D.
Dawno nic nie napisałam do Prawa Agaty, ale ten sezon nastawił mnie tak margatowo, że postanowiłam wysłać takie jednoczęściowe coś, licząc na bezcenne opinie ^^
Shadow Sky
Shadow Sky
Agata spotkała się z Hubertem raz. Oczywiście, o ile można to było nazwać spotkaniem, bo trwało może pięć minut.
Mecenas właśnie kończyła pobieżnie objaśniać sprawę Biłgorajskiego:
- ...a fabryka była ubezpieczona w Prospectrum.
Sułecki parsknął cicho z rozbawieniem. Odkąd zaprosił ją do środka i zrobił kawy, nie odezwał się ani słowem. Jedynie kiedy otwierał drzwi widać było na jego twarzy szok, niedowierzanie i radość. W końcu nieoczekiwanie na progu stanęła kobieta, którą kochał i której miał już nigdy nie zobaczyć.
- Tak cię śmieszy ta sprawa?
- Nie, po prostu... nie mogę w to uwierzyć - pokręcił głową z cieniem ironicznego uśmiechu na ustach. - Słuchaj, zobaczę co się da zrobić. Tu - napisał szybko coś na karteczce - jest mój numer telefonu. Zadzwonię w najbliższym czasie.
Mecenas właśnie kończyła pobieżnie objaśniać sprawę Biłgorajskiego:
- ...a fabryka była ubezpieczona w Prospectrum.
Sułecki parsknął cicho z rozbawieniem. Odkąd zaprosił ją do środka i zrobił kawy, nie odezwał się ani słowem. Jedynie kiedy otwierał drzwi widać było na jego twarzy szok, niedowierzanie i radość. W końcu nieoczekiwanie na progu stanęła kobieta, którą kochał i której miał już nigdy nie zobaczyć.
- Tak cię śmieszy ta sprawa?
- Nie, po prostu... nie mogę w to uwierzyć - pokręcił głową z cieniem ironicznego uśmiechu na ustach. - Słuchaj, zobaczę co się da zrobić. Tu - napisał szybko coś na karteczce - jest mój numer telefonu. Zadzwonię w najbliższym czasie.
Na tym zakończyła się rozmowa, choć kiedy odprowadzał ją do drzwi, zrobił gest, jakby - odruchowo lub nie - chciał pocałować ją w policzek. Zamiast tego zapadło niezręczne milczenie i tylko unieśli lekko dłonie na pożegnanie.
Było już kilka minut po północy, kiedy pani mecenas wróciła do Warszawy. Właśnie wchodziła po schodach do domu z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos:
- Myślałem, że się obraziłaś czy coś. - To Marek siedział na schodach, znacząco wskazując na zimną już chińszczyznę.
- Przepraszam, musiałam... - Agata ze zmieszaną miną wyciągnęła rękę, by pomóc Dębskiemu wstać.
- ...pojechać do Huberta - dokończył pozornie obojętnym tonem, przyjmując dłoń i dźwigając się ze schodów. Przytaknęła, unikając jego wzroku. Mecenas płynnym ruchem przybliżył się do niej i przytulił do swej piersi, choć nadal z pewną dozą niepewności. Agata z wdzięcznością wtuliła się w jego płaszcz, powoli opanowując emocje, które wywołało spotkanie z Sułeckim. Po chwili jednak wyswobodziła się z uścisku z uśmiechem na twarzy.
- No, ale jak już chcemy dyskutować o moich byłych, to może w mieszkaniu, a nie stoimy jak zakochani nastolatkowie na klatce? - zaproponowała, otwierając drzwi.
Nie zdążyli jednak nic przedyskutować, bo ledwo zamknęli za sobą drzwi, o wiele bardziej zajęły ich namiętne pocałunki.
- Myślałem, że się obraziłaś czy coś. - To Marek siedział na schodach, znacząco wskazując na zimną już chińszczyznę.
- Przepraszam, musiałam... - Agata ze zmieszaną miną wyciągnęła rękę, by pomóc Dębskiemu wstać.
- ...pojechać do Huberta - dokończył pozornie obojętnym tonem, przyjmując dłoń i dźwigając się ze schodów. Przytaknęła, unikając jego wzroku. Mecenas płynnym ruchem przybliżył się do niej i przytulił do swej piersi, choć nadal z pewną dozą niepewności. Agata z wdzięcznością wtuliła się w jego płaszcz, powoli opanowując emocje, które wywołało spotkanie z Sułeckim. Po chwili jednak wyswobodziła się z uścisku z uśmiechem na twarzy.
- No, ale jak już chcemy dyskutować o moich byłych, to może w mieszkaniu, a nie stoimy jak zakochani nastolatkowie na klatce? - zaproponowała, otwierając drzwi.
Nie zdążyli jednak nic przedyskutować, bo ledwo zamknęli za sobą drzwi, o wiele bardziej zajęły ich namiętne pocałunki.
***
Sułecki rzeczywiście zadzwonił w najbliższym możliwym czasie, a konkretniej rano następnego dnia.
- Powiedział, że i tak jest w Warszawie w interesach, więc wpadnie, bo "to nie jest rozmowa na telefon" - przewróciła oczami Agata, siadając na łóżku i pospiesznie wciągając spodnie. - Ma być lada chwila. Czy mogłabym prosić, żebyś... no wiesz?
- Otworzył drzwi i udawał twojego nowego narzeczonego? Jasne! - zażartował Marek, jednocześnie ziewając i niechętnie wygrzebując się z pościeli.
- Raczej ubrał się spokojnie i nie wychylał, dopóki tego nie załatwię - uśmiechnęła się rozbawiona, całując go w policzek. Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek, więc wstała szybko i przeczesując włosy pogroziła Dębskiemu palcem, po czym poszła otworzyć. Hubert już w progu wręczył jej mały bukecik, od razu zaczynając mówić:
- Cześć. Bez zbędnych wstępów, Agata. Zdecydowałem i naprawdę nie mogę ci pomóc - nie mam już z Prospectrum nic wspólnego i...
- Hubert, ale tu chodzi o...
- O zabójstwo, rozumiem. Ale to już naprawdę nie jest moja sprawa - jego ton był już ostrzejszy i bardziej zirytowany.
Z korytarza za Agatą dobiegło ostrzegawcze chrząknięcie. To mecenas Dębski - już w koszuli i garniturze - nonszalancko opierał się o framugę drzwi, bynajmniej nie zamierzając siedzieć cicho. Przybysz zamknęła oczy, wypuściła powoli powietrze, i starając się nie zwracać uwagi na minę Huberta, kontynuowała spokojnie:
- Nie twoja? Ta kobieta siedzi teraz za niewinność.
- Z tego co wiem, to za zabicie wariata - głos mężczyzny nadal podnosił się z każdym słowem, co poskutkowało kolejnym znaczącym chrząknięciem ze strony Dębskiego.
- Wierzysz, że to ona go zabiła - prawniczce opadły ręce.
- Tak, wierzę! Spójrz na to z mojej strony! Pojawiasz się znienacka po tylu miesiącach, podczas gdy miałem cię już nigdy nie zobaczyć i jedyne, co masz mi do powiedzenia to żebym pomógł ci w jakiejś cholernej sprawie, która z góry jest przegrana! - Hubert chyba nawet nie zauważył, kiedy zaczął krzyczeć. Tak samo Marek zapewne nie zauważył, kiedy przemierzył korytarz i stanął tuż obok Agaty.
- Proszę wyjść - poprosił na tyle uprzejmie, by nie zabrzmiało to jak plucie jadem. Sułecki zniżył głos i ledwo obrzucił spojrzeniem mecenasa:
- Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale to tak jakby nie twój biznes. A ty, Agata, widocznie bardzo lubisz romanse ze współpracownikami. Gratuluję - warknął, odwracając się i zamierzając odejść.
- Lepiej ze współpracownikami niż z oszustami - rzucił za nim Dębski, bardzo starając się nie krzyczeć, i zatrzasnął drzwi.
- Powiedział, że i tak jest w Warszawie w interesach, więc wpadnie, bo "to nie jest rozmowa na telefon" - przewróciła oczami Agata, siadając na łóżku i pospiesznie wciągając spodnie. - Ma być lada chwila. Czy mogłabym prosić, żebyś... no wiesz?
- Otworzył drzwi i udawał twojego nowego narzeczonego? Jasne! - zażartował Marek, jednocześnie ziewając i niechętnie wygrzebując się z pościeli.
- Raczej ubrał się spokojnie i nie wychylał, dopóki tego nie załatwię - uśmiechnęła się rozbawiona, całując go w policzek. Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek, więc wstała szybko i przeczesując włosy pogroziła Dębskiemu palcem, po czym poszła otworzyć. Hubert już w progu wręczył jej mały bukecik, od razu zaczynając mówić:
- Cześć. Bez zbędnych wstępów, Agata. Zdecydowałem i naprawdę nie mogę ci pomóc - nie mam już z Prospectrum nic wspólnego i...
- Hubert, ale tu chodzi o...
- O zabójstwo, rozumiem. Ale to już naprawdę nie jest moja sprawa - jego ton był już ostrzejszy i bardziej zirytowany.
Z korytarza za Agatą dobiegło ostrzegawcze chrząknięcie. To mecenas Dębski - już w koszuli i garniturze - nonszalancko opierał się o framugę drzwi, bynajmniej nie zamierzając siedzieć cicho. Przybysz zamknęła oczy, wypuściła powoli powietrze, i starając się nie zwracać uwagi na minę Huberta, kontynuowała spokojnie:
- Nie twoja? Ta kobieta siedzi teraz za niewinność.
- Z tego co wiem, to za zabicie wariata - głos mężczyzny nadal podnosił się z każdym słowem, co poskutkowało kolejnym znaczącym chrząknięciem ze strony Dębskiego.
- Wierzysz, że to ona go zabiła - prawniczce opadły ręce.
- Tak, wierzę! Spójrz na to z mojej strony! Pojawiasz się znienacka po tylu miesiącach, podczas gdy miałem cię już nigdy nie zobaczyć i jedyne, co masz mi do powiedzenia to żebym pomógł ci w jakiejś cholernej sprawie, która z góry jest przegrana! - Hubert chyba nawet nie zauważył, kiedy zaczął krzyczeć. Tak samo Marek zapewne nie zauważył, kiedy przemierzył korytarz i stanął tuż obok Agaty.
- Proszę wyjść - poprosił na tyle uprzejmie, by nie zabrzmiało to jak plucie jadem. Sułecki zniżył głos i ledwo obrzucił spojrzeniem mecenasa:
- Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale to tak jakby nie twój biznes. A ty, Agata, widocznie bardzo lubisz romanse ze współpracownikami. Gratuluję - warknął, odwracając się i zamierzając odejść.
- Lepiej ze współpracownikami niż z oszustami - rzucił za nim Dębski, bardzo starając się nie krzyczeć, i zatrzasnął drzwi.
Przybysz popatrzyła na niego spode łba.
- Czy ja ci czegoś nie mówiłam o nie wychylaniu się czy coś w tym stylu, bohaterze?
- Emm... być może - Marek podrapał się w głowę, niepewnie uśmiechając się przepraszająco. Napotykając jednak twarde spojrzenie pani adwokat zrobił ruch w kierunku drzwi. - To ja może teraz pój...
Agata nie pozwoliła "bohaterowi" dokończyć, wspinając się na palce i całując go mocno.
- Czy ja ci czegoś nie mówiłam o nie wychylaniu się czy coś w tym stylu, bohaterze?
- Emm... być może - Marek podrapał się w głowę, niepewnie uśmiechając się przepraszająco. Napotykając jednak twarde spojrzenie pani adwokat zrobił ruch w kierunku drzwi. - To ja może teraz pój...
Agata nie pozwoliła "bohaterowi" dokończyć, wspinając się na palce i całując go mocno.
Shadow Sky