środa, 22 stycznia 2014

Start over cz.7

Chyba z godzinę przekładałam te myślniki ;o Nie ma się co dziwić, skoro to ma 10 stron z worda... Ale ile się tutaj dzieje ;o <3
No to miłego czytania :)

D.

Noc utuliła do snu wszystkich znajdującym się w domku, z wyjątkiem brunetki która patrzyła tępo w sufit bez żadnego sensu, nawet w jej głowie panowała pustka nic nie przemyślała, nic nie analizowała, nic nie wspominała. Spojrzała na wyświetlacz telefonu, brak jakichkolwiek połączeń i wiadomości. Zegarek w jej telefonie wskazywał drugą w nocy. Wiedziała, że nie zaśnie. Zwlekła się z łóżka i starała się bezszelestnie dostać do salonu. Czujnie śpiący Filip, na dźwięk upadającego przedmiotu, wstał z łóżka, sięgnął z szafki wiatrówkę i zaczął skradać się do pomieszczenia z którego dochodziły dźwięki podnoszonych i odstawianych rzeczy. W większości salonu panował półmrok, pozostała część salonu oświetlona była tańczącym w kominku ogniem. Brunetka klęczała przed kominkiem i dokładała drewna. Skradajacy się do salonu Filip, większość drogi pokonał bezszelestnie dopiero przechodząc przez próg podłoga pod ciężarem jego ciała zaskrzypiała. Oboje nerwowo zareagowali, Agata momentalnie się odwróciła a Filip uniósł wiatrówkę na nią.
- Nie strasz! - wrzuciła drewno do kominka
- Przepraszam. Myślałem, że ktoś się włamał - odłożył broń stawiając ją na fotelu - czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę - oparła się o plecami o fotel - a ty?
- Już mówiłem. Myślałem, że ktoś się włamał, ale to ty rozrabiałaś w salonie - uśmiechnął się - może tym razem się napijesz wina?
- Wina? - spojrzała na niego - Niech będzie, może butelka wina utuli mnie do snu.
- Zaraz wracam - zszedł do piwniczki po butelkę wina.
Po niespełna pięciu minutach wrócił z butelką wina i dwoma kieliszkami. Rozlał ciecz do kieliszków i podał jeden brunetce. Usiadł obok niej opierając się o plecami o filar. Początek ich rozmowy był trudny i ich rozmowa się wcale nie kleiła, ale im więcej wypitych kieliszków tym rozmowa stawała się bardziej ożywiona.
- Ciebie coś łączy z Markiem? - zapytał nagle
- Chyba się skończyło - uniosła butelkę - emmm...mówiłeś coś!? - zapytała niedosłysząc jego pytania
- Że idę po kolejną butelkę - jak powiedział tak zrobił tym razem przyniósł dwie. Ponownie rozlał ciecz do kieliszków i ponowił pytanie wcześniej zadane.
- Mnie z Markiem? Łączy jedynie wspólny zawód, kancelaria i prawie mamy wspólny gabinet, gdyby nie drzwi odgradzające nasze prywatne przestrzenie..
- Mnie raczej chodziło o uczucia..
- To nie wchodzi w grę, jestem emocjonalnie związana z mężczyzną z którym za pół roku mam wziąć ślub - pokazała mu palec z pierścionkiem, po czym napiła się wina - więc z Markiem nie łączy mnie nic prócz rzeczy wymienionych wcześniej i przyjaźni. A wy z Markiem, chyba długo się znacie co?
- No, jest kilkanaście lat wspomnień. Znam jego największe sekrety...
- Chyba coś się stało między wami.. - przerywając mu nagle palnęła.
- Czemu tak myślisz? - zapytał.
- Raczej przyjaciele kilkunastoletni utrzymują ze sobą jakikolwiek kontakt, spotykaja przy piwie, oglądają wspólnie mecze, swobodnie się czują przy sobie.. - umoczyła usta w cieczy nie spuszczając wzroku z Filipa.
- Wywnioskowałaś to bo..? - zapytał niepewnie.
- Jedynymi osobami z którymi Marek rozmawia są klienci i jego partnerka, w mieszkaniu raczej by z Tobą też nie rozmawiał. Zwłaszcza przy Marii, na piwo by sie z Tobą umawiał jakby był jeszcze w kancelarii wtedy mógłby naściemniać Marii, że musi zostać w kancelarii, meczów nie oglądał gdzieś od trzech lat, sądząc po brakach w informacjach podczas rozmów z moim ojcem, no i jak przechodziłam przez salon prędzej pomyślałabym, oczywiście gdybym was nie znała, że Dorota to twoja przyjaciółka a Marek to jej kolega z pracy.. - Filip zdumiony jej wypowiedzą otworzył szerzej usta.
- Masz rację jakieś cztery lata temu był incydent który odbił się na naszej przyjaźni.. - nalał ciecz do szkła.
- Poznałabym z chęcią powód rozpadnięcia się przyjaźni. W dodatku męskiej.
- Naprawdę chcesz o tym słuchać.. - brunetka przytaknęła -..istnieje zasada w przyjaźni zawówno męskiej jak i żeńskiej, że osoba trzecia płci przeciwnej w naszym przypadku kobieta, w waszym mężczyzna nie poróżni przyjaciół.
- Poróżniła was kobieta? Jak do tego doszło ?
- Pewnego wrześniowego poranka postanowiliśmy z Markiem wybrać się na tenisa..- spojrzał na nią i poradził jej -..jeżeli będzie chciał z Tobą grać, wcześniej się zakładając o cokolwiek nie graj z nim, to jest świetny aktor najpierw w setach wygrasz z nim 6:0 a potem w następnych dwoch zmiażdży Cie do zera, ale wróćmy do opowieści. Na korcie jak to na korcie, znalazło się kilkunasto ważniaków w tych białych strojach udających, że potrafią grać. Na korcie obok grał prezez jednej z większych Warszawskich firm z inwestorem, ich główną atrakcją, ale nie tylko ich nam też niezwyle podobała się atrakcyjna brunetka, która była instruktorką tenisa. Te staruchy w garniakach śliniłty się na jej widok - Agata uważnie wsłuchiwała się w każde słowo wypowiedziane z jego ust - ale to nie jest ważne, następnego dnia Marek wpadł na genialny pomysł zapisu się na lekcje tenisa u tej panny. Po tygodniu zniecierpliwienia wreszcie stanął na korcie a jako iż to dobry aktor, udawał kaleczniaka nie potrafiejącego trafić w piłeczke byle tylko instruktorka dotknęła jego ciała. Wykupywał codziennie kolejne lekcje, zamiast zwyczajnie umówić się z nią na kolacje. Jako jego najlepszy przyjaciel postanowiłem zadziałać i zaprosiłem ją by towarzyszyła nam w sobotni wieczór w jednym z warszawskich klubów. Zgodziła się i wtedy nieświadom niczego wpadłem w koło bez wyjścia. Jemu podobała się ona, jej spodobałem się ja, a ja nie mogłem tego zrobić przyjacielowi..
- Ale zrobiłeś? - zapytała kończąc drugą butelkę
- Nie, kiedy on wyszedł do toalety. Ada zbliżyła się do mnie i zaproponowała taniec. W tańcu wyznała, że pociągają ją meżczyźni bezpośredni, którzy od razu mówią co myślą tacy jak ja, a nie tacy jak Dębski który najpierw udaje kaleczniaka, aby zbliżyć się do niej. Wtedy Marek był świadkiem tego jak w tym klubie podczas tańca Ada mnie pocałowała..i to był czuły punkt przyjaźni. Z dnia na dzień było coraz gorzej, Marek natępnie poznał Marie, ja wyjechałem tutaj..i nie utrzymywaliśmy kontaktu.
- Czemu wyjechałeś?
- Po prostu taki domek był moim marzeniem od lat, móc wyjść na taras spojrzeć na horyzont podczas zachodu jak i wschodu słońca, wdychać te górskie powietrze, od zawsze góry były moim drugim domem, jestem zbyt prostym człowiekiem jak na wielkie Warszawskie życie.. - spojrzał na Agatę, jej oczy świeciły blaskiem płonącego ognia.
- Trochę smutna historia - odstawiła kieliszek.
- Trochę..
- Szkoda, że to się tak skończyło.
- Wiesz co było najlepsze? Ada wiedziała, że Marek udaje..- dorzucił drewna do kominka, powieki Agaty zaczęły opadać, aż zasnęła. On odwrócił się i uśmiechnął się widząc śpiącą Agatę. Wziął ją ostrożnie na ręce i zaniósł do pokoju. Ułożył ją w łóżku i sam zmęczony udał się do swojego pokoju spać.

***

Rankiem obudził go budzik, zaklnął pod nosem. Zwlekł się z łóżka i przeciągnął się zmierzając do łazienki. Wziął krótki, ale jakże pobudzający prysznic. Mijając salon ujrzał leżący na kanapie szlafrok Agaty, trzy walające się puste butelki wina i dwa kieliszki. Wziął najpierw szlafrok brunetki i zaniósł jej do pokoju. W tym czasie Marek chcąc sprawdzić samopoczucie Przybysz, zszedł na dół i szedł do jej pokoju. Filip odłożył szlafrok na wiklinowe krzesło. Marek stanął przed jej drzwiami chciał już zapukać, kiedy w drzwiach stanął w samych bokserkach Filip. Marek spojrzał na stojącego w drzwiach przyjaciela i odchodząc machnął ręką. Dąbrowski przypadkowo trzasnął drzwiami zbudzając przy tym Agatę. Brunetka wstała z wielkim trudem trzymając się za głowe wyszła z pokoju i weszła do salonu, w którym obecnie przebywali obaj panowie. Butelki podnoszone przez Filipa odbiły sie od siebie i wydały specyficzny dźwięk.
- Nie tak głośno głowa mi pęka - rzekła i obaj panowie spojrzeli na stojącą w progu Agatę
- Chyba długą pani mecenas miała noc - rzekł dokryzając jej. Filip spojrzał pogardliwie na Marka.
- Nie mogłam zasnąć , Filip potem też nie to wypiliśmy po lampce - spojrzała na puste butelki - po butelce wina..
- Co za zbieg okolicznoności oboje spać nie mogliście..- Marek nerwowo skakał między kanałami. Agata mimo złego samopoczucia rozumiała insunuacje kierowane w jej jak i Filipa stronę.
- Dębski, Dębski, Dębski.. - podeszła do niego i szepnęła mu na ucho -..nie jestem Adą. Marek spojrzał na nią chcąc już coś powiedzieć, ale Agata przerwała mu kończąc resztę jej wypowiedzi.
- Nie zapominaj, że jestem zaręczona - oddaliła się w poszukiwaniu jakiej kolwiek tabletki na ból głowy. Marek spojrzał na Filipa.
- Powiedziałeś jej? - zapytał marszcząc czoło
- Ona sama zgadła, że jest między nami napięcie.
- To nie powód żeby jej mówić! - pogrozil mu palcem - jeżeli powiesz jej coś jeszcze..
- Czemu zależy Ci na utrzymaniu sekretów z młodości, przecież co ją może obchodzić, że będąc z Magdą na boku miałeś dwie inne, co ją obchodzi Ada.. skoro ona ich nawet nie zna, i zresztą jest twoją wspólniczką.. - do salonu weszła Agata śmiejąc się pod nosem szła do swojego pokoju - o Agata, czy obchodzi Cię co Marek robił w przeszłości?
- Nie - powiedziała poważnie, po czym uśmiechnęła się - ale znałam pana z tej strony mecenasie Dębski. Puściła mu oczko i zniknęła za rogiem.
- Widzisz mówiłem, że jej to nie obchodzi. Jak zwykle panikujesz i wyolbrzymiasz sprawę, tak samo było z Adą. To ona mnie pocałowała, a nie ja ją. Zresztą ile razy będę Ci to tłumaczył.
Minął go i wyszedł na zewnątrz wyrzucić puste butelki po winie. Marek usiadł na kanapie z lampką wina i przeglądał akta. Schodząca z góry Dorota prowadziła rozmowę z mężem, po zakończonej rozmowie dołączyła do Marka i pomogła mu analizować dokumenty. Po kwadransie dołączyła do nich odświeżona i ożywiona Agata w towarzystwie Filipa. Marek zacisnął pięść tak że jego kostki zbielały. - Przypominam, że jesteśmy w pracy nie na wakacjach - rzekł oschło Dębski przyglądając się rozbawionej Agacie i Filipowi.
- Przypominam, że nie prosiłam o ten wyjazd. Zostałam do niego zmuszona, zresztą skoro jesteśmy w pracy to chyba nie przyzwoicie jest pic w godzinach pracy zwłaszcza tak wczesnych - dogryzła mu brunetka.
- Nie prowadzę więc lampka wina mi nie zaszkodzi - uśmiechnął się do niej sztucznie.
- Żeby to się tylko na lampce skończyło - powiedziała już ciszej.
- Co powiedziałas? - zapytał
- Nic, nic.
- Nie no powiedz, z chęcią się dowiem co tam burczałaś pod nosem - rzekł złośliwie.
- Wspomniałam coś, że jesteś gburem i bufonem. Prawda Filip? - spojrzała na Dąbrowskiego. On zmieszany przytaknął i podał Agacie leżace na stole akta.
Nie minął kwadrans a brunetka znalazła haczyk prowadzący do wygranej. Rzuciła akta Dębskiemu pod nos.
- Mam nadzieje, że teraz sobie poradzicie a ja mogę wrócić do Warszawy? - zapytała.
- Zostajesz - odrzekł krótko nie unosząc nawet na nią wzroku - i nie zachowuj się jak nastolatka, w okresie buntu, bo naprawdę na mnie to nie działa.
- Kto tutaj się zachowuje jak nastolatka w okresie buntu!? To ty na wejściu chłodno stwierdziłeś, że jesteśmy w pracy a nie na wakacjach mimo, że sam piłeś wino i przypominam Ci nie jesteś moim szefem, żeby mi rozkazywać.
- Możecie przestać? Oboje zachowujecie się niedojrzale, i wy siebie dorosłymi nazywacie? Po prostu przez resztę dni nie wchodźcie sobie w drogę i sprawa załatwiona.
- Masz to jak w banku! - spojrzała na Dębskiego
- I vice versa! - spojrzał na odchodzącą Agatę. Filip spoglądał to raz na Marka, to na odchodzącą Agatę.


Warszawa pokrywała się gęstymi burzowymi chmurami. W kawiarence siedziała dwójka przyjaciół.
- Może dzisiaj wyskoczymy na jakiegoś drinka?
- Kusząca propozycja - rzekła Okońska
- O siódmej? - Maria przytaknęła i spojrzała na zegarek.
- Muszę lecieć na rozprawę do później - wyszła z kawiarni zostawiając Krzysztofa samego.
W tym czasie w kancelarii Bartek i Aniela siedząc w konferencyjnej zajadali pizze.
- Chcesz mojej? - zapytała Aniela z głową opartą o jego ramię.
- A ty mojej? - spojrzał na nią.
- Jeszcze pytasz - zabrała mu z ręki kawałek jego pizzy, i dała mu jej.
- Cisza i spokój jak nie ma..
- Dębskiego - uprzedziła go - taki nerwowy jest.
- Myślisz, że Agata i Marek wiedzą, że Krzysiek i Maria spotykają się wieczorami?
- Chodzi Ci o wczorajszy teatr?
- Najpierw spotkali się tutaj w kancelarii, następnie widziałem ich w kinie a wczoraj w teatrze.. - spojrzał na nią - ..myślisz, że mają romans?
- Może po prostu są przyjaciółmi?
- Przyjaciółmi na pewno! Przecież za pół roku wesele Agaty i Krzysztofa, nie zdradziłby jej przecież..- równocześnie spojrzeli na siebie i tak jakby czytali w swoich myślach zerwali się z krzesełek - ty szukasz wszystkiego o prokurator Okońskiej, ja zajmę się komisarzem Majewskim. W ciszy panującej w kancelarii słychać było tylko stukanie w klawiaturę i klikanie myszki.

***

Mijali się bez słowa na korytarzu, w jadalni i salonie siadali od siebie jak najdalej. Nawet na siebie nie zerkali. Tak jakby dla siebie przestali istnieć.
- O której jutro rozprawa? - zapytała przerywając ciszę
- Dziesiątej - Dębski i Przybysz odpowiedzieli jej równocześnie. Natomiast Dorota z Filipem uśmiechnęli się do siebie.
- Wina? - tym razem ciszę przerwał Filip
- Tak poproszę - znów obrażeni na siebie prawnicy odpowiedzieli równocześnie. Dorota poswstrzymywała się od wybuchu śmiechu.
- Długo to będzie jeszcze trwać? - zapytała się spoglądając to na Marka to na Agatę.
- Co? - ponownie odpowiedzieli równocześnie, brunetka poirytowana tym zwróciła się twarzą do Dębskiego. On zrobił to samo - możesz przestać?
- Znów to robisz! - uniosła się, kiedy kolejne słowo powiedzieli równocześnie.
- Ja? Chyba mylisz mnie ze sobą.. - krzyknął.
- Idź wstań prawą nogą Dębski, albo idź irytuj kogoś innego - wstała od stołu i wyszła na zewnątrz. Marek również odszedł od stołu i wszedł na górę.
- Ja z nim, ty z nią? - zapytał Filip
- Ona mi nic nie powie.. - wbiła widelec ze złością w ziemniaka
- W takim razie mam pomysł.. - powiedział jej cały plan na ucho. Po czym przybili piątkę.

***

Do kancelarii weszła blondynka, Bartek nie odrywając wzroku z ekranu monitora rzekł automatycznie :
- Przepraszamy już nie przyjmujemy proszę przyjść w poniedziałek - rzekł.
- Bartek to ja..- odrzekła blondynka
- Proszę przyjść w poniedziałek, i mi nie przeszkadzać, jak widać jestem zaję..- uniósł wzrok na kobiete która paznokciami jeździła po jego dłoni spoczywającej na myszce
- Justyna?
Aniela siedząca obok, położyła dłoń na jego udzie.
- Bartek mógłbyś tutaj zerknąć? - Justynie nie uszła uwadzę dłoń Anieli, która ściskała mocniej jego udo. Bartek momentalnie przejechał na fotelu obok Anieli obejmując ją ramieniem zerkał to na ekran to w błekit jej tęczówek. Chrząknięciem przerwała im Justyna.
- A ty jeszcze tutaj jesteś? - zapytała Aniela
- Jak widać..- posłała jej mordercze spojrzenie, po czym zrobiła maślane oczy do Janowskiego, który błądził myślami gdzieś między błękitem tęczówek, a dłoni na jego udzie - organizuje jutro imprezę będą wszyscy z naszego roku, może wpadniesz?
- Zobaczę - uśmiechnął się odruchowo.
- Przyjdzie na pewno! - zwrócila się do Justyny, Bartek oprzytomniał posyłając Anieli pytające spojrzenie - Nie pracuje jutro więc przyjdzie.
- No to fajnie, do jutra! - wyszła z kancelarii.
- Będę na pewno? Zrobiłbym wszystko by nie wylądować z nią na imprezie, w jednym pomieszczeniu, próbuje jej unikać a ty mnie jeszcze do niej na impreze wpychasz.
- Chyba zapomniałam dodać, że będziesz z towarzyszką - uśmiechnęła się - chyba nie będzie zła? No i o ile ty chcesz - spojrzała na niego.
- Masz na myśli siebie? - ona przytaknęła z uśmiechem
- WCHODZĘ W TO!
- Oj Bartuś Bartuś, znalazłeś coś? - Stoimy na tym, że chodzili razem do szkoły..
- Może zadzwonimy do jakiegoś znajomego ich?
- I co im powiesz?
- Coś się wymyśli - uśmiechnęła się - jak zawsze!
W tym czasie do wieczornego wyjścia szykował się Krzysztof. Maria siedziała z albumem zdjęć w swoim pokoju u rodziców, przeglądała szkolny album. Zerknęła automatycznie na zegarek i rzucając album w kąt ubrała w pośpiechu szpilki i opuściła dom. Po godzinie spotkali się przed kamienicą Krzysztofa i stamtąd udali się do klubu.
- Wyglądasz pięknie! - uśmiechnął się wychodząc z taksówki.
- Dziękuje - weszli do klubu, zasiedli przy najbardziej odosobnionym stoliku - twoja narzeczona naprawdę nie ma nic przeciwko?
- Wyjście z przyjaciółką to przecież nie zdrada - zamówił kamikadze na wstępie - no to za przyjaźń?
- Za przyjaźń - wypili niebieską ciecz z kieliszka.
- Wyglądasz na przygnębioną - spojrzał na blondynkę kładąc dłoń na jej udzie i jeżdżąc po nim. Maria przygryzła wargę próbując ukryć jak podoba jej się ta pieszczota.
- Po prostu mój związek się sypie - spuściła głowę.
- Nie tylko twój..- przymknął powieki ze złości na samo wspomnienie kłótni z Agatą -..sądzę, że mojego nie da się już uratować.
- Więc wypijmy teraz za nieszczęście które próbuje nam dokopać, może tym razem po wściekłym psie? - Krzysztof przytaknął i po chwili barman przyniósł po kieliszku dla obojga. Pustych kieliszków przybywało na stole, i ponury nastroj znikał z ich dusz, zastępując szczęściem.
- Przeproszę Cię na chwilę, idę zapalić - ucałował jej dłoń i udał się do palarnii. Po chwili dołączyła do niego chwiejąca się na nogach blondynka.
- Zastanawiam się czy pamiętasz jak się pali jeszcze na studenta? - uśmiechnęła się do niego
- A co chcesz sprawdzić? - zbliżył się do niej, nie czekając na jej odpowiedź zaciągnął się dymem, i przywarł wargami do jej warg, wypuszczając kłęby dymu wprost do jej ust. Blondynka wypuściła dym robiąc różnych wielkości kółeczka. Świat jej zawirował i straciła równowagę wpadając wprost w jego ramiona.
- Chyba już pójdziemy - pomógł jej wrócić do pionu. Odgasił w popielniczce papieros i wyszli z klubu. Szli pod rękę spacerując ulicami Warszawy.
- Niech to szlag! - stanęła przeszukując torbę - zostawiłam kluczę od domu w samochodzie.
- No to wsiadaj pojedziemy pod kamienicę, i wrócisz do rodziców - wsiedli do taksówki. Wysiadając blondynka zapłaciła taksówkarzowi tak by Krzysztof nie zobaczył i wysiadła z taksówki. Odeszła kawałek i taksówkarz odjechał.
- Cholera jasna! - udawała przygnębioną
- Mieliśmy przejażdżkę za darmo - uśmiechnął się do niej odpalając papierosa.
- No właśnie nie, poprosiłam by poczekał i zapłaciłam mu z góry - spuściła głowę.
- Marysiu czy ty się nigdy nie nauczysz? - wypuścił powietrze z dymem.
- Teraz już mam nauczkę - oparła się o samochod i spojrzała na niego - znów palisz?
- A co chcesz też? - wyciągnął paczkę
- Nie chcę całego - zmarszczyła czoło.
- Na studenta? - spojrzał na nią i zrobił krok do przodu. Następnie kolejny i kolejny, aż był tak blisko, że przywarł ustami i wpuścił dym do jej ust. Ona nie odrywając ust od niego, wypuściła dym nosem i splotła dłonie wokół jego karku. Patrzyli sobie w oczy spokojnie oddychając.
- Widzę, że ciągle masz ten łańcuszek ode mnie.
- Zawsze go przy sobie noszę - wyszeptała wprost do jego warg - byś ty zawsze był przy mnie.
- Żałujesz, że to wszystko tak się stało?
- Nie - spojrzała w jego oczy - a wiesz czemu?
- Nie wiem - objął ją w talii.
- Bo nigdy nie przestałam Cię kochać.. - jeździła opuszkami palców po jego karku - ..i myślę, że to wszystko musiało się stać, byśmy pokochali się jeszcze bardziej, byśmy byli dla siebie tlenem...by nasze serca biły tylko dla nas.
- Przecież jesteśmy w związkach - milimetrowo się od niej odsunął.
- Pieprzyć te związki na te jedną noc. Ponieśmy się naszemy porządaniu, niech nasze zmysły nad nami górują, niech ta noc będzie nasza - pocałowała go i długo nie musiała czekać na odwzajemnienie.
Całował ją zachłannie i łapczywie tak jakby bał sie, że ta noc będzie najkrótrzą w jego życiu. Wjechali na góre windą otworzyli drzwi do mieszkana i weszli do środka.
- Pozwól, że skorzystam z toalety - oderwała się od jego ust i zniknęła za drzwiami łazienki. Krzysztof w pośpiechu chował wszystkie zdjęcia Agaty. Po kilku minutach z łazienki wyszła Maria. Podeszła do niego i od razu przywarła do jego warg. Przeszli do sypialni tam Krzysztof został rzucony na łóżko. Blondynka usiadła rozkrokiem na jego kolanach. Jej niebieska sukienka odsłoniła jej koronkową bieliznę. Maria ściągnęła koszulkę Krzysztofa odsłaniając jego klatę. Jeździła paznokciami po jego skórze zostawiając czerwone ślady. Ich pozycje zmieniły się i teraz to Krzysztof był tym na górze. Zsunął z jej ciała sukienkę i miał pełen dostęp do jej ciała. Jeździł chłodną dłonią po jej rozgrzanym ciele, następnie zsunął jedno ramiączko z ramienia, i kolejne z drugiego ramienia. Całował jej obojczyk i szyję sprawiając jej przy tym najwięcej przyjemności. Okryli się kołdrą kończąc gre wstępną igraszkowali co jakiś czas piszcząc z podniecenia, bądź jęcząc z przyjemności. W tym czasie gdzieś na górskiej skarpie siedziała brumetka co rusz zerkając na pierścionek i czując przeszywający ból, którego nie znała przyczyny. Rozbrzmiał jej telefon, spojrzała na wyświetlacz nie chciała z nikim rozmawiać chciała pobyć sama ze sobą. Nie rozumiała zachowania Marka, którego jeszcze niedawno uważała za przyjaciela a teraz zachowuje się jak skończony idiota.
Po kolejnej próbie Doroty skontaktowania się z Agatą wreszcie brunetka odebrała.
- Halo?
- No wreszcie - powiedziała poddenerwowan rudowłosa - myślałam, że chatkę siedmiu krasnoludków znalazłaś i się wprowadziłaś do nich zostając ich królewną śnieżką, albo że Cie jakiś wilk pożarł - rzekła rozbawiona.
- Dorotko kochanie proponuje odstawic kreskówki bo majaczysz - uśmiechnęła się - coś pilnego, że dzwonisz?
- Wracaj natychmiast bijatyka..- udawała, że jej przerywa -..krew..
- Halo Dorota?
- Agata słyszysz mnie? - rudowłosa się rozłączyła. Mecenas Przybysz natychmiast wstała i kierowała się z powrotem do domku. W tym czasie w domku Filip z Dorotą przybili sobie piątke. Z piwniczki dochodził męski stanowczy głos.
- Do cholery jasnej to nie jest śmieszne, wypuśćcie mnie.. - uderzał pięścią o drewniane drzwi Marek. Filip widząc zbliżającą się za oknem brunetkę szybko zareagował próbując uciszyć Marka.
- Marek zgubiłem klucz, zapasowy jest w tej skrzyni brązowej widzisz ją?
- No widzę.. - zszedł po schodkach -..ale jak go tam nie znajde to się policzę z Tobą jak wyjdę.
- Na pewno tam będzie - powstrzymywał śmiech. Do domku weszła Agata zasupując rudą pytaniami.
- Spokojnie, mam pomysł napijmy się wina i wszystko Ci wyjaśnimy, co ty na to?
- No dobra - Agata ściągnęła marynarkę i powiesiła na wieszak.
- To weź jak możesz skocz po wino, ja przygotuje kieliszki - rzekł Filip. Agata otworzyła drzwi do piwniczki i zaczęła schodzić po schodach, kiedy z dołu usłyszała podejrzany dźwięk. Chciała wrócić, ale towarzysze z góry zatrzasnęli za nią drzwi przekręcając klucz.
- Myślisz, że sie nie pozabijają?
- Albo się pogodzą, albo nie będą do siebie odzywać - uśmiechnął się - nie zmarzną, bo przygotowałem koce. Wina mają pod dostatkiem, i nawet przygotowałem im posiłek w koszyku mają prowiant - rzekł wchodząc do kuchni.
Agata po kolejnej probie wydostania się na zewnątrz, zeszła bezszelestnie na dół. Biorąc pierwszą lepszą butelkę skradała się do miejsca z którego dochodziły dźwięki. Chciała już uderzyć w potylicę, ale powstrzymała się w ostatniej chwili rozpoznając błękit koszuli.
- Marek? Co ty tu robisz?
- Mógłbym zadać to samo pytanie..
- Spytałam pierwsza - odstawiła butelkę i spojrzała na niego mrużąc oczy.
- Spytałam pierwsza - powtórzył po niej, następnie wstał i minął ją podchodząc do drugiej skrzynki - zachowujesz się jak pięciolatka.
- Możesz przestać mnie oceniać? - rzuciła w niego pudełkiem od zapałek
- Najwyższy czas żebyś spojrzał na siebie..
- Muszę uświadomić Ci jak się zachowujesz, bo nie zachowujesz się normalnie..
- Dobrze, że ty świecisz przykładem.. - usiadła na skrzynce i stukała paznokciami o drewniane ścianki skrzyni. Po kwadransie panujących drażniących dźwięków stukania paznokciami Marek poirytowany spojrzał na nią.
- Możesz przestać? - Agata widząc jak bardzo go to denerwuje z przyjemnością i satysfakcją uderzała jeszcze mocniej przy czym dźwięki nasilały się jeszcze bardziej - Robisz to specjalnie prawda?
- Chyba sobie kpisz - spojrzała przelotnie na niego - myślisz, że robię Ci na złość? Musisz zmienić mniemamie o sobie, bo pępkiem świata nie jesteś.
- No to przestań stukać.
- Przeszkadza Ci to? - spojrzała na niego
- Gdyby nie przeszkadzało, nie zwróciłbym Ci uwagi.
- No widzisz, mi to nie przeszkadza - Agata stanęła przy regale z winem stukając teraz w niego paznokciami.
Zdenerwowany i poirytowany Dębski podszedł do niej chwycił ją za nadgarstki i przycisnął do ściany. Patrzył wprost w jej oczy. Oczy które przepełnione były wszystkimi możliwymi emocjami. Jej intensywny zapach jej perfum drażnił jego nozdrza. Jej luźna koszulka zsunęła się z jej ramienia odsłaniając obojczyk. Po jego ciele przeszedł dreszcz podniecenia. Patrzył wciąż na nią i cała złość gdzieś przeminęła. Puścił jej nadgarstki ale mimo to jej ciało wciąż przytwierdzone bylo do ściany. Jej niesforna kosmyki włosów opadały na jej twarz, twarz wyrażającą gniew i złość. Przejechał opuszkami palców po jej policzku odgarniając kosmyki włosów za jej ucho. Jej malinowe usta prosiły wręcz o pocałunek, jej oczy wyrażały teraz niepewność, jej ciało drżało na każdy jego dotyk. Położył dłoń na jej talii i przysunął się jeszcze bliżej niej. Jej oddech przyśpieszył badała każdy jego ruch. Zbliżył się do niej ustami wcześniej hipnotyzował wzrokiem. Przywarł do niej wargami, ona stała jeszcze chwilę oszołomiona po czym odwzajemniła jego pocałunek. Splotła dłonie na jego karku. Po chwili brunetka oprzytomniała i oderwała usta od jego ust.
- Nie możemy - szepnęła spod przymkniętych powiek - to jest niestosowne.
- Mhm - ponownie zatopił w niej usta, ona mimo wszystko odwzajemniła. Dłoń Marka wędrowała po jej udzie które uniósł do góry. Byli tak blisko, że czuli bicie serc. Agata ponownie oprzytomniała i odsunęła go.
- Mówie poważnie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Oboje kogos mamy, a ja za pół roku wychodzę za mąż - spojrzała na niego. Jego oczy iskrzyły się, od kiedy go poznała nigdy nie widziała by jego oczy były takie roziskrzone. Marek przytaknął poprawiając krawat. Otworzył jedną butelkę wina i rozlał do dwóch kieliszków.
- Czyli wychodzisz za Krzysztofa? - przełknął ślinę wraz z czerwoną cieczą.
- No - stuknęła w jego kieliszek
- Myślę, że po tym co się stało nie powinnaś wychodzic za niego - spojrzał na nią.
- Po tym co się stało? Co masz na myśli? Jeśli o ten pocałunek to..
- nie raczej mi chodzi..ty i Filip.. zeszłej nocy - odwrócił wzrok, Agata wybuchła śmiechem.
- Ty chyba nie myślisz, że ja zdradziłam Krzysztofa z Filipem?
- A nie zdradziłaś? - zapytał i czuł sie coraz bardziej głupio.
- Nie! Czemu tak pomyślałeś? - Rano jak chciałem sprawdzić co u Ciebie, on wyszedł w samych bokserkach z twojego pokoju, no i myślałem, że wy coś tego..i.. - przerwał.
- I co? - spojrzała na niego ponaglając by dokończył.
- Nic, po prostu..
- Mecenas Dębski był zazdrosny! - uśmiechnęła się
- Nie skąd..
- Byłeś zazdrosny, byłeś zazdrosny.. - podśpiewując mówiła.
- Nie byłem zazdrosny, nie mógłbym być zazdrosny o przyjaciółkę, po prostu pomyślałem, że zachował się w stosunku do Ciebie nie fair Filip..
- Byłeś zazdrosny. - szepnęła i upiła łyk wina. Jej ciało przeszedł dreszcz zimna.
- Zimno Ci? - zapytał
- Troszkę - na jej odkrytych ramionach i dekoldzie - zwłaszcza tam Dębski skupił swój wzrok - pojawiła się gęsia skórka. Marek sięgnął bliższą ręką koc i okrył ją
- a Tobie nie jest zimno?
- Nie - uśmiechnął się. Agata chwyciła jego dłoń.
- Kłamczuch! Jesteś lodowaty! - pociągnęła go do siebie - nie pozwole Ci marznąć, choć znajdzie sie miejsce i dla Ciebie.
Marek usiadł obok niej i brunetka przykryła go kocem.
- Muszę się jakoś odwdzięczyć za te przykrywanie mnie w kancelarii - spojrzała na niego.
- Skąd wiesz, że to ja? - zapytał zaskoczony.
- Raz Cie przyłapałam - poslała mu perlisty uśmiech, on natomiast zaczął gilgotać ją jego lodowatymi dłonmi. Przybysz pisnęła.
- Nawet nic nie powiedziałaś, że wiedziałaś - gilgotał dalej - to za karę, że żyłem w niewiedzy twojej niewiedzy czy jakoś tak - wybuch śmiechem.
- Marek proszę - wbijała mu paznokcie w ramiona, próbując opanować wierzganie na podłodzę - proszę Marek.
- Jak tak ładnie prosisz, niech Ci będzie - spojrzał na ramiona - przez ciebie bedą musieli mi zszywać pięcio centymetrowe dziury.
- Wiesz co? Idiotą jesteś - pokazła mu język - i te twoje dziurki na ramieniu nie mają nawet centymetra, nawet krew z nich nie leci. Oj Dębski nie wnikam co ty miałeś z matematyki.
- Agata? - zapytał po chwili ciszy
- Tak?
- Jeśli chodzi o ten pocałunek, to przepraszam. Nie powinienem był..
- Marek..- spojrzała na niego - ..moglibyśmy zostawić to dla siebie? Nie chciałabym by ktokolwiek się dowiedział.
- Oczywiście - Agata odwróciła się do niego plecami. Z lekkim uśmiechem dotykała wciąż gorących jeszcze warg.

Paula

4 komentarze:

  1. uwielbiam "start over", mam nadzieje, że kolejna część szybciej się pojawi niż ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz tak to jest jak sie na fejsie wysyła :*
    10 stron Worda? Wtf serio? I dzieki za dodanie :**

    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakie 10?! chyba 14 pisane. sama kopiowałam i tylko 6 mi wyszło xd

      Usuń
  3. no Paula nieźle nieźle, rozwija się coraz lepiej! <3
    czekam na kolejną część i mam nadzieje, że pojawi się szybciej!
    nie pozwól nam czekać <3

    OdpowiedzUsuń