Bardzo wcześnie, bo dokładnie o 5:42 Markowi zadzwonił
budzik. Otworzył oczy i przez chwile zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego
gdzie się znajduje dopóki nie spojrzał w stronę Agaty przytulonej do ściany i
owiniętej pościelą tak szczelnie, że ledwo dało się ją dostrzec. Wyłączył
szybko budzik, położył telefon na klatce piersiowej i uśmiechał się do sufitu. W
głowie miał milion myśli, które przeszywały jego obie półkule mózgowe. Nie
nadążał za nimi, aczkolwiek uśmiech nie schodził mu z ust, więc można wnioskować,
że były to dobre myśli. Przeciągnął się, jeszcze raz spojrzał na Agatę,
przysunął się bliżej, odgarnął włosy z jej twarzy i lekko musnął ją w czoło.
Jak najszybciej się ubrał i zbiegł na dół po świeże pieczywo. Przygotował
kanapki najlepiej jak potrafił, wiedział, że Agata uwielbia wszystko co
czekoladowe, więc nie szczędził jej Nutelli, na koniec zaparzył kawę i wszystko
ułożone starannie na tacy postawił obok łóżka. Na koniec na kawałku kartki
napisał „Miłego dnia, pani Mecenas. Widzimy się w kancelarii. Powodzenia na
rozprawie. Dębski.” i udał się do swojego mieszkania. Był w tak dobrym humorze,
że nawet nie przeszkadzała mu świadomość, że zdradził Marie. Kobietę, z którą
jest, która czeka na niego w jego mieszkaniu, która ostatniej nocy nagrała się
5 razy na jego sekretarkę.
Agata obudziła się przed budzikiem. Zobaczyła, że Marka nie
ma i poczuła swego rodzaju ulgę. Zorientowała się, że jest naga i w jeden
chwili poczuła skrępowanie mimo, iż w mieszkaniu znajdowała się sama. Spojrzała
na stojące na stoliku śniadanie i małą karteczkę przy filiżance kawy.
Uśmiechnęła się, przegryzła wargę i bezwładnie położyła się na poduszce. Była
szczęśliwa jak nigdy dotąd, a jednocześnie okropnie przerażona dzisiejszym
dniem.
Standardowo sprawę Agata wygrała. Chcąc jak najbardziej
przedłużyć godzinę powrotu do kancelarii byleby nie spotkać Marka udała się na
kawę do kawiarni niedaleko sądu. Podeszła do baru, zamówiła croissant’a i
cappuccino i rozejrzała się po knajpie za wolnym miejscem. Stanęła jak wryta. Przy
stoliku zaraz obok okna siedział Marek z Marią, jedli śniadanie, pili kawę i na
pewno nie wyglądali jak para, która właśnie się rozstaje. Marek zauważył ją i
dyskretnie pomachał. Natychmiast odwróciła się Maria, która ze szczerym
uśmiechem zawołała Agatę, żeby podeszła do ich stolika. Agata widząc Marka
siedzącego jak na szpilkach grzecznie podziękowała, aczkolwiek odmówiła
tłumacząc się przygotowaniem do następnej rozprawy. Spuściła głowę i nie
patrząc na wspólnika usiadła przy stoliku najbardziej oddalonym od
„zakochanych”. Zupełnie nie zastanawiając się nad tym co robi wyciągnęła teczkę
i zaczęła przeglądać niepotrzebne już akta. Nie miała przecież już żadnej
sprawy tylko dwa spotkania z klientami. W jeden chwili odeszła jej ochota na
jedzenie, a do oczu napłynęły łzy. Miała ogromne nerwy, ale chyba przede
wszystkim na siebie. „Czego ja się
spodziewałam? Przecież niczego mi nie obiecywał. Aleee, jeśli myśli, że dam się
wciągnąć w jakiś pusty romans to się bardzo myli.” Mrugnęła oczami,
przytrzymała łzy, zrobiła dwa łyki kawy i nie patrząc w ich stronę wyszła z
kawiarni.
Weszła spokojnie do kancelarii, w której było dziwnie
tłoczno. Na kanapie siedziało młode małżeństwo, które od początku deklarowało,
że są klientami mecenasa Dębskiego i nikomu innemu nie powierzą swoich
problemów, mimo iż Marek spóźniał się już jakieś 45 minut. Przy stoliku Bartka
stała atrakcyjna, wysoka brunetka. Stojąc tyłem łudząco przypominała Agatę. Jak
reszta klientów również pytała o Dębskiego, chciała uzyskać jego numer telefonu
bo jak to określiła „jest to sprawa prywatna”. Agata przywitała się miło, ale
słysząc ciągle nazwisko „Dębski” przekręciła oczami i zamknęła się gabinecie.
Nie minęło 5 minut i zobaczyła przez szklane drzwi, że kompetentny i
rozchwytywany Marek przyjmował pierwszych klientów. Spokojnie pisała swoje
zaległe apelacje gdy do jej gabinetu bez pukania wszedł wspólnik z gabinetu
obok. Podniosła na niego wzrok, ale nic nie mówiąc szybko wróciła do pisania.
- Agata, chyba się mnie nie wstydzisz? – zapytał przekornie
Dębski i usiadł na fotelu zaraz naprzeciwko Agaty.
- Skąd takie wnioski? – zapytała od niechcenia Agata nie
podnosząc wzroku na Marka. Dębski zmrużył oczy, przez chwilę przyglądał się
wspólniczce nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Mam rozumieć, że to co wydarzyło się wczoraj zupełnie nic
dla Ciebie nie znaczyło, że właściwie to nic nie pamiętasz i nie wiesz o czym
mówię, tak? – oparł się łokciem o stolik, a drugą ręką z impetem zamknął laptopa
Agaty, która zaskoczona jego gwałtownym ruchem uniosła brwi, zaśmiała się
ironicznie i wstała. Złość kumulowała się w niej od porannego spotkania faceta,
z którym spędziła jedną z przyjemniejszych nocy w jej życiu z jego stałą
partnerką do teraz, momentu w którym ten sam facet standardowo próbuje całą
winę zrzucić na nią. Wybuchła.
- Posłuchaj mnie, Marek. Bo chyba się nie rozumiemy. Nie
pierwszy raz między nami doszło do zbliżenia. Okej, masz racje. Tym razem
posunęliśmy się trochę za daleko, ale jak widać Ty naturalnie znajdujesz
pocieszenie i schronienie w rękach Okońskiej. Nie wiem czego ode mnie
oczekujesz, może tego, że od poniedziałku do piątku będziesz z Marią, a w
weekendy ze mną, ale niestety muszę Cię zawieść – nie będzie tak. A teraz
wyjdź. – mówiąc to Agata żywo gestykulowała rękami, patrząc prosto w oczy
Dębskiego, który powoli wstał również nie spuszczając z niej wzroku. – Wyjdź. –
powtórzyła Agata. Twardo i stanowczo, tak jak potrafiła najlepiej. Marek
odwrócił się i wyszedł. Powoli zdawał sobie sprawę z tego w co się wpakował. Zamknął
za sobą drzwi, ale nie ruszył się dalej. W głowie miał ciągle słowa Agaty,
otworzył szerzej oczy, przetarł usta dłonią, poluzował krawat i gwałtownie
wszedł ponownie do gabinetu wspólniczki. Przybysz stała przy oknie i chyba nie
czuła nic. Ani smutku, ani ulgi. Odwróciła się natychmiast na odgłos
otwieranych drzwi. Dębski podszedł do niej i bez wahania mocno i energicznie
pocałował Agatę. Objął ją w tali i nie przestając jej całować przesunął ją do
ściany, biodrami mocno do niej przylegając. Całował wspólniczkę pewnie i namiętnie,
rękami odważnie zaczął podciągać koszulę Agaty. Ona oczywiście oddawała się
pocałunkom, za co była na siebie wściekła, a jednocześnie czuła ogromną
bezsilność wobec jego ust. – Zróbmy to tutaj – wyszeptał przez zęby Marek, zaczynając
rozpinać koszulę Agaty, całując ją po karku.
- Daj spokój, nie będę niczego z Tobą robiła. Nienawidzę
Cię, Dębski. – odpowiedziała przekomarzając się, przechylając głowę w bok i
tylko lekko przytrzymując dłoń Marka, żeby nie rozpinał jej dalej.
- Agata, telefon! Twój ojciec dzwo… - do pokoju Agaty wbiegł
Bartek z słuchawką w ręku. Na widok odpychanego Marka przez Przybysz z rozpiętą
do połowy koszulą poczuł, że robi się czerwony i zarazem skrępowany bardziej
niż sami zainteresowani – Dobra, nie przeszkadzajcie sobie. Powiem, że jesteś
zajęta. – powiedział na jednym wydechu młody adwokat i zamknął drzwi.
Dębski patrząc na przerażoną Agatę wybuchnął szczerym
śmiechem. Ona natomiast zapięła koszulę, poprawiła się, klepnęła Marka w ramie
i wymownym ruchem głowy pokazała mu, że ma wyjść. Wspólnik nie przestając się
śmiać podszedł jeszcze do niej, szybko pocałował ją w policzek i wyszedł.
Obydwoje siedzieli na swoich fotelach. Agata trochę przerażona tym, że zobaczył
ich Bartek i że zaraz na bank dowie się o wszystkim Dorota, kręciła się w kółko
i przegryzała wargę. Marek bardziej zrelaksowany i szczęśliwy. Znów
uśmiechnięty od ucha do ucha, wyciągnął telefon i wystukał wiadomość do
koleżanki z gabinetu obok „Na bardziej uroczą wspólniczkę nie mogłem trafić. Agata,
spokojnie! Przecież Bartek i Dorota pewnie od początku wróżyli nam wspólną
przyszłość J.
Twój ukochany Mareczek”. Czytając wiadomość Agata zaśmiała się, odłożyła
telefon do torebki i jak najszybciej, nic nie mówiąc do Bartka zmyła się na
spotkanie z klientem.
Nastał wieczór. Agata siedziała pod pościelą, jadła ulubione
herbatniki z czekoladą, piła herbatę miętową i oglądała jednym okiem program
kulinarny, a drugim co 5 sekund zerkała na telefon jakby z nadzieją, że zaraz
się odezwie. Nikt inny, jak oczywiście Dębski. „Odbiło mi, autentycznie mi odbiło. Przecież powinnam go nienawidzić, a
ja otwarcie przyznaje się sama przed sobą, że czekam na wiadomość od niego. I
jestem zła, że jeszcze jej nie dostałam.” Nagle dało się usłyszeć dźwięk
przychodzącej wiadomości. Agata rzuciła się na telefon i widząc na wyświetlaczu
„Dębski” poczuła dziwnie przyjemne uczucie w żołądku.
„ Jak mija wieczór, moja Julio? :) Masz partnera na
jutrzejszy Bal Adwokata? Mam nadzieję, że nie. Pewnie czuł by się źle siedząc samotnie
przy stoliku, podczas gdy Ty byłabyś ze mną królową parkietu. Do jutra,
dobranoc. Marek Romeo Dębski.” Agata odczytała wiadomość i roześmiała się
głośno. Przeczytała ją jeszcze z trzy razy, następnie włączyła budzik, zgasiła
światło i z uśmiechem na ustach zasnęła.
M.
Rewelacja!!! Czekam na dalszy ciąg i rozmowę Marka z Marią oraz na bal adwokatów!
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie ;) naprawdę bardzo mi się podoba ale mam jedno małe zastrzeżenie ... a właściwie to pytanie , wiem czepiam się może Ale dlaczego Marek zamiast podpisywać się Marek to podpisuje się Dębski ? Przecież skoro są z Agatą już dawno po imieniu i łączy ich jakaś zażyłość to znaczy coś więcej , to dlaczego tak jest w tym opowiadaniu ... Dziwne troszeczkę takie ale z tym Romeem to pojechałaś , tak troszkę mi to tu do niego nie pasuje ;) ale to dobre ... Naprawdę dobre
OdpowiedzUsuńSwietna historia. Bardzo dokladnie opisalas wszystkie watki, tak ze wszystko doskonale widzialam oczami wyobrazni, szczegolnie te konfrontance naszych bohaterow, ich pozniejsze, przerwane wtargnieciem Bartka zblizenie i SMS Marka, ten o kibicujacych im wspolnikach. Czekam na dalsze losy! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za wyrażanie swoich opinii. mega miło mi się je czyta, tym bardziej, że na stronie jest masa niesamowitych opowiadań! część 3 na poczcie u dziewczyn.
OdpowiedzUsuń