więc
starałam się ją wymazać z pamięci i cieszyć się każdym dniem oczekiwania
maleństwa a później doceniać uroki macierzyństwa.
-
Zobaczysz tzw. "sweet focie" naszego małego smerfa, oczywiście jeśli
chcesz..
No idę
już... - Zaśmiał się idąc za Agatą do sypialni. - Oczywiście, że chcę zobaczyć
naszego smerfa - Odpowiedział dumnie szczerząc ząbki.
- To
nie było śmieszne, tata śpisz dzisiaj na podłodze..
Uśmiechnęłam
się wesoło wchodząc do sypiali i podchodząc do komody, z której wyjęłam teczkę
i udałam się na łóżko. Na którym wyjęłam całą jej zawartość. Czyli wszelkie
wyniki badań, książeczkę ciąży, tzw. "sweet focie" prze ze
mnie.
- No
tatuś pozagłębiaj się troszkę w lekturze..
Mam
spać na podłodze? - Mruknął robiąc smutną minkę i wchodząc za Agatą do sypialni
a kiedy wyjęła z teczki wszystkie dokumenty ogarnął łóżko wzrokiem, nie sądząc,
iż jest tego troszeczkę. - No to tatuś ma co czytać - powiedział uradowany
siadając na brzegu łóżka i rozglądając się po dokumentach uznał iż zacznie od
obejrzenia sweet foci, więc sięgnął po zdjęcie USG Maleństwa przyglądając się
mu z lekkim rozczuleniem. - nasza kruszyna... Będzie z niej silne i piękne
dzieciątko po mamusi - Stwierdził ukazując szereg białych ząbków w szerokim
uśmieszku i zerkając na ukochaną. - Nigdy by nie pomyślał, że nasze akcje w
całym domu zakończą się tak owocnie...
- Tu
masz jeszcze inne "sweet focie" i nie długo dojdzie jeszcze jedna
więc spokojnie będziesz miał co oglądać i czytać.
Uśmiechnęłam
się wesoło.
- Nie
bo tatusiu coś tak czuję będzie miał więcej niz po mamusi..
Usiadłam
obok małżonka i przyglądam mu się uważnie, a widząc iż jest prze szczęśliwy i
tak tym wszystkim zajęty, ze uznała iż nie będę mu przeszkadzać
Agatko
ja sobie wszystko obejrzę..- Odparł z wesołością zerkając na małżonkę kątem
oka. - Po tatusiu... Coś Ty w tatusia niech się lepiej nie wdaje. - Mruknął marszcząc
zabawnie brwi, przeglądając dalsze sweet focie - Jak Znosisz ciążę..?
- Nie
tu raczej bardziej chodziło o to, że będzie Dębski po tatusiu a nie Dębska po
mamusi. Takie mam po prostu przeczucie.
Uśmiechnęłam
się wesoło, po czym pogładziłam się po brzusiu. A słysząc pytanie małżonka
spojrzałam na niego.
- Nie
mam mdłości i bardzo sie z tego cieszę. Lenia mam strasznego ale to juz mówiłam
wcześniej, zachcianki czasem miewam jak z kosmosu.
Spojrzał
na małżonkę unosząc brew ku górze - Jeśli to będzie Dębski to tatuś będzie
dumny a jeśli Dębska będzie miał kogo rozpieszczać - Oznajmił uszczęśliwiony. -
Agata.. mi Twój leń w ogóle nie przeszkadza a wręcz przeciwnie dla mnie może
Cię nie opuszczać a zachcianek to jestem aż ciekaw. - Zaśmiał się poruszając
lekko brwiami.
- To
mnie Mareczku pocieszyłeś.. ale jak na razie my się z malcem mamy zamiar lenić
ile się da..
Zaśmiałam
się wesoło.
- Oj
zachcianki to my mamy różne, ostatnio o 1 w nocy naleśniki piekłam, bo miałam
taką chandrę na nie..
Przypatrywał
się małżonce z szerokim wesołym uśmiechem na twarzy, a słysząc o zachciankach
zmarszczył lekko brwi. - Mhhm... w razie czego mnie obudź... nie będziesz
musiała wstawać.
- Masz
to zagwarantowane jak w banku..
Zaśmiałam
się wesoło.
- To na
co Pan Mecenas stawa na Dębskiego czy na Dębską?
Spojrzałam
uważnie na małżonka.
Zamyślił
się na chwilę poruszając zabawnie noskiem - Pan Mecenas stawia na Dębskiego -
Odpowiedział dumnie spoglądając na Agatę słodkimi oczkami
- No to
się niebawem przekonamy czy dobrze obstawiasz..
Tak jak
to się dawniej robiło a tradycja nie przemija wgramoliłam się na kolana
małżonka i posłałam w jego stronę ciepły uśmiech.
- To
nasz bobas chciał do taty na kolana..
-
Jeszcze 7 miesięcy. - Zaśmiał się a kiedy Agatka wgramoliła się na jego kolanka
obdarzył ją ciepłym spojrzeniem, kładąc dłonie na jej brzuszku i gładząc
delikatnie. - Mam nadzieję, że będzie mu wygodnie u tatusia. - Odpowiedział z
wesołością wpatrując się w oczka ukochanej.
- No ja
widzę, ze z matematyki to był Pan strasznie słaby.. No ale cóż ja nic nie
mówię..
Troszkę
nie pewnie wtuliłam się w ramiona Marka, a czując delikatnie łaskotanie w
brzuszku uśmiechnęłam się wesoło.
- Nasz
bobas nie protestuje i stwierdzam iz mu się bardzo podoba.
Zgadza
się... Matematyka to nie jest moja mocna strona. - Odpowiedział lekko
rozbawionym tonem całując Agatkę w skroń. - Jeśli mu się to podoba to się
cieszę. - Mruknął opuszkami palców błądząc po brzuszku żony - Nasz Kochany
Szkrabek.
- No to
przekichane Mareczku, a szkrab to rośnie jak na naleśnikach bo cały czas by jej
jadł albo pizzę. A później się dziwią ludzie kobietą w ciąży, że tyle tyją jak
to maleństwo by tylko czasami jadło i odpoczywało.
Agatko...
to bardzo dobrze będzie zdrowo rosło i nie wiem czemu ludzi to tak dziwi...
Kobiety w ciąży muszą jeść za dwóch. - Stwierdził wesoło i niepewnie otarł
noskiem o polik żony.
- No
ok, tylko ja na początku jadłam za dwóch, miesiąc temu za trzech a teraz za
czterech więc się obawiam co to będzie w przyszłym miesiącu..
Spojrzałam
na Marka słodkimi oczkami, opierając głowę na jego ramieniu.
No to
jeszcze lepiej Kochanie jedz jak najwięcej... nasz bobasek musi się dobrze
odżywiać - Mruknął zerkając na ukochaną maślanymi oczkami. - Wygodnie Ci
Agatko?
- A
talia mamusi się nie liczy, ja już się w nic nie mieszczę a w takim tempie to
cała garderoba do wymiany.. Już nie mam jak maskować nawet brzuszka bo nawet w
luźnych ubraniach go widać..
Mruknęłam
pod nosem, bo wolałam aby jak na razie wszystko było jeszcze sekretem o którym
wiedzą nie liczni.
- Mnie
jest bardzo wygodnie..
Na
pewno nie będzie tak źle... - Zaśmiał się krótko otulając żonę ramionami. -
Ciekaw jestem po kim z niego tali głodomorek...
- No i
to jest dobre pytanie, bo na pewno nie po mnie..
Uśmiechnęłam
się wesoło.
A że
niby po mnie..? - Zerknął na Agatę z zaskoczeniem marszcząc nosek. - Na pewno
nie... - Ucałował ramię żony spoglądając jej w oczka.
- Nie
no po naszym szanownym sąsiedzie Tadeuszu taki głodomorek..
Zaśmiałam
się na wspomnienie starszego bardzo miłego i pomocnego ostatni mi czasy
sąsiada,
-
Chociaż nie bo też z niego taki niejadek jest..
Hmm No
to jak po sąsiedzie ani po nas nie to może po Wujaszku Robercie - Mruknął
udając zastanowienie i zaśmiał się wesoło. - A zresztą to mało ważne Kocham
tego cudownego głodomorka... - Dodał z rozczuleniem wyobrażając sobie już
takiego słodkiego uroczego brzdąca.
-
Uważasz, ze Twój brat to głodomorek..?
Spojrzałam
na Marka, poruszając zabawnie noskiem.
- A
zresztą najważniejsze by było zdrowe
Nie
wiem może... - Mruknął wesoło delikatnie wtulając się w Agatę. - Masz rację
najważniejsze by było zdrowe...
W
ramionach ukochanego czułam się bardzo bezpieczna i chciałam aby już tak
zostało do końca życia.
- A
moja szanowna pokojóweczko okna jutro skończysz myć bo dziś to nie ma
najmniejszego sensu..
Właśnie
tak pomyślałem Agatko... Zresztą dzisiaj to mam o wiele ciekawsze zajęcia -
Szepnął z lekkim uśmiechem. -Wolę zająć się wami... Stęskniłem się za Tobą..
- No
nie będziemy ukrywać, ze my za Tobą też tęskniliśmy..
Szepnęłam
do uszka męża.
Uśmiechnął
się lekko opierając czoło o ramię ukochanej. Nie zamierzał już więcej popełnić
takiego błędu doskonale wiedząc co stracił... ale teraz to nie miało znaczenia
nie chciał żyć przeszłością a skupić się na tym co jest teraz i na dwóch
ukochanych osobach, dla których można by powiedzieć, iż stracił głowę.
Od dziś
liczyła się dla mnie teraźniejszość i przyszłość a co dobre z przeszłości jest
tylko w moim sercu i wspomnieniach, bo przecież było wiele takich super chwil.
- No to
może nie doprowadzając rodziców do nerwicy czy czegoś tam zadzwoń iż do domu
nie wrócisz na noc. Bo my Cię z domu nie mamy zamiaru wypuszczać.
Usłyszawszy
słowa żony uniósł głowę i spojrzał jej w oczka uśmiechając się słodziutko. -
Jeśli nie chcecie mnie wypuścić to zadzwonię.. Rodzice będą wniebowzięci, że
żona mnie przygarnęła... Mruknął wesoło nie spuszczając wzroku z tych cudownych
zielonych oczek.
Uderzyłam
lekko męża w ramię bo mnie normalnie tu osłabiał.
- Młody
prosił, bo podpadłeś mu za coś.
Uśmiechnęłam
się niewinnie.
Uułłaa..
- Mruknął rozbawiony marszcząc z niezadowoleniem brwi. - Już nic nie mówię...
Nie gniewajcie się na mnie.. Ja już lepiej zadzwonię do mamy..
- No to
dzwoń do tej babci na co czekasz..
Zerknęłam
na małżonka, wtulając się bardziej w jego ramiona.
Pogładził
Agatkę po pleckach wyjmując z kieszeni marynarki telefon i wybierając numer
Mamusi.
Danusia
widząc, ze dzwoni starszy syn odebrała szybko połączenie.
D. - No
gdzie jesteś? Czekam z obiadem na Ciebie..
Słysząc
mamę zrobił lekko wielkie oczy, bo był przekonany, że tato przekazał iż będzie
na obiedzie u żony ale widocznie może zapomniał. - Mamo pisałem tacie Sms-a, że
mnie na obiedzie nie będzie... może zapomniał przekazać... - Mruknął z
zastanowieniem w głosie. - Ale to.. przepraszam Mamuś... ja nie wrócę do domu
Zostanę na noc u Tusi, więc nie czekajcie na mnie...
D. -
Ojca w domu nie ma, na ploty znowu poszedł. Że co i ze jak? Możesz powtórzyć bo
chyba źle zrozumiałam..
Danusia
się uśmiechnęła w duchu mając nadzieję, ze dzieciaki się dogadały.
Zerknęłam,
na Marka.
- Jak
pojedziesz jutro po rzeczy to poproś mamusię aby zrobiła te pyszne krokiety co
miała na imieninach i jutro je przywieziesz..
No tak
tatuś na plotkach - Zaśmiał się. - Mamo mogę powtórzyć zostaje u Agatki. -
Powiedział wesoło spoglądając na małżonkę i skinął lekko głową. - Mamuś.. a ja
mam taką prośbę mogłabyś zrobić krokiety? Agatce zasmakowały... a ja jutro jak
wpadnę to je wezmę..
D. - No
jasne, ze mogę jak smakowały synowej..
Danusia
się uśmiechnęła sama do siebie.
D. -
Ale mam rozumieć, ze się jakoś z Agatą dogadaliście? A co z nowinami od
sąsiadki potwierdzasz czy też zaprzeczasz.. Bo ojciec poszedł na zwiady aby się
czegoś więcej dowiedzieć..
Mamo
dogadaliśmy się... jutro przyjadę po rzeczy i wracam do domku. A co do nowin...
- Westchnął cichutko. - Mroźcie szampana...
D. - No
to są wspaniałe nowiny, ojciec jak wróci to się bardzo ucieszy a szampana mrożę
od wczoraj, bo dobrze przeczuwałam..
Danusia
się bardzo cieszyła, ze chyba zaczyna wszystko wracać do normy i będzie tylko
lepiej. Tym bardziej, ze za jakiś czas rodzina się powiększy..
D. -
Jak cos potrzebujecie to dzwoń mamusia będzie gotować.
Już
sobie wyobrażam jaki ojciec będzie szczęśliwy i mogę się założyć, że jak za
jakiś czas przyjedziemy cała okolica będzie trąbić. - Roześmiał się wesoło. -
Miałaś racje mamo... a co do obiadków będę dzwonił.. Dziękuję - Powiedział
entuzjastycznie zerkając na ukochaną maślanymi oczkami.
D. - Ja
coś czuję, że juz jutro wszyscy będą wiedzieć, ze będziesz ojcem więc jak
wpadniesz po rzeczy to nie dziw się zebraniem połowy sąsiadów w domu.. Mogę się
założyć, że Twój teść też już połowię Bydgoszczy powiedział iż będzie
dziadkiem..
Mamo w
to nie wątpię i wcale się nie zdziwię jeśli jutro w domu będzie nalot sąsiadów.
- Powiedział rozbawiony. - Teściu już na pewno się pochwalił a jaki dumni będą
że w końcu wnuka albo wnuczki się doczekają.
- Jeśli
chodzi o Bydgoszcz to nic nie wiedzą..
Mruknęłam
pod nosem.
D. - No
dobra to ja się biorę za krokiety a ojca będę trochę stopowała aby wszystkiego
nie paplał.
Dobrze
Mamuś to już Ci nie przeszkadzam i będę wdzięczny, jeśli przypilnujesz tatę. -
Wyściskaj go mocno ode mnie u widzimy się jutro - Uśmiechnął się lekko. - Pa...
- Rozłączył się spoglądając na Agatę - Teraz nie wie ale tata pewnie zaraz
zadzwoni do niego z nowinami - Powiedział z wesołością chowając telefon i
wtulając się w nią. - Jesteś zmęczona? - Spytał szeptem wpatrując się w
małżonkę z troską.
- No to
niech dzwoni mnie to..
Zatrzymałam
się aby dobrać odpowiednie słowa.
W sumie
dużej różnicy nie ma... najwyżej potwierdzisz nowiny. - Powiedział wesoło
wtulając się delikatnie w ukochaną.
- A
dlaczego ja?
Spojrzałam
na Marka.
- Może
teść zechce z Tobą rozmawiać o Pańskim wyczynie..
Zerknęłam
na swój brzuszek, bo o nic innego mi nie chodziło w końcu Przybysz nie wiedział
o niczym co się wydarzyło z Iwoną i tak było dla niego lepiej.
Jeśli
zechce ze mną rozmawiać to chętnie się pochwalę swoim wyczynem - odparł dumnie
delikatnie zakładając kosmyk jej włosków za uszko i uśmiechając się
lekko.
-
Dobrze to zaraz się o tym przekonamy co Ty na to..
Zerknął
na Agatę pytająco marszcząc lekko brwi. - A Proszę bardzo Agatko jeśli tak
bardzo chcesz się przekonać..
- Daj
telefon, albo wybierz numer do teścia z mojego..
Zerknęłam
na małżonka
Sięgnął
po telefon, podając go małżonce. - Mogę się założyć, że jeśli tata już wrócił i
wie to wszystko wyklepał...
Wybrałam
numer do taty.
Andrzej
akurat coś czytał, gdy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i
odebrał połączenie.
A -
Cześć córcia. Mam nadzieję, ze Ci już przeszło ja na prawdę chce dla Ciebie jak
najlepiej.
-
Cześć, w tej chwili to jest mało ważne zięć chciał by Ci coś powiedzieć.
Andrzej
się uśmiechnął, bo jednak córcia go posłuchała bynajmniej miał taką nadzieje.
Wiedział, ze młodzi mają jakieś zgrzyty ale chciał jak najlepiej dla
nich.
A. - No
to daj mi zięcia do telefonu.
Podałam
telefon małżonkowi.
dzień
Dobry Tato a tutaj mam do przekazania wspaniałe nowiny. Otóż będzie tata
dziadkiem... Mareczek się wystarał - Powiedział dumnie zadowolony, że w końcu
praca nad potomstwem okazała się owocna..
Andrzej
słysząc takie nowiny uśmiechnął się szeroko.
A. -
Ale że możesz powtórzyć, bo chyba Twój teść się przesłyszał.
Teść
będzie dziadkiem i się nie przesłyszał - Oznajmił wesoło poruszając zabawnie
brwiami.
A. - No
gratuluję dzieciaki, a to już potwierdzone? Mówi mi tu Mareczku
wszystko..
Andrzej
był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Tak
Tatuś wszystko potwierdzone i udokumentowane, właśnie przejrzałem tutaj zdjęcia
naszego maluszka i je cały czas podziwiam będzie miał Tato albo wnuczka albo
wnuczkę - powiedział radośnie będąc wniebowzięty z tego faktu.
A. -
Bardzo się cieszę z waszego szczęścia i jestem strasznie dumny z Ciebie
Mareczku, czuję że będzie wnuk. To za jaki czas będzie mój wnusiu na
świecie..?
A
dziękuję tato nie będę skromny i powiem, że też jestem z siebie dumny. -
Wyszczerzył szeroko ząbki. - To dopiero drugi miesiąc.. więc jeszcze
troszeczkę...
A. - No
to początek w sumie to nawet nie widać.. ale bardzo się cieszę
- Ja
się normalnie zastanawiam jak Ty z matematyki zdałeś..
Zerknęłam
na Marka
M: Ja
też się cieszę - Zerknął na Agatkę i przysunął się bliżej ocierając noskiem o
jej nosek.
- Tato
Ty go nie słuchaj, bo on nawet nie wie za przeproszeniem kiedy dzieciaka mi
zrobił..
Mruknęłam
pod nosem..
A. - Co
tam Agatka marudziła bo nie za bardzo usłyszałem..
Nic
takiego tato źle kalkuluje chyba miesiące ale z matematyki dobry nie byłem,
więc niech się tato nie sugeruje. - mruknął wesoło. - teraz tylko czekać
- Bo on
z matmy jest kiepski i nie umie liczyć A po drugie koniec tego gadania głodni
jesteśmy..
A. - No
widzę, ze mojej córce humor powrócił a z matematyka to u facetów normalne więc
się nie przejmuj tym jej gadaniem..
Tato ja
się niczym nie przejmuje ale teraz już kończę i oddaję Agatę a sam idę do
kuchni szykować jedzonko dla głodomorka. Niech tata pozdrowi Zosie - Uśmiechnął
się oddając Agacie telefon.
A. -
Pozdrowię ją jak wróci od koleżanki, a Ty mi tam o nich dbaj i melduj co i
jak..
- Ja z
tym jedzeniem to żartowałam.. Więc się nie musisz fatygować do kuchni.
Wzięłam
telefon od Marka.
-
Pogadamy w weekend. Cześć.
A. -
Ok. Cześć.
Andrzej
pokręcił głową z niezadowolenia bo nie sądził, ze rozmowa z córka będzie tak
krótka. Cieszył go fakt, ze będzie dziadkiem i to była wiadomość dnia.
Spojrzał
na Agatkę z mizernym uśmiechem marszcząc lekko brwi. - Agatko... Który to
miesiąc, że źle kalkuluje? - Spytał lekko zakłopotany, bo nie ukrywając było mu
głupio, że nie wie takiej rzeczy.
- Marek
czy Ty mnie słuchasz co do Ciebie mówię..?
Spojrzałam
na małżonka.
Oczywiście
że słucham... mówiłaś, że na matematyce się nie znam.. - westchnął bez
większego entuzjazmu przypatrując sę małżonce.
- A co
mówiłam wcześniej..? Ja bardzo ładnie Ci to opisałam więc ja nadal nie wiem
dlaczego uważasz, ze to jest 2 miesiąc
Mój
taki urok że muszę wszystko przekręcić... - Mruknął z niezadowoleniem i
pogładził Agatę po ramieniu. - Nie słuchaj mnie... marudzę..
- No to
ziemia wzywa.. Rzeczywistość jest brutalna i bolesna więc zacznij słuchać tego
co mówię do Ciebie.
Dobrze
już schodzę na ziemię.. i uważnie Cię słucham Agatko...
- To
powtórzę jeszcze raz.. Dwa miesiące jadłam za dwóch, miesiąc temu jadłam za
trzech a teraz jem za czterech.
Teraz
już wszystko rozumiem... przy najbliższej okazji wyprowadzę teścia z błędu. -
Poruszył lekko noskiem. - rzeczywiście nie potrafię liczyć...
- No ja
mam nadzieję i będziesz miał to okazję naprostować w ten weekend. A tak da
sprawdzenia, który miesiąc..?
4
Miesiąc... to już duża różnica wyjaśnię to teściowi. - Mruknął spuszczając
wzrok.
- No to
bynajmniej już wiesz.. A teraz głowa do góry
Dobra
koniec smęcenia z mojej strony. - Odchrząknął unosząc głowę i spoglądając na
Agatę.
- No to
się do nas uśmiechnij i powiedz mi co będziemy robić przez resztę dnia.
Zastanowił
się przez moment ściągając brwi. - Macie ochotę na spacerek? - Spytał
zaciekawiony.uśmiechając się wesoło.
Słysząc
propozycję męża uśmiechnęłam się wesoło.
A gdzie
pójdziemy na ten spacerek?
Widząc,
iż jego propozycja chyba spodobała się Agacie uśmiechnął się nieco szerzej. -
Hmm A gdzie chcielibyście pójść... możemy się przejść po okolicy i przy okazji
wstąpić na deserek do cukierni..
- No
już lecę do cukierni przejść się możemy po okolicy ale nic więcej..
Mruknęłam
pod nosem.
Dobrze
nie było mowy o cukierni pochodzimy tylko troszeczkę - mruknął zerkając na
Agatę. - Może park?
- A nie
możemy się po prostu przejść po okolicy..?
Oczywiście,
że możemy... przejdziemy się - mruknął zerkając na Agatę.
-
Sąsiedzi się ucieszą, ze Cię zobaczą bo się dopytywali o Pana..
Tak? -
Spytał lekko zaskoczony - To miłe z ich strony też się ucieszę bo dawno ich nie
widziałem.
- Mamy
super sąsiadów, więc się o Ciebie martwią..
Bardzo
ich lubię - Odpowiedział z uśmiechem całując Agatę w policzek. - Zbieramy się
Agatko.