Wohoho.. od 24 listopada dopadł mnie kryzys twórczy jeśli chodzi o BS. No ale mam kilka wieści idących z tą częścią. Pierwsza jest taka, że BS będzie miał może jeszcze dwie - trzy części. Druga pracuje nad nowym opowiadaniem, które ujrzy światło dzienne dzień po oficjalnym i definitywnym finałem BS. Trzecia będzie zaskoczką pewnie dla wszystkich, choć może nie bo ten temat został już kiedyś poruszony przeze mnie.. no więc chyba Domcia będzie musiała zrobić casting na drugą właścicielkę/adminkę blogera.. rozważam po raz kolejny plany odejścia, tym razem jest to bardzo poważne i trudny wybór.. nie jest to oficjalne, ale nie wiem jak długo będę adminką na blogu.. nie zanudzam wstępem.. zapraszam do czytania.
Wiatr otulał spacerującą dwójkę z wózkiem parkowymi dróżkami. Agata spojrzała na niego, do tej pory nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Ona, Marek i Natan, razem bez kłótni. Spokojnie spacerujący i rozmawiający. Usiedli na pobliskiej ławce pod płaczącą wierzbą, której gałęzie przy mocniejszym wietrze falowały w powietrzu, dając romantyczny klimat tej dwójce, której wyznawanie uczuć sprawiało problemy. Chwyciła jego dłoń, nagle i impulsywnie. Nie wiedziała czemu, ale jej podświadomość jej to kazała zrobić. Marek spojrzał to na Agatę to na ich złączone dłonie.
- Agata? - ona uniosła drugą dłoń dając mu znak by zamilkł, brała głębokie wdechy i wypuszczała głośno powietrze. Miała przymknięte powieki, i wymalowany uśmiech na jej twarzy. Położyła dłoń na jego piersi tak, że wyczuwała bicie jego serca. Napawała się tą chwilą. Chwilą ciszy i bicia ich serc. Serc bijących tylko dla nich i małego Natana. Otworzyła oczy i spojrzała na niego przeszklonymi oczami.
- Marek..- ścisnął jej dłoń, drugą rękę położył na jej ramieniu.
- Wszystko w porządku? - zapytał natychmiastowo przerywając jej kwestie.
- Tak, tak.. - uśmiechnęła się i zbliżyła do niego wtulając się w jego tors -..chciałabym tylko wiedzieć, dlaczego to wszystko z Kariną..dlaczego chciałeś mi dopiec? - wyprostowała się i spojrzała w jego oczy.
- Myślałem..- spuścił głowę po czym ją energicznie podniósł -.. myślałem, że jak zobaczysz mnie w jej ramionach, to zrozumiesz co tracisz. Jednak ty z każdym dniem byłaś szczęśliwsza, rozpromieniona..a ja wtedy zrozumiałem, że popełniłem największy błąd życia...jak widziałem was razem.. w dodatku szczęśliwych.. - otarł spływającą po jej policzku łzę -..chciałem zapaść się pod ziemie, że pozwoliłem by ktoś odebrał mi skarb sprzed nosa, że na to pozwoliłem.. potem ten idiotyczny numer z zaręczynami.. myślałem, że wtedy to na pewno zrozumiesz, że możesz mnie stracić.. ale ty zareagowałaś, naturalnie tak jakbym Cie już nie obchodził..wtedy uświadomiłem sobie..że muszę pozwolić Ci byc szczęśliwą..
- Nie przyjęłam naturalnie tych oświadczyn..uciekłam z Wigilii, bo nie mogłam patrzeć na wasze szczęście, to jak się obściskujecie.. te zaręczyny naprawdę mnie zabolały.. - po jej policzku spłynęła łza.
- Od kiedy to pani mecenas taka wrażliwa się zrobiła? Nie pamiętam, kiedy tak często ocierałem pani łzy - próbował ją rozweselić.
- Wie pan panie mecenasie, dziecko dużo zmienia, tak samo jak złamane serce, stajemy się bardziej wrażliwi - położyła dłoń na jego policzku i zaczęła opuszkami palców jeździć po policzku.
- Powiedz mi imię i nazwisko tego frajera, który złamał Ci serce, a połamie mu wszystkie kości.
- To może być trudne - uśmiechnęła się pod nosem
- Dla mnie trudne? Dla mnie nic nie jest trudne - wypiął dumnie klatę do przodu.
