Skończyłabym to szybciej, ale jakoś nie miałam czasu żeby się za to zabrać. Co do tej części osobiście nie jestem zadowolona, bo miało się zakończyć zupełnie inaczej i miało być dłuższe, ale to moja druga nocka pod rząd i po prostu mój mózg już nie myśli. No więc przełamałam swój kryzys twórczy teraz pora na was kochani. Czekam na krytykę i pochwały. No i muszę się pochwalić, że wytrzymałam bez prapremier! Czyli jest dobrze, jeszcze tylko aby do wtorku i PA !! Chyba jestem jedną z nielicznych które nie oglądały prapremiery! Pozdrawiam i przepraszam za zaniedbania! :*
”Teraz już naprawdę jestem pewien co jest dobre,
Wreszcie doceniłem Twoje wszystkie dary szczodre,
Popatrz, zrobię wszystko to czego zrobić nie mogłem,
Wcześniej nie rozumiałem, a teraz już dorosłem..”
Wreszcie doceniłem Twoje wszystkie dary szczodre,
Popatrz, zrobię wszystko to czego zrobić nie mogłem,
Wcześniej nie rozumiałem, a teraz już dorosłem..”
Obudził się pierwszy nim zaczęło jeszcze świtać, spojrzał
kątem oka na brunetkę leżąca tuż u jego boku.
Jej dłoń leżała na jego torsie, natomiast jej głowa spoczywała na jego
ramieniu. Przyglądał jej się kilka sekund które mogłyby trwać wiecznie.
Przejechał dłonią po jej policzku zbudzając ją przy tym przypadkowo. Spojrzała
na niego błękitnym zaspanym wzrokiem przy okazji subtelnie się do niego
uśmiechając.
- Powinniśmy opuścić salon, nie chciałabym aby nakrył nas
Filip – usiadła przyciskając do klatki koc. Dębski puścił mimo uszu jej
stwierdzenie i patrzył na jej gołe plecy. Opuszkami palców przejechał po linii kręgosłupa
wywołując na jej ciele gęsią skórkę, uśmiechnął się do siebie widząc reakcje
jej organizmu na jego dotyk.
- Słyszysz mnie? – odwróciła się twarzą do niego i spojrzała
wprost w jego oczy. Oczy które badały każdy milimetr jej ciała powodując przy
tym powstające na jej policzkach rumieńce, które dyskretnie próbowała ukryć w
opadających na jej twarz kosmykach włosów. Gdy to nie przynosiło efektów i jej
twarz zdradzała każdą z emocji która zawładnęła jej ciałem przez niego,
odwróciła ponownie twarz.
- Słyszę – odpowiedział jej czułym głosem otulającym jej
ciało. Przymknęła powieki czując przechodzące ciepło po jej ciele.
- I nie masz zamiaru nic z tym zrobić? – po dłuższej chwili
oprzytomniała i zerknęła na niego. Wciąż badawczo się jej przyglądał.
- A jeżeli chciałbym zostać przyłapany? – uśmiechnął się
- To nie jest pora na żarty – chwyciła jego koszulę i ubrała
ją, stając następnie przed nim i dopinając ostatni guzik – wstajesz czy
zostajesz tutaj?
- Wstaje – puścił jej oczko, następnie ubrał porozrzucaną
garderobę po salonie. Stojąc przed nią z nagim torsem z uśmiechem na twarzy
przyglądał się brunetce.
- A ty co tak zęby szczerzysz? – zapytała unosząc brew
- Na szczęście mam drugą koszulę w torbie inaczej musiałbym
ściągnąć z ciebie tę koszulę, a pewnie skończyło by się to nie tylko na ściągniętej
koszuli – zrobił krok w jej kierunku. Przyglądał się jej uwodzicielsko, ona
tylko przewróciła oczami i biorąc pozostałe rzeczy wróciła do sypialni. Stojący
w tym samym miejscu Dębski, wsadził głębiej dłonie do kieszeni, następnie
chwycił torbę i wyciągnął z niej lekko pomięta białą koszulę. Usiadł na kanapie
i patrząc się w żar w kominku na spokojnie analizował to co się stało między
nimi. Coś sprawiało, że to ona pochłaniała większość jego myśli. Czuł się przy
niej szczęśliwy i nie potrafił opisać dlaczego. Stawał się przy niej innym
człowiekiem, niż przy Marii. No właśnie Maria, musiał jedną z nich wybrać i to
wspólnie spędzona noc z Agatą pomogła dokonać mu wyboru. Mimo tego, że ona
wciąż boi się zaangażować woli czekać na nią niż trwać w związku z
przyzwyczajenia. Poderwał się z kanapy i nie zostawiając żadnej kartki zabrał
swoje rzeczy. Nawet nie żegnając się z brunetką odjechał w swojej srebrnej
terenówce. Rankiem gdy na horyzoncie zaczęło ukazywać się słońce, go już nie
było ani żadnego śladu po jego obecności prócz koszuli która leżała na
wiklinowym krzesełku. Dębski pokonał już mniejszą połowę drogi do Warszawy, był
pewny swoich decyzji i zdeterminowany do zerwania z Marią i szybkim powrocie do
Agaty.
***
Wychodziła
ze szpitala, za wszelką cenę chciała być już w swoim aucie. Łzy paliły ją pod
powiekami, ale skutecznie je powstrzymywała póki nie rozniósł się trzask
zamykanych drzwi jej samochodu. Informacje jakie otrzymały zawaliły jej cały
świat, nie spodziewała się, że zwykłe rutynowe badania kontrolne przewrócą jej
świat do góry nogami. Odpaliła samochód i teraz chciała jak najszybciej być w
mieszkaniu spakować się i opuścić mieszkanie które dzieli wspólnie z Markiem.
Chciała po prostu uciec jak najdalej. Jednak los jej na to nie pozwolił, pod
kamienicą mieszkania stała srebrna terenówka Dębskiego. Wypuściła głośno
powietrze i opanowując zdenerwowanie opuściła samochód zmierzając do kamienicy.
Stukot obcasów echem nosił się po całej klatce, jej oddech przyśpieszał z
każdym schodkiem, a w głowie układała co ma mu powiedzieć. Wreszcie drzwi
jeszcze niedawno byłaby szczęśliwa, że przed nimi staje, ale teraz czuje się okropnie szukając
wymówki jaką ma mu sprzedać by opuścić mieszkanie i zniknąć z jego życia.
Chwyciła klamkę i pociągnęła ją na dół pchając do przodu drzwi. Tym razem
stukot obcasów rozniósł się echem po całym mieszkaniu. Stanęła w progu salonu
uważnie przyglądając się przyglądającemu się jej Markowi. Milczeli walcząc
spojrzeniami - wygrał a ona spuściła głowę po czym po chwili ponownie ją
uniosła i spojrzała na niego. Postanowiła wyznać mu prawdę, bo prawda
wszystkich wyzwoli - przynajmniej tak
mówią.
- Musimy porozmawiać - rzekła łamiącym się głosem.
- Też uważam, że powinniśmy porozmawiać - odrzekł spokojnie.
Zrobiła krok w przód i usiadła na krzesełku na przeciwko niego. Wzięła kilka
głębszych oddechów i zaczęła mówić. Z każdym jej słowem na jego twarzy zaczynał
gościć niepokój troska i zmartwienie. Ich rozmowę przerwał dzwonek telefonu
znajdującego się w kurtce na przedpokoju. Marek podniósł się z krzesełka i
powędrował w kierunku kurtki. Spojrzał na wyświetlacz i siedzącą przy stole
kobietę, przesunął czerwoną słuchawkę i ponownie wrócił do salonu zajmując
wcześniej zajmowane przez niego miejsce. Chwycił jej dłonie w swoje i
spoglądając wprost w jej oczy rzekł :
- Będę z Tobą - przejechał dłonią po jej policzku ocierając
jej łzy - zwłaszcza teraz. Nie mogę Cię zostawić z tym samej.
***
Siedziała otulona kocem patrząc wciąż w tańczący w kominku
ogień. Wspomnieniami wracała do wieczoru który spędziła wraz z Markiem. Do
samotnie siedzącej Przybysz dosiadł się Filip, szturchając ją w ramie z
uśmiechem.
- Nad czym tak myślisz od rana? - zapytał podając jej
kieliszek wina.
- Co dalej z moim życiem - spojrzała na niego i zamoczyła
usta w czerwonej cieczy - nawet nie zapytałam jak wam minął wczorajszy wieczór.
- Dobrze - wypił zawartość z kieliszka - właśnie pojechała
do siostry na północ Polski.
- Nie pojechałeś z nią? - oparła głowę na swoich kolanach i
przyglądała mu się.
- Nie chciałem Ciebie zostawiać - uniósł kącik ust ku górze
- chciałaś odpocząć od Warszawy.
- Poświęciłeś się dla mnie? - wciąż mu się przyglądała.
- Jesteś moją przyjaciółką a Kindze należy się mały
odpoczynek ode mnie spędzi kilka tygodni u siostry - odwrócił wzrok i patrzył
teraz smutnym wzrokiem w pomarańczowy ogień w kominku.
- Filip? - przełknęła ślinę i zapytała niepewnie - wszystko
w porządku?
- Kinga pokłóciła się z rodzicami i odbiło to się na naszym
związku - dolał wina do kieliszków.
- Przykro mi - spojrzała w czerwoną ciecz w kieliszku -
wyglądaliście na bezproblemową parę.
- Poznając Krzysztofa też taką parą się wydawaliście - rzekł
odruchowo, po czym spojrzał na nią i na błyszczącą na jej policzku łzę -
przepraszam Agata, nie chciałem tego powiedzieć.
- Każdemu wydawał się nasz związek "idealny", zazdrościli
nam tego "szczęścia" i "miłości" ..ale on nie był idealny..
- objął ją ramieniem, ona oparła głowę na jego ramieniu. Siedzieli w ciszy
wsłuchując się w trzaskający w kominku ogień w tle rozbrzmiewały spokojne
dźwięki Faye Blais. Brunetka spojrzała w telefon po czym ponownie wygasiła go i
zacisnęła w dłoni.
- Czekasz na telefon? - spojrzał na zaciśniętą dłoń na jej
telefonie.
- Można tak powiedzieć - wzięła głęboki wdech i wypuściła
powietrze. Znów zapanowała cisza, najbardziej drażniła ją cisza telefoniczna.
Nie wiedziała co to miało wszystko znaczyć, po tym co się wydarzyło on po
prostu znikł. Zamknęła powieki i odpłynęła w krainę Morfeusza poluźniając
uścisk na kieliszku. Filip delikatnie zabrał kieliszek z jej dłoni i ostawił na
stolik wykonując jak najmniej gwałtownych ruchów. Siedział jeszcze chwile
popijając czerwone wino po czym sam odpłynął również w krainę Morfeusza. W tym
czasie w Warszawie mecenas Dębski stał przy oknie ze szkocką whisky
przyglądając się zasypiającej Warszawie, w wolnej dłoni obracał telefon. Co
jakiś czas zerkał w kierunku sypialni
której spała Maria. Wszystko co dziś planował runęło w gruzach po
wiadomościach które przewróciły jego świat do góry nogami. Zacisnął dłoń na
szklance wypijając haustem zawartość, po czym odłożył telefon na szafkę i
mozolnie udał się do sypialni.
***
Brunetka zbudziła się w środku nocy wciąż wtulona w tors
Filipa spojrzała w przygasający w kominku żar. Wstała bezszelestnie i wyszła na
taras. Chłodne górskie powietrze uderzyło w jej nozdrza pobudzając ją. Zeszła
po schodkach na dół i kierowała się w kierunku skarpy. Wędrowała ścieżką
prowadzącą w środku lasu. Pod jej nogami strzelały patyki łamiące się pod
ciężarem jej ciała, gdzieś nad jej głową huczała sowa, a liście korony drzew szeleściły na wietrze.
Usiadła na skarpie z podkulonymi nogami patrząc w punkt gdzieś na horyzoncie.
Otaczająca ją cisza przerywana wyciem bezpańskich psów. Spędziła na skarpie
wystarczająco dużo czasu by być świadkiem wschodzącego słońca wyłaniającego się
zza horyzontu. Pierwsze promienie słoneczne padały na jej twarz kolorując ją
pomarańczowymi odcieniami. Mgliste podnóża
skarpy przebijały blado pomarańczowe łuny promieni słonecznych. To co działo
się przed jej oczami zapierało jej dech w piersiach, otuliła się bardziej
swetrem i podziwiała budzącą się do życia naturę. Wilgotne powietrze napełniało
jej płuca przy każdym wdechu. Po kolejnym spędzonym kwadransie powróciła do
domku. W salonie w którym jeszcze niedawno był Filip teraz nie ma po nim śladu.
Kierując się do pokoju potknęła się o stojące pudło. Spojrzała do środka pudła
i dostrzegła kilka fotografii. Przykucnęła i w dłonie chwyciła starą czarno
białą fotografie. Przejechała opuszkiem kciuka po posturze jednego z
znajdujących się na posturze chłopców. Rozpoznała na fotografii Dębskiego z
czasów dzieciństwa, drugą osobą na fotografii był mniejszy o głowę chłopak
podobny do Marka. Usiadła po turecku przy kartonie i odwróciła fotografię na
której znajdował się rok i krótki podpis.
" Dwie osoby,
jeden ojciec i matka. Jedno wspólne miejsce - dębowa polana."
Odłożyła na bok fotografie i sięgnęła ponownie dłonią po
pozostałe zdjęcia. Fotografie głównie przedstawiały dwie osoby w czasach
szkolnych. Dwie osoby dobrze jej znane. Osoby których przyjaźń przepadła gdzieś
w otchłani czasu. Przeglądała fotografie z uśmiechem wymalowanym na jej ustach.
Odkładała na bok zdjęcia które jej się spodobały. Przeglądając fotografie
natrafiła na pliczek zdjęć zakochanej pary, którą również znała - Filip i
Kinga. Nie rozumiała dlaczego te fotografie leża w starym kartonie lekko
okurzonym, jakby ściągnięty z jakiegoś strychu. Usłyszała za plecami dźwięk
skrzypiących desek, odwróciła się nerwowo.
- Postanowiłem posprzątać.. - usiadł obok niej i wziął w
dłoń jedną z fotografii -..posprzątać w swoim życiu. Niektóre historie.. -
spojrzał na fotografie po czym rzucił na stos okurzonych rzeczy w kartonie - ..nie
kończą się szczęśliwie.
- Czemu nie powiedziałeś, że się rozstaliście?
- Miałem nadzieje..- wrzucił pozostałe zdjęcia - ..do
dzisiejszego ranka miałem nadzieje, że jeszcze wróci. Wybrała jednak starą
miłość bo przecież stara miłość nie rdzewieje. Jej rodzice nieświadomi mojej obecności
na kolacji zaprosili Amadeusza na początku była wściekła..- chwycił karton i
podniósł go -..a teraz do niego wróciła.
- Przykro mi - stanęła przed nim i wzięła wszystkie zdjęcia
Filipa i Marka - chciałabym wziąć te zdjęcia. Mogę?
- Jeżeli chcesz – odpowiedział beznamiętnie.
- Co to za fotografia? - pokazała mu najstarszą z
fotografii.
- Marek i Robert. Podczas ucieczki Marka z domu wziął ze
sobą tą fotografie, zawsze łączyła ich prawdziwa braterska więź, zawsze się
wspierali, kiedy wracał do domu zapomniał jej zabrać, a potem gdzieś się zawieruszyła
i odnalazłem ją podczas przeprowadzki tutaj..- minął ją i zszedł do piwnicy z
pudłem po czym ustawił je w kącie zakrywając szmatką. Po powrocie wyciągnął z
szuflady kolejny pliczek fotografii.
- To najnowsze zdjęcia - uśmiechnął się po czym podał jej
zdjęcia - z ostatniej wizyty u mnie.
Przybysz przeglądała fotografie odłożyła na bok cztery które
chciała zabrać ze sobą do Warszawy. Pierwsza fotografia przedstawiała wspólne
zdjęcie z rudą, kolejne z Markiem, Filipem i wspólne.
- Przyozdobię swój kominek - uśmiechnęła się.
- Nie masz przecież kominka - spojrzał na nią i wybuch
śmiechem.
- Chodzi mi o ten w kancelarii - puściła mu oczko.
- Jak tak to spoko - odwrócił się na pięcie i szedł w
kierunku kuchni - zjesz coś?
- Jasne! - krzyknęła dalej wertując zdjęcia.
***
Pokonywał mozolnie schody informacje które wczorajszego
wieczora zrujnowały jego plany nie pozwoliły dzisiejszego dnia skupić mu się na
rozprawie. Przybity informacjami i przegraną sprawą przeszedł próg kancelarii
rzucając ciche 'cześć' siedzącej za biurkiem młodzieży. Gabinet swój opuściła
ruda, spojrzała na znikającego za rogiem Dębskiego i rzuciła do niego w żarcie
kilka słów.
- Czyżby Agata nie miała ochoty na rozmowy, że tak szybko
wróciłeś? - odpowiedziała jej cisza i trzask zamykanych drzwi - a tego co
ugryzło?
- Nie wiem - Janowski wzruszył ramionami. Dorota wróciła do
swojego gabinetu. Dębski z barku wyciągnął butelkę szkockiej whisky i nalał
szklankę. Przymknął powieki zamaczając usta w cieczy i przed jego oczami ukazał
się obraz nocy w górach. Nocy z Agatą i jego pewność co do niej. Pewność która
wyparowała po jednym wyznaniu blondynki po jego powrocie do Warszawy. Jedne
wyznanie które zmieniło jego podejście do niej. Czuł się okropnie z myślą, że
zdradził Marię, ale nie żałował. Wypił haustem zawartość szklanki i ponownie ją
zapełnił. Między trzecią a czwartą dolewką whisky do gabinetu wszedł Janowski.
- Maaa.. - przeciągnął samogłoskę i stanął w progu drzwi.
Marek uniósł wzrok na młodego adwokata przerywając przy tym kolejną dolewkę.
- Tak? - odstawił butelkę i dokończył oschle rzucając mu
surowe spojrzenie - Chcesz coś czy będziesz tak stał i się gapił?
- Masz klienta - wybełkotał wciąż patrząc na stojący przed
Markiem trunek.
- Jak widzisz nie jestem w stanie się nim zająć, ty się nim
zajmij ja wychodzę - wypił zawartość szklanki i zarzucając torbę przez ramię
opuścił gabinet chwiejąc się na nogach. Nie uszło to uwadze klienta czekającego
na kanapie jak i stojącej przy biurku Dorocie.
- Marku - złapała go za ramię i szepnęła - możemy
porozmawiać?
- Śpieszę się - rzekł na jednym oddechu i zniknął za
drzwiami kancelarii. Pokonywał schodek po schodku podtrzymując się poręczy. Będąc
już na parterze pchnął drzwi prowadzące na zewnątrz i w jego twarz uderzył
chłodny powiew wiatru. Szedł uliczkami Warszawy oślepiany promieniami
słonecznymi. Szedł bez celu przed siebie. Tymczasem Agata zabiegana od południa
pomagała przygotować Filipowi domek na przyjazd gości. Wpływowe małżeństwo
biznesmenów, którzy na tydzień wynajęli cały domek dla siebie i znajomych pod
codziennym nadzorem leśniczego który był przyjacielem Filipa. Biegając góra dół
z pościelą co rusz coś wypadało jej z rąk co po którymś już razie zaczęło to
irytować i denerwować brunetkę. Schyliła się by podnieść poszewkę i w tym
momencie Agata poczuła ostre dźgnięcie bólu. To dawał o sobie znać żołądek
niedożywionej, zabieganej i zestresowanej dziewczyny.
- Olać to - mruknęła pod nosem prostując się, po czym
ponownie zgięła się w pół, porażona następnym skurczem.
- Osz, w mordę..- wysapała, prostując się z trudem. Otarła
wierzchem dłoni łzy, które pojawiły się w kącikach oczu. Filip spojrzał na
zwijającą się z bólu Agatę, po czym zerknął w kierunku kuchni.
- Agata! - zerknęła na niego i starała zachowywać się
normalnie.
- Hmm? - przygryzła dolną wargę z bólu.
- Kolacja, ale już! -
wskazał dłonią w kierunku kuchni.
- Ale jeszcze tyle pracy..
- Nie ma żadnego 'ale' - brunetka szła w kierunku kuchni -
jak z dzieckiem.
W trakcie kiedy Agata konsumowała przygotowane wcześniej
przez Dąbrowskiego kolacje on przygotowywał domek do przyjazdu gości.
- Ty wszystko robisz na ostatnią chwile? - zapytała wchodzącego
do kuchni Filipa oznajmiającego, że wszystko skończone.
- Na ostatnią chwile? - zdziwił się mimowolnie.
- W sensie porządki - wgryzła się w bułkę - wiesz gdybyś
zaczął wcześniej nie musiał byś się śpieszyć to po pierwsze, a po drugie
szybciej byś skończył, czyż nie tak? - uśmiechnęła się do niego.
- Moja droga nie ucz ojca dzieci robić - zabrał jej z
talerza jedną z bułek.
- Kolejne z mądrości Dębskiego? - widząc całkowite
zmieszanie Filipa dokończyła - no ten tekst..
- A.. - wybuchnął śmiechem -..nie tym razem nie jego. Jego
są idiotyczne i bezsensowne.
- Ten też był idiotyczny i bezsensowny - rzekła obojętnie
wstając - więc myślałam, że to jego.
- Coś za często chyba myślisz o nim? - odwrócił się na
krześle twarzą do wychodzącej Agaty, tak by ujrzeć jej reakcje.
- O nim? - stanęła w progu i spojrzała na niego.
- No o Marku.. - powstrzymywał wybuch śmiechu, po czym dalej
kontynuował -..chyba coś między wami jest na rzeczy co?
- Nie interere bo kici kici - Filip spojrzał na nią
zdezorientowany.
- Pasujecie do siebie z Markiem, macie tak samo idiotyczne i
bezsensowne teksty - puścił jej oczko.
- Nie bądź taki hop do przodu - odwróciła się zarzucając
włosami i zalewając się rumieńcem pokierowała się w kierunku sypialni.
Dąbrowski uśmiechnął się po czym dokończył bułkę. Wchodząc do salonu zastał
ponownie skuloną przy kominku Agatę bezczynnie patrzącą się w tańczący przed
jej oczami ogień. Zaskoczyła go jej nagła zmiana humoru, nie przypominała tej
Agaty która kwadrans temu wyszła z kuchni. Przysiadł się do niej, chwile
siedzieli w ciszy którą przerwał on.
- Czemu jesteś nieszczęśliwa?
- Mam wszystko o czym marzyłam, ale wciąż czegoś brakuje..-
mówiła jakby do siebie.
- A nie kogoś?! - bardziej stwierdził niż zapytał. Spojrzała
na niego i wzruszyła ramionami, w jej oczach błyszczały łzy.
- Nie wiem - położyła głowę na kolanach i spojrzała ponownie
w ogień - ja już nic nie wiem.
Ponownie zapanowała cisza, przerywana trzaskaniem drzewa w
kominku i głębszymi oddechami brunetki.
- O której zjawią się goście? - zapytała nie patrząc na
niego.
- Powinni już tutaj być - spojrzał na zegarek - a ty gotowa
do powrotu do Warszawy?
- Nie chcę wracać do Warszawy, znasz jakieś spokojne miejsce
podobne do tego tutaj? - zwróciła twarz w jego kierunku.
- Znam pewne miejsce, znajdujące się kilka kilometrów stąd.
- Zabierzesz mnie tam?
- Jasne - subtelnie się uśmiechnął a ona odwróciła smutny
wzrok w kierunku kominka. Spojrzała na wyświetlacz telefonu ponownie nic nowego
na nim nie znalazła.
***
Wszedł do mieszkania trzeźwiejszy niż po wyjściu z
kancelarii rzucił torbę na kanapę i przelotnie spojrzał na siedzącą nad
papierami Marię.
- Nad czym pracujesz? - przetarł zmęczoną twarz.
- Nad moim ostatnim morderstwem w karierze, nad moją
prawdopodobnie ostatnią sprawą - spojrzała na niego i odpowiedziała łamiącym
się głosem.
- Marysiu przestań o tym myśleć, zanim się obejrzysz znów
będziesz miażdżyć na sali oskarżonych i ich linie obrony.
Chwycił ją za dłoń i ścisnął dając jej poczucie
bezpieczeństwa i dając jej do zrozumienia, że jest przy niej. Ona uniosła
delikatnie kącik ust ku górze. Miała świadomość tego, że nie jest z nią z
miłości tylko poczuł się zobowiązany by jej pomóc i robił to najlepiej jak
potrafił zapominając nawet o tym z czym przyjechał do Warszawy z gór. Natomiast
po zameldowaniu w hotelu i udaniu się do pokoju brunetka od razu wskoczyła pod
prysznic biorąc relaksujący prysznic. Owinięta ręcznikiem opuściła łazienkę przemierzając
w takim odzianiu pokój zwróciła na siebie uwagę siedzącego na łóżku Filipa.
- Możesz przestać? - zapytała wertując torbę.
- Ale o co chodzi? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Przecież czuje, że mnie obserwujesz - spojrzała na niego a
on w tym czasie odwrócił wzrok - widziałam Cię w lustrze - wskazała lustro za
jej plecami po czym ponownie wróciła do łazienki. Dąbrowski uśmiechnął sie pod
nosem, że w tak łatwy sposób dał się złapać. Po opuszczeniu przez nią łazienki
wciąż się jej przyglądał, po raz kolejny nie przypominała tej Agaty z którą
tutaj przyjechał. Stojąca przed nim Agata patrząca sie na niego ze zmarszczkami
na czole od wykonywanego przez nią grymasu, właśnie uśmiechała się do niego
perliście.
- Co jest? - zapytała kładąc się za jego plecami. On
przesunął się o kilka stopni w jej kierunku tak, że teraz patrzył wprost w jej
roześmianą twarz.
- No chyba powinienem Ciebie zapytać coś się stało, że
jesteś taka szczęśliwa? - zapytał zaskoczony a na jej twarzy pojawił się
ponownie smutek.
- Poddaje się - wstał i podszedł do okna - co powiedziałem,
bądź zrobiłem?
- Ty nic.. - zmieniła pozycje na siedzącą -..po prostu
czekam na wiadomość bądź też telefon z Warszawy, ale on wciąż milczy. Póki
sobie nie przypomnę o telefonie wszystko jest dobrze, nawet zapominam o tym -
przyłożyła opuszki palców do łuku brwiowego. Filip usiadł obok niej.
- Ważny jest ten telefon?
- Może odmienić moje życie - podniosła na niego wzrok.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Obiecuje, że Ci opowiem..- zacisnęła dłoń na swetrze
-..ale jeszcze nie teraz.
- Rozumiem i poczekam..- odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy
-..zawsze będę czekał.
Nie odpowiedziała nic tylko wtuliła się w niego i łamiącym
głosem rzekła ciche "dziękuje" następnie położyła się do drugiego
łóżka i zasnęła. Nazajutrz na stoliku stało śniadanie i karteczka adresowana do
niej. Najpierw otworzyła kartkę i zaczęła czytać.
" Poszedłem
biegać. Smacznego. F.
PS : Czasami warto
wykonać pierwszy ruch. Zadzwoń. "
Wiedziała o co mu chodzi, jednak nie znalazła w sobie tyle
odwagi by do niego zadzwonić. Nawet nie wiedziała co ma powiedzieć jak
odbierze. Sięgnęła po tosta i wgryzła się w niego.
***
Zabiegany i skacowany mecenas Dębski żałował ilości
spożytego przez niego alkoholu. W pośpiechu zamiast aspiryny wziął pudełko
tabletek antykoncepcyjnych. Za co przeklinał cały początek dnia w drodze do
kancelarii. Zaparkował na pustym miejscu przed budynkiem kancelarii po czym
spojrzał na miejsce parkingowe które najczęściej zajmowane było przez brunetkę
której brak obecności odbijał się na relacjach w całej kancelarii. Wbiegł
prawie do środka próbując by nie powiększyć jeszcze bardziej spóźnienia. W
progu drzwi został zaatakowany przez zdenerwowaną Dorotę.
- Masz zamiar codziennie się tak spóźniać?
- Przepraszam - minął ją próbując uciec przed następną falą
złości rudowłosej.
- Wiesz gdzie mam twoje przepraszam? No właśnie. Klient
czekał dwadzieścia minut, póki nie zajął się nim Bartek. Może chcesz się z nim
zamienić co? Komicznie będziesz wyglądał przy tym biureczku - przejechała
dłonią po biurku Janowskiego - wiec jak chcesz się zamienić?
- Co Cię ugryzło?
- Wszystko jest na mojej głowie. Agata ma sobie wszystko w
gdzieś bo spędza czas podróżując po górach, ty przychodzisz kiedy chcesz, może
w ogóle zostawcie mnie z tym wszystkim samą co? Po co będziecie się przemęczać,
przecież to wy macie trójkę dzieci na wychowaniu i nie macie czasu dla siebie,
więc jak raz pojawicie się w pracy to będzie dobrze - jej słowa przepełnione
były sarkazmem i złością. Marek nie wiedział skąd w niej tyle nienawiści,
podszedł do niej i po prostu ją przytulił to wystarczyło by poznać przyczynę
jej zdenerwowania.
- Martwię się o nią, wyjechała tak nagle.. - wypuściła
głośno powietrze - ..ona ma zamiar wrócić? Przecież potrzebujemy jej tutaj.
- Może zadzwoń do niej.. - przerwał - ..albo jeżeli jesteś
zajęta to mogę ja do niej przedzwonić.
- Mógłbyś to zrobić? - zapytała
- Jasne, zawsze to dodatkowe ręce do pracy - uśmiechnął się
i udał się do swojego gabinetu. Miał pretekst by usłyszeć jej głos za którym
gdzieś w duszy tęsknił. Wybrał jej numer i nim zadzwonił kilkakrotnie wygaszał
i podświetlał wyświetlacz. Pierwszy sygnał cisza, drugi sygnał cisza, trzeci
sygnał i głos, ale nie jej głos.
- Halo? - zapytał
- Jest Agata? - Filip spojrzał na drzwi do łazienki.
- Poczekaj moment - podszedł do drzwi i zapukał, przysłonił
głośnik i podniesionym głosem zapytał przez drzwi - Agata długo Ci zejdzie w
tej łazience?
- Cooo? - usłyszał jej krzyk przebijający sie przez
strumienie wody uderzające o dno prysznica.
- Telefon - krzyknął i szum wody ustał. Okryła przód ciała
ręcznikiem i wychyliła się zza drzwi.
- Co ty mówiłeś? - spojrzała na niego po czym dodała
podniesionym głosem - przestań mnie tak oglądać!
- Nie dramatyzuj - uśmiechnął się do niej i podał telefon -
masz rozmówce na linii.
Agata spojrzała na wyświetlacz i zamarła. Tętno jej
przyśpieszyło, krew w żyłach płynęła szybciej, endorfiny uderzały do jej głowy.
Zamknęła drzwi łazienki i usiadła na krawędzi wanny.
- Tak?
- Cześć Agata - zaczął pewnie, ale z każdym kolejnym słowem
w jego głowie tracił odwagę nie potrafił powiedzieć tego co siedziało mu w
głowie.
- Cześć Marek - zapanowała między nimi niezręczna
kilkusekundowa cisza.
- Kiedy wracasz bo Dorota tęskni..- przełknął ślinę -..my
wszyscy tęsknimy.
- Wiesz, że nie mogę teraz wrócić..- przymknęła powieki
-..co jej mam powiedzieć? Znasz Dorotę ona mi nie odpuści i będzie chciała
poznać prawdę, a ja nie jestem gotowa jej wyznać prawdy.. nie teraz.
- A czy ty będziesz kiedykolwiek gotowa? - zapytał - Dorota
jest twoją przyjaciółką chyba zasługuje na szczerość - odpowiedziała mu cisza -
Agata? Jesteś?
- Jestem.. - odpowiedziała mu łamiącym się głosem.
- Wróć jak najszybciej potrzebujemy cię w kancelarii.
- Nie obiecuje..
- Wróć..- przerwał układał już w swojej głowie to co chciał
jej powiedzieć, ale w ostatniej chwili wymiękł - ..muszę kończyć mam klienta.
Trzymaj się Agata i wracaj jak najszybciej.
- Cześć - w jej telefonie przystawionym do ucha zapanowała
cisza, rozłączył się. Siedziała jeszcze chwilę na krawędzi wanny ściskając w
dłoni telefon i przystawiając go do ust. Zamknęła oczy i powtarzała sobie każde
jego słowo, ale najbardziej w jej głowie utkwiły jej dwa wyróżniające się z ich
całego dialogu który nie trwał nawet minuty „tęsknimy
(…) potrzebujemy (…)” . W tych dwóch słowach próbowała odszukać drugie dno
które mógłby jej przekazać, ale nie odnalazła go. Posługiwał się słownictwem
mnogim, nic nie mówił w swoim imieniu. W jej głowie pojawiał się jeszcze
większy mętlik niż miała dotychczas, nie wiedziała co ma zrobić. Chciała usiąść
z Dorotą przy butelce wina i wszystko jej opowiedzieć, ale nie potrafiła.
Zacisnęła zęby z bezsilności sytuacji, marzyła by to wszystko było tylko długim
snem który niebawem się skończy i obudzi się wiosną dwa tysiące dziesiątego.
Dlaczego akurat wtedy? Wtedy zrobiłaby wszystko by w jej życiu nie pojawiła się
osoba która w ostatnim czasie sprawiła, że jej życie stało się toksycznym
niewypałem.
Kolejny monotonny rok
od kiedy przyjechała do Warszawy, wielkie życie pani dyrektor korporacji zaczynało
ją nudzić. Ciągłe życie w biegu i brak czasu dla siebie. Jej życie prywatne
rozpoczynało się od godziny jedenastej w nocy kiedy to wracała do apartamentu
jednego z wieżowców Warszawy i brała długie relaksujące kąpiele po czym
zmęczona zasypiała i wstawała przed wschodem słońca kończąc swój czas dla
siebie. Pracownicy lubili ją ale nie na tyle by móc się z nią zaprzyjaźnić, co
doskwierało zawsze popularnej i otaczanej przez przyjaciół Agacie Przybysz,
więc o jakichkolwiek romansach w pracy nawet nie miała co marzyć. Była szanowaną
panią dyrektor której podwładni nie śmieli nawet podpaść ukradkowym spojrzeniem
na jej sylwetkę, a było na czym oko zawiesić. Cóż się dziwić, że jej jedynymi
przyjaciółmi – o ile tak można ich nazwać – byli komputerowe świry które nawet
gdyby stanęła przed nimi nago, nie zwrócili na nią uwagi. Musiała pogodzić się
z napiętym grafikiem pracy, stertą papierów które z biegiem czasu
przekazywała podwładnym a ona tylko
składała na nich podpisy. Musiała też pogodzić się z osamotnieniem i brakiem
jakichkolwiek relacji z pracownikami biura. Praca stała się wszystkim czym
miała, nawet o swojej złotej rybce przywiezionej z Bydgoszczy zapomniała i
gdyby nie uprzejma sąsiadka z dołu która opiekuje się roślinnością Agaty
podczas jej delegacji na pewno pływałaby do góry brzuchem w szklanej kuli.
Pewnego deszczowego dnia postanowiła wyjść pierwszy raz szybciej z pracy,
zawaliła więc najmłodszego z jej podwładnych stertą papierów i teczek do przejrzenia
– bo najlepiej szkoli się za młodu – po czym ku zaskoczeniu dla wszystkich
opuściła budynek kancelarii. Deszcz uderzał w jej parasol zagłuszając nawet jej
myśli, strumienie deszczówki spływały po materiale parasolki. Stojąc na
przejściu dla pieszych dostrzegła, że nie tylko ona ma zabiegany tryb życia. Żyje
tak kilkaset jak nie kilka tysięcy ludzi, zapominając co w życiu jest tak
naprawdę najważniejsze. Nie samą praca człowiek żyje, cóż po pracy kiedy wraca się
do pustego domu ze świadomością tego, że jeżeli nie zmieni się swojego życia
prawdopodobnie do końca życia będzie się nie miało dla kogo wracać do
mieszkania. Dla Agaty Przybysz właśnie to „prawdopodobnie” było haczykiem. Żyła
ciągle pracą i pracą bo przecież nie jest to pewne, że zostanie starą panną ze
złota rybka która prędzej czy później pływać będzie do góry brzuchem po
powrocie brunetki z korporacji. Stojąc na przejściu i patrząc się w pośpiech
który ją otacza, postanowiła zmienić swoje życie i los chcąc ją sprawdzić
otworzył przed nią drzwi. Otrząsnęła się po dłuższym przyglądaniu się
zabieganej Warszawie i dopiero po chwili dostrzegła policjanta stojącego przy
jej samochodzie i wypisującego mandat. Przebiegła na zielonym świetle na drugą
stronę ulicy i od razu zwróciła się do stojącego przy jej samochodzie mężczyzny
w mundurze.
- Przepraszam czy
złamałam jakiś przepis? – mężczyzna odwrócił się i spojrzał na przemoczoną
brunetkę walczącą z połamaną już parasolką.
- Zaparkowała pani w
niedozwolonym miejscu – uśmiechnęła się do niego próbując załagodzić sytuacje.
- Czyli będzie mandat?
- Tym razem skończy
się na upomnieniu – odwzajemnił jej uśmiech.
- Dziękuje bardzo.. –
minęła go i już miała wsiadać do samochodu kiedy jakby uderzona piorunem
spojrzała na niego i zaproponowała coś czego jeszcze się po sobie nie
spodziewała – czy więc wypada zaprosić pana na kawę w ramach rekompensaty?
- Jestem obecnie na
służbie, ale po służbie czemu nie – uśmiechnął się do niej perliście – za godzinę
kończę pasuje pani?
- Oczywiście – wsiadła
do samochodu i przez otwartą szybę rzekła – Agata Przybysz. Spotkamy się w tej
kawiarni za rogiem za godzinę.
- Krzysztof – spojrzał
na nią – Krzysztof Majewski.
Gdyby wtedy znała swoją przyszłość nigdy by nie
zaproponowała kawy, po prostu by odjechała. Jej dumanie i wracanie do wspomnień
przerwał Filip próbujący dostać się od godziny do łazienki.
- Agata długo jeszcze? – zapytał opierając głowę przy
drzwiach.
- Wychodzę – otarła wierzchem dłoni policzki i wyszła z
łazienki. Minęła go tak by nie dostrzegł
jej zapuchniętych oczu . Rzuciła się na łóżko i przycisnęła twarz do poduszki.
Chciała krzyczeć, płakać, wrzeszczeć.. chciała zapaść się pod ziemie, bądź
cofnąć się w czasie. Jej życie stawało się istnym chaosem. Krzysztof, Marek,
Filip i ten tajemniczy mężczyzna z jej snów. Wciąż tylko milczy i milczy w jej
snach, wciąż jest niewidoczny co zaczyna irytować brunetkę.
- Idę na miasto – rzekł wychodząc po kwadransie z łazienki –
idziesz też?
- Nie mam nastroju – patrzyła się gdzieś w punkt na suficie.
- Jednak jak zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie szukać - zarzucił męską czarną skórę na ramiona i
zwrócił się twarzą do niej – będę spacerował po mieście. Może jednak się
przyłączysz?
- Innym razem.
- Może nie być innego razu – próbował ją rozweselić.
- Trudno, przeżyje to jakoś – rzekła obojętnie.
- No dobrze więc idę – została sama ze swoimi myślami które przyprawiały ją o ból głowy od dobrej
godziny. Analizowała plusy i minusy powrotu do Warszawy. Nie chciała wracać,
ale była tam potrzebna. Cieszyła się na spotkanie z Markiem, choć nie do końca była
pewna czy chce się z nim widzieć po spędzonej nocy. Nie wiedziała nawet jak będą
się zachowywać, czy będą się unikać, czy też będą zachowywać się jakby nic
między nimi się nie wydarzyło. I jedno i drugie byłoby bolesne dla niej w
pewnym stopniu, tak czy inaczej kiedyś musi się z nim zobaczyć. Im prędzej
będzie miała to za sobą tym lepiej dla niej. Usiadła na krawędzi łóżka i
sięgnęła po telefon, chciała już oznajmić przyjaciołom z Warszawy o jej
powrocie, ale w ostatniej chwili się wycofała i postanowiła zrobić im
niespodziankę. Musiała tylko poinformować Filipa o jej zamiarach, które po raz
kolejny zmienia na ostatnią chwilę.
***
”Dla Ciebie zrobię, co tylko chcesz
Nawet, jeśli będzie to głupie
Tylko nie wiem, czy ktoś wie co znaczy to.
Jeszcze jeden dzień muszę wierzyć, że
Kiedyś wreszcie wszystko zrozumiesz.
I wtedy będziesz kochać
Zawsze tylko mnie.”
Nawet, jeśli będzie to głupie
Tylko nie wiem, czy ktoś wie co znaczy to.
Jeszcze jeden dzień muszę wierzyć, że
Kiedyś wreszcie wszystko zrozumiesz.
I wtedy będziesz kochać
Zawsze tylko mnie.”
Warszawa od dwóch godzin zalewana była przelotnym deszczem. Siedzący
w kancelarii prawnicy wreszcie odetchnęli po iście zabieganym dniu pracy.
Dorota od godziny siedziała już w domu z dziećmi w kancelarii została tylko
męska część ekipy która zajmowała się ostatnimi klientami. Zaraz po wyjściu
ostatniej klientki z gabinetu Marka, Dębski wyciągnął zesztywniałe kończyny.
Tym razem nawet nie miał ochoty sięgać po whisky zwłaszcza po tym co
przechodził do południa. Janowski wystukiwał w klawiaturę słowa apelacji
potrzebnej pilnie Markowi na jutrzejszy dzień.
Wskazówka zegarka mozolnie przeskakiwała. Ciężkie powieki Dębskiego
zaczęły opadać, aż w końcu zasnął w fotelu. Tymczasem do hotelu z długiego
spaceru wrócił Filip, zastał w pokoju śpiącą Agatę na stole zostawiony dla
niego jeszcze ciepły posiłek, czyli śpi od niedawna. Postanowił więc jej nie
budzić, ściągnął z siebie przemoczone ubrania i przebrał się w coś suchego. Usiadł
na krawędzi łóżka i przyglądał się śpiącej Agacie. Z każdym wydechem jej
niesforne kosmyki włosów znajdujące się na jej twarzy unosiły się do góry. Czuł
się dość dziwne patrząc się na nią, nie rozumiał co się z nim działo, ale
wiedział, że nie jest to normalnym zachowaniem. Nigdy nie czuł w brzuchu tyle
ciepła, ta kobieta ma w sobie coś przez co wymiękają nawet ci najsilniejsi. Odgarnął
kosmyk włosów z jej twarzy, ona
otworzyła delikatnie powieki.
- Czekałam na Ciebie – rzekła lekko zachrypniętym głosem i
półprzytomna usiadła na krawędzi łóżka.
- Mogłaś zadzwonić – uśmiechnął się, choć ona i tak nie
widziała jego uśmiechu.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko chciałabym wrócić do
Warszawy jutro.. – powiedziała prosto z mostu, przeciągając się – oni mnie tam
potrzebują.
- To twoja decyzja kiedy chcesz jechać – usiadł obok niej –
jeżeli chcesz wyjedziemy z samego rana.
- Dziękuje. Robisz dla mnie tak wiele, nie wiem czy
kiedykolwiek będę wstanie się odwdzięczyć za to wszystko – spojrzała na niego.
- Wystarczy mi, że jesteś. Nic więcej nie potrzebuje –
przyglądał się jej reakcji, która była dla niego czymś nowym. Nie widział u
niej jeszcze takiej reakcji. Była zaskoczona, ale w dobrego tego słowa
znaczeniu. Widział u niej zaskoczenie nie jednokrotnie, ale takie zaskoczenie
było dla niego nowością, nie widział w jej oczach jeszcze tyle radości i
entuzjazmu. Przytulił ją by być jeszcze
bliżej niej napawał się jej słodkim zapachem perfum zmieszanym z czekoladowym
balsamem do ciała i miętowym zapachem szamponu do włosów. Wiedział z kim
rywalizuje o jej względy i wiedział też, że ona traktuje go tylko jako
przyjaciela, jednak obiecał to zmienić. Obiecał sobie, że spróbuje.
Pau.
Mialam nadzieje na inne zakonczenie... przebieg tego opowiadania ale coz... robisz z nich takich nastolatkow. Tutaj sa razem spedzaja razem noc, potem wraca do warszawy zeby zerwac z tamta, nie pisze, nie dzwoni, potem ten caly filip-dobry przyjaciel, a jednak rywal. Choroba maryski.... jezeli on nie mogl przeprowadzic tej rozmowy o rozstaniu, to dlaczego nie zajela sie tym okonska? A jak w nastepnej czesci bedzie agata z filipem, to ci normalnie udusze. Poprzednie opowiadania byly bardzo fajne, ale ta platanina, uczuc, zachowan, wydarzen zaczyna meczyc. Talent masz, tego nie neguje, ale ile pede musiala czekac na to, az wreszcie ich polaczysz?? Z poczatku te ich zmiany stosonkow, byly ciekawe, ale robia sie juz.... no nie wiem... nudne... teraz bedzie rywalizacja marek-filip, a w ostatniej czesci moze wreszcie beda razem. Chcialabym, zeby w nastepnej czesci, agata postawila wyrazna granice w relacjach z filipem, okonska-szczerze porozmawiala z markiem, dorota wziela przybysz w obroty, no i zeby wreszcie powstal duet debski-przybysz, prywatnie...ale taki prawdziwy.. filip tez moglby wyjechac ale zaznaczam SAM, wyniki okonskiej moglybyc zwalszowane, bo ltos chce ja wygrysc, czy tez awansowac..cos w tym rodzaju.. bunt bartusia tez bylby fajny....
OdpowiedzUsuńNie mowie ze mi sie to co piszesz nie podoba, ale moglabys zmienic strategie... te zawilosci...ehhh..
Pozdrawiam :-)
no i to mi sie podoba krytyka jest - jest! Relacje Agata - Marek no w następnej części planuje kilka fragmentów z nimi, oczywiście będzie też przeskok czasowy, żeby nie męczyć was..a relacje Agata - Filip od początku podkreślałam, że będzie to tylko przyjaciel i nic więcej. Jednak na jakiekolwiek zbliżenie tej dwójki będzie trzeba poczekać do końca 13 części albo początku 14, jak już idę według schematu to chcę to zakończyć w sposób jaki zaplanowałam, chciałabym to zakończyć mniej więcej na 20 części i w miare szczęśliwie.
UsuńDziękuje za cudowne słowa krytyki! :*
Pau.
Noo a kiedy będzie 13 część?
UsuńA ja sie zgadzam... to jest juz powoli nudne....
OdpowiedzUsuńWkurza mnie ten Filip...
OdpowiedzUsuńLadne :-)
OdpowiedzUsuńTo co w końcu jest Marii? a co do opa fajne czeka na cedeka:)
OdpowiedzUsuńZnalazłam to opowiadanie niedawno i pochłonęłam całe na raz. Czyta się bardzo dobrze, choć muszę przyznać, że dawno nie było kolejnej części - albo może ja jej nie zlokalizowałm xD. Chciałabym przeczytać co dalej z Agatą i Markiem. Bo co z resztą to się można domyślić, choć niczego pewna nie jestem, w konću to ty piszesz ten tekst. Czekam na cedeka i mam nadzieję, że pojawi się dość szybko :)
OdpowiedzUsuń