sobota, 1 lutego 2014

Opowiadanie Two of us

Hej!
Napisałam coś dla Was. Nic bardzo wydumanego ale w oczekiwaniu na nowy sezon każda historyjka ma swoją wartość.
Pozdrawiam,
Two of Us

Ciąg dalszy nastąpił...

Wolnym krokiem ruszyła w kierunku pokoju. Patrzyła jak niepewnie zdejmuje płaszcz i z namaszczeniem układa go na brzegu sofy. Zadawała sobie pytanie czym właściwie jest ta wizyta? Próbą pojednania, spotkaniem współpracowników, przyjaciół...? Czymkolwiek jednak nie była wywoływała niepewny choć niegasnący uśmiech na jej twarzy.
Będziesz coś pił? Wino? Zapytała.
Może być wino. Odpowiedział wciąż stojąc. Swym zwyczajem trzymał ręce w kieszeni i nerwowo rozglądał się po pokoju.
Co tam słychać w wielkim świecie sądownictwa? Rzucił niby od niechcenia gdy zniknęła w poszukiwaniu kieliszków.
Jak widać. Nudny wieczór nad aktami. Odpowiedziała stawiając butelkę na stole i pośpiesznie składając koc zalegający na kanapie, po czym usiadła przypatrując się jak odkorkowuje trunek i rozlewa płyn do kieliszków. Sięgnęła w kierunku stojącej na stoliku reklamówki i zaczęła wypakowywać jeszcze ciepłe pudełeczka z potrawą. Podał jej kieliszek i usiadł w drugim końcu kanapy. Po pokoju rozchodził się przyjemny zapach przypraw. Upiła łyk i sięgnęła po pudełeczko.
Nie będziesz jadł? Zapytała z uśmiechem spoglądając w jego stronę.
Odwrócił wzrok chwilę wcześniej studiujący księgozbiór po przeciwległej stronie pokoju.
Będę, będę. Odpowiedział odwzajemniając uśmiech, po czym odstawił kieliszek i sięgnął po swoją porcję.
Dorota wycięła nam niezły numer. Stwierdził grzebiąc pałeczkami w pojemniczku i zerkając w jej stronę. Trzeba to będzie teraz jakoś ogarnąć. Bartek będzie musiał się bardziej przyłożyć, brać więcej spraw.
Bartek da radę. Odpowiedziała pomiędzy kolejnymi kęsami.
Skąd w ogóle pomysł z tym wyjazdem? kontynuował. Nie mogli znaleźć czegoś tutaj, na miejscu? Przecież Dorota sama chciała otwierać tą kancelarię, rozwijać się... Jeszcze ta Bylińska, przecież to był jej pomysł, jej klienci... teraz tak bez sensu rezygnuje ze wszystkiego i sobie wyjeżdża. Co ona będzie tam robiła?
Nie wiem. Odpowiedziała po chwili namysłu. Może po prostu potrzebuje urlopu. Ostatnio wiele rzeczy na nich spadło... Jakoś sobie bez niej poradzimy. Dodała posyłając znad prawie pustego już pojemniczka swój zawadiacki uśmiech. Odstawiła kartonik i upiła kilka łyków alkoholu.
A jak twoje sprawy? Zapytała patrząc jak nadal bezcelowo miesza pałeczkami swoją prawie nietkniętą porcję.
W porządku... chyba w porządku. Odpowiedział nie patrząc na nią i wnikliwie studiując zawartość kartonika. Robert wrócił już do siebie. Spakowaliśmy rzeczy ojca... Robert zabrał je dla jakiejś rodziny z parafii. Pojutrze mam pierwszą rozprawę więc w końcu ktoś zacznie ogarniać ten bałagan. Uśmiechnął się spoglądając wymownie w jej kierunku.
A jak z domem? Udało się sprzedać? Pytała popijając kolejne łyki.
Odłożył pałeczki zaprzestając swej czynności i odstawił pojemnik na stół. Milczał przez chwilę po czym odpowiedział wychylając powoli duży łyk wina.
Postanowiliśmy jednak nie sprzedawać. Ojciec wymyślił sobie, że będą tam mieszkały kolejne pokolenia Dębskich... nie wiem... może przeniosę się kiedyś... na emeryturze. Uśmiechnął się dwuznacznie.
Zapanowała niezręczna cisza wypełniona kolejnymi łykami wina.
Sięgnęła po butelkę i napełniła swój prawie pusty już kieliszek po czym pytająco spojrzała na niego obracając płynem w butelce. Patrzył jak by nie do końca rozumiejąc pytanie a może chcąc już zadać kolejne, którego nie potrafił sformułować.
Nie, dzięki. Jakoś jeszcze trzeba wrócić. Odpowiedział odstawiając kieliszek w ślad za chwilę wcześniej postawioną butelką.
Czuł jej wzrok odprowadzający jego dłoń. Siedziała bez ruchu wpatrując się w niego a może w przestrzeń gdzieś za nim. Jej usta powoli rozchylały się i zamykały jak by chciała coś powiedzieć ale żadne słowo nie padło. Nerwowo błądził wzrokiem po jej twarzy próbując odczytać to czego nie umiała, czy może nie chciała głośno wypowiedzieć ale nie znalazł odpowiedzi.
Chyba na mnie już czas. Powiedział spoglądając na zegarek.
Poruszyła się, jak by przebudzona tym zdaniem. Spojrzała wprost na niego i wychyliła do końca zawartość kieliszka. Wstała pośpiesznie i z rękoma w kieszeniach patrzyła jak powoli podnosi się z miejsca i poprawia koszulę po czym nie czekając na niego poszła w kierunku przedpokoju. Zdziwiony i trochę zasmucony jej reakcją, wziął płaszcz i podążył za nią.
Czekała przy drzwiach przekręcając kolejne zasuwki. Odwróciła się ciągle trzymając rękę na klamce i przyglądała jak nieśpiesznie wsuwa rękawy płaszcza i z nadmiernym namaszczeniem prostuje poły kołnierza. Czuła, że tak naprawdę nie chce jeszcze wychodzić ale też nie wiedziała jak ma go zatrzymać.
Zapiął ostatni guzik i z rękoma w kieszeniach płaszcza spoglądał na jej drobną postać zasłaniającą drzwi. Przestąpił dwa kroki a ona nadal nieporuszona stała szukając odpowiedzi. Rozbieganym spojrzeniem omiatała całą jego postać.
Uśmiechnął się lekko jak by rozumiejąc jej intencję i trwał tuż przed nią. Bicie serca napędzało przyśpieszający oddech a ciało uginało pod wagą tęsknoty. Wyciągnęła dłoń jak by chciała strzepnąć pyłek z klapy płaszcza a on nie czekając mocnym uściskiem ramienia pociągnął jej talię ku sobie. Czuła na twarzy pytające o zgodę spojrzenie. Wyciągnęła dłonie oplatając jego szyje i objęła ciepłem niepewnych warg jego usta. Odwzajemnił pocałunek.
Trwała w niesłabnącym objęciu czytając głębokie spojrzenie jego jasnych oczu.
Idziesz? Zapytała nie spuszczając wzroku.
Przekręcił lekko głową jak by zaprzeczając i przesunął rękę po jej plecach. Czuł miękkość jej włosów roztaczających opanowujący go owocowy zapach. Uniósł ja ku sobie i już nie pytając namiętnym pocałunkiem otoczył jej usta.

*

W pośpiechu zapinała ostatnie guziki bluzki jednocześnie usiłując odnaleźć zagubiony kolczyk w panującym na toaletce chaosie. Wygładziła fałdkę na spódnicy i rozejrzała się po pozostawionym na stoliku bałaganie. Śladach wczorajszej kolacji. Za godzinę miała spotkanie z klientem więc nie było czasu na sprzątanie. Przesunęła kartoniki i porzucone kieliszki przeszukując stertę akt w poszukiwaniu tych właściwych po czym odnajdując je, zapakowała do torebki. Zabrała ją ze sobą i udała się w kierunku przedpokoju. Czuła na plecach odprowadzające ją spojrzenie. Przystanęła w pół drogi i jeszcze raz spojrzała w głąb pokoju.
Nie spał już. W jasnym świetle padającym z okna siedział otoczony pościelą i pytająco spoglądał w jej stronę.
Nie był pewien tego co widzi. Uciekała? Uznała to za błąd, pomyłkę? Nie rozumiał. Jeszcze wczoraj czuł jej drobne ciało zasypiające w jego ramionach. Dłonie oplatające plecy i ciepły, spokojny oddech na piersi. Teraz stała przed nim chłodna i profesjonalna. W tej swojej szarej spódnicy i wysokich szpilkach. Piękna ale jakaś taka... daleka.
Muszę lecieć, zaraz mam spotkanie z klientem. Rzuciła pośpiesznie przeszukując torebkę.
W łazience zostawiłam ci ręcznik a tutaj masz klucze. Oddasz potem, w kancelarii. Zostawiła pęczek na stoliku i zniknęła w drzwiach przedpokoju.
Siedział nadal wpatrując się z pozostawioną przez nią pustą przestrzeń. Nie tak miał wyglądać poranek i to nie miała być przypadkowa noc. Usłyszał ciche, smutne szczęknięcie zasuwki.
Agata! Zdążył jeszcze zakrzyknąć nim dobiegło go szybkie trzaśnięcie drzwi. Bezmyślnie przesunął wzrokiem po pokoju przystając przez dłuższą chwilę na wczorajszym bałaganie. Z zamyślenia wyrwał go stukot obcasów.
Znowu stała tam gdzie przed chwilą. Patrzyła w jego stronę i śmiała się jak by sama do swoich myśli . Od niechcenia upuściła torebkę na podłogę i szybkim krokiem podeszła do niego.
Otaczając twarz ciemną zasłoną włosów pośpiesznie musnęła usta. Chwycił ją za ramię i przyciągając do siebie zmusił by usiadła obok. Całował tuszując niepewność sprzed chwili. A ona spokojnie poddawała się tej pieszczocie. Spojrzała na niego usiłując stłumić uśmiech opanowujący jej usta ale nic nie mogło ukryć śmiejących się oczu.
Głupek, przez ciebie się spóźnię. Powiedziała podnosząc się i energicznie strzepując ostatnie ślady jego uścisku. Porwała torebkę i rzucając roześmiane spojrzenie zniknęła za progiem.
Siedział jeszcze chwilę uśmiechając się do siebie i własnych wątpliwości po czym szczęśliwy wyciągnął się w pościeli i zasnął.

*

Dzień wypełniony spotkaniami dobiegał końca. Siedziała przy biurku wertując akta najnowszej sprawy, przed nią leżał pęczek kluczy na które zerkała co chwilę.
Nie widziała Go od rana. Klucze znalazła na biurku zaraz po powrocie z sądu. Nadal leżały w tym samym miejscu w którym je zastała. Zza uchylonych skrzydeł doszedł ja odgłos trzaśnięcia kancelaryjnych drzwi wejściowych. Chwyciła pęczek kluczy który studiowała jeszcze przed momentem i wrzuciła do torebki. Po dłuższej chwili w szczelinie drzwi pojawiła się jego postać.
Jesteś jeszcze Zagadnął otwierając szerzej skrzydła.
No jestem, ale zaraz się zbieram... Późno już... Miałam długi dzień. Odpowiedziała powoli zbierając rozrzucone dokumenty i dopijając ostatni łyk kawy.
Przyglądał się jej z lekkim zmartwieniem popijając gorący płyn z własnej filiżanki.
Ja za chwilę mam jeszcze jednego klienta. Natrętny jakiś. Nie dał się przełożyć na inny dzień...
O właśnie jest! Szepnął półgłosem odwracając się już w kierunku wchodzącej do kancelarii osoby.
Dobry wieczór, Marek Dębski. Zapraszam pana do gabinetu.
Podążając za mężczyzną przystanął jeszcze na chwile w jej drzwiach i spoglądając ze smutnym uśmiechem życzył miłego wieczoru.
Rozmowa z klientem ciągnęła się niemiłosiernie. Gość nie chciał czy też nie potrafił wyjaśnić wszystkiego do końca, co nie wróżyło łatwej współpracy. Dyskretnie spoglądając na późną godzinę wskazywaną przez zegarek, mecenas notował spostrzeżenia i wskazówki do sprawy. Mężczyzna intensywnie gestykulując przedstawiał ostatnie już aspekty problemu i powoli unosząc się z miejsca to opadając na fotel niby zbierał do wyjścia. W końcu energicznie wyciągając dłoń w kierunku mecenasa zakończył spotkanie. Dębski uścisnął podaną na pożegnanie rękę i podążył w kierunku drzwi odprowadzając klienta. W holu przystanął zdumiony. Czekała.
Siedziała na kanapie z nogami opartymi o blat stolika. Gdy spostrzegła ich wychodzących z gabinetu, poderwała się i zaczęła pośpiesznie wkładać buty.
Do widzenia! Rzuciła do wychodzącego już klienta i zbierając płaszcz i torebkę spojrzała na nadal stojącego w miejscu Dębskiego.
Idziesz? Zapytała.
Już! Chwila! Odpowiedział pośpiesznie zrywając się z miejsca i znikając za drzwiami gabinetu.
Porwał teczkę, płaszcz i podążył za nią. Mocował się jeszcze z zamkiem gdy ona schodziła już po schodach. Dogonił ją dopiero za bramą budynku. Stała oparta o drzwi swojego auta i czekała. Podszedł do zaparkowanego obok swojego samochodu i odblokował drzwi. Z dłonią opartą o dach uśmiechając się, pytająco spoglądał przez dzielącą ich maskę pojazdu. Chwyciła za klamkę i bez słowa zajęła miejsce pasażera. Wsiadł i z nieskrywanym uśmiechem zapytał.
Życzy sobie pani do domu?
Roześmiała się Jednego czy drugiego, w zasadzie to obojętne :)

6 komentarzy:

  1. Hmmm... fajne to opowoadanie ;) Czekam na cedek. C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na cedek :) Mam nadzieję pozytywny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Widzę, że ten blog zyskał kolejną super pisarkę!
    Bardzo podobało mi się to opowiadanie, ale chyba najbardziej trafiło do mnie czekanie Agaty na Mareczka. <3 Rozbroiłaś mnie tym.

    Jednak mam takie małe zastrzeżenie. Jak piszesz dialogi, to staraj się dawać przy nich pauzy.
    Np.:
    Wsiadł i z nieskrywanym uśmiechem zapytał:
    - Życzy sobie pani do domu? -roześmiała się.
    - Jednego czy drugiego, w zasadzie to obojętne.
    Przepraszam, że Ci to 'wytknęłam'.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Tyle jestem w stanie wydusić, było cudowne! Jednak podpisuje się pod zastrzeżeniem Daisy, lepiej się czyta po prostu :-) ale mimo wszystko opowiadanie cudne! :*

    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję wszystkim za komentarze. Jestem zaskoczona i jednocześnie jest mi bardzo miło że takowe są :)
    To była taka zupełnie spontaniczna próba więc wszelkie uwagi są mile widziane i przy kolejnym napadzie twórczym na pewno postaram się do nich dostosować.
    Two of Us

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudooo ! Czekam z niecierpliwością na cedek :)

    OdpowiedzUsuń