sobota, 29 marca 2014

"I know you" cz.5

No to witam was z kolejną częścią IKY. Mam nadzieje, że spodoba się wam i zostawicie coś po sobie w formie komentarza czy cuś. Krytyka mile widziana. Lubię krytykę. Nie przedłużając dedykuje te część wszystkim czytającym moje opowiadanie, że swój cenny czas poświęcacie na przeczytaniu tej historii. No to życzę miłej lekturki kochani :* Cytaty z piosenek Seweryna Krajewskiego.


"Bo kto już kochał raz 
Aż do utraty tchu 
Ten będzie w oczach gasł 
I cierpiał chłód 
Przez wiele zim 
Wiele zim"

Leżąc już w łóżku patrzyłam w sufit i wsłuchiwałam się w tętniące za oknem jeszcze nocne życie mieszkańców Warszawy. Dźwięki klaksonów mieszały się z dzwonkami tramwajów i krzykiem przechodniów. Nic dziwnego, że wszystko było tak dobrze przeze mnie słyszalne skoro w mieszkaniu panowała wręcz przerażająca cisza. Przekręciłam się na bok i spojrzałam na leżące na podłodze i stole akta. Nie miałam nawet siły o nich myśleć. Czułam się wyczerpana tym wszystkim. Ostatnią moją troską, zanim zasnęłam, był pulsujący ból głowy. Czy spowodowany był on ciśnieniem bądź zmęczeniem, czy też napływającymi do mojej głowy wspomnieniami? I czy rano obudzę się jak nowo narodzona? Ale kiedy otuliłam się kołdrą i otoczył mnie znajomy zapach pierzu i domu, poczułam się swojsko i bezpiecznie. Wtedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Nie miałam koszmarów sennych, ani przeszłości. Śniłam o kwiatach, polanach, drzewach, lasach.. byłam taka szczęśliwa. Nie było w nim obecności Marka, ani wspomnień z nim związanych. Po prostu śniłam o przyrodzie. Śniłabym dalej o własnym szczęściu gdyby nie upierdliwy dźwięk budzika zakopany gdzieś w kołdrze. O rany, nie znoszę poranków. Po omacku wyszukiwałam dłonią na łóżku irytującego urządzenia, by wreszcie przestał dzwonić. Gdy wreszcie wyłączyłam irytujący od dłuższej chwili budzik, zerknęłam na wyświetlacz telefonu – było zbyt wcześnie, biorąc pod uwagę fakt iż pracuje teraz w domu. Wyświetlacz wskazywał jedno nieodebrane połączenie od Doroty sprzed kilku minut. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i wsłuchiwałam się w równomierny dźwięk sygnału. Po trzecim bądź czwartym sygnale usłyszałam głos przyjaciółki w słuchawce.
- Wreszcie, ile razy można do Ciebie dzwonić? – zmrużyłam oczy i przeciągnęłam się w łóżku.
- Raz dzwoniłaś. – odpowiedziałam przykrywając się szczelniej kołdrą by nie uciekło ciepło otulające moje ciało.
- I to powinno wystarczyć. Dzwonię aby zapytać czy dobrze się czujesz? – w jej głosie coś mi nie pasowało. Było w nim coś nieszczerego i podejrzanego.
- Dobrze, a u Ciebie wszystko dobrze? – zapytałam otwierając szerzej oczy.
- A czemu miałoby być źle? Wszystko dobrze, chciałam zaproponować wspólne śniadanie co ty na to?
- Śniadanie? Brzmi interesująco – ziewnęłam
- Godzina ci wystarczy?
- Powinna – usiadłam na krawędzi łóżka i moje ciało otulił chłód. Drgnęłam i szybko okryłam się kołdrą.
- To za godzinę widzimy się w naszej kawiarni. Do zobaczenia. – rozłączyła się. Zaczęłam się śpieszyć, by wyrobić się w umówionym czasie. Szybki prysznic i kawa momentalnie postawiły mnie na nogi. Zarzuciłam na siebie płaszcz i opuściłam mieszkanie.
Zaparkowałam auto na ostatnim wolnym miejscu przed kawiarnia i weszłam do środka w pośpiechu unikając mżawki. Rozejrzałam się dookoła ale nie ujrzałam nigdzie rudych włosów przyjaciółki usiadłam więc na naszym miejscu przy oknie. Zamówiłam sałatkę i mocną czarną kawę. Czekając na zamówienie przyglądałam się coraz to bardziej szalejącemu deszczowi za szybą. Minuty dłużyły mi się z każdą chwilą jeszcze bardziej, zerkałam nerwowo na wyświetlacz telefonu który wskazywał wciąż tę samą godzinę. W pewnym momencie zaczynałam obawiać się tego, że mój telefon zawiesił się i tak naprawdę minęło już z dziesięć minut. Ale gdy godzina przeskoczyła o minutę rozumiałam, że to czas nie jest po mojej stronie. I wtedy po drugiej stronie szyby ujrzałam go. Wysiadał z samochodu w pośpiechu zmierzając ku wejściu. Zamarłam zaciskając dłonie na filiżance kawy.
- Cześć. Mogę? – zapytał niepewnie i wskazał dłonią krzesełko tuż przede mną. Skinęłam głowa nawet na niego nie patrząc. W tym momencie ciekawsza była czarna ciecz w filiżance niż on.
- W sumie to czekam na Dorotę. – spojrzałam na niego najnaturalniej jak potrafiłam.
- To zabawne. – uśmiechnął się promieniście w moim kierunku.
- Co takiego? – zapytałam niewzruszona zaciskając mocniej dłonie na filiżance.
- Również jestem umówiony z Dorotą. – uniósł dłoń do góry wzywając kelnera.
- Aha. – wiedziałam. Moje przypuszczenia co do jej tajemniczości głosu okazały się trafne. Spojrzałam na niego mrużąc oczy. Spojrzał się na mnie i po chwili ciszy zapytał.
- Coś nie tak?
- Znam chyba powód tego zbiegu okoliczności – zamoczyłam usta w kawie nie spuszczając z niego wzroku.
- Tak? – spojrzał niepewnie – jeżeli myślisz, że to mój pomysł..
- Nie. Nie myślę tak. – odstawiłam filiżankę na stolik – Wczoraj przyszła do mnie i wypytywała o nas.. o to co się między nami dzieje.
- I co jej powiedziałaś?
- Prawdę, a co miałam powiedzieć? Przecież prędzej czy później i tak by się wydało.
- Nie wiem. Może. – spojrzał na kelnera który przyniósł mu zamówienie, a zaraz po jego odejściu dokończył – mnie też wypytywała wczoraj o nas.
- I co jej powiedziałeś?
- Nic. Powiedziałem, że sama ma ciebie zapytać.
- Tylko tyle? – wbiłam widelec w sałatkę.
- A co miałem jej powiedzieć? Nie mam zamiaru mieszać się w waszą przyjaźń, bo to ty powinnaś jej o tym powiedzieć a nie ja. Pracujecie razem, przyjaźnicie się i to aż dziwne, że nawet nie wspomniałaś jej o mnie.
- Dziwne? Po prostu nie wracałam do toksycznej przeszłości – uniosłam na niego wzrok.
- Uważasz, że nasz związek był toksyczny?
- Przeszłość – zaakcentowałam to słowo – nie związek. Związek tyle o ile był udany. Do czasu. Zresztą co ja ci będę mówić, skoro ty najlepiej znasz tą historie. W końcu jesteś jej głównym bohaterem – ponownie wbiłam wzrok w sałatkę. Konsumując swoje śniadanie czułam wciąż na sobie jego spojrzenie, które na dłuższą metę zaczęło mnie krępować. Spojrzałam więc na niego ponownie. Podbródek oparty miał na dłoni. Jego oczy uśmiechały się choć na jego twarzy nie było uśmiechu w pewien sposób był szczęśliwy? Czy to nie jest zbyt wygórowane słowo? Po prostu jego obecność przyprawia mnie o mętlik głowy, nie umiem już czytać emocji z jego twarzy skoro miewam takie wątpliwości.
- Pamiętasz jak.. – rozpoczął swoją wypowiedź którą przerwałam mu w połowie.
- Nie chcę nic pamiętać. – rzuciłam mu surowe spojrzenie – jeżeli pozwolisz chciałabym w spokoju zjeść śniadanie.
Jego wzrok stał się pusty. Spuścił głowę bawiąc się nerwowo filiżanką. Zrobiło mi się go żal w pewnym momencie, ale skarciłam się za to w myślach. Choć i tak zrobiłam to co moja wrażliwa dusza kazała.
- No dobrze. – uniósł na mnie wzrok – dokończ to co zacząłeś.
- Chciałem tylko przypomnieć ci o tym jak kiedyś świetnie się dogadywaliśmy i.. – przerwał przełykając nerwowo ślinę. Uważnie przyglądałam się jego poczynaniom.
- I co? – ta niepewność rozdzierała mnie od środka.
- Chciałbym abyśmy normalnie rozmawiali, przynajmniej spróbujmy. – kiedy wymawiał ostatnie słowa, jego oczy spotkały się z moimi, jak zahipnotyzowani nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku, jak byśmy byli sami w tej kawiarni. Tylko ja i on. Tylko my i nikt inny. Poczułam przeszywający mnie dreszcz podobny do tych sprzed dziesięciu lat. Uśmiechnął się, a mój kącik ust drgnął ku górze. To było silniejsze ode mnie. Jednak gdzieś tam w środku odezwała się też urażona duma i momentalnie spoważniałam odwracając wzrok w przestrzeń poza szybą.
- Nie wiem jak to będzie. Nie chcę ci nic obiecywać – położyłam banknot na stoliku i opuściłam kawiarnie. Deszcz z minuty na minutę stawał się coraz silniejszy. Wsiadłam przemoczona do samochodu, ale nie chciałam jechać do mieszkania. Chciałam podumać w najbardziej odludnym miejscu Warszawy. Pojechałam więc poza miasto, nad Wisłę. Wysiadłam z auta i w deszczu spacerowałam brzegiem rzeki. Po kwadransie spaceru przysiadłam na ławce. Patrzyłam jak krople deszczu uderzają o tafle wody, nie myślałam o niczym innym jak o jego oczach. O jego ramionach w których zawsze mogłam się skryć, o jego ustach, o jego sercu które przyśpieszało na mój widok – tak jak to mówił. Czy teraz też przyśpiesza na mój widok? Chciałam przestać żyć w tej niepewności.

"Wielka miłość, nie wybiera, 
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale. 
Wielka miłość, wielka siła. 
Zostajemy jej wierni, na zawsze..."

Siedziałam samotnie na ławce póki nie dosiadał się do mnie starszy mężczyzna trzymający nad moją głową parasolkę.
- Podczas słonecznej pogody jest tutaj naprawdę ładnie. – spojrzałam na niego. Jego wzrok skierowany był gdzieś przed siebie.
- Jestem tutaj pierwszy raz. – nie spuszczałam z niego wzroku.
- Powinna pani częściej tu bywać, zwłaszcza w pierwszych dniach wiosny kiedy wszystko budzi się do życia. Jest tutaj naprawdę romantycznie. – spojrzał na mnie – a pani sama?
- Jak widać. – wzruszyłam ramionami. Krople deszczówki spływały po moim czole.
- W takim razie co panią tutaj sprowadza w deszczowy dzień w dodatku samą?
- Potrzebowałam pobyć chwilę sama, by poukładać jakoś swoje życie.
- I ułożyła sobie pani je?
- Nie. – spuściłam głowę – bardziej tylko je sobie skomplikowałam.
- Mężczyzna? – zapytał z ciepłym uśmiechem od ucha do ucha na twarzy.
- Były mąż. – odpowiedziałam załamującym się głosem. Nie wiem co mnie skłoniło do zwierzeń – w dodatku z obcym mężczyzną, ale on miał w sobie coś takiego ciepłego.
- Nadal go pani kocha prawda? – tym pytaniem mnie zaskoczył. Nie znałam na to odpowiedzi. Przemilczałam więc jego pytanie.
- Spotykam tutaj dziesiątki takich ludzi jak pani. Poznałem kilkadziesiąt historii ich życia. To takie straszne, że kiedyś miłość się pielęgnowało.. a teraz jest to kwestia przyzwyczajenia. Bardzo rzadko bywa teraz prawdziwa miłość, ludzie rzucają słowami wyrażającymi uczucia na wiatr. Składają puste obietnice bez pokrycia. Człowiek człowieka niszczy, ale poznałem też historie dobrze się kończące. Przemilczała pani moje pytanie, czyli wciąż się pani waha, ale jeżeli jest szansa odbudowania uczucia proszę spróbować, bo może być kiedyś już za późno.
- A pan czemu tutaj przychodzi? – zapytałam aby zmienić temat. Jego wypowiedź była taka prawdziwa. Jedyne co po takich mądrych słowach potrafiłam zrobić, to zmienić temat.
- Przychodziłem tutaj z przyjaciółką z dzieciństwa, ze szkoły, z dziewczyną, narzeczoną, żoną, matką moich dzieci. Przychodziłem tutaj przez całe życie z jedną kobietą, siadaliśmy na tej ławce i każdej wiosny, zimy, jesieni czy lata. – spojrzał na obrączkę na palcu – przychodziłem tutaj z moją pierwszą prawdziwą miłością. Nawet wtedy kiedy była schorowana prosiła mnie abyśmy przychodzili tutaj. Zapominała wtedy o bólu i o jej losie. Dokładnie pięć lat temu przyszliśmy na tę ławkę, pogoda była taka sama jak dzisiaj. Siedzieliśmy objęci pod parasolem wsłuchując się w uderzające krople deszczu u tafle wody. Spojrzała na mnie i ostatkiem sił powiedziała swoje ostatnie słowa. I odeszła do lepszego świata. – otarłam swobodnie spływającą po policzku łzę. Ten staruszek siedzący przy mnie przedstawił mi obraz prawdziwej miłości.
- Przepraszam, że zapytam.. – przerwałam biorąc głębszy oddech – ale co pana żona powiedziała?
- „Póki śmierć nas nie rozłączy”. – po tych słowach po moich policzkach płynęły niekontrolowanie łzy. Spojrzałam na niego, nie widziałam w jego oczach łez. Wręcz przeciwnie widniał na jego ustach uśmiech. Zerknął na mnie podając chusteczkę.
- Przychodzę tu od pięciu lat i od pięciu lat spotykam tutaj każdego miesiąca samotną osobę. Przedstawiam im moją historię by pokazać, że istnieje jeszcze prawdziwe uczucie, że częściej trzeba kierować się sercem.
- Ta historia jest naprawdę wzruszającą i ukazuje wzór idealnej pary.
- Każdy ma szanse na zbudowanie takiego związku, trzeba tylko otworzyć swoje serce. – uśmiechnął się i spojrzał na wyryte inicjały na ławce – czasami najmniejsze szczegóły pozwalają nam poczuć obecność drugiej osoby – przejechał dłonią po inicjałach po czym spojrzał w niebo. Deszcz ustawał i zza chmur ukazywało się słońce. Staruszek zamknął parasol. Siedziałam wpatrując się przed siebie, gdy się odwróciłam w bok jego już nie było. Wróciłam więc do auta i pojechałam do mieszkania.
Wchodząc po schodach dostrzegłam czekającą osobę na schodach. Wszędzie rozpoznam tą rudą głowę. Ostatnie schodki pokonywałam bezszelestnie.
- Powinniśmy chyba porozmawiać! – rzekłam modelując ton głosu na stanowczy i surowy. Dorota poderwała się i spojrzała skruszona na mnie.
- Wiem, że nie powinnam..
- Bo nie powinnaś. – splotłam dłonie na klatce piersiowej – Nie powinnaś mieszać się do mojego życia Dorota.
- Wiem. Przepraszam, ale pomyślałam, że pomogę wam się jakoś pogodzić. Poskutkowało? – zapytała wykrzywiając twarz w dziwny grymas.
- Raczej przyniosło to zgubne skutki.
- Jest jeszcze gorzej? – jej głos z każdym kolejnym słowem jeszcze bardziej się załamywał.
- Nie wiem jak jest. – wsadziłam kluczyk do drzwi – ale proszę cię nie rób tego nigdy więcej. Poradzę sobie z Markiem.
- Dobrze. Przepraszam.
- Będziesz mnie tak ciągle przepraszać?
- Nie. Przepraszam.
- Dorota! – poirytowana ciągłymi przeprosinami przyjaciółki podniosłam ton głosu.
- Prze.. – urwała w pół słowa widząc groźny wyraz mojej twarzy. Potrząsnęłam głową i weszłyśmy do środka.

Pau.



6 komentarzy:

  1. takie pytanie - inspirowalas sie jakims opowiadaniem/powiescia przy pisaniu motywu rozmowy ze starszym mezczyzna? mam dziwne wrazenie, ze gdzies czytalam cos podobnego, ale oczywiscie nie oskarzam o plagiat (: jesli chodzi o samo opowiadanie: usmiechalam sie w momencie rozmowy ze staruszkiem, a cytaty z krajewskiego to strzal w dziesiatke. a i bardzo lubie motyw niepewnosci u bohaterow. piszesz coraz lepiej, czyta sie coraz przyjemniej.
    e.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inspirowałam się raczej własnym doświadczeniem, gdy prababcia tłumaczyła mi pojęcie "prawdziwa miłość", ale nie ukrywam, ze kilka podobnych motywów widziałam w filmach, bo wiecej oglądam niż czytam - niestety. Wprowadziłam taki motyw u mnie, bo uwielbiam jak osoby starsze dzielą się z osobami zupełnie obcymi swoimi przygodami, historiami miłosnymi, tyle można się nauczyć od nich, można postrzegać inaczej świat i żyć z nadzieją, że nam też kiedyś los przedstawi uczucie prawdziwej miłości. Twórczość Krajewskiego jest dla mnie jedną z piękniejszych i dziękuje, że zostawiłaś coś po sobie :)
      Pau.

      Usuń
  2. nic dodać nic ująć po prostu PIĘKNIE

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne opowiadanie tylko ma jedna wadę - za krótkie ... Ogolnie by było fajnie, żebyś robiła dłuższeeee części, nawet jeżeli równałoby sie to z dłuższym czekaniem ........... bo ogolnie mam 2 min uśmiechu na twarzy, a potem smuteczek, bo już się skonczyło. Przemyśl to ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Macie chyba coś beznadziejnego na gmailu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne opowiadanie a rozmowa ze starszym panem mnie wzruszyła <3

    OdpowiedzUsuń