czwartek, 24 kwietnia 2014

Opowiadanie Kruszynki cz.2

Hej! Przychodzę z 2 częścią opowiadania :D
3 część być może będzie dopiero pewnie w maju, gdyż dopiero zaczynam ją pisać i w szkole mam dużo roboty, a wakacje już za pasem i trzeba się brać za naukę :/


"Inna historia Agaty i Marka"- Część II

Rozpoczęła się uroczystość. Urzędniczka stanu cywilnego przywitała się z parą młodą, świadkami i gośćmi. Agata czuła się, jak w bajce. W końcu miała mężczyznę, którego kochała, a on kochał ją. Była pewna, że z Arturem będzie tworzyć szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Marek znowu zapomniał o całym świecie. Widział siebie na miejscu Artura. Jak obejmuje jej dłoń, która lekko się trzęsie, jak uspokaja ukochaną, gładząc ją opuszkami palców, co chwilę zerkając na twarz kobiety, uśmiechając się przy tym lekko…
Widząc wstających młodych, znowu wrócił do rzeczywistości i wstał z Dorotą, podchodząc do Agaty i Artura. Był obok mężczyzny, który odwrócił się w stronę Przybysz. Tak pragnął, żeby to był tylko zły sen. Chciałby się obudzić i uświadomić sobie, że Artur był tylko koszmarem. Że nie istnieje, a on ma jeszcze szansę, by zdobyć serce Agaty. Prawda była jednak okrutna i nie do pomyślenia. Słysząc wypowiedziane przez Artura słowa przysięgi już był pewien tego, że Agata jest już nie do zdobycia. Że staje się właśnie mężatką i będzie nosić nazwisko męża. Nie wyobrażał tego sobie…
„Milewska… Agata Milewska. Agata Przybysz Milewska… Agata Dębska… Marek! Uspokój się!”- krzyknął w myślach, przeganiając te myśli. A właściwie próbując je przegonić…
Teraz mówiła Agata. Z każdą sekundą czuł się psychicznie coraz gorzej. Chciał przerwać ceremonię, zanim ona skończy mówić. W oczach wyobraźni zobaczył retrospekcję wspomnień, na którym był on z Agatą. Z chęcią wrócił do ich pierwszego spotkania, pierwszego podawania sobie dłoni, przejście na „ty”, pierwsze wygrane z nią sprawy, pierwsza „randka” w obecności ojca Agaty, pierwszy pocałunek w kancelarii, i ten drugi w mieszkaniu Agaty… Pierwszy wspólny wyjazd służbowy, pierwszy bal, gdzie tańczyli razem (niestety przerwany przez Okońską) i wiele innych przyjemnych, oraz nawet mniej przyjemnych chwil. Kiedy usłyszał urzędniczkę, która prosi o obrączki, zamarł.
„To już koniec!”- pomyślał, wyciągając drżącymi rękoma pudełeczko z zawartością. Mało by brakowało, aby upuścił obrączki na podłogę, jednak udało mu je ułożyć na tacy. Ta chwila była dla niego koszmarem, jednak pragnął, by chociaż Agata była szczęśliwa. Małżeństwo przypieczętowali delikatnym pocałunkiem na oczach wszystkich obecnych. Goście nagrodzili to gromkimi brawami. Marek również bił brawa, udając, że jest szczęśliwy ze szczęścia kobiety…

Po uroczystym ślubie, goście zostali zaproszeni na skromny obiad do restauracji. Agata i Artur nie chcieli hucznego wesela dla setek gości. A ponieważ było kameralnie, woleli spokojniejsze świętowanie. Bez żadnej orkiestry i sporych wydatków. Tylko oni i najbliżsi. Lekko to zdziwiło Dorotę, która miała nadzieję, że wyszaleje na weselu swojej najlepszej przyjaciółki. Nie chciała jednak się narzucać, wiedząc, że to Agaty decyzja i ją uszanowała. Były jednak zniesione toasty przez ojca Agaty, Bartka i Wojtka. Przybysz z dumą mówił o córce, którą kocha. Wspominał w skrócie czasy dzieciństwa Agaty, młodości i te teraźniejsze. Życzył wszystkiego dobrego dla młodej pary. Bartek chwalił swoją patronkę optymizmem, chęcią do pokonywania słabości, realizowania własnych celów i przyjaźnią, jaką mu obdarowała. Wojtek żartobliwie opowiadał czasy, kiedy poznał Agatę. Był on jedynym mężczyzną Doroty, którego Agata polubiła. I za to podziękował kobiecie. Za to, że dzięki jej pomocy i akceptacji tworzy już wieloletnią, szczęśliwą rodzinę u boku Doroty i trójki kochanych dzieci. To samo życzył Agacie- szczęśliwej i kochającej się rodziny…
Jako ostatni zabrał głos Marek. Wstał ze stolika od razu, kiedy Wojtek usiadł na swoim miejscu. Spojrzał się na Agatę, która zaczęła obserwować twarz przyjaciela. Czekała, kiedy zacznie mówić. Szczerze już od samego początku czekała właśnie na niego. Uśmiechnęła się w jego stronę, a Dębski, widząc ten uśmiech, również oznajmił i rozpoczął przemówienie…
- Od razu mówię, że w takich uroczystościach nie wiem, co powiedzieć. Czy to ślub, czy pogrzeb, nie potrafię ułożyć dobrych słów. Co innego w sądzie, bo już mam wieloletnie doświadczenie… Ale mam nadzieję, że uda mi się coś powiedzieć, bez wszelkich problemów.
Agata z coraz to większym zaciekawieniem zerkała na Marka.
- Agatę nam już trzy lata. Trzy lata… A i tak mi się wydaje, jakby to było wczoraj- lekko się zaśmiał- Gdyby ktoś mi te trzy lata temu powiedział, że zostanę świadkiem na jej ślubie, na pewno bym tą osobę zaśmiał. Z początku nie pałaliśmy się do siebie przyjaźnią. Albo ja jej walałem riposty, albo na odwrót… Ale jakiś czas po naszym pierwszym spotkaniu, zaczęliśmy siebie poznawać. Nie sądziłbym, żeby Agata przeszła w życiu aż tyle. Podziwiam jej determinację i siłę do walki nad sobą i naszą kancelarią. Potyczki z mafią, choroba ojca, utrata prawa do wykonywania zawodu… Tyle ona przeżyła, ale jednak się nie poddawała. Walczyła do samego końca. Nie była jednak z tym wszystkim sama. My- koledzy z kancelarii stawaliśmy do góry nogami, by pomóc Agacie. Nie, jako wspólniczce, nie jako zwykłej koleżance z pracy, ale jako naszej kancelaryjnej rodzicielce. Bo cała czwórka… Nie! Właściwie to piątka!- poprawił, szybko zerkając na Anielę- Cała piątka jest związana nicią przyjaźni, której nikt nie rozdzieli. Jesteśmy wyjątkową, nieoficjalną rodziną, która może liczyć na siebie nawzajem zawsze, i wszędzie. Dzisiaj jest dzień, kiedy wszyscy się radujemy ze szczęścia Agaty. Znalazła mężczyznę swojego życia i mam wielką nadzieję, że ta miłość przetrwa całe wieki. 
Ledwo przychodziły mu te słowa do gardła. Przecież to była bzdura!
- Jak ona jest szczęśliwa, to ja również jestem szczęśliwy i cieszę się razem z nią… Życzę wam wytrwałości i miłości!- skończył przemowę, podnosząc kieliszek do góry i szeroko się uśmiechając w stronę pary młodej. Agata była pod wrażeniem przemówienia Marka. Cieszyła się, że ma takiego przyjaciela. Opróżniła swój kieliszek, zerkając się na Dębskiego, który również się patrzył w jej stronę. Jak na komendę, znowu się uśmiechnęli do siebie…

Jakiś czas po ślubie, świeżo upieczeni małżonkowie wybrali się na miesiąc miodowy, na Kanary. Przez co w kancelarii panował harmider, spowodowanym wzrostem klientów Agaty, którymi musieli się zajmować trójka adwokatów. Jednak czasami dzwonili do Agaty, która z chęcią pomagała, kiedy potrzebowali pomocy. Trochę to irytowało Artura, który chciał, by Agata odpoczywała i spędzała ten urlop u jego boku. Zapewniał, że jej koledzy na pewno sobie poradzą, gdyż są profesjonalistami i sami dojdą do rozwiązania sprawy. Jednak Agata chciała nie tylko pomagać, ale też porozmawiać, chociaż przez chwilę z Dorotą, Bartkiem, ojcem i przede wszystkim z Markiem. Najczęściej to właśnie on do niej dzwonił. Nie było dnia, żeby Dębski o niej nie myślał. Nawet, jak została mężatką, uczucia do niej nie wygasły, wręcz przeciwnie- pokochał ją jeszcze bardziej. Wyliczał dni do powrotu Agaty do Warszawy. Chciał ją znowu zobaczyć, kiedy rozmawia z nim, uśmiecha się, żartuje… Po prostu jest obok. Jednak małżonkowie wrócili do Polski tydzień później. Dorota próbowała zrozumieć przyjaciółkę, jednak Marek był trochę zły, bo musiał wziąć za nią sprawę, do której Agata przygotowywała się przed wyjazdem na Kanary. Jednak przeprosiny w postaci małej pamiątki z ciepłych krajów i paczki jego ulubionych delicji od prawniczki, szybko usatysfakcjonowały mężczyznę, który nie potrafił się długo gniewać na ukochaną i jej wybaczył.
Wszystko szło w swoim tempie. Agata pracowała w kancelarii tak samo długo, jak przed ślubem. Artur również miał dużo roboty w firmie, więc pogodzili się z faktem, że widzą siebie jedynie wieczorami i w weekendy. Również wyjeżdżali na swoje wyjazdy służbowe, kiedy musieli. Mieli do siebie zaufanie i wiedzieli, że kilkudniowe wyjazdy są dla nich pracą i nie są w głowie im zauroczenia, czy zdrady. Chcąc, nie chcąc, Marek w końcu się pogodził z myślami, które go męczyły od kilku miesięcy. Taka jest kolej rzeczy. Agata ma swoje życie i może z nim robić, co chce. Jest z Arturem małżeństwem już od czterech miesięcy i jest szczęśliwa. Ukrywana miłość do Agaty spowodowała jednak, że Marek nie chciał się związać z inną kobietą. Wolał w samotności patrzeć do końca życia, jak jego ukochana jest szczęśliwa u boku innego, aniżeli znaleźć pocieszenie u kogoś, kogo nigdy tak bardzo nie pokocha, jak Agatę…

W sumie można w tym momencie napisać, że wszyscy (no, prawie wszyscy) żyli długo i szczęśliwie. Jednak nigdy nie wiadomo, co może być jeszcze po zakończeniu szczęśliwej historii. Niestety, jak się okazuje, nie każda bajka ma swoje dobre strony…



Kruszynka

3 komentarze:

  1. Bardzo mi jest przykro, że przesyłam opowiadanie, które nie zostaje i tak przeczytane :( Smutno mi jest z tego powodu, bo nie wiem, czy jest sens pisać dalej. Liczyłam, że dostanę chociaż jeden komentarz, który będzie dowodem na to, że dla kogoś piszę i mogę pisać dalej. Naprawdę mi przykro, że nawet adminki nie skomentują, tylko wrzucą na bloga i tyle :(

    Kruszynka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie skomentowałam ale mamy teraz małe zamieszanie odnośnie roku na blogerze i skupiamy się teraz na jak najlepszej notce z tej okazji. Masz dla kogo pisać a świadczą o tym wyświetlenia których ty nie widzisz ale my adminki widzimy i pisz dalej, nie zawsze brak komentarza świadczy o tym, że komuś się opowiadanie nie podoba. Jak dla mnie powinnaś pisać bo fajnie ci to wychodzi i twoje opowiadanie mnie wciągnęło, a więc pisz kochana i naprawdę nie smuć się z braku komentarzy nawet najlepszym sie zdarza ich nie mieć. ♥
      Pinky

      Usuń
  2. Super, czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń