Hej, to znowu my!
:) Przedstawiamy kolejną część naszego wspólnego opa i z całego serca
dziękujemy za wszystkie wyświetlenia, a tym bardziej za komentarze. Mam
nadzieję, że osób komentujących będzie coraz więcej. No nic, zapraszamy
do czytania. Dedykacja dla Agatki! MIŁEJ LEKTURY! :*
...
Sylwester jeden dzień w roku, gdzie wszyscy
zamykają jeden życiowy etap, by rozpocząć kolejny. Lepszy od poprzedniego.
Mniej podatny na problemy, bo każdy kolejny rozpoczynający się rok, jest
obdarowany doświadczeniami z poprzedniego. Ta dwójka raz na zawsze zamyka
rozdziały Łucji, dyscyplinarki, Marczaka, Ostrowskiego, Bitnera i ProSpectrum.
W nadchodzącym nowym Roku ta dwójka rozpoczyna rozdział gdzie będą tylko oni i
ich nienarodzone jeszcze dziecko. Siedzieli w taksówce, Agata patrzyła gdzieś
przez okno wpatrując się w wystrojonych wędrujących na imprezy ludzi. Po
kwadransie taksówka zaparkowała pod domem Doroty.
-No, na reszcie jesteście.-powiedziała
radosna Dorota.
-Jesteśmy, jesteśmy.-zaśmiała się Agata.
Weszli do salonu i rozsiedli się przy stole. Wojtek zaraz zszedł na dół.
-No to co? Pijemy?- powiedziała radośnie
Gawron, klaskając w ręce.
-Dla Was schłodziłem winko, a my strzelimy
drineczki.
-Dla nas?-zapytała zerkając na Wojtka, po
czym przeniosła wzrok na Marka-chyba raczej tylko dla niego.
-Ty nie pijesz?-zapytał trzymając dwa
kieliszki w dłoni a w drugiej dwie szklanki-przecież trzeba uczcić tak udany
rok.
-Dla kogo był udany ten był udany nie
zapominaj o Marczaku i Bitnerze.. - przerwała jej Dorota
-Nie zapominaj, że to siedzący w więzieniu
Marczak pomógł Ci wsadzić za kratki Bitnera..
-Przez którego miałam dyscyplinarkę i
zostałam skreślona z listy adwokackiej-rzekła z przekąsem brunetka.
- Na którą zostałaś przywrócona z naszą
pomocą. - uśmiechnęła się ruda - więc masz co świętować, żegnając stary rok.
-O tak zdecydowanie mam co świętować -
spojrzała na Marka i subtelnie się uśmiechnęła do niego. Wojtek postawił szkło
na stoliku i zaczął rozlewać ciecz.
-Mi nie nalewaj - rzekła kiedy Wojtek
chciał nalać wino do drugiego kieliszka
-Agata chociaż jednego- rzekła rudowłosa-
przecież nie jesteś w ciąży, bo nie jesteś prawda?
Dorocie odpowiedziała tylko cisza, Agata z
Markiem wymienili się krótkimi spojrzeniami.- Nie jesteś prawda? - powtórzyła
pytania - Agata?
-No bo..- nie wiedziała jak zacząć -..Marek
może ty?
-Chodzi o to, że.. - uśmiechnął się
-Na Boga mówcie o co chodzi!! - podniosła
ton głosu zniecierpliwiona już Dorota.
- Spodziewamy się dziecka - rzekli
równocześnie.
-Agatka gratulacje!- krzyknęła, przytulając
się do niej. Ucałowała jej policzek. Siedzieli uradowani przy stole. Ich
rozmowy przerwał płacz dziecka.
-Mogę ja?- zapytała stając od stołu Agata.
-Jest w swoim pokoju.- powiedział Wojtek
nalewając kolejnego drinka Dębskiemu. Brunetka pokonywała schodek po schodku na
piętro domu. Weszła do pokoju małej i wzięła ją na ręce. Spojrzała mała na
Agatę zaszklonymi oczami, po czym uniosła rączki do góry i zaczęła po swojemu
gaworzyć. Chwyciła palec Agaty obiema rączkami i ścisnęła. Agata usiadła na
fotelu bujanym tuż przy łóżeczku i nucąc kołysanki próbowała ją uspać. Drzwi do
pokoju uchyliły się i weszła do pokoju rudowłosa. Agata spojrzała na rudą i
wydała z siebie nieme "ciii". Mała zasnęła wciąż trzymając Agatę za
palec i co jakiś czas kurczowo ściskając. Dorota usiadła obok niej.
-Będziesz dobrą matką -szepnęła i
uśmiechnęła się- Marek ma przy sobie prawdziwego anioła, nie mógł lepiej
trafić.
-Przesadzasz - wsadziła małą do łóżeczka
kiedy uwolniła palec wskazujący z malutkich dłoni. Agata jeszcze z minutę
przyglądała się małej i zeszła do salonu.
-Nasza kochana Agatka uspała naszą
córeczkę.- powiedziała Dorota, przytulając Dębską. Agata siedziała przyglądając
się swoim najbliższym. Cóż to był dla niej za niecodzienny widok pijanej
wspólniczki, która na co dzień była przykładną matką, a w tę jedną jedyną noc
zamieniła się w niegrzeczną panią mecenas. Wojtek nie opierał się kokieterii
małżonki ani temu by wślizgnąć się pod jej sukienkę dłonią i jeździć po jej
udzie. Agata pijąc sok uśmiechała się pod nosem oglądając tę jakże komiczną scenę.
Marek rozmawiający z Wojtkiem, tak jakby w ogóle nie widział co ta dwójka robi.
Dorota bełkotała coś pod nosem do siedzącej na przeciwko niej przyjaciółki.
Agata przytakiwała głową śmiejąc się choć nie rozumiała co do niej mówi.
Dochodziła godzina dwunasta w nocy czasu Polskiego, brunetka szła do góry
zbudzić Filipa. Weszła do jego pokoju kucając przy łóżku przejechała dłonią po
jego włosach.
-Filipku wstawaj, zaraz fajerwerki -
szepnęła mu do ucha. Najmłodszy mężczyzna w tym domu otworzył oczy i spojrzał
na Agatę.
-Bum bum? - zapytał podekscytowany
-Tak bum bum - uśmiechnęła się pod nosem.
Filip wyszedł z łóżka i schylił się
zerkając pod łóżko.
-Czego szukasz Filipku? - zapytała
-Mama mówi, że nie można chodzić na boso i
szukam moich skarpetek.
-Pod łóżkiem?
-Tak Jasiek zawsze robi, jak nie może
znaleźć swoich gazet prawdziwych mężczyzn
-Gazeta prawdziwych mężczyzn?- uniosła
zaskoczona brew.
-No co się dziwisz ciociu, można taką kupić
w kiosku. Tata zawsze mówi, że każdy prawdziwy mężczyzna ma taką, i że w pewnym
momencie mojej edukacji szkolnej też takie coś będę posiadał.
-Ah tak? - Agata uświadomiła sobie, co to
za gazeta dla prawdziwych mężczyzn
-Znalazłem!! - naciągnął bawełniane
skarpetki na nogi- jestem gotowy.
-Ubierz jeszcze kurtkę jak będziesz na dole
- krzyknęła Agata za biegnącym w kierunku drzwi Filipem. Wszyscy już czekali na
końcowe odliczanie. Rudowłosa dreptała w miejscu i mocniej otulając się kurtką
z zimna. - 10..9..8.- odliczali chórem. Filip patrzał w niebo na przedwczesne pojedyncze
fajerwerki puszczane w okolicy - 2..1..SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! W niebo
poszło tysiące rakiet sylwestrowych. Syreny strażackie na tę jedną noc w całej
Polsce zostały włączone by przywitać Nowy Rok. Filip stał wciąż patrząc się w
niebo Wojtek odpalał ostatnią już rakietę która świsnęła tak, że młody Gawron
zatkał uszy i huknęła nad ich głowami kolorując niebo w kolorze czerwieni.
Marek otwartego wcześniej szampana rozlał do kieliszków. Podał Gawronom dwa
kieliszki i sam miał jeden.
-Mam coś specjalnie dla Ciebie.
-Co takiego?- Marek wyciągnął z wewnętrznej
strony płaszcza butelkę truskawkowego Piccolo. Otworzywszy ją nalał brunetce i
Filipowi, ten od razu wypił wszystko i zwinął butelkę ze stolika zaraz po tym
jak Dębski ją tam zostawił i pobiegł do swojego pokoju z truskawkową zdobyczą.
-Życzę Ci Agata wszystkiego najlepszego w
Nowym Roku, byś wytrzymywała ze mną, była zdrowa, urodziła silnego i zdrowego
Kacperka..- chciała mu przerwać, ale on dalej kontynuował -..żebyś była
najlepszą panią adwokat, chociaż i tak już nią jesteś i żebyś zawsze była
szczęśliwa.. - stuknął w jej kieliszek.
-Natomiast ja Ci życzę, abyś zawsze był
przy mnie.. przy nas - pogładziła się po brzuchu- twoja obecność powoduje moje
szczęście, byś wreszcie był dobrym prawnikiem, bo ile razy mam wygrywać z Tobą
na wokandzie, abyś nie był pewny tego, że to będzie chłopiec, bo będzie to
Weronika Magdalena, i żebyś ty również był szczęśliwy- pocałowała go a nad ich
głowami wciąż rozbłyskały fajerwerki.
-Kocham Cię Agata, i jestem największym
szczęściarzem na świecie, nic więcej nie potrzebuje- jej odpowiedź przerwała
podchodząca do pary Dorota z noworocznymi życzeniami.
***
Dochodził już szósty miesiąc ciąży, a
Dębscy nie chcieli znać płci dziecka. Agata była już od tygodnia na zwolnieniu
do końca ciąży. Siedziała w mieszkaniu i czekała jak mąż wróci z sądu. Gdy
usłyszała jak ktoś otwiera drzwi, wstała i udała się do kuchni. Dębski wszedł i
na wieszaku powiesił swoją torbę i płaszcz. Agata nalała w tym czasie zupę
pomidorową i postawiła talerz na stoliku.
-Cześć.- powiedział Marek uśmiechając się
do niej i pocałował w policzek. Siadł do stołu.
-A Ty nie jesz?
-Nie. Już zjadłam godzinę temu.-
powiedziała ze złością.
-Nie złość się tak. Nie moja wina, że
rozprawa się przyciągnęła.
-Moja wina wiesz.
Wstała od stołu i usiadła przed
telewizorem. Marek w tym czasie włożył do zmywarki naczynia i sztućce. Usiadł
koło żony.
-Co dzisiaj oglądamy?- zapytał.
-A Ty nie masz pracy?
-Jutro sobota. Dzień wolny. Co jesteś taka
zła?
-Nie jestem zła. Na cholerę szłam na to
głupie zwolnienie? Przecież mogę normalnie pracować. Dorota pracowała jak była
w ciąży z Zuzią.
-Pamiętasz jak mówiła, że nie pracowała jak
była w ciąży z Jaśkiem. Jakoś obawiała się. A z trzecią ciąży to widziała co i
jak.
-Ja chcę wrócić do pracy do cholery.
-Wrócisz do pracy, jak nasze dziecko będzie
miało pięć miesięcy. Tak sama powiedziałaś.
Nic nie odpowiedziała tylko wyszła do
przedpokoju i chwyciła kurtkę i nałożyła na siebie. Próbowała nałożyć buty na
stojąco, ale brzuch na to jej nie pozwalał. W tym czasie Marek miał czas aby
dojść do niej.
-Co Ty robisz?- zapytał kucając obok niej.
-Nie widać. Wychodzę. -Powiedziała wstając
i biorąc w rękę torebkę. Już miała chwycić za klamkę, ale się zatrzymała. Na
jej twarzy był widoczny uśmiech.
-Co jest?- zapytał Dębski
-Nie, nic. To znaczy kopie.- powiedziała
otwierając drzwi.
-Powiesz mi chociaż gdzie się wybierasz?
-Ja jakoś się ciebie nie pytałam jak
wychodziłeś trzy tygodnie temu zabawić z kolegami. Nie pamiętasz? O wszystkim
dowiedziałam się następnego dnia od Doroty w pracy. Napiszę Ci jak dojadę.
Zamknęła drzwi i zeszła do swojego samochodu. Otwarła go i wsiadła. Popatrzyła
jeszcze chwilę w okno, w którym stał Marek patrzą na nią. Odjechała.
***
Usłyszała dzwonek do drzwi. Zastanawiała
się kto to więc szybko pobiegła do drzwi. Zobaczyła w nich swoją najbliższą
przyjaciółkę. Szybko zaprosiła ją do środka. Gdy Agata ściągnęła z siebie
wierzchnie, wtedy Dorota zobaczyła jej załzawione oczy.
-Co się dzieje?- zapytała, do niej
podchodząc do niej. Ta zamiast odpowiedzieć wtuliła się w nią z całej siły. Z
jej oczu znowu spłonęło kilka łez. Usiadły na kanapie. -Powiesz mi co się
stało?
-Obraziłam się na Marka.
-O co tym razem?- Agata wszystko jej opowiedziała.
Teraz Dębską czekała długa rozmowa z przyjaciółką i na końcu kazanie.
-Mogłabym zostać u was na noc?
-Jasiek poszedł do kolegi na noc, więc
prześpisz się u niego.
Do salonu wszedł Wojtek, trzymający torebkę
Dębskiej.
-Cześć Agata. Nie chcę wam przeszkadzać,
ale twoja torebka wibruje od pewnego czasu.
Podał jej, a ona wyciągła telefon z
kieszeni torebki. Nieodebrane połączenia : 7 od ,Marek '. Zapomniała, że miała
wysłać mu sms. Szybko napisała ,Dojechałam i nie dzwoń do mnie'. Położyła go na
stoliku. Po krótkim czasie dało się usłyszeć po całym pomieszczeniu dźwięk
telefonu Doroty. Pobiegła szybko do niego i odebrała.
-Słucham?...Nie, nie ma jej... A miała
być?...Nie... Zadzwoń jak będziesz coś wiedział.. No, pa pa. Wróciła do
koleżanki.
-Marek dzwonił. Powiedziałam mu, że nie
wiem gdzie jesteś. Ale jutro wracasz do domu mam nadzieję.
-Tak, tak. A gdzie mała?
-Z Filipkiem u góry. Idź po nich, a ja
zrobię kolację.
Agata wyszła na wyższą kondygnację domu.
Słyszała głośne śmiechy z pokoju najmłodszej osoby z rodziny Gawron. Weszła
tam. Zobaczyła małego Gawrona bawiącego się zabawkami na podłodze, a małą Zuzię
w łóżeczku patrzącą na nowego pluszaka w łóżeczku.
