Życzę miłego wieczoru i zapraszam do czytania :)
Dominika
Znamy się tylko z widzenia część I
Niedawno wróciła
do praktyki, wcześniej zajmowała wysokie stanowisko w jednej z największych
firm ubezpieczeniowych w stolicy. Miała wszystko o czym marzy kobieta po 30,
mieszkanie, samochód, spore oszczędności, prestiż… Jednak przez źle ulokowane
uczucia, straciła to wszystko w mgnieniu oka przez niejakiego Huberta
Sułeckiego. Który nie tylko oszukał ją podsuwając tzw. „lewe” polecenie wypłaty
800 tys. zł z firmy ale dodatkowo oszukał ją jako kobietę… Jeszcze dzień
wcześniej była jego szczęśliwą narzeczoną a on zrobił jej taki numer i zostawił
bez słowa wyjaśnienia. Od tego dnia miała pod górkę- straciła mieszkanie,
samochód, oszczędności, straciła pracę ale nie poddała się i dzięki pomocy
swojej najlepszej przyjaciółki wróciła do palestry.
Prowadził
malutką jednoosobową kancelarię w centrum miasta. Jego życie toczyło się
głównie wokół pracy, to ona pochłaniała jego czas. Chociaż znajdował też
chwilkę na to by spotkać się z jedną z warszawskich pań prokurator- Marią
Okońsą. Ich relacja opierała się na pociągu fizycznym, chociaż bardzo się
lubili, ale każde z nich wiedziało że nic więcej nie będzie ich łączyło, bo nie
nadawali na tych samych falach… Póki co było im dobrze tak jak było. Jego
marzeniem było otworzenie większej kancelarii ale to wiązało się z tym, że
trzeba poszukać zaufanych wspólników, i tu z pomocą przyszła mu koleżanka ze
studiów.
Ona- Agata, piękna, inteligentna kobieta z
charakterkiem, świetna prawniczka specjalizująca się prawie ubezpieczeniowym. On-Marek,
dojrzały, inteligentny, przystojny
mężczyzna, znakomity prawnik specjalizujący się w prawie karnym. Mijali się
dość często na korytarzach sądowych. Zdarzyło się nawet kilka razy, że stawali
po dwóch stronach sali sądowej
reprezentując swoich klientów. Ich potyczki sądowe były dość zażarte bo,
żadne z nich nie chciało odpuścić i za wszelką cenę próbowali pokazać kto jest
lepszy… Agata miała Marka za zadufanego w sobie faceta, który nie potrafi
przyznać się do tego, że ktoś inny niż on może mieć rację. A Marek w podobny
sposób myślał o Agacie, mając ją za „wszystko wiedzącą” babę, która robi
wszystko żeby tylko jej było na wierzchu. Chociaż gdzieś w głębi duszy lubił
napatoczyć się na nią przypadkiem w sądzie, na sali sądowej. I tak właśnie było
dzisiaj. Marka klient za wszelką cenę chciał się rozwieść ze swoją żoną po 5
latach małżeństwa. A klientka Agaty nie chciała słyszeć o rozwodzie…
-Wysoki Sądzie,
mój klient składa wniosek o rozwód bez
orzekania o winie – powiedział Marek
- Co na Pani na
to?- zapytał sędzia
- Wysoki Sądzie,
moja klientka nie zgadza się na rozwód. Jej mąż, z dnia na dzień wyszedł z domu
zostawiając moją klientkę razem z ich małoletnim dzieckiem bez słowa. A po
dwóch tygodniach złożył w sądzie pozew. Moja klientka nie rozumie całej tej
sytuacji, ponieważ do tej pory relacje z mężem były wręcz wzorowe i nic nie
wskazywało na jakiekolwiek problemy w ich związku. Dlatego wnioskuję o
przeprowadzenie rozprawy mediacyjnej celem wyjaśnienia sobie przez oboje
małżonków zaistniałej sytuacji. Bowiem w tym, przypadku nie może być mowy o
całkowitym rozpadzie pożycia małżeńskiego zarówno w odniesieniu do więzi
fizycznej jak i uczuciowej małżonków- powiedziała Agata
-Wysoki Sądzie,
mój klient faktycznie wyprowadził się z domu niedawno, jednak jego relacja z
żoną już od ok. roku nie była taka jak przedstawia ją moja koleżanka..- mówiąc
to spojrzał na Agatę
- Sąd po
usłyszeniu stanowisk obu stron, postanawia skierować sprawę do mediacji. Gdyż
widzi szansę na uratowanie tego małżeństwa i poprzez wzgląd na małoletniego,
pozostającego w tej chwili pod opieką matki. Mając na uwadze dobro dziecka,
należy podjąć próbę ratowania tej rodziny. Zamykam posiedzenie.
Po tych słowach
wszyscy opuścili salę sądową. Agata jeszcze chwilkę rozmawiała z klientką, po
czym udała się w stronę automatu do kawy. Marek właśnie stał przy automacie i
czekał na swoją małą czarną, kiedy zobaczył zbliżającą się panią mecenas lekko
się uśmiechnął. Agata udając, że tego nie widzi cierpliwie czekała na swoją
kolej. I wtedy zadzwonił do niej telefon. Odeszła więc kilka kroków i odebrała:
-No hej. Co tam?
Pewnie, że mam czas. Dorotko a co to za ważna sprawa? Coś z Wojtkiem albo z
dzieciakami? Dobra, dobra, będę na pewno. No to do zobaczenia o 19 :)
Marek
przysłuchiwał się chwilkę rozmowie i odszedł kilka kroków, ale kiedy Agata
skończyła rozmawiać i podeszła do automatu on odwrócił się do niej i
powiedział:
-Niepotrzebnie
pani mecenas przedłuża ten cały rozwód. On i tak już do niej nie wróci…
- A skąd taka
pewność? Przecież nikt, nie przestaje kochać tak nagle z dnia na dzień. Tym
bardziej, że pański klient zostawił żonę bez słowa wyjaśnienia… Więc te
mediacje są potrzebne chociażby do tego, żeby dowieść co jest przyczyną jego
nagłego odwrócenia się od rodziny…
-Moja droga
koleżanko, przecież oboje wiemy że facet ma niejedno za uszami i na pewno nie
był takim przykładnym mężem za jakiego ma go jego żona. Poza tym, lepiej byłoby
dla pani klientki nie wiedzieć…
- Nie
przypominam sobie, żebyśmy mecenasie byli kolegami. Bo z tego co wiem nie gramy
do jednej bramki- powiedziała Agata patrząc Markowi w oczy
-Cóż może i
racja ale radzę pani z dobrego serca, niech pani odradzi swojej klientce te
mediacje- chciał jeszcze coś dodać ale właśnie zadzwonił mu telefon i rzucając
Przybysz jeszcze jedno spojrzenie poszedł w kierunku wyjścia.
Wieczorem Agata
zgodnie z obietnicą pojawiła się w domu Gawronów. Dorota i Wojtek urządzili
małego grilla. Dorota zaprosiła przyjaciółkę do ogrodu i w oczekiwaniu na
kiełbaskę Agata zaczęła opowiadać jej o dzisiejszej rozprawie:
-Noi wiesz
wystąpiłam o tą mediację. Bo moja klientka strasznie nalegała, no ona kocha
tego swojego męża strasznie i świata poza nim nie widzi. Ale jak dla mnie on
jest jakiś podejrzany i wcale bym się nie zdziwiła gdyby ją zdradzał od
dłuższego czasu tylko dobrze się z tym maskował…
-No to poczekasz
na tą rozprawę mediacyjną i wszystko się wyjaśni- powiedziała Dorota
-Niby tak, ale
ten pełnomocnik jej męża jest co najmniej irytujący. Czy Ty sobie wyobrażasz,
że on po rozprawie podszedł do mnie i niby dając radę, polecił mi żebym przekonała
moją klientkę do wycofania się z mediacji?! I jeszcze nazwał mnie swoją
koleżanką… No mówię Ci, już któryś raz walczę z nim w sądzie i za każdym razem
mnie wkurza… -powiedziała pełna złości Agata, ale kiedy zauważyła, że Dorota
jej nie słucha tylko spogląda nerwowo na zegarek, dodała- A co Ty na godziny
żyjesz, czy jak?
-Nie, nie tylko
czekamy jeszcze na kogoś…- powiedziała Dorota i właśnie w tym momencie
usłyszała dzwonek do drzwi i poszła wpuścić gościa do środka.
Agata z kolei
podeszła do stojącego przy grillu Wojtka i kończyła swoją opowieść:
- Wojtuś, Ty
sobie wyobrażasz takiego bufona? Wkurzył mnie dzisiaj ten adwokacina, że szok…
On myśli, że pozjadał wszystkie rozumy… i do tego ten jego uśmieszek… Miałam
ochotę mu przygrzmocić w głowę- kiedy z ust Agaty padały te słowa do ogrodu
weszła Dorotka z gościem. Kiedy on zobaczył znaną mu postać i usłyszał jej
wypowiedź od razu się uśmiechnął, a Ruda zawołała:
-No to teraz
jesteśmy w komplecie
……..
Ciąg dalszy
nastąpi J
Jestem fanką
„Prawa Agaty” od dawna i kibicowałam ich związkowi od początku. A czytając
Waszego bloga postanowiła napisać coś swojego. Wiem, że przy takich
zaprawionych autorkach jak publikujące tutaj dziewczyny wypadam pewnie blado.
Ale cóż kto nie ryzykuje ten nie jedzie :P Dlatego poddaje się Waszej krytyce i
mam nadzieję, że opowiadanko przypadnie chociaż troszkę do gustu
Pozdrawiam
ciepło i czekam na jakieś komentarze J
Yahvi
Mi się bardzo podoba i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:) naprawdę świetna robota:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSuper się zapowiada! :) Czekam na 2 część ;)
OdpowiedzUsuńciekawie, liczę na szybkie nexty :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny styl pisania. Czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuń