Hej!
Napisałam coś dla Was. Nic bardzo
wydumanego ale w oczekiwaniu na nowy sezon każda historyjka ma swoją
wartość.
Pozdrawiam,
Two of Us
Ciąg dalszy
nastąpił...
Wolnym krokiem ruszyła w kierunku
pokoju. Patrzyła jak niepewnie zdejmuje płaszcz i z namaszczeniem
układa go na brzegu sofy. Zadawała sobie pytanie czym właściwie
jest ta wizyta? Próbą pojednania, spotkaniem współpracowników,
przyjaciół...? Czymkolwiek jednak nie była wywoływała niepewny
choć niegasnący uśmiech na jej twarzy.
Będziesz coś pił? Wino?
Zapytała.
Może być wino. Odpowiedział
wciąż stojąc. Swym zwyczajem trzymał ręce w kieszeni i nerwowo
rozglądał się po pokoju.
Co tam słychać w wielkim
świecie sądownictwa? Rzucił niby od niechcenia gdy
zniknęła w poszukiwaniu kieliszków.
Jak widać. Nudny wieczór nad
aktami. Odpowiedziała stawiając butelkę na stole i
pośpiesznie składając koc zalegający na kanapie, po czym usiadła
przypatrując się jak odkorkowuje trunek i rozlewa płyn do
kieliszków. Sięgnęła w kierunku stojącej na stoliku reklamówki
i zaczęła wypakowywać jeszcze ciepłe pudełeczka z potrawą.
Podał jej kieliszek i usiadł w drugim końcu kanapy. Po pokoju
rozchodził się przyjemny zapach przypraw. Upiła łyk i sięgnęła
po pudełeczko.
Nie będziesz jadł? Zapytała z
uśmiechem spoglądając w jego stronę.
Odwrócił wzrok chwilę wcześniej
studiujący księgozbiór po przeciwległej stronie pokoju.
Będę, będę. Odpowiedział
odwzajemniając uśmiech, po czym odstawił kieliszek i sięgnął po
swoją porcję.
Dorota wycięła nam niezły
numer. Stwierdził grzebiąc pałeczkami w pojemniczku i zerkając
w jej stronę. Trzeba to będzie teraz jakoś ogarnąć. Bartek
będzie musiał się bardziej przyłożyć, brać więcej spraw.
Bartek da radę. Odpowiedziała
pomiędzy kolejnymi kęsami.
Skąd
w ogóle pomysł z tym wyjazdem?
kontynuował. Nie
mogli znaleźć czegoś tutaj, na miejscu? Przecież
Dorota sama chciała otwierać tą kancelarię, rozwijać się...
Jeszcze ta Bylińska, przecież to był jej pomysł, jej klienci...
teraz tak bez sensu rezygnuje ze wszystkiego i
sobie wyjeżdża. Co ona będzie tam robiła?
Nie
wiem. Odpowiedziała po
chwili namysłu. Może po
prostu potrzebuje urlopu. Ostatnio wiele rzeczy na nich spadło...
Jakoś sobie bez niej poradzimy. Dodała
posyłając znad prawie
pustego już pojemniczka swój zawadiacki uśmiech. Odstawiła
kartonik i upiła kilka łyków alkoholu.
A
jak twoje sprawy? Zapytała
patrząc jak nadal bezcelowo miesza pałeczkami swoją prawie
nietkniętą porcję.
W
porządku... chyba w porządku.
Odpowiedział nie patrząc na nią i wnikliwie studiując zawartość
kartonika. Robert
wrócił już do siebie.
Spakowaliśmy
rzeczy ojca... Robert
zabrał je dla jakiejś rodziny z parafii.
Pojutrze mam pierwszą rozprawę więc w końcu ktoś zacznie
ogarniać ten bałagan. Uśmiechnął
się spoglądając wymownie w jej kierunku.
A
jak z domem? Udało się sprzedać? Pytała
popijając kolejne łyki.
Odłożył
pałeczki zaprzestając
swej czynności
i odstawił pojemnik na stół. Milczał przez chwilę po czym
odpowiedział wychylając powoli
duży łyk wina.
Postanowiliśmy
jednak nie sprzedawać. Ojciec
wymyślił sobie,
że będą tam mieszkały kolejne pokolenia Dębskich... nie wiem...
może przeniosę się kiedyś... na emeryturze.
Uśmiechnął się dwuznacznie.
Zapanowała niezręczna cisza wypełniona kolejnymi łykami wina.
Sięgnęła
po butelkę i napełniła swój prawie
pusty
już kieliszek po
czym pytająco spojrzała na niego obracając płynem w butelce.
Patrzył jak by nie do końca rozumiejąc pytanie a może chcąc już
zadać kolejne, którego nie potrafił sformułować.
Nie,
dzięki. Jakoś jeszcze trzeba wrócić.
Odpowiedział odstawiając kieliszek w ślad za chwilę wcześniej
postawioną butelką.
Czuł
jej wzrok odprowadzający jego dłoń. Siedziała bez ruchu wpatrując
się w niego a
może w przestrzeń gdzieś za nim.
Jej usta powoli rozchylały się i zamykały jak by chciała coś
powiedzieć ale żadne słowo nie padło. Nerwowo błądził wzrokiem
po jej twarzy próbując odczytać to czego nie umiała, czy może
nie chciała głośno wypowiedzieć
ale nie znalazł odpowiedzi.
Chyba
na mnie już czas.
Powiedział spoglądając na zegarek.
Poruszyła się, jak by przebudzona tym zdaniem. Spojrzała wprost na
niego i wychyliła do końca zawartość kieliszka. Wstała
pośpiesznie i z rękoma w kieszeniach patrzyła jak powoli podnosi
się z miejsca i poprawia koszulę po czym nie czekając na niego
poszła w kierunku przedpokoju. Zdziwiony i trochę zasmucony jej
reakcją, wziął płaszcz i podążył za nią.
Czekała
przy drzwiach przekręcając kolejne zasuwki. Odwróciła się ciągle
trzymając rękę na klamce i przyglądała jak nieśpiesznie wsuwa
rękawy płaszcza i z nadmiernym namaszczeniem prostuje poły
kołnierza. Czuła,
że tak naprawdę nie chce jeszcze wychodzić ale też nie wiedziała
jak ma go zatrzymać.
Zapiął
ostatni guzik i z rękoma w kieszeniach płaszcza spoglądał na jej
drobną postać zasłaniającą drzwi. Przestąpił dwa
kroki
a ona nadal nieporuszona stała szukając odpowiedzi. Rozbieganym
spojrzeniem
omiatała całą jego postać.
Uśmiechnął
się lekko jak by rozumiejąc jej intencję i trwał tuż przed nią.
Bicie serca napędzało przyśpieszający oddech a ciało uginało
pod wagą tęsknoty.
Wyciągnęła
dłoń jak by chciała strzepnąć pyłek z klapy płaszcza a on nie
czekając mocnym uściskiem ramienia pociągnął jej talię ku
sobie. Czuła na twarzy pytające
o zgodę
spojrzenie. Wyciągnęła dłonie oplatając jego szyje i objęła
ciepłem niepewnych
warg
jego usta. Odwzajemnił
pocałunek.
Trwała
w niesłabnącym objęciu czytając głębokie spojrzenie jego
jasnych oczu.
Idziesz?
Zapytała nie spuszczając wzroku.
Przekręcił
lekko głową jak by zaprzeczając i przesunął rękę po jej
plecach. Czuł
miękkość jej włosów roztaczających opanowujący go owocowy
zapach. Uniósł ja ku sobie i już nie pytając namiętnym
pocałunkiem otoczył jej usta.
*
W
pośpiechu zapinała ostatnie guziki bluzki jednocześnie
usiłując odnaleźć zagubiony kolczyk w panującym na toaletce
chaosie.
Wygładziła fałdkę na spódnicy i rozejrzała się po
pozostawionym
na stoliku bałaganie. Śladach wczorajszej kolacji. Za godzinę
miała spotkanie z klientem więc nie było czasu
na sprzątanie. Przesunęła kartoniki i porzucone kieliszki
przeszukując stertę akt w poszukiwaniu tych właściwych po
czym odnajdując je, zapakowała
do torebki. Zabrała
ją ze sobą i
udała
się w kierunku
przedpokoju. Czuła na plecach
odprowadzające ją spojrzenie. Przystanęła w pół drogi i jeszcze
raz spojrzała w głąb
pokoju.
Nie
spał już. W
jasnym świetle padającym z okna siedział otoczony pościelą i
pytająco spoglądał w jej stronę.
Nie
był pewien tego co widzi. Uciekała? Uznała to za błąd, pomyłkę?
Nie rozumiał. Jeszcze wczoraj czuł jej drobne ciało zasypiające w
jego ramionach. Dłonie oplatające plecy i ciepły, spokojny oddech
na piersi. Teraz stała przed nim chłodna i profesjonalna. W tej
swojej szarej spódnicy i wysokich szpilkach. Piękna ale jakaś
taka...
daleka.
Muszę
lecieć, zaraz mam spotkanie z klientem.
Rzuciła pośpiesznie przeszukując torebkę.
W
łazience zostawiłam ci ręcznik a tutaj masz klucze. Oddasz potem,
w kancelarii.
Zostawiła pęczek na stoliku i zniknęła w drzwiach przedpokoju.
Siedział
nadal wpatrując się z pozostawioną przez nią pustą przestrzeń.
Nie
tak miał wyglądać poranek i
to nie miała być przypadkowa noc. Usłyszał
ciche,
smutne
szczęknięcie
zasuwki.
Agata!
Zdążył
jeszcze zakrzyknąć nim dobiegło
go
szybkie trzaśnięcie drzwi. Bezmyślnie
przesunął wzrokiem po pokoju przystając przez
dłuższą
chwilę
na wczorajszym bałaganie. Z
zamyślenia wyrwał go stukot obcasów.
Znowu stała tam gdzie przed chwilą. Patrzyła w jego stronę i
śmiała się jak by sama do swoich myśli . Od niechcenia upuściła
torebkę na podłogę i szybkim krokiem podeszła do niego.
Otaczając
twarz ciemną zasłoną włosów pośpiesznie musnęła usta. Chwycił
ją za ramię i przyciągając do siebie zmusił by usiadła obok.
Całował tuszując niepewność sprzed chwili. A ona spokojnie
poddawała się tej pieszczocie. Spojrzała na niego usiłując
stłumić uśmiech opanowujący jej usta ale nic nie mogło ukryć
śmiejących się oczu.
Głupek,
przez ciebie się spóźnię.
Powiedziała podnosząc się i energicznie strzepując ostatnie ślady
jego uścisku. Porwała torebkę i rzucając roześmiane spojrzenie
zniknęła za progiem.
Siedział jeszcze chwilę uśmiechając się do siebie i własnych
wątpliwości po czym szczęśliwy wyciągnął się w pościeli i
zasnął.
*
Dzień wypełniony spotkaniami dobiegał końca. Siedziała przy
biurku wertując akta najnowszej sprawy, przed nią leżał pęczek
kluczy na które zerkała co chwilę.
Nie widziała Go od rana. Klucze znalazła na biurku zaraz po
powrocie z sądu. Nadal leżały w tym samym miejscu w którym je
zastała. Zza uchylonych skrzydeł doszedł ja odgłos trzaśnięcia
kancelaryjnych drzwi wejściowych. Chwyciła pęczek kluczy który
studiowała jeszcze przed momentem i wrzuciła do torebki. Po
dłuższej chwili w szczelinie drzwi pojawiła się jego postać.
Jesteś
jeszcze Zagadnął otwierając
szerzej skrzydła.
No
jestem, ale zaraz się zbieram... Późno już... Miałam długi
dzień. Odpowiedziała powoli
zbierając rozrzucone dokumenty i dopijając ostatni łyk kawy.
Przyglądał się jej z lekkim zmartwieniem popijając gorący płyn
z własnej filiżanki.
Ja
za chwilę mam jeszcze jednego klienta. Natrętny jakiś. Nie dał
się przełożyć na inny dzień...
O
właśnie jest! Szepnął
półgłosem odwracając się już w kierunku wchodzącej do
kancelarii osoby.
Dobry
wieczór, Marek Dębski. Zapraszam pana do gabinetu.
Podążając za mężczyzną przystanął jeszcze na chwile w jej
drzwiach i spoglądając ze smutnym uśmiechem życzył miłego
wieczoru.
Rozmowa z klientem ciągnęła się niemiłosiernie. Gość nie
chciał czy też nie potrafił wyjaśnić wszystkiego do końca, co
nie wróżyło łatwej współpracy. Dyskretnie spoglądając na
późną godzinę wskazywaną przez zegarek, mecenas notował
spostrzeżenia i wskazówki do sprawy. Mężczyzna intensywnie
gestykulując przedstawiał ostatnie już aspekty problemu i powoli
unosząc się z miejsca to opadając na fotel niby zbierał do
wyjścia. W końcu energicznie wyciągając dłoń w kierunku
mecenasa zakończył spotkanie. Dębski uścisnął podaną na
pożegnanie rękę i podążył w kierunku drzwi odprowadzając
klienta. W holu przystanął zdumiony. Czekała.
Siedziała na kanapie z nogami opartymi o blat stolika. Gdy
spostrzegła ich wychodzących z gabinetu, poderwała się i zaczęła
pośpiesznie wkładać buty.
Do widzenia! Rzuciła do wychodzącego już klienta i
zbierając płaszcz i torebkę spojrzała na nadal stojącego w
miejscu Dębskiego.
Idziesz? Zapytała.
Już!
Chwila! Odpowiedział
pośpiesznie zrywając się z miejsca i znikając za drzwiami
gabinetu.
Porwał
teczkę, płaszcz i podążył za nią. Mocował się jeszcze z
zamkiem gdy ona schodziła już po schodach. Dogonił ją dopiero za
bramą budynku. Stała oparta o drzwi swojego auta i czekała.
Podszedł do zaparkowanego obok swojego samochodu i odblokował
drzwi. Z dłonią opartą
o dach uśmiechając się,
pytająco
spoglądał przez dzielącą ich maskę pojazdu. Chwyciła
za klamkę i bez słowa zajęła miejsce pasażera. Wsiadł i z
nieskrywanym uśmiechem zapytał.
Życzy
sobie pani do domu?
Roześmiała się Jednego czy drugiego, w zasadzie to
obojętne :)
Hmmm... fajne to opowoadanie ;) Czekam na cedek. C:
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na cedek :) Mam nadzieję pozytywny :))
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńWidzę, że ten blog zyskał kolejną super pisarkę!
Bardzo podobało mi się to opowiadanie, ale chyba najbardziej trafiło do mnie czekanie Agaty na Mareczka. <3 Rozbroiłaś mnie tym.
Jednak mam takie małe zastrzeżenie. Jak piszesz dialogi, to staraj się dawać przy nich pauzy.
Np.:
Wsiadł i z nieskrywanym uśmiechem zapytał:
- Życzy sobie pani do domu? -roześmiała się.
- Jednego czy drugiego, w zasadzie to obojętne.
Przepraszam, że Ci to 'wytknęłam'.
Buziaki.
Wow! Tyle jestem w stanie wydusić, było cudowne! Jednak podpisuje się pod zastrzeżeniem Daisy, lepiej się czyta po prostu :-) ale mimo wszystko opowiadanie cudne! :*
OdpowiedzUsuńP.
Dziękuję wszystkim za komentarze. Jestem zaskoczona i jednocześnie jest mi bardzo miło że takowe są :)
OdpowiedzUsuńTo była taka zupełnie spontaniczna próba więc wszelkie uwagi są mile widziane i przy kolejnym napadzie twórczym na pewno postaram się do nich dostosować.
Two of Us
Cudooo ! Czekam z niecierpliwością na cedek :)
OdpowiedzUsuń