poniedziałek, 24 lutego 2014

Opowiadanie Two of us cz.6

Nie mam słów. No po prostu obłędne *.* Tutaj zdjęcia; tutaj twoje opowiadanie; tutaj świadomość, że jutro będzie można obejrzeć pierwszy odcinek (i pewnie go obejrzę, mimo wcześniejszych obietnic, bo moja wola słabnie z każdym dniem) To jest takie genialne... Piszesz niesamowicie, te opisy i znajomość wielu słów - perfecto! 
Już przy wcześniejszej części miałam zrobić zakładkę i wreszcie jest! Gadałyśmy z Paulą i napisałam, że jak się pojawi od Ciebie opowiadanie, to od razu będzie zakładka :) Cytuję jej wczorajszą wiadomość: "Zakładaj zakładkę dla Two of us, bo walnęła kolejną epicką część!" Rzuciłam całą naukę i poszłam czytać
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :) 

D.
 
Dziś bez słowa komentarza... po prostu, miłego czytania ;)



*

Pokój tonął w mrocznej ciszy, namiętnie przerywanej przyśpieszonym oddechem. Chłodny aksamit drewnianej podłogi wywołał dreszcz, który nagłym skurczem przebieg wzdłuż kręgosłupa, gdy bose stopy dotknęły desek posadzki. W chwilę potem bezwładnie spoczęła na nich miękka tkanina koszulki, odrzucona szybkim, zniecierpliwionym gestem. Na jasnej, nieosłoniętej niczym skórze igrały srebrzyste cętki wpadającego przez okno, nikłego światła księżyca. Otoczył ją ramionami i przyciągnął, czule zamykając w objęciach spragnionych aksamitnego dotyku ciała. Czuł rozpalające zmysły łaskotanie jej falującej przyspieszonym oddechem piersi, gdy uwięziona w magnetycznej bliskości, poddała się tej otulającej pieszczocie. Niespiesznym, doprowadzającym do szaleństwa ruchem zsunęła tkaninę bluzy z jego ramion. Na nowo składając głowę w zagłębienie obojczyka, chłodnym dotykiem palców naznaczała linię skóry wzdłuż paska, który przekornie rozpinała z udawaną trudnością.
- Agata... - wyszeptał ledwo łapiąc oddech.
- Hmmm...? - zamruczała unosząc na niego spojrzenie i łaskocząc obojczyk ciepłem oddechu.
Zniecierpliwiony przesuną zachłanne dłonie wzdłuż jej nagich pleców i chwytając ramiona zmusił by objęła jego rozpaloną szyję. Podtrzymując delikatnie, ułożył na chłodnej pościeli.
Zagłębiła spojrzenie w jego mglistych oczach i łaskocząc policzek muśnięciami smukłych palców, odszukała drogę do ust. Zatapiając wargi w gorącym, spragnionym pocałunku przyciągnęła do siebie jego biodra. Ulegał każdej sugestii jej dłoni. Widziała drżenie unoszącego się nad nią ciała gdy skóra jej uda przylgnęła do linii jego żeber. Natychmiast poczuła przyciągające je silniej męskie, zachłanne dłonie. Rozgrzane wargi błądziły wzdłuż ramion i szyi pozostawiając na skórze namiętnie wypalone ścieżki. Wstrzymała oddech doznając obezwładniającej fali ciepła wypełniającej całe, rozedrgane ciało.

*

Chłodny świt zajaśniał stanowczo za wcześnie. Otworzył powieki z chwilowym żalem żegnając senne marzenie, o którym natychmiast zapomniał czując jej nagi ciężar, magnetycznie przylegający do jego skóry. Raz po raz spinając mięśnie, lekko przeciągała się odpędzając sen by za chwilę znów zanurzyć się w jego objęcia. W końcu leniwym ruchem uniosła powieki.
- Jak się spało pani mecenas?- zapytał z czułym uśmiechem odgarniając ciemną mgiełkę włosów z jej twarzy.
- Bosssko... - odpowiedziała kolejny raz przeciągając się z nieskrywanym zadowoleniem. - A pan to w ogóle zmrużył oczy panie Dębski ?- zażartowała widząc jak nie spuszcza z niej rozmarzonego spojrzenia.
- Droga pani, pan Dębski to może tak nie sypiać codziennie – skwitował z poważnym wyrazem twarzy po czym otaczając silną dłonią jej szyję, przyciągnął do swych ust i muskając wargami złożył delikatny, miękki pocałunek. Uśmiechnęła się zanurzając spojrzenie w jasnym, rozweselonym błękicie tęczówek i odwzajemniła pieszczotę.
- Głodna? - zapytał wtulając się ciaśniej w jej objęcia.
- Yhymm...- potwierdziła leniwym pomrukiem.
- To co... zaparzyć kawę?
- neee... – zaprzeczyła sennie gładząc jego plecy.
- Nie chcesz kawy? - roześmiał się szczerze zaskoczony odpowiedzą.
- Nie - szepnęła tuż przy jego policzku i otuliła wargi namiętnym pocałunkiem.
- Nie poznaje pani, pani mecenas... - zażartował uwalniając się na moment i już powracał do porzuconych ust gdy słodką chwilę przerwał natrętny sygnał telefonu.
- Nie odbieraj – mruknął próbując powstrzymać jej odruchowy gest ale było już za późno.
- Halo?... tak... dziękuję, rozumiem... przyjadę jak najszybciej.- rzucała słowa do słuchawki z wyraźnie rosnąca nerwowością po czym zakończyła połączenie przez chwilę wpatrując się w gasnącą powierzchnię ekranu.
- Coś się stało? - zapytał lekko rozczarowany
- Aresztowali mojego klienta... Będę musiała tam pojechać. - wyjaśniła z zatroskaną miną i odrzucając z niechęcią aparat telefoniczny zaczęła rozglądać się za swoją koszulką.
- No to chyba jednak zaparzę tą kawę - stwierdził wstając z rezygnacją i podał jej leżące na podłodze odzienie.
*

Gdy późnym popołudniem podjechał pod budynek kancelarii był pewien, że właśnie tutaj ją zastanie. Siedziała przy biurku do tego stopnia zajęta studiowaniem dokumentów, że nawet nie zauważyła gdy pojawił się w drzwiach.
- Potrzebujesz pomocy? - Przerwał panująca w pomieszczeniu ciszę jednocześnie zwracając na siebie uwagę. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się szczerze na widok jego postaci, niestety w chwilę później, na powrót zamyślając się nad jakąś kwestią.
- A wiesz, że tak... – przebudziła się ponownie, być może odnajdując jakieś rozwiązanie – zerknij na to. – dokończyła podając mu przeglądane wcześniej akta.
- Nooo... narkotyki 400g... – stwierdził studiując raport policyjny – i co... złapali go z tym?
- Ano – skomentowała smutno.
- I oczywiście twierdzi, że to nie jego?
- Dokładnie...
- A jacyś świadkowie, nagrania... skąd w ogóle mieli ten cynk? - dopytywał starając się wykrzesać odrobinę zainteresowania sprawą.
- Nic... na razie nie mam nic i to jest właśnie problem... - zamyśliła się, z wyraźnym smutkiem przerzucając porozkładane na biurku kartki.
- No to czeka nas pracowity wieczór – skomentował wieszając marynarkę na oparciu fotela stojącego po drugiej stronie mebla i zaraz potem znikając za drzwiami.
- Czarna!? - usłyszała głośne pytanie dobiegające z kuchni. Po dłuższej chwili na blacie wylądowały dwie filiżanki z aromatycznym płynem a Dębski wygodnie sadowiąc się w fotelu wyciągnął rękę jednocześnie uśmiechając się wymownie.
- No dawaj te papiery... A raport z przesłuchania masz?- zapytał przeglądając już podane akta. Przekazała mu trzymany w dłoniach papier i z nieskrywanym zadowoleniem przyglądając się jak delikatnie porusza wargami przemierzając czarne wężyki liter, wychyliła pobudzający łyk kawy.
Nim udało się wypracować jakąkolwiek linię obrony na blacie stały już kolejne puste naczynia a Dębski nabierał nieodpartego wrażenia, że klient Agaty coś najwyraźniej przed nią ukrywa. Miał już okazję wcześniej poznać tego gościa i jakoś od początku nie przypadł mu do gustu. Od pierwszego rzutu okiem wydawał się jakiś nieszczery i podejrzanie skryty. Jakby na potwierdzenie tego, wszyscy świadkowie milczeli i nikt nie chciał zeznawać w jego sprawie. Ale klient to klient i niezależnie od tego co ukrywał, teraz należało znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. W końcu twierdził, że akurat te narkotyki nie należały do niego, a czy dealował wcześniej to już nie nasza sprawa.
- Jakieś to słabe jest. – skomentował mecenas kolejny raz analizując proponowaną linię obrony.
- Wcale nie Marek... To jest nasze jedyne wyjście i tego powinniśmy się trzymać. Nie mamy nic innego. - Próbowała bronić swojego pomysłu.
- Tylko mnie się to jakoś nie klei. Coś jest z tym gościem nie halo.
- Aha... nie pasuje ci, bo za bardzo się na mnie gapił, jak tu ostatnio był...- skwitowała komentarz spoglądając przekornie i jednocześnie próbując zamienić w żart jego wątpliwości.
- Mhy... niech pani mecenas nie będzie taka pewna siebie... – z dezaprobatą pokiwał głową uśmiechając się lekko znad studiowanych dokumentów – lepiej jeszcze raz przejrzyjmy te papiery. Dla mnie coś tu jest nie tak... – nie odpuszczał tematu. - Ja bym się bardziej skupił na pozyskaniu tych materiałów wideo, tam mogło by coś być... Agata! Ty mnie w ogóle słuchasz? - Wykrzyknął zauważając jak wygodnie rozpiera się w fotelu układając głowę na zagłówku i spogląda spod przymkniętych powiek.
- Jasne, ciebie zawsze... - szepnęła zadziornie pochylając się nad blatem. - Idziemy do domu ? –dodała kusząco wyginając łuk szyi i rozcierając dłonią zesztywniałe mięśnie.
- A jesteś pewna, że chcesz to tak zostawić? - upewniał się ciągle jeszcze wertując złożone na kolanach akta, ale wzrok mimowolnie wędrował już w kierunku muskanego niesfornymi kosmykami włosów dekoltu.
- To może do ciebie? - zapytała niezrażona puszczając mimo uszu jego marudzenie. Roześmiał się i z trzaskiem zamykając teczkę, odrzucił ją na biurko.
- Jak chcesz... - skomentował unosząc się z fotela i wciągając rękawy marynarki – no chodź – dodał uśmiechając się i wyciągnął zachęcającym gestem dłoń w jej kierunku.

*

- Ja od początku mówiłem, że to jest słaby pomysł... ale ty jak zwykle nie chciałaś mnie słuchać. - Wypowiedział powolnym, mentorskim tonem widząc jak roztrzęsiona miota się po gabinecie – Przegrałaś to... zgadza się?
- Przegrałam – przyznała z rezygnacją opadając na fotel przed jego biurkiem. Sadowski dzisiaj z ogromną satysfakcja pokazał jej co myśli o kobietach-prawnikach na sali sądowej. Wytknął i wykorzystał jej każde najmniejsze niedopatrzenie i co gorsza, ona sama mu na to pozwoliła. Jak mogła nie zauważyć tak oczywistych niezbieżności i jak ostatnia idiotka brnąć w tak niedopracowaną linię obrony. Przecież to do niej niepodobne... co się ze mną dzieje... pomyślała przerażona gdy rozpędzony potok myśli przerwał dobijający głos mecenasa.
- Agata... opcja z tym pożal się boże alibi od samego początku była mocno naciągana. Ja już wtedy twierdziłem...
- Noo... - przerwała mu w połowie zdania - tak, mecenas Dębski jak zawsze wszystkowiedzący – wypaliła nie wytrzymując boleśnie trafnej krytyki – może w takim razie ty powinieneś napisać odwołanie, skoro tak dobrze orientujesz się w skomplikowanych meandrach tej sprawy. - Ironizowała z wyraźnym już wzburzeniem unosząc się z fotela.
- Agata...- próbował załagodzić sytuację – nie dramatyzuj. Pomyliłaś się, przecież to się zdarza. Odwołasz się, przygotujesz porządnie i tym razem sprawa będzie wygrana.
- O nie Mareczku... Ja się nie będę od niczego odwoływać... - prawie wykrzyczała z hukiem składając akta na stos dokumentów na jego biurku – Od teraz to jest twój klient... - Rzuciła przez ramie, zmierzając nerwowym krokiem w kierunku drzwi. - A skoro ty zawsze wiesz wszystko najlepiej, to bez problemu poradzisz sobie z tą marną apelacją. - Dokończyła stanowczym tonem z marnie udawaną obojętnością i z głośnym brzękiem szkła zatrzasnęła oba skrzydła.
- Agata! - usłyszała jak wykrzyknął za nią gdy przepełniona złością rozpływającą się wrzącym ciepłem tuż pod skórą, usiadła za biurkiem ukrywając głowę w ramionach.
Cholera, jak zwykle niepokonany mecenas Dębski wszystko wie najlepiej. A ja jak ostatnia idiotka dałam się dziś podejść... jak mogłam o tym nie pomyśleć... A on jak zawsze musi wszystko przewidzieć i wygłosić te swoje mądrości... Idiotka! Wykrzyknęła w myślach. Co się ze mną dzieje? Odpuszczam, zawalam sprawy... Jezu przecież to do mnie niepodobne. Potrząsnęła przecząco głową rzucając się nerwowo na oparcie fotela. Kilka miesięcy temu Sadowski za żadne skarby nie wygrałby ze mną tej sprawy. Cholera! Odpuściłam, po prostu, zwyczajnie sobie odpuściłam. Przeklęła w myślach, ze złością uderzając dłonią w blat biurka. I co gorsza to nie jest pierwsza taka sprawa ,z która mam problem. Ciągle nawał klientów, za krótka doba, za dużo spraw a mi się do tego zachciało romantycznych kolacyjek... Boże jeszcze on... Wiecznie perfekcyjny pan mecenas... perfekcyjny... Jak ja mam się oprzeć tym jego 'kolacyjkom' skoro nieustannie się o niego obijam. Kawka w gabinecie, kawka w sądzie pomiędzy rozprawami, lunch w bufecie i obiadek przed spotkaniem z klientami... no i kolacje... oczywiście co wieczór 'kolacja' .. a potem śniadanie raz u niego, raz u mnie... Co się ze mną dzieje? Przecież to nie ja. Niemożliwe żebym tak oszalała... jak jakaś nastoletnia małolata.
- Agata? - Podskoczyła przyłapana na krępujących rozważaniach, których przecież głównym bohaterem był stojący właśnie w drzwiach mężczyzna. - Agata, przepraszam... Może rzeczywiście trochę przesadziłem. - Powiedział łagodnym głosem i zbliżając się do biurka ułożył dłonie na jego blacie spoglądając z troską w zmęczoną twarz wspólniczki. - Jak poważnie chcesz to pomogę ci z tą sprawą. Będziesz miała trochę więcej czasu... no na te swoje tam... sprawy. - próbował wspomóc słowa chaotyczną gestykulacją.
- Dobra Marek...nie ma co – przerwała jego wypowiedź i przez chwilę zastanawiając się nad decyzją, którą właśnie podjęła uniosła ciało z fotela i stanęła naprzeciw mecenasa. Wyprostował się powoli i czule dotykając jej ramienia pogładzi tkaninę bluzki, lecz słysząc kolejne słowa niepewnie cofną wyciągniętą dłoń. - Pojadę na weekend do Bydgoszczy... - zaczęła przyciszonym głosem – odpocznę, popracuje trochę. Zosia namawiała mnie na wizytę już od dłuższego czasu. - Widziała jak wyraźnie spochmurniał a następnie ściągnął brwi i napiął mięśnie twarzy gdy wypowiadała to zdanie, ale potrzebowała tego. Potrzebowała chwili na przemyślenie, na poukładanie sobie tej całej, nowej sytuacji a jego nieustanna obecność na pewno w tym nie pomagała.
- Rozumiem – odpowiedział po dłuższej chwili milczenia. - Czyli teraz 'musisz ode mnie odpocząć' ? - gorzko spuentował ukrywając dłonie w kieszeniach spodni.
- Maaarek... - próbowała złagodzić wyraz swej wypowiedzi – Po prostu, najzwyczajniej muszę trochę odpocząć.
- Ehe... - pokiwał ironicznie głową nie wierząc jej zapewnieniom i odwrócił się w stronę drzwi.
- Mareeek! - Dodała podniesionym głosem widząc jak wychodzi z gabinetu.
- Ok. Jedź... - Rzucił zamykając za sobą drzwi.

*

- Agatka! - wykrzyknął zaskoczony widokiem córki na progu domu i widząc jej zmęczoną twarz natychmiast powitał standardowym gestem troski – Coś się stało?
- O matko! Tato, czy zawsze musi coś się stać jak do ciebie przyjeżdżam? - Odpowiedziała na to doskonale znane jej pytanie, jednak tym razem w duchu uśmiechając się do napływających myśli. Bo przecież coś się właśnie stało i gdyby tylko ojciec mógł to wiedzieć, byłby zapewne szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Ale nie, to nie był dobry moment... - Po prostu stęskniłam się... i Zosia zapraszała mnie już od tak dawna, że naprawdę wstyd, że dopiero teraz miałam czas przyjechać.
- Wchodź, wchodź Agatko! - a głębi wnętrza dobiegł głos kobiety. - Twój pokój cały czas na ciebie czeka. Na długo przyjechałaś? Zostaniesz do niedzieli?
- No pewnie, że zostanę... – roześmiała się Agata serdecznie całując wybrankę ojca - zarezerwowałam cały weekend.
- Córcia a ta torba, to co taka ciężka? – zainteresował się Andrzej przenosząc bagaż do pokoju – coś ty tam przywiozła? Bo że wałówkę, to nie uwierzę. – uśmiechnął się przekornie.
- Oj tato... – pokiwała głową z dezaprobatą – marny żarcik, bardzo marny... robotę przywiozłam, mam do przejrzenia kilka akt.
- Aaa... no tak, praca... tylko praca w tym twoim życiu. - marudził z ojcowską troską – A co u Marka? - zapytał zmieniając temat.
- O matko! Tato, co ty z tym swoim 'co u Marka' i 'co u Marka'. Chcesz wiedzieć, to zadzwoń sobie do niego. Dopytujesz się ciągle, jak by był nie wiadomo kim. - uniosła się na dźwięk jego imienia i w chwilę potem pożałowała własnych emocji. Ojciec przyglądał się jej z wszystko mówiącym wyrazem twarzy. Przeczuwała, że tego wieczoru nie uda jej się uniknąć niewygodnego gradu dociekliwych, ojcowskich pytań i nie myliła się. Nim zdążyła zanurzyć usta w gorącej herbacie padło pierwsze.
- Agatko, na pewno wszystko w porządku?
- No przecież mówię, że w porządku – potwierdziła wymownie spoglądając znad filiżanki.

Two of Us

9 komentarzy:

  1. Świetna. Najpierw sielanka, potem zwrot akcji... cudne! Masz talent :) Zapiera dech w piersiach!
    Cudowne:) !!!!
    Czekam na ciąg dalszy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. znowu tu cicho? :(

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy coś będzie ? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy kolejna część ? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarobiona jestem :( może po weekendzie będę miała więcej czasu a teraz czekamy na innych autorów ;)
    Pozdrawiam wszystkie margatomaniaczki :)
    Two of Us

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam taki długaśny komentarz i głupi komputer mi go usunął :(
    No trudno.
    Moja droga!
    Dzięki Tobie mogłam w cudowny sposób zacząć ten tydzień! To opowiadanie jest dokładnie takie jak lubię: romantyczne, niebanalne, ma ciekawe zwroty akcji i - co najważniejsze - jest profesjonalnie napisane. Perfecto!
    Super Ci wychodzi pisanie (mogę się wiele od Ciebie nauczyć) i aż nasuwa mi się pytanie, czy nie robisz tego zawodowo? :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejne zapierające dech w piersiach części. :*
    P.S
    Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu uda mi się dokończyć i wysłać CL, ale oczywiście nie mogę nic obecać.
    Buziaczki ;******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiły komentarz :*
      Rozbawiło mnie to 'zawodowe pisanie' bo na co dzień to ja mogę pisać co najwyżej zawodowe komentarze na facebooku :D ale bujna i plastyczna ;) wyobraźnia pracuje więc am nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się doszlifować kolejną cześć.
      Do miłego...
      Two of Us

      Usuń