Houk! Na samym początku pragnę
powiedzieć, że to opo jest ciut inne? Niż pozostałe części. Dedykuję je Pauli,
dzięki niej nie weszłam prosto w paszczę lwa. Ta część na samym początku
została inaczej napisana, jak się okazało była mega, mega, mega podobna do
jednego opowiadania na streemo. Tak więc, napisałam drugi raz tę część i wyszło
coś takiego ↓. Nie zanudzając dłużej, zapraszam do czytania.
Co sprawia,
że właśnie ta kobieta i właśnie ten mężczyzna chcą się
do siebie zbliżyć? Co sprawia, że budzi się w nich
pożądanie? To tajemnica. Kiedy ich pożądanie jest jeszcze
niczym nie skalane, przeżywają każdą sekundę z namaszczeniem,
w pełni świadomi, wyczekując najbardziej dogodnej
chwili, by przyjąć błogosławiony dar losu…
Łapiąc za pośladki, uniósł ją tak, by
mogła spocząć mu na biodrach. Ich języki, nadal splątane, zdawały się nie
kończyć swojego tańca. Marek z Agatą na rękach podszedł do stołu, i posadził ją
na blacie. Odgarnął niesforny kosmyk włosów, wytarł mokre od wcześniejszego
płaczy poliki i spojrzał swoimi maślanymi oczami w jej niebieskie, niewinne
oczęta.
-
Agata, ja napisałem ten list… - powiedział.
-
Marek! Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? – przerwała mu, zeskoczyła ze
stołu i pogładziła jego zarośnięty policzek, odsłaniając przy tym swój dekolt.
-
Hmm… tak szczerze, – spojrzał w jej odsłonięty dekolt i uśmiechnął się pod
nosem – to mam lepszy pomysł. – pociągnął Agatę za rękę w kierunku
łazienki.
-
Mecenasie, ale ja już dzisiaj brałam prysznic. – odparła, drażniąc się z nim.
-
Nie denerwuj mnie. – przewrócił oczami, złapał ją w pasie, przyciągnął do
siebie i wtopił się w jej rozpalone, malinowe usta, a ona uśmiechnęła się.
Poczuła jego ręce na swojej szyi, wędrujące w kierunku jej biustu. Rozpinał
guziki koszuli, w którą Przybysz była ubrana, bardzo powoli. Wiedział, że
drażni ją tym. Ona w pośpiechu odpięła pasek przy jego spodniach, rozpięła
rozporek i zsunęła spodnie z jego bioder. Jednym zgrabnym ruchem rozwiązała
krawat, rozpięła jego koszulę i cisnęła w kąt łazienki. Marek zsunął z ramion
Agaty, rozpiętą już, jego własność. Jego oczom ukazała się kremowa, koronkowa
bielizna.
-
No, no. Powtórzę się, ale jakbym wiedział, że pani mecenas tak dla mnie się
wystroi, bo olśnił ją mój urok osobisty i to, że jestem nieziemsko przystojny,
przyjechałbym szybciej. - wszedł pod prysznic, przyciągając ją tym samym
do siebie.
-
Pffff… Bufon. Wcale nie jesteś przystojny. – uderzyła go w klatkę i wystawiła
język.
-
Co to miało znaczyć? Chyba pani mecenas nie przewidziała konsekwencji swoich
słów. – odparł i odkręcił kurek z zimną wodą. Agata aż podskoczyła. – A nie
mówiłem? – uśmiechnął się.
-
Dobrze, już dobrze. Jesteś najprzystojniejszym mecenasem na świecie, a teraz,
proszę, odkręć ciepłą wodę. – złożyła soczysty pocałunek jego ustach. Dębski
wyregulował temperaturę wody. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie, tak że
przylgnęła do niego całym ciałem. Całował jej szyję bardzo powoli i zmysłowo,
ona odchyliła głowę do tyłu. Zszedł niżej, teraz całował jej klatkę piersiową.
Agata oparła się o ścianę, on położył obie dłonie na jej piersiach i delikatnie
ścisnął. Jęknęła z podniecenia. Dębski poczuł jak Przybysz wbija paznokcie w
jego kark. Jego dłonie powędrowały z piersi w kierunku jej pośladków. Złapał ją
za tyłek i uniósł do góry. Zaplątała nogi wkoło jego bioder. Ciepłe krople wody
obmywały ich nagie, ciała. Rozpaleni pożądaniem, pragnęli siebie jeszcze
bardziej. Musnął lekko szyję, po czym zatopił się w jej rozgorączkowanych
ustach. Odwzajemniła jego pocałunek, na nowo ich języki splotły się w cudownym
tańcu. Woda napływająca do ich ust, zdawała się im nie przeszkadzać. Taniec
nadal trwał, nie miał końca, tak że brakowało już im tchu. Chcieli by ta chwila
trwała wiecznie. Złączeni już w jedno, starali się zapamiętać każdą sekundę,
każdy pocałunek. On w niej, ona rozpalona, coraz ciężej i głośniej oddychała.
Ich serca biły coraz szybciej, zaczynało brakować im już tchu, zaraz nie
wytrzymają. Po ich ciałach rozlała się rozkosz, w tym momencie byli
najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Agata zeszła z jego bioder, splotła ręce na
jego szyi. Marek chwycił ją w pasie i przyciągną do siebie. Złożył czuły
pocałunek na jej czole.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnąłem. – pocałował ją w usta, po czym
przytulił ją do swojej piersi.
***
Promyk
słońca ogrzewał jej policzek. Zbudziła się, głowę miała na jego torsie. Jednak
to nie był sen, to co wczoraj w nocy się działo, było prawdą. Wtuliła się w
niego, w tym momencie Marek się obudził. Popatrzył na nią tymi swoimi maślanymi
oczami, pełnymi miłości, zachwytu, niedowierzania.
-
Dzień dobry. – uśmiechnął się, odgarnął jej włosy za ucho i pocałował w czoło.
– Na co, pani mecenas, ma ochotę na śniadanie?
CDN!
Nie wiem jak wyszło. Podobało się? Starałam się
opisać wszystkie sytuacje, jak najlepiej się dało. Jeśli kogoś to zgorszyło o
najmocniej przepraszam. Zapraszam do komentowania. Wszystkie opinie mile
widziane.
Duśka
To jest mega cudowneee brak słów !!!!! jestem pod dużym wrażeniem pisz dalej Proszeeee ;*****
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
UsuńNooo Duśka - poleciałaś z koksem :D To chyba pierwsze Twoje tak mocne opowiadanie, ale mi się bardzo podoba! O seksie z klasą jest pisać niezwykle trudno, więc doceniam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
eM.
Ps. Przydługie co nie co ode mnie już czeka na skrzynce ;)
A dodałaś na streemo?
UsuńDziekuje za tak mile slowa! Nawet nie wiesz jak bardzo mnie one podbudowaly ;) Staralam sie, zeby napisac to tak aby nikogo nie zgorszyc ;)
Usuń