sobota, 11 stycznia 2014

"Zburzcie mury"

Pomyślałam, że w końcu przydałoby się to dodać, bo leży już kilka dni u mnie w folderze.
To jest zupełnie coś innego. Niedawno skończyłam czytać pewną trylogię – Delirium, trzy najlepsze książki jakie do tej pory czytałam. <3 Zainspirowała mnie i powstało takie coś. Nie wiem, kiedy ostatnio napisałam coś tak długiego… 7 stron z Worda. Może się Wam to wydać dziwne, inne. Ale jakiekolwiek by Wam się nie wydało, to proszę o komentarze. No bo wiecie, miło by było, jakby ktoś mi powiedział, co o tym sądzi. Niezależnie od tego, jaka jest jego opinia.
I życzę Wam miłego czytania, i żebyście wytrwali do końca :)




Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.

            Otwórz oczy. Otwórz.
Tylko po co? By zobaczyć ten świat pełen granic i zasad? By ujrzeć, co ci odbiera? Patrzeć, jak wysysa z ciebie duszę, tylko dlatego, że tak trzeba?
Otwórz oczy. Po co? Żeby mieć powód do ich ponownego zamknięcia.

***

Ten, kto skacze do nieba, może upaść, to prawda. Ale może też poszybować w górę.

Opowiem Ci historię. Starą bajkę, która dzieje się poza czasem i przestrzenią. Jednak najpierw musisz coś zrobić.
Wiem, że kazałam Ci otworzyć oczy, ale teraz proszę byś je zamknęła. Niech powieki opadną na twoje tęczówki. Niech ciemność odbierze Ci wzrok.
 Już? Teraz słuchaj. Niech dźwięki opowiadanej opowieści zawładną Tobą całkowicie.

Wyobraź sobie, że lecisz. Ponad górami, rzekami, jeziorami, miastami i ludźmi. Lecisz. Możesz machnąć rękami, jeśli nie potrafisz inaczej. Albo udawaj, że płyniesz. Po horyzoncie. Zanurkuj w chmury i daj się ponieść podniebnemu nurtowi.
Był kiedyś chłopiec. Wyobraź go sobie. Miał może cztery latka. Blond czuprynę i brązowe oczy. Czekoladowe jak mleczna tabliczka rozkoszy. Patrząc w nie, nie można było odpędzić wrażenia, wpadania w kubek z kakaem.
Pewnego dnia ten chłopiec miał urodziny. Tort na stole, cztery świeczki i uśmiech na twarzy. Świeczki płonęły białym blaskiem, rozświetlając twarzyczkę jubilata. Nadszedł czas na życzenie. Pomyśl teraz życzenie. Zamknij oczy. Znowu. I zdmuchnij ogień, pozostawiając tylko dym, wciąż wspinający się wyżej i wyżej.
Chciałbym mieć magiczną moc.
To była zwykła zachcianka. Coś, co pragnie posiąść każde dziecko. Być „super”. Strzelać czymś z rąk, być niewidzialnym albo szybować po krańcach nieba.
Magia.
Tego samego dnia położył się spać. Zamykając oczy, znowu, miał nadzieję, że jego marzenie się spełni. Jego sen będzie rzeczywistością.
W rzeczy samej. Północ. Czy to zawsze musi być północ? Oślepiający błysk i dziewczyna. Nastoletnia. Nie wróżka. Przecież to nie jest „Śpiąca królewna” czy „Pinokio”, żeby potrzebna była wróżka.
Jak siostra. Blond loki opadające jej do końca pleców. I oczy. Inne. Jak ocean. Jego głębia. I świecące jak dwa diamenty. Znowu to wrażenie nurkowania w czyichś tęczówkach. Sukienka – biała jak chmura. Falująca niczym lwy na morzu.
Jaką chciałbyś mieć moc?
Ciche pytanie i zastanowienie malujące się na obliczu dziecka. Błysk pewności i odpowiedź.
Chciałbym umieć latać.
Pewność w głosie, zdecydowanie wyczuwalne w każdym kącie pokoju.
Dlaczego?
Ten ciekawski ton i oczy proszące o wyjaśnienie.
Bo chciałbym zniszczyć mury.
Żadnego zawahania. Tylko taniec dwóch par tęczówek wzajemnie na siebie oddziaływujących.
Nie zniszczysz murów latając.
Ale mogę przejść nad nimi. Pozostawić obawy po drugiej stronie. Przestać się bać.
Bo przecież strach ma granice i zawsze można się go wyzbyć. Więc odsuń go na bok. Wyobraź to sobie. Bądź chłopcem. Poczuj się jak dziecko.
Dobrze.
Tysiąc ogników otaczających małą osóbkę i dających mu moc. Teraz będzie mógł szybować pośród chmur.
Dziękuję. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Blask. I ciemność.

I tak było z chłopcem, który chciał pokonać mury. Żył. Cieszył się wszystkim, co miał. Kochał. I nie bał się, bo zostawił strach daleko stąd.
Poznał kogoś. Miała kruczoczarne włosy, które codziennie upinała w ogromny warkocz, opadający jej na pierś. Zielone oczy, niczym odmęty miękkiej trawy powiewającej delikatnie w rytm wiejącego wiatru. I pełne – czerwone, jakby koloru krwi – usta.
On kochał i ona kochała. I gdy kiedyś zapytał, czy jeśli powierzy jej sekret, to ona nic nikomu nie powie, obiecała milczeć.
Latali po niebie. Na horyzoncie. Nurkowali w białych poduszkach. Żyli pełnią życia. Bez murów, barier, zasad i tajemnic.
A potem był wypadek.
Zginęła. Zabili ją. A mężczyzna „zmienił się” z powrotem w chłopczyka. Ze strachem, granicami i bólem za utraconą miłością.
I tak żył. Smutny, nie do poznania. Już nie latał, nie zwiedzał podniebnych szlaków. Tylko siedział w domu i pogrążał się w coraz większej rozpaczy.
Kolejne urodziny. Dwudzieste. Od momentu, kiedy dostał moc, zawsze obchodził je tak samo. Tort, świeczki, których przybywało z każdym rokiem, i uśmiech. Szeroki uśmiech na twarzy.
Tego dnia nie potrafił. Nie chciał, a jednak przygotował wszystko. Zapalił świeczki i patrzył, jak jaskrawy blask rozbłyskuje coraz mocniej. Życzenie. Marzenie. Sen i rzeczywistość. Zamknij oczy. Wyobraź to sobie. Pomyśl o swoim pragnieniu.
Chciałbym znowu z nią być. Nieważne gdzie, ważne żeby razem.
Szara chmura unosząca się wyżej i wyżej, opanowująca całe pomieszczenie.
I opadnięte powieki przywołujące odpoczynek.
Dziewczyna o blond włosach i morskich oczach materializująca się w błyszczącym świetle. Tym razem w zielonej sukience. Niczym łąka i las w słoneczny letni dzień. Jak oczy jego ukochanej. Głębia zieleni.
Bez słów. Tylko oczy. Niemy taniec czterech tęczówek.
Podana dłoń. Świecące ręce. Ostatni lot daru i mur budujący się dookoła chłopca. Każda szczelina, cześć ciała natychmiastowo zamykana przez nieprzenikniony kamień.
W postaci pyłku i odłamków bariera wędruje po świecie. Dotyka każdego, bez wyjątku. Rozwija się w człowieku, z dnia na dzień budując jego wewnętrzną zaporę.
I wszystko zależy od tego, jakim jesteś dzieckiem. Wesołym, szczęśliwym, bezpiecznym i śmiejącym się na każdym kroku, czy poszkodowanym przez los, np. utratę kogoś kochanego?
Jeśli płaczesz, granica zaczyna się tam, gdzie opadły twoje łzy. Jeśli się śmiejesz, to śmiechem odganiasz strach. Jeśli nie płaczesz i nie śmiejesz się, to znaczy, że zamykasz się w sobie. A twoja bariera osiąga najwyższy poziom, nim skończysz dzieciństwo.
Dar, który otrzymał chłopiec, jest teraz wiatrem. Jutrzenką, deszczem i słońcem. Księżycem i gwiazdami. Zaufaj żywiołom. Wsłuchaj się w nie, a wtedy usłyszysz cichy szept.
„Zburzcie mury.”

***

Nie możesz być naprawdę szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa.

            Wyobraź to sobie. Wszystko. Chcesz usłyszeć dzieje pewnych ludzi? Otwórz oczy. Spójrz przed siebie, a potem zamknij je. Słuchaj. I wyobraź to sobie.

            Zastanów się, czy chciałabyś żyć bez miłości. Czy byłabyś w stanie bez niej żyć? Bez pocałunków, uścisków, dotyku, po prostu wrażenia, że się kogoś kocha. I tego, iż ktoś kocha ciebie.
            Ale w miłości jest więcej osób, które kochasz. To rodzina, znajomi, przyjaciele. Mogłabyś ich opuścić? Potrafiłabyś?
            Miłość to również radość. Śmiech roznoszący się po całym domu. Wrażenie szczęścia ogarniającego całe ciało. Euforia.
           
            Teraz pomyśl o kraju, w którym miłość jest chorobą. O kraju, w którym wyjmuje się ją z mózgu niczym pasożyta. Remedium, które podobno jest ocaleniem. Bo przecież miłość nie ma prawa istnieć. Bez niej ludzie są lepsi. Uporządkowani. Świat jest idealny.
            Rano wstają. Jedzą śniadanie. Bez zbędnych słów wychodzą do pracy. Wracają. Witają się z beznamiętnym wyrazem twarzy, nawet nie zaszczycając spojrzeniem. Potem idą spać. I tak codziennie według ustalonego odgórnie harmonogramu. Niezmiennie przez całe życie.
            Zabijanie bez wyrzutów sumienia. Małżeństwa bez miłości. Dzieci z obowiązku. Wszystko to jest jedną, wielką grą, która została ustalona już dawno temu, i nie można w żaden sposób przestać w nią grać.
            Ty masz wybór. Masz wolną wolę. Możesz kochać, żyć jak ci się podoba. Samo życie jest darem. Korzystaj z niego. Na koniec zadaj sobie pytanie. Jedno, bardzo krótkie, ale odpowiedź może sprawić Ci problem. Nie analizuj, nie zastanawiaj się, po prostu odpowiedz.
            Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?
           
***

Nie ma żadnego "przedtem". Jest tylko teraz i to, co nastąpi zaraz potem.

            A ty jak żyjesz, Agata? Według planu, każdego dnia tak samo. Dom-praca, praca-dom. Zbudowałaś sobie mur. Nie teraz, kiedyś. W dzieciństwie. Ogrodził cię, a ty nie masz zamiaru go zburzyć. Nie dopuszczasz nikogo do siebie.
            Żyjesz pewna siebie, zdecydowana, nie płaczesz i nikt nie jest w stanie cię „pokonać”.
Przynajmniej tak myślisz. Czujesz, że jesteś bezpieczna, ale czy to prawda?
Boisz się. W środku. Wewnątrz jesteś plątaniną uczuć, które nigdy nie mają prawa ujrzeć światła dziennego. Ale co jeśli jednak? Wyjdziesz poza granicę i strach cię pochłonie. Wciągnie cię i znikniesz. Dlatego pozbądź się strachu. I zburz mury.
Nie potrafisz zaakceptować przeszłości, więc musisz o niej zapomnieć. Pogrzeb ją w swoich śladach. W starym życiu. Pozwól jej odejść.
„Niech popłynie w dół strumienia, zapomnij o niej.”

***

Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.

Dobrze wiesz, czemu taka jesteś. Czemu nie chcesz nic czuć, czemu chcesz żyć bez angażowania się. To ktoś, kogo kiedyś straciłaś. To osoba, której zniknięcie tobą wstrząsnęło. To ona. Twoja matka.
Nikły obraz kobiety o czarnych włosach i oczach koloru rozlanej, błękitnej farby. Jak wyobrażenie. Cień. Cichy szept. Niczym powiew wiatru w jesienny dzień. Wspomnienie.
Pamiętasz jej zapach: wanilia i jakieś owoce. Pamiętasz jej ręce: te, które tuliły cię do snu. Pamiętasz jej głos: delikatny i lekki, pokrywający cię niczym puch, podczas wyśpiewywania tekstu kołysanki. Śmiech: niczym najpiękniejsza melodia słyszana przez świat. I słowa: kocham cię. Pamiętasz.
Chcesz pamiętać? Kto chciałby zapomnieć? To możliwe, ale nielogiczne. Wyrzuć wydarzenia z głowy, lecz ją pozostaw. Zachowaj swoją mamę w sercu razem z jednym wspomnieniem. Tym, które mimo że sprawia ból, to jest także wybawieniem.
Pamiętaj.
I kochaj.
Postaraj się, żeby miała możliwość odrodzić się w formie innej miłości. Tej nowej. Nieznanej, a jednak już skosztowanej. Trudnej, ale wyczekiwanej. Pozwól jej się uwolnić. Niech cię pochłonie, zburzy mury, zabierze strach i smutek, a ciebie pozostawi wolną z jednym tylko słowem: miłość.

***

Musisz ranić albo zostaniesz zraniony.

            Jaki jest powód twojego działania? Wytłumacz mi, czemu musisz uciekać. Znasz inne określenie? Domyślam się, że nie. Bo nie ma innego wyjaśnienia twojego zachowania. Jesteś tchórzem, Agata. A najgorsze jest to, że dobrze o tym wiesz. Świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Więc dlaczego? Czemu wciąż to robisz?
            Odpowiedz.
            Jesteście siebie warci. Obaj uciekacie i boicie się ruszyć na przód. Mimo iż nikt by tego nie powiedział na głos. I właśnie dlatego wam zależy. Na wszystkim. A przede wszystkim na sobie. I każde z was o tym wie.
            Spróbuj. Zaryzykuj. Powiedz coś. Może wreszcie wam się uda.
            Wiesz, jak to boli? Jak rani? Jak rozdziera od środka, pozostawiając człowieka z wrażeniem nagości? Wiesz? Uświadomiłaś już to sobie?
            Masz mur. Barierę pełną zabezpieczeń i pułapek. Nawet i śmiertelnych. Uderzasz, kiedy ktoś uderza ciebie. Zasada akcji i reakcji. Jest atak i kontratak. Jest źródło i cel.
            Przestań. Proszę. Zakończ tą chorą grę twojej podświadomości. Przestań uciekać. Zacznij żyć. Kochać. W ogóle powinnam przestać pieprzyć głupoty, bo dobrze wiesz o co chodzi.
            Musisz ranić, bo nie chcesz być raniona. Może skończ ranić, wtedy i ktoś skończy ranić ciebie. Jeżeli nie, to chociaż będziesz miała towarzysza w swoim murze. Poza niewidzialną ścianą dostępną tylko dla ciebie.
            Zastanów się.
            Bo podobno żadna sprawa nie jest przegrana, jeśli choć jeden głupiec o nią walczy.
            Zostań głupcem, by wyzbyć się strachu.
            Pomyśl o życiu.
            O życiu.

Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.

            Trzymaj się tego.

***

Trzeba się najpierw zgubić, by dotrzeć do tego, czego nie można znaleźć, w przeciwnym razie każdy by wiedział, gdzie tego szukać.

            Już wiesz? Zdajesz sobie sprawę z tego, czego szukałaś? I co znalazłaś. Zdobyłaś. Pokonałaś siebie. Odkryłaś miłość.
            Wiesz, że to on. Wiesz, kim jest. Znasz osobę, którą kochasz. Pomyśl o nim.
            Pomyśl o tych ustach, które całują twoje. O ich miękkości i o tym, w jaki sposób sprawiają Ci radość. Pomyśl.
            Poczuj te dłonie, które dotykają Ciebie. Kiedy znajdujesz się w ich uścisku, kiedy sprawiają, że czujesz się bezpieczna. One dają ci pewność.
            Zobacz te oczy o barwie tafli oceanu. O kolorze jasnej czekolady, takie maślane tęczówki. Przypomnij sobie, jak w nie patrzysz. Jak one patrzą na ciebie. Toniesz. Masz wrażenie, że umierasz. Zasysa ci powietrze, a ty nie możesz oddychać. Warto tak odejść. To jedna z idealnych śmierci: wpatrywanie się w oczy ukochanej osoby.
            I pomyśl, iż właśnie to robisz. Umierasz. Planujesz własne samobójstwo. Zanikasz wpatrując się w niego. I dokładnie tak jest: stoisz przy nim i patrzysz.
            Jego usta rozchylają się lekko, jakby chciały coś powiedzieć, jakby właśnie przygotowywały się do pocałunku. I wiesz, że robisz dokładnie to samo. I właśnie dlatego w tym samym momencie z waszych ust wydobywa się słowo. Jedno, nazywane „magicznym”, tak ważne.
            Przepraszam.
            Serce bijące w piersi i milczenie powodujące zamęt w głowie.
            Naprawdę przepraszam, Marek. Jestem tchórzem. Miałeś rację.
            Jego wzrok. Spojrzenie, które odbiera życie. I kąciki ust delikatnie unoszące się w górę.
            Nie, Agata. To ja przepraszam. Jestem tchórzem.
            Przyznanie się. Uświadomienie pewnych rzeczy. Znalezienie sensu życia i osoby, która tym sensem jest.
            A ja jestem tchórzem.
            Uśmiech. Szczery i subtelny. I słowa: zupełnie niespodziewana odpowiedź.
            Dlatego jesteśmy siebie warci.
            I sekunda, chwila, w której uświadamiasz sobie, że przepadłaś. Wciągnęło cię na dno oceanu. Niczym kapitan tonący ze swoim statkiem, Ty utonęłaś ze swoim uczuciem.
            Zetknięcie warg następujące tuż po tańcu dwóch par roziskrzonych tęczówek. Przyjemność, rozkosz, pragnienie. Coś, czego chciałaś od dawna. Sen zamieniający się w rzeczywistość.
            Czujesz? Jak pieści twoje usta? Jak otula je swoim oddechem? Jak jego dłonie obejmują Cię w talii, a Ty czujesz się wolna? I kochasz.
            A wiesz czemu? Bo Ci się udało.
            Wyzbyłaś się strachu. Wyszłaś poza granicę. Zburzyłaś mur. I teraz pozostała tylko niewyczuwalna i niewidzialna powłoka, otaczająca Cię dookoła, jak uścisk dzięki któremu możesz spokojnie żyć.
            I złączone usta. Niczym orzeźwiająca morska bryza wiejąca w chłodny letni dzień. Lekko i delikatnie.
            Pocałunek jak obietnica lepszego jutra.

D.

22 komentarze:

  1. Nic więcej nie mogę napisać: po prostu PRZEPIĘKNE .!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. napisalas cos, co czyta sie na jednym wydechu, przez chwile zapominajac o otaczajacym swiecie. dobrze, ze nie zrezygnowalas z pisania i zycze kolejnych tak udanych opowiadan.
    e.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję E.! Cieszę się, że Ci się podobało ;*

      D.

      Usuń
  3. Niesamowite :) Królowo! Niepokonana mistrzyni! Zapomniałam na chwilę o wszystkim i po prostu pochłonęłam to, zatonęłam w tym cudzie jak w parze czekoladowych tęczówek ;) BOSKIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie rzucajmy słów na wiatr! :D "Królowa" - na taki tytuł chyba jeszcze nie jestem godna... :) Ale bardzo, ale to bardzo dziękuję ;* I cieszę się, że mogłaś wpaść w te czekoladowe tęczówki, a co więcej, że Ci się to podobało <3

      D.

      Usuń
  4. Rzeczywiście inne od wszystkich. Dawno nie czytałam czegoś tak niesamowitego, pięknego. Sama nie potrafię dokładnie określić. Wszystkie te opisy odczuć, całość sprawiła, że odpłynęłam i jestem Ci bardzo wdzięczna, że mogłam to przeczytać. Mam nadzieje, że będziesz jeszcze coś pisać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję ;* Pisać. Pisać to będę na pewno, tylko u mnie musi być wena, a ona postanowiła mnie zostawić i tylko niekiedy wraca :) Chociaż o ile mnie pamięć nie myli, to właśnie w folderze na pulpicie leży już z miesiąc kolejne opowiadanie. Ale zdecydowałam się, że go nie dodam, bo było jakieś takie dziwne :D

      D.

      Usuń
  5. Mistrzostwo! ♥ Rewelacja! ♥ Brak mi słów! ♥
    Duśka

    OdpowiedzUsuń
  6. szczerze? opowiadanie jest beznadziejne, nie wiem co tutaj jest takiego "cudownego" szkoda czasu na czytanie. Przepraszam że uraziłam ciebie Dominika ale twoje opowiadanie nie przypadło mi do gustu, jedno z twoich gorszych opowiadań. Mam nadzieje że po tym komentarzu nie przestaniesz pisać tylko się jeszcze bardziej zmotywujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wcześniej zaznaczyłam: dla mnie liczy się każdy komentarz - niezależnie czy z pozytywną opinią, czy z negatywną :) Kiedyś słyszałam, że o gustach się nie dyskutuje :D I jeśli faktycznie uważasz, że to jest beznadziejne, to ja to szanuję i myślę, że nie czuję się urażona, bo przecież każdy ma prawo do własnego zdania :)

      D.

      Usuń
  7. Looknijcie na skrzynke ;)
    Duśka

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm... Domcia, pasuje mi to skomentować, ale ja tego nie potrafię zjechać, nie jest złe, czy dziwne? nie wiem na pewno inne, bardzo różniące się od pozostałych. Mam nadzieję, że to jednak był tylko jakiś prolog takie ja w zasadzie odniosłam wrażenie. Podobał mi się bardzo początek - forma takiej bajki <3 ale potem jak ci pisalam trochę zaczął śmieszyć mnie styl jaki przyjęłaś - takiej jakby rozprawki... jest wciągajace, myśle, że dużym atutem w pewnym sensie mogą być te zdania pojedyncze - mimo wszystko dzięki nim zamiast stworzyć rozległe opisy tobie udało się temu nadać pewną rytmizację :) to jest dobre, nie banalny pomysł na pewno, ale ja nie umiem tak sie nim zachwycić jak inni.... Stratą czasu na pewno nie było, bo coś nowego zawsze warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie początek, ta cześć w formie bajki, najbardziej mi się podobał i z niego jestem w miarę zadowolona. Czy reszta jest rozprawką? Niestety, nie wiem, jak mam odpowiedzieć na to pytanie. Ostatnio w szkole miałam dużo różnych wypracowań: rozprawki, charakterystyki, opisy przeżyć wewnętrznych i różne inne. I myślę, że to się po prostu skumulowało, przez co nie widzę już tego podobieństwa. I możliwe, iż właśnie tak jest :D Że to wygląda jak rozprawka. Nie mnie to oceniać :) Dziękuję za to, co napisałaś ;*

      D.

      Usuń
  9. Dziewczyno jesteś niesamowita! ;D Dawno nie czytałam czegoś tak świetnego. Brak słów po prostu ;)
    Mam nadzieje ,że za niedługo znów przeczytam jakieś Twoje cudeńko

    OdpowiedzUsuń
  10. Domcia? Moje opo dotarlo? Bo wczoraj w trakcie wysyłania musiałam natychmiast zamknąc kompa i nie wiem czy doszlo czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, jest :) Wybacz, ale w ogóle nic mi się dzisiaj nie chciało, dlatego dopiero teraz mam zamiar je dodać :) Sama rozumiesz, weekend... :)

      D.

      Usuń
    2. Spoko, rozumiem ;) pytam bo wyłączałam kompa w trakcie wysyłania maila i nie wiedziałam czy doszło.

      Usuń