niedziela, 16 lutego 2014

"Nigdy nie wiesz gdzie..."



No to na początku przepraszam za te weekendowe zaległości, ale w ogóle nie było mnie na laptopie, więc nie mogłam dodać :)
A wracając do opowiadania: piękne i do tego z puentą ♥ Dziękuję za dedykację i życzę Wam miłego czytania :)

D.



Czołem!
Przedstawiam wam mój spóźniony prezent walentynkowy. Planowałam jego ukończenia na wczoraj, ale sprawy potoczyły się nieco inaczej, dlatego dzisiaj życzę wam wszystkiego najlepszego i ściskam was mocno. Dedyk jest dla mychy, Pau, leszkowelove które dzielnie czekały na moje opo i dla Domci, dzięki ktorej wreszcie mam więcej zaległości na konfie. :*
To chyba tyle. Życzę zatem miłego czytania :* Czekam na opinie. :)

You see through, right to the heart of me | Ty spoglądasz, wprost przez moje serce
You break down my walls with the strength of your love | Przełamujesz moje bariery mocą swojej miłości
Inever knew love I’ve know with you | Nigdy nie poznałam miłości w sposób jaki poznałam ją z Tobą
***
- Nie mam już siły… Co możemy dla niej jeszcze zrobić? – powiedziała zrezygnowana Agata i opadła na fotel.
- Mecenas Przybysz daje za wygraną? Oj, nie poznaję pani. – droczył się z nią.
- Przestań. Lepiej przynieś wino, bo masz tutaj chyba całkiem wyłączone ogrzewanie. – potarła się po rękach. – Jeśli mam pracować, to musi mi być ciepło.
- Dobrze, pani mecenas. – udał się do kuchni po butelkę i kieliszki.
Nawet nie zauważyli kiedy na dnie sporej butelki nie pozostała ani kropla czerwonej cieczy.
- Przynieś jeszcze jedną. – zażądziła brunetka.
- Ale jutro… - próbował oponować Marek, który wypił znacznie mniej zdradliwego napoju i utrzymywał jeszcze kontakt ze światem zewnętrznym.
- Żadnych: ‘ale’ – powiedziała stanowczo i podniosła kieliszek do góry.
W końcu uległ i przyniósł kolejną butelkę. Po stosunkowo niedługim czasie Marek siedział blisko Agaty i obejmował ją ramieniem. Ona nie protestowała w ogóle. Po pierwsze kolejna dawka alkoholu zaczęła już działać, a po drugie tak dobrze im się rozmawiało, że w przestała na to zwracać uwagę. Co prawda mieli pracować, jednak tak dobrze im było ze sobą kiedy nie byli pochłonięci pracą, że po jakimś czasie praktycznie zapomnieli o właściwym celu ich spotkania.
- Ale ty naprawdę tak zrobiłeś? – zapytała opierając ze śmiechu głowę na jego ramieniu. Marek właśnie skończył jej opowiadać o jednym ze swoich słynnych licealnych wybryków. Kiedy Agata dotknęła jego ciała, mężczyzna poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po piersi.
- Pani mecenas… - zamruczał cicho i pogładził jej włosy. – Pani mnie jeszcze w ogóle nie zna…
- Panie mecenasie… – spojrzała na niego i chrząknęła, dając mu do zrozumienia, żeby zostawił jej włosy w spokoju. Zawiedzony zabrał swoją dłoń z jej głowy. Brunetka wstała, podeszła do jego szafy i przyjrzała się jej.
- Maria mieściła tutaj swoje ubrania? – zapytała nagle. Marka zamurowało. Nie wiedział o co jej może chodzić. Widział, że jest już nietrzeźwa lecz nie zmieniało to faktu, że mocno się zdziwił.
- Co masz na myśli?
- To, że chyba nie miała zbyt wielu ubrań, skoro mieściliście je tutaj oboje. – kiwając się podeszła bliżej jego łóżka. - Zresztą, nie ważne. Mogę się położyć? – wskazała palcem na jego łóżko.
- Tak. – powiedział niepewnie. Zachowywała się dzisiaj co najmniej dziwnie.
- Dziękuję, panie mecenasie. – opadła na jego łóżko i niezdarnie przykryła się jego narzutą. – Mareczku, chodź tu do mnie. – powiedziała wesoło, a on, również upity, położył się koło niej i popatrzył w jej oczy.
Obudził się jako pierwszy. Ona leżała na jego ręce. Włosy delikatnie spadały na jej drobne ramiona. Spojrzał na zegarek. Było grubo po dziesiątej. Spojrzał na Agatę. Nie chciał jej budzić, ale zostało im bardzo mało czasu. Zaledwie kilka godzin. Delikatnie dotknął jej ramienia.
- Agata, mamy coraz mniej czasu. – szepnął jej do ucha. Brunetka od razu otworzyła oczy i będąc jeszcze w pół śnie powiedziała:
- Spokojnie, mam plan. – po czym z powrotem zamknęła powieki.
- Agata. Musimy wstawać. – powiedział nieco głośniej i wyjął swoją rękę spod jej głowy, i wstał. Poszedł do kuchni i nalał dla siebie i dla niej zimnej wody do szklanek. Po chwili namysłu sięgnął również po tabletki na ból głowy. Czuł się dziwnie. Czuł się.. szczęśliwy? Tak, to było dobre określenie. Pomimo iż wczoraj nie doszło między nimi do niczego, to nie zamieniłby tego na samotny wieczór. Od samego początku lubił przebywać w towarzystwie atrakcyjnej pani mecenas, a dodatkowo bardzo przyjemnie się z nią rozmawiało.
Usiadł na łóżku obok brunetki i delikatnie dotknął jej ramienia. Podniosła powoli zaspane powieki i natychmiast je zamknęła.
- Chyba za dużo wczoraj wypiłam… - powiedziała głosem zbolałym głosem i dotknęła swojego czoła.
- Dlatego musisz to wypić. – powiedział łagodnie i podał jej szklankę oraz tabletki na ból głowy.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się lekko i posłusznie zażyła tabletki.
***
Przez cały dzień dręczył ją okropny kac. Faktycznie, wczorajszego wieczora chyba za bardzo poszalała z ilością wypitego alkoholu, ponieważ Marek nie skarżył się na nic.
Jednak w rzeczywistości również odważny i niepokonany pan mecenas męczył się z bólem głowy. Oczywiście nie dawał tego po sobie w ogóle poznać. Tak więc, oboje na wpół przytomni próbowali profesjonalnie prowadzić ich wspólną sprawę.
Jak przystało na najlepszych warszawskich adwokatów, pomimo sporych przeciwności, wyrok w tej sprawie był korzystny dla niezawodnego duetu Dębski & Przybysz.
Późnym wieczorem ktoś zapukał do drzwi Agaty. Powoli podeszła do drzwi. Jak zawsze, spojrzała przez wizjer i otworzyła.
- Cześć.
- Podobno ostatnio pani mecenas polubiła nocne pracowanie nad sprawami przy lampce wina i chińczyku. – uśmiechnął się do niej. – Wpuścisz mnie? – zapytał zabawnie wywracając oczami.
- Proszę. Zapraszam panie mecenasie. – uśmiechnięta oparła się o drzwi.
Usiedli w niewielkiej kuchni przy stole.
- Nie miałeś czasem pracować? W kancelarii mówiłeś, że masz mnóstwo pracy na jutro. – zapytała upijając łyk czerwonej cieczy.
- Miałem, miałem, ale uwinąłem się z tym szybciej… - lustrował jej sylwetkę
- I przyszedłeś akurat do mnie? – uśmiechnęła się.
- Mogę wyjść, jeśli sobie tego tylko życzysz. – podniósł się z krzesła, jednak ona chwyciła go za rękę.
- Nie wyganiam cię przecież głuptasie. – popatrzył się na nią z nadzieją. – Przynajmniej dopóki nie wypijemy tego wina.
- Jak sobie pani życzy. – odparł i nalał sobie kolejny kieliszek.
- Lubisz do mnie przychodzić, prawda? – zapytała brunetka po dłuższej chwili milczenia.
- A czemu pytasz? – zdziwił się.
- Tak po prostu… - wstała i podeszła do szafki aby cos z niej wyjąć, lecz Marek stanął tuż za nią i dotknął jej ramienia. Odwróciła się. Zrobił krok w jej stronę i patrzył się na nią. Odgarnął jej ciemne włosy z oczu i przyjrzał się dokładniej głębi jej oczu.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – spytała nie mogąc wytrzymać jego wzroku lustrującego ją od kilku minut.
- Tak… Agata, ja… - zawahał się. – Bardzo ładnie wyglądasz. – powiedział pewniej. Brunetka spuściła głowę. Czuła się niezręcznie. Nie była przyzwyczajona do wysłuchiwania tego typu komplementów.
- Dziękuję. – odparła wciąż zmieszana. Marek zrobił w jej stronę jeszcze kilka kroków i objął ją w pasie. Przyciągnął ją do siebie. Chciał, bez względu na konsekwencje, mieć ją przy sobie blisko, by móc poczuć bicie jej serca. Ku jego zaskoczeniu, brunetka ani nie odsunęła się od niego, ani nie kazała mu wyjść. Wręcz przeciwnie, położyła swoją głowę na jego torsie. Serce zaczęło mu mocniej bić. Posadził ja na blacie w kuchni, lecz wciąż stał przed nią. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Objęła go za szyję i pocałowała. Oparła swoje czoło o jego, a on przytulił ja mocno do siebie. Po kilku sekundach Marek zaczął się coraz intensywniej wpatrywać w jej dekolt, co rozbawiło ją nieco.
- Panie mecenasie. – zaczęła i skierowała jego twarz w jej stronę. – Jeśli chciałby mnie pan pocałować, to raczej najpierw tu. – pokazała palcem na swoje wargi. Marek jakby czekając na pozwolenie zatonął w nich z nieukrywaną rozkoszą. Po kilku sekundach oderwał się od niej i zdjął jej bluzkę ukazując jej zgrabną sylwetkę. Kiedy z kolei ona spróbowała nieudolnie pozbyć się jego koszuli, on zdjął ją szybko, lecz pozostawiając guziki na podłodze, gdyż rozerwał ją. Potem podniósł ją do góry i zaniósł do drugiego pomieszczenia.
Rankiem, po namiętnej nocy, obudziła się w jego ramionach. Czuła się dobrze, ba nawet bardzo dobrze. Wreszcie zrozumiała, że jest dla niego kimś ważnym, kimś więcej niż tylko przyjaciółką, ale przede wszystkim zrozumiała, ze i on jest dla niej kimś bardzo ważnym. W końcu potrafiła się do tego przed nim i przede wszystkim przed samą sobą do tego przyznać. Do uczucia. Do miłości.


This love is difficult, but it’s real.”
***
Miłość to specyficzne uczucie. Pojawia się niespodziewanie, ale często też w taki sam sposób - znika. Dlatego wydaje mi się, że warto mieć oczy i uszy otwarte na nią, bo - nigdy nie wiesz gdzie i kiedy ona się pojawi.
Daisy

3 komentarze:

  1. Urocze, to jest za mało powiedziane. To jest przeboskie i nieziemskie!!! :D

    A kiedy możemy się spodziewać nowych opowiadań i cd innych opowiadań? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne zaniedbania widze na blogu... Nowych opowiadan brak, a minal prawie tydzien

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę na to powiedzieć? Nie powiem, że nie zaniedbujemy. Opowiadania faktycznie się nie pojawiają, ale to nie dlatego, że nam się nie chce, czy coś. Po prostu jak widać nikt nie ma weny. Wybaczcie, ale nie da się pisać dobrze i to na zawołanie, ja przynajmniej tak nie potrafię. Mogę pisać, to piszę; nie mogę, to daję spokój i tyle.
      Z tego, co się orientuję, Ola jest chora, więc CL na razie się nie pojawi. Paula pracuje nad SO, a dziewczyny kończą jeszcze ICUY.
      Za chwilę "niemoc" zostanie przerwania, bo właśnie zauważyłam nową wiadomość na skrzynce.

      D.

      Usuń