Opowiadanie
jest o losach Marka i Agaty ale to wiadomo. Historia naszych bohaterów jest już
po przejściach.. wypadek, zdrada i nie oczekiwana w tym czasie ale upragniona
niespodzianka
Cz. 1
Marek
siedzi w kuchni i kochany synuś chcąc porozmawiać z mamusią zrobił by dwie
herbatki i udał by się do salonu. Gdzie Danusia czytała by książkę. - Mamuś
mogę Ci na momencik przeszkodzić,.
Danusia
spogląda na synusia
D. -
Jasne.
M:
Zrobiłem Ci herbatkę mamuś... - Powiedział z uśmiechem stawiając herbatki na stoliku
i siadając obok Mamci. - O czym chciałaś porozmawiać? - Spytał zaciekawiony i
utkwił w niej wzrok.
D. -
Synuś postawię sprawę jasno, bo nie lubię owijać w bawełnę. Doszły do mnie
słuchy, że Dębskim rodzina się powiększa..
M:
Słysząc takie nowiny zrobił z lekka duże oczy ściągając brwi. - Tak..? A kto
jest w ciąży?
Danusia
wpatrywała się w syna z niedowierzaniem.
D. - No
sorry, ja Ci siostrzyczki ani braciszka już nie urodzę. Robert chyba też nie
więc tak wypada na to, ze Ty synuś ród Dębskich musisz utrzymać...
M: No
tak mamo... ale moja małżonka nie jest w ciąży.. - Odparł lekko zdezorientowany
spoglądając na matkę i sięgając po kubek z herbatą.
D. -
Marek od pewnego czasu nie mieszkasz w domu to nic nie wiesz, bo coś czuję że
nawet ze sobą nie rozmawiacie, nawet służbowo widzę..
Danusia
napiła się herbatki.
M: To
prawda mamo... nie rozmawiamy ale Agata w ciąży...? - Powtórzył zdziwiony,
chociaż może i było to możliwe po tym co działo się w domu przed jego
zamieszkaniem tutaj
nie
wiem nic o ciąży.
D. - To
przepraszam ja mam wiedzieć o ciąży synowej? Agata była tu 2 tygodnie temu i
nic nie mówiła Ci? Ja jak ją zobaczyłam po dość długiej nie obecności uznałam,
ze mi się troszkę synowa zaczęła dobrze odżywiać bo troszkę masy nabrała.
M:
Patrzał na Mamę wielkimi oczkami. - Mamo... nic nie wspominała, że jest w
ciąży... no może wyglądała jakby przybrała ciałka ale nie sądziłem... nie
domyślałem się. - Mruknął z zastanowieniem. Chociaż Ciąża byłaby bardzo możliwa
zwłaszcza po tym co działo się nie tak dawno w domu... - A skąd mama ma takie
wieści? - Spytał po chwili zawieszając na matce wzrok.
Danusia
westchnęła cicho i spojrzała na syna.
D. - Wy
tak długo zamierzacie się jeszcze do siebie nie odzywać? A wiemy z ojcem od
sąsiadki sąsiadka wie od Wiktora. Ja nie wiem pracujecie razem i nic nie
wiesz..
Spojrzał
na mamę z cichym westchnieniem - Mamo... nie wiem dlaczego w kancelarii wiedzą
a ja Nie.. Pomówię z Agatą mam nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać...
D. -
Synek nie bywasz w kancelarii, ze nie wiesz co się wokół Ciebie dzieje.
Danusia
wpatrywała się w syna bardzo uważnie.
Mamo
oczywiście, że bywam ale nikt głośno o tej ciąży nie mówił Agata chyba się nie
chwaliła, więc raczej muszą się domyślać - Odparł z zastanowieniem. - Mamo
wszystkiego się dowiem.
D. - No
to się jutro ładnie wszystkiego dowiedz i nam powiedz, czy mamy z ojcem
szampana mrozić do czasu porodu..
W tym
momencie Danusia za żartowała z tym szampanem. Choć ciekawa była bardzo czy za
kilka miesięcy zostanie babcią, w końcu mogła by już nią być.
Zaśmiał
się krótko słysząc o szampanie. - Obiecuje, że wszystkiego jako pierwsi się
dowiedzą...
D. - No
to na dzisiaj koniec przesłuchania, jutro zapraszam z nowinami dobrymi albo
złymi ale zapraszam..
*********************
Agata
widząc Marka łażącego po gabinecie i bijącego się ze swoimi myślami, nie mogłam
już wytrzymać i spojrzałam uważnie na małżonka.
-
Możesz w końcu wydusić z siebie o co Ci chodzi, bo zaczynasz mnie już
wkurzać.
Wpatrywał
się w Agatę z wyraźnym zniecierpliwieniem na twarzy bo pomimo trwającej od
dłuższej chwili rozmowy a raczej próby przekazania jej o co mu chodzi i
dowiedzenia się prawdy nie doszedł do niczego a słysząc pytanie małżonki
odetchnął ciężko i zbierając się w sobie postanowił zapytać prosto z mostu o to
co tak bardzo go nurtuje.
-
Dobrze zapytam wprost. Jesteś w ciąży?
Dębska
zrobiła wielkie oczy, ale nie chciała aby jej sekret ujrzał światło dzienne
tylko mizernie się uśmiecha.
-
Sądzisz, ze jak jesteś moim mężem obecnie tylko widniejącym na jakimś papierku,
to możesz mi zadawać takie pytanie. To nie jest Twoi interes, więc zatroszcz
się o swoje sprawy a nie wtrącaj się do mnie. Jak to wszystko to żegnam.
Na
słowa Agaty zrobił wielkie oczy, jednak dostrzegając jej wcześniejszy wzrok
odniósł wrażenie, że trafił w sedno a teraz jego żona próbuje to ukryć. To co
powiedziała nie było dla niego przyjemne ale starał się zachować spokój. ale
nie zamierzał teraz tak po prostu wyjść. Zmarszczył brwi przypatrując jej się z
uwagą a zarazem powagą na twarzy. - Mylisz się. Wszystko co dotyczy Ciebie to
jest mój interes... bo to jest nasze życie, a to czy jestem w tej w tej chwili
tylko mężem z nazwiska i papierka czy również z zażyłości to nie ma żadnego
znaczenia... Prawda zgłupiałem moja niewiedza wszystko zrujnowała ale prawo
zadawać takie pytania bo jesteś moją żoną i chce się o Ciebie zatroszczyć i o
Ciebie i o dziecko. A moje nie interesy nie mają tu nic do rzeczy. Czy chcesz
Czy nie nie zostawię Cię samej... rozumiesz?
Jako,
ze miałam swój charakterek i strasznie dumna czasami bywałam uznałam, że nie
będę się tłumaczyć z tego czy jestem w ciąży czy też nie.
- Wiesz
co Ci powiem te swoje słowa możesz sobie wsadzić do kieszeni. Jak dla mnie to
możesz iść i interesować się Iwonką w końcu ostatnio bardzo dobrze Ci to
wychodziło... A teraz już lepiej wyjdź, bo ode mnie nie uzyskasz żadnej
odpowiedzi na swoje pytanie. Ani tego nie potwierdzam ani też nie
zaprzeczam.
Gdy
tylko przypominałam sobie ten poniedziałkowy wieczór, po tym cudownym
weekendzie normalnie krew mnie zaczynała zalewać. To co widziałam mi
wystarczyło a tłumaczeń i wyjaśnień nie chciałam słuchać.
Słuchając
Agaty czuł narastające w nim zdenerwowanie, bo przecież nie wiedziała jak było
naprawdę a nawet nie dała mu szansy się wytłumaczyć tylko kazała się wynieść.
Co prawda rozumiał jej żal, bo po tym co zrobił... a teraz kiedy już więcej
faktów kojarzył było mu strasznie wstyd. Ale on by jej wysłuchał a ona? Jednak
teraz nie zamierzał ustępować.- To że nie potwierdzasz ani nie zaprzeczasz mi i
wystarczy. A Iwoną się nie zajmowałem, sama się do mnie kleiła ale nie będę się
tłumaczył bo co to Cię obchodzi... Przecież to ja jestem ten najgorszy i winny
w Twoich oczach prawda? - Spytał z lekką ironią a zarazem złością na samego
siebie za to wszystko bo rzeczywiście czuł się winny rozpadu tego małżeństwa,
czego nie mógł przeboleć. - Wiem jak na mnie patrzysz i co o mnie myślisz...
ale mogłabyś czasami przestać patrzeć tylko na siebie schować dumę i posłuchać
drugiej strony... nawet jeśli jest najgorsza. Ale Ty z góry na wszystkich
patrzysz oceniłaś mnie i mam Ci zejść z oczu.. bo tak najlepiej. Jestem winny
nie zaprzeczam i nie będę usprawiedliwiał ale nie uważaj mnie za kogoś
gorszego. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do błędów.
Wysłuchałam
tego do miał do powiedzenia mój szanowny małżonek i miał troszkę racji. Bo
przez dumę czasem nie zauważałam bardzo istotnych rzeczy. Dobry Mareczek dał by
mi szansę wszystko wyjaśnić itd, ale ja nie jestem dobrym Mareczkiem tylko
jestem Agatą, której w obecnej chwili mąż zalazł za skórę.
- Ja
nie mówię tylko o tej jednej sytuacji, bo po niej chyba Iwona w ciążę nie
zaszła. No chyba, ze ja znowu o czymś nie wiem? Jak dobrze sobie przypominam
Marku, to kilka dni przed ślubem rozmawialiśmy i może Ty już zapomniałeś, ale
ja doskonale pamiętam iż obiecaliśmy sobie szczerość. Więc powiedz mi, w którym
momencie naszego małżeństwa mnie nie okłamałeś niby dla mojego dobra? Prawie
wszyscy w kancelarii wiedzieli, ze Iwona jest z Tobą w ciąży bo wyszło wszystko
na jaw jak Iwona została zwolniona. A dlaczego ja musiałam się o tym wszystkim
dowiedzieć przypadkiem w szpitalu.. Teść omal nie dostał kolejnego zawału na
takie wieści.. Wiec Ty mi mówisz, ze mam Cie teraz wysłuchać co masz mi do
powiedzenia? To sobie ze mnie żartujesz..
Starałam
się mówić to spokojnie, bo wiedziałam że się denerwować nie mogę a Bartek jak
by tylko usłyszał jakieś krzyki czy coś zaraz by wpadł i uświadomił Marka we
wszystkim, a tego nie chciałam. Jak jest zainteresowany tym to niech załatwi tą
sprawę jasno, a nie bawi się ze mną w kotka i myszkę. Bo jemu ta odpowiedź
wystarczy jak by mnie, ktoś tak powiedział, zaraz bym to sprawdziła a nie
pozwalała się wpuszczać w maliny. A co do tego, aby go wysłuchać, może kiedyś
ale nie teraz to jeszcze jest za bardzo świeże i za bardzo boli.
Spoglądał
na Agatę z uwagą, jednak usłyszawszy o incydencie z Iwoną spuścił wzrok ,
czując się tym wszystkim paskudnie... mając wyrzuty sumienia... nie mógł sobie
wybaczyć, że zdradził Agatę, której ślubował, którą kochał z Iwoną, która
zwyczajnie go oszukała. Nie wiedział jak do tego doszło ale to było mało
istotne bo nie miał nic na swoją obronę... zachował się jak kretyn i nie mógł
sobie tego wybaczyć ani nie oczekiwał wybaczenia ze strony małżonki za to co
zrobił. Zacisnął powieki starając się zebrać myśli po czym wziął kilka
głębokich wdechów. - Bo jestem tchórzem... nie chciałem Cię stracić.. ja nawet
nie wiem jak do tego wszystkiego doszło... nie mam pojęcia kiedy to zaszło tak
daleko. Nawet nie wiesz jak się z tym czuje jak ostatni i najpodlejszy dla
którego nic się nie liczy. Mam wyrzuty sumienia bo wszystko straciłem przez
własną głupotę. Jestem gotów ponieść wszystkie konsekwencje... zrozumiem jeśli
zechcesz odejść... nie chce byś cierpiała przy takim człowieku jak ja... -
wyszeptał czując jak od środka rozrywa go żal i wściekłość na samego siebie...
gdyby wtedy wiedział... nigdy nie polazł by do Iwony ale teraz było za późno by
cokolwiek odkręcać.
Dla
Dębskiej te słowa zabrzmiały jak propozycja rozwodu, bo inaczej nie umiałam ich
odczytać nie sądziłam iż Dębski w ogóle może mi coś takiego nieświadomie nawet
proponować.
-
Powiem tylko tyle, że jak jesteś tchórzem to opuść mój gabinet... Bo gdybyś
miał w tamtym momencie trochę cywilnej odwagi to powiedział byś mi o wszystkim
i to nie musiało by się tak kończyć jak Ty to w tej chwili proponujesz w moim
odczuciu. Nie chciałeś a straciłeś popatrz jaka ironia losu.. Jak zwykle
chciałeś dobrze a się zepsuło normalnie jakiś pech czy co? A teraz na prawdę
wyjdź stąd.
Zamknęłam
powieki aby uspokoić swoje nerwy i nie wybuchnąć, dla dobra maleństwa. Gdybym
wiedziała od początku, to wszystko by inaczej wyglądało. Nawet bym nie
protestowała przy jej zatrudnieniu, bo chciała bym aby Marek miał na nią oko w
końcu miała urodzić ich dziecko jakoś bym ją tu zniosła, starała się jakoś to
sobie wyjaśnić. Na pewno bym, była zła i były by tzw. ciche dni ale nie
zostawiła bym własnego męża w takiej sytuacji i miała bym nauczkę, żeby się z
nim więcej nie sprzeczać i nie zostawiać go w kancelarii. A teraz jestem w
sytuacji bez wyjścia, bo nie wiem co mam zrobić, za kilka miesięcy będziemy
rodzicami a my normalnie porozmawiać nie umiemy...
Przypatrywał
się Agacie przez moment a widząc iż zaczyna się denerwować wolał się wycofać.
Nie chciał żadnego rozwodu... a owa "propozycja" wyrwała mu się tylko
z poczucia winy, bo miał świadomość, że ją to bardzo boli i nie miał pojęcia
czy nie zechce odejść Już czuł się jakby stracił ważną część siebie...
najważniejszą osobę wręcz sens jego życia bo przecież po za nią świata nie
widział a wszystko co co budowali udało mu się zburzyć przez chwilę słabości i
tchórzostwo bo nawet nie miał jaj by się do tego przyznać ze strachu że ją
straci a to okazało się największym błędem, którego sobie nie wybaczy. Nie oczekiwał
tym bardziej wybaczenia ze strony małżonki i nie łudził się niczym mając tylko
nadzieję, że może kiedyś uda im się nawiązać nić porozumienia i nie będzie
żadnego rozstania. Bez słowa udał się do swojego gabinetu zamykając drzwi które
dzieliły oba pomieszczenia i zajął miejsce przy biurku nie zajmując się niczym
a jedynie wpatrując się z bezradnością w odległy w przestrzeni punkt za oknem
bijąc się z myślami i wszystkimi odczuciami jakie nie dawały mu spokoju
Ta
cisza dała mi na wszystko odpowiedź, to po prostu totalna porażka. Kiedy
małżonek znikł za drzwiami gabinetu nie uzyskując żadnej odpowiedzi na swoje
pytanie, bo nawet nie drążył tematu a raczej chyba chciał mnie tylko wkurzyć
uznałam, ze ja pokażę mu czego oczekiwałam od niego wtedy ale na swój sposób.
Na pewno nie powiem mu tego teraz prosto w oczy.Zebrałam się w sobie i
opuściłam swój gabinet, po czym bez słowa wyszłam z kancelarii udając się do
najbliższej apteki, po zakup testu. Gdy już miałam to co chciałam zakupić
wróciłam do kancelarii, udałam się do toalety i go wykonałam, bez większych
jakiś problemów. Czasem zastanawiałam się dlaczego Marek nie może być konkretny
w tym co robi i nie odpuszczać tak łatwo, jak to on miewa ostatnio w zwyczaju.
Po wykonaniu testu i ukazaniu się na nim wyniku wróciłam do swojego gabinetu i
przez moment zastanawiałam się czy dobrze robię, ale uznałam iż pokażę czego
sama oczekuję od męża. Otworzyłam drzwi dzielące nasze gabinety i weszłam tylko
na chwilę. Rzuciłam tylko pudełko z testem na jego biurko.
- To na
dowód, ze oczekuję od Ciebie tego samego. Szczerości..
Po tych
słowach wyszłam zamykając za sobą drzwi i zajmując miejsce przy biurku
Po
dłuższej chwili zabrał się za coś konkretnego aby nie myśleć i absolutnie nie
użalać się nad sobą... Popełnił największy błąd życia wiedział o tym i miał
świadomość, że nie da go się tak łatwo naprawić. Kiedy drzwi dzielące ich
gabinety się otworzyły i zobaczył w nich Agatę zmarszczył lekko czoło
spoglądając na pudelku, które znalazło się na jego biurku i na żonę, znikającą
za drzwiami, po czym otworzył pudełko wyjmując z niego test a widząc wynik
zrobił duże oczy jakby nie dowierzał. - Pozytywny.. - Mruknął sam do siebie nie
mając już żadnych wątpliwości. Raz jeszcze spojrzał na test i zamknięte drzwi
gabinetu. Ucieszył się, wręcz poczuł się uszczęśliwiony faktem, że zostanie
ojcem.. długo wyczekiwanego maluszka ale teraz nie miał jak nawet za bardzo
tego okazać. Przecież Agata najchętniej by go nie oglądała.. Zapakował test z
powrotem do pudełka po czym wstał zza biurka i odetchnąwszy cicho podszedł do
drzwi i wszedł do żony spoglądając na nią przez chwilę w milczeniu jakby szukał
odpowiednich słów. - To cudowne... - Powiedział po dłuższej chwili półgłosem,
pochodząc bliżej i przysiadając na biurku Agaty. - Wiem... że nie potrafię być
szczery i zawsze wszystko wychodzi źle.. ale pozwól mi sobie pomagać...Musisz
na siebie uważać.. - stwierdził cicho spoglądając na Agatę z uwagą.
Nie
miałam najmniejszej ochoty za zabranie się za jakąś pracę, więc przeglądałam
kolorową prasę. Kiedy usłyszałam a później zobaczyłam Marka westchnęłam cicho.
- Jak
masz mi zamiar tu teraz niańczyć czy coś to bobie daruj, jedna niania mi
wystarczy a uwierz mi jest upierdliwa jak by was nawet z 3 było.
Mruknęłam
pod nosem, zastanawiając się co teraz za kilka miesięcy będzie na tym świecie
malec, a dla niego chcę jak najlepiej i muszę jakoś dojść do kompromisu czy
czegoś z Dębskim.
- A
gdybyś uznał jak Twój szanowny brat może przez własna głupotę może takie ma
teraz o mnie zdanie, bo strzelił mi, że tot nie Twoje, bo może chciałam odegrać
się za Iwonę bez problemu możesz po porodzie wykonać badani. Ja nie mam nic do
ukrycia.
Słysząc
Agatę Spojrzał nią nieco większymi oczyma. - Tam Robert akurat wie... Nie
przejmuj się nim.. Nie będzie żadnych badań, ważne że ja nie mam wątpliwości co
do tego, że moje... Mruknął nie spuszczając wzroku z małżonki. Nie będę Cię
niańczył chcę tylko abyś na Was uważała.. nie przemęczała się w- Uśmiechnął się
ledwo dostrzegalnie - Jestem szczęśliwy, że doczekamy się maleństwa i będzie
piękne i mądre po mamusi.
