poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Opowiadanie eM. "Inversum" - cz. I

Tak króciusieńko ode mnie :D eM. wstrzeliłaś się idealnie! <3 Właśnie Tobie przypada 600 notka! :D Zapraszam Was do czytania i sama biegnę zrobić to samo :)  

D.

Inversum
 cz. I

Nic nie jest takim, jakie się wydaje.
Nic nie brzmi takim, jakie jest słyszane...


Siedem miesięcy wcześniej
- Długo jeszcze będziesz tam siedzieć? - krzyknął niecierpliwie w stronę łazienki, gdzie od pewnego czasu dochodziły coraz dziwniejsze dźwięki.
- Tyle ile będzie trzeba - mruknęła zbliżając do oka podłużną czarną szczoteczkę. Dwa szybkie mrugnięcia. Precyzyjne pociągnięcie. Tajemniczy uśmiech posłany w stronę własnego odbicia...
- Jak Ci się nudzi to zawsze możesz jeszcze raz przeglądnąć dokumenty w sprawie fabryki - odkrzyknęła w stronę salonu.
- Tak jakbym nie znał już ich na pamięć... - powiedział cicho do siebie biorąc do ręki leżącą na stole pokaźnych rozmiarów teczkę, z której wypadło zdjęcie młodej kobiety. Wziął je do ręki i zaczął uważnie się przyglądać. Krótko ścięta blondynka w ciemnej marynarce z intensywną szminką na ustach. Jeszcze parę dni temu, gdy patrzył na to zdjęcie sprawiała wrażenie atrakcyjnej, wykształconej i niezależnej kobiety. Gdyby minął ją na ulicy może nawet by się za nią obejrzał. Odkąd jednak dowiedział się wczoraj od Marii, że była kochanką Sułeckiego jej perfekcyjny obraz sporo stracił na wartości. Julia Nawrocka. Kolejny znak zapytania w całej sprawie. Niewiadoma, której nie potrafili jeszcze przyporządkować. Następna płotka czy chłodno wykalkulowana zawodniczka? Tak wiele było jeszcze pytań i wciąż tak mało odpowiedzi...

Jego wzrok przykuła postać, która pojawiła się w progu salonu. Jego wbity w podłogę wzrok  zarejestrował  czarne szpilki na niebotycznie wysokim obcasie, które  były jedynie zapowiedzią tego co miało wydarzyć się dalej... Powoli podnosząc głowę ujrzał szczupłe nogi, przesłonięte cienkim jak mgła materiałem, ginące powyżej kolan w czerni delikatnie połyskliwego materiału. Jego wzrok przesunął się na wyraźnie zaznaczoną talię, by w końcu móc przeprowadzić go przez delikatnie zaokrągloną linię piersi i spocząć na gładkim jak marmur dekolcie. Wyżej dostrzegł już tylko smukłą szyję o delikatnej skórze, którą znał już przecież tak dobrze. Czując narastający płomień, powoli roztaczający się przez jego wnętrze, wyprostował ostatecznie swoją głowę, a jego wzrok spoczął na ciemnych oczach kobiety. Bez najmniejszego drgnięcia wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu. Była idealna. Perfekcyjna w każdym calu. I była jego. Tylko jego.

Nie spuszczając z niej wzroku podniósł się z kanapy i w dwóch krokach znalazł się po drugiej stronie salonu. Nachylił się delikatnie i zatrzymując się milimetry od jej delikatnie błyszczących ust szepnął:
- Wyglądasz idealnie.
Kąciki jej ust nieznacznie drgnęły ku górze. Dokładnie taki efekt zamierzała osiągnąć. Nie przypuszczała jednak, że uwodzenie mężczyzny w taki sposób może być tak cholernie pociągające...
- Prawie idealnie - odpowiedziała tajemniczo chwytając nieśmiało jego dłoń i podnosząc swój niepewny wzrok.
Tonęła. Tonęła w głębi jego oczu i nie była w stanie zrobić nic, aby temu zapobiec. Mogłaby to robić godzinami, zapominając o otaczającym ją świecie. Wszystkie sprawy schodziły wtedy na boczny tor, a jej wolny od trosk umysł pochłaniał wówczas brązowy blask otaczający jego źrenice. Jej smukłe palce zgrabnie wplotły się w jego dłoń, pozostawiając w niej połyskujący w półmroku przedmiot.
- Mógłbyś? - zapytała obracając się do niego plecami.
Pojedyncze uderzenie każdego serca. Dwa mieszające się w ciszy oddechy. Sekunda, która zdaje się trwać wiecznie...