-Cześć ciociu.- krzyknął Filip i podbiegł
do cioci. Przybił jej piątkę.
-Ciocia żółwik.
-Cześć skarby. Zuzia, a co to za pluszak,
co?- uśmiechnęła się do niej i wyciągła.- idziemy do mamy Filipku, kolacja na
stole.
-A jest wujek?- zapytał, stojąc obok
schodów.
-Nie, nie ma go. W domku jest. Uważaj na
schodach, żebyś się nie wywrócił.
-Dobrze.
Wszyscy zjedli przepyszny makaron, który
zrobiła Dorota z pomocą Wojtka. Nagle w całym domu dało się usłyszeć dźwięk
dzwonka.
-Pójdę otworzyć?- powiedziała Dorota
wstając od stołu. Nacisnęła klamkę otwierając drzwi. Stał w nich nie kto inny
jak Marek. Patrzyła się na niego zdezorientowana nie wiedząc co zrobić, wpuścić
go czy nie.
-Przepraszam Dorota, ale musiałem
przyjechać jesteś jedyną osobą u której mogłaby przebywać Agata -Marek wszedł
do środka chwiejąc się.
-Marek jej tu nie ma, wróć do domu na pewno
wróci - rzekła widząc stan w jakim się znajduje nie chciała dopuścić do rozmowy
Dębskich. Stojąca w kuchni Agata modliła się by nie wszedł do tego
pomieszczenia. Schodzący z góry Wojtek ujrzał Dorotę powstrzymującą Marka.
-Marek chłopie, co jest z Tobą? - zapytał
podchodząc do nich- ledwo trzymasz się na nogach i żony szukasz? Wylądujesz
gdzieś w pobliskim rowie, odwiozę Cię do domu.
-Muszę znaleźć Agatę, ona musi wrócić ze
mną - bełkotał
-Wróci, ale może potrzebuje pobyć sama nie
pomyślałeś o tym?
-Ale ja ją kocham..
-Ona Ciebie też, dlatego wróci! - Dorota
położyła dłoń na ramieniu.
-Choć stary, odwiozę Cię.
-Jeżeli Agata się do Ciebie odezwie,
powiedz jej.. powiedz jej, że ją kocham i się martwię- rzekł odchodzący Marek.
Dorota zamknęła za nimi drzwi i popatrzyła na Agatę. Wróciła do przyjaciółki i
bez słowa ją przytuliła.
-Słyszałaś wszystko?
-Mhmmm.
-No... to wiesz, że Marek Cię kocha.
W tym czasie Wojtek odwoził pijanego
Dębskiego do mieszkania. Odprowadził go na górę i sprawdził, czy trafił do
sypialni nie potykając się o nic po drodze, co w jego stanie było bardzo
możliwe.
-Agata tez Cię kocha.... Jak wytrzeźwiejesz,
zobaczysz że wróci.- powiedział i wyszedł zamykając cicho drzwi.
Wszyscy z rodziny Gawronów spali w swoich
łóżkach. Tylko Agata śpiąca w pokoju Jaśka nie mogła usunąć. Cały czas myślała
o kłótni z Markiem w ich mieszkaniu. Na szafce nocnej zawibrował jej biały
telefon. Popatrzyła na wyświetlacz. Marek . Nie chciała odbierać. Z sekundy na
sekundę na jej policzkach pojawiało się więcej łez.
-Agata?- usłyszała dźwięk nad sobą. Dębska
popatrzyła się na przyjaciółkę.
-Czemu nie śpisz?
-Jakoś nie mogę usunąć. Nie dam rady.
-Chcesz to położę się z tobą jak chcesz.
-Nieee. Idź do Wojtka.
-Wojtek zasnął z Filipem u niego w pokoju.
Agata, wiesz, że nie możesz na zbyt długo opuszczać Marka? On się o ciebie
naprawdę martwi. Nie widziałaś jak bardzo się upił dzisiaj. Jutro w pracy znowu
będzie nieprzytomny.
-Znowu? - brunetka podniosła się i usiadła
prosto, na przeciwko niej.- I znowu przeze mnie.- tym razem uśmiechnęła się
znacząco.
-Nie wnikam w wasze życie erotyczne, ale na
twoim miejscu wróciłabym do Marka.- rudowłosa usiadła na brzegu łóżka i
pogłaskała przyjaciółkę po głowie niczym małe dziecko.
-Wiem, że powinnam, ale najpierw on musi
zrozumieć jak to jest czekać na ukochaną osobę cały dzień i nie móc zrobić nic
aby jej powrót przyspieszyć.
***
Następnego ranka Agata obudziła się z
zupełnie innym podejściem do życia i wesoła zeszła na dół.
- Jasiek, odwieźć cię do szkoły? -
uśmiechnęła się ciepło do nastolatka.
-Czemu nie.
Po odwiezieniu chłopaka do szkoły, brunetka
pojechała do domu przebrać się. Miała nadzieję, że Marka nie będzie już w domu
i będzie mogła jeszcze przez dzisiejszy dzień go podręczyć. Jednak gdy tylko
weszła do domu, poczuła jak ktoś łapie ją od tyłu za ramiona i przytrzymuje
mocno, tak, że nie ma jak uciec. Po chwili ta sama osoba, wciąż mocno ją
trzymając, obraca ją ku sobie i jedną ręką zdejmuje z niej kolejno górne części
odzienia, potem całując jej nagie ciało centymetr po centymetrze schyla się na
dół, by zdjąć z jej zgrabnych nóg buty. Kiedy się z nimi uporał, Marek, któremu
efekty uboczne wypicia zbyt dużej ilości alkoholu wczoraj przeszły na widok
swojej pięknej i pociągającej żony, podniósł ją do góry i zaniósł do sypialni.
-Marek. Proszę Cię.- powiedziała,
odciągając go od siebie.
-Czemu?- zapytał, przybliżając się do niej
i całując ją po szyi.
-Marek. Zaraz zgnieciesz mi
brzuch.-zaśmiała się.-Marek!
Położył się obok niej i przyglądał się
sylwetce swojej partnerki. Położył dłoń na już bardziej zaokrąglonym brzuchu.
-Tęskniłem.
Coś Kacperek lubi kopać mamusie, co?- zaśmiał się.
-Kacperek nie. Ale Weronika tak.
-Będzie to silny i przystojny chłopiec jak
tata. W dodatku będzie prawnikiem po rodzicach- ucałował jej skroń i pogładził
po brzuchu.
-Jeszcze się dziecko nie urodziło a ty już
wiesz, że będzie prawnikiem ?
-Oczywiście! Nie pozwolę by zmarnował geny
prawnicze które po nas odziedziczy, od małego będzie chodził do najlepszych
szkół w dodatku prywatnych- rzekł podekscytowany.
- Nie uważasz, że przesadzasz? Szkoła
prywatna? Nie mam zamiaru wychowywać dziecka w szkole w której liczy się stan
majątkowy rodziny- odsunęła się od niego.
-Teraz to ty przesadzasz, nie chcę by
pracował za najniższą krajową wiążąc ledwo koniec z końcem, chcę aby miał
zapewnioną jak najlepszą przyszłość. Czy w tym jest coś złego?- zapytał
zbliżając się do niej.
-Nie pod warunkiem, że nie ustawiasz życia
innym. Może poczekajmy aż nasze dziecko się urodzi zamiast wychodzić gdzieś w przyszłość?
I jeżeli nasze dziecko będzie chciało zostać prawnikiem, sprzedawcą czy też
całe życie siedzieć na zasiłku, to uszanuje jego decyzje i będę go wspierać-
wstała i stanęła przy oknie.
-Chcesz go wychować na syneczka mamusi?
-Go? Przypominam Ci Marku, że nie znamy
płci dziecka- spojrzała na niego- i chcę wychować je na porządne i uczciwe
dziecko.
-Ja chcę dla niego jak najlepiej tak jak ty-
wstał z łóżka i obchodząc łóżko podszedł do Agaty i położył dłonie na jej
ramionach.
-Dla niego czy dla siebie? Chcesz zaspokoić
swoje marzenia kosztem naszego dziecka, ale pozwólmy że to nasze dziecko będzie
decydować o swojej przyszłości a nie my- odwróciła się twarzą do niego -
zresztą to nie jest rozmowa na teraz poczekajmy z tym aż podrośnie.
-Dla Ciebie - uśmiechnął się- przepraszam,
dla was wszystko- pocałował ją w czoło.
Wtuliła się w jego klatkę, on schował ją w
swoich ramionach. Uniosła na niego wzrok i odgrywali taniec błękitnych
tęczówek.
-Jesteś palantem wiesz?- uśmiechnęła się
delikatnie.
- Kilka razy obiło mi się to o uszy, tym
razem czemu zostałem zaszczycony tym przezwiskiem? - zgarnął niesforny kosmyk z
jej twarzy za ucho.
-Nie możesz mnie denerwować - wspięła się
na palce i musnęła jego usta - nie rób.. - ponownie musnęła jego usta -..tego
więcej.
Marek uśmiechnął się szeroko i zatopił
twarz w jej włosach, delikatnie położył ją na łóżku i obdarowywał pocałunkami
po całym ciele. Najwięcej całusów złożył na brzuchu brunetki. Te urocze chwile
przerwał im dźwięk komórki Agaty. Brunetka wstała z łóżka i podeszła do
płaszcza. Wyjęła z niego biały telefon i przyciągnęła zieloną słuchawkę.
-Tak Dorota? Coś się stało?
-Nie, nic. Spokojnie. Tylko tak pomyślałam,
że jesteś na zwolnieniu i nie chciałabyś zająć się naszą Zuzią przez tydzień?
-Mówisz poważnie?
-Bernadetta się rozchorowała i nie mamy z
kim zostawić małej. Więc jak?
-Bardzo chętnie. To będę w poniedziałek o
ósmej.
-Dziękuje. Nie przeszkadzam. To do
zobaczenia w poniedziałek.
-Marek.- usiadła obok niego.
-Tak?
-Przez ten tydzień będę zajmować się Zuzią.
-To dobrze.- uśmiechnął się.
-Chcesz jechać na działkę?
-To za tydzień w sobotę.
***
Agata siedziała w holu kancelarii czekając
na męża, który jeszcze nie wrócił z rozprawy w sądzie. Zajęta była czytaniem
gazety plotkarskiej, gdy do kancelarii weszła Dorota z swoją córką.
-Cześć. A co ty tu robisz?
-Czekam na Marka. A wy co tu robicie, co?-
mówiąc to, pogłaskała dziewczynkę po główce.
-Nie miał się kto zająć więc ją wzięłam,
żeby pobawiła się w wujkiem Bartkiem.
Stały tak z chwilę, gdy do pomieszczenia
wszedł Janowski.
-O hej. A kogo to moje piękne oczy widzą?-
uśmiechnął się.
-Nie widziałam twojego samochodu na
parkingu.
-Przyjechałam taksówką. Jedziemy dzisiaj na
tydzień na małe wakacje.
-A tak, Marek coś wspominał.
***
Agata leżała w łóżku i przeglądała zdjęcia
na laptopie. To sypialni wszedł Marek z tacą pełną jedzenia. -A Ty co robisz?
-A tak oglądam nasze zdjęcia z Florydy.
Było tam naprawdę super.- uśmiechnęła się do niego dwuznacznie. Zamknęła klapę
i odłożyła sprzęt na szafkę.
-Zamknij na chwilę oczy.
-Po co?- zapytała się.
-Nie pytaj się tylko zamykaj.
Zrobiła to co nakazał. Na swojej prawej ręce
poczuła małe pudełeczko. Uchyliła wieczko pudełka. Jej oczom ukazał się
przepiękny srebrny naszyjnik z serduszkiem. Niewielki przedmiot delikatnie
zabłyszczał w Słońcu. Marek powoli, z namaszczeniem założył go na jej szyję.
Spojrzał na nią, aby zobaczyć ją razem z nową ozdobą. Jednak wyraz jej twarzy
był daleki od jego oczekiwań. Zamiast uśmiechu, ujrzał grymas.
-Agata, co się stało?- zapytał zatroskany.
-Chyba... - jej twarz po raz kolejny zakrył
grymas bólu.- Zaczęło się... - ostatnie słowa wypowiedziała jakoś inaczej, a po
kilku sekundach, chwyciła jego rękę.
-Agata, dobrze Ci idzie. Jeszcze tylko
chwila i będzie po wszystkim.- powiedział Maciek. Agata mocniej ścisnęła rękę
Marka. Po sali dało się usłyszeć głośny płacz niemowlaka.
-Córeczka.
Po policzku Agaty spłonęło kilka łez
wzruszenia.
-Marek chodź, przetniesz
pępowinę.-powiedział ginekolog. Dębski podszedł do niego i wziął w rękę
nożyczki. Już był bliski przecięcia, ale nagle upadł na ziemię.
Dorota, Wojtek, Bartek i Aniela czekali
przed salą porodową. Dorota chodziła cały czas po korytarzu a reszta towarzyszy
siedziała na krzesłach. Nagle drzwi się otworzyły. W drzwiach stały dwie
lekarki trzymając Dębskiego. Janowski i Gawron szybko podeszli i przejęły
kolegę od nich. Posadzili go na jednym z krzeseł.
-Zemdlał.- powiedziała jedna z
pielęgniarek.
Weszły z powrotem do sali. Bylińska dała mu
kubek wody.
-I co?- zapytała Gawron.
Po kilkunasto godzinnym wysiłku Agaty, a
nie Marka (jak to wielokrotnie podkreślała) na świat przyszła pewna cudowna,
maleńka osóbka, która tego dnia odmieniła życie dwojga ludzi - na zawsze. Już
na zawsze stała się częścią ich. Kiedy tylko Agata była w stanie, zaprosili do
szpitala Dorotę, Wojtka, Bartka i Anielę, którzy od pierwszych sekund pokochali
małą Weronikę z całego serca. Aniela z Dorotą prawie ją porwały ze sobą, taka była
kochana.
***
Obudził ich płacz. Otworzyła szybko oczy i
zaczynała wstawać z łóżka.
-Ja pójdę, śpij.-powiedział Marek. Wstał i
pobiegł do drugiego pokoju. Wziął maluszka na ręce. Uspokoiła się. Patrzyła na
niego tymi swoimi niebieskimi oczkami. Mężczyzna uśmiechnął się i pocałował
dziewczynkę w główkę. Malutka w odpowiedzi na ten gest, powiedziała coś po
swojemu, a na jej policzkach pojawiły się małe dołeczki. Marek nie wierzył
własnym oczom. Jego malutka córeczka uśmiechała się do niego. Przytulił ją
czule, po czym zaniósł do sypialni. Położył ją obok Agaty, lecz jej główka
spoczywała na jego poduszce. Delikatnie dotknął ramienia żony, dając jej do
zrozumienia, aby się odwróciła w jego stronę. Zwróciła się twarzą za równo do
pięknej błękitnookiej córeczki jak i męża całującego skroń ich małej pociechy.
Położyła dłoń na jego szorstkim policzku z kilkudniowym zarostem. Ten
momentalnie spojrzał na zaspaną Agatę, nachylił się nad nią i złożył delikatny
za razem czuły całus na jej malinowych ustach.
-Śpij - szepnął- zajmę się małą.
-Mhm - mruknęła pod nosem.
-Zajmę się wami. Najważniejszymi osobami w
moim życiu, nigdy nie pozwolę wam odejść.
Agata delikatnie uśmiechnęła się i
odpłynęła w krainę Morfeusza. Marek zerkał to na Werkę to na Agatę. Nawet nie wiedział
kiedy po jego policzku spłynęła łza wzruszenia.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo was kocham-
malutka ścisnęła palec wskazujący Marka- za równo Ciebie i twoją mamę.
Zmieniłyście moje życie i nigdy nie pozwolę byście były nieszczęśliwe - Werka
spojrzała na niego wsadzając zaciśniętą piąstkę do buzi.
***
-Marek. Otworzył oczy i zaraz zamknął.
-Mhm? Co się dzieje?
-No wiesz, bo mieliśmy dzisiaj iść na nasz
pierwszy spacer. Idziemy? Śniadanie masz na stole, więc idź szybko zjeść i
ubieraj się. Ja idę małą przyszykować.
Dębski zwlekł się z łóżka i mozolnie szedł
do kuchni w której siedziała przy stole popijając kawę jego małżonka. Ziewnął i
przeciągnął się. Jak na mężczyznę w niedzielny ranek przystało wolałby leżeć na
kanapie oglądając powtórki meczów niż gdziekolwiek wychodzić, ale tutaj
chodziło o spacer z jego pierworodną. Marek podrapał się po brzuchu i następnie
zaczął szykować się do pierwszego spaceru z małą. Spodziewał się
"niespodziewanego" spotkania Agaty i Doroty podczas spaceru, jak to
na kobiety przystało nigdy nie mogą się nagadać i planowane kilkuminutowe
wyjście staje się kilkugodzinnym. Chłodne krople spływały po jego nagim ciele,
przetarł energicznie twarz by w jakiś sposób pobudzić się, jednak to nie
poskutkowało więc podkręcił zimną wodę tak, że jego ciało oblewał lodowaty strumień
wody. Momentalnie wyskoczył spod prysznica obudzony i pełen energii. Chwyciwszy
pierwszy lepszy ręcznik owinął się wokół pasa. Krocząc do sypialni zostawiał na
podłodze mokre ślady i krople wody spływające po jego ciele wprost na panele.
- Marek ja nic nie chcę mówić, ale bierzesz
mopa i zmywasz podłogę- krzyknęła z kuchni.
-Zaraz to zrobię - odrzekł wchodząc do
sypialni.
-Tak jak ostatnio? - wzięła małą na ręce i
udała się do sypialni
-Mówiłem, że to posprzątam..- spojrzał na
nią zapinając pasek od spodni.
-Przed meczem nie miałeś czasu bo zajęty
byłeś aktami, w trakcie meczu też nie miałeś czasu, a po meczu stwierdziłeś, że
jesteś zajęty i z samego rana posprzątasz walające się w łazience ręczniki. Tak
ciężko jest odwiesić na wieszak albo wrzucić do kosza z praniem?- poprawiła
małej koszulkę.
-Chyba nie będziemy się kłócić o jakieś
pierdoły, nie uważasz, że możesz przesadzać?- minął ją w progu i zapinając
koszule zmierzał do kuchni. Agata spojrzała na leżący przy łóżku ręcznik.
Przewróciła oczami i spojrzała na małą.
-Z tego twojego tatusia to niezły
bałaganiarz - rzekła cicho, po czym dodała trochę głośniej- Marku, możesz tutaj
przyjść?
–Coś się stało? - spojrzał zza rogu na
Agatę.
-No choć .. - Marek podszedł do niej.
-No jestem i co?
-Nie wydaje Ci się, że o czymś zapomniałeś?-
Dębski zerknął na Agatę i wpił się w jej usta, a na główce małej złożył całusa.
-Zapomniałem ucałować twoich ust, jak
każdego ranka - uśmiechnął się
-To też, ale raczej chodzi mi o to czy czegoś
nie zapomniałeś zrobić?
- Nie rozumiem - spojrzał na nią
zdezorientowany.
-Ręcznik Dębski! Ręcznik!- wskazała mu leżący
na podłodze ręcznik i ponownie przewróciła oczami - boże daj mi do niego
cierpliwość.
Wyszli z mieszkania po godzinie 11. Agata
zapinała nosidełko w samochodzie, a Marek pakował do bagażnika wózek. Dębski
nie byłby sobą gdyby nie sprawdził czy żona dobrze zapięła fotelik z ich małą
pociechą.
-Będziesz, za każdym razem kontrolował czy
dobrze zapięłam, czy odpowiednio ubrałam. Nie bądź taki przewrażliwiony.
-Przezorny zawsze ubezpieczony. Wole
sprawdzić coś po raz drugi, niż potem pluć sobie w twarz, że nie sprawdziłem-
ucałował jej skroń i odpalił silnik.
-Ale to wygląda jakbyś nie ufał temu co robię.
Jakbyś nie ufał mi- spojrzała na niego.
-Teraz to ty nie bądź taka przewrażliwiona
- uśmiechnął się do niej szeroko i ruszyli z parkingu.
Droga jak na niedziele była w miarę
przejezdna. Słońce czerwieniło policzki spacerujących ludzi. Agata patrzyła to
za szybę to w przednie lusterko by ujrzeć drzemiącą Werkę. Stanęli na jednym z
pobliskich parkingów nieopodal parku. Oczom Marka ukazała się znajoma mu osobę,
która każdego ranka irytowała go jakąś docinkom. Młody Janowski od razu
zauważając samochód Dębskiego podszedł z Filipem do samochodu. Małemu Gawronowi
oczy iskrzyły się z ekscytacji. Spojrzał na małą, która delikatnie otworzyła
powieki i ukazała swoje błękitne tęczówki.
- Ciociu będę mógł pchać wózek? - patrzył
przez cały czas na Werkę.
- Tak Filipku- uśmiechnęła się.
-Ciociu a czemu Werka ma tak mało włosów?
Myślałem, że tylko Zuzia będzie łysym dzieckiem - Janowski parsknął śmiechem.
Agata spojrzała na Dębskiego i również wybuchnęła śmiechem.
-Wiesz Filipku, każde takie małe dziecko
tak ma, nawet ty tak miałeś - poczochrała mu włosy.
-Rodzisz się łysy, i starzejesz się łysym.
My faceci tak mamy - rzekł stanowczo Marek lekko się uśmiechając.
-Ciociu ja nie chcę być łysy, ja nie chcę
dorastać.
-Wujek nie wie co gada, nawdychał się
jakiegoś świństwa i majaczy- posłała małemu perlisty uśmiech a małą wsadziła do
wózka.
-Wujku a czego ty się nawdychałeś?
-Filip a gdzie jest twoja mama?- sytuacje
uratował Bartek.
-Czeka z tatą i Zuzią w piaskownicy.
-Jest też Wojtek? - zapytał Janowskiego.
- Owszem, Dorota wyciągnęła go na rodzinny
spacer.
-Chwała Bogu, nie jestem sam - jego
stwierdzenie zostało potraktowane lodowatym spojrzeniem małżonki.
-A ja?- powiedział Jankowski.
-Żartowałem. To co, idziemy?
-No chodźmy, chodźmy.-krzyknął Filip.
Agata z małym szli powoli, a Dębski z
Jankowskim wypruli do przodu. Szybko znaleźli się obok Gawronów. Bartek, Marek
i Wojtek siedli przy wspólne ławce. Agata, Aniela i Dorota przy drugiej.
Chłopczyk zaraz po przyjściu poleciał do piaskownicy. Agata huśtała wózkiem
delikatnie tak aby mała mogła się zdrzemnąć na świeżym powietrzu. Dorota i
Aniela roztkliwiały się nad nią, co małą trochę denerwowało i biedna się
rozpłakała. Tak więc Markowi nie dane było posiedzieć sobie z panami. Musiał
wstać i zająć się swoją jedyną, gdyż tylko to jemu zawsze udawało się ją
uspokoić. Wziął ja na ręce i gładząc po główce odszedł kilka kroków. Kobiety,
jako, że dawno się nie widziały jak zwykle miały sobie mnóstwo do opowiedzenia,
plotkom i śmiechom nie było końca. W końcu Marek wrócił i włożył małą do
wózeczka. Agata popatrzyła na niego pełnymi miłości oczami. Czasami zaczynała zazdrościć
mu tego, ze ma takie poważanie u ich córki ale jednocześnie się cieszyła, była
szczęśliwa, że jest tak kochanym ojcem, jakim go sobie wyobrażała. To wielkie
przywiązanie dziecka do ojca przydawało się w chociażby takich momentach ja
dziś, mogła swobodnie pobyć z przyjaciółkami nie przejmując się ciężarem od
teraz nad nią obowiązkami, wiedziała, że on jest przy nich i zawsze pomoże.
-To co? Zapraszam do mnie.-powiedziała
Dorota.
-Wiecie co, mieliśmy jechać jutro do
Bydgoszczy i musimy się wyspać. Przed nami długa droga.-powiedziała Agata,
wstając z ławki.
-To wielka szkoda.
-Trzymajcie się.-powiedział Wojtek.
-Ciocia, mogę dać małej buziaka?
-Oczywiście, że możesz.-powiedziała Agata.
Marek podniósł go, by ten mógł ucałować policzek dziewczynki.
Siedzieli przy stole konsumując posiłek
przygotowany przez Dębskiego. Przybysz ze spuczoną głową i nieobecnymi myślami
dłubała w talerzu dobre kilka minut. Marek biorąc kęs zmrużył oczy i spojrzał
na brunetkę siedzącą na przeciwko niego.
-Wszystko w porządku?
-Tak, zamyśliłam się po prostu- rzekła nawet
nie patrząc na niego- jakoś nie jestem głodna.
Jej
myśli zawładnęły częste spotkania z kolegą które jak się okazały po powrocie ze
spaceru były spotkaniami z Marią.
-Agata?- odłożył sztućce i wytarł serwetką
usta. Spojrzał na nią chwytając jej dłoń. Jednak Agata zabrała swoją dłoń i opuściła
pomieszczenie zamykając się w sypialni. Marek podążył za nią i przykucając przy
skulonej na łóżku Agacie rzekł :
-Co się dzieje?
-Może ty mi powiesz?- zapytała podnosząc
się i patrząc ze złością w jego troskliwe spojrzenie.
-Nie rozumiem..
-Chyba ja czegoś nie rozumiem, myślałam, że
małżeństwo opiera się na szczerości..
-Nadal nie rozumiem- spojrzał na nią
zdezorientowany.
-Może opowiesz mi o spotkaniach z kolegą
Marią, bardzo rzadkie spotykane męskie imię..
-Więc to o to chodzi..- uśmiechnął się do
niej -..nie chciałem Ci mówić żeby nie było niepotrzebnych wyrzutów zazdrości,
prowadzę z nią jedną sprawę.
–Więc dla ciebie lepiej kłamać, ukrywać i
zachowywać się jakbyś miał coś do ukrycia- wstała z łóżka i podeszła do łóżeczka.
-
Agata w moim życiu są dwie ważne kobiety - podszedł do niej i objął ją od tyłu
w tali zatapiając nozdrza w jej włosach.
-Och niech zgadnę jednią z nich jest Maria,
w końcu tyle was łączyło - rzekła oschle.
-Naprawdę musisz się ze mną droczyć?
Przecież wiesz że ty i Weronika jesteście najważniejszymi kobietami w moim
życiu- ucałował jej szyje mocniej przyciskając jej ciało do jego. Odwrócił ją
twarzą do sobie. Złożył na jej ustach iście romantyczny pocałunek. On błądził
swoimi rękami po jej plecach. Ona trzymała jedną rękę na jego karku, a drugą
opierała się o łóżeczko. Dobierał się do jej bluzki, ale ona przerwała to co
się zapowiadało.
-Czemu?-zapytał patrząc na nią.
-Przy dziecku?
-To chodź.
Pociągnął ją do łazienki. Wciągnął ją do
łazienki i zaraz po zamknięciu drzwi przywarł do niej ciałem. Po czym usadowił
ją na pralce.
- Wiesz czuje się jak nastolatka która
ukrywa się z chłopakiem przed rodzicami - uśmiechnęła się bawiąc się
kołnierzykiem jego koszuli.
-Mam rozumieć, że łazienkowe ekscesy masz
już za sobą?
-Nie o to mi chodziło wariacie - odpięła
guzik jego koszuli- to będzie tak jakby mój pierwszy raz.
-Czuję się zaszczycony- zsunął z jej ramion
sweter- to takie uroczę być pierwszym twoim łazienkowym rozdziewiczaczem.
- Mówił Ci ktoś, że za dużo gadasz? - wpiła
się w jego usta nie czekając nawet ja jego odpowiedź. Oplotła nogi wokół jego
tułowia. Sprawnie odpinała guzik po guziku z wielkim pożądaniem i drżeniem rąk
jakby robiła to po raz pierwszy. Zaraz po tym jak uporała się z jego koszulą
zsunęła ją z jego umięśnionych ramion i rzuciła na podłogę. Jej biała bokserka
wylądowała tuż obok błękitu koszuli. Jedna z jego dłoni wplątana w jej włosach
wciąż w nich błądziła druga natomiast błądziła po jej plecach. Odchylił jej
głowę i pocałunkami schodził niżej. Odpiął zamek jej spodni i zsunął z jej
drobnych nóg tak, że była teraz tylko w koronkowych czerwonych majtkach i
krwisto czerwonym staniku. Gdy ich garderoba walała się już na podłodze, a on
już się do niej dobrał brunetka wbijała swoje paznokcie odcienia bladoróżowego
zostawiając ścieżki na jego plecach. Ich równomierny oddech otulał jej obojczyk
i jego szyje. Przeniósł ją do wanny która zapełniona była już do połowy wodą i
dużymi ilościami piany. Mimo niewygodnych pozycji nie przerywali oddając się
przyjemności tej sytuacji.
Następnego dnia rano.
-Marekkkk.-przeciągła ostatnią literę jego
imienia.
-Mhmmm?
-Mała płacze.
-I co w związku z tym?
-Idź do niej.
-Czemu ja?
-Masz z nią lepszy kontakt. Idź, idź.
Powiedziała kładąc głowę na poduszkę i
zamknęła oczy.
-Ostatni raz.-powiedział idąc w kierunku
łóżeczka małej.
Nachylił się nad łóżeczkiem. Mała patrzyła
na niego swoimi załzawionymi oczkami. Wyciągnął ją i przytulił do siebie. Ona
dalej płakała. Znalazł jej smoczek. Nie pomógł.
-Aga.
-Co?-spytała, otwierając oczy.
-Głodna jest. Chyba ja jej nie wykarmię.
Podszedł do żony i podał jej ich mały skarb.
-Już, już. Zaraz mama da ci cycka. Cii.
W całym pokoju zrobiło się cicho. Agata
pogłaskała główkę córki. Marek stał nad nią i się patrzył.
-To co? Za ile się zbieramy? -zapytał.
-Trzeba łóżeczko złożyć, wanienkę przynieść z łazienki. Wózek już w
samochodzie, rzeczy spakowane tylko do samochodu zapakować. To ty znieś
wszystko do samochodu, a ja ją nakarmię, przebiorę i ubiorę.
-Macie pięć minut. Czas start.-zaśmiał się
Marek.
Wyszedł z sypialni. W tym czasie Agata
ułożyła córkę na łóżku i zaczęła przebierać. Gdy mała była już gotowa, Agata
dała ją do nosidełka i zapięła. Szybko rozkręciła łóżeczko. Czekała jak już
Marek przyjdzie.
-A myślałem, że będę musiał was wyciągać z
łóżka. To co, ja biorę opakowanie, a ty małą?
-Tak. Chodźmy już. Jak zasnęła to może z
trzy godziny pośpi.
Na tylnym siedzeniu wraz z małą spała
Agata. Dębski co rusz zerkał w lusterko tak jakby bał się tego, że to wszystko
okaże się snem i śpiąca brunetka wraz z jej mniejszym klonem nagle wyparują i
zostanie sam w swoim aucie w drodze do nikąd.
Siedzieli
w kancelarii każde w swoim gabinecie. On ze swoją towarzyszką szkocką whisky, a
ona ze swoim towarzyszem laptopem i przyjaciółkami aktami. Żyli w swoich świątyniach
tak jakby szklane drzwi stały się ścianą płomieni, żadne nie miało ochoty na
przekroczenie granicy szklanych drzwi. Wystukiwała kolejne literki na
klawiaturze jej laptopa, każde jej uderzenie w literkę przepełnione było
złością i irytacją. Tymczasem on swój ból topił w goryczy przełykanej w jego
gardle. Nie chciał wracać do wspomnień dzisiejszego dnia, ale wspomnienia wciąż
go nachodziły. Za każdym razem gdy zamykał powieki widział przesiąkniętego
dymem tytoniowym Krzysztofa opuszczającego budynek kancelarii. Wiedział, że był
jej gościem i zazdrość zżerała go od środka. Siedząc tak bezczynnie popijając
szkocką whisky czuł się zirytowany jej bezczynnością, brakiem inicjatywy z jej
strony choć to on zawinił insynuacjami kierowanymi w jej kierunku. Zacisnął
dłoń na szklance gdy przez jego głowę przeszło wspomnienie trzasku zamykanych
drzwi jej gabinetu i cisza. Odstawił szklankę gwałtownie na stół i energicznie
wpadł do jej gabinetu. Stanął w progu drzwi i spojrzał wprost na zdenerwowaną
Agatę uważnie się mu przyglądającej.
-Przeszkadzasz
mi- rzekła oschle rzucając mu jedno z lodowatych spojrzeń.
-Dobra
zachowałem się jak idiota - żywo gestykulował.
-Przez
grzeczność nie zaprzeczę- spojrzała ponownie na ekran laptopa.
-Przychodzę
tu Cię przeprosić..- przerwał.
-Nikt
Ci nie kazał robić z siebie idioty, teraz byś nie musiał przepraszać- weszła mu
w słowo. Chwyciła akta i obchodząc biurko podeszła do regału odkładając akta na
jedną z półek.
-Sprawia
Ci to przyjemność?- zerknęła na niego stojąc oparta o regał.
-Nie
rozumiem.
-
Przychodzę, próbuje przeprosić a ty zachowujesz się jak ignorantka.
-Może
dlatego - podeszła do niego chwytając jego krawat- że musiałeś sobie wypić
przed przyjściem tutaj- odwróciła się na pięcie i wracała już na swoje miejsce
za biurkiem, kiedy Dębski chwycił jej nadgarstek i przyciągnął do siebie tak,
że ta drobna brunetka wpadła wprost w jego ramiona. Przyglądał się jej dłuższą
chwile po czym zatopił dłoń w jej prostych i miękkich włosach następnie wpił się
w jej usta, a ona mu uległa.
-Co
to znaczy? - zapytała spod przymkniętych powiek.
-Potrzebujesz
definicji? - ponownie zatopił się w jej malinowych ustach.
Mijał kolejne kilometry oddalające ich od
Warszawy. Zerknął raz jeszcze w lusterko i ujrzał teraz patrzącą się na niego
małą Weronikę, owoc ich wciąż niegasnącego płomienia miłości.
Kilka kilometrów przed Warszawą dziewczynka
zaczęła płakać. Marek zauważył, że żona śpi. Zjechał na pobliską stację.
Wysiadł z samochodu i otworzył tylne drzwi. Spacerował z małą po poboczu.
Przeszedł z Werką na rękach kilka kroków tak, że z miejsca w którym stali
dostrzec już było można wysokie budowle Bydgoszczy.
-Spójrz kochanie - wskazał dłonią na
oddalone miasto- tam urodziła się twoja mamusia i mieszka tam twój dziadek,
który zawsze mnie lubił i najlepiej nam wróżył.
W tym czasie Agata przebudziła się i przestraszyła
brakiem małej w nosidełku. Rozejrzała się i w oddali ujrzała stojącego
Dębskiego z ich córką. Opuściła samochód i maszerowała w ich kierunku. Wtuliła
się od tyłu w męża i szepnęła.
-Piękny widok - obeszła ich i stanęła na
przeciwko.
-Teraz jeszcze piękniejszy - ucałował ją-
skoro mamusia już nie śpi to będzie mogła się tobą zająć. Wrócili do samochodu
i w ciszy przerywanej gaworzeniem małej pokonali resztę drogi.
Dębski zamknął stojący na podjeździe
samochód i zaraz za małżonka udał się do środka.
-Nareszcie widzę moją małą wnusię- rzekł
Przybysz do będącej na jego rękach wnusi.
-Jest małym klonem Agaty- dodał wchodzący
do salonu Marek.
-Jednak ma twoje oczy - spojrzała na Marka.
-Pewnie jesteście głodni? - zapytała
stojąca za ich plecami Zosia. Agata tylko szeroko się uśmiechnęła i wzięła mała
na ręce.
-Zaraz dołączymy tylko przebiorę Werkę.
Marek, Agata i ich pierworodna odchodzili w
kierunku sypialni.
-Nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej-
rzekł Andrzej do Zosi.
-Trafiła na odpowiedniego mężczyznę-
przytuliła go.
Tymczasem w sypialni Agata przebierała
małą, a stojący za nią Dębski wciąż się do niej przytulał i całował po jej szyi.
-Dobra Dębski ty coś chcesz!- rzekła
zerkając na niego.
-Już nie mogę przytulić się do małżonki?
-Trochę podejrzane te twoje przytulanie-
uśmiechnęła się. Marek obrócił ja twarzą do niego, dłoń położył na jej biodrze
i przysunął do siebie. Drugą dłoń zatopił w jej włosach po czym zatonął w jej
ustach. Tym razem przerwało im nagłe wejście Andrzeja.
-Oj przepraszam, mogłem zapukać. Obiad na
stole.
Zamknął z uśmiechem na twarzy drzwi i
zostawił zalanych rumieńcem w pokoju. Agata wraz z Markiem momentalnie wybuchli
śmiechem.
-Ile chcecie zostać dzieci?-zapytał
Andrzej.
-Może z tydzień. Góra dwa.-uśmiechnęła się
Agata do ojca.
-A Marek jak idzie w pracy?
-Nie byłem od czasu narodzin małej.-on też
się uśmiechnął. Senior Przybysz przyglądał się zakochanej córce, której uśmiech
nie schodził z twarzy. Był szczęśliwy jej szczęściem. Doczekał się wnuczki,
jego córkę nie pochłania już tylko praca tylko rodzina - właśnie rodzina. Słowo
które było obce brunetce teraz z łatwością dopuszcza je do swojej świadomości.
Z każdym dniem kiedy Agata była w ciąży z Werką, zaczynała zmieniać się w czułą
kobietę dla której najważniejsze stawała się rodzina. Z każdym dniem na nowo
zakochiwała się w swoim mężu. Byli szczęśliwi i swoim szczęściem dzielili się z
całym światem.
***
Po posiłku Andrzej z Zosią zabrali Werkę na
spacer po słonecznej Bydgoszczy, natomiast Marek z Agatą leżeli wtuleni w
siebie w sypialni. Brunetka jeździła dłonią po torsie Marka mrucząc mu do ucha.
On jeździł dłonią po jej nagich plecach.
-Dziękuje - szepnął Dębski. Agata podparła
się na łokciu i spojrzała na niego.
-Za co? - zapytała zaskoczona. On spojrzał
na nią z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Za to, że stałem się najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie. Dzięki Tobie budzę się ze świadomością, że za chwilę
ujrzę błękitne oczy kobiety którą kocham, że zasypiam i budzę się przy niej, że
denerwuje mnie a za razem tak bardzo prowokuje. Za to, że ta kobieta leży teraz
u mojego boku patrząc na mnie zeszklonymi oczami i uśmiechem na twarzy. Codziennie
dziękuje też Bogu, że ta kobieta która tak mi się przygląda dała mi coś co jest
najlepszym prezentem dla kochającego męża. Dała mi córkę, więc dziękuje, że
codziennie mnie w sobie rozkochujesz i że to wszystko nie jest moim snem-
kończąc swoją wypowiedź otarł łzy brunetki spływające po jej policzkach na nagi
tors Dębskiego- nie płacz Agatko.
- Nie mogę.. to co powiedziałeś- przerwała-
było takie szczere, prawdziwe i wzruszające. Przylgnęła wargami do jego warg
składając na nich najbardziej czuły pocałunek jaki potrafiła w tej chwili go
obdarzyć. Po kilku godzinnym spacerze do domu wrócił Andrzej z Zosią. W całym
domu unosił się aromat przygotowywanej przez Dębskich kolacji. Zasiedli przy
nakrytym stole i w ciszy konsumowali posiłek.
-Marku a ty kiedy dokładnie wracasz do
Warszawy?- zapytał Przybysz.
- Za godzinne wracam do Warszawy, mam pilne
wezwanie od Bartka z kancelarii.
-Szkoda. Myślałem, że zrobimy sobie męskie
popołudnie i zabiorę Cię na mecz młodzików.
-Może innym razem- uśmiechnął się szeroko i
dalsza część kolacji odbywała się w ciszy. Po skończonym posiłku Marek wraz z
Agatą i Werką siedzieli w sypialni.
-Tatuś będzie tęsknił za Tobą skarbie -
ucałował czółko małej Dębskiej.
-Zadzwoń jak dojedziesz, albo chociaż
napisz SMS-a dobrze?- spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
-Wiem Agata, że inaczej sobie to
planowaliśmy ale nie chcę zostawiać młodego w potrzebie, powinniśmy go kilka
razy wrzucić na głęboką wodę, żeby się młody wyszkolił ale to jest naprawdę
ważny klient nie chcesz chyba, żeby twój synek stracił w oczach młodej jak i
starej Bylińskiej- uśmiechnął się do niej- do zobaczenia niedługo.
Wstał i ucałował jej czoło opuścił pokój.
Agata wyszła zaraz za nim i podchodząc do okna z małą na rękach pomachała
odjeżdżającemu Dębskiemu.
Droga do Warszawy była krótka i bardzo
szybka. Podjechał pod budynek kancelarii i wyszedł schodami do góry. Już chciał
otworzyć drzwi kluczem, ale one same się otworzyły. Wszedł do środka i
rozglądnął się.
-Przepraszam, ale....-powiedział Bartek.-A
co ty tu robisz? Miałeś być w Bydgoszczy.
-Nie cieszysz się. Agata mówiła, że coś
ciężko wam idzie więc przyjechałem wam pomóc.
-A Agata gdzie? -A gdzie ma być? W
Bydgoszczy jest. Lepiej powiedz mi jaką masz trudną sprawę z którą nie możesz
sobie poradzić?-powiedział idąc do kuchni.
Janowski podał akta Markowi po czym rzucił
mu pytające spojrzenie.
-Co? - zapytał spoglądając na niego znad
akt.
-Skąd Agata może wiedzieć, że idzie nam
ciężko skoro nawet nie rozmawiałem z nią- zmrużył oczy.
-Chciałem cię nastraszyć młody, bo jej się
bardziej boisz niż mnie mimo że to ja jestem samcem alfa w tej kancelarii-
ponownie wbił wzrok w akta.
-Samiec alfa i co jeszcze- burknął pod
nosem.
– Co tam seplenisz pod nosem?
-Nic..- rzucił mu jeden z ironicznych
uśmiechów -..cieszę się na współprace z Tobą.
-Widać właśnie jak tryskasz entuzjazmem-
rzekł sarkastycznie z wymalowanym uśmiechem na twarzy. -A nie widać? Moje
wnętrze rozpiera szczęście- dalej toczyli walkę na słowa.
-Tylko nie wybuchnij z nadmiaru szczęścia.
-Spokojnie mi to nie grozi.
-Dobra koniec tego dobrego- rzucił akta
przed nos Janowskiego- o której ma być ta klientka?
-Za godzinę- odłożył akta na bok i
kontynuował dalszą część apelacji.
-Czyżby jakaś rozprawa nie wyszła? - Marek
zerknął na ekran laptopa.
-Chyba coś Ci dzwoni w gabinecie- odrzekł
Janowski próbując uwolnić się od docinek Dębskiego.
-Niech Ci wreszcie tutaj coś zadzwoni -
puknął go w głowę i zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
swietne cudowne
OdpowiedzUsuńDługość imponująca! Czekam na kolejne rozdział. Wcześniejsze już na drobione i stwierdzam, że bardzo ciekawe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzemu ja mam wrazenie, ze Marek wrócił do Wa-wy dla Marii? Albo tak bd, albo ja jestem juz mocno przewrazliwiona na tym punkcie (czytaj, nowe niusy o problemach MarGaty). Kurcze, nie daje mi to spokoju!!! Plisss, wiem ze to trudne, ale dajcie jak najszybciej neksta, błagam!!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDuśka