czwartek, 9 stycznia 2014
Opowiadanie Julki
Jak ja to mówię: nowa fanka = nowe opowiadanie :) Miłego czytania! :)
D.
- Maria, wstawaj. Już po siódmej, spóźnimy się do kancelarii.
- Jeszcze minutka, ale poczekaj - do Agaty zaczęły docierać słowa drugiej połówki - jaka Maria, co? Z nią mnie zdradzasz?
- Ty chyba zwariowałaś, po prostu się pomyliłem, a ty od razu aferę robisz. A teraz lepiej wstawaj, ja się klientom za spóźnienie nie będę tłumaczył.
- Tak, na pewno pomyłka. Nie rób ze mnie takiej kretynki. Dobrze o tym wiem, że mnie zdradzasz.
- Co ty sobie znowu ubzdurałaś. Ale skoro ty zawsze wiesz wszystko lepiej to porozmawiamy, ale po pracy. Na spokojnie, jak normalni ludzie.
- Oczywiście, bo praca najważniejsza. A zawsze mówiłeś, że to ja jestem pracoholiczką. Teraz wszystko jest ważniejsze ode mnie.
Tak było każdego dnia od około dwóch miesięcy. Kłócili się o wszystko, o to co zjedzą na śniadanie, o to jaki krawat nałoży Marek, czy o to kto zrobi zakupy. Nawet w kancelarii nie próbowali udawać, że wszystko jest dobrze. Oczywiście, wtedy gdy nie było Doroty, bo ona uważała ich za przykład świętości. Potem, po pracy, rozmawiali tak że było ich słychać na całym osiedlu. Dębski pakował się, a Agata na początku wyzywała go. Potem nie mając już sił, chowała się w kącie sypialni i płakała. Gdy tylko zobaczył to Marek, podchodził do niej, delikatnie całował i obiecywał że to już się nigdy nie powtórzy. Oczywiście do dnia kolejnego.
Tego dnia jednak było inaczej, bo Marek nigdy tak bardzo nie zaszedł Agacie za skórę. Nigdy nie pomylił jej imienia, co jest czynem śmiertelnym w jej oczach. Natomiast ona nigdy nie oskarżyła go o tak haniebny czyn, jakim jest zdrada osoby którą się kocha.
***
Około godziny 12:00 pani mecenas po wygranych dwóch rozprawach wybierała się na lunch z najlepszą przyjaciółką. Wybrały jak zawsze uroczą restauracyjkę w okolicy ich miejsca pracy.
- I co o tym sądzisz?
- Co? Przepraszam zamyśliłam się. - odpowiedziała zawstydzona Agata. Głupio jej było nie słuchać koleżanki.
- Co się dzieje, Agata? Od kilku dni cały czas tak się zachowujesz? Stało się coś?
- Nie, nic po prostu mam dużo pracy.
- Tak, bo na pewno ci uwierzę. Coś z Markiem?
- Mam dość. Czasami nawet nie chce mi się do domu wracać. Ciągle się kłócimy.
- Znam to. Tak samo było na początku z Wojtkiem.
- I co zrobiłaś, żeby to wszystko się zmieniło?
- Pomogły mi słowa mojej nauczycielki:
“Nigdy się nie poddawaj! Choćby brakowało Ci już sił. Nigdy! Bo pamiętaj… gdzieś tam daleko czeka na ciebie szczęście, o które warto było powalczyć.”
- Ja tak chyba nie potrafię.
- Każdy potrafi.
- Może masz racje. A teraz lecę po za chwilę mam rozprawę.
- Tylko pamiętaj nie poddawaj się, bo przez jedną głupotę możesz sobie zniszczyć całe życie.
- Ale ty się mądra zrobiłaś. Pa i dzięki za tą rozmowę, już wszystko wiem.
***
Po całym dniu, który poświęcił spotkaniom z klientami i sprawami w sądzie, wreszcie przekroczył próg domu. Rozebrał płaszcz, poczym udał się do łazienki. Nie zauważył nawet Agaty która siedziała w salonie na kanapie dzielnie już od kilku godzin czekając na męża.
- To już nawet mnie nie zauważasz? - krzyknęła w kierunku Marka.
- Przepraszam cię bardzo, chciałem tylko umyć ręce. Ale teraz o to będziemy się kłócić?
- Nie, chcę z tobą poważnie porozmawiać.
- Ooo,- Dębski udał zdziwienie - to coś nowego.
Julka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz