poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Opowiadanie Duśki cz.8

Houk! Na samym początku pragnę powiedzieć, że to opo jest ciut inne? Niż pozostałe części. Dedykuję je Pauli, dzięki niej nie weszłam prosto w paszczę lwa. Ta część na samym początku została inaczej napisana, jak się okazało była mega, mega, mega podobna do jednego opowiadania na streemo. Tak więc, napisałam drugi raz tę część i wyszło coś takiego ↓. Nie zanudzając dłużej, zapraszam do czytania.

Co spra­wia, że właśnie ta ko­bieta i właśnie ten mężczyz­na chcą się do siebie zbliżyć? Co spra­wia, że budzi się w nich pożąda­nie? To ta­jem­ni­ca. Kiedy ich pożąda­nie jest jeszcze niczym nie ska­lane, przeżywają każdą se­kundę z na­maszcze­niem, w pełni świado­mi, wycze­kując naj­bar­dziej do­god­nej chwi­li, by przyjąć błogosławiony dar lo­su…

            Łapiąc za pośladki, uniósł ją tak, by mogła spocząć mu na biodrach. Ich języki, nadal splątane, zdawały się nie kończyć swojego tańca. Marek z Agatą na rękach podszedł do stołu, i posadził ją na blacie. Odgarnął niesforny kosmyk włosów, wytarł mokre od wcześniejszego płaczy poliki i spojrzał swoimi maślanymi oczami w jej niebieskie, niewinne oczęta.
            - Agata, ja napisałem ten list… - powiedział.
            - Marek! Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? – przerwała mu, zeskoczyła ze stołu i pogładziła jego zarośnięty policzek, odsłaniając przy tym swój dekolt.
            - Hmm… tak szczerze, – spojrzał w jej odsłonięty dekolt i uśmiechnął się pod nosem – to mam lepszy pomysł. – pociągnął Agatę za rękę w kierunku łazienki.
            - Mecenasie, ale ja już dzisiaj brałam prysznic. – odparła, drażniąc się z nim.
            - Nie denerwuj mnie. – przewrócił oczami, złapał ją w pasie, przyciągnął do siebie i wtopił się w jej rozpalone, malinowe usta, a ona uśmiechnęła się. Poczuła jego ręce na swojej szyi, wędrujące w kierunku jej biustu. Rozpinał guziki koszuli, w którą Przybysz była ubrana, bardzo powoli. Wiedział, że drażni ją tym. Ona w pośpiechu odpięła pasek przy jego spodniach, rozpięła rozporek i zsunęła spodnie z jego bioder. Jednym zgrabnym ruchem rozwiązała krawat, rozpięła jego koszulę i cisnęła w kąt łazienki. Marek zsunął z ramion Agaty, rozpiętą już, jego własność. Jego oczom ukazała się kremowa, koronkowa bielizna.
            - No, no. Powtórzę się, ale jakbym wiedział, że pani mecenas tak dla mnie się wystroi, bo olśnił ją mój urok osobisty i to, że jestem nieziemsko przystojny, przyjechałbym szybciej. - wszedł pod prysznic, przyciągając ją tym samym do siebie.
            - Pffff… Bufon. Wcale nie jesteś przystojny. – uderzyła go w klatkę i wystawiła język.
            - Co to miało znaczyć? Chyba pani mecenas nie przewidziała konsekwencji swoich słów. – odparł i odkręcił kurek z zimną wodą. Agata aż podskoczyła. – A nie mówiłem? – uśmiechnął się.
            - Dobrze, już dobrze. Jesteś najprzystojniejszym mecenasem na świecie, a teraz, proszę, odkręć ciepłą wodę. – złożyła soczysty pocałunek jego ustach. Dębski wyregulował temperaturę wody. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie, tak że przylgnęła do niego całym ciałem. Całował jej szyję bardzo powoli i zmysłowo, ona odchyliła głowę do tyłu. Zszedł niżej, teraz całował jej klatkę piersiową. Agata oparła się o ścianę, on położył obie dłonie na jej piersiach i delikatnie ścisnął. Jęknęła z podniecenia. Dębski poczuł jak Przybysz wbija paznokcie w jego kark. Jego dłonie powędrowały z piersi w kierunku jej pośladków. Złapał ją za tyłek i uniósł do góry. Zaplątała nogi wkoło jego bioder. Ciepłe krople wody obmywały ich nagie, ciała. Rozpaleni pożądaniem, pragnęli siebie jeszcze bardziej. Musnął lekko szyję, po czym zatopił się w jej rozgorączkowanych ustach. Odwzajemniła jego pocałunek, na nowo ich języki splotły się w cudownym tańcu. Woda napływająca do ich ust, zdawała się im nie przeszkadzać. Taniec nadal trwał, nie miał końca, tak że brakowało już im tchu. Chcieli by ta chwila trwała wiecznie. Złączeni już w jedno, starali się zapamiętać każdą sekundę, każdy pocałunek. On w niej, ona rozpalona, coraz ciężej i głośniej oddychała. Ich serca biły coraz szybciej, zaczynało brakować im już tchu, zaraz nie wytrzymają. Po ich ciałach rozlała się rozkosz, w tym momencie byli najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Agata zeszła z jego bioder, splotła ręce na jego szyi. Marek chwycił ją w pasie i przyciągną do siebie. Złożył czuły pocałunek na jej czole.
            - Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnąłem. – pocałował ją w usta, po czym przytulił ją do swojej piersi.

***

            Promyk słońca ogrzewał jej policzek. Zbudziła się, głowę miała na jego torsie. Jednak to nie był sen, to co wczoraj w nocy się działo, było prawdą. Wtuliła się w niego, w tym momencie Marek się obudził. Popatrzył na nią tymi swoimi maślanymi oczami, pełnymi miłości, zachwytu, niedowierzania.
            - Dzień dobry. – uśmiechnął się, odgarnął jej włosy za ucho i pocałował w czoło. – Na co, pani mecenas, ma ochotę na śniadanie?

CDN!

Nie wiem jak wyszło. Podobało się? Starałam się opisać wszystkie sytuacje, jak najlepiej się dało. Jeśli kogoś to zgorszyło o najmocniej przepraszam. Zapraszam do komentowania. Wszystkie opinie mile widziane.


Duśka

5 komentarzy:

  1. To jest mega cudowneee brak słów !!!!! jestem pod dużym wrażeniem pisz dalej Proszeeee ;*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo Duśka - poleciałaś z koksem :D To chyba pierwsze Twoje tak mocne opowiadanie, ale mi się bardzo podoba! O seksie z klasą jest pisać niezwykle trudno, więc doceniam :)

    Pozdrawiam,
    eM.

    Ps. Przydługie co nie co ode mnie już czeka na skrzynce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dodałaś na streemo?

      Usuń
    2. Dziekuje za tak mile slowa! Nawet nie wiesz jak bardzo mnie one podbudowaly ;) Staralam sie, zeby napisac to tak aby nikogo nie zgorszyc ;)

      Usuń