Tak, wiem miała być kolejna część opa, ale jest
jeszcze w fazie dopieszczania, więc potrzebuję jeszcze kilku dni... Na
osłodę mam coś zupełnie innego ;p Mam nadzieję, że nie jest tak
beznadziejne jak mi się wydaje ;<
Wszystkim życzę szczęśliwego 2014 roku, buziaki dla komentujących (i dla tych nie komentujących też :D)
Pukał już kilka razy.. bez skutku.
Zrezygnowany już miał zamiar odejść, gdy usłyszał powolny zgrzyt zamka. Jego
oczom ukazała się Agata przecierająca oczy. Miała na sobie ciemnoniebieską
sukienkę przed kolano i rozpuszczone włosy, była na boso. Zaspanym wzrokiem
spojrzała pytająco na Marka, jednak nie odezwała się. Marek oczarowany jej
wyglądem także zaniemówił i tylko dyskretnie
obrzucał spojrzeniem jej kruchą sylwetkę. W końcu tę niezręczną ciszę przerwał
Marek:
-Nie przeszkadzam?
-Ty? Nigdy!
Zwłaszcza o..1 w nocy – odpowiedziała w swoim stylu Agata – Wejdź jak już
jesteś, nie będziemy rozmawiać w drzwiach.
-Masz szczęście, że
dzisiaj jest piątek i nie muszę jutro wcześnie wstawać.
-Yy.. chyba dzisiaj
jest już sobota – uśmiechnął się Marek.
-Oj Dębski,
Dębski.. co za różnica.. Mów co masz mówić i spadaj, bo zabierasz mi sen.
-No więc chodzi o
sprawę państwa Kowalskich. Pojawiły się nowe okoliczności, a Ty co nieco wiesz
o ubezpieczeniach, więc pomyślałem, że mogłabyś mi pomóc..
-Aha. A niby jak
pan mecenas zamierza mnie skusić?
-Hymm niech
pomyślę.. może być TO? – to powiedziawszy wyciągnął zza pleców bukiecik
niezapominajek i wręczył zaskoczonej brunetce.
A to takie buty! -
Agata zaśmiała się radośnie –Pan mecenas zamierza mnie przekupić garścią
zwiędniętych chabazi?
-Na to wygląda, ale
mogę użyć jeszcze innych moich atrybutów specjalnie dla pani mecenas
: )
-Oh no dobrze,
zgadzam się. W takim razie usiądź, a ja przyniosę coś do picia.
Marek rozsiadł się
wygodnie na kanapie, a Agata po chwili wróciła ze szkłem i winem. Usiadła na
kanapie obok Marka i spytała:
-Dużo tam tego
masz? – kierując wzrok na przyniesioną przez Marka teczkę z dokumentami.
-Trochę się
nazbierało – odpowiedział rozlewając wino do szklanek i podając jedną z nich
Agacie.
-To za owocną
współpracę!- stuknęli się szklankami i zaczęli pracować nad sprawą.
Wbrew pozorom
poszło im w miarę sprawnie z pracą i opróżnianiem kolejnej butelki i po
niecałych dwóch godzinach wszystko było gotowe, lecz żadne z nich nie myślało o
zakończeniu tego spotkania.
Spowodowane było to
ilością alkoholu płynącego w ich żyłach, ale też tym, że wreszcie mogli pogadać
bez presji czasu i wspólników za ścianą. Obydwoje czuli się wyśmienicie w swoim
towarzystwie, nie szczędzili sobie uszczypliwości i wypowiedzi o dwuznacznym
zabarwieniu, co chwilę wybuchali niepohamowanym śmiechem. Dotąd rozmowa
dotyczyła przede wszystkim pracy, ale coraz częściej sięgali do tematów
osobistych. W końcu Marek stwierdził:
-Zasiedziałem się
trochę, będę się już zbierał. Dzięki za pomoc.
-Nie no co ty,
chyba nie będziesz jechał o tej porze sam do domu? Zostań u mnie, kanapa jest
wolna, więc jeśli chcesz to mogę Cię przenocować.
-Spokojnie, poradzę
sobie, a poza tym nie będę Ci robić kłopotu.
Agata pokręciła
głową.
-Mam Ci przypomnieć
co się stało z Twoją twarzą ostatnim razem?
-No dobra,
wygrałaś. Zostanę.
-No! – triumfalnie
zareagowała Agata. – Ale ja pierwsza zajmuję łazienkę!
-Okey, okey. Idź
się kąp, a ja sobie pościelę w tym czasie.
Agata poszła się
kąpać, ale z podekscytowania nową sytuacją jaką niewątpliwie było nocowanie
Marka zapomniała szlafroka z fotela. Niewiele myśląc zawołała Marka.
-Marek??
-Co?? Umyć pani
mecenas plecki? : ) – zaśmiał się wraz z Agatą.
-Mógłbyś podać mi
szlafrok? Zostawiłam go chyba na fotelu.
Chwilę później
drzwi do łazienki lekko się uchyliły i Agata zobaczyła wślizgującą się rękę
Marka ze szlafrokiem.
-Dzięki –
powiedziała i zabrała szlafrok.
-Nie ma sprawy.
Agata?
-Co?
-Ale z tymi plecami
to ja nie żartowałem!
-Ach tak? Czyżby?-
zaśmiała się brunetka. – Dziękuję, poradzę sobie.
-Jak chcesz..
Po kilkunastu
minutach Agata wyszła z łazienki rozczesując swoje włosy i roztaczając przy
okazji nieziemski zapach szamponu owocowego. Jak tylko Marek poczuł ową woń z
pośpiechem zamknął się w łazience i przemył twarz lodowatą wodą, by ostudzić
swoje zapędy. Nigdy nie ukrywał, że Agata bardzo go pociąga, ale nie chciał
zrobić czegoś czego by później żałował.
Gdy po chwili i on
wyszedł z łazienki w koszulce i w bokserkach, Agata mocno zagryzła wargę, by
okiełznać swoje grzeszne myśli.
-To dobranoc. –
wydusiła tylko z siebie.
-Dobranoc.-
odpowiedział Marek po czym położył się i zgasił światło. Agata w sypialni
zrobiła to samo, ale w przeciwieństwie do Marka, który już po chwili spał nie
mogła usnąć.
Nagle usłyszała
głośny trzask gdzieś w okolicach drzwi wejściowych, jednak zignorowała go. Gdy
po chwili powtórzył się wstała i po omacku podeszła do drzwi.
-Marek, to ty? –
odpowiedziała jej cisza.
Drżącymi rękami ze
strachu spojrzała przez wizjer, ale nikogo nie zobaczyła. Już miała się
odwracać, gdy dźwięk się powtórzył ze zwiększoną głośnością. Tym razem Marek
też się obudził i zdezorientowany próbował znaleźć kontakt, aby włączyć
światło.
-Marek? – pisnęła
cicho Agata.
-Agata? Co się
stało? Gdzie Ty jesteś?
-Tu, przy drzwiach.
-Poczekaj, już do
Ciebie idę. Psiakrew, gdzie Ty masz te kontakty? – w tym momencie natknął się
na jeden, ale ku jego zdziwieniu nie zadziałał. – Chyba żarówka się przepaliła
– stwierdził.
-Nie, Marek,
poczekaj, ja do Ciebie przyjdę. Przynajmniej trochę pamiętam gdzie co leży. –
zaczęła powoli iść w stronę pokoju.
-Gdzie jesteś? –
rzuciła w ciemną przestrzeń przed sobą. – Nie widzę Cię.
-Ja też Cię nie
widzę. – usłyszała już gdzieś bliżej.
Oboje powoli
przesuwali się do przodu, aż w pewnym momencie poczuli swoją obecność tuż obok.
Marek złapał Agatę delikatnie za ręce i sunął swoimi ciepłymi dłońmi w kierunku
jej ramion. Nie wiedział na ile może sobie pozwolić.
-Agata, cała się
trzęsiesz i masz lodowate ręce – bez wahania objął ją swoimi ramionami, a ona z
przyjemnością wtuliła się w niego ze zdziwieniem stwierdzając fakt iż nie miał
na sobie koszulki.
Gdy tak stali
napawając się swoją bliskością Marek poczuł coś mokrego na klacie. To były jej
łzy. Jej kruchym ciałem wstrząsały spazmy płaczu, płaczu, który dał upust
wszystkim emocjom nagromadzonym od dawna i chowanym przed światem. Nie wiedząc
jak zareagować trzymał ją w jeszcze mocniejszym uścisku i powoli głaskał po głowie,
a ona z ufnością wtuliła się i objęła go w pasie rękami.
-Hej, Agata, co się
dzieje? – pytał, lecz ona milczała – Spokojnie, jestem tutaj z Tobą – zaczął
muskać ustami jej włosy – Nie płacz już proszę..
Minęła dłuższa
chwila zanim Agata się uspokoiła. Powoli odsunęła swoją głowę i chciała
spojrzeć na jego twarz, lecz zobaczyła tylko ciemność. Nie zdając sobie sprawy
i małego odstępu zaczęła się przybliżać równocześnie z Markiem.
Gdy poczuli swoje
oddechy na policzkach ich serca przyspieszyły, a krew zaczęła krążyć szybciej.
Parę sekund później stykali się już nosami, a ich usta dzieliły milimetry.
-Marek, ja..
Paola
No powiem, że bardzo mi się to opowiadanie podoba<3. Właśnie tego mi brakuje i mam nadzieję, że niedługo będę mogła coś takiego zobaczyć w serialu:) Opo świetne i z niecierpliwością czekam na cedeka;-)
OdpowiedzUsuńPS Agata przytalująca się do Dębskiego bez koszulki<3 hmm...ile ja bym za coś takiego w serialu:* <3klata Dębskiego<3;-)
to jest genialne, wspaniałe <3 super się czytało *.* ciekawy pomysł, niebanalne teksty, taaak ta klata Dębskiego + "Psiakrew, gdzie Ty masz te kontakty?" rozwalające system XD ja chcę więęęęcej!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńta końcówka Marek znowu takim wsparciem, jak się wtuliła w niego, całował jej włosy - cudo <3
Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa :) Czytając takie pochwały uśmiech sam wykwita na twarzy i aż chce się pisać dalej. Bez Was pisanie traci sens... Wysyłam dużo mocnych uścisków :))
OdpowiedzUsuńPaola