sobota, 8 lutego 2014

"Start over.. "cz.10

Witajcie wszyscy tutaj zgromadzeni, no to na początku chcę przeprosić was za moją absencje opowiadań, ale rozumiecie kryzys twórczy te sprawy. Nie no teraz na poważnie, opowiadanie powstało tak spontanicznie jak to zawsze robię, ale tym razem wyszło trochę bardziej chaotycznie niż zawsze. Ta część jest zdecydowanie najdłuższa w moim wykonaniu, miała być jeszcze dłuższa ale 15 kartek w Wordzie chyba powinno wam starczyć, bo takiej długości jest to opowiadanie, jednak mój plan który sobie pięknie rozpisałam doszedł niestety do mniejszej połowy, więc podzieliłam go aby nie dawać aż tak długiej części, która miała skończyć się zupełnie inaczej.. no ale skoro planuje dalej was jeszcze męczyć tym opowiadaniem, postanowiłam, że dopracuje większą połowe tego co miało być zawarte jeszcze w tej części i wrzucę to jako 11 część no przecież to logiczne.. Nie przedłużam, tylko zapraszam do czytania. Krytyka mile widziana, ale i pochwały też :) Pozdrowionka. :)

„Proszę daj choć przez chwilę,
spojrzeć w oczy Twe. (…)
Otwórz oczy swe,
proszę nie,nie zbudź się,
może wiesz albo jeszcze nie,
zniknę gdy zniknie sen .”


Okryta kołdrą przewracała się z boku na bok, coś nie pozwalało jej zasnąć. Gdzieś między drugą a trzecią odpłynęła w krainę Morfeusza.

(...)-Ty jedyne co możesz stracić to mężczyznę.
- Krzysztofa?
- Zdradzając Ci imię mężczyzny poznasz swoją przyszłość - wykonał kolejny krok w przód i usiadł w fotelu.
- Jesteś taki tajemniczy, nie łatwiej byłoby po prostu powiedzieć bez tych dziwnych zagadek i tych tajemnic?
- Nie byłoby wtedy tak fajnie - rzekł z wyczuwalnym uśmiechem w głosie.
- Fajnie, że cię to bawi - splotła dłonie na klatce
- Kogoś musi.
- W takim razie skoro zmuszona jestem przebywać w tym śnie, może opowiesz mi coś abym nie zasnęła we własnym śnie?!
- Co byś chciała usłyszeć?
- No nie wiem - wzruszyła ramionami - skoro jesteś moją przyszłością powiedz mi coś o związku z Krzyśkiem.
- Powiem tylko dwa słowa : strach i z...- po raz kolejny postać gdzieś odpłynęła.


Otworzyła oczy na dworze już świtało. Słońce przedzierające się przez żaluzje wręcz paliło ją w oczy odwróciła się plecami do okna i dopiero wtedy dostrzegła, że jest sama w łóżku. Spojrzała na zegarek - zaspała! Wyskoczyła z łóżka jak poparzona i popędziła do łazienki. Stając nad umywalką zawirował jej świat i zrobiło jej się dziwnie niedobrze. Zrobiła dwa kroki w kierunku prysznica, zapanowała ciemność, bezwład ciała i upadła na podłogę. Dopiero wracający po kwadransie ze sklepu Krzysztof odnalazł nieprzytomną narzeczoną w łazience. Wezwał natychmiast pogotowie które pojawiło się o dziwo po kwadransie. Zabrali Agatę do szpitala a Krzysztof jadąc za ambulansem powiadomił kancelarie o powodzie nieobecności Przybysz.
- Dorota co się dzieje? - zapytał wpatrzony w wyraźnie przerażoną rudą.
- Pogotowie zabrało Agatę z mieszkania - w tym czasie przy biurku pojawił się Marek i na nowe wieści akta wypadły mu z rąk. Obawiał się najgorszego, że to czego był świadkiem powtórzyło się - jadę do szpitala.
- Pojadę z Tobą - kiedy dwie pary tęczówek wbiły w niego przeszywające spojrzenie, starał się wybrnąć z niezręcznej sytuacji - nie powinnaś prowadzić w takim stanie, jesteś roztrzęsiona. Wystarczy, że Agata jest w szpitalu nie potrzebujemy więcej ubytków w kancelarii.
- Masz racje - podała mu kluczyki i opuścili kancelarię. Do szpitala trafili po dwudziestu minutach. Szybszym krokiem weszli do budynku. Dorota podeszła do informacji, a Marek pobudzony i zdenerwowany do siedzącego przy sali Krzysztofa. Złapał go za koszulę i z uniesioną pięścią rzekł :
- Jeżeli cokolwiek jej zrobiłeś, pożałujesz tego!
- Wyluzuj kolo, chyba nie wiesz komu grozisz, w każdej chwili mogę oskarżyć Cię o napad na funkcjonariusza policji.
- A ja o znęcanie sie fizyczne na Agacie - zacisnął mocniej dłoń na jego koszuli - jeżeli trafiła tutaj przez Ciebie bo ją uderzyłeś. Nie ręczę za siebie!
Puścił jego koszule pchając go na ściane, Krzysztof z irytującym uśmieszkiem patrzył na Dębskiego podśmiewaując się pod nosem. Dorota dosiadła sie do Krzysztofa próbując wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje. Jednak i on wiedział tyle co nic. Wciąż czekali, aż wreszcie wyszedł lekarz i podszedł do Krzysztofa.
- Pan jest narzeczonym? - zapytał niezwykle spokojnie
- Tak. Mogę dowiedzieć się co z nią?
- Wszystko w porządku. Zrobiliśmy wszystkie konieczne badania. Pani Agata jest tylko osłabiona i musi się oszczędzać to wręcz wskazane w jej stanie.
- W jej stanie? - zapytała zza pleców Dorota.
- To państwo nie wiedzą? - Krzysztof spojrzał na Dorotę, Dorota na niego, następnie oboje na lekarza - Pani Agata jest w dziewiątym tygodniu ciąży.
- W ciąży? - zapytał niedowierzając - to jest pewne?
- Tak. Zostawimy panią - spojrzał w kartę - Przybysz na dwa dni obserwacji i będzie mogła wrócić do domu. Pod warunkiem, że będzie na siebie uważać i będzie się oszczędzać.
Stojący na uboczu Marek, nie wierzył w to co słyszał. Teraz nie tylko Agatę i Krzysztofa łączyło narzeczeństwo, ale i dziecko. Usiadł na krzesełku przyglądając się zadowolonej Dorocie, choć jemu do śmiechu nie było. Krzysztof niewzruszony wieściami opuścił szpital śpiesząc się na służbę. Dorota udała się do szpitalnego bufetu po posiłek dla wiecznie zabieganej Agaty. W tym czasie Marek wszedł do pokoju w którym leżała brunetka. Leżała skulona wpatrzona w okno tyłem do drzwi, jedną dłoń trzymała na brzuchu drugą ocierała spływające po jej policzkach łzy.
- Agata? - po całym pomieszczeniu rozszedł się ciepły i czuły głos Dębskiego. Agata nawet nie drgnęła choć na dźwięk jego głosu przymknęła powieki. Obszedł łóżko dookoła i usiadł tak, że jej wzrok skierowany był teraz na guziki jego koszuli. Widząc łzy na jej policzkach zmarszczył czoło i zapytał troskliwie - wszystko w porządku?
- Nie. Nic nie jest w porządku - rzekła - nie planowałam dziecka, a zwłaszcza teraz kiedy chciałam najpierw na nowo odbudować zaufanie do Krzysztofa. Boję się - na jej policzkach pojawiły się kolejne łzy.
- Rozumiem twój strach, ale może ta ciąża coś zmieni w waszych relacjach i będzie tylko lepiej.
- Tak myślisz? - spojrzała w jego pełne nadziei błękitne tęczówki.
- Myślę ale nie obiecuje. Nadal tylko nie rozumiem, jak mogłaś nie wiedzieć o ciąży? Przecież chyba miałaś objawy ciążowe?
- No właśnie o to chodzi, że nie. Jestem jak to lekarz powiedział 1 na 100 kobiet, które żyją normalnie, miesiączkują nawet do szóstego miesiąca ciąży, dlatego lekarza wcale nie zdziwił fakt, że nie wiedziałam o ciąży. Jak powiedział mi o reakcji Krzysztofa i Doroty, trochę się załamałam. Zwłaszcza reakcją Krzyśka, ale skoro jestem w ciąży mam nadzieje, że te wino nie zaszkodziło dziecku.
- Przestań na razie o tym myśleć - położył dłoń na jej dłoni, po czym zaraz ją zabrał na dźwięk otwieranych drzwi.
- Witam moją zapłodnioną przyjaciółkę - położyła na szafce kilka owoców i zadowolona uścisnęła brunetkę. Uśmiech z twarzy rudej nie znikał - dlaczego się nie chwaliłaś?
- Dowiedziałam się dziś - rzekła wypuszczając głośno powietrze - przepraszam Dorotko, ale źle się czuje porozmawiamy kiedy indziej?
- To my wracamy do kancelarii. Trzymaj się Agata - ucałowała jej policzek i wraz z Markiem wyszli z sali zostawiając brunetkę samą ze swoimi myślami. Ilekroć kładła dłoń na brzuchu za każdym razem coraz bardziej sie martwiła, że trafiła tutaj przez kilkanaście lampek wina wypitych w górach. W południe w odwiedziny przyszedł nie kto inny jak kancelaryjny synek Agaty. Przyniósł patronce jej ulubiony sok pomarańczowy i na jej prośbę wezwał lekarza zostawiając ją sam na sam z ordynatorem ginekologii.
- Doktorze czy to omdlenie może być spowodowane powyżej przeciętnym spożyciem alkoholu w ostatnich dniach?
- Oczywiście, że tak kilkanaście minut później i mogłaby pani nawet stracić dziecko i mogło źle też dla pani się skończyć - rzekł zaglądając w jej karte - ale niekoniecznie to musiało być powodem pani omdlenia, jak mówiłem pani narzeczonemu jest pani osłabiona więc i to mogło się do tego omdlenia przyczynić.
- A czy wszystko w porządku z płodem?
- Tak, ale dla pewności zostawiliśmy panią na obserwacji. Po wyjściu ze szpitala będzie musiała przychodzić pani dwa razy w miesiącu na kontrolne badania czy aby na pewno płód się dobrze rozwija - zamknął karte i delikatnie uśmiechnął się do Agaty - niech się pani nie denerwuje. Nerwy też szkodzą dziecku, proszę wypoczywać - opuścił jej pokój a za raz po jego zniknięciu za drzwiami do pokoju wślizgnął się Janowski z pozostałą kancelaryjną gwardią. Usiedli wokół łóżka Agaty każde z nich próbowało w jakiś sposób wywołać uśmiech na jej twarzy jednak nikomu się nie udało a spowodowane to było brakiem obecności myślowej Agaty. Wiedziała, że coś do niej mówią ale nie wiedziała co, żadne słowo do niej nie docierało, jej myśli zawładnęła przyszłość. Nie potrafiła wyobrazić sobie jak będzie zachowywał się jej narzeczony w przyszłości. Marek siedział oparty o parapet okna widział nieobecność brunetki i że spowodowana ona jest jakimiś zmartwieniami. Pierwsi pokój Agaty opuścili Aniela z Bartkiem i dopiero trzask zamykanych drzwi przywrócił Agate do rzeczywistości.
- Sobie ostatnio gołąbeczki gruchają chyba nasza nieobecność służy ich relacją - rzekła z uśmiechem od ucha do ucha po czym pożegnała się z Agatą - muszę lecieć, obiad sam się nie zrobi a znając Wojtka zaserwowałby dzieciakom porcje frytek i rozsiadłby się w kanapie przed telewizorem. Przyjadę jutro pa.
- Do zobaczenia! - odprowadziła Dorotę do samych drzwi następnie swój wzrok skupiła na opartym o parapet Dębskim który z dociekliwością przyglądał się jej. Trwali w ciszy przerywanej co jakiś czas hałasami po drugiej stronie drzwi. Marek wziął głęboki wdech i splatając ręce na klatce - napinając przy okazji każdy mięsień - usiadł na krzesełku które wcześniej zajmowała Dorota. Walczyli wręcz na spojrzenia - poległa Agata spuszczając wzrok. Im dłużej się mu przyglądała tym bardziej czuła się niekomfortowo w tej sytuacji.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytała wciąż mając wzrok skupiony na jej dłoni zaciskającej róg kołdry.
- Myślę, że wiesz co chcę wiedzieć - poprawił się w krzesełku, zjeżdżając do trochę niższej pozycji siedzącej tak, że siedział na krawędzi krzesła. Brunetka wzruszyła ramionami zaciskając mocniej dłoń - nie wiesz czy po prostu nie chcesz powiedzieć?
- Chyba powinieneś już iść nie chciałabym aby Krzysztof zobaczył cię tutaj - rzekła i pożałowała natychmiast słów. Wiedziała już, że on wie zaraz po tym jak energicznie wyprostował się w krzesełku posłał jej uśmiech z nutką ironii.
- Więc tutaj chodzi o niego. Powiedz prawdę Agata zrobił Ci coś? - zapytał troskliwie przeszywając ją hipnotyzującym spojrzeniem.
- Nie było go w mieszkaniu jak zemdlałam, a dzień wcześniej zamieniliśmy kilka słów - spojrzała na niego - więc on nic mi nie zrobił.
Znów zapanowała cisza, Agata ze spuszczoną głową patrzyła na kolorową poszewkę kołdry byle tylko nie patrzeć w jego oczy, które w coraz bardziej nie zrozumiały sposób wywoływały na jej ciele przyjemne dreszcze.
- Jednak coś mi zrobił..- szepnęła pod nosem, nawet nie chciała by on to usłyszał.
- Co Ci zrobił? - jego ton głosu stał się poważniejszy.
- Dziecko - spojrzała na niego i po jej policzku zaczęły spływać łzy. Najpierw jedna słona łza potem kolejna i kolejna, kropla za kroplą spływały po jej policzkach upadając na rękę nie tylko Agaty, nawet jedna pojedyncza słona łza upadła na dłoń Marka która zaciskała się na jej dłoni. Dębski długo nie czekając ściągnął najpierw marynarkę, następnie buty i położył się na tym samym łóżku na którym leżała Agata. Obejmując ją ramieniem przycisnął jej głowę do swojego torsu. Krople łez zostawiały coraz to większe ślady na jego koszuli. Nie wiedziała dlaczego płacze, ale czuła, że potrzebuje się wypłakać na ramieniu przyjaciela, który poświęca swoją błękitną koszule podkreślającą błękitny odcień jego tęczówek. Oddech stawał jej się coraz płytszy, jej zaciśnięta na jego koszuli dłoń zaczęła się luzować i z jej oczu przestały już płynąć łzy - zasnęła wtulona w niego.

***

Sitting here wide awake / Siedząc tutaj całkiem przytomny,

Thinking about when I last saw you/ rozmyślając o tym, kiedy widziałem cię po raz ostatni,

I know you’re not far away / wiem, że nie jesteś daleko stąd.

I close my eyes and I still see you/ Zamykam oczy i wciąż cię widzę,

Lying here next to me / leżącą tuż obok mnie,

Wearing nothing but a smile / nie mającą na sobie nic prócz uśmiechu.


Siedząc przy biurku i obracając telefon w dłoni, rozmyślał o przyszłości i przeszłości. Powrót Marii do jego życia sprawił, że do jego ułożonego życia wtargnęły wątpliwości i dylematy, jednak wybrał numer jej telefonu i zadzwonił umawiając się na spotkanie w ich kawiarni. Spojrzał na zegarek dochodziła szesnasta wziął swoją kurtkę i opuścił komisariat. Punktualnie zjawił się w kawiarni i tym razem to on oczekiwał jej przyjścia. Gdy się pojawiła w niebieskiej sukience w drzwiach kawiarni oniemiał, wykonując płynne ruchy zmierzała w jego kierunku z powagą wymalowaną na jej twarzy. Wszystko co chciał jej powiedzieć utknęło gdzieś w jego krtani i nie chciały te słowa się wydostać. Usiadła na przeciwko niego, zarzucając nogę na nogę nieumyślnie dotknęła jego nogi i jego ciało przeszedł dreszcz niosący ze sobą wspomnienie ich ostatniego wieczora.
-Napijesz się czegoś? - zapytał
- Chciałeś porozmawiać to coś ważnego? - odpowiedziała beznamiętnie.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - rzekł z przekąsem.
- Ty na moje również - odrzekła i kącik jej ust drgnął. On juz wiedział, że jej wciąż zależy.
- No dobrze. Kawę poproszę - po kilku minutach przed jej dłońmi ukazała się filiżanka aromatycznej kawy - więc teraz ty odpowiedz na moje pytanie.
- To już nie możemy się spotykać jako przyjaciele no chyba, że naszą przyjaźń także przekreśliłaś - uniósł na nią wzrok.
- Ja..ee.. - umoczyła usta w kawie i opóźniała moment wypowiedzianych przez nią słów które układała w swojej głowie - nie przekreśliłam przyjaźni, ale przekreśliłam przyjaźń opierającą się na seksie - odstawiła filiżankę na stolik.
- Agata jest w ciąży - rzekł nagle nie rozumiejąc sam swojego poczynania.
- No to chyba gratuluje - jej głos niesłyszalnie dla niego załamał się.
- Przepraszam nie chciałem tego powiedzieć, po prostu te słowa siedzą w mojej głowie i nie mogę się ich pozbyć - rzekł przełykając w międzyczasie czarną ciecz z filiżanki.
- Czemu chcesz się ich pozbyć ?
- Myślę, że to nie jest moje dziecko - zacisnął z wściekłością pięść na wspomnienie sytuacji w szpitalu kiedy to bohaterski wspólnik chciał mu spuścić manto - wiesz co jest najlepsze, ten cały jej wspólnik zachowuje się jak jakiś macho.
- Podejrzewasz Agatę o romans? - zapytała niepewnie.
- Nie układa się miedzy nami od kiedy zaczęła pracować z tym typem - rzekł podenerwowany.
- Powinniście porozmawiać najpierw nim wyciągniesz pochopne wnioski - przygryzła dolną wargę - jak na razie to ty ją zdradziłeś, a na jej zdradę dowodów nie masz.
- Pojadę dziś do niej - upił resztę kawy i przyglądał się wpatrującej się w filiżance Marii.

***

Leżał przy niej jeszcze kilka kwadransów, w ciągu tego czasu zdążył poluzować krawat a nawet go ściągnąć i rzucić go gdzieś między nich. Spojrzał na zegarek i aby oszczędzić Agacie kolejnych problemów wpisał jej notatkę do kalendarza wrzucając go następnie do szuflady. Założył buty i zabierając wszystkie swoje rzeczy - prawie wszystkie pozostawił krawat który leżał tuż pod jej ręką - opuścił jej pokój a następnie szpital. Kolejnym i ostatnim odwiedzającym był Krzysztof, usiadł na krzesełko wcześniej zajmowane przez rudą i Dębskiego. Siedział przyglądając się śpiącej brunetce przykrytej po samą głowę kołdrą. Patrzył tak jakby chciał ją swoim wzrokiem obudzić i tak też się stało, po kilku minutach wpatrywania się w nią Agata otworzyła oczy i zerknęła na niewzruszonego Majewskiego.
- Jak się czujesz? - zapytał przysuwając się jeszcze bliżej krzesłem.
- Bywało lepiej - położyła dłoń pod jej policzkiem i przyglądała się Krzyśkowi.
- Z dzieckiem wszystko w porządku?
- Muszę chodzić na wizyty kontrolne, ale pomijając to jest na razie dobrze. Będziemy rodzicami - po tych słowach nie chciał jej denerwować i nie miał serca jej ranić słowami zwłaszcza, że i tak z ledwością z nim rozmawiała.
- Muszę lecieć jestem zmęczony po służbie, przyjadę do Ciebie jutro dobrze? - Agata skinęła głową. Majewski chwile jeszcze przyglądał się narzeczonej po czym ucałował jej skroń i zostawił ją samą. Poprawiając kołdrę ujrzała znajomy jej krawat. Ścisnęła go w dłoni i uśmiechnęła się do siebie. Chcąc wykorzystać ciszę i spokój odpaliła laptopa, i zabrała się do pracy. Z szuflady wyciągnęła notes i wertując kartki ujrzała podejrzliwą stronę w jej notesie. Zmarszczyła czoło i zaczęła czytać.


"Tym razem śpiąca nie zabierzesz mi notesu, więc postanowiłem wpisać się w wolny termin abyś w jakiś sposób zrekompensowała mi stratę mojej ulubionej koszuli. M."
Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech, sięgnęła białego smartfona i otworzyła nowe okno wiadomości wystukując treść wiadomości następnie wysłała i odłożyła telefon na szafkę skupiając się na pracy. W tym czasie rozpoczynający swoją gre wstępną Marek z Marią został wybity z rytmu przez dźwięk wiadomości tekstowej. Spojrzał najpierw na blondynkę a następnie sięgnął telefon. Widząc nadawcę wiadomości wyszedł z łóżka kierując się do kuchni i tam dopiero otworzył wiadomość.


"Obiecuje postawić mecenasowi mocną czarną kawę. Choć myślę, że koszula wcale, aż tak mocno nie ucierpiała tylko wyolbrzymiasz sprawę"


Uśmiechnął się do telefonu spojrzał na godzinę na wyświetlaczu i wybrał do niej numer. Nalewając szklankę wody przyciskał ramieniem telefon do ucha wsłuchując się w równomierny sygnał.
- Obudziłem Cię? - zapytał patrząc przez okno w kuchni.
- Nie spałam, pracuje - rozbrzmiał jej głos w jego telefonie.
- Lekarz chyba kazał Ci się oszczędzać - rzekł uśmiechając się do siebie - zawsze jesteś taka uparta?
- Od razu uparta po prostu nadrabiam zaległości które nagromadziły mi się dzisiejszego dnia, a ty nie powinieneś spać dawno po już dobranocce?
- Chyba komuś się żarcik wyostrzył, powinnaś wyjść z tego szpitala bo podają Ci zupełnie za dużo tych leków - roześmiał się - a co do obietnic. Czy to nie ty mówiłaś, że oczekujesz od ludzi czynów a nie obietnic?
- Jednak to nie zmienia faktu, że ja mogę obiecywać - w słuchawce rozbrzmiewał stukot uderzania w klawiaturę laptopa.
- W takim razie trzymam panią mecenas za słowo i nie przeszkadzam pani w pracy, bo z nią to chyba nikt nie wygra. Praca jest najważniejsza - zażartował.
- I kto to mówi mecenasie - przygryzła dolną wargę - dziękuje za dziś i chyba musisz mnie jeszcze raz odwiedzić bo zostawiłeś krawat.
- Nawet i bez powodu odwiedzę Cię kolejny raz. Zapewne Dorota całą kancelarie zabierze do Ciebie, abyś nie czuła sie samotna, a propos samotności twój narzeczony był? - zapytał po czym zamoczył usta w szklance z wodą.
- Był na chwilę - Marek odstawił szklankę na stolik.
- To nie fanie trochę.
- Daje radę, mam teraz czas na pracę. Nie będę przedłużać dobrej nocy mecenasie i życzę wygranej jutrzejszej sprawy - starała się jak najszybciej zakończyć tę rozmowę telefoniczną.
- Dobrej nocy i nie dziękuje.
Marek od razu po zakończonej rozmowie usunął wiadomość ze skrzynki i usunął ostatnie połączenie, gdy ten już miał wracać do sypialni w progu kuchni stanęła Maria.
- Z kim rozmawiałeś? - zapytała poważnie wiążąc szlafrok w pasie.
- Agata poprosiłabym przejął jej sprawy pod jej nieobecność w kancelarii - wymyślił na poczekaniu. Widząc, że Maria prawie gotuje się na żeńskie imie podszedł do niej i rozpoczął ponownie to co przerwała mu wiadomość od Agaty. Będąc w łóżku z Marią jego myśli były gdzieś indziej. Gdy jej dłonie jeździły po jego ciele wyobrażał sobie drobne dłonie brunetki, gdy całował usta blondynki czuł wciąż na swoich ustach smak ust Agaty. Podczas seksu z Marią w jego myślach było jedno imie - Agata! Nie wiedział co się z nim dzieje, jednak to co się z nim działo nie było normalne. Poczuł dziwną reakcje jego organizmu, jakby tęsknota za ciałem. Za ciałem brunetki. Przymknął powieki i przez jego głowę przewijały sie wspomnienia z nią związane. Uśmiechy, pocałunki, spacer.. wszystkie wspomnienia skupione były na jednej osobie, w każdym główną postacią była brunetka. Zerknął na śpiącą u jego boku Marię i czuł chłód. To nie była ta sama Maria co kilkanaście dni temu, coś się w niej zmieniło.

***

Obudził się samotnie w łóżku przetarł zmęczoną twarz dłońmi i mozolnie krocząc udał się do łazienki. Stał pod prysznicem dobre pół godziny pozwalając gorącym strumienia wody pobudzić go do życia. Na stole stała przyszykowana przez Marie kawa, wypił całą zawartość na raz po czym wgryzł się w tosta. Usiadł przy stoliku i przeglądał wczorajszą prasę. Tymczasem Maria dojechała do więzienia w którym będzie współpracować z komisarzem Majewskim. Kołysząc uwodzicielsko biodrami przemierzała więzienne korytarze, zwracając na siebie uwagę każdego mijanego faceta. Godziny mijały Marek szykował się do ostatniej ważnej rozprawy, Agata przygnębiona wpatrywała się w okno, Dorota zawalona aktami chodziła to po kawę to do gabinetu, a Maria z Krzysztofem zbierali dowody w sprawie wspólnie przez nich prowadzonej.

***

Po zakończonym z sukcesem procesie Dębski od razu z sądu pojechał do szpitala mimo zmęczenia połową nieprzespanej nocy, jednak widok Agaty pobudził go wystarczająco by mógł wytrzymać kolejną godzinę na nogach. Usiadł przy jej łóżku zdejmując marynarkę.
- Jak się dziś czujesz? - zapytał luzując bordowy krawat.
- Będziecie wszyscy za każdym razem pytali się jak się czuje? - uniosła brew i leżąc na lewym boku uśmiechnęła się do niego.
- Jakie inne pytanie może paść szpitalu?
- Uwierz mi byś się zdziwił do czego niektórzy są zdolni - nawet nie zorientowała się kiedy jej głos stał się bardziej uwodzicielski. To było silniejsze od niej i nie znała tego przyczyny.
- Mam się bać? - ziewnął
- Może powinieneś pojechać do domu, chyba jesteś zmęczony - zmieniła temat.
- Posiedzę, Dorota zawalona jest papierami i niewiadomo czy przyjdzie, Bartek z Anielą idą na randkę, więc jeszcze trochę wytrzymam - puścił jej oczko po czym wyciągnął nogi i rozsiadł się na krześle. Z każdą minutą stawał się coraz bardziej senny, aż podczas rozmowy po prostu zasnął. Agata spojrzała na niego i kącik jej ust poszybował ku górze. Zwlekła sie z łóżka i okryła go jego marynarką następnie zajęła się dalszym wystukiwaniem słów w klawiaturę laptopa co rusz jednak zerkając na niego. Późnym wieczorem gdy Marek jeszcze spał w odwiedziny przyszła Dorota. Wchodząc do jej pokoju stanęła jak wryta unosząc dłoń w kierunku śpiącego Marka który leżał teraz na kanapie obok łóżka Agaty.
- A ten co domu nie ma czy co? - zapytała ruda siadając na krzesełku.
- Niech śpi - zamknęła klapkę laptopa - lekarze przy obchodzie zbudzili go, biorąc go za mojego narzeczonego przeprosili i poprosili żeby pojechał już do domu a ,że nie chciał i zaraz po wyjściu lekarzy położył się tutaj gadaliśmy chwile i znów zasnął. Mówił coś, że sie nie wyspał. Chociaż mam towarzystwo.
- Czego ty się spodziewałaś po prywatnych pokojach, że będziesz dzieliła go z inną kobietą. Prywatne pokoje mają to do siebie, że jesteś sama.
- Ja tego nie chciałam, to Krzysztof nalegał aby mnie tutaj przenieść.
- A co z Krzysztofem?
- Jak widać ma inne ważniejsze sprawy niż odwiedzenie narzeczonej w szpitalu, czy też nawet głupi telefon - spuściła głowę.
- Nie było go dzisiaj?
- No nie było, nie zadzwonił, wczoraj był na chwilę. Szykował się ostatnio do ważnej sprawy, ale jeden telefon chyba nie utrudni mu śledztwa.
- A ten tam śpiący dawno przyszedł?
- No w południe jakoś, przynajmniej aż tak bardzo mi się nie nudzi. Dobry z niego przyjaciel, mogę z nim porozmawiać o wszystkim - rzekła. Nie śpiący już Dębski powstrzymywał się od uśmiechu - mówiłam Ci, że Filip się odezwał?
- Marka przyjaciel? - Dębski leżący na kanapie podsłuchiwał rozmowę przyjaciółek udając, że śpi.
- No Marka przyjaciel - uśmiechnęła się - przyjeżdża na dniach do Warszawy. Zaproponował spotkanie tylko on i ja.
- Czyli randka? - uniosła zaskoczona brew.
- Raczej przyjacielska kawa - poprawiła kołdrę.
- A co Krzysztof na to?
- On nie ma nic do gadania, zresztą zajęty jest pracą. A co u Wojtka?
- Dobrze, zostawiłam mu pod opieką dom mam nadzieje, że jak wrócę to wszystko będzie na swoim miejscu - przerwał ich rozmowę telefon Dębskiego. Przyjaciółki spojrzały na kanapę i przyglądały się zaspanemu Dębskiemu, który z ledwością przystawił telefon do ucha.
- Halo? - po pokoju rozniósł się jego zachrypnięty a za razem czuły głos. Głos drażniący każdy nerw brunetki tak, że na jej rękach pojawiła się gęsia skórka - będę później (...) przestań dramatyzować (...) do później - rozłączył się i spojrzał pytająco na przyglądające mu się kobiety.
Dorota spojrzała porozumiewawczo na Agatę i wróciły do rozmowy tak jakby Marka w tym pokoju nie było. Rozmawiały na wszystkie tematy pomijając temat facetów jak i uczuć. Zegarki wskazywały dziewiątą. Rudowłosa pożegnała sie z Agatą i zwróciła się bezpośrednio do Marka.
- Ty tutaj nocujesz czy idziesz? - zapytała chwytając już za klamkę.
- Idę idę - wstał z kanapy i w progu drzwi odwrócił się do Agaty posyłając jej perlisty uśmiech. I znów została sama sięgnęła po leżący na szafce laptop i pochłonęła się w prace. W kawiarni na drugim końcu miasta pobudzali się kawą Maria z Krzysztofem. Rozmawiali ciągle rozbawieni, czasami w rozmowie poruszali tematy pracy, sprawy którą prowadzą i uczuć. W ich relacji ucieczka przed uczuciem była syzyfową pracą. Mimo chwilowych niepowodzeń i tak do siebie wracają przyciągając się jak magnes. W okolicach dziesiątej w nocy opuścili kawiarnie wychodząc na chłodne powietrze zwiastujące coraz bardziej nadchodząca jesień. Stanęli przy samochodzie Marii. Patrzyli w swoje oczy rozświetlone gwieździstym niebem. Na ich ustach malował się uroczy i delikatny uśmiech. Komisarz nachylił się nad panią prokurator i ucałował kącik jej ust, następnie obszedł swoje auto wsiadając do niego. Zerknął ponownie na Marię która wciąż stojąca przy samochodzie wyglądała jak w hipnozie. Z piskiem opon opuścił parking przed kawiarnią i pojechał do szpitala. Jego odwiedziny nie doszły jednak do skutku, gdyż godzina odwiedził się skończyła. Wrócił więc do domu i biorąc długi prysznic rozmyślał o dzisiejszym spotkaniu. Dziwna siła nie pozwalała mu na posunięcie się dalej w tej znajomości niż niewinny całus w kącik jej ust, mimo wcześniejszej upojnej nocy teraz jego zdrowy rozsądek kazał mu zachowywać się ostrożnie wykonując powolne kroki w ich relacji, jednak serce kazało działać. Trwała walka miedzy sercem a rozumem, nie wiedział na co ma teraz postawić aby się nie sparzyć. Wyszedł spod prysznica pierwsze co zrobił zadzwonił do narzeczonej która odebrała dopiero za trzecim razem.
- Przepraszam Agatko, że nie przyjechałem zawalony byłem pracą - zaczął natychmiastowo, jak cisza między sygnałami trwała dłużej niż zwykle - przyjadę po ciebie jutro, tylko zadzwoń wcześniej.
- Obudziłeś mnie - odpowiedziała beznamiętnie.
- Przepraszam raz jeszcze - rzekł wolną dłonią nalewał sobie szklankę soku - śpij dobrze.
Nie otrzymał już odpowiedzi, Przybysz po jego słowach od razu się rozłączyła i ponownie zasnęła. Maria wchodząc do mieszkania zastała śpiącego na kanapie Dębskiego. Nie miała ochoty na rozmowy z nim, więc nie zbudzając go od razu pokierowała się do łazienki. Jej umysł również trapiły dylematy, których za wszelką cenę unikała. Z rozmyśleń wyrwał ją krzyk dochodzący z pokoju. Krzyk imienia które wprawiło w jeszcze większe dylematy stojącą pod prysznicem Marię. Krzyk imienia - Agata!

***

Wszędzie ciemność korytarze przesiąknięte zapachem formaliny, naftaliny i stęchlizny. Mrugająca jedyna żarówka na końcu korytarza oświetlała metalowe drzwi do kolejnego pomieszczenia. Deszcz dudnił w rynnach i obijając się o dach. Z bocznych korytarzy dochodziły dźwięki kapiącej wody które roznosiły się echem po całym pomieszczeniu. Każdy wykonywany krok niósł ze sobą dźwięk skrzypiących podstarzałych paneli. Ta cisza wywoływała na jego ciele nieprzyjemne dreszcze. Oddychał szybko i płytko. Przemierzał puste mroczne korytarze ani razu nie odwracając się za siebie. Czuł czyjąś obecność, momentalnie zbladł i po jego czole spłynęła pojedyncza kropla potu upadając na podłogę - i mógłby przysiądź, że i to rozniosło się echem. Doszedł do metalowych drzwi i mimo sprzeciwności zdrowego rozsądku wszedł do środka. W tym małym pomieszczeniu było duszno i wszędzie unosił się nieprzyjemny zapach padliny. Rozejrzał się po pomieszczeniu próbując w ciemnościach dostrzec kolejne drzwi po prawej stronie ujrzał kolejny korytarz z którego końca tliło się światło za drzwiami. Dębski szedł wzdłuż korytarza, teraz nie tylko czuł czyjąś obecność, ale też i słyszał. Za jego plecami w odległości kilku metrów kroczyła postać głośno dysząc, z płaszcza idącej za nim osoby na ziemie upadały spore krople deszczówki. Buty wydawały specyficzny dźwięk mokrych butów. Marek przyśpieszył kroku zbliżając się jeszcze bardziej do drzwi, jednak gdy do nich podszedł jego twarz jeszcze bardziej zbladła a z jego gardła wydostał się krzyk rozpaczy. Próbując uratować przyjaciółkę walił jak oszalały w drzwi. Związana na krześle Agata siedziała ze spuszczoną głową, na przeciw niej stał mężczyzna z uniesionym pistoletem. Padł strzał. Świat mu zawirował i krzyknął jej imie zbudzając się przy tym z koszmaru który mu się przyśnił.

Siedział na kanapie głośno dysząc, cały drżał, po jego ciele spływały krople potu. Schował twarz w dłoniach próbując zrozumieć sens swojego snu. Siedział tak rozkoszując sie ciszą przerywaną tylko słyszalnym szumem wody z łazienki. Spojrzał na swój telefon leżący na wyciągnięcie ręki, przecierał twarz dłońmi co rusz zerkając na małe czarne urządzenie na stole. Chciał do niej napisać, ale nie wiedział co. Nie chciał wyjść na błazna. Wstał z kanapy i nerwowo chodził po salonie, jego rozsądek mówił mu, że za bardzo wyolbrzymia sen. Natomiast jego przeczucie i serce podpowiadało, że tym snem ten na górze chciał coś przekazać, czego nie może doszukać się Marek. Szum wody ucichł, już od kilku minut panowała cisza przerywana głośnym przełykaniem goryczkowej cieczy. Wychodząca z łazienki Maria rzuciła przelotne spojrzenie na stojącego ze szkocką whisky przy oknie Marka. Nie odzywając się do niego słowem zaszyła się w sypialni otulając sie dokładnie kołdrą. On stał przy oknie przyglądając się zasypiającej Warszawie, nie chciał spędzić kolejnej nocy wgapiając się w sufit. Odstawił szklankę z trunkiem na stolik, przetarł dłonią twarz i mozolnie zmierzając do sypialni próbował pozbyć sie ze swojej głowy koszmarnego snu. Ściągając granatowy szlafrok wgramolił się do łóżka starając się przy tym nie zbudzić Marii. To życie które prowadził zaczynało się stawać jego rutyną, rutyną która zaczęła go nudzić. Nie wzbudzało w nim żadnych emocji kolejne spotkania z Marią, każdy ich kolejny seks stawał się beznamiętny pozbawiony pożądania, podniecenia, czułości, namiętności i innych czynników wpływających na urozmaicenia ich nudnego i monotonnego zbliżenia. Patrzył chwilę jeszcze w biały sufit który w ostatnim czasie stał się bardziej interesujący niż leżąca obok niego. Starał się zasnąć nim znowu będzie jasno.

***

Ona w porównaniu do swoich przyjaciół jak i nawet narzeczonego nie mogła zasnąć po telefonie Majewskiego który zbudził i obudził ją ze snu. Całą noc skakała między portalami społecznościowymi a internetowymi sklepami. Była świadkiem - pierwszy raz od bardzo dawna - wschodzącego słońca, jednak długo nie nacieszyła się jego widokiem. Blado pomarańczowe słońce schowało się w gęstych ciemnych burzowych chmurach. Zaraz po obchodzie Agata zaczęła szykować sie do opuszczenia szpitala. Mozolnie pakowała swoje rzeczy do torby w miedzy czasie próbując dodzwonić się do Krzysztofa, któremu ciągle po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa. Przybysz cisnęła telefonem o poduszkę i zaklęła pod nosem. Tymczasem komisarz Majewski wspólnie z prokurator Okońską od godziny siedzieli już w jego gabinecie na komisariacie, dokańczając to czego nie dokończyli w więzieniu. Dębski wraz z rudowłosą latali już od rana w sądzie, co rusz odbierając telefony od klientów. Stojący przy automacie z kawą prawie wyspany Dębski umoczył usta w gorącej cieczy i po chwili czuł już jak kofeina daje się we znaki.
- I jak wygrana sprawa? - zapytała Dorota podchodząc do automatu.
- Odroczono, a teraz czekam na spóźniającego się kwadrans klienta - w jego kieszeni rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu - mam nadzieje, że to on - wyciągnął urządzenie z kieszeni i spoglądając na wyświetlacz zaskoczony przyłożył telefon do ucha.
- Coś się stało? - zapytał automatycznie.
- Wszystko dobrze, szykują już wypis..- przerwała przełykając ślinę - ..Marek?
- Tak? - uśmiechnął się pod nosem, na reakcje rudej nie było trzeba długo czekać. Uniosła zaskoczona brew przyglądając się uważnie wspólnikowi.
- Jesteś mocno zajęty?
- Pomijając dwie rozprawy.. - poprawił spadającą z jego ramienia torbę -..to nie, a czemu pytasz?
- Nie już nie ważne, skoro masz dwie rozprawy to już nie będę zawracać Ci głowy - usiadła na łóżku.
- Skoro powiedziało się "A" trzeba powiedzieć "B" więc o co chodzi?
- Krzysztof miał po mnie przyjechać, ale nie odbiera i myślałam, że może ty byś przyjechał, ale skoro mam rozprawy to zadzwonię do Bartka.
- Mam okienko między rozprawami więc mogę przyjechać po Ciebie - rzekł natychmiastowo.
- Mógłbyś naprawdę?
- Będę za kwadrans - powiedział z wyczuwalnym uśmiechem. Dorota wciąż przyglądała się Dębskiemu, który zakończył właśnie jedną rozmowę i rozpoczął kolejną.
- Bartek musisz mnie zastąpić (...) znajdziesz Dorotę w sądzie ona ma wszystkie potrzebne papiery do rozprawy (...) tak, tak. Za półtorej godziny będzie rozprawa, ale przyjedź wcześniej to zdążysz przestudiować materiał - rozłączył się i spojrzał na Dorotę.
- Masz teraz rozprawę?
-Nie, a mógłbyś powiedzieć o co chodzi? - zapytała zaskoczona nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Już Ci mówię, muszę pilnie gdzieś jechać i chciałbym abyś wzięła w zastępstwie rozprawę Gregorowicza, weźmiesz? - zapytał przesuwając po automacie akta do niej.
- Miałam iść zobaczyć rozprawę Bieleckiej, ale skoro to pilna sprawa to idź zastąpię Cie, ale przez miesiąc stawiasz lunch! - uśmiechnęła się biorąc akta do rąk.
- Niech będzie - odwzajemnił jej uśmiech - a te akta przekaż Bartkowi.
- Dobra dobra, leć bo z kwadransu zostało Ci zaledwie - spojrzała na zegarek - dziesięć minut.
- Dzięki - w pośpiechu zmierzał ku wyjściu ściągając togę. Wsiadł do samochodu rzucając torbe na tylnie siedzenie samochodu i z piskiem opon ruszył spod sądu. Z małym spóźnieniem dojechał do szpitala. Stając w progu jej pokoju z ledwością łapał oddech.
- Biegałeś czy co? - spojrzała na niego.
- Tylko trzy minuty spóźnienia - wypuścił głośno powietrze i jej pytanie puścił mimo uszu - wybacz za spóźnienie.
- Marek to tylko trzy minuty, rozumiem gdyby to było dziesięć minut , dwadzieścia czy też nawet godzina, ale trzy minuty nawet nie zwróciłam na to uwagi - uśmiechnęła sie do niego. Zaraz po wypisie udali się do terenówki Dębskiego. Godziny szczytu nie sprzyjały ich szybkiemu dotarciu do mieszkania Agaty. Stali w kilometrowym korku poruszając się o metr w ciągu dziesięciu minut. Panującą cisze w samochodzie przerwał ciepły i troskliwy głos brunetki.
- Nie spóźnisz się na rozprawę? - spojrzała ukradkiem na niego.
- Tym się nie musisz martwić, naprawdę. Może powiesz mi jak się dziś czujesz?
- Dobrze - wzrok wbiła w pojawiające się na szybie krople deszczu - ta burza zapowiadała się już od kilku dni.
- Jaka burza? - spojrzał na Agatę i kompletnie jej nie rozumiejąc powtórzył pytanie gdy ta mu nie odpowiedziała.
- Zaczyna padać, burza wisi w powietrzu. Może to i dobrze - mówiła jak zahipnotyzowana - człowiek się dusi i trochę świeżości nie zaszkodzi. Powietrze po deszczu staje się takie wilgotniejsze i przyjemniej się oddycha. Lepiej człowiek funkcjonuje nie uważasz?
- Może – spojrzał na nią i badawczo się jej przyglądał – nie wiem. Nigdy tak się nad tym nie zastanawiałem.
Kolejny raz zapanowała cisza, która odgrywała dużą role w ich znajomości. Sprawdzała wytrzymałość i wystawiała na próbę czy potrafią bez rozmów pomilczeć, tak jak czasami potrzebują tego przyjaciele. Zdali ten egzamin celująco. Ich spojrzenia mówiły same za siebie, ich uśmiechy także. Lubili przebywać w swoim towarzystwie.

Some days I feel broke inside but I won't admit /Są dni, kiedy jestem w rozsypce, ale nie przyznam tego.

Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss / Czasami chcę się ukryć, bo za tobą tęsknię,

And it's so hard to say goodbye /I tak trudno jest powiedzieć żegnaj,


W podobnej sytuacji znalazła się dwójka przyjaciół obecnie ciężko pracujących nad znalezieniem poszlak w ich śledztwie. Ich niema gra jeszcze bardziej ich do siebie zbliżała niż przypuszczali. Ich życie stało się całkowicie zależne od swojej bliskości. Czuli się przy sobie jak w siódmym niebie, chodzili z głową w chmurach. Zaczynali rozumieć, że to co ich łączy nie skończy się tak szybko i nie wiadomo czy w ogóle się skończy. Łączyła ich mocna emocjonalna więź przeszłości. Więź pierwszej miłości. Tego się nigdy nie zapomina, ta pierwsza miłość zawsze gdzieś daje o sobie znaki. Subtelny uścisk dłoni na jego kolanie i wszystkie hormony zaczęły w nim buzować. Endorfiny uderzyły do jego mózgu. Spojrzał na nią, patrzyła na niego wzrokiem wyrażającym tęsknotę. Kąciki ust uniesione były delikatnie ku górze. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, zwłaszcza po jej wyjściu z baru i powrotu do obecnego partnera. Rozpoczęła się ich niema rozmowa, hipnotyzowali się spojrzeniami, jeździli dłońmi po swoich nogach by po chwili zatonąć w namiętnym pocałunku. Wystarczyła chwila by zapomnieli o całym otaczającym ich świecie. Liczyli się tylko oni. Oderwał od niej usta i wzrokiem pełnym pożądania spojrzał w jej bezbronne ale pragnące tego samego co on oczy. Zamknął drzwi na klucz, okno zasłonił żaluzją tak aby nikt ich nie przyłapał na tym co ma się za chwilę stać. Podszedł do niej i chwytając ją za udo uniósł je do góry kładąc przy tym jej plecy na blacie biurka. Pieścił pocałunkami jej szyje, obojczyk i dekolt. Ich każdy dotyk rozpalał każdy ich zmysł. Ściągnął z niej koszulkę dobierając się do jej biustu ukrytego pod czarnym stanikiem. Przejechał dłonią od szyi przez dekolt i brzuch do zewnętrznej strony uda. Odpłynęła w rozkoszy jego pocałunków i dotyków. Nie czuła się źle z myślą, że zdradza swojego partnera. Nigdy nie czuła się tak przy żadnym mężczyźnie jak przy Krzysztofie. Działał na nią jak magnes, przyciągał ją do siebie i rozpalał ją do czerwoności.

***

Zaparkował swojego srebrnego Jeepa pod jej kamienicą. Wyciągnął torbę z bagażnika i pomógł wnieść ją na górę. Ta dwójka bezkonkurencyjnie wygrałaby konkurs na ukradkowe spojrzenia. Przynajmniej z dziesięć razy na siebie spojrzeli podczas podróży windą, po czym perliście się do siebie uśmiechali. Wyszli z windy i stanęli przed drzwiami jej mieszkania. Agata niepewnie spojrzała na niego, nie chciała konfrontacji Marka i Krzysztofa, próbując go grzecznie pożegnać poddała się jego argumentom i wpuściła go do mieszkania przesiąkniętego zapachem nikotyny który natychmiastowo podrażnił nozdrza brunetki. Marek marszcząc czoło otworzył okno, by pozbyć się nieprzyjemnego zapachu z mieszkania. Drżała stojąc na środku korytarza, nie czuła się tu bezpiecznie. Czuła się nieswojo we własnym mieszkaniu, zupełnie nie rozumiała powodu dlaczego właśnie tak się czuje. Marek ujrzawszy jej drżenie i widoczną nieobecność, położył dłoń na jej ramieniu.
- Wszystko dobrze? – zapytał niepewnie
- Czy ty za każdym razem musisz pytać czy wszystko dobrze, jak się czuje..? – nie rozumiała skąd w niej nagle zgromadziło się tyle goryczy. Spojrzała na niego pustym wzrokiem, wycofał się robiąc krok w tył i spuszczając głowę w dół.
- Po prostu zaniepokoiłem się.. – uniósł na nią wzrok i ujrzał w jej oczach gromadzące się łzy.
- Przepraszam..- walczyła z gromadzonymi się pod powiekami łzami, otarła policzek opuszkiem palców - ..nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Spokojnie.. – podszedł do niej i przytulił ją poświęcając swoją kolejną koszulę na straty, bo gdy tylko dotknęła policzkiem materiału jego koszuli nie wytrzymała z tą walą i poddała się pozwalając łzom spływać z jej policzków na jego tym razem białą koszulę. Dębski milcząc gładził jej włosy i po prostu pozwolił jej się wypłakać. Wiedział, że ta drobna brunetka ma teraz na sobie duży ciężar, któremu musi stawić czoła. Przytulił ją mocniej tak jakby bał się, że zaraz wyswobodzi się z jego uścisku i po prostu będzie chciała zostać sama wypraszając go z mieszkania. Jednak jej reakcja nie tylko jego zadziwiła, zadziwiła i ją samą. Położyła dłoń na jego torsie, zaciskając jedną słoń na materiale koszuli na plecach, drugą na materiale przylegającym do jego torsu. Stali tak kilka minut, póki nie przerwał tej przyjemnej dla nich chwili Marek.
- Nie jesteś głodna? – zapytał patrząc wprost w jej oczy.
- Nie dziękuje, ale z chęcią się położę – odsunęła się od niego i snując się do sypialni, co jakiś czas na niego zerkała. Dębski najpierw udał się do kuchni przygotowując gorący kubek herbaty, następnie z kubkiem aromatycznej i gorącej herbaty wszedł do jej sypialni. Leżała wpatrując się w okno pochłonięta analizowaniem tego co się dzieje w jej życiu. W jej życiu pojawiali się i znikali przyjaciele, ale on jeden wciąż przy niej był. Ten który wywołuje uśmiech na jej twarzy i otacza opieką. Ten który siedzi przy niej z kubkiem herbaty przygotowanej dla niej.
- Dziękuje – rzekła lekko zachrypniętym głosem. Marek okrył ją kocem i uśmiechnął się do niej szeroko wywołując na chwilę i na jej twarzy uśmiech. Po mieszkaniu rozległ się dźwięk przekręcanych zamków, Agata spojrzała z przerażeniem na siedzącego przy niej Dębskiego. Nie dało się już nic zrobić, konfrontacja obu panów była nieunikniona. O dziwo wchodzący do sypialni Krzysztof uśmiechnął się widząc Agatę w towarzystwie Dębskiego, co wzbudziło niepokój w mecenas Przybysz.
- Powinienem już pójść – wstał z łóżka i minął w progu Krzysztofa – do zobaczenia Agata.
- Cześć – rzekła i spojrzała się na widocznie zadowolonego Majewskiego, który podchodząc do niej z wymalowanym uśmiechem rzekł :
- Dobrze Cię widzieć – usiadł obok niej.
- Dzwoniłam – rzekła oschle
- Wiem, przepraszam miałem akcje. Nie mogłem odebrać, ale chyba byłaś pod dobra opieką co? – uniósł brew.
- Nie rozumiem.
- Twój przyjaciel zajął się Tobą odpowiednio dobrze, czy w czymś wam przeszkodziłem? Wiesz jak chcesz to mogę się wyprowadzić i dać Ci swobody trochę więcej, może wtedy nie będziesz dla mnie taka zziębnięta. – jego słowa przesiąknięte były sarkazmem.
- Jesteś żałosny – spojrzała na niego – o co ty mnie oskarżasz? Znów zaczynasz?
- Cieszę się, że masz takiego „ przyjaciela” – po wypowiedzianym przez niego zdaniu zniknął za drzwiami sypialni zostawiając Agatę w jeszcze bardziej ponurym nastroju niż była.

Kilkanaście tygodni później..

Romans Krzysztofa i Marii z każdym dniem rozkwita. Relacje uczuciowe między Agatą i Krzyśkiem stawają się coraz bardziej chłodne, natomiast Marii i Marka były opierają tylko i wyłącznie na seksie. Płód brunetki rozwija się prawidłowo. Jak na czternasty tydzień przystało obwód brzucha Przybysz powiększył się minimalnie ale widocznie. Agata coraz bardziej staje się podejrzliwa do późnych powrotów do domu Krzysztofa, a nawet do braku powrotu do domu. Gdy kolejnego ranka budzi się samotnie w łóżku postanawia zaraz po powrocie z kancelarii wyjaśnić pewne sprawy ich przyszłości związku. Szalona i zwariowana brunetka, teraz stawała się opanowaną i stonowana. Podeszła do wiszącego na przedpokoju lustra i przyglądała się z wymalowanym na twarzy uśmiechem jej rosnącemu dziecku. Położyła dłoń na brzuchu i głośno westchnęła. Po około godzinie Agata gotowa była już do wyjścia i udania się do kancelarii. Do której powraca po prawie miesięcznej przerwie. Stając w progu kancelarii od razu została przywitana utęsknionym wzrokiem Marka, Doroty, Anieli i Bartka.
- Brakowało nam Ciebie – uścisnął ją Janowski.
- Widzę komuś się tutaj coś powiększa – wskazała na brzuch Agaty szalona ruda, ciągle promieniująca uśmiechem. Dębski przyglądał się Agacie subtelnie się do niej uśmiechając. Miesiąc nieobecności Agaty był najbardziej dłużącym się miesiącem, nie wystarczały mu już tylko rozmowy chciał ją zobaczyć, jednak ona ze względu na nie unormowane godziny powrotów z pracy Majewskiego nalegała tylko na kontakty telefoniczne na czas jej wymuszonego urlopu.
- Miło mi Cię widzieć znów w naszych progach – zerknęła na stojącego Dębskiego, z którego ust padły te słowa. Brakowało jej jego obecności. Po powrocie Agaty do kancelarii wszystko zaczęło nabierać kolorów w gabinecie naprzeciwko. Mecenas Dębski nie chodził naburmuszony, ani przygnębiony. Teraz z uśmiechem na ustach witał i żegnał klientów. Godziny mijały jedna po drugiej coraz bardziej zbliżając się do powrotu do mieszkania i rozmowy. W jej życiu pojawiła się ponownie niepewność i strach.

I know that they say

That somethings are better left unsaid

It wasn't like you only talked to him and you know it

Don't act like you don't know it ..

Weszła do pustego jeszcze mieszkania rzucając torbę na szafkę na przedpokoju. Usiadła w kuchni przy stole z kubkiem gorącej herbaty. Patrzyła się w punkt przed jej oczami czekając aż zamki w drzwiach się przekręcą i w progu stanie on. Ten na którego wyjaśnienia teraz czekała. Gdy październikowe słońce schowało się już za horyzontem wreszcie doczekała się jego powrotu. Siedziała niewzruszona co jakiś czas zamykając i otwierając powieki. Usiadł naprzeciwko niej jak gdyby nigdy nic i nalał sobie zimnej już herbaty.
- Chyba powinniśmy porozmawiać, nie uważasz? Czy przez cały czas będziemy milczeć? – jej wzrok był skierowany gdzieś poza nim.
- Chyba nie mamy o czym – przeglądał niewzruszony gazetę – to ty milczysz, przeprosiłem Cię za moje zachowanie po twoim powrocie ze szpitala, ale mimo to i tak chodzisz obrażona, więc czekam aż Ci przejdzie.
- Może powiesz mi gdzie znikasz na tyle godzin? – spojrzała teraz w jego oczy. Oczy które ukrywały prawdę, której chciała poznać ona.
- Pracuje czy coś w tym dziwnego? – spojrzał na nią uciekając wzrokiem.
- Nie wiedziałam, że tak często pracujesz po tyle godzin.. – rzekła oschle.
- O co ci chodzi? – cisnął gazetą o stół a jej ciało zadrżało z przerażenia. Nie patrząc mu w oczy odpowiedziała na jego pytanie.
- Wytłumacz mi te wszystkie rozmowy w nocy, w południe, rano? Koledzy dzwonią?
- Szpiegujesz mnie? – coraz bardziej wzmagała się w nim złość.
- Nie umiesz po prostu ukrywać, ze „COŚ” jest nie tak.. – wstała z krzesełka kierowała się w stronę salonu, jednak została powstrzymana przez niego. Chwycił jej ramie tak jak wtedy kiedy jej związek stanął pod znakiem zapytania.
- Ty mnie o coś podejrzewasz?
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie i puść mnie – odpowiedziała próbując zachować spokój.
- Nie wierze, ty mnie podejrzewasz o romans niecałe pięć miesięcy przed ślubem ! – zacisnął mocniej dłoń na jej ramieniu – czy ty siebie w ogóle słyszysz Agata?
- Jestem świadoma swoich czynów, słów i wątpliwości. Nie dajesz mi innego wyboru, sam prowokujesz mnie do tego.. – wyrwała się z jego uchwytu - ..te twoje późne powroty do domu, a czasami nawet ich braki. Rozumiem, ze ja nie mam prawa Cię podejrzewać, ale za to ty podejrzewasz mnie o romans z każdym gościem z którym mnie widzisz, powiedz jeszcze, że nawet podejrzewasz że to dziecko nie jest twoje..
- A jest? – zapytał sarkastycznie, co spowodowało, że jej płaska dłoń poszybowała na jego policzek. Nie płakała choć tak bardzo chciała rozładować swoje emocje płaczem niż przemocą. Nie wiedziała tylko, że ten policzek przyniesie ze sobą taki obrót spraw.

***

you say...

'Sorry' like the angel, heaven let me think was you

But I'm afraid...

It's too late to apologize, it's too late

I said it's too late to apologize, it's too late..

Znów to samo miejsce w którym była miesiąc temu. Ten sam oddział większy żal i przygnębienie. Więcej łez i rozpaczy. Przykryta po sam czubek głowy płakała w poduszkę odwrócona do niego plecami. Wydarzenia dnia wczorajszego przerosły ją i z bezsilności płakała. Lecz gdy tylko przymykała powieki przed jej oczami ukazywał się obraz sprzed kilkunastu godzin. 

- Jak możesz wątpić w to czy to jest twoje dziecko! To ty mnie zdradzasz, a nie ja Ciebie!! – krzyknęła mu w twarz. Nie wytrzymał uderzył ją w twarz, Jej słowa trafiły prosto w sedno i prawda go zabolała.
- To ty się puściłaś z mecenasem a nie ja, pewnie to jego bachor – rzekł sarkastycznie.
- Mam dość! Znów to robisz twoja chora zazdrość mnie przytłacza, chcę oddychać, a będę mogła jedynie wtedy kiedy Ciebie już nie będzie w moim życiu.
- Powiedziałem Ci, że nie pozwolę ci odejść – chwycił za jej nadgarstki i przycisnął do ściany – uroiłaś sobie coś w tej twojej główce próbując zwalić winę na mnie pewnie dlatego, że chcesz odsunąć podejrzenia od siebie!
- Puść mnie do cholery! – krzyczała przez łzy, szarpiąc się z nim. Poluzował dłonie na jej nadgarstkach a ona sprawnie się uwolniła z nich i odeszła na bok – ty powinieneś się leczyć!
- U mnie z głową wszystko w porządku, ale u Ciebie chyba nie za bardzo co ?
- Jesteś pieprzonym damskim bokserem! – krzyknęła i ponownie otrzymała siarczystego policzka tak mocnego, że upadła na stoli. Chwila ciszy i zaraz po tym zwijanie się z bólu na podłodze. Zaciskała dłonie na poduszce leżącej na kanapie. Przed oczami zaczynało robić jej się ciemno. Przelotem w jej podświadomości przeleciały dźwięki sygnału pędzącego pogotowia. Przygotowania do operacji i pobudka w znajomej jej sali.


- Agata przepraszam! – w jego głosie słyszalna była nutka skruchy. Ona nic nie odpowiedziała. W jej głowie teraz przelatywały słowa wypowiedziane przez lekarza.

„Robiliśmy wszystko co w naszej mocy…straciła pani dziecko.. przykro nam..”

Rozniósł się dźwięk zamykanych drzwi i nastała cisza. Cisza która jeszcze bardziej spowodowała płacz. Jej obawy stały się realne. Bała się od niego odejść. Za każdym razem gdy wypowiadała słowo „ rozstanie” w jej głowie układały się już ciemne scenariusze jego reakcji. Nawet odwiedziny przyjaciół nie poprawiły samopoczucia brunetki spędziła w szpitalu tydzień, do nikogo nie odzywając się słowem. Podczas odwiedzin milczała przykryta kołdrą płakała. Dorota najbardziej współczuła przyjaciółce. Marek natomiast w głowie układał sobie powody straty dziecka Agaty. Wiedział, że bez przyczyny dziecka nie straciła. Zaszyta teraz we własnym mieszkaniu we własnym łózku Agata, nie miała ochoty na posiłek. Krzysztof próbując zbliżyć się do Agaty za każdym razem został odprawiany z kwitkiem. Irytowała go ta cała sytuacja. Coraz rzadziej pokazywał się w mieszkaniu oddając się w dalsze pogłębianie romansu z Marią, jednak pewnego ranka nie wytrzymał ciągłej niechęci do współżycia Agaty.
- Długo będziesz jeszcze taka? – zapytał ze złością.
- Jaka? – zapytała beznamiętnie.
- Taka aseksualna.. – wyszedł spod kołdry ubierając spodnie - .. rozumiem straciłaś dziecko, ale to nie powód by do końca życia żyć w celibacie.
- Ciekawe dlaczego straciłam dziecko – spojrzała na niego wzrokiem przepełnionym nienawiścią gniewem i żalem.
- Ciągle będziesz mi to wypominać? Przeprosiłem przecież – rzekł ubierając koszulkę.
- Nie wybaczyłam Ci tego.. – spojrzała w okno - .. myślisz, że zwykłe przepraszam tutaj wystarczy?
- Teraz to ja mam dość.. – rzucił jej pogardliwe spojrzenie, po czym uśmiechnął się ironicznie -..w porównaniu do Ciebie ona oddaje mi się kiedy tego chcę, nie muszę jej o to prosić.
Spojrzała na niego i pękła. Wszystko gromadzone w jej wnętrzu wybuchło niczym bomba zegarowa. Jej ciało drżało ze zdenerwowania, jej przypuszczenia okazały się słuszne.
- Wynoś się z mojego życia i nigdy do niego nie wracaj! – krzyknęła.
- Wezmę tylko swoje rzeczy – wyciągnął z szafy starą szarą torbę i zaczął pakować do niej swoje rzeczy. Agata leżała w łóżku gapiąc się w okno. To ją zabolało. Sądziła, że jakoś przyjmie do wiadomości jego zdradę, ale nie spodziewała że aż tak bardzo ucierpi na tym jej samoocena. Poczuła się beznadziejną i nieudaną kobietą. Chwila. Jeden moment. Sekunda i cisza. Wreszcie uwolniła się od toksycznego związku, w którym trwała tylko ze strachu. Poczuła ulgę. Doczłapała się do łazienki i wchodząc pod prysznic wzięła długi relaksujący, zmywający z niej wszystkie problemy. Po półgodzinnym prysznicu ubrała najwygodniejsze dresy i usiadła na kanapie ciesząc się spokojem, jednak jej spokój zbyt długo nie trwał. Przerwany został dzwonkiem do drzwi.

Pau.

5 komentarzy:

  1. jejciu to jest cudne :* mam nadzieje, ze to Marek przyszedl zeby znow ja wesprzec <3 ona przez to wszystko co przeszla z Krzysztofem potrzebuje duzo ciepla, milosci i ukochanych ramion, czyli Marka :D dziekuje bardzo za ta czesc, poprosze szybka dokladke (cd). pozdrawiam :) P.

    OdpowiedzUsuń
  2. jezzzzuuuuu nnooooo, dawaj cz. 11 natychmiast!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co mam napisać. Może poprostu tyle że to było cudowne !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, fajnie się czytało, czekam na następną cześć ;)
    Ile czasu zajęło ci pisanie tego opa ? Pewnie masz już wprawę, ale jest długie i pewnie trochę więcej niż zwykle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, dziś powinna jeszcze być tylko nie wiem w jakich godzinach gdzieś tak 6:00 - 7:00. :)
      No zajeło mi kilka godzin więcej niż zwykle opowiadanie jak już mówiłam ma 15 kartek Worda, w tym mniejszą połowe zapisałam w telefonie, biorąc pod uwage pisanie w telefonie 1/4 polowy telefonicznej napisalam przez kilka dni, pozostałe 3/4 napisalam gdzies tak w 5h w ciagu dnia, no i wiekszą połowe pisałam w wordzie i zajeło mi to gdzieś 4h:-) ogólnie pisałabym szybciej opowiadania, bo po zakończonej cześci od razu rozpisuje sobie plan nastepnej czesci i idzie szybko, ale rozkojarzona konferencją z margatowymi dziewczynami i newsami jak i tez brakiem czasami czasu moje opowiadanie rozkłada się na dwa dni :)

      Pau.

      Usuń