Dominika
Rozdział 1
Nad Warszawą powoli zaczęło się ściemniać, dzieci spieszyły do domów na kolację, dorośli wracali z pracy. Mały warszawski autobus sunął drogą w sobie tylko znanym kierunku. W środku siedzieli różni ludzie - starsze panie, młodzi studenci i uczniowie pobliskiego liceum. Byli tam głównie studenci, jedni trzymali się za ręce, inni siedzieli w słuchawkach na uszach, obserwując znany na pamięć krajobraz.
Na końcu tuż przy lewej ścianie siedział młody student prawa, na oko 23-letni, ubrany był w luźną koszulę zarzuconą na biały t-shirt. Swoimi brązowymi oczami wpatrywał się w dziewczynę siedzącą przed nim. Wysoka brunetka o niebieskich oczach, od dwóch lat studiowali na tym samym wydziale, ale tak naprawdę nie wiedział nawet jak się nazywa. Codziennie siadali w tych samych miejscach, przepuszczał ją potem w drzwiach, kiedy razem wychodzili, on szedł na prawo, ona na lewo i tak się mijali co dnia. Jednak dzisiaj postanowił to zmienić.
Pochylił się i puknął ją w ramię, odwróciła patrząc na niego prznikliwie niebieskimi oczami.
- Hej - powiedział trochę nieśmiało - Właściwie chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. Studiujemy razem tyle czasu, a właściwie nie wiem jak ci na imię.
- Agata - wyciągnęła do niego rękę - Agata Przybysz
- Marek Dębski - uścisnął jej dłoń, miała je wyjątkowo zimne
- Chcesz się dosiąść? - spytała zabierając torebkę z siedzenia obok i usiadł koło niej
- Dziękuję, czego słuchasz? - spytał
- Wilki O sobie samym, znasz? - uśmiechnął się
- Uwielbiam ten zespół - uśmiechnęła się do niego - Mam dwa bilety na sobotni koncert, chciałabyś mi towarzyszyć?
- Chętnie - odpowiedziała uśmiechając się do niego. Spojrzał w jej oczy, a ona w jego przez jedną chwilę, patrzyli się sobie w oczy, nie wiedząc czemu nie mogą oderwać od siebie wzroku.
Czasami osoba, od której niczego nie oczekujesz,
staje się osobą bez której nie możesz się obejść.
- Hej Marek - Dębski odwrócił się i uśmiechnął się na widok znajomej - Z kim robisz ten referat?
- No niech pomyślę... - zobaczył minę Agaty i zaczął się z nią droczyć - Mój zakochany przyjaciel Wojtek... albo ty... - Agata zmrużyła oczy - Chyba ty
- No na taką odpowiedź liczyłam - złapali płaszcze i zarzucili sobie na ramiona wychodząc na zalany słońcem parking.
- Tobie też Dorota odmówiła - Agata potwierdziła skinieniem głowy - Nie martw się tak już będzie.
- Tak myślisz? - spytała niepewnie
- Tak, Wojtek nie był nigdy tak zakochany jak teraz w Dorocie założę się, że w przyszłości uwiją gdzieś sobie gniazdko w jednorodzinnej części Warszawy.
Agata zaśmiała się wskakując do autobusu, usłyszała też śmiech Dębskiego. Nie mogła rozgryść tego, jak on rozśmieszał ją nawet tak poważnymi sprawami.
- To spotykamy się u ciebie czy u mnie?
- U ciebie - odpowiedział
- Pamiętaj, że ja mam ciekawskiego tatę - uśmiechnął się - Pokonam go jestem niezwyciężonym rycerzem - objął ją ramieniem - Obronię cię ma najdroższa
Walnęła go w brzuch, ale miły dreszcz przeszedł po jej plecach, kiedy powiedział ma najdroższa. Boże! Przybysz skup się, co on takiego robi, że serce ci tak wali - znasz go zaledwie od dwóch miesięcy.
