sobota, 19 kwietnia 2014

Opowiadanie Kruszynki

Witajcie, czytelnicy! Przychodzę do was z moim pierwszym opowiadaniem. Zaczęłam je pisać już w styczniu, kiedy jeszcze nie było wiadomo, co się porobi z naszą Margatą. W tym opowiadaniu nie są razem, można by powiedzieć, że czas akcji dzieje się po odzyskaniu prawa do wykonywania zawodu Agaty. Czyli nie ma komisarza Majewskiego i Tośki, tylko historia idzie w zupełnie innym kierunku. Tak naprawdę mam napisane więcej, jednak postanowiłam na razie pokazać tyle, byście zdecydowali, czy mam dalej pisać, czy nie. Zapraszam do I części :)

Kruszynka

"Inna historia Agaty i Marka"- Część I


Znamy każdy koniec historii, a może prawie każdy? Gdzie ostatnie zdanie brzmi „I żyli długo i szczęśliwie”. Znajome, nie? Ta historia też się szczęśliwie skończyła dla głównej bohaterki, ale zupełnie inaczej, niż każdy mógłby się tego spodziewać. Agata Przybysz, bo tak miała na imię, nareszcie znalazła szczęście w miłości. O dziwo, nie był to właśnie Marek Dębski. Szkoda, co? Wybranek jej serca ma na imię Artur. Szacowny biznesmen, którego poznała przypadkowo w sądzie poprzez zniszczenie koszuli mężczyzny kawą. Co prawda, Agata myślała, że to będzie jedyne ich spotkanie. Zapłaci za upranie rzeczy w pralni, a jakby koszula była nie do odzyskania, odkupiłaby ją. Jednak ich drugie spotkanie było również w sądzie, o dziwo- w tych samych okolicznościach. Na szczęście obeszło się bez większej straty, zostając oblany wodą. Zaczęli się spotykać więc częściej, np. na kawie w pobliskiej kawiarni, sąsiadującej z sądem i krótkich spacerach po parku. Znajomość pomiędzy Agatą, a Arturem coraz bardziej rozkwitała. Marek przyglądał się temu obrazkowi prawie że codziennie i czuł, że jest coraz to bardziej zazdrosny o kobietę swojego życia. Niestety brakowało mu odwagi na to, by zawalczyć o Agatę. I tak pozwolił, by kobieta znalazła się w ramionach kogoś innego…

W końcu gruchnęła ta wiadomość, którą Dębski chciał usłyszeć, jako ostatnią. Artur oświadczył się Agacie, a ta zgodziła się na tą propozycję.  Marek czuł, jakby ktoś wbił ostry nóż prosto w jego serce. Uczucia zostały rozdeptane, a marzenia pękły, jak bańka mydlana. Pragnął, by do ślubu nie doszło. By Agata była z nim. Jednak widząc, jaka ona jest naprawdę zakochana, w końcu uległ. Pragnął by była szczęśliwa i powoli godził się z losem, jaki ich spotkał. Jednak nie oznaczało to, że nagle skreśli kontakt z Agatą, chcąc gdzieś wyjechać na przykład. Bardzo kochał tą kobietę i postanowił złożyć jej pewną propozycję. Zaprosił ją na wino w wyjątkowym dla nich miejscu, bo na dachu kancelarii, gdzie po raz pierwszy Agata opowiedziała Dębskiemu o Hubercie i ProSpectrum. Siedząc tam, śmiali się i wspominali wspaniałe dla nich czasy. Obok siebie czuli się swobodnie, a czas mijał im wolno i radośnie. W końcu Marek zebrał się na to, co chciał powiedzieć od początku, kiedy tu przybyli. Zaproponował Agacie przyjaźń na dobre i na złe. Że będą sobie zwierzać, że będą siebie prosić o pomoc, gdyby jej potrzebowali i żeby prosili o wsparcie, kiedy coś złego będzie się pomiędzy nimi działo. Agacie początkowo zdziwił warunek, przedstawiony przez Marka, jednak uwielbiała tego mężczyznę, jako kumpla i przyjaciela, którego mogłaby zawsze zaufać. Był dla niej kimś takim, jak Dorota, może jeszcze bardziej bliższy. Zgodziła się, a dowodem tego był ogromny przytulas w jego stronę i słodki buziak w policzek. Mężczyzna lekko się zarumienił, lecz nie dawał się tego po sobie poznać…

Przygotowania do ślubu szły pełną parą. Miał być on bardzo skromny, w urzędzie stanu cywilnego. Na uroczystość było zaproszonych niewiele osób. Koledzy z kancelarii, ojciec Agaty z Zosią oraz koledzy Artura z jego pracy. Mężczyzna już od kilku lat nie kontaktował się z rodziną, więc nie było ich na liście gości. Agata nie chciała pytać się o powody nagłego zerwania kontaktu z bliskimi. Wiedziała, że nie chce o tym mówić, więc uległa. Agata wybrała za świadków Dorotę i Marka. Artura trochę to zawiodło, bo za świadka miał zamiar wybrać swojego najbliższego przyjaciela, lecz Agata nalegała i bardzo chciała, by to Marek był, bo ma do niego większe zaufanie. Dębski z początku wolał się zgodzić z Arturem, gdyż tak naprawdę to w ogóle nie miał zamiaru uczestniczyć w wydarzeniu, kiedy utraci kobietę, którą kochał. Nie chciał jednak zawieść przyjaciółkę i zgodził się na propozycję…

Ślub odbył się w gorący dzień lipca. Od rana pogoda była słoneczna i piekielnie upalna. Zapowiadał się cudowny dzień. Przed urzędem stanu cywilnego byli już prawie wszyscy goście. Agata prezentowała się w skromnej, kremowej sukience na ramiączkach, do kolan. Włosy miała rozpuszczone i lekko spięte u góry. Dorota co chwilę poprawiała włosy i sukienkę panny młodej. Bardzo się cieszyła ze szczęścia przyjaciółki i chciała, by tego dnia wyglądała bardzo pięknie. Ojciec Agaty był zadowolony ze szczęścia swojej jedynej córki, jednak miał nadzieję wraz z Zosią, że Agata zwiąże się z Markiem. Postanowił jednak zaakceptować jej wybór. Bartek zjawił się na ślubie swojej patronki wraz z Anielą. Był dumny z Agaty i życzył jej jak najlepiej na nowej drodze życia. Również obecny był Wojtek z dziećmi i wspomniani koledzy z pracy Artura. Brakowało tylko jednej, ważnej dla Agaty osoby…
- Mówiłem, żeby wziąć Michała, a ty się uparłaś!- szepnął lekko poddenerwowany Artur w stronę swojej przyszłej żony.
- Spokojnie! Może utknął w korkach…- odparła, patrząc w każdą stronę, poszukując mężczyzny, lub chociaż srebrnego Jeep-a…
Marek przebywał jeszcze w swoim mieszkaniu. Siedział na podłodze, przy łóżku, przyglądając się obrączkom, które dał mu Artur, by je przechował, aż do ślubu. Dopiero teraz sobie uświadomił, że nie nałoży mniejszego na palec ukochanej, a ten większy nie będzie stroić jego dłoni. Zaczął sobie wyobrażać swój i Agaty ślub. Ślub, który nigdy się nie odbędzie. A to wszystko przez jego tchórzostwo, którego tak nie znosił. Widział w oczach wyobraźni jej śmiejące oczy i słodki uśmiech, który tak bardzo kocha. Jak dotyka jej ciepłej dłoni i powoli wsuwa symbol ich miłości, a potem ona robi to samo. Ileż razy miewał takie sny? Albo te, kiedy Agata leży u jego boku i patrzy na niego z wielką miłością…
Jego przemyślenia przerwał telefon. ”Agata dzwoni”- zobaczył w wyświetlaczu czarnej xpreii.
- Szlag!- klął, zapominając, że musi już być na miejscu.
- Marek? Gdzie ty się podziewasz? Tylko na ciebie czekamy!- omal nie krzyknęła do słuchawki.
- Jezu! Przepraszam! Byłem prawie na miejscu i olśniło mnie, że zapomniałem obrączek- wymyślił szybko- Ale jestem już w drodze. Za 15 minut będę- mówiąc, opuścił prędko mieszkanie, trzymając mocno pudełko ze złotymi krążkami.
- Dobrze, czekamy!- odparła i się rozłączyła.
- No i?- spytał się Artur
- Zapomniał obrączek. Będzie za 15 minut- odpowiedziała z ulgą.
- Mówiłem, żeby wziąć Michała?- ponownie przypomniał.
- Słyszałam! Nie denerwuj się. Zaraz zaczynamy- uśmiechnęła się delikatnie. Artur pocałował ją słodko i przytulił narzeczoną…
Marek przybył w wyznaczonym czasie. Jeszcze raz przeprosił wszystkich za spóźnienie.
- Przeprosiny przyjęte- Agata uśmiechnęła się szeroko do przyjaciela, a on oznajmił ten słodki, kochany uśmiech…

4 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie ale w duchu mam cichą nadzieję ze Marek i tak będzie z Agatą. Pisz dalej Proszę<3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz pisz! <3 czekam na ciąg dalszy bo fajnie się zapowiada :*

    Pinky

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie <3 Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń