Już przy wcześniejszej części miałam zrobić zakładkę i wreszcie jest! Gadałyśmy z Paulą i napisałam, że jak się pojawi od Ciebie opowiadanie, to od razu będzie zakładka :) Cytuję jej wczorajszą wiadomość: "Zakładaj zakładkę dla Two of us, bo walnęła kolejną epicką część!" Rzuciłam całą naukę i poszłam czytać ♥
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
D.
Dziś bez słowa komentarza... po prostu, miłego czytania ;)
*
Pokój tonął w mrocznej
ciszy, namiętnie przerywanej przyśpieszonym oddechem. Chłodny
aksamit drewnianej podłogi wywołał dreszcz, który nagłym
skurczem przebieg wzdłuż kręgosłupa, gdy bose stopy dotknęły
desek posadzki. W chwilę potem bezwładnie spoczęła na nich miękka
tkanina koszulki, odrzucona szybkim, zniecierpliwionym gestem. Na
jasnej, nieosłoniętej niczym skórze igrały srebrzyste cętki
wpadającego przez okno, nikłego światła księżyca. Otoczył ją
ramionami i przyciągnął, czule zamykając w objęciach
spragnionych aksamitnego dotyku ciała. Czuł rozpalające zmysły
łaskotanie jej falującej przyspieszonym oddechem piersi, gdy
uwięziona w magnetycznej bliskości, poddała się tej otulającej
pieszczocie. Niespiesznym, doprowadzającym do szaleństwa ruchem
zsunęła tkaninę bluzy z jego ramion. Na nowo składając głowę w
zagłębienie obojczyka, chłodnym dotykiem palców naznaczała linię
skóry wzdłuż paska, który przekornie rozpinała z udawaną
trudnością.
- Agata... -
wyszeptał ledwo łapiąc oddech.
- Hmmm...? -
zamruczała unosząc na niego spojrzenie i łaskocząc obojczyk
ciepłem oddechu.
Zniecierpliwiony przesuną
zachłanne dłonie wzdłuż jej nagich pleców i chwytając ramiona
zmusił by objęła jego rozpaloną szyję. Podtrzymując delikatnie,
ułożył na chłodnej pościeli.
Zagłębiła spojrzenie w
jego mglistych oczach i łaskocząc policzek muśnięciami smukłych
palców, odszukała drogę do ust. Zatapiając wargi w gorącym,
spragnionym pocałunku przyciągnęła do siebie jego biodra. Ulegał
każdej sugestii jej dłoni. Widziała drżenie unoszącego się nad
nią ciała gdy skóra jej uda przylgnęła do linii jego żeber.
Natychmiast poczuła przyciągające je silniej męskie, zachłanne
dłonie. Rozgrzane wargi błądziły wzdłuż ramion i szyi
pozostawiając na skórze namiętnie wypalone ścieżki. Wstrzymała
oddech doznając obezwładniającej fali ciepła wypełniającej
całe, rozedrgane ciało.
*
Chłodny świt zajaśniał
stanowczo za wcześnie. Otworzył powieki z chwilowym żalem żegnając
senne marzenie, o którym natychmiast zapomniał czując jej nagi
ciężar, magnetycznie przylegający do jego skóry. Raz po raz
spinając mięśnie, lekko przeciągała się odpędzając sen by za
chwilę znów zanurzyć się w jego objęcia. W końcu leniwym ruchem
uniosła powieki.
- Jak się spało pani
mecenas?- zapytał z czułym uśmiechem odgarniając ciemną
mgiełkę włosów z jej twarzy.
- Bosssko...
- odpowiedziała kolejny raz przeciągając się z nieskrywanym
zadowoleniem. - A pan to w ogóle zmrużył oczy panie Dębski ?-
zażartowała widząc jak nie spuszcza z niej rozmarzonego
spojrzenia.
- Droga pani, pan
Dębski to może tak nie sypiać codziennie – skwitował z
poważnym wyrazem twarzy po czym otaczając silną dłonią jej
szyję, przyciągnął do swych ust i muskając wargami złożył
delikatny, miękki pocałunek. Uśmiechnęła się zanurzając
spojrzenie w jasnym, rozweselonym błękicie tęczówek i
odwzajemniła pieszczotę.
- Głodna? -
zapytał wtulając się ciaśniej w jej objęcia.
- Yhymm...-
potwierdziła leniwym pomrukiem.
- To co... zaparzyć
kawę?
- neee... –
zaprzeczyła sennie gładząc jego plecy.
- Nie chcesz kawy?
- roześmiał się szczerze zaskoczony odpowiedzą.
- Nie - szepnęła
tuż przy jego policzku i otuliła wargi namiętnym pocałunkiem.
- Nie poznaje pani,
pani mecenas... - zażartował uwalniając się na moment i już
powracał do porzuconych ust gdy słodką chwilę przerwał natrętny
sygnał telefonu.
- Nie odbieraj –
mruknął próbując powstrzymać jej odruchowy gest ale było już
za późno.
- Halo?... tak...
dziękuję, rozumiem... przyjadę jak najszybciej.- rzucała
słowa do słuchawki z wyraźnie rosnąca nerwowością po czym
zakończyła połączenie przez chwilę wpatrując się w gasnącą
powierzchnię ekranu.
- Coś się stało?
- zapytał lekko rozczarowany
- Aresztowali mojego
klienta... Będę musiała tam pojechać. - wyjaśniła z
zatroskaną miną i odrzucając z niechęcią aparat telefoniczny
zaczęła rozglądać się za swoją koszulką.
- No to chyba jednak
zaparzę tą kawę - stwierdził wstając z rezygnacją i podał
jej leżące na podłodze odzienie.
*
Gdy późnym popołudniem
podjechał pod budynek kancelarii był pewien, że właśnie tutaj ją
zastanie. Siedziała przy biurku do tego stopnia zajęta studiowaniem
dokumentów, że nawet nie zauważyła gdy pojawił się w drzwiach.
- Potrzebujesz pomocy?
- Przerwał panująca w pomieszczeniu ciszę jednocześnie zwracając
na siebie uwagę. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się szczerze na
widok jego postaci, niestety w chwilę później, na powrót
zamyślając się nad jakąś kwestią.
- A wiesz, że tak...
– przebudziła się ponownie, być może odnajdując jakieś
rozwiązanie – zerknij na to. – dokończyła podając mu
przeglądane wcześniej akta.
- Nooo... narkotyki
400g... – stwierdził studiując raport policyjny – i
co... złapali go z tym?
- Ano –
skomentowała smutno.
-
I oczywiście twierdzi, że to nie jego?
-
Dokładnie...
-
A jacyś świadkowie, nagrania... skąd w ogóle mieli ten
cynk? - dopytywał starając się
wykrzesać odrobinę zainteresowania sprawą.
-
Nic... na razie nie mam nic i to jest właśnie
problem... - zamyśliła się, z
wyraźnym smutkiem przerzucając
porozkładane
na biurku kartki.
-
No to czeka nas pracowity wieczór –
skomentował wieszając marynarkę na oparciu fotela stojącego
po drugiej
stronie mebla i zaraz potem znikając za drzwiami.
-
Czarna!? - usłyszała
głośne pytanie dobiegające z kuchni. Po
dłuższej chwili na blacie wylądowały dwie filiżanki z
aromatycznym płynem a Dębski wygodnie sadowiąc się w fotelu
wyciągnął rękę jednocześnie
uśmiechając się wymownie.
-
No dawaj te papiery... A raport z przesłuchania masz?-
zapytał przeglądając już podane akta. Przekazała
mu trzymany w dłoniach
papier i z nieskrywanym zadowoleniem przyglądając się
jak delikatnie porusza wargami przemierzając czarne wężyki liter,
wychyliła pobudzający łyk kawy.
Nim
udało się wypracować jakąkolwiek linię obrony na blacie stały
już kolejne puste naczynia a Dębski nabierał nieodpartego
wrażenia, że klient Agaty coś najwyraźniej przed nią ukrywa.
Miał już okazję wcześniej poznać tego gościa i jakoś od
początku nie przypadł mu do gustu. Od pierwszego rzutu okiem
wydawał się jakiś nieszczery i podejrzanie skryty. Jakby na
potwierdzenie tego, wszyscy świadkowie milczeli i nikt nie chciał
zeznawać w jego sprawie. Ale klient to klient i niezależnie od tego
co ukrywał, teraz należało znaleźć jakieś wyjście z sytuacji.
W końcu twierdził, że akurat te narkotyki nie należały do niego,
a czy dealował wcześniej to już nie nasza sprawa.
-
Jakieś to słabe jest. –
skomentował mecenas kolejny raz analizując proponowaną linię
obrony.
-
Wcale nie Marek... To jest nasze jedyne wyjście i tego
powinniśmy się trzymać. Nie mamy nic innego. -
Próbowała bronić swojego pomysłu.
-
Tylko mnie się to jakoś nie klei. Coś jest z tym gościem
nie halo.
-
Aha... nie pasuje ci, bo za bardzo się na mnie gapił,
jak tu ostatnio był...-
skwitowała komentarz
spoglądając przekornie i
jednocześnie próbując
zamienić
w żart jego wątpliwości.
-
Mhy... niech pani mecenas nie będzie taka pewna siebie...
– z dezaprobatą pokiwał głową uśmiechając się lekko znad
studiowanych dokumentów – lepiej jeszcze raz
przejrzyjmy te papiery. Dla mnie coś tu jest nie tak...
– nie odpuszczał tematu. - Ja bym się bardziej skupił
na pozyskaniu tych materiałów wideo, tam mogło by coś być...
Agata! Ty mnie w ogóle
słuchasz? - Wykrzyknął
zauważając jak wygodnie
rozpiera się w fotelu układając głowę na zagłówku i spogląda
spod przymkniętych powiek.
-
Jasne, ciebie zawsze... - szepnęła
zadziornie pochylając się nad blatem. - Idziemy do domu ?
–dodała kusząco wyginając łuk szyi i rozcierając dłonią
zesztywniałe mięśnie.
-
A jesteś pewna, że chcesz to tak zostawić? -
upewniał się ciągle jeszcze wertując złożone na kolanach akta,
ale wzrok mimowolnie wędrował
już w
kierunku muskanego
niesfornymi kosmykami włosów dekoltu.
-
To może do ciebie? -
zapytała niezrażona
puszczając
mimo uszu jego marudzenie. Roześmiał się i z trzaskiem zamykając
teczkę, odrzucił ją na biurko.
-
Jak chcesz... -
skomentował unosząc się z fotela i wciągając rękawy marynarki –
no chodź – dodał
uśmiechając się i wyciągnął
zachęcającym gestem dłoń w jej kierunku.
*
- Ja
od początku mówiłem, że to jest słaby pomysł... ale ty jak
zwykle nie chciałaś mnie słuchać. -
Wypowiedział powolnym, mentorskim tonem widząc jak roztrzęsiona
miota się po gabinecie – Przegrałaś to... zgadza się?
-
Przegrałam – przyznała z rezygnacją opadając na fotel
przed jego biurkiem. Sadowski dzisiaj z ogromną satysfakcja pokazał
jej co myśli o kobietach-prawnikach na sali sądowej. Wytknął i
wykorzystał jej każde najmniejsze niedopatrzenie i co gorsza, ona
sama mu na to pozwoliła. Jak mogła nie zauważyć tak oczywistych
niezbieżności i jak ostatnia idiotka brnąć w tak niedopracowaną
linię obrony. Przecież to do niej niepodobne... co się ze mną
dzieje... pomyślała przerażona gdy rozpędzony potok myśli
przerwał dobijający głos mecenasa.
- Agata... opcja z tym
pożal się boże alibi od samego początku była mocno naciągana.
Ja już wtedy twierdziłem...
- Noo... - przerwała
mu w połowie zdania - tak, mecenas Dębski jak
zawsze wszystkowiedzący – wypaliła nie wytrzymując boleśnie
trafnej krytyki – może w takim razie ty powinieneś napisać
odwołanie, skoro tak dobrze orientujesz się w skomplikowanych
meandrach tej sprawy. - Ironizowała z wyraźnym już wzburzeniem
unosząc się z fotela.
- Agata...-
próbował załagodzić sytuację – nie dramatyzuj. Pomyliłaś
się, przecież to się zdarza. Odwołasz się, przygotujesz
porządnie i tym razem sprawa będzie wygrana.
- O nie Mareczku... Ja
się nie będę od niczego odwoływać... - prawie wykrzyczała z
hukiem składając akta na stos dokumentów na jego biurku – Od
teraz to jest twój klient... - Rzuciła przez ramie, zmierzając
nerwowym krokiem w kierunku drzwi. - A skoro ty zawsze wiesz
wszystko najlepiej, to bez problemu poradzisz sobie z tą marną
apelacją. - Dokończyła stanowczym tonem z marnie udawaną
obojętnością i z głośnym brzękiem szkła zatrzasnęła oba
skrzydła.
- Agata! -
usłyszała jak wykrzyknął za nią gdy przepełniona złością
rozpływającą się wrzącym ciepłem tuż pod skórą, usiadła za
biurkiem ukrywając głowę w ramionach.
Cholera, jak
zwykle niepokonany mecenas Dębski wszystko wie najlepiej.
A ja jak ostatnia idiotka dałam się dziś podejść...
jak mogłam o tym nie pomyśleć... A on jak zawsze musi wszystko
przewidzieć i wygłosić te swoje mądrości...
Idiotka! Wykrzyknęła w myślach. Co się ze mną dzieje?
Odpuszczam, zawalam sprawy... Jezu przecież to do mnie
niepodobne. Potrząsnęła
przecząco głową rzucając się nerwowo
na oparcie fotela. Kilka miesięcy temu Sadowski za żadne
skarby nie wygrałby ze mną tej sprawy. Cholera! Odpuściłam, po
prostu, zwyczajnie sobie odpuściłam.
Przeklęła w myślach, ze
złością uderzając dłonią w blat biurka.
I co gorsza to nie jest pierwsza taka sprawa ,z która
mam problem. Ciągle nawał klientów, za krótka doba, za dużo
spraw a mi się do tego zachciało romantycznych kolacyjek... Boże
jeszcze on... Wiecznie perfekcyjny pan mecenas... perfekcyjny... Jak
ja mam się oprzeć tym jego 'kolacyjkom'
skoro nieustannie się o niego obijam. Kawka w
gabinecie, kawka w sądzie pomiędzy rozprawami, lunch
w bufecie i obiadek przed spotkaniem z klientami... no i kolacje...
oczywiście co wieczór 'kolacja' .. a
potem śniadanie raz u niego, raz u mnie... Co się ze mną dzieje?
Przecież to nie ja. Niemożliwe żebym tak oszalała... jak jakaś
nastoletnia małolata.
-
Agata? - Podskoczyła
przyłapana na krępujących rozważaniach, których przecież
głównym bohaterem był stojący właśnie w drzwiach mężczyzna. -
Agata, przepraszam... Może rzeczywiście trochę
przesadziłem. - Powiedział
łagodnym głosem i zbliżając się do biurka ułożył dłonie na
jego blacie spoglądając z troską w zmęczoną
twarz wspólniczki. - Jak poważnie chcesz to pomogę ci z
tą sprawą. Będziesz miała trochę więcej czasu... no
na te swoje tam... sprawy. -
próbował wspomóc słowa chaotyczną gestykulacją.
- Dobra Marek...nie ma
co – przerwała jego wypowiedź i przez chwilę zastanawiając
się nad decyzją, którą właśnie podjęła uniosła ciało z
fotela i stanęła naprzeciw mecenasa. Wyprostował się powoli i
czule dotykając jej ramienia pogładzi tkaninę bluzki, lecz słysząc
kolejne słowa niepewnie cofną wyciągniętą dłoń. - Pojadę
na weekend do Bydgoszczy... - zaczęła przyciszonym głosem –
odpocznę, popracuje trochę. Zosia namawiała mnie
na wizytę już od dłuższego czasu. - Widziała jak wyraźnie
spochmurniał a następnie ściągnął brwi i napiął mięśnie
twarzy gdy wypowiadała to zdanie, ale potrzebowała tego.
Potrzebowała chwili na przemyślenie, na poukładanie sobie tej
całej, nowej sytuacji a jego nieustanna obecność na pewno w tym
nie pomagała.
- Rozumiem –
odpowiedział po dłuższej chwili milczenia. - Czyli teraz
'musisz ode mnie odpocząć' ? - gorzko
spuentował ukrywając dłonie w kieszeniach spodni.
- Maaarek... -
próbowała złagodzić wyraz swej wypowiedzi – Po prostu,
najzwyczajniej muszę trochę odpocząć.
- Ehe... - pokiwał
ironicznie głową nie wierząc jej zapewnieniom i odwrócił się w
stronę drzwi.
- Mareeek! - Dodała
podniesionym głosem widząc jak wychodzi z gabinetu.
- Ok. Jedź... -
Rzucił zamykając za sobą drzwi.
*
- Agatka!
- wykrzyknął zaskoczony widokiem córki na progu domu i widząc
jej zmęczoną twarz natychmiast powitał standardowym gestem troski
– Coś się stało?
- O matko!
Tato, czy zawsze musi coś się stać jak do ciebie przyjeżdżam? -
Odpowiedziała na to doskonale znane jej pytanie, jednak tym razem w
duchu uśmiechając się do napływających myśli. Bo przecież coś
się właśnie stało i gdyby tylko ojciec mógł to wiedzieć, byłby
zapewne szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Ale nie, to nie był dobry
moment... - Po prostu stęskniłam się... i Zosia zapraszała
mnie już od tak dawna, że naprawdę wstyd, że
dopiero teraz miałam czas przyjechać.
- Wchodź,
wchodź Agatko! - a głębi wnętrza dobiegł głos kobiety. -
Twój pokój cały czas na ciebie czeka. Na długo przyjechałaś?
Zostaniesz do niedzieli?
- No pewnie,
że zostanę... – roześmiała się Agata serdecznie całując
wybrankę ojca - zarezerwowałam cały weekend.
- Córcia a
ta torba, to co taka ciężka? – zainteresował
się Andrzej przenosząc bagaż do pokoju – coś ty tam
przywiozła? Bo że wałówkę, to nie uwierzę. – uśmiechnął
się przekornie.
- Oj tato...
– pokiwała głową z dezaprobatą – marny żarcik, bardzo
marny... robotę przywiozłam, mam do przejrzenia kilka akt.
- Aaa... no
tak, praca... tylko praca w tym twoim życiu. - marudził z
ojcowską troską – A co u Marka? - zapytał zmieniając
temat.
- O matko!
Tato, co ty z tym swoim 'co u Marka' i 'co u Marka'.
Chcesz wiedzieć, to zadzwoń sobie do niego. Dopytujesz się ciągle,
jak by był nie wiadomo kim. - uniosła się na dźwięk jego
imienia i w chwilę potem pożałowała własnych emocji. Ojciec
przyglądał się jej z wszystko mówiącym wyrazem twarzy.
Przeczuwała, że tego wieczoru nie uda jej się uniknąć
niewygodnego gradu dociekliwych, ojcowskich pytań i nie myliła się.
Nim zdążyła zanurzyć usta w gorącej herbacie padło pierwsze.
- Agatko, na
pewno wszystko w porządku?
- No
przecież mówię, że w porządku – potwierdziła
wymownie spoglądając znad filiżanki.
Two of Us
Cudo :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna. Najpierw sielanka, potem zwrot akcji... cudne! Masz talent :) Zapiera dech w piersiach!
OdpowiedzUsuńCudowne:) !!!!
Czekam na ciąg dalszy!!!
ciekawe :D
OdpowiedzUsuńznowu tu cicho? :(
OdpowiedzUsuńkiedy coś będzie ? :(
OdpowiedzUsuńkiedy kolejna część ? :D
OdpowiedzUsuńZarobiona jestem :( może po weekendzie będę miała więcej czasu a teraz czekamy na innych autorów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie margatomaniaczki :)
Two of Us
Miałam taki długaśny komentarz i głupi komputer mi go usunął :(
OdpowiedzUsuńNo trudno.
Moja droga!
Dzięki Tobie mogłam w cudowny sposób zacząć ten tydzień! To opowiadanie jest dokładnie takie jak lubię: romantyczne, niebanalne, ma ciekawe zwroty akcji i - co najważniejsze - jest profesjonalnie napisane. Perfecto!
Super Ci wychodzi pisanie (mogę się wiele od Ciebie nauczyć) i aż nasuwa mi się pytanie, czy nie robisz tego zawodowo? :)
Pozdrawiam i czekam na kolejne zapierające dech w piersiach części. :*
P.S
Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu uda mi się dokończyć i wysłać CL, ale oczywiście nie mogę nic obecać.
Buziaczki ;******
Dziękuję za przemiły komentarz :*
UsuńRozbawiło mnie to 'zawodowe pisanie' bo na co dzień to ja mogę pisać co najwyżej zawodowe komentarze na facebooku :D ale bujna i plastyczna ;) wyobraźnia pracuje więc am nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się doszlifować kolejną cześć.
Do miłego...
Two of Us