Dotarli do jej domu, był to mały, drewniano-podobny domek dwupiętrowy z dużym podwórkiem. Na powitanie wybiegł nam mały kundelek. Cały biały z wyjątkiem brązowego pasa sierści biegnącej od brązowych oczu do ruchliwego ogona. Agata złapała go na ręce i przystawiła go do twarzy Marka, który zareagował mokrym całusem. Agata się zaśmiała, a Marek wytarł twarz rękawem marynarki.
- Nazywa się Jamal, miesiąc temu wzieliśmy go ze schronikska. Chodź, idziemy do domu na obiadek - zaświergotała do Jamala
- Wiesz, że jestem u ciebie pierwszy raz, ale już mi się podoba.
Agata otworzyła dębowe drzwi i weszła. Powiesiła torbę na wieszak, razem z płaszczem i nasypała karmy do miski Jamala.
Zaprowadziła go do salonu, gdzie siedział około 50-letni mężczyzna czytając książkę. Z twarzy był podobny do Agaty. Pokój był utrzymany w staromodnym klimacie, nieużywany piec kaflowy służył jako powrót do wspomnień, było na nim pełno zdjęć.
- Cześć, Agatko - pocałował córkę w policzek -
- To mój kolega Marek Dębski, będziemy razem robić referat
- Andrzej Przybysz - starszy mężczyzna uściskał dłoń młodszego - Pamiętaj Agatko, że dzisiaj ty robisz obiad.
- Pamiętam tato, jeszcze nie mam sklerozy - złapała Marka za ramię i wyciągnęła z salonu na piętro - Drzwi po lewej, a ja idę do łazienki.
Na początku trochę niepewnie otworzył drzwi. Ukazał mu się pokój w błękitno-zielonym odcieniu, miał kształt prostokąta.Na podłodze leżał puchaty dywan, na którym leżało parę książek kryminalnych. Po lewej stronie stało łóżko z metalowymi wykończeniami, nad nim wisiała niebieskobłękitna moskitiera. Kilka szaf z ubraniami i kolorowymi pudełkami na nich.Regał z książkami był imponującej wysokości. Po prawej stronie stało mahoniowe biurko z licznymi szufladami. Koło niego stał manekin kobiety z założonym mundurem szkoły mundurowej. Nigdy by się nie domyślił, że Agata była w takiej szkole. Na ścianie wisiało kilka rysunków. Jeden przedstawiał czarnopiórego anioła z twarzą zwróconą ku niebu i złożonymi oczami. Drugi przedstawiał brunetkę trzymającą kilka opasłych tomiszy, za nią stał cień mężczyny oplatający dziewczynę swoimi ramionami. Jedynie co było na nim widoczne to uwodzicielski uśmiech. Po chwilii dotarło do niego, że to była Agata jako nastoletnia dziewczyna.
Drzwi się otworzyły i weszła Przybyszówna, spojrzała na Marka, który wpatrywał się z zachwytem w pracę brunetki. Była przebrana w szarą bluzę i wytarte dżinsy
- Sama to rysowałaś? - spytał z niedowierzeniem
- Zaczęłam po śmierci mamy, dzięki temu nie wpadłam w depresję.
- I byłaś w szkole mundurowej?
- Tak, tata powiedział, że to mi dobrze zrobi, bo tam mają ostrą surowość. Pomaga mi to teraz, dzięki temu uczę się systematycznie. No dobrze, ziemniaczki się gotują,a na razie poszukajmy czegoś do referatu.
Włączyła laptopa i usiadła przy biurku, a Marek koło niej na drugim krześle. W chwilii kiedy oboje chcieli położyć ręce na biurko, musnelli za dłonie. Żadne z nich nie zdawało sobie wtedy sprawy, z tego, że ich sposób postrzegania tego drugiego przewrócił się o 180 stopnii.
Jeden uśmiech może zacząć przyjaźń
Jedno słowo może zacząć rozmowę, a skończyć kłótnię
Jedna osoba, może zmienić całe twoje życie.
Nad Warszawą powoli zaczęło się ściemniać, dzieci spieszyły do domów na kolację, dorośli wracali z pracy. Mały warszawski autobus sunął drogą w sobie tylko znanym kierunku. W środku siedzieli różni ludzie - starsze panie, młodzi studenci i uczniowie pobliskiego liceum. Byli tam głównie studenci, jedni trzymali się za ręce, inni siedzieli w słuchawkach na uszach, obserwując znany na pamięć krajobraz.
Na końcu tuż przy lewej ścianie siedział młody student prawa, na oko 23-letni, ubrany był w luźną koszulę zarzuconą na biały t-shirt. Swoimi brązowymi oczami wpatrywał się w dziewczynę siedzącą przed nim. Wysoka brunetka o niebieskich oczach, od dwóch lat studiowali na tym samym wydziale, ale tak naprawdę nie wiedział nawet jak się nazywa. Codziennie siadali w tych samych miejscach, przepuszczał ją potem w drzwiach, kiedy razem wychodzili, on szedł na prawo, ona na lewo i tak się mijali co dnia. Jednak dzisiaj postanowił to zmienić.
Pochylił się i puknął ją w ramię, odwróciła patrząc na niego prznikliwie niebieskimi oczami.
- Hej - powiedział trochę nieśmiało - Właściwie chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. Studiujemy razem tyle czasu, a właściwie nie wiem jak ci na imię.
- Agata - wyciągnęła do niego rękę - Agata Przybysz
- Marek Dębski - uścisnął jej dłoń, miała je wyjątkowo zimne
- Chcesz się dosiąść? - spytała zabierając torebkę z siedzenia obok i usiadł koło niej
- Dziękuję, czego słuchasz? - spytał
- Wilki O sobie samym, znasz? - uśmiechnął się
- Uwielbiam ten zespół - uśmiechnęła się do niego - Mam dwa bilety na sobotni koncert, chciałabyś mi towarzyszyć?
- Chętnie - odpowiedziała uśmiechając się do niego. Spojrzał w jej oczy, a ona w jego przez jedną chwilę, patrzyli się sobie w oczy, nie wiedząc czemu nie mogą oderwać od siebie wzroku.
Czasami osoba, od której niczego nie oczekujesz,
staje się osobą bez której nie możesz się obejść.
- Hej Marek - Dębski odwrócił się i uśmiechnął się na widok znajomej - Z kim robisz ten referat?
- No niech pomyślę... - zobaczył minę Agaty i zaczął się z nią droczyć - Mój zakochany przyjaciel Wojtek... albo ty... - Agata zmrużyła oczy - Chyba ty
- No na taką odpowiedź liczyłam - złapali płaszcze i zarzucili sobie na ramiona wychodząc na zalany słońcem parking.
- Tobie też Dorota odmówiła - Agata potwierdziła skinieniem głowy - Nie martw się tak już będzie.
- Tak myślisz? - spytała niepewnie
- Tak, Wojtek nie był nigdy tak zakochany jak teraz w Dorocie założę się, że w przyszłości uwiją gdzieś sobie gniazdko w jednorodzinnej części Warszawy.
Agata zaśmiała się wskakując do autobusu, usłyszała też śmiech Dębskiego. Nie mogła rozgryść tego, jak on rozśmieszał ją nawet tak poważnymi sprawami.
- To spotykamy się u ciebie czy u mnie?
- U ciebie - odpowiedział
- Pamiętaj, że ja mam ciekawskiego tatę - uśmiechnął się - Pokonam go jestem niezwyciężonym rycerzem - objął ją ramieniem - Obronię cię ma najdroższa
Walnęła go w brzuch, ale miły dreszcz przeszedł po jej plecach, kiedy powiedział ma najdroższa. Boże! Przybysz skup się, co on takiego robi, że serce ci tak wali - znasz go zaledwie od dwóch miesięcy.
Dotarli do jej domu, był to mały, drewniano-podobny domek dwupiętrowy z dużym podwórkiem. Na powitanie wybiegł nam mały kundelek. Cały biały z wyjątkiem brązowego pasa sierści biegnącej od brązowych oczu do ruchliwego ogona. Agata złapała go na ręce i przystawiła go do twarzy Marka, który zareagował mokrym całusem. Agata się zaśmiała, a Marek wytarł twarz rękawem marynarki.
- Nazywa się Jamal, miesiąc temu wzieliśmy go ze schronikska. Chodź, idziemy do domu na obiadek - zaświergotała do Jamala
- Wiesz, że jestem u ciebie pierwszy raz, ale już mi się podoba.
Agata otworzyła dębowe drzwi i weszła. Powiesiła torbę na wieszak, razem z płaszczem i nasypała karmy do miski Jamala.
Zaprowadziła go do salonu, gdzie siedział około 50-letni mężczyzna czytając książkę. Z twarzy był podobny do Agaty. Pokój był utrzymany w staromodnym klimacie, nieużywany piec kaflowy służył jako powrót do wspomnień, było na nim pełno zdjęć.
- Cześć, Agatko - pocałował córkę w policzek -
- To mój kolega Marek Dębski, będziemy razem robić referat
- Andrzej Przybysz - starszy mężczyzna uściskał dłoń młodszego - Pamiętaj Agatko, że dzisiaj ty robisz obiad.
- Pamiętam tato, jeszcze nie mam sklerozy - złapała Marka za ramię i wyciągnęła z salonu na piętro - Drzwi po lewej, a ja idę do łazienki.
Na początku trochę niepewnie otworzył drzwi. Ukazał mu się pokój w błękitno-zielonym odcieniu, miał kształt prostokąta.Na podłodze leżał puchaty dywan, na którym leżało parę książek kryminalnych. Po lewej stronie stało łóżko z metalowymi wykończeniami, nad nim wisiała niebieskobłękitna moskitiera. Kilka szaf z ubraniami i kolorowymi pudełkami na nich.Regał z książkami był imponującej wysokości. Po prawej stronie stało mahoniowe biurko z licznymi szufladami. Koło niego stał manekin kobiety z założonym mundurem szkoły mundurowej. Nigdy by się nie domyślił, że Agata była w takiej szkole. Na ścianie wisiało kilka rysunków. Jeden przedstawiał czarnopiórego anioła z twarzą zwróconą ku niebu i złożonymi oczami. Drugi przedstawiał brunetkę trzymającą kilka opasłych tomiszy, za nią stał cień mężczyny oplatający dziewczynę swoimi ramionami. Jedynie co było na nim widoczne to uwodzicielski uśmiech. Po chwilii dotarło do niego, że to była Agata jako nastoletnia dziewczyna.
Drzwi się otworzyły i weszła Przybyszówna, spojrzała na Marka, który wpatrywał się z zachwytem w pracę brunetki. Była przebrana w szarą bluzę i wytarte dżinsy
- Sama to rysowałaś? - spytał z niedowierzeniem
- Zaczęłam po śmierci mamy, dzięki temu nie wpadłam w depresję.
- I byłaś w szkole mundurowej?
- Tak, tata powiedział, że to mi dobrze zrobi, bo tam mają ostrą surowość. Pomaga mi to teraz, dzięki temu uczę się systematycznie. No dobrze, ziemniaczki się gotują,a na razie poszukajmy czegoś do referatu.
Włączyła laptopa i usiadła przy biurku, a Marek koło niej na drugim krześle. W chwilii kiedy oboje chcieli położyć ręce na biurko, musnelli za dłonie. Żadne z nich nie zdawało sobie wtedy sprawy, z tego, że ich sposób postrzegania tego drugiego przewrócił się o 180 stopnii.
Jeden uśmiech może zacząć przyjaźń
Jedno słowo może zacząć rozmowę, a skończyć kłótnię
Jedna osoba, może zmienić całe twoje życie.
Rozdział 2
- Nie będę tego oglądać - powiedziała Agata patrząc na płytę DVD, którą trzymał Marek - Oglądałam to setki razy
- To obejrzysz sto pierwszy. Ja tego nie oglądałem - powiedział.
Sterczyli w wypożyczalnii już drugą godzinę i nie mogli się zdecydować, na konkretny film. Ostatnio spotykali się w każdy wolny wieczór i robili sobie takie seanse, raz u Dębskiego, raz u Agaty.
- To może jakiś horror? - zapytał machając jej Kobietą w Czerni przed nosem.
- Zapomnij! Nie lubię horrorów - zaplotła ręce na piersi patrząc oskarżycielsko w jego oczy
- I to mówi kobieta, któr czyta Stephen'a King'a, a połowa jej domowej biblioteczki to kryminały - Marek popatrzył na nią i po chwilii wybuchł śmiechem.
- A może " Nie kłam, że kochasz mnie"? - spytała, czytając opis filmu.
- Ehh, no dobra. - podał mężczyźnie kasetę, który jak zawsze poinformował ich, żeby oddać przed upływem dwóch tygodnii
- Dla ciebie wszystko - zaśmiał się i pocałował ją w rękę, kiedy wychodzili. Szli w milczeniu, każde zanurzone we własnych myślach. Nocna Warszawa pogrążała się w ciszy, dochodziła dwudziesta.
- Wiesz, właściwie połowinki za nami. Nie powinniśmy zacząć się uczyć do egzaminów? - spytała Agata
- Jeszcze mamy czasu, to za trzy lata - Marek spojrzał na swoją towarzyszkę. Weszli do domu Agaty i zdjęli płaszcze. Pan Przybysz krzątał się w kuchnii.
- Dobry wieczór! - powiedział na powitanie - Ale was męczą na tych wykładach.
- Nie męczą - powiedział Marek - Pana córka dwie godziny zastanawiała się jaki film wybrać
Pan Przybysz zaśmiał się, a potem podał na stół kanapki z pomidorkami i sałatą. Jedli w ciszy, czasami rzucając jakieś żarty.
- To co Agata, ja pomogę twojemu ojcu, a ty przygotujesz nam seans?
- Pewnie - już chciała wyjść, kiedy nagle się odwróciła - Tylko się nie zatnijcie widelcem
Marek rzucił w nią ściereczką, a ona wybiegła zanosząc się śmiechem.
- Wiesz, co dawno nie widziałem Agaty takiej szczęśliwej - powiedział pan Przybysz do studenta - To dzięki tobie. Dobrze, że tak się zaprzyjaźniliście. Agata nie chce mi nic mówić, ale może wiesz, co planuje po studiach.
- To znaczy, jeszcze nie rozmawiałem z nią, ale myślałem, że moglibyśmy założyć kancelarię w czwórkę. Ja, ona i państwo Gawronowie.
- To dobry pomysł, a teraz budują tu niedaleko taką jedną kamienicę.
Marek już chciał iść, kiedy usłyszał głos ojca Agaty.
- Pamiętaj, żebyś nie zrobił jej nic złego, śmierć mojej żony dostatecznie dała jej w kość. Obiecaj mi to
- Obiecuję - powiedział.
Wszedł do salonu i wskoczył na kanapę, przewracając miskę z popcornem. Jęknął i zaczął zbierać porozrzucaną przekąskę. Agata także się schyliła, aby to pozbierać. I właśnie w tym momencie dotknęli swoich dłoni - powietrze natychmiastowo zgęstniało i jakby naelektryzowało wokół nich. Spojrzeli w swoje oczy, które jarzyły się tajemniczym blaskiem. Ich twarze były coraz bliżej siebie. Właśnie w tamtym momencie do salonu wpadł Jamal, który znów przewrócił miskę, a magiczna chwila minęła. Agata złapała Jamala i wyszła, żeby dać mu karmę. Marek westchnął, nie rozumiejąc dokładnie co się przed chwilą stało.
Kompletnie nie rozumiał swojego zachowania, pozbierał resztki popcornu i postawił na stole. W tym momencie usłyszał szept Agaty: " Och, kochany Jamalku, dlaczego wszystko nie może być proste". No właśnie, dlaczego?
Teraz wiesz, że nie wszystko proste jest
Nie jest łatwo mówić tak, kiedy wszyscy mówią nie.
Kiedy rano obudziła się w salonie, wciąż czuła jego ciepło i ramię ją obejmujące. Zegarek wskazywał 9:42. płaszcz i torba Dębskiego zniknęły. Zesztywniała wstała z kanapy, mało nie depcząc Jamala leżącego koło kanapy. Weszła doo kuchnii wszystko było idealnie posprzątane, a na lodówce wisiała kartka od jej ojca:" Jadę z chłopcami do Bydgoszczy na dwa dni. Tata". Westchnęła, do początku zajęć miała jeszcze trochę ponad dwie godziny, ale mimo wszystko już poszła pod prysznic.
- Nie będę tego oglądać - powiedziała Agata patrząc na płytę DVD, którą trzymał Marek - Oglądałam to setki razy
- To obejrzysz sto pierwszy. Ja tego nie oglądałem - powiedział.
Sterczyli w wypożyczalnii już drugą godzinę i nie mogli się zdecydować, na konkretny film. Ostatnio spotykali się w każdy wolny wieczór i robili sobie takie seanse, raz u Dębskiego, raz u Agaty.
- To może jakiś horror? - zapytał machając jej Kobietą w Czerni przed nosem.
- Zapomnij! Nie lubię horrorów - zaplotła ręce na piersi patrząc oskarżycielsko w jego oczy
- I to mówi kobieta, któr czyta Stephen'a King'a, a połowa jej domowej biblioteczki to kryminały - Marek popatrzył na nią i po chwilii wybuchł śmiechem.
- A może " Nie kłam, że kochasz mnie"? - spytała, czytając opis filmu.
- Ehh, no dobra. - podał mężczyźnie kasetę, który jak zawsze poinformował ich, żeby oddać przed upływem dwóch tygodnii
- Dla ciebie wszystko - zaśmiał się i pocałował ją w rękę, kiedy wychodzili. Szli w milczeniu, każde zanurzone we własnych myślach. Nocna Warszawa pogrążała się w ciszy, dochodziła dwudziesta.
- Wiesz, właściwie połowinki za nami. Nie powinniśmy zacząć się uczyć do egzaminów? - spytała Agata
- Jeszcze mamy czasu, to za trzy lata - Marek spojrzał na swoją towarzyszkę. Weszli do domu Agaty i zdjęli płaszcze. Pan Przybysz krzątał się w kuchnii.
- Dobry wieczór! - powiedział na powitanie - Ale was męczą na tych wykładach.
- Nie męczą - powiedział Marek - Pana córka dwie godziny zastanawiała się jaki film wybrać
Pan Przybysz zaśmiał się, a potem podał na stół kanapki z pomidorkami i sałatą. Jedli w ciszy, czasami rzucając jakieś żarty.
- To co Agata, ja pomogę twojemu ojcu, a ty przygotujesz nam seans?
- Pewnie - już chciała wyjść, kiedy nagle się odwróciła - Tylko się nie zatnijcie widelcem
Marek rzucił w nią ściereczką, a ona wybiegła zanosząc się śmiechem.
- Wiesz, co dawno nie widziałem Agaty takiej szczęśliwej - powiedział pan Przybysz do studenta - To dzięki tobie. Dobrze, że tak się zaprzyjaźniliście. Agata nie chce mi nic mówić, ale może wiesz, co planuje po studiach.
- To znaczy, jeszcze nie rozmawiałem z nią, ale myślałem, że moglibyśmy założyć kancelarię w czwórkę. Ja, ona i państwo Gawronowie.
- To dobry pomysł, a teraz budują tu niedaleko taką jedną kamienicę.
Marek już chciał iść, kiedy usłyszał głos ojca Agaty.
- Pamiętaj, żebyś nie zrobił jej nic złego, śmierć mojej żony dostatecznie dała jej w kość. Obiecaj mi to
- Obiecuję - powiedział.
Wszedł do salonu i wskoczył na kanapę, przewracając miskę z popcornem. Jęknął i zaczął zbierać porozrzucaną przekąskę. Agata także się schyliła, aby to pozbierać. I właśnie w tym momencie dotknęli swoich dłoni - powietrze natychmiastowo zgęstniało i jakby naelektryzowało wokół nich. Spojrzeli w swoje oczy, które jarzyły się tajemniczym blaskiem. Ich twarze były coraz bliżej siebie. Właśnie w tamtym momencie do salonu wpadł Jamal, który znów przewrócił miskę, a magiczna chwila minęła. Agata złapała Jamala i wyszła, żeby dać mu karmę. Marek westchnął, nie rozumiejąc dokładnie co się przed chwilą stało.
Kompletnie nie rozumiał swojego zachowania, pozbierał resztki popcornu i postawił na stole. W tym momencie usłyszał szept Agaty: " Och, kochany Jamalku, dlaczego wszystko nie może być proste". No właśnie, dlaczego?
Teraz wiesz, że nie wszystko proste jest
Nie jest łatwo mówić tak, kiedy wszyscy mówią nie.
Kiedy rano obudziła się w salonie, wciąż czuła jego ciepło i ramię ją obejmujące. Zegarek wskazywał 9:42. płaszcz i torba Dębskiego zniknęły. Zesztywniała wstała z kanapy, mało nie depcząc Jamala leżącego koło kanapy. Weszła doo kuchnii wszystko było idealnie posprzątane, a na lodówce wisiała kartka od jej ojca:" Jadę z chłopcami do Bydgoszczy na dwa dni. Tata". Westchnęła, do początku zajęć miała jeszcze trochę ponad dwie godziny, ale mimo wszystko już poszła pod prysznic.
Rozdział 3
Na podwórku jak zwykle powitał
go ze szczęścia Jamal. "Naprawdę zbyt dużo czasu tu spędzam, skoro uważa
mnie za domownika" - pomyślał głaszcząc psiaka po głowie. Wszedł do domu
Przybyszów z pomocą klucza schowanego w wiszącej doniczce z kwiatem. W domu
panowała cisza, jedynie spokjny rytm muzyki reagge dobiegała z pokoju Agaty.
Drzwi do jej pokoju były otwarte, a on zobaczył swoją ''przyjaciółkę''. Na ten widok
przełknął ślinę. Stała przed szafą jedynie w czarnej bieliźnie, jedną rąką
trzymała drzwi mebla, a drugą pocierała kark. Unosiła się na jednej nodze,
drugą pocierając łydkę. Przełknął ślinę i nieświadomie przygryzł wargą,
najciszej jak umiał wycofał się z pola widzenia Agaty i wbiegł do łazienki.
Unosił się w niej jeszcze jej
kwiatowym zapach z truskawkowym szapmonem do mycia włosów, wcale mu tu nie
pomogło - uwielbiał ten zapach. Spojrzał w lustro i odkręcił zimną wodę, po
krótkim namyśle, jednak nie wsadził głowy pod strumień, lecz jedynie chlusnął
sobie wodą w twarz. Przejechał dłonią po twarzy, czując pod opuszkami palców
dwudniowy zarost. "Cholera, Dębski co się z Tobą dzieje? To tylko
kobieta" - spytał oskaryżcielsko sam siebie. "Nie, to Agata Przybysz"
Musiał się wreszcie sam przed sobą przyznać, że zakochał się we własnej
wspólnicze.
- I co z tego? - spytał swojego
odbicia - Co ja mam teraz zrobić?
"Walcz o nią. I nie SPIEPRZ
tego, i najważniejsze nie zrań jej" - podpowiadał mu jego instynkt
- Ale jak? - spytał sam siebie
"Na to musisz sam sobie
odpowiedzieć" Tajemniczy głos zniknął, spoglądał jeszcze chwilę w lustro.
Kiedy ktoś zapukał, podskoczył jak oparzony.
- Jak za chwilę nie wyjdziesz
spóźnimy się na wykład - usłyszał jej głos, a jego serce jak zwykle przy niej
zaczęło szybciej bić.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? -
spytała go, kiedy wyszedł z łazienki do korytarza
- Instynkt, panie mecensie -
uśmiechnęła się do niego
-A czy pani mecenas nakarmiła
już swojego psa? - spytał przestawiając się na ton droczący
- Nakarmiłam. A pan się nakarmił
swoją bufonowatością?
- A pani swoim wariactwem? -
spytał zamykając drzwi
- Osz ty! - krzyknęła Agata i
zaczęła go gonić. Na przystanek dotarli zdyszani, ale szczęśliwi. Zaczął padać
deszcz, a kiedy Agata wchodziła do autobsu, do jego myśli powrócił obrazek
półnagiej Przybysz. Kiedy wychodzili przed UW, deszcz padał już mocno, ale mało
im to przeszkadzało. Chłodził ich ciała, po ostatnich upałach w ubiegłych
tygodniach. Jak co tydzień profesorowie zadali im tyle, że nie mieli dla siebie
czasu. No cóż zblizał się koniec ich czwartego roku, poraz naprawdę wziąść się
do pracy.
Ona i on, miejsce i czas, i
historia cała,
ona i on, Wenus i Mars, dwa
krążące ciała...
Miłość ich odnajdzie, choć nie
szuka,
do każdego serca, chcesz czy nie
chcesz, wnet zapuka
- Na jutro chcę wypracowanie na
stronę o tym jak można polepszyć polskie prawo, aby było bardziej skuteczne. Na
dzisiaj dziękuję.
Studenci podnieśli się i
rozmawiając wyszli z sali. Ociągała się jedynie jedna grupka - Agata i Dorota,
oraz idący jakieś 10 metrów za nimi Wojtek i Marek rozmawiając o tegorocznych
Igrzyskach Olimpijskich.
- Naprawdę nie mam pojęcia co
zrobić - westchnęła Agata - Kompletnie się pogubiłam
- Może daj sobie jeszcze trochę
czasu. Przecież życie nie kończy się po skończonych studiach, mamy jeszcze dużo
czasu. Marek nie jest typem faceta, który rezygnuje po pierwszej porażce.
- Dzięki, Dorotko - uściskała
przyjaciółkę - To do poniedziałku
Razem z Wojtkiem wsiadła do
niedawno zakupionego samochodu i odjechali.
- To co, idziemy? - Marek stanął
za nią. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła.
Szli w milczeniu, które zupełnie
im nie przeszkadzało - dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Przecież o to
chodziło w przyjaźnii. Uwielbiać spędzać czas z tą osobą, nawet jeśli siedzieli
nad książkami ucząc się, od czasu do czasu przepytując wzajemnie. Tak jak
wyglądał ich dzisiejszy wieczór.
- Wiesz Marek. Dziwnie mi tu
będzie bez taty. Może zostałbyć na noc?
- Znou pojechał do Bydgoszczy? -
spytał
- Tak, chyba powinien się tam przeprowadzić
- stwierdziła z przekąsem - To zostaniesz
- Pewnie, ze tak. Kurczę, głodny
jestem - stwierdził Marek przeciągając się i wstając z kanapy - Chcesz jakąś
kanapkę?
- Poproszę - powiedziała,
wyszedł do kuchnii - Kurczę, znowu zostawiłam Kodeks Karny na górze -
powiedziała do siebie i pobiegła na górę.
Po pół godzinie kanapki były
gotowe, ale kiedy zawołał Agatę, onie nie przyszła. Zaniepokojony, kiedy nie
znalazł jej w salonie, wszedł na górę. To co zobaczył zmroziło krew w jego
żyłach.
Lily
Super wspanialy pomysl bardzo mi aie podoba czekam na cdka ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nastepna. część ?
OdpowiedzUsuńno właśnie
UsuńCzy jest dalsza część tego opowiadania bo nie mogę znaleźć, bardzo proszę o odpowiedź z góry dzięki.
OdpowiedzUsuń