Wiedząc co trzyma w dłoni najdelikatniej jak tylko potrafił odgarnął jej lśniące włosy i odsłonił  fragment karku. Drżącymi palcami uchwycił końce zapięcia i umieścił złoty przedmiot na jej szyi. Nie mógł się powstrzymać. Objął ją od tyłu i musnął wargami wciąż odsłonięty kark.
- Masz rację, teraz jest idealnie.... - szepnął swoim seksownym głosem wprost do jej ucha.
I znów tonęła. Tym razem w jego uścisku, w jego zapachu, który przeszywał i drażnił każdy jej głęboko ukryty nerw. Na dźwięk jego głosu, jej ciało pokryła gęsia skórka. Coraz mocniej z każdą sekundą czuła jego biodra ocierające się o jej wąską miednicę. Chłód metalu na jej szyi zmieszany z palącą temperaturą jego warg przesuwających się leniwie po jej karku wzdłuż linii włosów. Pożądliwie przygryziony płatek ucha i szybki oddech rzucony niby od niechcenia lecz penetrujący ją aż do wnętrza. Nie potrafiła myśleć logicznie. Jednocześnie chciała się wyrwać i zostać tu na zawsze. Tonęła bezgranicznie.
- Marek... - powiedziała próbując się jednak opanować.  - Marek... spóźnimy się...
- Mam to absolutnie, w tym momencie, gdzieś - wyszeptał, wsuwając rękę pod delikatny materiał sukienki i umieszczając ją po wewnętrznej stronie uda.

Zamknęła oczy i oddała się jego dotykowi. Jego dłoń niebezpiecznie zaczęła przesuwać się coraz wyżej i wyżej... Każdy kolejny milimetr potęgował jej doznania, sprawiając, że skurcz mięśni w podbrzuszu stawał się wręcz nie do zniesienia... Gdy dotarł do miejsca, gdzie jeszcze pół godziny temu umieściła koronkowy pas swoich pończoch, jego dłoń nieznacznie zmieniła kierunek ku centrum podążając do szczytu, w kierunku ostatecznego celu. Gdy osiągnął kres swojej wędrówki, jej ciało zadrżało. Poddając się narastającej pieszczocie jęknęła cicho i mocno odchyliła głowę do tyłu. Jej palce odnalazły drogę do jego wolnej ręki i splotły się z nią z mocnym uścisku. Czując wbijające się we wnętrze jego dłoni ostre paznokcie, jego błądzący dotyk się jeszcze bardziej intensywny.  Jego palce poruszały się sprawnie i zdecydowanie, powodując, że znajome ciepło zaczęło się wydobywać gdzieś z wnętrza jej ciała. Czuła go całą sobą. Wzmocniła swój uścisk i powoli zaczęła odpływać... Obraz przed jej oczami stawał się coraz bardziej rozmyty. W uszach tętnił jej puls własnego serca. I jakiś dziwny dźwięk. Jego tętno wyczuwalnie pulsujące na jej szyi i rozpalający do nieprzytomności dotyk. I kolejny dźwięk wdzierający się brutalnie do ich świadomości. Obraz przed oczami znów zaczął wracać do normalności. Dzwonek. Dzwonek do drzwi.

Jego dotyk ustał, usta zamarły. Oparła o niego swoją głowę dysząc ciężko. Wciąż jeszcze płonęła... Intruz nie przestawał jednak się dobijać. Nie miała wyjścia.
- Zobaczę kto to - powiedziała cicho - a Ty się trochę ogarnij bo naprawdę się spóźnimy - dodała puszczając jego dłoń i poprawiając sukienkę.
Czując zbyt szybkie jeszcze tętno pulsujące w okolicach skroni podeszła do drzwi i zdecydowanym ruchem przekręciła zamek. W progu stał Hubert.
- Nie. Nie, nie, nie. - pomyślała - Błagam, nie tutaj i nie teraz.
Podniosła pytająco brwi i bez słowa czekała na jego ruch.
- Musimy porozmawiać - oznajmił
- Nie mogłeś wcześniej zadzwonić? - zapytała chłodno
- Wiem, że dotarliście do Julii. - powiedział szybko nie zważając na jej wrogi ton - Wiem też co powiedziała tej Waszej prokurator, ale to nie jest prawda. Nie byłem z nią. Nie spałem nią. Nie mam z nią nic wspólnego. Pracowaliśmy razem, to wszystko.
- Słuchaj - przerwała mu zdenerwowana - Naprawdę nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. O ile pamiętam, Twoje życie prywatne od jakiegoś czasu już mnie nie interesuje. Poza tym przepraszam, ale naprawdę nie mam czasu teraz rozmawiać.
Sama nie wiedziała dlatego jego wizyta tak bardzo wtrąciła ją z równowagi. Nie miała ochoty z nim teraz rozmawiać. Właściwie nie miałaby nic przeciwko temu, żeby znów zniknął z jej życia, zostawiając jedynie informacje, które były jej potrzebne. Miała dość widoku jego twarzy, która za każdym razem przypominała jej najgorsze chwile jej życia. Jedyne czego teraz chciała to zamknąć drzwi i znaleźć się w miejscu, z którego została brutalnie wyrwana dwie minuty temu.
- Agata, ja naprawdę chcę Ci pomóc. Musisz mi zaufać. Uwierz, jestem wiarygodny - powiedział patrząc na nią wymownie.
- Raz uwierzyłam. Myślę, że to wystarczy - odparła wykrzywiając twarz w przelotnym grymasie -  Poza tym moja wiara nie ma tutaj nic do rzeczy. Chodzi mi tylko o to, aby wyciągnąć niewinną kobietę z więzienia i tylko dlatego zdecydowałam się...
- Zrozum... - przerwał jej podniesionym głosem i niebezpiecznie zbliżył w jej kierunku.
W sekundzie poczuła silną męską dłoń, która spoczęła na jej ramieniu. Tą samą dłoń, która jeszcze przed chwilą przeniosła ją prawie do innego wymiaru. Uśmiechnęła się w duchu. Uratował ją. Jak zwykle.
- Bardzo przepraszam, że muszę przerwać tą jakże fascynującą wymianę zdań, ale naprawdę się spieszymy. Zadzwoń jak będziesz miał jakieś nowe informacje - uciął Dębski i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
- Jeszcze tu wrócę - usłyszeli, zanim mężczyzna zniknął z pola ich widzenia.

*****

To wszystko przez jej oczy. Gdyby nie dostrzegł w nich tak wielkiego strachu pewnie nie zdecydowałby się na ten krok. Jej drżące ciało i przerażona twarz zdradziły jednak jak bardzo jego słowa wybiły ją z równowagi.  Nie mógł pozwolić, aby ktoś ją tak traktował. W sekundzie podjął decyzję - impulsywnie chwycił płaszcz i wybiegł z mieszkania, zostawiając ją zdezorientowaną na środku przedpokoju.

Jak oszalały pędził w dół schodów, przeskakując co dwa stopnie. Czując narastającą wściekłość wypadł z kamienicy i rozejrzał się bacznie dookoła. W mroku dostrzegł postać oddalającego się mężczyzny.
- Hej! Czekaj! - krzyknął za nim
Mężczyzna przystanął i odwrócił się.
- Jeszcze tu wrócę?! Co to do cholerny miało znaczyć? Kim Ty jesteś sukinsynie, żeby jej grozić? - wrzasnął Dębski zbliżając się do niego
- Spokojnie mecenasie... po co te nerwy? - powiedział Sułecki - Poza tym, nie wiem czy pamiętasz, ale mam z nią więcej wspólnego niż Ci się wydaje.
- Jeszcze raz zobaczę, że ją nachodzisz to... - wydyszał Dębski
- To co? Pobijesz mnie? Zadzwonisz po policję? - zadrwił Sułecki
- ... to nie ręczę za siebie - rzucił lodowatym tonem adwokat, zaciskając mocno pięści i walcząc z pokusą natychmiastowego powalenia, niższego o dwie głowy, przeciwnika na ziemię.
- Ostatni. Raz. Cię. Ostrzegam - wycedził przez zęby Dębski - Zostaw ją w spokoju! - dokończył i posyłając Sułeckiemu ostatnie pełne nienawiści spojrzenie odwrócił się na pięcie i odszedł z powrotem w kierunku kamienicy. Nie zdążył jednak do niej dojść, gdy znów usłyszał przesiąknięty kpiną głos Huberta.
- Boisz się!
Pomyślał, że się przesłyszał. Albo coś źle zrozumiał. Nie mógł jednak tego zignorować. Odwrócił się i ponownie podszedł do miejsca, w którym stał niewzruszony Sułecki.
- Słucham? - zapytał adwokat
- Widzę, że się boisz - powtórzył szyderczo Sułecki i bezceremonialnie mijając rywala ruszył w stronę samochodu z miną świadczącą, że to jednak on wygrał ten pojedynek.
- Ciebie?! - krzyknął za nim z pogardą Dębski. Nie zamierzał oddawać mu pola.
- Boisz się, że ją stracisz.

Ostatni cios został zadany. Dębski stanął jak wryty. Przegrał? Niemożliwe... Jak sparaliżowany stał jednak, próbując doszukać się sensu słów, które przed chwilą padły. Wszystkiego się spodziewał. Ale nie tego. Z oddali dobiegły go dwa nokautujące wykrzyczane przez Huberta słowa:
- I słusznie!
Zimny powiew wiatru otrzeźwił jego twarz. Przez jego ciało zaczęła przetaczać się fala wściekłości. Ogarnięty furią zerwał się i pobiegł w kierunku przeciwnika. Zanim jednak zdążył go dogonić, mała niebieska osobówka przejechała mu przed oczami i zniknęła za zakrętem.

*****

Odeszła od okna i czekała. Wewnątrz głowy toczyła właśnie własną bitwę. Gdy przekroczył próg mieszkania stała dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Jej twarz nie była już przerażona. Była wściekła.
- Nie uważasz, że trochę przesadziłeś? - usłyszał zanim zdążył nawet zamknąć drzwi.
Kropla przelała czarę goryczy. To ten idiota ją nachodzi, grozi jej we własnym domu, a ona jeszcze go broni?
- Słucham?! - ponownie tego wieczoru poniósł głos - Czekaj Agata, bo ja do cholerny czegoś tutaj nie rozumiem. Gość Cię oszukał, zostawił, do tego przekręcił na grubą kasę, teraz wraca i pod pretekstem pomocy podrzuca nam jakieś szemrane informacje, prowadząc po cichu jakieś swoje ciemne gierki. Jakby tego było mało, nachodzi Cię bez zapowiedzi w sobotę wieczór w domu, chociaż tak naprawdę nie wiemy kto i kiedy za nim łazi, naraża Cię na niebezpieczeństwo, grozi Ci w MOJEJ obecności, a Ty uważasz, że ja przesadzam?!
Jego zarzuty były absurdalne. Zastanawiała się o co mu tak naprawdę chodzi? O Huberta? Jest zazdrosny? O nią? O to, że się z nim widuje, choć zawsze robi to w jego obecności? Czy może po prostu jej nie ufa?

Tik - tak. Walka w jej głowie wciąż trwała.
Tik - tak. W prawo czy w lewo?
Tik - tak. Zdecydować już dziś?  A może jednak poczekać do jutra?

- Marek, dobrze wiesz, że widuje się z nim tylko ze względu na Woźniak. Informacje, które posiada są nam po prostu potrzebne - powiedziała, starając się załagodzić sytuację - A co do przeszłości  to nie ma to teraz dla mnie żadnego znaczenia. Było, minęło. Teraz jego intencje też mnie nie interesują. Interesują mnie tylko i wyłącznie informacje, do których ma dostęp. Tyle.
Nie dał się przekonać. Nie po tym co usłyszał. "Boisz się, że ją stracisz. Boisz się, że ją stracisz.... i słusznie". Nie mógł do tego dopuścić. Musiał zawalczyć. Otworzyć jej oczy, by zobaczyła to, co on dostrzegł już kilka tygodni temu.
- A Ty nie widzisz jak on Tobą manipuluje? Jak pod przykrywką tych "tajnych informacji" chce się do Ciebie znowu zbliżyć? - choć chciał zabrzmieć spokojnie, jego głos wciąż się trząsł.
- Co ty bredzisz człowieku?! - zapytała zszokowana jego tokiem myślenia.
- No proszę Cię! Nie udawaj, że nie widzisz! - krzyknął z wyrzutem - Świadek koronny uciekający ze swojej kryjówki, ryzykujący własne bezpieczeństwo dla jakiejś sprawy, która ponoć go nie dotyczy? Były skruszony gangster, sprzedający tajne informacje w celu odkupienia swoich win u byłej narzeczonej? Czy Ty słyszysz jak to w ogóle brzmi?! Nie kupuję tego Agata, po prostu nie kupuję!
- Ty chyba naprawdę masz jakąś paranoję! - teraz i ona zaczęła krzyczeć - Czyli według Ciebie to wszystko to po prostu spisek, tak?  Jedna wielka intryga, żeby mnie odzyskać? Czy może sprytna gra żeby pogrążyć... no właśnie, kogo? Starą, ześwirowaną kobietę, która próbuje udowodnić swoją niewinność?
Wzięła szybki oddech i zanim zdążyła się zastanowić nad sensem słów wyrzuciła z siebie kpiącym tonem:
- A może wielkiego mecenasa Dębskiego? Samca alfa, który przez przypadek znalazł się w środku całej sprawy? Wytłumacz mi gdzie Ty tu widzisz spisek?! Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- A nie pomyślałaś, że może dlatego, że odkąd Cię znam ciągnie się za Tobą jakiś dziwny tłum typów spod ciemnej gwiazdy, ściganych gangsterów, wrabiających Cię klientów, donoszących na Ciebie świadków morderstwa, grożących nam przestępców i ich szemranych adwokatów?  - jego lodowaty ton zmroził ją do szpiku kości - Może dlatego, że zawsze musisz się wpakować jakiś chory układ i na własne życzenie ściągnąć na siebie kłopoty?
Nie mogła uwierzyć, że to powiedział. Że po tym wszystkim co przeszli, on wciąż jej to wypomina. Że znów wracają do punktu wyjścia. Że jest on, jest ona, a pomiędzy nimi ściana jej dawnego życia. Nie wiedziała nawet co ma odpowiedzieć. Dlaczego kolejny raz wypomina jej przeszłość?

Stali więc naprzeciw siebie mierząc się stalowym wzorkiem. Wiedzieli, że oboje przekroczyli niewidoczną linię. Wzajemną granicę. Mijały sekundy, a żadne z nich nawet nie próbowało się uspokoić. Wstrzymali oddechy i czekali w gotowości na kolejny cios. Przypuszczony i czekający na odparcie atak. W elektryzującej ciszy zawibrował biały telefon. Nie spuszczając wzroku z Marka sięgnęła po telefon i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Długo mamy jeszcze na Ciebie czekać? - usłyszała damski rozbawiony głos.
Przybysz nerwowo spojrzała na zegarek, było już grubo po 20.
- Nie, nie. Już jadę. Przepraszam, ale coś mi wypadło - usprawiedliwiła się.
- A nie wiesz co się dzieje z Markiem? - zapytała Dorota - Jego też jeszcze nie ma.
- Z Dębskim? - zapytała nerwowo, posyłając wymowne spojrzenie stojącemu przed nią mężczyźnie - Nie wiem, może po prostu nie potrafi się zdecydować, w którym krawacie będzie najlepiej wyglądał - dodała siląc się na drwinę w głosie.
- Pewnie tak - zachichotała nieświadoma niczego przyjaciółka. - No nic, to czekamy na Ciebie. Drugi stolik po prawej od wejścia.
- Będę do pół godziny - powiedziała Agata.

Ekran telefonu zgasł, a w salonie znów zaległa wroga cisza. Stali na przeciw sobie przeszywając się na wylot wzrokiem, w miejscu, gdzie przecież jeszcze kilka chwil wcześniej gotowi byli złączyć swoje ciała w pełnym pożądania uniesieniu...
Wiedziała, że to nie koniec dyskusji. Podjęła jednak decyzję. Nie miała jednak zamiaru niczego więcej mu wyjaśniać i przekonywać do swoich racji. I tak nie miało to teraz sensu.
- Zbierajmy się - powiedziała, starając się zabrzmieć nieco łagodniej.
Bez skutku. Dębski bez słowa podał jej płaszcz i wyciągnął z kieszeni kluczyki.
- Będę czekał w samochodzie - powiedział chłodno i wyszedł z mieszkania.

I znów została sama. Sama ze sobą i swoimi myślami. Na krótką chwilę ogarnęły ją wątpliwości. Bo  wystarczyło przecież kilka słów, by wszystko znów było dobrze. Jedno jej zdanie zapewnienia, jedna nikła deklaracja. Jeden przepraszający pocałunek, by po powrocie znów mogła zatracić się nim bez końca. Jedna łza, a przestraszony swoim wybuchem, zamknąłby ją w swoich bezpiecznych ramionach, broniąc przed całym światem.
Jakby szukając potwierdzenia swoich czynów, podeszła do regału i otworzyła jedną z książek. W dłoni poczuła szorstkość pomiętego papieru, wyjętego spomiędzy oznaczonych stronic. Przeczytała tak dobrze znane jej słowa i gwałtownie zamknęła opasły tom. Na dwie sekundy przymknęła oczy i przeanalizowała sytuację. "Dobrze" - pomyślała wbrew sobie. Szybkim ruchem odłożyła tom na wyznaczone miejsce.
- Postąpił byś tak samo - pomyślała i ruszyła w kierunku wyjścia.
Będąc już w progu przystanęła i ostatni raz przeglądnęła się w lustrze. Tak bardzo chciała, żeby ten wieczór był wyjątkowy. Żeby mogła go na długo zapamiętać. Żeby on zapamiętał go na zawsze. Teraz patrząc we własne odbicie wiedziała, że magia tej nocy minęła bezpowrotnie. Westchnęła... Znów będzie jak zawsze. Sztywno, nudno i ponuro.

Przekręciła klucz w zamku i w mieszkaniu przy Placu Zbawiciela pozostała tylko martwa cisza.

Gdyby tylko mogła zrobić to, czego w głębi duszy najbardziej pragnęła.
Gdyby tylko mogła.
Nie mogła.

eM.

8 komentarzy:

  1. Musiałam ochłonąć, więc komentuję teraz. Będzie długo i pewnie nic nie zrozumiesz, ale to mnie naprawdę rozbiło.
    Jako wielka fanka opisów wielbię twoje opowiadania. Napisać opis to nic. Ale napisać dobry opis, to nie lada sztuka. Potrafisz zbudować historię pełną przeżyć, tak świeżą i oryginalną, że nie można oderwać się od czytania.
    Rozpływam się. Ja… ja naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć… Serce mi dudni, plączą mi się słowa i chce mi się płakać. To, co przekazujesz w tych słowach, w opisach, otacza mnie całą. Przejmuje władzę nad moim ciałem. No, to jest po prostu genialne! Tyle uczuć, ile udaje Ci się wpleść między zdania. Tyle emocji, które po prostu pozwalają poczuć to, co czuje osoba w opowiadaniu. Na moment mogę przenieść się w ten cudowny świat twojej wyobraźni – szczerze, to wcale nie mam ochoty z niego wracać… <3
    Uwielbiam. Po prostu uwielbiam, kiedy pojawiają się stwierdzenia ukazujące człowieka nad przepaścią. Takie zdania poruszają mnie dogłębnie. I zawsze ze mną pozostają. Jako cytaty, do których chętnie wracam. <3

    "Nic nie jest takim, jakie się wydaje.
    Nic nie brzmi takim, jakie jest słyszane..."


    "Tik - tak. Walka w jej głowie wciąż trwała.
    Tik - tak. W prawo czy w lewo?
    Tik - tak. Zdecydować już dziś? A może jednak poczekać do jutra?"


    "Gdyby tylko mogła zrobić to, czego w głębi duszy najbardziej pragnęła.
    Gdyby tylko mogła.
    Nie mogła."


    To było nieziemskie, genialne, obłędne, pełne uczuć i emocji! <3 Dziękuję Ci, eM., za to wszystko, co mogłam "przeżyć"! Czekam z niecierpliwością na kolejny wspaniały rozdział <3

    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest taka możliwość by Domcia napisała pierwszą literę swojego nazwiska?

      Usuń
  2. Genialne :) Czytałam z zapartym tchem i z niecierpliwością czekam na więcej. Cytaty świetnie dopasowane i ta tajemnicza Agata - bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudo! Choćbym chciała się do czegos przyczepic to nie moge, nie ma do czego :-)
    To jak budujesz zdania, potrafisz pokazac emocje, ukryć je miedzy slowami. .. Mnie tez brakuje slow zeby to opisac... masz wielki talent, to wiem na 100%
    Zeby juz nie slodzic, czekam na kolejne opowiadanie.

    Mam nadzieje ze w jakis fajny sposob polaczysz te pare... :-).
    Pozdrawiam Cie.. :-)
    /gaba

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczyna się robić coraz bardziej interesująco i tajemniczo. Pisz dalej, proszę, bo tą częścią mocno zaostrzyłaś apetyty czytelników. Pozdrawiam :)
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że opisanie jakiejkolwiek sceny "nieco bardziej" erotycznej to sztuka, a Tobie udało się to bardzo dobrze. :) Opis nie był niesmaczny, a zarazem działał na wyobraźnię. ;)

      Usuń
  5. Kochane,

    Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję na Wasze piękne komentarze!

    Bardzo bardzo dziękuję Wam wszystkim za tak podnoszące na duchu i wenie słowa! Za to, że tak dobrze odbieracie te wszystkie emocje i przemyślenia bohaterów, które tak szczegółowo staram się Wam przekazać.
    Obiecuję pracować nad kolejną częścią tak szybko jak to będzie możliwe ;)

    Pozdrawiam i ściskam,
    eM.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam dopiero teraz, ale to jest świetne <3 to prawda, dobry opis to nie lada sztuka :) Twój styl pisania jest wspaniały, taki lekki świetnie się go czyta, właściwie ciężko określić to co czuję przy czytaniu twoich historii. Każdy szczegół jest tak opisany że bez wysiłku wyobrażam sobie każdy ruch bohaterów i słyszę w głowie ich słowa :) Zhalia z ndinz ;)

    OdpowiedzUsuń