D.
Witajcie Kochani! :)
Po prawie 9 miesiącach nieobecności - powracam!
Tak jak obiecałam w lipcu zeszłego roku - natchnięta wydarzeniami nowego sezonu, ponownie zdecydowałam się przelać kilka moich wizji na elektroniczny papier i będę zaszczycona, mogąc się nimi z Wami podzielić! :) Od ostatniej sceny 4 sezonu i "chińczykowej wizyty" strasznie (!) korciło mnie żeby coś napisać, ale jedyna realna wizja, która mi przychodziła wówczas do głowy była oparta wyłącznie na seksualnej relacji głównych bohaterów, którzy ostatecznie doszliby do wniosku, że nie mogą bez siebie żyć i wszystko musiałoby się skończyć happy-endem... co wydało mi się totalnie nie-margatowe ;) Zainspirowana i pochłonięta wydarzeniami 5 sezonu wpadłam jednak na inny pomysł, choć postaram się, aby w tekście nie zabrakło również solidnej dozy pikanterii. Całość opowiadania będzie miała nieco przewrotny charakter (stąd tytuł "Inversum"), którego sens ujawni się dopiero w samym zakończeniu. Liczę więc, że uda mi się utrzymać pewnego rodzaju napięcie, Waszą niepewność i zainteresowanie, choć co uważniejsi czytelnicy w pewnym momencie raczej się zorientują o co w tym wszystkim chodzi.
Chociaż bardzo chciałabym napisać całe opowiadanie przed końcem 5
sezonu, muszę Was lojalnie uprzedzić, że jestem w środku pisania pracy
magisterskiej oraz studiowania drugiego kierunku, co niestety skutkuje
permanentnym brakiem czasu, nieprzespanymi nocami i brakiem sił witalnych. Chęć
pisania fan-fiction jest jednak znacznie większa, więc mam nadzieję, że uda mi
się wszystko pogodzić. W razie opóźnień proszę jednak o Waszą wyrozumiałość :)
W związku ze zbliżającą się pierwszą rocznicą założenia tego bloga,
poniższy prolog dedykuję adminkom - Dominice i Paulinie - w podziękowaniu
za rozbudzenie we mnie (ukrytej!) pasji pisania, o której jeszcze rok temu nie
miałam bladego pojęcia i za morze Waszych ciepłych słów, które dzięki Nim
mogłam tutaj usłyszeć!
Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania!
Od zawsze - na zawsze
Margatowa eM.
Margatowa eM.
***************************************************************
"Inversum"
Prolog,
który prologiem być nie
powinien.
Było już po 22 kiedy skręcił na
wąski podjazd i wyłączył silnik. Wokół panowała całkowita ciemność. Z kieszeni
wyjął pomięty świstek papieru, którego treść znał już przecież na pamięć. Mimo
to ponownie przeczytał tych kilka nic nieznaczących dla niego cyfr. Dotarło do
niego, że nie ma pojęcia, gdzie tak naprawdę się znajduje. Od kiedy kilka
godzin temu opuścił Warszawę, ślepo podążał za bezosobowym głosem nawigacji,
nie zważając na to co mijał po drodze. Teraz, zgniatając w dłoni trzymany
skrawek papieru, skarcił się za to w duchu. Wyszedł z samochodu i
najdelikatniej jak potrafił zatrzasnął za sobą drzwi. Rozejrzał się, lustrując
martwą leśną ciszę, która otaczała to miejsce.
Przez głowę przelatywały mu
tysiące myśli. Miliony scenariuszy. Setki możliwych rozwiązań tej sytuacji.
Niczego nie był już pewny. Wiedział, że powinien myśleć inaczej, że powinien
być pewny słów, które wtedy powiedziała. Nie potrafił. A może nie chciał? Może
po prostu nie chciał wracać do tego co było... do tego jak cierpiał, choć wcale
nie powinien. Do tego co wykrzyczała mu w twarz, choć niczym na to nie
zasłużył. Do tego co zrobiła, choć nie miała prawa decydować o tym, jak zmieni
się jego życie.
- "Kim Ty do cholery
jesteś?" - przeklął ją w duchu.
Zacisnął mocno szczękę i zamknął
oczy, tłumiąc złość i bezsilność, która znów zaczynała go ogarniać. Najbardziej
nienawidził siebie za to, że wciąż tak cholernie ją kochał. Pomimo wszystkiego
co zrobiła. Pomimo tego, że go wykorzystała i bez cienia zawahania zostawiła
samego ze sobą. Nie mógł zrozumieć jak po tylu miesiącach mógł wciąż kochać ją
do szaleństwa, choć tak naprawdę powinien nią gardzić bezwarunkowo.
Na twarzy poczuł lodowaty powiew
nocnego wiatru. Czuł jak zastyga bez ruchu. Przenikliwe zimno wdzierało się pod
rozpięte poły jego ciemnego płaszcza. Podniósł głowę i spojrzał na wysokie i
smukłe drzewa, które chwiejąc się pod naporem szalejącego powietrza, wyglądały
jak wielki czarny mur. Ściana. Swoista zapora. Wróg, którego nie sposób
pokonać... Nie był pewny czy dobrze postąpił przyjeżdżając tutaj. Postanowił
jednak, że nie będzie taki jak ona. Nie złamie danego słowa. Obiecał, więc
obietnicy dotrzyma. Dla własnego sumienia. Nie dla niej. I nie dla nich, bo
przecież od dawna nie ma już żadnych 'ich'. Zrobi to dla siebie. Tylko i
wyłącznie.
Te kilka miesięcy, które z nią przeżył wydały mu się w tym momencie tak
straszliwie odległe i nierealne... Był z nią. Naprawdę z nią był. W każdym
słowa tego znaczeniu. Niewiarygodne? A jednak. Od momentu, kiedy pierwszy raz
ją spotkał wiedział, że jest wyjątkowa. Jedyna. Niepowtarzalna. Nieszablonowa.
Od kiedy zaczął jej pożądać jego świat przewrócił się do góry nogami...
Próbował. Bóg mu świadkiem, że próbował ją zdobyć. Tygodniami, miesiącami
między wierszami dawał jej do zrozumienia, że ostatnie czego chce to być tylko
jej wspólnikiem, znajomym czy nawet przyjacielem. Z dnia na dzień pożądał jej
całej, począwszy od jej niesamowitego ciała, aż do krańców jej
nieprzeniknionego umysłu. Świadomość tego, że codziennie była tak blisko i
jednocześnie tak daleko, doprowadzała go do krańca zmysłów i otchłani
szaleństwa. Nigdy nie zapomni zapachu jej rozgrzanej skóry, gdy pierwszy raz
wyrywał jej ustom nachalny pocałunek... Do końca życia, będzie czuł jej drżące
palce, które nieśmiało błądząc po jego karku, parzyły jak rozgrzany do
czerwoności płomień. Ilekroć chciał, widział jej wzrok, który wówczas pytał o
pozwolenie. A on, za każdym razem kiedy pozwalała mu się zbliżyć, w środku
krzyczał. Niemym wrzaskiem błagał o dodatkową sekundę. O kolejną kroplę słonego
potu, spływającą bezwiednie wzdłuż jego szyi. O przelotny dotyk powodujący
dreszcze. O niespodziewane spojrzenie, przez które nocami wrzała jego męska
krew. O jakikolwiek najdrobniejszy znak. Wciąż więc próbował... Ona jednak była
niezłomna. Uparta i bezkompromisowa. Zimna i zamknięta. Niedostępna.
Nieosiągalna. W odpowiedzi zaczął zachowywać się jak gówniarz, rozkapryszony
małolat, który nie dostał wymarzonej zabawki. Zgryźliwy i gburowaty. Obrażony
na cały świat. Opryskliwy zewnątrz, choć w środku wciąż niezmiennie błagał o
uczucie. Za wszelką cenę nie pozwolił nikomu tego po sobie poznać.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko... Gdy zrozumiał jak cenne
jest życie i chciał ją odzyskać, dowiedział się, że ją traci. A przecież była
jego. Tylko jego. Nie potrafił pogodzić się z porażką. Musiał coś zrobić.
Podjął więc decyzję - zawalczył i udało się. Wygrał wtedy ze sobą, a ona
okazała się najlepszą nagrodą. Jego bezcennym trofeum.
- "Przegrany zwycięzca"
- pomyślał teraz z grymasem na twarzy.
Wtedy pozwoliła się kochać. Początkowo niepewnie, z pewną dozą
uprzedzenia, by w końcu łapczywie i zachłannie zatracać się coraz częściej w
jego ramionach. Jego odrodzone pożądanie wzmogło się w dwójnasób, obdarowując
ją co noc milionem żarliwych pocałunków odciśniętych piętnem na jej gładkim
ciele. Chłonęła każdą dozę jego uczucia, z czasem dając coraz więcej w zamian.
Uwielbiał kiedy leżała obok niego z głową na jego piersi, drażniąc końcówkami
swoich długich palców jego wrażliwy tors. Pomimo tylu wspólnych chwil, jej
dotyk nigdy nie przestał być palący. Był od niego całkowicie uzależniony, tak
samo jak od jej wąskich ust, które potrafiły oddechem pieścić jego twarz i
szeptać mu do ucha słowa, które za każdym razem doprowadzały go do ekstazy...
Ponowny powiew wiatru przywrócił
go do nieznośnej świadomości. Poczuł, że jest już tym wszystkim zmęczony.
Patrząc w niezłomną ciemność poczuł niemal fizyczny ból, który zaczął ogarniać
całe jego ciało. Mrowienie w stopach, kolana uginające się pod ciężarem jego
własnego ciała. Bezwładne ręce, które stanowiły dodatkowy balast. Tak bardzo
był już tym wszystkim zmęczony...
Mobilizując reszki pozostałych
sił, zapiął płaszcz i niepewnym krokiem ruszył w kierunku, ledwie widocznego na
tle czarnych drzew, samotnie stojącego małego budynku. Nie świeciło się w nim
żadne światło. Nie dostrzegł też żadnego znaku, że ktokolwiek może znajdować
się w środku. Chrzęst deptanego pod stopami żwiru ucichł, gdy Dębski zatrzymał
się na przeciw starych drzwi. Poniósł rękę, aby zapukać. Zanim to zrobił
opuścił ją jednak i znów stał w ciszy patrząc w ciemną drewnianą taflę. To
miejsce go przerażało. Wyglądało jak martwy koniec świata, który za chwilę
stanie się jego wyrocznią. Wiedział, że w środku czeka rozwiązanie. Nie
wiedział tylko czy chce je poznać. Gdzieś w środku tliła się w nim jeszcze
iskra wiary. Wiedział, że jest głupcem. Naiwnym, który pomimo wszystko wciąż
wierzy w cud...
Zanim zdążył ponownie podnieść
rękę usłyszał ciche skrzypnięcie i drzwi otworzyły się na centymetr.
Zdecydowanym ruchem wszedł do środka i zamknął je za sobą. W nikłym płomieniu
świecy dostrzegł kobietę o podkrążonych oczach i drżących dłoniach.
- Agata?
Brunetka podniosła swoją twarz i
zbliżyła się do niego. Jej wzrok sparaliżował go doszczętnie. Nie był w stanie
ocenić co za chwilę się wydarzy. Patrząc na nią poczuł jednak znajomą kroplę
potu, która zniknęła gdzieś za kołnierzem jego koszuli. Zobaczył jej
wyciągniętą dłoń. Choć jeszcze go nie dotknęła, już na odległość poczuł, że jej
skóra znów go oparzy.
Kiedyś myślał, że najgorsza w
życiu jest niewiedza.
Teraz wiedział, że to nieprawda.
Najgorsza jest ta cholerna niepewność...
__________________
Na początku ogromnie dziękuję za dedykację, jest mi niezmiernie miło <3 To opowiadanie jest tak niesamowicie intrygujące. Nie wiem dlaczego, nie wiem jak... Ale chcę więcej! <3 Twoje opisy po prostu rozwalają mój system emocjonalny. Nagle cała radość jakoś wyparowała, a mi brak słów, żeby opisać to, co czuję. Tak jak Marek w opowiadaniu, tak ja teraz nie jestem niczego pewna. Ale to było takie epickie! *.* Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę, że wróciłaś <3 Z ogromną niecierpliwością czekam na ciąg dalszy - a może powinnam powiedzieć: na pierwszy rozdział? - bo ostatnia scena, ostatnie zdanie, to wszystko jest takie doskonałe <3 A w mojej głowie powstają coraz to nowsze pytania o fabułę tego opowiadania :) Jeszcze raz dziękuję za dedykację! ;*
D.
Określenie to tylko jednym słowem BOSKIE
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z Twojego powrotu. Dawnego nie czytałam czego tak dobrego, trzymasz napięcie, dostarczas tyle emocji, uczuć niesamowite. Czułam się jakby razem z Markiem stała przed tym domem i analizowała. Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
OdpowiedzUsuńCudo!!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe!!!
Czekam na kolejną część :)
Dawno nie czytałam tu czegoś TAK dobrego. Życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńCudowne, intrygujące i wciągające bez reszty, jak Ty to robisz, że w kilka chwil potrafisz przenieść czytelnika do innego świata? :) nie mogę się doczekać kolejnych części. I jeszcze jedno - tęskniłam ;) A.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wszystkie komentarze! :)
OdpowiedzUsuńSkoro Wasz odbiór jest tak pozytywny to stwierdziłam, że spróbuje swoich sił na streemo :)
eM.
Ps. A. - ja też tęskniłam. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo :*
Niesamowite, że powracasz :) Będę niecierpliwie wyczekiwała każdej kolejnej części bo wszystkie Twoje opowiadania są mistrzowskie.
OdpowiedzUsuń