No to na początku przepraszam za te weekendowe zaległości, ale w ogóle nie było mnie na laptopie, więc nie mogłam dodać :)
A wracając do opowiadania: piękne i do tego z puentą ♥ Dziękuję za dedykację i życzę Wam miłego czytania :)
D.
Czołem!
Przedstawiam wam mój spóźniony prezent
walentynkowy. Planowałam jego ukończenia na wczoraj, ale sprawy potoczyły się
nieco inaczej, dlatego dzisiaj życzę wam wszystkiego najlepszego i ściskam was
mocno. Dedyk jest dla mychy, Pau, leszkowelove które dzielnie czekały na moje
opo i dla Domci, dzięki ktorej wreszcie mam więcej zaległości na
konfie. :*
To chyba tyle. Życzę zatem miłego czytania :*
Czekam na opinie. :)
“You
see through, right to the heart of me | Ty spoglądasz, wprost przez moje serce
You break down my walls with the strength of your love | Przełamujesz
moje bariery mocą swojej miłości
Inever knew love I’ve know with you | Nigdy
nie poznałam miłości w sposób jaki poznałam ją z Tobą
***
- Nie mam już siły… Co możemy dla niej jeszcze
zrobić? – powiedziała zrezygnowana Agata i opadła na fotel.
- Mecenas Przybysz daje za wygraną? Oj, nie
poznaję pani. – droczył się z nią.
- Przestań. Lepiej przynieś wino, bo masz tutaj
chyba całkiem wyłączone ogrzewanie. – potarła się po rękach. – Jeśli mam
pracować, to musi mi być ciepło.
- Dobrze, pani mecenas. – udał się do kuchni po
butelkę i kieliszki.
Nawet nie zauważyli kiedy na dnie sporej butelki
nie pozostała ani kropla czerwonej cieczy.
- Przynieś jeszcze jedną. – zażądziła brunetka.
- Ale jutro… - próbował oponować Marek, który
wypił znacznie mniej zdradliwego napoju i utrzymywał jeszcze kontakt ze światem
zewnętrznym.
- Żadnych: ‘ale’ – powiedziała stanowczo i
podniosła kieliszek do góry.
W końcu uległ i przyniósł kolejną butelkę. Po
stosunkowo niedługim czasie Marek siedział blisko Agaty i obejmował ją
ramieniem. Ona nie protestowała w ogóle. Po pierwsze kolejna dawka alkoholu
zaczęła już działać, a po drugie tak dobrze im się rozmawiało, że w przestała na
to zwracać uwagę. Co prawda mieli pracować, jednak tak dobrze im było ze sobą
kiedy nie byli pochłonięci pracą, że po jakimś czasie praktycznie zapomnieli o
właściwym celu ich spotkania.
- Ale ty naprawdę tak zrobiłeś? – zapytała
opierając ze śmiechu głowę na jego ramieniu. Marek właśnie skończył jej
opowiadać o jednym ze swoich słynnych licealnych wybryków. Kiedy Agata dotknęła
jego ciała, mężczyzna poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po piersi.
- Pani mecenas… - zamruczał cicho i pogładził
jej włosy. – Pani mnie jeszcze w ogóle nie zna…
- Panie mecenasie… – spojrzała na niego i
chrząknęła, dając mu do zrozumienia, żeby zostawił jej włosy w spokoju.
Zawiedzony zabrał swoją dłoń z jej głowy. Brunetka wstała, podeszła do jego
szafy i przyjrzała się jej.
- Maria mieściła tutaj swoje ubrania? – zapytała
nagle. Marka zamurowało. Nie wiedział o co jej może chodzić. Widział, że jest
już nietrzeźwa lecz nie zmieniało to faktu, że mocno się zdziwił.
- Co masz na myśli?
- To, że chyba nie miała zbyt wielu ubrań, skoro
mieściliście je tutaj oboje. – kiwając się podeszła bliżej jego łóżka. -
Zresztą, nie ważne. Mogę się położyć? – wskazała palcem na jego łóżko.
- Tak. – powiedział niepewnie. Zachowywała się
dzisiaj co najmniej dziwnie.
- Dziękuję, panie mecenasie. – opadła na jego
łóżko i niezdarnie przykryła się jego narzutą. – Mareczku, chodź tu do mnie. –
powiedziała wesoło, a on, również upity, położył się koło niej i popatrzył w
jej oczy.
Obudził się jako pierwszy.
Ona leżała na jego ręce. Włosy delikatnie spadały na jej drobne ramiona.
Spojrzał na zegarek. Było grubo po dziesiątej. Spojrzał na Agatę. Nie chciał
jej budzić, ale zostało im bardzo mało czasu. Zaledwie kilka godzin. Delikatnie
dotknął jej ramienia.
- Agata, mamy coraz mniej czasu. – szepnął jej do
ucha. Brunetka od razu otworzyła oczy i będąc jeszcze w pół śnie powiedziała:
- Spokojnie, mam plan. – po czym z powrotem
zamknęła powieki.
- Agata. Musimy wstawać. – powiedział nieco
głośniej i wyjął swoją rękę spod jej głowy, i wstał. Poszedł do kuchni i nalał
dla siebie i dla niej zimnej wody do szklanek. Po chwili namysłu sięgnął
również po tabletki na ból głowy. Czuł się dziwnie. Czuł się.. szczęśliwy? Tak,
to było dobre określenie. Pomimo iż wczoraj nie doszło między nimi do niczego,
to nie zamieniłby tego na samotny wieczór. Od samego początku lubił przebywać w
towarzystwie atrakcyjnej pani mecenas, a dodatkowo bardzo przyjemnie się z nią
rozmawiało.
Usiadł na łóżku obok brunetki i delikatnie
dotknął jej ramienia. Podniosła powoli zaspane powieki i natychmiast je
zamknęła.
- Chyba za dużo wczoraj wypiłam… - powiedziała
głosem zbolałym głosem i dotknęła swojego czoła.
- Dlatego musisz to wypić. – powiedział łagodnie
i podał jej szklankę oraz tabletki na ból głowy.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się lekko i posłusznie
zażyła tabletki.
***
Przez cały dzień dręczył ją okropny kac.
Faktycznie, wczorajszego wieczora chyba za bardzo poszalała z ilością wypitego
alkoholu, ponieważ Marek nie skarżył się na nic.
Jednak w rzeczywistości również odważny i
niepokonany pan mecenas męczył się z bólem głowy. Oczywiście nie dawał tego po
sobie w ogóle poznać. Tak więc, oboje na wpół przytomni próbowali
profesjonalnie prowadzić ich wspólną sprawę.
Jak przystało na najlepszych warszawskich
adwokatów, pomimo sporych przeciwności, wyrok w tej sprawie był korzystny dla
niezawodnego duetu Dębski & Przybysz.
Późnym wieczorem ktoś zapukał do drzwi Agaty.
Powoli podeszła do drzwi. Jak zawsze, spojrzała przez wizjer i otworzyła.
- Cześć.
- Podobno ostatnio pani mecenas polubiła nocne
pracowanie nad sprawami przy lampce wina i chińczyku. – uśmiechnął się do niej.
– Wpuścisz mnie? – zapytał zabawnie wywracając oczami.
- Proszę. Zapraszam panie mecenasie. –
uśmiechnięta oparła się o drzwi.
Usiedli w niewielkiej kuchni przy stole.
- Nie miałeś czasem pracować? W kancelarii
mówiłeś, że masz mnóstwo pracy na jutro. – zapytała upijając łyk czerwonej
cieczy.
- Miałem, miałem, ale uwinąłem się z tym
szybciej… - lustrował jej sylwetkę
- I przyszedłeś akurat do mnie? – uśmiechnęła
się.
- Mogę wyjść, jeśli sobie tego tylko życzysz. –
podniósł się z krzesła, jednak ona chwyciła go za rękę.
- Nie wyganiam cię przecież głuptasie. –
popatrzył się na nią z nadzieją. – Przynajmniej dopóki nie wypijemy tego wina.
- Jak sobie pani życzy. – odparł i nalał sobie
kolejny kieliszek.
- Lubisz do mnie przychodzić, prawda? – zapytała
brunetka po dłuższej chwili milczenia.
- A czemu pytasz? – zdziwił się.
- Tak po prostu… - wstała i podeszła do szafki
aby cos z niej wyjąć, lecz Marek stanął tuż za nią i dotknął jej ramienia.
Odwróciła się. Zrobił krok w jej stronę i patrzył się na nią. Odgarnął jej
ciemne włosy z oczu i przyjrzał się dokładniej głębi jej oczu.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – spytała nie mogąc
wytrzymać jego wzroku lustrującego ją od kilku minut.
- Tak… Agata, ja… - zawahał się. – Bardzo ładnie
wyglądasz. – powiedział pewniej. Brunetka spuściła głowę. Czuła się
niezręcznie. Nie była przyzwyczajona do wysłuchiwania tego typu komplementów.
- Dziękuję. – odparła wciąż zmieszana. Marek
zrobił w jej stronę jeszcze kilka kroków i objął ją w pasie. Przyciągnął ją do
siebie. Chciał, bez względu na konsekwencje, mieć ją przy sobie blisko, by móc
poczuć bicie jej serca. Ku jego zaskoczeniu, brunetka ani nie odsunęła się od
niego, ani nie kazała mu wyjść. Wręcz przeciwnie, położyła swoją głowę na jego
torsie. Serce zaczęło mu mocniej bić. Posadził ja na blacie w kuchni, lecz
wciąż stał przed nią. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Objęła go za szyję i
pocałowała. Oparła swoje czoło o jego, a on przytulił ja mocno do siebie. Po
kilku sekundach Marek zaczął się coraz intensywniej wpatrywać w jej dekolt, co
rozbawiło ją nieco.
- Panie mecenasie. – zaczęła i skierowała jego
twarz w jej stronę. – Jeśli chciałby mnie pan pocałować, to raczej najpierw tu.
– pokazała palcem na swoje wargi. Marek jakby czekając na pozwolenie zatonął w
nich z nieukrywaną rozkoszą. Po kilku sekundach oderwał się od niej i zdjął jej
bluzkę ukazując jej zgrabną sylwetkę. Kiedy z kolei ona spróbowała nieudolnie
pozbyć się jego koszuli, on zdjął ją szybko, lecz pozostawiając guziki na
podłodze, gdyż rozerwał ją. Potem podniósł ją do góry i zaniósł do drugiego
pomieszczenia.
Rankiem, po namiętnej nocy, obudziła się w jego
ramionach. Czuła się dobrze, ba nawet bardzo dobrze. Wreszcie zrozumiała, że
jest dla niego kimś ważnym, kimś więcej niż tylko przyjaciółką, ale przede
wszystkim zrozumiała, ze i on jest dla niej kimś bardzo ważnym. W końcu
potrafiła się do tego przed nim i przede wszystkim przed samą sobą do tego
przyznać. Do uczucia. Do
miłości.
„This
love is difficult, but it’s real.”
***
Miłość to specyficzne uczucie. Pojawia się niespodziewanie, ale często też w taki sam sposób - znika. Dlatego wydaje mi się, że warto mieć oczy i uszy otwarte na nią, bo - nigdy nie wiesz gdzie i kiedy ona się pojawi.
Daisy
***
Miłość to specyficzne uczucie. Pojawia się niespodziewanie, ale często też w taki sam sposób - znika. Dlatego wydaje mi się, że warto mieć oczy i uszy otwarte na nią, bo - nigdy nie wiesz gdzie i kiedy ona się pojawi.
Daisy
Urocze, to jest za mało powiedziane. To jest przeboskie i nieziemskie!!! :D
OdpowiedzUsuńA kiedy możemy się spodziewać nowych opowiadań i cd innych opowiadań? :-)
Straszne zaniedbania widze na blogu... Nowych opowiadan brak, a minal prawie tydzien
OdpowiedzUsuńCóż mogę na to powiedzieć? Nie powiem, że nie zaniedbujemy. Opowiadania faktycznie się nie pojawiają, ale to nie dlatego, że nam się nie chce, czy coś. Po prostu jak widać nikt nie ma weny. Wybaczcie, ale nie da się pisać dobrze i to na zawołanie, ja przynajmniej tak nie potrafię. Mogę pisać, to piszę; nie mogę, to daję spokój i tyle.
UsuńZ tego, co się orientuję, Ola jest chora, więc CL na razie się nie pojawi. Paula pracuje nad SO, a dziewczyny kończą jeszcze ICUY.
Za chwilę "niemoc" zostanie przerwania, bo właśnie zauważyłam nową wiadomość na skrzynce.
D.