Fajnie, fajnie, fajnie <3 I ciekawie, i smutno, i w ogóle jakoś tak fajnie <3 Scena z restauracją była świetna, a końcówka jest bardzo intrygująca, ale i tak czuję, że to nie jest Marek. To by było za proste ;c No nic, czekam na więcej!
Miłego czytania! :)
D.
Heloł
wszystkim!
Trochę
długo zajęło mi pisanie tej części, ale no cóż… Ufam, że wam się spodoba. Jest
ona dużo krótsza od poprzednich lecz następna na pewno będzie dłuższa. :)
Na wstępie
chciałabym was również przeprosić za wszelakie błędy (oczywiście sprawdzałam,
ale mogło się kilka pomyłek jeszcze zaplątać) i prosić o wyrozumiałość,
ponieważ jestem mocno przeziębiona i jakość tego opa pewnie będzie gorsza od
poprzednich.
P.S.
Pod
ostatnią częścią na tym blogu nie pojawił się żaden komentarz. Zastanawiam się,
czy to jakiś znak… Mam pisać to opowiadanie dalej? Może chciałybyście abym coś
zmieniła?
Zwyczajowo:
miłego czytania i czekam na komentarze :*
Część
3
***
„Minął letniej
nocy sen,
Urok
rozwiał się jak dym,
I tylko
jedno wiem,
Że źle
mi z tym…”
Agata
powoli podniosła słuchawkę i przyłożyła ją do ucha.
- Halo?
– w nieumeblowanym do końca mieszkaniu rozniósł się jej głos.
- Dobry
wieczór pani mecenas. Dzwonię, aby spytać, czy pani decyzja w sprawie naszego
zapoznawczego spotkania jest ostateczna? Skoro w najbliższym czasie będziemy
razem pracować, może lepiej byłoby wiedzieć o sobie coś więcej? – wyraźnie
czuła, że nowy współpracownik specjalnie moduluje swój głos, aby brzmiał
bardziej uwodzicielsko.
- A skąd
ma pan mój numer? – zapytała zdziwiona.
- Pani
mecenas, chyba nie muszę pani tłumaczyć w jaki sposób zdobywa się takie rzeczy.
– odpowiedział rozbawiony jej pytaniem. Agata otworzyła usta aby powiedzieć, że
jednak zmieniła zdanie lecz w tym samym momencie, jednak sama nie umiała
powiedzieć dlaczego, oczami wyobraźni zobaczyła Marka. Poczuła, że gdyby
zgodziła się na spotkanie z Michałem, to w jakimś stopniu byłaby nie fair w
stosunku do poprzedniego wspólnika. Tak więc, ku rozczarowaniu krakowskiego
mecenasa, ten wieczór spędziła sama.
***
Jakiś
czas później…
To
dziwne, ale pomimo, że mieszkała w Krakowie już ponad miesiąc, wciąż nie mogła
powiedzieć, że czuje się tutaj jak w domu. Gdyby nie przyjaciele z kancelarii,
którzy starali się jej umilić pobyt tutaj, już dawno byłaby w trakcie
pakowania, bądź wróciłaby do Warszawy, czy Bydgoszczy. Jednak to wszystko jej
nie wystarczało. Tak jak każda kobieta, tak i ona potrzebowała kogoś, kto się
nią zaopiekuje, kto otoczy ja swoim silnym ramieniem, kto po prostu będzie przy
niej. Jednak póki co, starała się nie okazywać swoich smutków przy innych.
Starała się być, tak jak zawsze potrafiła, silną, niezależną i odważną kobietą.
***
Kiedy
rano wchodziła do kancelarii, Michał, jak zwykle, jako pierwszy próbował
zwrócić na siebie uwagę atrakcyjnej koleżanki.
- Dzień
dobry pani mecenas. – na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Witam
pana mecenasa. – odparła rozbawiona. – Jakież to ważne dokumenty ma pan dzisiaj
dla mnie? A może są jakieś listy do mnie?
-
Dzisiaj… - powiedział pod nosem i zaczął przeszukiwać kartki leżące na biurku
Leny. – Dzisiaj chyba nic. – poprawił sobie krawat i poszedł do swojego
gabinetu.
***
„Chociaż
runął Ci świat,
wiosna
przyjdzie i tak…”
Szedł powoli,
zrezygnowany. Po raz kolejny przyjechał na weekend do Krakowa, lecz nie miał
pojęcia gdzie mogła być. Stracił już prawie całą nadzieję. Nie odbierała od
niego połączeń. Chociaż może to i dobrze? Co miałby jej powiedzieć? Przecież
wszystkie słowa, które miały pomiędzy nimi paść, ujrzały światło dzienne tego
okropnego wieczora, pod jej kamienicą. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Włóczył się bezczynnie i pomimo spadających na niego ogromnych kropel deszczu
nie rozłożył trzymanego przez niego w ręce parasola. W konsekwencji szedł więc
cały mokry lecz zdawał się tego nie zauważać. Szedł po prostu do… Nie. Szedł
bez celu, bez nadziei, bez wiary w to, że będzie wreszcie w jego życiu coś,
czego nie będzie można nazwać porażką, co się w nią nie zmieni. W tym momencie
jakby ‘ulotnił się’ z niego dawny Marek. Nie był pewnym siebie, zawsze wesołym,
zadufanym w sobie bufonem, lecz zagubionym, zawiedzonym życiem, przygnębionym
wrakiem tamtego człowieka.
***
„
Ty przyszłaś jak pierwsza letnia noc
I
wniosłaś pogodę w me dni,
Więc
każdy odkryty szczęścia ląd imieniem zwałem twym…”
Jak zawsze, kiedy był w Krakowie, miał się spotkać z
bratem. Umówili się w tej samej restauracji co ostatnio, przy ulicy św.
Anny. Kiedy otrzymali zamówione posiłki, Marek zapytał:
- Widziałeś
Agatę? Może ją spotkałeś? – jego oczy były pełne tęsknoty, a spojrzenie
wyczekujące odpowiedzi. Zależało mu aby się z nią spotkać, ponieważ miał
nadzieję, że uda mu się ją namówić do powrotu do Warszawy, do kancelarii. Od
kiedy ona i Dorota wyjechały, zostali sami we czwórkę: on, Bartek, Aniela i ich
miłość.
-
Niestety, nie widziałem, jej do tej pory, ale wiem gdzie pracuje. – odparł
Robert ze stoickim spokojem.
- Jak
to? Skąd?! – Marek o mały włos nie udławił się wziętym właśnie do ust kęsem.
- Z Internetu.
A ty nie sprawdzałeś? – zapytał wciąż nadzwyczaj spokojnie. Oczywiście Marek
nie pomyślał o tak banalnym kroku. Przyjeżdżał tutaj w każdy piątek od razu po
pracy i chodził po centrum Krakowa jak idiota. Czemu mu to do głowy wcześniej
nie wpadło? – Agata pracuje w kancelarii na św. Anny. Tutaj, na drugim końcu
tej ulicy. Wiesz gdzie? – stoicki spokój brata w tak ważnej dla niego sprawie
zaczynał go powoli doprowadzać do szewskiej pasji.
-
Wiem, wiem gdzie… - odparł zamyślony, odruchowo spoglądając na zegarek.
„Cholera, już po dziesiątej… Za późno. O tej porze na pewno już nie pracuje.
Nawet ona.” Pomyślał Marek odruchowo spoglądając na zegarek. Robert jakby
odczytując jego myśli powiedział łagodnie:
-
Spróbuj za tydzień. Jutro i tak nic nie zdziałasz, bo będzie niedziela. Albo
przyjedź w poniedziałek po pracy, jeśli zdążysz.
- Nie.
Zostanę w Krakowie do poniedziałku i załatwię to wszystko jak należy. – tak
zdeterminowanego brata Robert jeszcze nie widział. Jednak uśmiechnął się w
duchu, widząc stan Marka.
***
„To co
dał nam świat, niespodzianie zabrał los.
Dobre
chwile skradł niosąc w zamian bagaż zwykłych trosk.
To co
dał nam świat, to odeszło z biegiem lat…”
W tym samym czasie, kilkadziesiąt metrów dalej, wbrew przypuszczeniom mecenasa
Dębskiego, drobna brunetka wychodziła z kamienicy numer 9 obładowana mnóstwem
dokumentów. Chciała żeby ten dzień w końcu dobiegł końca. Dwie przegrane
rozprawy, pięciu natarczywych klientów, a jutrzejszy dzień również nie
zapowiadał się kolorowo. Ziewnęła przeciągle i postanowiła jeszcze coś zjeść.
Jako, że ostatnio bardzo polubiła lokal na drugim końcu ulicy, właśnie tam
postanowiła zjeść kolację. Szybko wsadziła wszystkie dokumenty do samochodu i
pospiesznie udała się w stronę lokalu. Gdy weszła do pomieszczenia i
zajęła swoje ulubione miejsce przy oknie, usłyszała znajomy głos. Zamarła.
Odwróciła głowę lekko prawo. Po raz kolejny w tak krótkim czasie, jej serce z
jednej strony przestało wybijać swój rytm, lecz równocześnie poczuła jak gdyby
miało się zaraz wydrzeć z jej piersi, bo zaczęło bić jak szalone. To był
naprawdę on. Siedział prawie obok niej. Dosłownie dwa stoliki w prawo. Obróciła
się w jego stronę jeszcze raz i dostrzegła, że jest jakiś dziwnie przygnębiony
– jak nie on. Rozmawia z bratem. Szybko odwróciła głowę, lecz w tym samym
momencie poczuła ogromne ciepło rozchodzące się po jej policzkach. Wyjęła
telefon z torby, spojrzała na swoje odbicie i skrzywiła się. Była cała
zarumieniona. Nawet gdyby użyła mocnego różu, nie uzyskałaby tak wyraźnego
efektu. Odłożyła telefon i przyłożyła chłodne dłonie do rozgrzanych policzków.
- Co
pani podać? – zapytał kelner. Agata poprosiła o kartę, lecz jak pech chciał, że
odbierając ją z rąk młodego mężczyzny, wypadła jej ona z rąk. Upadła na ziemię.
Kilka osób obejrzało się w jej stronę. Zawstydzona wybąkała: „Przepraszam” i
obejrzała się dookoła siebie. Chciała sprawdzić, czy Marek też zwrócił uwagę na
to zajście. Na jej nieszczęście ich spojrzenia spotkały się. Jej oczy –
przerażone, zdezorientowane i jego – zaskoczone i… niezmiernie szczęśliwe. Nie
czekając na jego reakcję, wstała i w pośpiechu zakładając płaszcz – wybiegła.
Wybiegł
za nią na ulicę. Nie dbał o to, że wiał wiatr, a on ma na sobie tylko koszulę i
marynarkę.
- Agata!
– zawołał. Nie odpowiedziała. Ze łzami płynącymi z oczu biegła przed siebie.
„Byle dobiec do samochodu” myślała. Ruszył za nią. Miał nad nią sporą przewagę,
ponieważ nie miał wysokich obcasów. Po chwili dobiegł do niej i złapał ją za
rękę.
- Agata.
– powtórzył. – Dlaczego? – patrzył na nią błagalnym wzrokiem, jednak z jej oczu
wciąż płynęły strumienie łez. – Po co to zrobiłaś? – wciąż nie odpowiadała. –
Powiedz coś.
- Puść
mnie. – wyszeptała.
-
Proszę. Czy teraz mi odpowiesz? – spytał siląc się na spokój. Brunetka popatrzyła
się w jego oczy, odwróciła się i pobiegła w stronę samochodu.
***
„ A bywa
tak i tak…
Nie
zawsze szczęście się w życiu ma,
Jak
czegoś brak to brak…”
Kiedy dojechała pod dom już nie płakała. Nie umiała tego wytłumaczyć, zresztą
tak jak wielu rzeczy mających ostatnio miejsce w jej życiu. Właściwie to przed
czym ona uciekała? Przed Markiem? Przecież byli przyjaciółmi. Nie wiele myśląc,
włączyła komputer i połączyła się z Dorotą przez skype’a.
- Cześć
kochana! – usłyszała z głośników.
- Cześć.
Co tam u ciebie?
- U mnie
wszystko dobrze. A tobie co się znowu stało? – FBI od razu wyczuło stan
przyjaciółki.
- Mnie?
Nic, nic. – pociągnęła nosem.
- Agata
nie denerwuj mnie, bo zadzwonię do Marka, żeby wszystko opowiedział. –
powiedziała przebiegle.
- Co?! A
ty skąd wiesz? Zadzwonił do Ciebie?
- Czyli
to prawda. Popatrz, a rodzice namawiali mnie, żebym została jakimś śledczym na
policji, czy coś, ale ich nie posłuchałam.
- Ale
nadal nie wiem skąd ty wiesz o dzisiejszym incydencie z Markiem.
- Ja z
nikąd nie wiem. Strzelałam. – wzruszyła ramionami jak gdyby rozwiązywanie tego
typu zagadek było jej chlebem powszednim.
- Wiesz
co… Jesteś okropna. – Agata udała obrażoną.
-
Przestań się dąsać i lepiej powiedz o co poszło tym razem. Lepiej ty mi powiedz,
bo zadzwonię do Marka i jego wersja wydarzeń będzie pierwsza.
- Ale co
mam Ci powiedzieć? Że prawie poprosił mnie o to, żebym z nim była, a ja
odmówiłam i postanowiłam przenieść się do Krakowa, a dzisiaj spotkałam go w
restauracji?
- Agata,
ty nie mówisz poważnie? – w jej głosie słychać było prawie przerażenie.
- Mówię.
– odparła.
- Matko
kochana! Czy wyście oboje powariowali? – rudowłosa załamała ręce.
- Nie…
Nie wiem… Może…
Tymczasem w jednym z krakowskich hoteli, warszawski mecenas był na skraju
załamania. Znowu ją stracił, znowu przez własną głupotę, znowu zapomniał jak
trzeba do niej podchodzić.
***
Niedzielny poranek upłynął jej wspaniale. Najpierw długa kąpiel, potem obfite
śniadanie, dobra kawa, a na zwieńczenie cudownego początku stosik akt do spraw
w tym tygodniu.
Kiedy
była ‘zaledwie’ w połowie czytania wszystkich akt, zadzwonił jej telefon.
Spojrzała na wyświetlacz: ‘Michał’.
- No
cześć. Co się stało?
- Nic.
Nic się nie stało, tylko chciałem się zapytać, czy zjesz dzisiaj ze mną i z
Leną obiad, bo Wanda nie może przyjść.
- Mam
sporo pracy… No nie wiem… - wahała się.
- Nie
przesadzaj. Praca to nie wszystko. – namawiał ją.
- No
dobrze. A gdzie?
-
Przyjadę, to znaczy przyjedziemy po ciebie.
-
Dobrze. W takim razie za dwadzieścia minut będę gotowa.
Podjechali do jednej z ich ulubionych knajpek na obrzeżach Rynku. Kiedy
otrzymali już zamówienia, Lena zapytała:
- Jak ci
się u nas pracuje?
-
Przyjemnie i na pewno zupełnie inaczej niż w Warszawie. – „Tutaj brakuje tego
czegoś” dodała sobie w myślach.
- To ty
pracowałaś w Warszawie? – zaciekawił się Michał. – Czemu nigdy nam o tym nie
mówiłaś.
- Nie
pytaliście, a poza tym… Czy to ważne? – udawała obojętny ton, jednak aktorką
była tak dobrą jak umysłem ścisłym.
- Ważne.
Bardzo nawet. Skoro mamy z sobą pracować, to musimy się bardzo dobrze poznać.
Najpierw ty opowiesz nam swoją historię, a my postaramy się nie pozostać
dłużni. To jak?
Tak więc
podczas następnej godziny poznali, w wielkim skrócie, historię mecenas Agaty
Przybysz. Oczywiście, pominęła ona nieszczęśliwy koniec jej pracy w Pro
Spectrum, tłumacząc swoje odejście propozycją przyjaciółki w sprawie założenia
kancelarii. Nie wspominała też o dalszych problemach z mafią Marczaka.
Dlaczego? Po prostu nie było to nic, czym mogłaby się pochwalić, poza tym nie
znała swoich nowych współpracowników na tyle, żeby opowiadać im takie historie.
Z kolei Michał i Lena nie szczędzili jej szczegółów swojego życiorysu.
Właściwie, po tej rozmowie mogłaby odpowiedzieć na każde pytanie dotyczące ich
życiorysu. Jeśli jednak Agata myślała, że nowi koledzy nie zadadzą jej
krępującego pytania – myliła się. Kiedy podziękowała im za miłe popołudnie i
chciała wyjść, Lena zatrzymała ją i zapytała:
- Ale
skoro w Warszawie było ci tak dobrze, to czemu przyjechałaś tutaj?
- To
dłuższa historia. Nie ma się czym chwalić. Przepraszam. Muszę już iść. Mam
mnóstwo pracy. – położyła pieniądze za obiad na stole i wstała.
- Ale
nie masz samochodu. Odwiozę Cię. – zaoferował Michał.
- Nie
trzeba. Poradzę sobie. Do zobaczenia jutro. - podała ręce kolegom i wyszła.
Na zewnątrz wiał silny wiatr. Poprawiła czapkę i szalik, i skierowała się w
stronę Rynku. Zastanawiała się nad pytaniem, które zadała jej Lena. Tak dobrze
tam co prawda nie było, ale jednak życie nie zawsze jest takie jakie
chcielibyśmy, żeby było. „Właśnie, czemu? Czemu wyjechała?” zadała sobie to
pytanie jeszcze raz w myślach. Nawet sama przed sobą nie umiała odpowiedzieć na
to pytanie. Dlatego, że przestraszyła się zachowania Marka? Dlatego, że miała
nadzieję, że mafia Marczaka dała sobie z nią spokój i w Krakowie jej nie
znajdą? Szła teraz ulicą Szpitalną. Przeszła obok Teatru Słowackiego i
kierowała się dalej w stronę Kościoła Mariackiego. W pewnym momencie usłyszała,
że ktoś wymawia jej imię. Odwróciła się. Zobaczyła Roberta. Mężczyzna podszedł
do niej.
- Dzień
dobry. – przywitał się. Kobieta podała mu rękę, uśmiechnęła się nawet lekko,
jednak milczała. – Nie chciałbym okazać się natrętny, ale powinniście się
spotkać. Jak normalni ludzie. Wytłumaczyć sobie wszystko. On bardzo na to
liczy. – powiedział łagodnie.
- Wiem.
– odparła. – Ale ja na to nie liczę. Możesz mu to przekazać. Przepraszam, muszę
już iść. Do widzenia.
***
W poniedziałek rano, z kawą w ręce i jak zwykle obładowana
do kancelarii weszła Agata.
- Agata,
mogę Cię prosić do siebie? – zapytała.
- Jasne.
Kiedy
weszły do gabinetu blondynki, zaciekawiona Agata zapytała o co chodzi.
-
Ostatnimi czasy mamy coraz więcej klientów i nie wyrabiamy ze wszystkim.
Chciałam..
-
Spokojnie, wezmę nadgodziny, poza tym można dać łatwiejsze sprawy Lenie. –
przerwała jej.
- Nie.
Nie o to chodzi. Zawsze za wszelką cenę unikałam tego typu rozwiązań, zresztą
pamiętasz to pewnie jeszcze ze studiów. – brunetka przytaknęła. – Lenie też nie
chcę póki co powierzać tego typu spraw, ponieważ ma zerowe doświadczenie, a
kancelaria nie może sobie pozwolić na jakieś wpadki, bo właśnie w tym momencie
mamy otwartą drogę, żeby wypłynąć do tak zwanych wyższych sfer.
- Więc
co proponujesz?
- Myślę,
że najlepszym rozwiązaniem będzie zatrudnienie jakiegoś dobrego prawnika, który
będzie mógł wziąć więcej trudniejszych spraw. On zarobi, a i my będziemy mieli
więcej wolnego czasu.
- A nie
uderzy to w nasz budżet za bardzo?
- Nie.
Według moich obliczeń powinniśmy na tym nawet trochę zyskać. Zwłaszcza, że
pomimo swojego prestiżu nie chce wziąć odpowiedniej kwoty. To naprawdę porządny
człowiek.
- Czyli
już kogoś znalazłaś?
- Tak.
Kilka dni temu zamieściłam ogłoszenie w Internecie.
- No
tak.. Mówiłaś przecież. Tylko… dlaczego akurat ze mną uzgadniasz takie sprawy?
-
Ponieważ jesteś moją przyjaciółką ze studiów, a poza tym ten pan...
- O,
pan. – Agata uśmiechnęła się do niej znacząco.
- Tak,
pan. I tutaj cię zaskoczę. Uzgadniam to z tobą, ponieważ ten pan miałby gabinet
obok ciebie. – teraz Wanda uśmiechnęła się zawadiacko do brunetki. – A po
drugie ten pan chce tu pracować ze względu na Ciebie. I co teraz powiesz? –
zakończyła z satysfakcją w głosie.
Agatę
kolokwialnie mówiąc: zatkało. Jakiś facet chce pracować w tej kancelarii ze
względu na nią? Co to za szopka? Według Wandy to porządny człowiek. Super.
Bitner przy pierwszym spotkaniu też mógł się wydać sympatycznym człowiekiem.
Jaki facet? Przed oczami przeleciały jej wszystkie przykre historie związane z
tą właśnie feralną mafią. „Czy to będzie się za mną ciągnęło do końca życia?”
pomyślała.
- A jak
on się nazywa? – zaciekawiła się niby mimochodem.
- Tego
niestety nie mogę Ci powiedzieć. Chce Ci zrobić niespodziankę.
- Wanda,
posłuchaj, ja to po prostu muszę wiedzieć. Proszę.
-
Niestety…
- No
dobra. I tak ty tutaj rządzisz. Ja muszę iść. Mam klienta. – podniosła się z
fotela i skierowała w stronę drzwi.
***
Od samego ranka czuła, że tego dnia wydarzy się coś dziwnego, niezwykłego, a
wręcz przełomowego. Głównym powodem jej przypuszczeń było pojawienie się
pierwszego śniegu. Reszta pozostanie jej słodką tajemnicą.
Po
spotkaniu z klientem, poszła zrobić sobie kolejną kawę na rozbudzenie. Wyszła
do holu i zaniemówiła. Jej oczom ukazała się ostatnia osoba, której
mogłaby się tutaj spodziewać. Patrzyła na niego zdziwiona i zmieszana, a on –
również wielce zmieszany mierzył ją ciepłym, czułym spojrzeniem. Agata była oszołomiona.
Nie. Była jakby we śnie. On? Tutaj? Skąd? Jak? Po jej głowie wirowały miliony
pytań nie znajdujących odpowiedzi. To, co czuła w tym momencie było nie do
opisania. Z jednej strony ucieszyła się na jego widok, a z drugiej – ta
nieustanna niepewność, która jej towarzyszyła zawsze i wszędzie była nie do
zniesienia.
Daisy
Kochana Daisy!
OdpowiedzUsuńJestem w takim szoku - nie źle to brzmi. Jestem pod wielkim wrażeniem - już lepiej. To co działo się w tej części stawia wiele znaków zapytania. Relacja Agaty i Dębskiego nie ukrywam, że czytając opowiadanie miałam nadzieje, że on zobaczy ją w towarzystwie Michała, nie koniecznie w dwuznacznej sytuacji. Uwielbiam zawsze i wszędzie Dorotę! Naprawdę cieszę się, że jednak jest ona w tym opowiadaniu i nakręca ( chyba tak moge nazwac) Margatę. Moment spotkania Agaty i Marka i moje serducho stanęło! No zawał, a tą jej ucieczkę nawet sobie wyobraziłam, tak samo jak i goniącego ją Marka. Jest tu kilka moich ulubionych fragmentów zacytowałabym je nawet, ale z powodow takich że w telefonie pisze komentarz to nie moge to znaczy mogę ale po prostu jest ciężko. No i zakończenie..serio?! W takim momencie? No udusić się tylko bo ty mnie kiedyś wykończysz!!
Pau.
Paula, tak jak Ci już pisałam - też Cię kocham :*
UsuńMyślałam, żeby zrobić takie spotkanie Marek vs Agata i Michał, ale tego typu spotkanka to w następnej części. ( Ojojoj! Zdradziłam) Także, aby nie wypaplać nic więcej - dziękuję za piękny komentarz. :)
Wspaniałe opowiadanie, do końca jednak nie rozumiem czego obawia się Agata, ale mam nadzieje, że niedługo się dowiem:) Mam nadzieję, że kolejna część ukaże się bardzo szybko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :*
UsuńA Agata obawia się 'wszystkiego' - tak jak to Agata. Dopiero coś, a raczej KTOŚ będzie mógł to zmienić. :D
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze. :*
wspniale a koniec genialny juz nie moge sie doczekac nastepnej czesci
OdpowiedzUsuńlooknijcie na skrzynkę :D
OdpowiedzUsuńmycha.
Nie wiecie kiedy będzie można wejść na streemo? Co do opowiadanka to super jak zwykle. Nie wiem tylko czemu Agata obawia się tak Marka. Przecież on się tak stara , a ona zupełnie tego nie docenia i wciąż ucieka. Mam tylko nadzieję ,że nie zwiąże się z tym Michałem, bo wtedy to będzie bez sensu. Pozdrawiam i czekam na cdeka!
OdpowiedzUsuńno właśnie, nie wiecie co się dzieje ze streemo?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie i same jesteśmy zaniepokojone tak długą aktualizacją - na szczęście z bloggerem nie mamy tych "aktualizacji" i można choć tu coś dodać :)
UsuńPau.
Czyli nikt nie wie czemu tak długo to trwa?
OdpowiedzUsuńJeeeej, trafiłam tu przypadkiem, bo jak wiecie, streemo nawala nieźle i... Boże, to jest świetne! Dlaczego ja tego wcześniej nie dorwałam?! Biję się w piersi bardzo, bardzo mocno! Co prawda przeczytałam tylko tę część, a że jest pierwsza w nocy, a w piątek mam egzamin, nie dam rady pewnie prędko nadrobić reszty, wiedzcie, że kupiłyście mnie całkowicie! :)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że autorka jednego z moich ulubionych opowiadań ze streemo przeczyta moje opo! Chyba jednak marzenia sie spełniają. <3
UsuńMam tylko jedno pytanie: "kupiłYŚCIE"? To opowiadanie ma jedną autorkę :)
P.S.
Mam nadzieję, że uda Ci się przeczytać pozostałe części i że zdasz egzamin śpiewająco! :)
Przepraszam Daisy, zasugerowałam się komentarzami :* Moje opo jest jednym z Twoich ulubionych? +10 do ego :D Co do pozostałych części, postaram się nadrobić najszybciej, jak się da!
UsuńMam coś dla was - http://prawoagaty.tvn.pl/video,727,v/agata-i-marek-beda-uprawiali-seks,1153543.html
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze coś lepszego ;) http://prawoagaty.tvn.pl/aktualnosci,770,n/agata-i-marek-caluja-sie-zobacz-nowe-zdjecia-i-wideo,112896.html#forum-11193043
OdpowiedzUsuńWidzałście TE zdj powyzej?<3<3<3<3<3 o boże spełnienia marzeń
OdpowiedzUsuń