czwartek, 6 lutego 2014

Opowiadanie Two of us cz.3

Mam to tak połóweczkami nazywać? Bo sama nie wiem... :D Naprawdę świetnie się to rozwija! Podoba mi się *.* Ja wracam do oglądania zwiastunu

Miłego czytania! 

D.

Ciąg dalszy nastąpił... 2 i ¾

Rozświetlone ulicznym blaskiem okno przyzywało ją jak zawsze w takich momentach. Nie zdejmując płaszcza podeszła do niego i wyglądając na pustą ulicę oparła skroń o chłodną szybę.
Nie rozumiała tego, co wydarzyło się przed chwilą. Tak po prostu odszedł... Nie powiedział najmniejszego słowa, nie przeprosił, nie wyjaśnił... po prostu odszedł... Przez całą kolację żartował sobie jak by niczego nie było, jak by to co stało się w kancelarii w ogóle nie miało miejsca...
Przez chwilę nerwowo ściskała w dłoni biały prostokąt telefonu wpatrując się w czarną, pustą głębię ekranu, po czym ze złością ciskając go na stolik wróciła do przedpokoju. Rzuciła płaszcz na haczyk i pobiegła do łazienki. Natychmiast musiała zmyć z siebie tą ogarniającą każdą komórkę wściekłość.
Szumiący strumień wody jednak nie dawał ukojenia. Spływające po twarzy krople przynosiły ze sobą kolejne gorzkie myśli. Kim tak naprawdę dla niego była...? Dziś w kancelarii zachował się jak broniący swojej własności samiec. Owszem ostatnie kilka tygodni była z nim naprawdę szczęśliwa. Wspólnie spędzane dni, rozmowy o wszystkim i o niczym, żarty, długie kolacje i żadnych samotnych wieczorów. Nocą jego czułe ręce, ciepły dotyk ciała i bliskość, która sprawiała, że czuła się potrzebna... bezpieczna... niemal kochana?
Odgarnęła z twarzy mokre włosy i otulając ciało ręcznikiem wróciła do pokoju. Mroczne nocną ciemnością pomieszczenie potęgowało ponure myśli chłodem swojej dzisiejszej pustki.
Czy w ogóle mogła mówić o jakimkolwiek uczuciu? Czy jego wiecznie rozbawiona, sarkastyczna natura była w stanie kogokolwiek prawdziwie pokochać? Żartował z nią, czasem spierał, nocami zawłaszczał dotykiem ale w tym wszystkim był jakiś taki... nieobecny, bezosobowy. Jak by to wszystko go nie dotykało, było kolejnym wyzwaniem, wręcz zabawą.
Nigdy nie marzyła o staroświeckich bukiecikach, licealnym trzymaniu się za rączki czy późnych seansach kinowych. Te nastoletnie, naiwne czasy już dawno minęły, ale odkąd zjawił się on między nimi zrobiło się jakoś...
Z zaskoczeniem zauważyła, że już nie myśli o Marku. Niespodziewanie w świadomości pojawiła się jego ciemnowłosa, znajoma sylwetka. Odkąd Hubert wrócił zrobiło się jakoś inaczej. Owszem trudno było zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło i w pamięci nadal było gorzkim, koszmarnym wspomnieniem, ale też nie dało się wymazać wspólnej przeszłości i mimo wszystko powracających miłych chwil. Kiedyś był jej bardzo bliski, być może nawet bliższy niż wtedy sądziła.
W zamyśleniu spojrzała na niezaznaczone dziś żadną biżuterią dłonie. Być może gdyby nie jego przeszłość, gdyby nie to co potem się wydarzyło była by dziś w zupełnie innym miejscu. Mimo wszystko, przez jakiś czas było im dobrze razem i nie mogła zaprzeczyć, że czuła się wtedy szczęśliwa, być może nawet szczęśliwsza niż kiedykolwiek później... szczęśliwsza niż teraz? Wszystko było wtedy takie proste, oczywiste a potem... Ale dziś Marczaka już nie było, nie było Bitnera i cała historia była przykrym wspomnieniem z przeszłości a on wydawał się znowu taki jak kiedyś.
Czy Dębski w ogóle byłby do tego zdolny? Czy potrafiłby poświęcić siebie, swoją wygodę i poukładane życie dla innej osoby? Czy cokolwiek było dla niego wartością poza kancelarią... poza samym sobą i własnym dobrym samopoczuciem...? Czy ja kiedykolwiek byłabym dla niego tak ważna...? Marku Dębski, czy pod sarkastyczną powłoką wiecznego chłopca istniał w ogóle Marek, którego chciałam zobaczyć...?

*

Po nieznośnie długim dniu, zmęczonym ruchem nacisnął zimną klamkę kancelarii. Drzwi ustąpiły i ogarnęło go przyjemne ciepło pomieszczenia. Przeglądając białe koperty zgromadzone w przegródce z pocztą, co i raz w zamyśleniu spoglądał w stronę smużki światła wypływającej spomiędzy niedomkniętych drzwi jej gabinetu. Nasłuchiwał równomiernego stukotu klawiatury. Tego wieczoru była sama.
Zebrał adresowane do niego listy i nie mącąc cichego rytmu przycisków udał się do siebie.
Na biurku, rozszerzającą się z każdym dniem stertą, przypominał o sobie stos nieprzeczytanych akt. Wyciągnął z torby dwie kolejne teczki i zrezygnowanym ruchem dorzucił je do pozostałych. Dziś nie miał siły nad nimi siedzieć... Ani dziś, ani wczoraj, podobnie zresztą jak przez cały ostatni tydzień. Już niemal od miesiąca nic mu się nie układało, za cokolwiek by się nie zabrał kończyło się niepowodzeniem. Rano zaliczył kolejną już przegraną sprawę. Oczywiście miał zamiar składać odwołanie ale głupi błąd przez jaki dopuścił się tej porażki, nie dawał mu spokoju. Nie potrafił na niczym porządnie się skupić i za to teraz najbardziej był na siebie zły. W mieszkaniu, w kancelarii nawet w sądzie, każde miejsce przypominało mu o ostatnich wydarzeniach... przypominało mu o niej. W myślach nieustannie, na nowo odgrywał wszystkie nieudane kolacje, niepotrzebne gesty i źle dobrane słowa. Co robił nie tak? Gdzie tkwił błąd, który nieustannie popełniając odpychał ją od siebie. Czemu jego żarty nagle przestały ją bawić a dotyk parzył odrzuceniem. Wiedział... podejrzewał ale nie chciał tego przyznać. To także wywoływało w nim wściekłość. Nie chciał już więcej tego rozważać. Z każdym kolejnym dniem doprowadzało go to do granicy obłędu a prawdopodobnie cokolwiek by teraz nie zrobił, czy też nie powiedział było już za późno.
Zrezygnowany ze stosu, na który spoglądał wyciągnął pierwsze z brzegu akta i z postanowieniem zamknięcia z sukcesem choć tej jednej sprawy ciężko zanurzył się w ciemną przestrzeń fotela.

*

Przez rozświetlone przeszklenia skrzydeł obserwowała ciemny zarys jego postaci przemierzający długość pomieszczenia. Zastanawiała się o czym teraz myśli. Na granicy gabinetów od dłuższego czasu panowało chłodne napięcie, wyraźnie nakreślone linią zatrzaśniętych drzwi.
Od dawna nie wymienili choćby jednego, bezprzedmiotowego ale spokojnego zdania. Każda rozmowa przepełniona była żalem, złością i urażoną dumą. Wiedziała, że to właśnie ona jest przyczyną tego stanu. Ona, jej wybory i ostatnie zachowanie. Po tym co usłyszała od Huberta nie potrafiła nie wybaczyć. Nie potrafiła też odmówić spotkań, rozmów i zapomnieć o wspólnej przeszłości. O wszystkim tym co ich kiedyś łączyło a teraz tak mocno oddzielało od przyjaciela z gabinetu obok. Brakowało jej wspólnych kolacji, dawnych swobodnych żartów i dyskusji a nawet sporów nad aktami. Nawet gdy się z nią nie zgadzał i zwykłym sobie autorytatywnym tonem usiłował przekonać do własnej linii obrony, nie mogła zaprzeczyć ciepłym uczuciom, jakie w niej wzbudzał. Uśmiechnęła się na wspomnienie ostatniej zwyczajnej, wesołej rozmowy.... Obaj byli tak różni... a czy on tak naprawdę bliższy...?
W zamyśleniu wychyliła z filiżanki łyk ostygłej już kawy i utkwiła wzrok w płatkach śniegu wirujących w ciemnym prostokącie okna. Za lodową granicą drzwi panowała cisza...

*

Powolnym, pełnym napięcia ruchem odsunęła fotel od biurka. Przez chwilę kołysała się w nim nasłuchując odgłosów i obserwując połyskujące pomarańczowym światłem tafle szkła po czym wstała i podchodząc do nich z brzękiem pchnęła jedno skrzydło.
Siedział w końcu pomieszczenia z miarką swojego ulubionego alkoholu, w skupieniu przeglądając spoczywające na kolanach akta. Spokojnym, odmierzającym sekundy ruchem obracał złoty trunek w szklance. Podniósł wzrok, ale nie spojrzał na nią. Powoli przełykając cierpki łyk napoju utkwił zamyślone, nieobecne spojrzenie gdzieś w podłodze tuż przed jej stopami.
Ciężkim krokiem, niepewna jego reakcji podeszła bliżej. Przez chwilę przyglądała się jak nerwowo wiruje płynem, po czym delikatnie wyjęła szklankę z jego dłoni i wychyliła długi łyk. Pustą odstawiła na stoliku wypełniając niepokojąco ciche pomieszczenie stukotem szkła.
Wyrwany z zadumy tym nagłym dźwiękiem, popatrzył na nią. W milczeniu, bez konkretnego celu badał dłonią krawędź przeglądanych dokumentów by po chwili wolnym, zamyślonym ruchem zamknąć teczkę.
Uniosła analizowane akta. Przez moment, zbierając w sobie cząstki odwagi studiowała wypisany czerwonymi literami napis na karcie tytułowej, po czym szybkim gestem odrzucając je na stolik, zajęła ich miejsce siadając na jego kolanach. Z niepokojem spoglądała w napiętą, zamyśloną twarz i wzrok skupiony gdzieś w przestrzeni. Był tutaj ale nie czuła jego obecności. Nie burząc tego spokoju żadnym zbędnym ruchem, musnęła jego wargi krótkim, niepewny dotknięciem ust. Podniósł wzrok obdarzając ją chłodnym, poddenerwowanym spojrzeniem. Wydawał się poirytowany jej niezrozumiałą grą. Ujął dłonią drobne ramię i niemal wywołując ból coraz mocniej zaciskał palce wokół. Jednocześnie wpatrując się gdzieś głęboko, niemal mrożąc wnętrze, wzrokiem błądził po ciele.
Był zły na samego siebie, na to co teraz czuł... na uczucie jakie wywoływała w nim sama jej obecność i to z jaką łatwością mu ulegał. O wiele prościej było nigdy jej nie mieć, niż teraz z gorzką świadomością utraty oddawać w ramiona innego mężczyzny. Widział jak z każdym dniem coraz bardziej ją pochłaniał i odsuwał od niego. Jak zaprzątał jej myśli... a może na nowo i serce... Próbowałem... tłumaczył sam sobie, ale te próby tylko coraz bardziej nas oddalały. Nieustanne sprzeczki, milczące dni a potem samotne wieczory i niepokojąca świadomość że coś się właśnie skończyło. Odwrócił twarz kryjąc ogarniający ją grymas udręczenia.
Przestraszona jego reakcją, w bezruchu obserwowała złość i zmartwienie zamiennie drgające w mięśniach twarzy i wylewające w rozbieganym, niespokojnym spojrzeniu. Niepewnie pogładziła dłonią szorstki policzek i obróciła ku sobie.
- Jestem tutaj... z Tobą. - wyszeptała smutno gładząc opuszkami palców niezwyczajnie długi zarost, po czym krótkim pocałunkiem po raz kolejny dotknęła jego warg. Szukała jakiejkolwiek tęsknie wyczekiwanej reakcji. On tylko patrzył głęboko topiąc wzrok w czerni źrenic.
- Jesteś pewna? - zapytał.
Odpowiedziała zamykając usta kolejnym pocałunkiem. Odwzajemnił z każdą sekundą mocniej przyciskając ją do siebie. Otoczyła ramionami jego kark i utonęła w cieple ciała.
Już nie chciał myśleć, rozpamiętywać, czegokolwiek żałować. Chciał tylko mieć dla siebie coraz więcej jej warg, czuć przyśpieszony ruch jej piersi i stęsknione dłonie we włosach gdy odwzajemniała jego spragnione pocałunki. Unosząc ciepły oddech nad twarzą na krótki moment
odsunęła usta i i wpatrując się głębokim, spokojnym wzrokiem, uśmiechnęła lekko by po chwili wtulić ciemną głowę w linie jego barków. Oplótł ją ramieniem i gładząc dłonią wąskie plecy czuł jak z każdym ruchem uspokaja oddech i zanurza swój ciężar w jego stęsknione ramiona.

*

Poranek zastał ich wtulonych w wąską przestrzeń kancelaryjnej kanapy. Powoli uniosła powieki łapiąc wdzierające się przez żaluzje jasne strumyki światła. Najwyraźniej było już dość późno.
Spał obok spokojnym, miarowym oddechem przyciskając szeroką pierś do jej pleców. Czuła się teraz taka bezpieczna i pewna w jego objęciach. Przycisnęła mocniej do siebie obejmująca ją ciepłą dłoń i wyszeptała sobie tylko słyszalnym głosem: Marku Dębski... chyba cię kocham. Delikatnie wyswobadzając się z uścisku spojrzała w jego spokojną dzisiaj twarz. Zamknięte powieki nadal skrywały wciąż senny wzrok.
Gładząc wygniecione ubranie w ciszy pomknęła w kierunku dochodzących ją dźwięków pukania. W drzwiach przystanęła jeszcze przez chwilę poprawiając zmierzwione snem włosy a widząc, że on jednak już nie śpi, rzuciła stłumionym głosem:
- Bartek... I zniknęła za drzwiami.
Mody mecenas swobodnym krokiem wszedł do kancelarii.
- A Ty już w pracy? - Zapytał zdziwiony widząc otwierającą drzwi Agatę.
- Jak widać... - Odpowiedziała tłumiąc zażenowanie przekornym uśmiechem i podążyła w kierunku ekspresu.
- Ma pan może ochotę na kawę? - Żartobliwie zapytała ustawiając filiżanki na blacie.
- Oczywiście! Ktoś tu w końcu musi pracować. - Odpowiedział jej rozbawiony głos wychodzącego z gabinetu Dębskiego. - Dla mnie duża i mocna. - Dorzucił zakładając płaszcz. - Zaraz będę.
Popatrzyła na niego zaskoczona po czym puszczając w kierunku Bartka porozumiewawcze oko wróciła do zmagań z ekspresem .
Siedziała już przy biurku popijając ciepły płyn z filiżanki gdy usłyszała trzask drzwi i kroki wracającego mecenasa. Stanął w drzwiach obrzucając ją swoim zwykłym chłopięcym uśmiechem.
- Kawę ma pan mecenas u siebie na biurku. - Powiedziała poważnym tonem i wskazała wzrokiem w kierunku jego gabinetu.
Pokiwał głową z aprobatą i wyciągnął zza pleców pakunek.
- Śniadanie - powiedział z uśmiechem stawiając pudełko na jej biurku. Otworzył wieczko i z szelestem rozwinął pergaminowy papier.
Roześmiała się widząc zawartość.
- Pączki? - Zapytała unosząc do ust obsypaną białym pudrem kulkę.
- Jaka noc, takie śniadanie. - Odpowiedział wyjmując z paczuszki kolejną i odgryzając duży kęs obrócił się na pięcie po czym udał w kierunku swojego gabinetu.
Przez szeroko otwarte skrzydła drzwi obserwowała jak siada w fotelu i z uśmiechem spoglądając w jej stronę popija gorącą kawą kolejne słodkie kęsy. W głębi serca narastała obawa, że mimo wszystko od wczoraj nic się w nim nie zmieniło.

Two of Us

please don't say you love me
cause I might not say it back
doesn't mean my heart stops skipping
when you look at me like that
(G. A.)
Od autorki ;)
Nosz kurka inaczej nie można tego ująć... Właśnie przeczytałam news'a na stronie PA i to opowiadanie nabrało nowego kolorytu dlatego też postanowiłam napisać te kilka słów.
Powołałam na nowo do bycia właśnie postać Huberta ponieważ uznałam, że to jedyny mężczyzna w życiu Agaty do którego czułą coś poważniejszego i tylko on mógł obudzić w niej ten potok niepewności i nie do końca uświadomionych sobie pragnień. Miał rację, kto podejrzewał Agatę o wątpliwości. Dawna miłość wywołała w niej obawę co do głębi swoich uczuć ale przede wszystkim co do wagi zaangażowania Dębskiego.
Czy nieustannie żartujący i z dystansem podchodzący do związków mecenas będzie w stanie otwarcie się zaangażować? Czy też Agata stanie się dla niego kolejnym płytkim romansem?
To wszystko w kolejnej części ;)
Pozdrawiam i z góry dziękuje za wszystkie komentarze.

4 komentarze:

  1. Cudo. Serio, nie mam słów by opisać to opowiadanie, jest genialne :) uwielbiam opisy emocji, zawsze to do mnie jakoś przemawia. Świetnie piszesz, jestem pod wielkim wrażeniem, każde najzwyklejsze słowo u Ciebie nabiera wielkiej wagi i nowego znaczenia. Czekam na więcej i pozdrawiam :) A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam chyba z kilka razy na skrzynce i twoje opowiadanie tak mi się spodobało, że stałaś się kolejną ulubioną autorką. Co by tutaj jeszcze powiedzieć, brak mi słów nawet wertowanie słowników nic nie pomogło by opisać to wszystko tutaj! Czekam na więcej i więcej! <3

    Pau.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie piersza klasa :-). Mam nadziej na pozytywna, kontynuacje. Ze bede razem nadal :-). Licze na ciebie :-). :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie super! Bardzo mi się podoba i mogłabym je czytać i czytać. Mam nadzieję, że Agata i Marek będą razem i wszystko im się ułoży. Opisałaś wszystko bardzo realnie i w zasadzie może tak być w serialu. Trzymam więc kciuki za miłość Margaty zarówno u Ciebie jak i w serialu!

    OdpowiedzUsuń