- No więc.. - szepnęła mu na ucho -..mecenas Marek Dębski. Wysoki brunet, o zniewalających maślanych oczach odcienia tęczówek niebieskiego, bardzo szarmancki i zakochany w sobie, bufonowaty. Pewna brunetka strasznie za nim szaleje, za jego zniewalającym uśmiechem, czarującym głosem i.. - odpięła guzik jego koszuli - ..i za jego ciałem.
Przygryzła mu ucho. Marek położył dłoń na jej tali.
- Ten bufonowaty idiota - szeptał teraz on do jej ucha - przeprasza, że złamał serce kobiecie którą darzy specyficznym uczuciem od początku ich znajomości. Piękna tajemnicza brunetka oczarowała go swoim cudownym ciałem, magnetyzującym spojrzeniem i powalającym na kolana uśmiechem. Każdego poranka budził się i wiedział, że zaraz zobaczy tę czarującą i waleczną brunetkę, z którą w kancelarii dzielą ich tylko drzwi. Nie raz miał ochotę wejść,skraść jej cały świat, rzucić na nią czar, porwać i pocałować na szczycie wieżowca krzycząc jak bardzo ją kocha. Jak bardzo jego życie traci sens gdy nie ma jej obok.
Spojrzał w jej oczy, zbliżał pomału wargi do jej warg. Kulminacyjny finał całej sytuacji. Fajerwerki pocałunku. Tak namiętnego, tak gorącego i rozpalonego ich uczuciem, że najgrubszy lód w okolicy by się roztopił. Jednak ich romantyczną chwilę przerwał płacz małego Natana. Oderwała usta od jego ust. Wciąż, będąc blisko niego szepnęła.
- Chyba ktoś tu jest zazdrosny - uśmiechnęła się, Dębski zmarszczył czoło w geście niezrozumienia, Agata potrząsnęła głową, wciąż się uśmiechając - oj Dębski Dębski, ktoś tu jest głodny, próbuje zwrócić na siebie uwagę, bądź zrobił grubszą sprawę panie mecenasie. W każdym bądź razie, musimy wracać. Ty do kancelarii ja do mieszkania.
- Skończyłem już pracę na dziś - szli w kierunku auta brunetki
- No to zapraszam mecenasa na kawę i deser - puściła mu oczko.
- Brzmi to tak dwuznacznie, wchodzę w to!
- Och, panie mecenasie nie przy dzieciach, proszę swoje seksualne pociągi do kawy i deserów zostawić dla siebie - wybuchła śmiechem, na co Marek objął ją w talii i szepnął do jej ucha.
- Obiecuje, że kiedyś doigra się pani mecenas.
Wsiedli do samochodu, zapakowali Natana i odjechali. Po kilkuminutowej podróży do mieszkania Agaty, Natan zdążył się uspokoić i zajął się wiszącą zabawką. Brunetka zaparkowała przed kamienicą, wzięła młodego na co on wybuchł płaczem, i cała trójka udała się na górę. Od razu brunetka przebrała malucha, nakarmiła i wręczyła Markowi. Ten usiadł w salonie na dywanie i bawił się z maluchem, w tym czasie brunetka przygotowywała obiad dla niej i Marka. Z kuchni miała idealny widok na salon z którego dochodziły śmiechy. Uśmiechała się do siebie, na samą myśl, że teraz jest szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
Krytyka mile widziana. Mam nadzieje, że coś po sobie zostawicie.
Dedykuję tę część bardzo niecierpliwej Klaudii! :*
PS: przepraszam za "długość" :)
Paula.
cudowne, idealne, nieziemskie kochaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, jak zakonczysz to opowiadanie. ; )
OdpowiedzUsuńE.
p.s. poczta
Paula, jesteś cudowną autorką opowiadań. Zawsze byłam Twoją fanką i nigdy się na Tobie nie zawiodłam. Jeśli uznasz, że musisz odejść, to jakoś się z tym pogodzimy. Ale wiedz, że przez ostatnie miesiące wchodziłam na tego bloga czytać tylko Twoje opowiadania. To również jest arcydziełem.
OdpowiedzUsuńBOSKIE, CUDOWNE, REWELACYJNE. TYLKO TYLE JESTEM W STANIE POWIEDZIEĆ.
Smutam, że musisz odejść. Byłaś, przepraszam bardzo, jesteś moją ukochaną autorką. Z niecierpliwością czekałam i czekam na Twoje opowiadania, które zawsze okazywało się być mistrzowskie. ♥ To jak i pozostałe opowiadania jest cudowne, bajeczne, nieziemskie. Mam nadzieję, że Twoje odejście nie nastąpi zbyt prędko.
OdpowiedzUsuń