- Po
pierwsze mam to gdzieś, chociaż sądzę iż Robert nie miał tego namyśli ale palną
co palnął i ja mu tego za złe nie mogę mieć, bo ma prawo do swojego
zdania.
Odłożyłam
gazetę na biurko i spojrzałam na Marka uważnie.
- A Ty
mnie posłuchaj uważnie.. Po pierwsze i najważniejsze nie podnoś mi ciśnienia,
bo na miejscu Ci krzywdę zrobię. Po drugie wiem co mi wolno a co nie więc nie
zrobię krzywdy maleństwu ani sobie, bo to jest dar i wielkie szczęście. A po
trzecie nie musisz mi słodzić.. No i pamiętaj, ze od dziś nawet najgorszą
prawdę chce znać, bo na tym polega szczerość. Jakieś pytania do tego co
powiedziałam? Wszystko zrozumiałeś czy coś powtórzyć?
Wpatrywał
się przez moment w Agatę a wysłuchawszy jej słów zeszedł z biurka. - Wszystko
zrozumiałem.. z Pewnością poradzisz sobie bez mojej troski, więc nie będę Cię
męczył ani denerwował.
Mruknął
unosząc brew ku górze - Od dziś jestem szczery.. do bólu. a teraz już Ci nie przeszkadzam.
Agata
spojrzała na małżonka i lekko się uśmiechnęła.
-
Ciesze się, ze rozumiesz.. A tak jak można mieć prośbę, to weź mi skombinuj do
jedzenia trochę zgłodniałam a ten upierdliwy chyba o mnie zapomniał a nie chce
go wołać, bo będzie jęczał cały dzień..
Zerknął
na Agatę i skinął lekko głową. - Nie ma problemu, skombinuje głodna nie
będziesz powiedz tylko co byś zjadła? - Spytał zatrzymując wzrok na
Agacie.
- No i
tu się robią schody, bo my z malcem mamy czasem odmienne gusty..
Spojrzałam
na małżonka i zamyśliłam się na moment, bo w końcu trzeba coś z tym naszym
życiem zrobić, A pierwszym krokiem ku dobremu miejmy nadzieje niech będzie
obiad.
- To
może chodźmy gdzieś na obiad, ale zaznaczam, ze chińczyk odpada bo oboje go nie
trawimy.
Wskazałam
palcem na brzuszek.
Na
odpowiedź małżonki uniósł brew ku górze w geście zastanowienia a słysząc
propozycje przeniósł na nią lekko zaskoczony nią wzrok, bo tego najmniej by się
spodziewał, że Poprosi go na obiad ale to go troszeczkę cieszyło, bo miał cichą
nadzieję, że być może jakoś uda im się z czasem dojść do porozumienia. - Dobrze
to chodźcie nie pójdziemy na Chińczyka.. może pierożki?
- Ja
chętnie ale maleństwo chce coś niezdrowego, jakaś pizza czy coś... No mówiłam,
ze są schody.. Bo zawsze nie wiem co wybrać.
Uśmiechnęła
się lekko.
Np
dobrze jak maleństwo chce to się zastanowimy po drodze - Odpowiedział
spoglądając na Agatę. - Chodź... dziś już i tak nie mam żadnych spotkań i
wracać tu nie będę...
-
Chociaż chętnie byśmy zjedli coś domowego..
Zerknęłam
na Marka, wstając z fotela i zabierając torebkę.
- No to
gdzie się wybieramy, bo muszę wiedzieć czy będę się tu wracać czy też
nie..
Słysząc
Agatę uśmiechnął się lekko. - Ale wy niezdecydowani jesteście rzeczywiście...
Proponuje knajpkę niedaleko kancelarii tam są zawsze pyszne obiadki. - Odparł
marszcząc lekko brwi. - Pozwól, że zapytam ale masz jakieś sprawy jeszcze że
musisz tu wracać?
- My
jesteśmy strasznie wybredni i nie chcemy do knajpy..
Zerknęłam
na małżonka.
- Nie
znam swojego grafiku, bo synuś wszystko mamusi ustawia taki jakiś
przewrażliwiony, ale to po tatusiu więc obliguję, ze nie muszę tu już wracać. A
jak bym musiała to i tak synuś przejmie moich klientów, więc spokojnie mogę
auto zabrać już stąd.
Oj tam
zaraz przewrażliwiony.. Synuś bardzo o mamusię dba i tatuś jest z niego
dumny... - Odpowiedział zastanawiając się przez moment. - Słuchaj jak do knajpy
nie chcecie to ja wam mogę obiad w domu ugotować... - Powiedział niepewnie
zerkając na Agatę - Oczywiście to tylko propozycja nie żebym się
wpraszał..
- No
jak wyjdzie, ze znowu jadłam w knajpie to nie wiem czy do jutra przeżyję, więc
coś domowego z rąk Pana Mecenasa brzmi kusząco i niech tak będzie.
Nie
sądziłam, ze sama się na to zgodzę bez jakiś większych namawiań mnie na ten
pomysł, a coś ugotowanego przez Marka dawno nie jadłam i szczerze mówiąc nawet
za tym zatęskniłam.
- No to
jedziemy do domu, ale ja mam chyba pustą lodówkę..
Słysząc,
iż jego pomysł spodobał się Agacie i nawet nie protestowała ucieszył się w
duchu, chociaż był też nieco zaskoczony czego raczej po sobie nie okazywał.
Lubił dla niej gotować, więc przystanie na tą propozycję poprawiło mu humor,
zwłaszcza, że będzie miał okazje spędzić południe z małżonką.
Agata...
Skoro masz pustą lodówkę to zrobimy tak... jedź do domu a ja zrobię jeszcze
zakupy i za jakieś 20-30 minut będę u Ciebie.. dobrze? - Spojrzał na nią
pytająco unosząc lekko brew ku górze.
Uśmiechnęłam
się lekko.
- No to
jest propozycja, a ja w między czasie trochę chatę ogarnę, więc się widzimy
później. Ale jak już coś to takie większe zakupy zrób, kasę Ci w domu
oddam..
Zerknęłam
na małżonka, w końcu to to popołudnie miało być pierwszym krokiem do tego aby
się dogadać dla dobra maluszka.
Spojrzał
na Małżonkę i skinął lekko głową. - Cieszę się, że taka propozycja Ci się
podoba... Ale nie musisz mi nic oddawać także o to się nie martw.. ja lecę i
widzimy się w domu a Ty z niczym się nie spiesz. - Odparł, kierując kroki do
gabinetu i zabierając swoje rzeczy i zarzuciwszy torbę na ramię opuścił gabinet
posyłając w stronę Bartusia przelotne spojrzenie. - Na dziś kończę Synek. Ale
gdyby było coś pilnego to dzwoń do jutra... - Oznajmił wychodząc z biura a
opuściwszy budynek wsiadł do auta po czym odjechał mając jeszcze w zamiarze
zrobienie Agacie zakupów.
Uśmiechnęłam
się lekko zabierając torebkę z biurka i wychodząc z gabinetu odprowadzając
Marka wzrokiem do wyjścia.
B. - Ma
się rozumieć.
Bartek
tylko z Anielą tylko wymienili się troszkę zaskoczonymi spojrzeniami, bo aż
dziwne iż ta dwójka się nie pozabijała a teraz razem wychodzą.
- A ja
ten teges będę jutro po 10.
B. -
Jasne.
Machnęłam
ręką na pożegnanie i wyszłam z kancelarii udając się do auta i jadąc do domku,
aby troszkę w nim ogarnąć.
Rozumiem, że to wasze pierwsze opowiadanie. To widać zwłaszcza po błędach i niedopracowaniu. Pal licho błędy, ale przeczytajcie sobie ten rozdział jeszcze raz i opanujcie narrację. Narracja utrudnia czytanie, a szkoda- temat jest ciekawy
OdpowiedzUsuńCzekam na next.