środa, 5 lutego 2014

Opowiadanie Mychy

Houk! (widzę, że się to przyjęło :D)
Przybywam do Was z pierwszą częścią mojego opa. Nie wiem czy wam się spodoba, więc czekam na wasze komentarze.
Powiem szczerze, że chociaż jeden komentarz bardo cieszy.
Nie rozpisuję się.
Zapraszam do czytania :D


Siedział na kanapie, przeglądając album ze zdjęciami. Wyciągnął jedno z zdjęć i zaczął się mu przyglądać.
-Tato.- wyrwało go słowa jego córki.
-Tak skarbie?- zapytał.
-Gdzie jest mamusia?
Wstał i podszedł do dziewczynki w trzech krokach. Wziął ją na ręce i poszli do jej pokoiku.
-Gdzie jest mamusia?- powtórzyła pytanie.
-Mamusia jest u dziadka wiesz. Pojechała go odwiedzić na kilka dni.
-A czemu mnie nie zabrała?
-Wyjechała bardzo wcześnie rano. Nie chciała budzić swojej małej księżniczki. Chcesz to pojedziemy tam w sobotę.
-A kiedy będzie sobota?- zapytała dziewczynka.
-Za cztery dni. A teraz dość tych rozmów, idziemy umyć ząbki. Zaraz jedziemy do wujka Bartka i cioci Anieli.
Po godzinie byli już w kancelarii. Marek przeglądał koperty, gdy dziewczynka przytulała się do ulubionego wujka, a zarazem swojego chrzestnego.
-A gdzie Agata?- zapytał Jankowski.
-U dziadka.- krzyknęła mała.
-Pojechała prowadzić jakąś sprawę znajomego jej taty. Wróci w poniedziałek.-popatrzył na małą-Paulinka tatuś idzie popracować, a ty zostaniesz z wujkiem, dobrze?
Mała kiwnęła twierdząco głową i zaczęła skakać po kanapie. Po godzinie 21 skoczył pracę. Popatrzył się na kanapę w swoim gabinecie, gdzie spała brązowowłosa dziewczynka. Uśmiechnął się i wstał z krzesła. Podszedł do mebla i kucnął. Pogłaskał ją po włosach. Zobaczył na jej twarzy delikatny uśmiech i dołeczki, które tak uwielbiał. Mała otworzyła oczy.
-Kochanie, zbieramy się do domu.
Wstała powoli przecierając zaspane oczka. Marek pogasił światła i wyszli przed budynek. Dębski wziął Paulinę na ręce i poszli do samochodu. Po kilku minutach odjechali. Godzina 23. Siedział przy aktach przygotowując się do jutrzejszej rozprawy. Po jadalni rozległ się dzięki jego telefonu. ,Agatka'. Odebrał.
-Cześć.-powiedział.
-Hej kotku. Jak tam u was?-zapytała. W dali dało się usłyszeć melodie muzyki klubowej.
-Wszystko w porządku. A co u ciebie tak głośno?
-Jesteśmy z kilkoma znajomymi z liceum w klubie. Ale powoli się zbieram do domu.
-Miałaś jechać do pracy a nie bawić się.
-Nie mów, że jesteś zazdrosny. Mogę pogadać z Paulinką?
-Jest 23. Ona śpi teraz.
-A no tak. Kompletnie zapomniałam która jest godzina. A ty nie śpisz?
-Zaraz idę. Chciałem przyszykować się do sprawy.
-Marek będę kończyć. Ucałuj małą. Kocham Was. Pa.
-My ciebie też. Czekamy na ciebie. Papa.
Rozłączył się. Udał się do sypialni. W nocy obudził go dźwięk otwieranych drzwi. Zaświecił lampkę nocną, która stała na komodzie.
-Tatusia. Mogę spać z tobą?
-Oczywiście.-zrobił jej miejsce. Położyła się obok i wtuliła się w niego. Dwa dni później. Był w trakcie spotkania z klientem, gdy do jego gabinetu weszła dziewczynka a za nią Bartek.
-Tatuś. Wiesz, że dziadek teraz dzwonił. Chce z tobą pilnie porozmawiać.-wskoczyła na jego kolana. -Przepraszam panią na chwilę, dobrze?
-Oczywiście. Pobiegł szybko do holu, a mała została z klientką Dębskiego.
-Tak tato?-zapytał.
-Marek, Agata jest w szpitalu. Zemdlała podczas rozprawy. Właśnie wzięło ją pogotowie.
-Postaram się być jak najszybciej.
Odłożył telefon. Spojrzał na Bartka.
 -Co jest?-zapytał młodzieniec.
-Agata jest w szpitalu. Właśnie dzwonił Andrzej. Dobra to ja jadę. Zajmiesz się moją klientką?
-Tak. Zostaw małą, to zawiozę ją do Doroty później. -Dzięki. Poleciał po kluczyki i swoją torbę.
 -Przepraszam panią bardzo ale będę musiał teraz musiał wyjść. Kochanie zostaniesz z wujkiem.
-A coś się stało?- zapytała kobieta.
-Moja żona jest w szpitalu i muszę do niej jechać.
-Ja chcę do mamy!-krzyknęła mała, biegnąc za nim.
-Skarbie.- powiedział kucając.
-Ja chcę do mamy!-zaczęła krzyczeć i płakać.
-Dobra. Chodź szybciutko.
-Daj znać jak będziesz coś wiedział.-krzyknął Bartek. Szybko zapiął dziewczynkę w pasy i ruszyli. Po trzech godzinach drogi parkował na szpitalnym parkingu. Gdy weszli do szpitala mała zauważyła Przybysza stojącego obok swojej żony.
-Tato, co się dzieje?-zapytał. -Zemdlała na rozprawie. Przywieźli ją tu.
-A gdzie ona jest?
-Wychodzisz do góry po schodach, skręcasz w prawo i szukasz pokoju numer trzydzieści siedem. Ma ci coś ważnego do powiedzenia. Wziął małą na ręce i pobiegł. Po kilku sekundach był już na miejscu. Zapukał w drzwi. Weszli. Zobaczył swoją żonę leżącą na łóżku trzymając jakąś kartkę w ręce. Popatrzyła się na męża.
-Mama!- krzyknęła. Wyrywała się z rąk taty, żeby jak najszybciej powiedz do swojej rodzicielki. Pobiegła do niej i wspięła się na łóżko. Przytuliła się.
-Cześć skarbie.-pocałowała ją w czubek głowy.
-Co się dzieje?- zapytała mała.
-Mamusia poczuła się źle w sądzie, ale już jest lepiej. Mała uśmiechnęła się do niej tym swoim uśmiechem.
-Marek.-powiedziała Agata, gdy ich córka wyszła razem z dziadkiem.
-Dobrze, że nic ci nie jest.-pocałował ją czule.
-Mam Ci coś do powiedzenia.
-Słucham.
-Tu na szafce jest kartka.
Przeczytaj ją. Wziął papier w rękę i zaczął czytać. Na jego twarzy dało się ujrzeć szeroki uśmiech.
-I znowu dowiedzieliśmy się o tym w szpitalu.-zaśmiała się.

Wszedł do kancelarii. Podszedł do biurka i zaczął przeglądać pocztę. ,Czyżby jeszcze nikogo nie było?' zapytał siebie w myślach. Dosłownie po kilku sekundach wyłonił się Bartek, który szedł z świeżo zaparzoną herbatą.
-Cześć.- powiedział.
-Witam. Może kawki?
-Poproszę. Jest Agata? Nie wróciła na noc do domu.
-Sam nie wiem.
Gdy przyszłem to drzwi wejściowe nie były zamknięte na klucz. Marek odłożył koperty i poszedł szybkim krokiem w kierunku jej gabinetu. Chwycił za klamkę i wszedł do pomieszczenia. Jego torba spadła na podłogę, a on szybko podbiegł do Agaty. Była nieprzytomna. Zawołał szybko Bartka, żeby zadzwonił na pogotowie. Diagnoza w szpitalu wywołała na jego twarzy uśmiech i łzy wzruszenia.

Agatę wypuszczono po dwóch godzinach do domu. Wsiedli wszyscy razem w jego samochodzie. Z tyłu Paulinka zapięta w dziecięcy fotelik, Agata i Zofia. Andrzej zajął miejsce pasażera a Markowi tylko zostało nic innego, jak tylko usiąść za kierownicą. Pojechali do rodzinnego domu Przybyszów. Mała pobiegła do ogrodu, gdzie dziadek zrobił dla niej kilka tygodni temu piaskownice. Reszta poszła do domu.
-To co? Kawę zrobię.-powiedziała Zosia idąc do kuchni.
Dębska stanęła przy balkonie patrząc jak bawi się jej mała córeczka. Gdy dziewczynka ją zauważyła pomachała do niej. Odmachała jej. Patrzyła przez okno dopóki nie poczuła czyiś dłoni na swoich biodrach. Odwróciła się.
-Co jest?-zapytała.
-Nic. Przyszłem sobie, nie wolno mi?
-Wolno. Co się tak głupio pytasz?
Zaśmiali się równocześnie. Poszli na taras gdzie mieli widok na ich córeczkę, która się bawiła zabawkami.
Po kilku minutach doszli do nich państwo Przybyszowie.
-Jest bardzo podobna do ciebie Agatko jak byłaś mała.-powiedział Andrzej.
-Potwierdzę tato.-zaśmiał się Dębski.
-A skąd Ty to możesz wiedzieć jak ja wyglądałam w dzieciństwie. Pokazałam Ci tylko jedno zdjęcie.
-Twój tata dał mi cały album z twoimi zdjęciami. Jest schowany w naszym mieszkaniu w szafie.
-Tato.-powiedziała Agata.-a wyciągnąłeś to zdjęcie jak miałam cała buzię w czekoladzie?
-Patrz.-powiedział Marek wyjmując z kieszeni portfel. Wyciągnął  z jednej kieszonki starą czarną fotografię.- Poznajesz?
Ona nic mu nic nie odpowiedziała tylko wyrwała mu je z rąk i miała zamiar je już roztargać, gdy poczuła, że nagle zdjęcia nie było w jej dłoni. Zobaczyła jak jej córka przygląda się jemu.
-Mamusiu, a to Ty?
-Tak kochanie, to jest mamusia. Miała wtedy z jakieś cztery, może pięć lat.
-Ja też chcę takie zdjęcie.-powiedziała mała.
-Będziesz miała takie, jak oddasz tacie tylko to co trzymasz w rączkach.
 Mała podeszła do niego i oddała mu ową fotografię. Pobiegła bawić się dalej. Siedzieli tak do godziny 18.
-Paulinka chodź. Jedziemy do Warszawy.-powiedział Marek.
-A mama też?-zapytała mała, przytulając się do dziadka.
-Nie. Ale mama przyjedzie za niedługo.
-Nie!-krzyknęła mała.-Ja zostaję z mamą!
-Kochanie posłuchaj. Ja muszę iść jutro do pracy z dziadkiem. Nikt nie będzie cię mógł pilnować. Ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żebym była jutro w domu. Dobrze? Chodź, pójdę z wami do auta.
Wzięła małą na ręce. Marek zaraz do niej podszedł.
-Daj ją. Nie wolno Ci nosić, pamiętasz?
-Przecież to tylko kilka metrów do samochodu. Spokojnie. Nie martw się. Będę się ograniczać.
Marek otworzył tylnie drzwi samochodu. Agata posadziła małą do fotelika i zapięła jej pasy. Pogłaskała jej główkę i ucałowała jej policzek. Zamknęła drzwi i stanęła obok swojego męża.
-Pamiętaj, masz się oszczędzić. Będę cię kontrolować.
-Hahaha. Ciekawe jak?-zapytała.
-A mam takie kamerki i podsłuchy.-zaczęli się śmiać.
-Będę tęsknić.-powiedziała.
Przybliżyła swoje wargi do jego. Złączyli swoje usta w bardzo romantycznym pocałunku. Przerwała im Paulina, która zaczęła stukać w szybę samochodu. Oderwali się od siebie i popatrzyli na ich małe brązowowłose szczęście. Marek wsiadł do samochodu i odjechał. 

Mycha

8 komentarzy:

  1. Super, czekam na dalszą część:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie może i fajne ale ja czegoś tu nie ogarniam ... Co wszyscy kurcze macie z tym motywem dzieci i małżeństwa to już się przejadło tak szczerze mówiąc , bo tyle podobnych opowiadań ;) No może i fajne ale czegoś mi tu brakuje , to jest takie idealne , wzorowe ze aż mdłe i to tego jedyny minus . Po prostu coraz więcej z was pisze o tym samym temacie , to się zaczyna robić nudne ... Tak szczerze to piszecie to samo tylko nie tak samo i to taka mała różnica w tym temacie . Przepraszam , jeśli po tym komentarzu odejdzie Ci ochota na pisanie opowiadań ... Nie chciałam być złośliwa , ja naprawdę lubię Twoje opowiadania i mimo tego co napisałam powyżej czekam na ciąg dalszy tej historii . Tylko błagam o coś ambitniejszego troszkę , bo czytałam inne opowiadania Twojego autorstwa ( są bardzo dobre i całkiem fajne , dobry styl pisania :) i wiem , że stać Cię spokojnie na coś dużo lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem na Ciebie!
      Właśnie jestem szczęśliwa, że napisałaś taki komentarz. Mam dzięki tobie inny pomysł na drugą część. Zmieniam wszystko o 360 stopni.
      Dzięki jeszcze raz! <3
      mycha.

      Usuń
    2. Słońce chyba o 180! :p ;*

      Usuń
  3. A mnie się podobało tak jak było, bo czytanie o coraz to nowszych dramatach tragediach i uśmiercaniu czy co tam serwujecie Margacie staje się nudne i po prostu czasem zastanawiam się co tym razem się stanie skoro ma nie być słodko. Szczerze to te dramaty są nudne i mało rzeczywiste. Nie wiem czemu tak bardzo się wnich lubujecie. Zrobisz co zechcesz bo to twoje opowiadanie ale czasem warto się zastanowić czy warto pisać łzawy dramat. Takie jest moje zdanie i nie każdy musi się z nim zgadzać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słońce... mi się podobało, widać duży progress w twoim stylu pisania, wyrabiasz to sobie, piszesz coraz ładniej i to jest ważne <3 powyżsi czytelnicy mają trochę racji była moda i na dzieci i na morderstwa, więc mam nadzieje, że zaskoczysz czymś ciekawym. Czekam na drugą część, jak to się rozkręci i rozwinie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne opowiadanie! Zawsze czytam Twoje opowiadania z chęcią, bo mają więcej fabuły niż wewnętrznych monologów bohaterów. Uważam, że to jest zdecydowanie na plus. Czekam na cd, tylko nie rób drammy. Niech będą szczęśliwi. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń