Miłego czytania :)
D.
W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca.
Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć.
- Ehhh… - westchnął – Panie Marku, od czego ja
mam zacząć…
- Nie! To nie może być prawda! – krzyknął – Jak
mogliście do tego dopuścić?
- Spokojnie, nie to miałem na myśli. – lekarz
położył niepewnie dłoń na ramieniu prawnika– Chodzi o to, że pani Agata jest w
bardzo ciężkim stanie, stabilnym ale ciężkim. Przeszła operację, miała liczne
wewnętrzne obrażenia, jak na razie trzymamy ją w śpiączce. To silna kobieta,
cudem przeżyła, normalna osoba, która straciła taką sporą ilość krwi by nie
przeżyła. Pańska narzeczona miała sporo szczęścia, cięcia na nadgarstkach były
bardzo głębokie… - Marek już go dalej nie słuchał. W jego głowie jak mantra odbijały
się echem te dwa słowa, wypowiedziane przez doktora „Pańska narzeczona…”.
Doszło do niego, że tego właśnie by chciał „jego narzeczona Agata Przybysz”
albo trochę później „pani Agata Dębska”.
- „Czy to jest możliwe? Czy czasem nie
pospieszyłem się z wybieganiem w przód? Czy może zbyt odważne mam marzenia? Czy
ona czuje to samo do mnie?” – w jego głowie myśli toczyły bitwę, odszedł od
lekarza, usiadł na krześle i nie mówiąc nic Dorocie o stanie zdrowia Agaty,
pogrążył się w swoich przemyśleniach. – „Marek, weź się opamiętaj. Jak taka
wspaniała kobieta mogłaby zakochać się w takim nieudaczniku jakim Ty jesteś?
Może jednak spróbować? Może powiedzieć jej co czuję? Ale jak ja jej w oczy
spojrzę, po tym wszystkim? Ale przecież do odważnych świat należy.” Dorota! –
zwrócił się do Rudowłosej, która cały czas milczała. – Czy powinie… Ehh,
przepraszam, nie powiedziałem Ci co jest z Agatą. – przetarł dłońmi twarz – Jej
stan jest bardzo ciężki, ale stabilny. Przeszła operację, ale lekarze trzymają
ją dale w śpiączce… - mówił lekko ściszonym głosem, patrzył w podłogę, widać
było, że coś chce jej powiedzieć, że coś go gryzie.
- Dzięki Bogu, że żyje. – Mówiła przez łzy, nie
potrafiła sobie wyobrazić, że nie ma przy niej jej najlepszej przyjaciółki. –
Marek, zacząłeś coś mówić – odwróciła głowę w stronę przyjaciela – co chciałeś
na początku powiedzieć?
- To… ehhh… - wiedział, że musi się o to kogoś
zapytać, bo sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, bo wiedział, że jest
tchórzem - zanim przyszedł lekarz powiedziałem, że gdyby Agata nie przeżyła, to
bym sobie nigdy tego nie darował, bo jest dla mnie… bo ją po prostu kocham.
Chciałbym jej to powiedzieć, ale czy powinienem? Czy powinienem powiedzieć jej,
że jest moim całym światem, że kocham ją najbardziej na świecie? – głos drżał
mu co raz bardziej z każdym słowem. Jego czekoladowe oczy zaszły łzami. Łzami
pełnymi pytań, oczekiwania, łzami pełnymi miłości.
- Moje słowa nic tu nie dadzą. –
Rudowłosa widziała w jakim stanie był jej wspólnik, choć bardzo chciała, to nie
mogła mu pomóc. Nie potrafiła – Ty wiesz, co do niej czujesz. Myślę, że twoje
serce zna odpowiedź i wie co ma zrobić. Zrozum, nie mogę Ci powiedzieć co masz
robić, bo to ty, twoje serce najlepiej wie. Ja wiem, że chciałbyś usłyszeć ode
mnie konkretną odpowiedź, ale nie mogę ci pomóc. Poza tym, lekarze jeszcze jej
nie wybudzili – uśmiechnęła się niepewnie. Czemu akurat to powiedziała, to
ostatnie zdanie? Dla pokrzepienia? Dla pocieszenia? No właśnie, dlaczego?
Tego dnia żadne z nich nie
odwiedziło Agaty, nie mogło. Choć jej stan był stabilny, lekarze woleli dmuchać
na zimne, nikogo do niej nie wpuszczali.
- Proszę już iść - mówił spokojnie
lekarz - dzisiaj i tak państwo do niej nie wejdą, a nie ma sensu siedzieć
bezczynnie na korytarzu. Jakby się coś działo to
damy znać.
***
This Romeo is bleeding
But you can't see his blood
It's nothing but some feelings
That this old dog kicked up
It's been raining since you left me
Now I'm drowning in the flood
You see I've always been a fighter
But without you I give up
Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me
And I will love you, baby - Always
And I'll be there forever and a day - Always
I'll be there till the stars don't shine
Till the heavens burst and the words don't rhyme
And I know when I die, you'll be on my mind
And I'll love you always
This Romeo is bleeding
But you can't see his blood
It's nothing but some feelings
That this old dog kicked up
It's been raining since you left me
Now I'm drowning in the flood
You see I've always been a fighter
But without you I give up
Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me
And I will love you, baby - Always
And I'll be there forever and a day - Always
I'll be there till the stars don't shine
Till the heavens burst and the words don't rhyme
And I know when I die, you'll be on my mind
And I'll love you always
Bon
Jovi – Always
***
Szklanka za szklanką,
godzina za godziną, tak czas tej nocy płynął Markowi. Siedział w swoim
gabinecie zamyślony, smutny, pogrążony w ciszy Warszawy. Podszedł do okna,
patrzył, lecz nie widział. Patrzył lecz nic do niego nie docierało. „Dębski!
Przecież ty wiesz co masz robić! Nie potrzebujesz niczyjej zgody, opinii.
Kochasz ją? Kochasz ją jak nikogo nigdy nie kochałeś. Nie wyobrażasz sobie
przecież życia bez niej. Czy naprawdę potrzeba było tak wielkiej tragedii bym
rozumiał, że jest moim całym światem?...” Zgadza się, wiedział co ma zrobić,
Dorota jak zawsze miała rację. Oderwał się na moment od swoich myśli. Patrzył
teraz na zapłakaną Warszawę, zdawało się, że stolica płacze razem z nim, że
razem z nim przeżywa ten dzień.
Jest trzecia w nocy. Całe miasto, poza nim, śpi.
„Jak masz zamiar jej to powiedzieć, skoro jest w śpiączce? Może nie używaj
mowy? Przecież nie dasz rady. A może dasz?... Cholera, czemu to musi być takie
trudne?” – każda myśl, każde uczucie toczyło w nim wielką walkę. Rozum kazał
myśleć racjonalnie, a serce mówiło „Nie ważne jak jest. Nie ważne, czy śpi, czy
kontaktuje.”
***
Następnego dnia, w drodze do
szpitala, podjechał do kwiaciarni. Kupił największy bukiet jaki tylko mieli i
zawiózł do szpitala. Tego dnia można już było do niej wejść. Siedział przy
łóżku, piękny bukiet czerwonych róż stał na stoliku, a w bukiecie list. List
napisany przez niego, zawierający to co chciał jej powiedzieć. Tak było
prościej, wylać swoje uczucia na papier. Przynajmniej nie będzie musiał widzieć
jej miny, po tym jak go przeczyta, nie będzie upokorzony. Bynajmniej tak mu się
wydawało. Siedział przy łóżku i trzymał jej kościstą dłoń w swoich rękach,
głowę opartą miał o wiesz jej dłoni, serce waliło mu jak dzwon. Przesiedział
tak przy śpiącej Agacie cały dzień. Na nic się zdały pytania i prośby
pielęgniarek o odpoczynek, powrót do domu.
Nastał wieczór, chcąc nie chcą,
Marek musiał opuścić szpital. Z bólem serca odchodził od jej łóżka. Z wielką
tęsknotą jechał samochodem do domu. A w domu pustka, cisza, samotność i
powracające myśli o tamtym wydarzeniu.
***
Nastał ranek, spóźniony Dębski mknie przez
miasto swoim Jeep’em, był już spóźniony, zaspał, a za niecałe 15 minut ma mieć
rozprawę w sądzie. Bardzo żałował, że nie mógł być teraz z Agatą.
W tym samym czasie w szpitalu Agata
się obudziła. Rozejrzała się po Sali, dostrzegła bukiet stojący na szafce, a w
nim list.
Ciąg
dalszy nastąpi. ;)
Opowiadanie
troszkę dłuższe niż zwykle, chyba. Mam nadzieje, że mimo tego całego chaosu i
plątaniny, może niejasności, moje opo się spodobało. Komentarze mile widziane,
czy te negatywne, czy te pozytywne. A ja jeszcze raz proszę nasze mistrzynie o
zdradzenie tej tajemnicy, w jaki sposób wy takie cuda piszecie?
Duśka
Jeszcze
jedno, przepraszam za jakiekolwiek błędy, mam nadzieję, że mimo ich popełnienia
opo się spodobało.
:c chyba nikomu się nie podoba...
OdpowiedzUsuńmnie sie podoba czekam na ciag dalszy
OdpowiedzUsuńChociaż komuś... :) Dziękuję
UsuńTylko szkoda, że jedna osoba tak uważa ;) Nwm może więcej, ale jak ja czegoś nie przeczytam to nie uwierzę ;)
Może nasze mistrzynie nie wiedzą do kogo to jest kierowane? A więc tak, mistrzyniami są: E. Mycha, Paula, Daisy, Leszkowe love ;)
Oczywiście że sie podoba, dopiero pisze komentarz, bo oderwałam sie od tygodnia zawalonego ksiazkami. Opowiadanie cudeńko a zakończenie.. no nie ja Cie dopadne i udusze! Czemu w takim momencie :c pisz kochana jak najszybciej bo ja uschne z niecierpliwości! <3
OdpowiedzUsuńP.
A bo lubie jak zostaje mały niedosyt ;) Musze Ci powiedzieć, że piosenki lub cytaty ktore sie wstawia bardzo pomagają w pisaniu, przynajmniej mi ♥
UsuńWow! Mnie również nazywasz mistrzynią :o dziękuję, jakie wyróżnienie, nie wiedziałam, że ta apostrofa jest i do mnie kierowana <3
OdpowiedzUsuńDziękuję... dziękuję za to opowiadanie, że mogłam je przeczytać, bo jest niebywale piękne, ale dziękuję również za poprawienie mi humoru... ostatnio w ogóle tutaj nie wchodziłam zawalona nie tylko szkołą, ale i sprawami rodzinnymi... czytam, czytam i pierwsza moja reakcja ciebie pewnie też ubawi: "Ona walczy o życie, a ten chleje, typowy facet" xd <3 "Szklanka za szklanką, godzina za godziną, tak czas tej nocy płynął Markowi. "
Nic dodać, nic ująć, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo końcówka pozostawiająca w takiej niepewności <3
Ojejku ♥... dziękuje za te miłe słowa :* hahaha... tak ubawiła mnie Twoja reakcje :P chciałam zostawić coś na następną część ^^
Usuń